wtorek, 31 grudnia 2019

Czarny rok

Ten ponury tytuł dotyczy Warszawy, ukochanego miasta Starego Niedźwiedzia, w którym mieszka on od urodzenia. Zaś Flavia przybyła tu ponad sześć lat temu.
Stary Niedźwiedź od dziecka zaczytywał się felietonami Stefana  Wiecheckiego czyli "Wiecha", którego zasług w utrwalaniu i popularyzowaniu warszawskiego folkloru nie sposób przecenić. Starał się przedstawić na blogu ostatnich mohikanów starej Warszawy, takich jak choćby pani Wiele czy "siefowa" z restauracji "Kawalerska". I bezsilnie przyglądał się, jak ta Warszawa czasów jego dzieciństwa wymiera na jego oczach. Flavia przyjechała do stolicy na tyle późno, że z resztkami dawnego warszawskiego fasonu spotkała się zaledwie kilka razy. Głównie na Pradze, która jeszcze się miejscami broni, niczym Okopy św. Trójcy, z raz czy dwa na Woli. Bowiem ponad połowę mieszkańców Warszawy (nie mylić z wymierającym gatunkiem warszawiaków) stanowią korpoludki, słoiki oraz politpoprawni debile, używający Michnika do myślenia, zamiast do sikania, na tym blogu nazywani żoliborskimi ćwierćinteligentami.
To właśnie oni ponad rok temu ponownie powierzyli rządy w mieście POmiotowi, zaś na prezydenta wybrali błazna, od czasu największej katastrofy ekologicznej w Europie w bieżącym stuleciu przez jeszcze myślącą mniejszość nazywanego Rafałem Gówiennym. Osobnik ten wraz ze swym pedalskim zastępcą z .Nowodebilnej cały wysiłek koncentruje na wyrzucanie w błoto pieniędzy z budżetu miasta. Poza głównym kierunkiem działań, czyli finansowaniem zgrai zboczeńców z LGBT, na przykład przepieprzył około miliona na "miejsce wypoczynku" przy Placu Bankowym. Jak swego czasu oszacował czcigodny Jarek Dziubek, palety z których ustawiono tę "plażę" powinny kosztować poniżej dziesięciu procent tej kwoty.
Swego czasu Gronkowiec Walcujący sprzedał żabojadom Stołeczne Przedsiębiorstwo Energetyki Cieplnej, pozostawiając w rękach miasta aż jeden procent jego akcji. Za rok 2018 nowa firma (nie chce nam się guglować, jak się teraz zwie) zarobiła ponad
76 mln 934 tys. złotych. Ponad 76 mln 901 tys. zł zostało przeznaczone na wypłatę dywidendy. Czyli na inwestycje poszła zawrotna suma aż 33 tys. zł. Nie ma to jak dobry gospodarz. Gdy niedawno nastąpiła wielka awaria, w wyniku której część miasta była pozbawiona ogrzewania, jakiś cham z PO w telewizyjnych gadających głowach tłumaczył, że to "wina starej rury". No cóż, na Antysocjalu mimo wszystko Chajki Grundbaum tak byśmy nie nazwali.
Obydwoje często zaglądaliśmy do dwóch dużych księgarń przy skrzyżowaniu Al. Solidarności i Jana Pawła II. Książki były tam eksponowane na dużych metrażach a personel fachowy. Ale na początku bieżącego roku okazało się, że w byłym lokalu "Matrasu" mieści się obecnie bank. Zaś dziś Flavia wyczytała, że "Świat książki" (księgarnię tę SN pamięta jeszcze ze swoich czasów szkolnych) kończy działalność, bowiem firmy nie stać na płacenie MIASTU skandalicznie podniesionego czynszu za lokal.
To była tylko garść przykładów. Generalnie Warszawa leci w dół na łeb, na szyję w rankingu miast oferujących dobre miejsca pracy. Obecnie wyprzedzają ją już nie tylko Wrocław i Katowice, ale również Gliwice i Jastrzębie Zdrój. Jeśli kogoś z Czytelników dziwi to ostatnie, spieszymy z wytłumaczeniem, że większość mieszkańców Kotliny Kłodzkiej pracuje w Czechach, mając do granicy rzut beretem.
Zatem Flavia uczy się na wszelki wypadek mowy rodaków Haszka, zaś Stary Niedźwiedź dziękuje Bogu, że jest już emerytem i zawsze może uciec na swoje ukochane Mazury.

