Zacząć muszę (na szczęście wiem, że nie stanie to się niechlubną tradycją) od przeprosin Szanownych Czytelników za długie milczenie, spowodowane sprawami osobistymi. I zgodnie z obietnicą, poświęcić kilka słów rodzinie Gołuchowskich. A ponieważ dwaj przedstawiciele tej rodziny sprawowali w monarchii habsburskiej funkcje ministerialne, konieczne jest pewne wyjaśnienie.
Po ustanowieniu monarchii dualistycznej Austria (oficjalnie Królestwa i Kraje w Radzie Państwa Reprezentowane, potocznie Przedlitawia – od rzeki stanowiącej część granicy między tymi krajami) oraz Węgry (oficjalnie Kraje Korony św. Stefana, potocznie Zalitawia) miały własne parlamenty i rządy, czyli swoich premierów i ministrów, zarządzających tymi częściami monarchii. Ale zgodnie ze elementarnym zdrowym rozsądkiem trzy resorty: skarbu, spraw zagranicznych i wojny były wspólne, zatem kierujący nimi ministrowie (oficjalny tytuł cesarsko-królewski minister skarbu etc., w odróżnieniu od cesarskiego ministra kolei czy królewskiego ministra handlu) piastowali stanowiska ważniejsze od swoich „krajowych” kolegów, a de facto nawet od „krajowych” premierów, jako że nie było funkcji cesarsko- królewskiego premiera.
Agenor Romuald hrabia Gołuchowski herbu Leliwa, pierwszy ordynat na Skale Podolskiej, urodził się we Lwowie 8 lutego 1812. Jego rodzicami byli Wojciech Gołuchowski oraz Zofia z Czyżów. W roku 1838 ukończył studia jako doktor prawa, stając się w XIX wieku bodajże pierwszym polskim arystokratą z tym stopniem naukowym. Rok później odziedziczywszy po ojcu majątek, wszedł do Sejmu Stanowego Galicji i rozpoczął karierę polityczną. Początkowo lokalną, sprawując kolejno funkcje sekretarza gubernialnego, radcy gubernialnego, asystenta i sekretarza gubernatora arcyksięcia Ferdynanda d'Este, a potem członka Wydziału Stanowego. W roku 1848 został mianowany kierownikiem gubernium. Był przeciwny działaniom spiskowym, z góry skazanym na klęskę i zwolennikiem metody drążenia kroplami skały. Działając w komisji gubernialnej był współautorem przygotowywanego projektu zniesienia pańszczyzny, chroniącego wszelako interesy właścicieli ziemskich.
W roku 1848 ożeni się z Marią Karoliną hrabianka Baworowską, z którą miał sześcioro dzieci:
Agenora młodszego, Zofię, Stanisława Marię, Marię Helenę, Adama Marię oraz Józefa Marię.
Karierę polityczną na skalę już nie tylko lokalną rozpoczął w roku 1849 obejmując stanowisko namiestnika Galicji. Sprawując je podkreślał swoją lojalność w stosunku do władz austriackich i wielokrotnie deklarował werbalnie abstrahowanie w swojej polityce od kwestii narodowościowej, za co oczywiście ówcześni entuzjaści patriotyzmu martyrologicznego, jak postawę taka określił czcigodny Dibelius, którego pozdrawiam serdecznie, wylewali na niego wiadra pomyj i nazywali karierowiczem i renegatem. Nie chcieli lub nie potrafili dostrzec, że były to tylko słowa, bowiem jego polityka oswiatowa była ewidentnie propolska. A dzięki niewielkim koncesjom na rzecz niemczyzny w Galicji zachodniej, w szkołach wschodniej części tej prowincji wywalczył dla języka polskiego równorzędne prawa z zawzięcie promowanym przez Wiedeń językiem rusińskim (pardon, wtedy już ukraińskim, bowiem Austriacy wynaleźli taki naród). Skutecznie zablokował też inny austriacki pomysł, czyli podział Galicji na część polską i rusińską. Dzięki znajomości z bratem cesarza Karolem Ludwikiem przeforsował budowę kolei Wiedeń – Lwów, nazywając tę linię Carl Ludwig Bahn. Z jego inicjatywy we Lwowie powstały Wyższa Szkoła Realna (późniejsza Politechnika Lwowska) oraz szkoły handlowa i ogrodnicza z będącym jej częścią ogrodem botanicznym. Tworzył również polskie szkoły w Stanisławowie, Tarnopolu, Brodach i Samborze. Stopniowo i skutecznie poszerzał obszar polszczyzny w galicyjskiej oświacie, w odróżnieniu od swoich krytykantów z nurtu nekrofilii romantycznej (krytykami nazywać ich nie sposób, tak jak muzykant nie asługuje na miano muzyka). Których jedynym osiągnięciem w dziewiętnastym wieku na na tym polu było skuteczne wyrugowanie języka polskiego z edukacji w Kongresówce. Tych durniów, mających i dzisiaj swoich "godnych" następców, nie określam tak dyplomatycznie jak Dibelius.
