niedziela, 20 lipca 2014

Największy z Finów - cz.2

Wbrew nadziejom "anty" i "pkanalii", czyli dwóch najparszywszych cweli polskiego internetu i przysyłanych tu w celu trollowania ich „mężów”, przejściowe problemy zdrowotne nie zakończyły się moim opuszczeniem tego łez padołu. Zatem przepraszając Szanownych Czytelników za tak długa przerwę, spowodowaną również innymi sprawami osobistymi, spieszę kontynuować swoje refleksje na temat marszałka Carla Gustafa Mannerheima.
Prawdziwy egzamin zdał on wraz z całą Finlandią podczas Wojny Zimowej 1939/1940 uzyskując ocenę celującą.
Gdy w wyniku paktu Ribbentrop – Mołotow Rosja Sowiecka dostała od swojego socjalistycznego sprzymierzeńca wolną rękę w Europie wschodniej, Stalin zdecydował się czym prędzej odzyskać ziemie utracone przez Rosję w wyniku I Wojny Światowej. Z Litwą, Łotwą i Estonią poszło mu łatwo, Rumuni też musieli pogodzić się z utratą Besarabii. Ale już na Finlandii zbrodniarz wszechczasów połamał sobie zęby.
Finowie podczas dwudziestolecia międzywojennego silnie ufortyfikowali pas nadgraniczny w Karelii między Jeziorem Ładoga a wybrzeżem Bałtyku, tworząc tam tzw. Linię Mannerheima. I słusznie przewidując iż tamtędy pójdzie główne radzieckie uderzenie. Bowiem długa lesista granica lądowa na odcinku przebiegającym z północy na południe, z braku dróg słabo nadawała się na miejsce zmasowanej ofensywy. I w myśl strategii marszałka, mogła być zabezpieczona stosunkowo niewielkimi mobilnymi siłami osłonowymi.
12 października ZSRR zażądał przesunięcia granicy o 25 km na północny zachód czyli opuszczenia Linii Mannerheima. Gdy rząd fiński odmówił, 26 listopada artyleria Armii Czerwonej ostrzelała radziecką nadgraniczna wioskę Mainilę a Finlandia została oskarżona o ten atak. 30 listopada Sowieci bez wypowiedzenia wojny zaatakowali Finlandię. Na Helsinki i kilkadziesiąt innych miast fińskich dokonano nalotów, używając glównie bomb zapalających. Ponieważ w miastach tych dominowały budynki drewniane, zniszczenia były duże. Zaś pod Linie Mannerheima podeszło 26 radzieckich dywizji (prawie pół miliona żołnierzy). W trakcie wojny siły te nieustanie zwiększano i docelowo znacznie przekroczyły one milion.
Dysproporcja sił napastników i obrońców była olbrzymia. Armia Czerwona na stopie pokojowej liczyła 3.5 miliona żołnierzy a na wyposażeniu miała 15 tys. czołgów, 8 tys. samolotów oraz 56 tys. dział i moździerzy. Armia fińska w przededniu wojny liczyła ok. 34 tys. żołnierzy i marynarzy, mobilizacja powszechna zwiększyła stan liczebny do około 120 tys. Uzbrojona była w 30 przestarzałych czołgów, 160 samolotów i ponad siedemset dział oraz 360 moździerzy. Zanosiło się zatem na „blitzkrieg”. Tyle tylko że w tych kalkulacjach Stalin nie uwzględnił żałośnie niskich kwalifikacji swoich dowódców z politycznej nominacji, będących de facto poganiaczami niewolników z czerwonymi gwiazdami na czapkach. Oraz determinacji fińskich żołnierzy, ich znakomitego wyszkolenia, wykorzystania przez nich do maksimum warunków terenowych i klimatycznych oraz mistrzowskiej strategii Mannerheima.
Na Przesmyku Karelskim czyli głównym teatrze działań, przez cały grudzień 1939 sukcesy sowieckie były mizerne. Powstrzymywały ich pola minowe (krasnoarmiejcy zostali wyposażeni w wykrywacze min dopiero kilkanaście dni po rozpoczęciu agresji!) świetnie zamaskowane i wstrzelane fińskie stanowiska ogniowe (zakupione tuż przed wybuchem wojny szwedzkie działka przeciwpancerne Boforsa zniszczyły setki sowieckich czołgów) oraz fińscy snajperzy z legendarnym Simo Häyhä na czele. Ten strzelec wyborowy wszechczasów, podczas trzech miesięcy tej wojny na pewno zabił ponad siedmiuset krasnoarmiejców a niektóre źródła szacują jego osiągnięcia nawet na ponad tysiąc.
Marszałek Mannerheim wiedząc że Sowieci będą atakowali kolumnami złożonymi z czołgów i piechoty, nakazał jeszcze przed wybuchem tej wojny przygotować kilka „fałszywych” dróg prowadzących na skute już lodem jeziora. Gdy kolumna taka osiągała wreszcie ten cel, fińscy saperzy odpalali ładunki kruszące lód. Nie był to toast na cześć bandytów z czerwonymi gwiazdami ale hasło „do dna!” jak najbardziej pasowało do kontekstu. Pułapki te w kilku przypadkach okazały się w pełni skuteczne.
Innym pomysłem marszałka był rozkaz atakowania w pierwszej kolejności kuchni polowych. Biorąc pod uwagę iż w nocy temperatura spadała poniżej -40 stopni Celsjusza, napastnicy słabo sobie radzili bez ciepłej strawy. A krasnoarmiejec tym się różni od silnika spalinowego iż na samym spirytusie nie może pracować.