A ponieważ już tylko godziny dzielą nas od roku 2020, nie będziemy przesadnie oryginalni i wszystkim Szanownym Czytelnikom życzymy po pierwsze zdrowia, po drugie zdrowia, po trzecie ciepła rodzinnego, a po czwarte - jeszcze raz aby było za co żyć. Refael dodatkowo życzy, aby przyszły rok był wesoły, ale nie śmieszny, którym to życzeniem obdarował go jego biznesowy kontrahent. A Flavia i Stary Niedźwiedź dołączają postulat, aby w Waszych małych ojczyznach nie rządziły szumowiny, które niech spłyną niczym niedawno gówno z Warszawy do Gdańska.

Stary Niedźwiedź
Flavia de Luce
Refael 72
 

Post scriptum:
Na blogu Archiwum STARY ANTYSOCJAL zamieściłem wspomniane felietony Starego Niedźwiedzia o wymierającej już Warszawie. Linki bezpośrednie do konkretnych felietonów w tekście.
Refael 72

piątek, 27 grudnia 2019

Nie uczta Polaków, tylko same się żabojady uczta!

Tak, uważam, że "Oficer i szpieg" to najlepszy film Romana Polańskiego od czasów "Pianisty". Po jego obejrzeniu świetnie rozumiem, dlaczego wywołał histerię u samej Brigitte Macron, która rzekomo dostała tuzin listów w jego sprawie. Nie da się ukryć, że w najnowszym filmie Polański ostro "przejechał się" po Francji, która konsekwentnie usiłuje ukryć swoją antysemicką przeszłość. Sama historia jest raczej znana. Postać oficera artylerii, Dreyfusa, pojawiła się już w wielu tekstach i filmach. Był on ofiarą antysemickiej nagonki - został publicznie zdegradowany i uwięziony na podstawie spreparowanego rękopisu. Dreyfus stanowił łatwy cel jako jedyny oficer żydowskiego pochodzenia, w dodatku wywodzący się z Alzacji (która po przegranej Francji z Prusami przyłączona została do Cesarstwa Niemiec). Najbardziej uderzające było jednak w tym filmie, jak potraktowani zostali przez Trzecią Republikę ówcześni intelektualiści na czele z Emilem Zolą, najważniejszym orędownikiem rewizji procesu Dreyfusa. Wielki pisarz postawił się systemowi, publikując w słynnym dzienniku płomienny "akt oskarżenia" przeciwko rządowi, kontrwywiadowi i wyższym oficerom armii. Został napiętnowany i oskarżony o zniesławienie, a jego książki trafiły do "Indeksu Ksiąg Zakazanych". Jego śmierć do dziś budzi spory; istnieją silne przesłanki, że miało ono tło polityczne, i to ściśle powiązane z aferą oficera Dreyfusa.

Konkludując: zeszmacony Emil Zola, antysemicka nagonka rządu i bynajmniej niemrawe społeczeństwo, które wcale tak wyraźnie nie opowiadało się za prawdą i sprawiedliwością. Taki obraz Francji wyłania się z filmu Polańskiego i trudno się dziwić, że Macron & Co nie patrzą na jego osobę zbyt przychylnie. Możemy im jednak polecić to, co dobrze znamy z autopsji - refleksję nad ciemną stroną swojej historii. Nad tym, że więzili Żydów na Diabelskiej Wyspie, w Gujanie Francuskiej, a wielkich pisarzy skazywali na więzienie lub banicję.

Flavia de Luce 

PS
Ponieważ od niedzieli będę w miejscu "bezzasięgowym", odpowiedzi w moim imieniu udzieli Stary Niedźwiedź