Stanowisko namiestnika Galicji sprawował trzykrotnie, w latach 1849-1859, 1866-1868 oraz 1871-1875. W roku 1859 został austriackim ministrem spraw wewnętrznych. Dzięki lojalistycznej zasłonie dymnej mógł dalej poszerzać zakres stosowania w Galicji języka polskiego, uzyskując dlań na razie częściowe uprawnienia w sądownictwie i urzędach. Funkcje tę sprawował do roku 1861.
W czasie swojej drugiej kadencji na stanowisku namiestnika Galicji doprowadził do końca walkę o polskość. Posprzątał w administracji, niemal doszczętnie czyszcząc ją z Niemców i zastępując ich polską inteligencją, na ogół wywodzącą się ze szlachty.
Motywem przewodnim trzeciej kadencji namiestnikowskiej było powtórnie szkolnictwo oraz infrastruktura. Koncentrował się wówczas na ekspansji polskiego szkolnictwa, budowie dróg, pracach melioracyjnych i promocji nowoczesnych metod hodowli. Był współtwórcą Akademii Umiejętności w Krakowie i podniesienia do rangi politechniki Wyższej Szkoły Realnej we Lwowie.
Zmarł we Lwowie 3 sierpnia 1875. Pochowany został w rodzinnym grobie w Skale Podolskiej, siedzibie ordynacji.
Jak Szanowni Czytelnicy mogli się przekonać, choćby pobieżne wyliczenie zasług hrabiego Agenora Gołuchowskiego starszego w zupełności wystarczyło na jeden wpis na Antysocjalu. Bowiem człowiek ten zbudował dla Polski więcej, niż bohaterskim dziewiętnastowiecznym powstańcom razem wziętym udało się zniszczyć. Więc zgodnie z tak częstym w Polsce romantyczno – nekrofilsko – idiotycznym pojmowaniem historii, nie warto o nim pamiętać. Bo to przecież sługus zaborcy i renegat. Podobnie jak i książę Franciszek Ksawery Drucki-Lubecki.
Arcyciekawa jest też historia Skały Podolskiej, siedziby rodu Gołuchowskich. W przeszłości należącej kolejno do Koriatowiczów, Spytka z Melsztyna, Lanckorońskich, Tarłów i Gołuchowskich. Obecnie obejrzeć tam można jedynie ruiny zamku Lanckorońskich i pałacu Tarłów, po pałacu Gołuchowskich pozostał tylko park (widocznie sowieci i neobanderowcy zapomnieli powycinać drzewa). Ale o Skale i setkach takich miejsc na Kresach trzeba pisać dobrze albo wcale. A ponieważ zabytki nie są moją specjalnością, ograniczę się do tej suchej informacji.
A hrabia Agenor młodszy i konklawe 1903 muszą poczekać na następny odcinek.
Stary Niedźwiedź
Po ustanowieniu monarchii dualistycznej Austria (oficjalnie Królestwa i Kraje w Radzie Państwa Reprezentowane, potocznie Przedlitawia – od rzeki stanowiącej część granicy między tymi krajami) oraz Węgry (oficjalnie Kraje Korony św. Stefana, potocznie Zalitawia) miały własne parlamenty i rządy, czyli swoich premierów i ministrów, zarządzających tymi częściami monarchii. Ale zgodnie ze elementarnym zdrowym rozsądkiem trzy resorty: skarbu, spraw zagranicznych i wojny były wspólne, zatem kierujący nimi ministrowie (oficjalny tytuł cesarsko-królewski minister skarbu etc., w odróżnieniu od cesarskiego ministra kolei czy królewskiego ministra handlu) piastowali stanowiska ważniejsze od swoich „krajowych” kolegów, a de facto nawet od „krajowych” premierów, jako że nie było funkcji cesarsko- królewskiego premiera.
Agenor Romuald hrabia Gołuchowski herbu Leliwa, pierwszy ordynat na Skale Podolskiej, urodził się we Lwowie 8 lutego 1812. Jego rodzicami byli Wojciech Gołuchowski oraz Zofia z Czyżów. W roku 1838 ukończył studia jako doktor prawa, stając się w XIX wieku bodajże pierwszym polskim arystokratą z tym stopniem naukowym. Rok później odziedziczywszy po ojcu majątek, wszedł do Sejmu Stanowego Galicji i rozpoczął karierę polityczną. Początkowo lokalną, sprawując kolejno funkcje sekretarza gubernialnego, radcy gubernialnego, asystenta i sekretarza gubernatora arcyksięcia Ferdynanda d'Este, a potem członka Wydziału Stanowego. W roku 1848 został mianowany kierownikiem gubernium. Był przeciwny działaniom spiskowym, z góry skazanym na klęskę i zwolennikiem metody drążenia kroplami skały. Działając w komisji gubernialnej był współautorem przygotowywanego projektu zniesienia pańszczyzny, chroniącego wszelako interesy właścicieli ziemskich.
W roku 1848 ożeni się z Marią Karoliną hrabianka Baworowską, z którą miał sześcioro dzieci:
Agenora młodszego, Zofię, Stanisława Marię, Marię Helenę, Adama Marię oraz Józefa Marię.
