Już jutro nastąpi kulminacja obchodów rocznicy wydarzenia, które nie powinno w ogóle mieć miejsca, czyli Powstania Warszawskiego. Nie trzeba być prorokiem by przewidzieć, w jakim duchu te obchody będą utrzymane. Bezprzykładne bohaterstwo, natchnienie dla świata i dzisiejszego pokolenia Polaków, fundament dzisiejszej niepodległości Polski i tego typu opowieści.
Już wcześniej minister Antoni Macierewicz popisał się twierdzeniem, że dzięki Powstaniu armie sowieckie nie polazły na zachód dalej, niż to miało miejsce w rzeczywistości. Nie ulega wątpliwości, że armie alianckie zawsze zdążyłyby sforsować Ren i zająć swój kawałek Niemiec. Oczywiście część sowiecka czyli tak zwany enerdówek mogła być większa. Ale skutkiem byłaby obecnie słabsza pozycja Niemiec, które po zjednoczeniu miałyby mniejszy potencjał gospodarczy a większy fragment ojczyzny do wyciągnięcia z socjalistycznej cywilizacyjnej zapaści. Chwalić się, że dzięki warszawskiemu gambitowi do tego nie doszło, może tylko kompletny ignorant w dziedzinie polityki.
Flavia, jadąc warszawskim tramwajem, zobaczyła na ekranie LCD złotą myśl, iż dzięki tej przelanej krwi, Warszawa jest dzisiaj piękniejsza. Moja Mama, pamiętająca dobrze przedwojenną Warszawę, zawsze mówiła mi, że było to naprawdę ładne miasto. Zatem jeśli zrównanie z ziemią lewobrzeżnej Warszawy było rzekomo konieczne, by Warszawa stała się piękna (o ile rzecz jasna wielkopłytowe budownictwo czy stalinowski socrealizm mają cokolwiek wspólnego z pięknem), mam propozycję. Niech romantyczne bałwany, które na ten genialny pomysł wpadły, wytłumaczą Japończykom, jak wielką urbanistyczną przysługę oddali im Amerykanie, zrzucając bomby atomowe na Hiroszimę i Nagasaki.
O redakcyjnej ocenie tego największego seppuku w dziejach Polski pisaliśmy już w roku 2013:
http://antysocjalbis.blogspot.com/2013/08/kamienie-na-szaniec-diamenty-do-pieca.html
Już wcześniej minister Antoni Macierewicz popisał się twierdzeniem, że dzięki Powstaniu armie sowieckie nie polazły na zachód dalej, niż to miało miejsce w rzeczywistości. Nie ulega wątpliwości, że armie alianckie zawsze zdążyłyby sforsować Ren i zająć swój kawałek Niemiec. Oczywiście część sowiecka czyli tak zwany enerdówek mogła być większa. Ale skutkiem byłaby obecnie słabsza pozycja Niemiec, które po zjednoczeniu miałyby mniejszy potencjał gospodarczy a większy fragment ojczyzny do wyciągnięcia z socjalistycznej cywilizacyjnej zapaści. Chwalić się, że dzięki warszawskiemu gambitowi do tego nie doszło, może tylko kompletny ignorant w dziedzinie polityki.
Flavia, jadąc warszawskim tramwajem, zobaczyła na ekranie LCD złotą myśl, iż dzięki tej przelanej krwi, Warszawa jest dzisiaj piękniejsza. Moja Mama, pamiętająca dobrze przedwojenną Warszawę, zawsze mówiła mi, że było to naprawdę ładne miasto. Zatem jeśli zrównanie z ziemią lewobrzeżnej Warszawy było rzekomo konieczne, by Warszawa stała się piękna (o ile rzecz jasna wielkopłytowe budownictwo czy stalinowski socrealizm mają cokolwiek wspólnego z pięknem), mam propozycję. Niech romantyczne bałwany, które na ten genialny pomysł wpadły, wytłumaczą Japończykom, jak wielką urbanistyczną przysługę oddali im Amerykanie, zrzucając bomby atomowe na Hiroszimę i Nagasaki.
O redakcyjnej ocenie tego największego seppuku w dziejach Polski pisaliśmy już w roku 2013:
http://antysocjalbis.blogspot.com/2013/08/kamienie-na-szaniec-diamenty-do-pieca.html
do których odsyłamy Szanownych Czytelników zainteresowanych obszerniejszym omówieniem tej tematyki. Zatem odniesiemy się jedynie do tych kwestii, które niekiedy ironicznie zasygnalizowaliśmy w trzecim zdaniu tego wpisu.
Należy godnie uczcić pamięć młodych bohaterów, tak tragicznie i tak bezsensownie poległych w walce, która od samego początku była absurdem.
Równie wdzięczna pamięć i współczucie należą się dwustu tysiącom Warszawiaków, będących cywilnymi ofiarami tej rzezi.
Szaleńcom / kretynom, którzy podjęli decyzję o wybuchu powstania, należał się pluton egzekucyjny, a nie honory w postaci mianowania przez jakichś londyńskich obłąkanych politykierów przebywającego w niemieckiej niewoli „Bora” Komorowskiego Wodzem Naczelnym. Z dwoma wyjątkami. Szubrawiec który celowo złożył „Borowi” fałszywy meldunek o czołgach sowieckich na przedmieściach prawobrzeżnej Warszawy, by wymusić . decyzję o rozpoczęciu powstania, zasłużył na szubienicę, a nie ulicę swego imienia w Warszawie. Tak jak i drugi łajdak, też mający swoją ulicę, a podczas tej decydującej narady tłumaczący, że nawet cywilna ludność wyposażona w kije i butelki, impetem natarcia pokona uzbrojonych w broń maszynową Niemców. Jak widać, tak zwane Ludowe Wojsko Polskie nie miało wyłączności na kretynów z generalskimi wężykami.