FdL

poniedziałek, 23 grudnia 2019

Bohater roku

Grudzień jest porą ogłaszania ludzi roku przez różne organizacje czy redakcje. Dosyć głośne są nominacje lewackiego Time, który w tym roku przyznał ten tytuł szwedzkiej wytresowanej przez rodziców kilkunastoletniej małpce, powtarzającej niczym papuga (ale bez zrozumienia, z jakim deklamują teksty te mądre ptaki) ekoterrorystyczne rzygowiny. Z kolei politycy grasujący po krajowym podwórku kojarzą nam się z komedia "Głupi i głupszy", zaś antypolskie szmaty, żyjące z plucia na rzekomo swoją ojczyznę i piszący za judaszowe euro lub korony polską  historię na nowo, są godne co najwyżej oplucia gęby.
Dlatego redakcja Antysocjala za najbardziej godną pochwały osobistość mijającego roku uznała psa ze stanu Kansas:

https://lelum.pl/wsciekly-buldog-odgryzl-penisa-pedofilowi-ktory-chcial-zgwalcic-dzieci/

Gdy do sypialni dwóch córeczek w domu zamieszkującej tam rodziny zakradł się pedofil, dzielny piesek odgryzł mu genitalia, nie tylko ratując dziewczynki, ale i definitywnie kończąc jego działalność na tym polu.
Cała rzecz wydarzyła się w kołtuńskiej Ameryce parterowej, więc przybyła policja wprawdzie dostarczyła kastrata do szpitala, ale nie zastrzeliła psa ani nie aresztowała jego właścicieli, odpowiedzialnych za bestialskie uniemożliwienie kochającemu inaczej realizowanie jego potrzeb.
A co na to polskie LGBT+ ? Ten plus to oczywiście pedofile, zoofile i nekrofile, którzy w tej obrzydliwej katolskiej Polsce boja się przyznać do swoich skłonności jakże naturalnych dla każdego człowieka postępowego, światłego i otwartego na Europę. Chyba tylko okres przedświąteczny wyjaśnia, dlaczego przed ambasadą USA nie demonstrują i nie wyją o łamaniu amerykańskiej konstytucji Shityna, Gersdorf, Środa, Trzaskowski, Gaciuk-Pechowicz, Szajbus-Wielgus, Bodnar, Spurek e tutti quanti. Bo niejaki Samson na szczęście może im kibicować jedynie z piekła.
 
A ponieważ już jutro zaczniemy świętować przyjście na świat Nowonarodzonego, redakcja wszystkim Czytelnikom  życzy błogosławieństwa Bożego, jak najwięcej zdrowia (nie można go kupić nawet za kopertę wręczoną marszałkowi Senatu), odwzajemnienia uczuć przez wszystkie osoby Wam drogie no i  jakichś godziwych podstaw materialnych bytowania w RP ver. 3.5. Oraz zachowania umiaru w korzystaniu ze świątecznego stołu.

Stary Niedźwiedź
Flavia de Luce

niedziela, 8 grudnia 2019

Franca w akcji czyli brukselskie ekoeuroskretynienie

Jeśli w życiu codziennym Stary Niedźwiedź spotyka się z aż takim idiotyzmem, że większego nie potrafi sobie wyobrazić, na wszelki wypadek pyta Flavię o to, co słychać w euroburdelu. I jakoś zawsze dowiaduje się od niej o czymś na tyle górującym nad przypadkami mu znanymi, że te ostatnie nie mają szans nawet na miejsce w pierwszej dziesiątce.
Jak donosi portal WNP:

https://www.wnp.pl/energetyka/timmermans-huty-zamiast-wegla-beda-uzywac-wodoru,359968.html

Skretyniała z nienawiści do Polski i Węgier socjalistyczna kanalia, czyli niejaka Franca, wpadła na zaiste genialny pomysł.


"Huty zamiast węgla i innych paliw kopalnych będą musiały wykorzystywać wodór, proszę sobie tylko wyobrazić, jaki poziom inwestycji będzie tutaj konieczny" - mówił Timmermans.


Oczywiście niedouczony holenderski cham nie ma cienia bladego pojęcia, skąd się bierze wodór na skale przemysłową.  Znając jego intelekt na poziomie przemarzniętego kartofla, musimy to przypomnieć wszelkim ekoterrorystycznym nieukom. W analizie tej pominięto tak istotne sprawy, jak skomplikowanie aparaturowo - technologiczne, a zatem i znaczny wzrost kosztów wszystkich wyrobów hutniczych. Skoncentrowaliśmy się wyłącznie na rozdeptaniu bredni o rzekomym zmniejszeniu emisji gazów cieplarnianych. Zatem , jak by napisał ksiądz Chmielowski, Czytelnikom "Antysocjala" dla memoriału, eurokretynom dla nauki.


