Redakcji nie dziwi ani trochę to, że klub parlamentarny PiS swoje działania rozpoczął od neutralizacji trzeciej izby parlamentu, w której Przestępczość Organizowana posiadała przytłaczającą większość, czyli od wyrwania kłów jadowych Trybunalskiej Konstytutce. Kierowanej przez „sędziego”, piszącego ustawy na zamówienie swoich partyjnych mocodawców, a do tego jeszcze udowadniającego, że jest dupą wołową a nie prawnikiem. Bo pieprzącego zleconą robotę w sposób tak skandaliczny, że przyznali to oficjalnie nawet jego kamraci. W cywilizowanym kraju takie zero po prostu przestałby być sędzią. Ale jesteśmy w fazie wychodzenia (oby to się udało!) z Tusklandii, czyli „ch… , dupy i kamieni kupy”. Więc ci godni następcy sędziego Laguny kasują miesiąc w miesiąc po dwadzieścia kilka tysięcy zł na rękę (a raczej na ryj) za ordynarną leserkę, bo tak zarządził ich szef o aparycji, manierach i mentalności menela. W przyzwoitej firmie właściciel nie zapłaciłby za taki strajk ani grosza. Niestety stan prawny III RP nie pozwala na wstrzymanie wypłat i udzielenie rady, aby po „strajkowe” zgłosili się pod właściwy adres, czyli do grandziarza Sorosa.
Rozumiemy więc, że jakiekolwiek działania konstruktywne mogły nastąpić dopiero po tej uwerturze. Ale w takim razie zadeklarowanie przez panią premier w jej expose pięciu dużych zadań na pierwsze sto dni było po prostu błędem taktycznym, czyli wyłożeniem piłki opozycji totalnej. Te pięć zadań normalnemu rządowi w zupełności wystarczyłoby na co najmniej rok. Rządowi pani Szydło udało się zrealizować (czy w całości, przekonamy się po pierwszych wypłatach) flagowy projekt „500 +". Nie skaczemy z tego powodu pod sufit, bowiem naszym zdaniem można było te same pieniądze celniej zadedykować dzieciom z niezamożnych rodzin. Ale w myśl jak dla nas nieco pokrętnej filozofii, mają to być pieniądze dla rodziców, a nie dla dzieci. Jak zwał, tak zwał. W dzielenie włosa na czworo, jak mają to we zwyczaju co poniektórzy reprezentanci prawicy histerycznej, wdawać się nie będziemy. W końcu w większości przypadków pójdą na odzież czy na żywność, a nie na alkohol, jak imputuje feminazistowska łachudra Środa. Której rzekoma empatia kończy się na beżowych bandziorach i sodomitach, więc oczywiście dla polskich dzieci takowej już nie starcza.
Drugi pozytyw to zwrócenie rodzicom prawa do decydowania, czy dzieci mają rozpocząć edukację szkolną w wieku siedmiu czy sześciu lat. W lutym została też uchwalona korzystna dla polskich dzieci ustawa, zakazująca ich odbierania z powodu biedy. Zakaz ten został wprowadzony do Kodeksu Rodzinnego i Opiekuńczego. Organizacje pozarządowe przygotowały wcześniej dla ministerstwa raport, z którego wynikało, iż warunki bytowe były, w wielu przypadkach, jedyną podstawą do tego, by odebrać dziecko biologicznej rodzinie. Oczywiście krytycznie napisał o tym od zawsze antypolski „Szmatławer Zeitung”, powołując się na opinię prezesa Stowarzyszenia Sędziów Rodzinnych, który zakwestionował wyniki raportu. Jego zdaniem wszystkie wskazane przypadki były „bardziej skomplikowane”. Na złodzieju toga gore?