Dzięki temu powstaniu w świecie utrwalił się wizerunek Polaków, których w polityce nie trzeba traktować serio. A za krew przelaną dla cudzego zysku wystarczy zapłacić paroma wyświechtanymi frazesami. Irak i Afganistan potwierdzają, że ten patent jest wciąż jak najbardziej aktualny.
Co się tyczy młodego pokolenia, nie byłoby ono dzisiaj skłonne pójść z „visami” na „Tygrysy”, nad czym tak ubolewają medialne i internetowe debile. I bardzo dobrze! Propolski rząd, niestety w warstwie ideologii bardzo zatruty kultem „romantycznej bohaterszczyzny”, mamy dopiero od trzech kwartałów. Ale pozostaje nadzieja że młodzi Polacy nie dadzą zrobić z siebie w dziedzinie patriotyzmu gimbazy i wezmą wzór z czeskich absolwentów uczelni wyższych.
Decyzję o rozpoczęciu powstania za zbrodniczą głupotę uznali zarówno generałowie starszego pokolenia, czyli Kazimierz Sosnkowski i Lucjan Żeligowski, jak i największa postać wśród polskiej generalicji II Wojny światowej, którą naszym zdaniem jest poza dyskusją generał Władysław Anders. Ten ostatni jest dla nas w zupełności wystarczającym autorytetem fachowym, by Powstanie Warszawskie uznać za zbrodnię. A z oceną nie czekać jeszcze wiele lat, jak chcą romantyczne bałwany, bo teraz rzekomo jest jeszcze za wcześnie. A jednemu z nich, który swego czasu szydził z redakcji, że podpiera się opinią „pana Andersa”, Stary Niedźwiedź przypomina:
Dla ciebie, chamie, to jest pan generał broni Władysław Anders!
Stary Niedźwiedź
Flavia de Luce
Tie Fighter
Należy godnie uczcić pamięć młodych bohaterów, tak tragicznie i tak bezsensownie poległych w walce, która od samego początku była absurdem.
Równie wdzięczna pamięć i współczucie należą się dwustu tysiącom Warszawiaków, będących cywilnymi ofiarami tej rzezi.
Szaleńcom / kretynom, którzy podjęli decyzję o wybuchu powstania, należał się pluton egzekucyjny, a nie honory w postaci mianowania przez jakichś londyńskich obłąkanych politykierów przebywającego w niemieckiej niewoli „Bora” Komorowskiego Wodzem Naczelnym. Z dwoma wyjątkami. Szubrawiec który celowo złożył „Borowi” fałszywy meldunek o czołgach sowieckich na przedmieściach prawobrzeżnej Warszawy, by wymusić . decyzję o rozpoczęciu powstania, zasłużył na szubienicę, a nie ulicę swego imienia w Warszawie. Tak jak i drugi łajdak, też mający swoją ulicę, a podczas tej decydującej narady tłumaczący, że nawet cywilna ludność wyposażona w kije i butelki, impetem natarcia pokona uzbrojonych w broń maszynową Niemców. Jak widać, tak zwane Ludowe Wojsko Polskie nie miało wyłączności na kretynów z generalskimi wężykami.
Dzięki temu powstaniu w świecie utrwalił się wizerunek Polaków, których w polityce nie trzeba traktować serio. A za krew przelaną dla cudzego zysku wystarczy zapłacić paroma wyświechtanymi frazesami. Irak i Afganistan potwierdzają, że ten patent jest wciąż jak najbardziej aktualny.
Co się tyczy młodego pokolenia, nie byłoby ono dzisiaj skłonne pójść z „visami” na „Tygrysy”, nad czym tak ubolewają medialne i internetowe debile. I bardzo dobrze! Propolski rząd, niestety w warstwie ideologii bardzo zatruty kultem „romantycznej bohaterszczyzny”, mamy dopiero od trzech kwartałów. Ale pozostaje nadzieja że młodzi Polacy nie dadzą zrobić z siebie w dziedzinie patriotyzmu gimbazy i wezmą wzór z czeskich absolwentów uczelni wyższych.
Decyzję o rozpoczęciu powstania za zbrodniczą głupotę uznali zarówno generałowie starszego pokolenia, czyli Kazimierz Sosnkowski i Lucjan Żeligowski, jak i największa postać wśród polskiej generalicji II Wojny światowej, którą naszym zdaniem jest poza dyskusją generał Władysław Anders. Ten ostatni jest dla nas w zupełności wystarczającym autorytetem fachowym, by Powstanie Warszawskie uznać za zbrodnię. A z oceną nie czekać jeszcze wiele lat, jak chcą romantyczne bałwany, bo teraz rzekomo jest jeszcze za wcześnie. A jednemu z nich, który swego czasu szydził z redakcji, że podpiera się opinią „pana Andersa”, Stary Niedźwiedź przypomina:
Dla ciebie, chamie, to jest pan generał broni Władysław Anders!
Stary Niedźwiedź
Flavia de Luce
Tie Fighter