Dwie podstawowe metody otrzymywania wodoru w przemyśle, to:


Primo, działanie parą wodną na węgiel, w myśl bilansowej reakcji (prawdziwy mechanizm jest bardziej złożony)


C + 2 H2O = CO2 + 2 H2 ... (1)


wodór ten w myśl francowego debilizmu miałby być następnie spalany


2 H2 + O2 = 2 H2O ... (2)


Czyli licząc na jeden mol węgla, w powietrze i tak poszedłby mol dwutlenku węgla plus ekstra dwa mole pary wodnej. Która TEŻ JEST GAZEM CIEPLARNIANYM, o czym holenderski debil na pewno nie wie.


Porównując to sięganie prawą ręka do lewego ucha z klasycznym spalaniem węgla:


C + O2 = CO2 ... (3)


widać że poza skomplikowaniem technologii, a zatem i aparatury, dodatkowo trzeba doprowadzić wodę do postaci pary (surowiec reakcji pierwszej), by następnie trafiła do atmosfery jako produkt reakcji drugiej. Zatem z punktu widzenia emisji gazów cieplarnianych, w porównaniu z klasyczną reakcją trzecią, JEST GORZEJ.


Secundo, można sięgnąć do gazu ziemnego, dla jasności wywodu załóżmy, że jest to metan. Proces ten, powszechnie stosowany w światowym przemyśle azotowym zachodzi w dwóch reaktorach, a bilansowo opisuje go równanie:

CH4 + 2 H2O = CO2 + 4 H2 ... (4)


a następnie spalać wodór w reakcji


4 H2 + 2 O2 = 4 H2O ...(5)


I w tym przypadku zwykłe spalanie metanu


CH4 + 2 O2 = CO2+ 2 H2O ... (6)


licząc na jego jeden mol, wyśle do atmosfery dwa razy mniej pary wodnej. Nie mówiąc już o tym, że opalanie metanem jest znacznie droższe od klasycznego opalania węglem.


Narzuca się pytanie, czy w holenderskich szkołach uczą choćby podstaw chemii, a jeśli uczą, to jakim cudem głąb ten został dopuszczony do matury. O ile rzecz jasna ją zdawał. W końcu w gronie euroburdelowej "elity" nie jest to chyba konieczne, skoro szefem europarlamentu mógł być niemiecki cham bez matury, o mordzie i manierach gestapowca.


A rekapitulując, zarówno tej antypolskiej kanalii, jak i pomniejszej ekoterrorystycznej gadzinie, trzeba sparafrazować słowa śp. Mistrza Kobuszewskiego:
Praw chemii nie zmienicie i nie bądźcie głąbami!
Stary Niedźwiedź
Flavia de Luce 