Cieszy nas również rozpoczęcie procedowania w parlamencie ustawy odkręcającej podwyższenie przez kon-Donka wieku emerytalnego. Jako że Chyży Rój uważa, że sowite emerytury w niesędziwym wieku należą się tylko takim osobnikom, jak złodziejka i pijaczka, łżąca że podczas strajków anno domini 1980 „Donald był z nami”. Kiedy powszechnie wiadomo, że w tym czasie przebywał na saksach w Norwegii, zapewne pierwszy a zarazem ostatni raz w życiu kalając swoje rączki uczciwą pracą.
Za plus trzeba też uznać upublicznienie projektu ustawy „marketowej”, mającej ukrócić zerową stawkę podatku dla zagranicznych wielkich sieci handlowych. Na błędy zwrócili uwagę zarówno polscy handlowcy, jak i wicepremier Morawiecki. Całe szczęście, że uwagi te chyba zostaną uwzględnione i projekt ustawy który trafi do sejmu, nie będzie już ich zawierał. Nie będzie to zatem kolejne łajdactwo w stylu kon-Donka, czyli "chcieliśmy (rzekomo) dobrze, a wyszło jak zawsze".
Tak samo za pozytywny symptom uważamy dyskusję w kwestii „frankowiczów”. Lepiej przygotować to przewalutowanie porządnie, niż po łebkach. Ale mamy nadzieję, że za jakieś góra dwa – trzy miesiące te dyskusje się skończą a w sejm zatwierdzi rozsądny projekt ustawy. Przypominamy że na Węgrzech banki też kwiczały jak zarzynane świnie, że do swojej działalności będą musiały dopłacać. Ale koniec końców znad Dunaju nie uciekły i widocznie dopłacają. Heroizm godny podziwu.
Czas też na kilka słów krytyki.
W sytuacji gdy budżet obciążony jest ponad pięćdziesięciomiliardowym deficytem, wsadzenie w mordy Sorosa i ukraińskich oligarchów czterech miliardów złotych uważamy za sabotaż. Rozumiemy, że tak kazał pani premier sam żoliborski Napolion. Ale chyba czas, by ten Geniuś przestał bałwanić, wrócił do lokum, w którym przebywał podczas obydwu kampanii wyborczych i wreszcie się zamknął.
Drugi problem to deklaracyjne podwórkowe kiwki w kwestii „uchodźców”. A zwłaszcza brak informacji o zdolności do przewidzenia realnego zagrożenia i podjęcia działań zaradczych. Mamy na myśli jakże realną groźbę wtargnięcia przez ukraińską (i być może również białoruską) granicę hord „uchodźców”. Ponieważ Makrela ma „prawo europejskie” w odbycie wtedy, gdy jest to jej na płetwę, może zamknąć granicę polsko – niemiecką i zostawić nas z tym syfem. Przypomnieć, że „uchodźcy” mają występować o azyl w pierwszym kraju eurokołchozu, na którego terenie się znajdą i śmiać się w kułak z wydymanych głupich Polaczków. Dlatego trzeba zadać jasne pytanie: Czy Straż Graniczna została w dostatecznym stopniu wzmocniona liczebnie, czy dysponuje dostateczną ilością amunicji i czy wydano jej rozkaz strzelania do agresorów, forsujących granicę na chama? Bo budowy płotu na tak długiej granicy raczej nie da się w krótkim czasie zrealizować, a poza tym, na pewno zabraknie na to środków. No cóż, trzeba było nie wywalać czterech miliardów w błoto, lub jak kto woli, na fantasmagorie, wyklute w chorym umyśle „jagiellończyka” spod znaku tryzuba.
A jak te sto dni widzą przedstawiciele innych niż PiS partii politycznych?