Innym nowatorstwem w tej wojnie była „taktyka motti”. Słowo to po fińsku oznacza stertę drewna ułożonego przez drwali. Taktyka ta polegała na rozdzielaniu radzieckich kolumn na miejsze grupki i uniemożliwieniu ich połączenia się za pomocą działań mobilnych grup narciarzy, uzbrojonych w moździerze i broń maszynową. Dzięki swobodzie manewru atakujących przeciwnika w praktycznie dowolnie wybranym przez siebie miejscu i czasie. Zas izolowane grupy były sukcesywnie likwidowane.
Nie sposób nie wspomnieć o doskonałym fińskim pistolecie maszynowym Suomi. Charakterystyczny widok drewnianej kolby i magazynka w kształcie dysku uświadomi osobom interesującym się bronią palną, skąd wzięła się radziecka „pepesza”. Będąca żałośnie spieprzoną podróbką doskonałego oryginału.
Ofensywa sowiecka na Przesmyku Karelskim posuwała się bardziej niż opornie, straty były olbrzymie. Dlatego tez Sowieci postanowili spróbować przeciąć Finlandie w poprzek poprzez zdobycie miasta Oulu i dojście do Zatoki Botnickiej. Armia fińska zostałaby w ten sposób zmuszona do walki na dwa fronty a linia kolejowa którą dostarczano sprzęt wojskowy ze Szwecji, została by zablokowana. I tak doszło do bitwy pod Suoussalmi i jej końcowego epizodu czyli bitwy na drodze Raate.
Po stronie fińskiej uczestniczyło w niej około 11 tys. żołnierzy, po radzieckiej prawie 50 tys. (dwie dywizje piechoty i jedna brygada pancerna. Walki trwały od 7 grudnia do 8 stycznia. Straty fińskie wyniosły po około tysiącu zabitych oraz  rannych. Sowieci stracili ponad 27 tysięcy zabitych i zaginionych oraz około tysiąca wziętych do niewoli. Czyli też de facto zabitych, jako że po powrocie z niewoli byli rozstrzeliwani. Poza tym Finowie zdobyli 43 czołgi, 100 dział, 260 samochodów i prawie 1200 koni. Zatem Finowie nie mają powodów, by wpadać w kompleksy wobec zwycięzców spod Kircholmu, Połonki czy Somosierry. A parafrazując czcigodnego Jugglera (pozdrawiam Go serdecznie), wypada wówczas jeszcze pułkownikowi a późniejszemu generałowi Hjalmarowi Fridolfowi Siilasvuo i jego żołnierzom ukłonić się nisko. I nie będzie przesadą jeśli pawie pióro dotknie gleby.
Olbrzymia przewaga liczebna doprowadziła w końcu do tego że w kilku miejscach Sowietom udało się przerwać fińskie linie obronne. Ale za każdym razem Finowie zdołali wycofać się w zorganizowany sposób bez paniki.
I nie mogę tu nie dodać pewnego epizodu o którym dowiedziałem się osobiście od jednego z uczestników tej wojny. Swego czasu poznałem profesora Uniwersytetu Helsińskiego, mocno leciwego pana, wyglądającego niczym angielski dżentelmen z reklam herbaty sprzed kilkudziesięciu lat. Siwe włosy i wąsy przystrzyżone na modłę angielską, tweedowy garnitur, doskonałe maniery. Gdy rozmowa zeszła na Wojnę Zimową, powiedział że walczył w niej jako ochotnik, liczący sobie wówczas siedemnaście lat. I zrelacjonował jedno ze swoich osiągnięć. Przez ponad dobę czekał na stosowną chwilę, ukryty w zaspie śnieżnej obok toru kolejowego na którym stał sowiecki pociąg sztabowy. I w końcu doczekał się, bo z pociągu wyszło dwóch pijanych oficerów (jeden chyba w randze generała) na siku i papierosa. Późniejszy pan profesor podkradł się do nich cichutko, aby nie hałasować zarżnął obydwu fińskim nożem, po czym przypiął narty i odjechał.
Stalin przestraszył się rozmiaru strat oraz groźby interwencji francusko – brytyjskiej. Bowiem cały cywilizowany świat nie krył swojej sympatii dla bohaterskiego narodu i pogardy dla agresora a w armii francuskiej zaczęto (co prawda w ślimaczym tempie) formować oddziały mające wesprzeć Finów. Stalin tak jak i reszta  świata, nie wiedział jeszcze jak mało warta jest armia francuska, poza tym obawiał się „odwrócenia przymierzy” i przyłączenia Niemiec do koalicji antysowieckiej. Dlatego też w nocy z 12 na 13 marca w Moskwie podpisano traktat pokojowy.
Finlandia utraciła 35 tys. km2 swojego terytorium, głównie na Przesmyku Karelskim. Straty armii fińskiej wyniosły około 23 tys. zabitych i prawie 44 tys. rannych (około 10 tys. z nich do końca życia pozostało inwalidami). Straty Armii Czerwonej to prawie 280 tys. zabitych i jakieś 800 tys. rannych. Należy też wspomnieć o stratach w sprzęcie - 1500 czołgów oraz 600 samolotów. Do Stalina dotarło zatem że może zdobyć Finlandię. Tyle tylko że potem będzie mu brakowało żołdaków do zdobywania Europy.
W wyniku Wojny Zimowej Finlandia porzuciła politykę neutralności i w roku 1941 wzięła udział w wojnie przeciwko ZSRR.

Stary Niedźwiedź