Pan Marek B., jeden z Szanownych Czytelników
„Antysocjala”, przysłał mi wielce ciekawy link.
za który jestem Mu bardzo zobowiązany.
Jak wnika z podanych tam informacji, władze miasta Pieniężno (powiat braniewski) 31 stycznia b.r. podjęły uchwałę o likwidacji znajdującego się na terenie ich miasta pomnika radzieckiego generała Iwana Czerniachowskiego.
Generał ten dowodząc 3 Frontem Białoruskim podczas „zdobywania” Wilna, uprzednio wyzwolonego przez Armie Krajową, wsławił się aresztowaniem, do spółki z przysłanym mu na pomoc generałem NKWD Iwanem Sierowem, dowództwa i znacznej części żołnierzy Wileńskiego Okręgu AK. Później dowodząc tym samym frontem, odciął od sił głównych silne zgrupowanie wojsk niemieckich w Królewcu i na Półwyspie Sambijskim. Zginął 18 lutego w pobliżu miasta Melzak (obecnie Pieniężno). Pochowany został na jednym z centralnych placów Wilna. Po odzyskaniu przez Litwę niepodległości, nasi sąsiedzi pozbyli się tego bohatera, dokonując ekshumacji i odsyłając jego szczątki do Moskwy.
Decyzja burmistrza i władz miasta decyzją ale w Tusklandii zarówno (nie)rząd kon-Donka jak i władze lokalne mogą o czymś wyrokować jedynie wtedy gdy faktyczni władcy kondominium nie dojdą do wniosku że ma byc inaczej. W tym konkretnym przypadku warszawska ambasada Rosji przysłała do Pieniężna ekipę remontową która nie pytając na miejscu nikogo o zdanie, odnowiła pomnik Czerniachowskiego. Policjantom którzy się zainteresowali tymi pracami, powiedziano że burmistrz się na to zgodził. Taka deklaracja "na gębę" w zupełności wystarczyła stróżom porządku. A w rocznicę śmierci generała pod pomnik zajechały autokary z pasażerami z Obwodu kaliningradzkiego i odbyła się uroczysta akademia ku czci mordercy żołnierzy AK. A gdy wybuchł skandal, ambasada Federacji Rosyjskiej oświadczyła że ten pomnik MUSI ZOSTAĆ.
Pan Marek skomentował ten linkowany artykuł krótko i treściwie, pisząc "jak w XVIII wieku". Nie sposób polemizować z taka diagnozą bo porównanie z latami 1763 - 1794 samo się narzuca. Wtedy w Polsce ambasadorowie carycy Katarzyny robili co chcieli a w porównaniu z Mikołajem Repninem, Jakubem Sieversem czy Ottonem Igelströmem, Stanisław August Poniatowski nie miał nic do gadania. I to nie tylko w polityce. Pierwszy z wymienionych tu faktycznych wielkorządców Rzeczpospolitej Obojga Narodów posunął się do tego iż zażądał aby królik odstąpił mu swoja kochankę którą wówczas była księżna Izabela Czartoryska. Rozkaz został wykonany a mąż, teść oraz kochanek księżnej Izabeli tłumaczyli jej zgodnym chórem że tak trzeba. Dla dobra ich koterii „Familią” zwanej oraz rzecz jasna Polski.
Wydaje mi się że pan Aleksander Aleksiejew aż takiej ofiary od „Bula” czy kon-Donka nie oczekuje. Więc jednak mamy jakiś postęp.
Jak wnika z podanych tam informacji, władze miasta Pieniężno (powiat braniewski) 31 stycznia b.r. podjęły uchwałę o likwidacji znajdującego się na terenie ich miasta pomnika radzieckiego generała Iwana Czerniachowskiego.
Generał ten dowodząc 3 Frontem Białoruskim podczas „zdobywania” Wilna, uprzednio wyzwolonego przez Armie Krajową, wsławił się aresztowaniem, do spółki z przysłanym mu na pomoc generałem NKWD Iwanem Sierowem, dowództwa i znacznej części żołnierzy Wileńskiego Okręgu AK. Później dowodząc tym samym frontem, odciął od sił głównych silne zgrupowanie wojsk niemieckich w Królewcu i na Półwyspie Sambijskim. Zginął 18 lutego w pobliżu miasta Melzak (obecnie Pieniężno). Pochowany został na jednym z centralnych placów Wilna. Po odzyskaniu przez Litwę niepodległości, nasi sąsiedzi pozbyli się tego bohatera, dokonując ekshumacji i odsyłając jego szczątki do Moskwy.
Decyzja burmistrza i władz miasta decyzją ale w Tusklandii zarówno (nie)rząd kon-Donka jak i władze lokalne mogą o czymś wyrokować jedynie wtedy gdy faktyczni władcy kondominium nie dojdą do wniosku że ma byc inaczej. W tym konkretnym przypadku warszawska ambasada Rosji przysłała do Pieniężna ekipę remontową która nie pytając na miejscu nikogo o zdanie, odnowiła pomnik Czerniachowskiego. Policjantom którzy się zainteresowali tymi pracami, powiedziano że burmistrz się na to zgodził. Taka deklaracja "na gębę" w zupełności wystarczyła stróżom porządku. A w rocznicę śmierci generała pod pomnik zajechały autokary z pasażerami z Obwodu kaliningradzkiego i odbyła się uroczysta akademia ku czci mordercy żołnierzy AK. A gdy wybuchł skandal, ambasada Federacji Rosyjskiej oświadczyła że ten pomnik MUSI ZOSTAĆ.
Pan Marek skomentował ten linkowany artykuł krótko i treściwie, pisząc "jak w XVIII wieku". Nie sposób polemizować z taka diagnozą bo porównanie z latami 1763 - 1794 samo się narzuca. Wtedy w Polsce ambasadorowie carycy Katarzyny robili co chcieli a w porównaniu z Mikołajem Repninem, Jakubem Sieversem czy Ottonem Igelströmem, Stanisław August Poniatowski nie miał nic do gadania. I to nie tylko w polityce. Pierwszy z wymienionych tu faktycznych wielkorządców Rzeczpospolitej Obojga Narodów posunął się do tego iż zażądał aby królik odstąpił mu swoja kochankę którą wówczas była księżna Izabela Czartoryska. Rozkaz został wykonany a mąż, teść oraz kochanek księżnej Izabeli tłumaczyli jej zgodnym chórem że tak trzeba. Dla dobra ich koterii „Familią” zwanej oraz rzecz jasna Polski.
Wydaje mi się że pan Aleksander Aleksiejew aż takiej ofiary od „Bula” czy kon-Donka nie oczekuje. Więc jednak mamy jakiś postęp.
Stary Niedźwiedź