Karierę polityczną na skalę już nie tylko lokalną rozpoczął w roku 1849 obejmując stanowisko namiestnika Galicji. Sprawując je podkreślał swoją lojalność w stosunku do władz austriackich i wielokrotnie deklarował werbalnie abstrahowanie w swojej polityce od kwestii narodowościowej, za co oczywiście ówcześni entuzjaści patriotyzmu martyrologicznego, jak postawę taka określił czcigodny Dibelius, którego pozdrawiam serdecznie, wylewali na niego wiadra pomyj i nazywali karierowiczem i renegatem. Nie chcieli lub nie potrafili dostrzec, że były to tylko słowa, bowiem jego polityka oswiatowa była ewidentnie propolska. A dzięki niewielkim koncesjom na rzecz niemczyzny w Galicji zachodniej, w szkołach wschodniej części tej prowincji wywalczył dla języka polskiego równorzędne prawa z zawzięcie promowanym przez Wiedeń językiem rusińskim (pardon, wtedy już ukraińskim, bowiem Austriacy wynaleźli taki naród). Skutecznie zablokował też inny austriacki pomysł, czyli podział Galicji na część polską i rusińską. Dzięki znajomości z bratem cesarza Karolem Ludwikiem przeforsował budowę kolei Wiedeń – Lwów, nazywając tę linię Carl Ludwig Bahn. Z jego inicjatywy we Lwowie powstały Wyższa Szkoła Realna (późniejsza Politechnika Lwowska) oraz szkoły handlowa i ogrodnicza z będącym jej częścią ogrodem botanicznym. Tworzył również polskie szkoły w Stanisławowie, Tarnopolu, Brodach i Samborze. Stopniowo i skutecznie poszerzał obszar polszczyzny w galicyjskiej oświacie, w odróżnieniu od swoich krytykantów z nurtu nekrofilii romantycznej (krytykami nazywać ich nie sposób, tak jak muzykant nie asługuje na miano muzyka). Których jedynym osiągnięciem w dziewiętnastym wieku na na tym polu było skuteczne wyrugowanie języka polskiego z edukacji w Kongresówce. Tych durniów, mających i dzisiaj swoich "godnych" następców, nie określam tak dyplomatycznie jak Dibelius.
Stanowisko namiestnika Galicji sprawował trzykrotnie, w latach 1849-1859, 1866-1868 oraz 1871-1875. W roku 1859 został austriackim ministrem spraw wewnętrznych. Dzięki lojalistycznej zasłonie dymnej mógł dalej poszerzać zakres stosowania w Galicji języka polskiego, uzyskując dlań na razie częściowe uprawnienia w sądownictwie i urzędach. Funkcje tę sprawował do roku 1861.
W czasie swojej drugiej kadencji na stanowisku namiestnika Galicji doprowadził do końca walkę o polskość. Posprzątał w administracji, niemal doszczętnie czyszcząc ją z Niemców i zastępując ich polską inteligencją, na ogół wywodzącą się ze szlachty.
Motywem przewodnim trzeciej kadencji namiestnikowskiej było powtórnie szkolnictwo oraz infrastruktura. Koncentrował się wówczas na ekspansji polskiego szkolnictwa, budowie dróg, pracach melioracyjnych i promocji nowoczesnych metod hodowli. Był współtwórcą Akademii Umiejętności w Krakowie i podniesienia do rangi politechniki Wyższej Szkoły Realnej we Lwowie.
Zmarł we Lwowie 3 sierpnia 1875. Pochowany został w rodzinnym grobie w Skale Podolskiej, siedzibie ordynacji.
Jak Szanowni Czytelnicy mogli się przekonać, choćby pobieżne wyliczenie zasług hrabiego Agenora Gołuchowskiego starszego w zupełności wystarczyło na jeden wpis na Antysocjalu. Bowiem człowiek ten zbudował dla Polski więcej, niż bohaterskim dziewiętnastowiecznym powstańcom razem wziętym udało się zniszczyć. Więc zgodnie z tak częstym w Polsce romantyczno – nekrofilsko – idiotycznym pojmowaniem historii, nie warto o nim pamiętać. Bo to przecież sługus zaborcy i renegat. Podobnie jak i książę Franciszek Ksawery Drucki-Lubecki.
Arcyciekawa jest też historia Skały Podolskiej, siedziby rodu Gołuchowskich. W przeszłości należącej kolejno do Koriatowiczów, Spytka z Melsztyna, Lanckorońskich, Tarłów i Gołuchowskich. Obecnie obejrzeć tam można jedynie ruiny zamku Lanckorońskich i pałacu Tarłów, po pałacu Gołuchowskich pozostał tylko park (widocznie sowieci i neobanderowcy zapomnieli powycinać drzewa). Ale o Skale i setkach takich miejsc na Kresach trzeba pisać dobrze albo wcale. A ponieważ zabytki nie są moją specjalnością, ograniczę się do tej suchej informacji.
A hrabia Agenor młodszy i konklawe 1903 muszą poczekać na następny odcinek.
Stary Niedźwiedź