Przestępczość Organizowana, zgodnie z zapowiedzią Grzecha Skatiny i Niesiołka bis, czyli niejakiego Neumana, jest opozycją totalną. W kwestii 500+ przez dłuższy czas grzmiała, że budżetu na to nie stać. Po czym raptownie (czyżby generał Czempiński wytrzaskał Skatinę po gębie i tak kazał?) zmieniła zdanie i zażądała tych pięciu stów na każde dziecko. Ponieważ jedno z drugim wzajemnie się wykluczają, pozostaje pytanie, czy POpaprańcy łgali dawniej, czy teraz, czy i dawniej i teraz? Naszym zdaniem, prawdziwy jest ten ostatni wariant. A dla generała Czempińskiego mamy jakiś cień współczucia, skoro przez kilkanaście lat musiał się użerać z aż takimi debilami.
Uczeń Sorosa i Balcerowicza, Ryszard Petru, podsumował 100 dni rządu jako „chaos i koszmar” . Zaprezentował „czarną teczkę rządów PiS-u”, zawierającą listy do poszczególnych członków rządu. W listach tych żebrał o spotkanie i żalił się, że nie otrzymał żadnej odpowiedzi, z wyjątkiem listu od wicepremiera Morawieckiego, który poinformował zainteresowanego, iż nie ma czasu na żadne spotkania z nim. Przypomina to scenę z „W pustyni i w puszczy”, w której dumny jak paw Kali przechwalał się:
Bwana Kubwa powiedzieć, że Kali być donkey!
W tym wypadku nasze współczucie dla WSIoków, które wystrugały z banana takie mniej niż zero, jest również zerowe. Mogli znaleźć mniejszego durnia, przynajmniej z uczciwie zdaną maturą. I jego wypromować na wodza jakiegoś operetkowego stowarzyszenia ekonomistów, którego jedynym walorem jest nieźle brzmiąca na pierwszy rzut oka nazwa.
Pan Marek Jakubiak przedstawiając stanowisko klubu Kukiz’15, powiedział że do akceptacji budżetu nie wystarczą sensowne wydatki. Bardzo niepokoi go deficyt budżetu wynoszący około 55 miliardów zł.
Wielki Victor Orban obejmując rządy, zastał sytuację finansowo – gospodarczą jeszcze gorszą, bowiem po rządach neokomuchów Węgry sytuowały się bliżej Grecji, niż Tusklandii. I w cztery lata potrafił spłacić Międzynarodowy Fundusz Walutowy, po czym zakończył wszelkie kontakty z tą organizacją. Tak samo ekspozytura bandyty i grandziarza Sorosa wyleciała z Węgier na zbitą mordę. Zobaczymy, jak to będzie w Polsce, ale nie jesteśmy wielkimi optymistami. Polityka Orbana była całkowicie niekoszerna, czego o polskiej, przynajmniej do tej pory w wykonaniu PiS lokajskiej względem starszych i mądrzejszych, nijak powiedzieć się nie da.
Stary Niedźwiedź
Flawia de Luce
Tie Fighter
Rozumiemy więc, że jakiekolwiek działania konstruktywne mogły nastąpić dopiero po tej uwerturze. Ale w takim razie zadeklarowanie przez panią premier w jej expose pięciu dużych zadań na pierwsze sto dni było po prostu błędem taktycznym, czyli wyłożeniem piłki opozycji totalnej. Te pięć zadań normalnemu rządowi w zupełności wystarczyłoby na co najmniej rok. Rządowi pani Szydło udało się zrealizować (czy w całości, przekonamy się po pierwszych wypłatach) flagowy projekt „500 +". Nie skaczemy z tego powodu pod sufit, bowiem naszym zdaniem można było te same pieniądze celniej zadedykować dzieciom z niezamożnych rodzin. Ale w myśl jak dla nas nieco pokrętnej filozofii, mają to być pieniądze dla rodziców, a nie dla dzieci. Jak zwał, tak zwał. W dzielenie włosa na czworo, jak mają to we zwyczaju co poniektórzy reprezentanci prawicy histerycznej, wdawać się nie będziemy. W końcu w większości przypadków pójdą na odzież czy na żywność, a nie na alkohol, jak imputuje feminazistowska łachudra Środa. Której rzekoma empatia kończy się na beżowych bandziorach i sodomitach, więc oczywiście dla polskich dzieci takowej już nie starcza.