sobota, 16 listopada 2019

Czarne chmury na horyzoncie


A zaczynają się one gromadzić nad Napolionem  jego ekipą.
Wedle wszelkich znaków na ziemi i niebie czas, który upłynął od wyborów parlamentarnych, został przez koalicję rządową zużyty głównie na podchody w senacie, mające przeforsować ponowny wybór pana Karczewskiego, dotychczasowego marszałka tej izby. Starania te z góry były skazane na niepowodzenie, bowiem z grona senatorów "niezależnych" jedynie pani Lidia Staroń zasługuje na to miano, ale nawet po jej ewentualnym pozyskaniu, za kandydatem PiS opowiedziałoby się tylko 49 senatorów. Bowiem jeszcze niedawno tęczowe a obecnie "chrześcijańskie" (cudzysłów konieczny) gumofilce desperacko walczą własnie z PiS o utrzymanie choćby części wiejskiego elektoratu i na żadne układy z partią rządzącą nie pójdą. Z kolei koktajl czerstwych komuchów, trockistowskich chujwejbinów, pedałów, ateotalibów i ekoterrorystów z definicji marzy o zakończeniu rządów PiS. Zaś ci pożal się Boże "niezależni" to POpaprańcy, na ogół z prokuratorskimi zarzutami.
Zaprzysiężony w ostatni piątek rząd jest niewątpliwie gorszy od poprzedniej ekipy Mateusza Morawieckiego. Poza powrotem po kilkuletniej nieobecności ministerstwa skarbu pod zmienioną nazwą, co jedynie potwierdza, że jego likwidacja była błędem, w oczy kłuje obsada ministerstwa finansów. Został nim niejaki Tadeusz Kościński, osobnik bez dyplomu studiów wyższych, mający w dorobku karierę w Londynie na najniższych szczeblach bankowości oraz kilkuletnie robienie za Krzepickiego przy premierze. Czyli niemal kopia sławetnego Vincenta Rostowskiego (pseudonim "Jacek"), oby nie jeszcze głupsza. Do tego trzeba dodać rozmnożenie resortów przez pączkowanie, czyli wydzielenie z MSZ "spraw europejskich" oraz całkiem już operetkowe "ministerstwo klimatu" (czy jak się tam ono zwie). Moja przyjaciółka zauważyła przy szklaneczce Campari, że jest idealną kandydatką na dyrektora departamentu klimatu śródziemnomorskiego. Bowiem poza angielskim włada biegle włoskim i francuskim a tamte strony zna doskonale, jako że kilka lat spędziła na Sycylii.  Musiałem ją rozczarować mówiąc, że ani nie należała do Porozumienia Centrum, ani nawet nie może liczyć na rekomendację któregoś z mameluków Napoliona, wywodzących się z tego środowiska. Zatem jest bez szans.
Wszystko to wygląda ponuro.
Ale największe zagrożenie dla partii rządzącej stwarza awantura o zniesienie bariery "trzydziestokrotności" w płaceniu składek ZUS. Tłumacząc to na polski, do tej pory osoby o wysokich zarobkach (miesięcznie ponad dwie i pół średniej krajowej) nie musiały płacić składek od zarobków powyżej tej granicy. Obecnie PiS chce to ograniczenie znieść, a dziennikarze z TVPiS wciskają kit, że tak będzie sprawiedliwiej, bowiem skoro ktoś ma w przyszłości uzyskać wyższą emeryturę, to powinien płacić wyższe składki. Jest to oczywiste łgarstwo. Choćby pobieżna znajomość zasad wyliczania emerytury pozwala dojść do oczywistego wniosku, że jeśli osoba A płaci na ZUS miesięcznie trzy razy więcej niż osoba B, to wcale nie uzyska w przyszłości trzykrotnie wyższej emerytury. Przez delikatność pominę fakt, że płacący obecnie na ZUS nie mają żadnej gwarancji, że w z jakiś czas doczekają się jakiejkolwiek emerytury. A cała ta operacja wydaje się świadczyć jedynie o tym, że opowieści o zrównoważonym budżecie na rok 2020 to bujda na resorach, skoro sięga się po tak desperackie szukanie brakujących wpływów. No cóż, zaczyna się odbijać czkawką polityka pozyskiwania głosów wyborców za pomocą takich zabiegów, jak choćby trzynasta i czternasta emerytura.
Przeciw temu pomysłowi zdecydowanie wypowiedział się wicepremier Gowin i jego posłowie w koalicji "Zjednoczonej Prawicy" (cudzysłów również konieczny). O polityku tym, po chlewie zrobionym przezeń w szkolnictwie wyższym i nauce, mam złą opinię i na pewno nie jestem jego fanem. Ale w zaistniałej sytuacji Napolion ma dwa wyjścia.
Jeśli odzyska rozum, wycofa się z tego pomysłu i uratuje spójność swojego klubu parlamentarnego.
Ale w grę wchodzi i druga opcja. Uczepi się tego pomysłu niczym złodziej Gawłowski immunitetu senatorskiego i stanie na głowie, by go przeforsować a Gowinowi pokazać,kto tu rządzi. Co mu się uda, bowiem stary komunistyczny gangster Swetrzasty wraz ze swoim klubem pomysł Napoliona poprą z entuzjazmem i to zniesienie bariery wpłat na ZUS przejdzie. Oczywiście lewizna będzie wrzeszczeć o "sprawiedliwości społecznej", w co jej najgłupsi wyborcy uwierzą. Ale tak naprawdę chodzić będzie o coś zupełnie innego. Bowiem PiS straci większość w sejmie po wysoce wtedy prawdopodobnym wyjściu ludzi Gowina. A ten ostatni może znowu zostać wicepremierem, tyle że w rządzie, za przeproszeniem, "ocalenia narodowego". Złożonego z Przestępczości Organizowanej, lewizny, zielonej prostytutki i właśnie trzódki Gowina. Bez tego ostatniego sklecenie takiej większościowej bandy jest niewykonalne, zatem w takiej hipotetycznej sytuacji może on utargować bardzo wiele. Trzeba tez pamiętać, że Gowin swego czasu został wykopany z Przestępczości Organizowanej po tym, jak ośmielił się być kontrkandydatem ryżego volksdeutscha na stanowisko herszta tej szajki. W oczach Grega Shityny na pewno nie jest to wielki grzech, a i inne osoby wpływowe w tej rodzinie mafijnej, nawet gdy poziom setki IQ przekraczają dopiero łącznie w trójkę, zaczynają wreszcie rozumieć, że Chyży Rój obecnie ma ich w tyłku. I będąc murowanym kandydatem z łaski swej prawdziwej ojczyzny na wodza łże chadeków w euroburdelu, Przestępczość Organizowana traktuje obecnie jak użytą prezerwatywę.
Przy wszystkich, i to coraz liczniejszych zastrzeżeniach do głupich poczynań premiera Morawieckiego, na sama myśl o takim nierządzie koalicyjnym ciarki przechodzą mi po plecach. Więc modlę się, by Napolion w swej chorobie dwubiegunowej wystarczająco długo pobył sobie na właściwym biegunie. 

