Ponieważ dyskusja pod poprzednim postem o czasach wczesnopiastowskich, jak to w Polsce bywa, zwekslowała na Powstanie Warszawskie, na chwilę przerywam cykl historyczny aby podzielić się z Szanownymi Czytelnikami pewną opowieścią nawiązującą do prostytuowania się, honoru oraz wartości rzekomo od tego honoru mniej ważnych ale w mojej ocenie nieporównywalnie od niego ważniejszych. Znam ją jedynie z relacji w pełni dla mnie wiarygodnych osób trzecich bo jej głównej bohaterki nie miałem przyjemności poznać. Kilka lat temu wspomniałem o tym w dyskusji pod wpisem ale jest dobra okazja aby uczynić ją tematem głównym.
Pewna pani była samotną matką wychowującą chorą kilkuletnią córeczkę. Choroba groziła co najmniej inwalidztwem (a zdaniem niektórych lekarzy wręcz zagrażała życiu), leczenie było drogie, Narodowy Fundusz Zagłady nie refundował go a mama miała nisko płatną pracę. I dziewczyna podjęła decyzję. Wykorzystując swoje atuty, takie jak uroda oraz znajomość "lengłidża", zatrudniła się jako call girl. Zarobki miała wystarczająco wysokie aby rozpocząć leczenie córki i doprowadzić terapię do pełnego wyzdrowienia. A gdy ten cel osiągnęła, powróciła do zwyczajnej słabo płatnej pracy.
W tym wypadku nie ulega wątpliwości że przez jakiś czas ta pani trudniła się nierządem. Ale powód był tak dla mnie oczywisty iż do głowy by mi nie przyszło doszukiwać się w tym czegokolwiek nagannego. Obawiam się wszelako że w Polsce znalazłoby się wiele osób które by ją potępiły. Orzekając że powinna być dumna, honorowa i spokojnie przyglądać się córce w wózku inwalidzkim a być może co jakiś czas chodzić z bukiecikiem na jej grób. No bo przecież czym jest ludzkie życie wobec honoru?
Jeśli taką opinię wypowiedziałby jakiś entuzjasta piosnki "Obok Orła znak Pogoni. Poszli nasi w bój bez broni." przez myśl przeszłyby mi dwa słowa, drugim byłby przymiotnik "złamany", pierwszego będącego rzeczownikiem krępuję się Szanownym Czytelnikom przytoczyć. W przypadku kobiety wychowanej w kulcie podziwu dla powstań bezdyskusyjnie przegranych w chwili wybuchu zapewne przez szacunek dla płci pomyślałbym jedynie coś o "mądrości inaczej".
Historia ta zakończyła się happy endem bowiem pani ta poznała mężczyznę, nie kierującego się "poczuciem honoru" w sycylijskim czy arabskim tego słowa znaczeniu. Który po poznaniu tej historii po prostu się jej oświadczył.
Prawa statystyki są nieubłagane. Nie jest to wprawdzie częste ale na tej samej zasadzie na jakiej zdarzają się dowcipni Niemcy, flejtuchowaci Szwajcarzy czy dobrze gotujące Angielki, w Polsce trafiają się ludzie wolni od romantyczno -honorowej szajby. Nie ukrywam że mam nadzieję iż ta frakcja będzie coraz liczniejsza.
Stary Niedźwiedź