Drugi pozytyw to zwrócenie rodzicom prawa do decydowania, czy dzieci mają rozpocząć edukację szkolną w wieku siedmiu czy sześciu lat. W lutym została też uchwalona korzystna dla polskich dzieci ustawa, zakazująca ich odbierania z powodu biedy. Zakaz ten został wprowadzony do Kodeksu Rodzinnego i Opiekuńczego. Organizacje pozarządowe przygotowały wcześniej dla ministerstwa raport, z którego wynikało, iż warunki bytowe były, w wielu przypadkach, jedyną podstawą do tego, by odebrać dziecko biologicznej rodzinie. Oczywiście krytycznie napisał o tym od zawsze antypolski „Szmatławer Zeitung”, powołując się na opinię prezesa Stowarzyszenia Sędziów Rodzinnych, który zakwestionował wyniki raportu. Jego zdaniem wszystkie wskazane przypadki były „bardziej skomplikowane”. Na złodzieju toga gore?
Cieszy nas również rozpoczęcie procedowania w parlamencie ustawy odkręcającej podwyższenie przez kon-Donka wieku emerytalnego. Jako że Chyży Rój uważa, że sowite emerytury w niesędziwym wieku należą się tylko takim osobnikom, jak złodziejka i pijaczka, łżąca że podczas strajków anno domini 1980 „Donald był z nami”. Kiedy powszechnie wiadomo, że w tym czasie przebywał na saksach w Norwegii, zapewne pierwszy a zarazem ostatni raz w życiu kalając swoje rączki uczciwą pracą.
Za plus trzeba też uznać upublicznienie projektu ustawy „marketowej”, mającej ukrócić zerową stawkę podatku dla zagranicznych wielkich sieci handlowych. Na błędy zwrócili uwagę zarówno polscy handlowcy, jak i wicepremier Morawiecki. Całe szczęście, że uwagi te chyba zostaną uwzględnione i projekt ustawy który trafi do sejmu, nie będzie już ich zawierał. Nie będzie to zatem kolejne łajdactwo w stylu kon-Donka, czyli "chcieliśmy (rzekomo) dobrze, a wyszło jak zawsze".
Tak samo za pozytywny symptom uważamy dyskusję w kwestii „frankowiczów”. Lepiej przygotować to przewalutowanie porządnie, niż po łebkach. Ale mamy nadzieję, że za jakieś góra dwa – trzy miesiące te dyskusje się skończą a w sejm zatwierdzi rozsądny projekt ustawy. Przypominamy że na Węgrzech banki też kwiczały jak zarzynane świnie, że do swojej działalności będą musiały dopłacać. Ale koniec końców znad Dunaju nie uciekły i widocznie dopłacają. Heroizm godny podziwu.
Czas też na kilka słów krytyki.
W sytuacji gdy budżet obciążony jest ponad pięćdziesięciomiliardowym deficytem, wsadzenie w mordy Sorosa i ukraińskich oligarchów czterech miliardów złotych uważamy za sabotaż. Rozumiemy, że tak kazał pani premier sam żoliborski Napolion. Ale chyba czas, by ten Geniuś przestał bałwanić, wrócił do lokum, w którym przebywał podczas obydwu kampanii wyborczych i wreszcie się zamknął.
Drugi problem to deklaracyjne podwórkowe kiwki w kwestii „uchodźców”. A zwłaszcza brak informacji o zdolności do przewidzenia realnego zagrożenia i podjęcia działań zaradczych. Mamy na myśli jakże realną groźbę wtargnięcia przez ukraińską (i być może również białoruską) granicę hord „uchodźców”. Ponieważ Makrela ma „prawo europejskie” w odbycie wtedy, gdy jest to jej na płetwę, może zamknąć granicę polsko – niemiecką i zostawić nas z tym syfem. Przypomnieć, że „uchodźcy” mają występować o azyl w pierwszym kraju eurokołchozu, na którego terenie się znajdą i śmiać się w kułak z wydymanych głupich Polaczków. Dlatego trzeba zadać jasne pytanie: Czy Straż Graniczna została w dostatecznym stopniu wzmocniona liczebnie, czy dysponuje dostateczną ilością amunicji i czy wydano jej rozkaz strzelania do agresorów, forsujących granicę na chama? Bo budowy płotu na tak długiej granicy raczej nie da się w krótkim czasie zrealizować, a poza tym, na pewno zabraknie na to środków. No cóż, trzeba było nie wywalać czterech miliardów w błoto, lub jak kto woli, na fantasmagorie, wyklute w chorym umyśle „jagiellończyka” spod znaku tryzuba.
A jak te sto dni widzą przedstawiciele innych niż PiS partii politycznych?
Przestępczość Organizowana, zgodnie z zapowiedzią Grzecha Skatiny i Niesiołka bis, czyli niejakiego Neumana, jest opozycją totalną. W kwestii 500+ przez dłuższy czas grzmiała, że budżetu na to nie stać. Po czym raptownie (czyżby generał Czempiński wytrzaskał Skatinę po gębie i tak kazał?) zmieniła zdanie i zażądała tych pięciu stów na każde dziecko. Ponieważ jedno z drugim wzajemnie się wykluczają, pozostaje pytanie, czy POpaprańcy łgali dawniej, czy teraz, czy i dawniej i teraz? Naszym zdaniem, prawdziwy jest ten ostatni wariant. A dla generała Czempińskiego mamy jakiś cień współczucia, skoro przez kilkanaście lat musiał się użerać z aż takimi debilami.
Uczeń Sorosa i Balcerowicza, Ryszard Petru, podsumował 100 dni rządu jako „chaos i koszmar” . Zaprezentował „czarną teczkę rządów PiS-u”, zawierającą listy do poszczególnych członków rządu. W listach tych żebrał o spotkanie i żalił się, że nie otrzymał żadnej odpowiedzi, z wyjątkiem listu od wicepremiera Morawieckiego, który poinformował zainteresowanego, iż nie ma czasu na żadne spotkania z nim. Przypomina to scenę z „W pustyni i w puszczy”, w której dumny jak paw Kali przechwalał się:
Bwana Kubwa powiedzieć, że Kali być donkey!
W tym wypadku nasze współczucie dla WSIoków, które wystrugały z banana takie mniej niż zero, jest również zerowe. Mogli znaleźć mniejszego durnia, przynajmniej z uczciwie zdaną maturą. I jego wypromować na wodza jakiegoś operetkowego stowarzyszenia ekonomistów, którego jedynym walorem jest nieźle brzmiąca na pierwszy rzut oka nazwa.
Pan Marek Jakubiak przedstawiając stanowisko klubu Kukiz’15, powiedział że do akceptacji budżetu nie wystarczą sensowne wydatki. Bardzo niepokoi go deficyt budżetu wynoszący około 55 miliardów zł.
Wielki Victor Orban obejmując rządy, zastał sytuację finansowo – gospodarczą jeszcze gorszą, bowiem po rządach neokomuchów Węgry sytuowały się bliżej Grecji, niż Tusklandii. I w cztery lata potrafił spłacić Międzynarodowy Fundusz Walutowy, po czym zakończył wszelkie kontakty z tą organizacją. Tak samo ekspozytura bandyty i grandziarza Sorosa wyleciała z Węgier na zbitą mordę. Zobaczymy, jak to będzie w Polsce, ale nie jesteśmy wielkimi optymistami. Polityka Orbana była całkowicie niekoszerna, czego o polskiej, przynajmniej do tej pory w wykonaniu PiS lokajskiej względem starszych i mądrzejszych, nijak powiedzieć się nie da.
Stary Niedźwiedź
Flawia de Luce
Tie Fighter