Stary Niedźwiedź

środa, 6 listopada 2019

W Targowicy zawierucha, Chyży Rój debili ...olał

Wydarzeniem ostatniej doby jest oświadczenie ryżego volksdeutscha, iż nie ma zamiaru startować w najbliższych wyborach prezydenckich w Polsce.
Wszystkim zaskoczanym i zrozpaczonym z tego powodu, co świadczy o ich IQ na poziomie przemarzniętego kartofla, czyli modelowego czytelnika Szmatławer Zeitung oraz słuchacza Rynsztok FM, Polsratu czy Pedałenu, należy przypomnieć nieco faktów.
Swego czasu Stanisław Janecki przypomniał o wywiadzie, którego matka antybohatera tego wpisu udzieliła swego czasu "Dziennikowi Bałtyckiemu". Niezależnie od tego, czy wymowa publicystyki pana Janeckiemu podoba się komuś, czy nie, nie sposób negować jego warsztatu profesjonalnego. Zatem nie wchodzi w grę możliwość, iż nie dysponował papierową wersją tego wywiadu i beztrosko narażał się na proces o rzekome zniesławienie.
W wywiadzie tym matka przypomniała losy rodzinne. Dwaj jej bracia polegli na froncie za Adolfa Hitlera i III Rzeszę, zaś jej siostra wraz z dziećmi zginęła na "Wilhelmie Gustloffie". Ona sama też miała opuścić Trójmiasto na jego pokładzie, ale w ostatniej chwili wypadła z kolejki, wyślizgana przez kogoś "godniejszego". W domu Tusków przy uroczystych okazjach nie używano polszczyzny. Kolendy śpiewano wyłącznie po niemiecku.
Wychowując się w takim środowisku, osobnik ten gardził polskością, z czym nie krył się specjalnie, nazywając ją nienormalnością.
Ponieważ za komuny współpraca z jej służbami gwarantowała profity w życiu codziennym, Ryży oczywiście na to poszedł. Ale nie miał zamiaru pospolitować się z SB, w której koniec końców pracowali polscy podludzie. Dlatego został tajnym współpracownikiem enerdowskiej Stasi o ksywie "Oskar". Wprawdzie byli to komuniści, ale zawsze co rasa panów, to rasa panów. Gdy enerdówek zdechł, został rzecz jasna przejęty przez BundesNachrichtenDienst. Co dla niego było oczywiście wielkim awansem we własnych oczach, skoro od tej pory pracował dla pełnowartościowych Niemców..
Gdy BND powołało do życia tak zwany Kongres Liberalno-Demokratyczny, grzecznie woził w walizkach mareczki, za które to tałatajstwo powstało. Po klęsce w wyborach 1993 KLD ochoczo połączyło się z Unią Demokratyczną i w ten sposób powstała tzw. Unia Wolnoszczy. Ale w wyborach do jej władz statutowych Benek Lewartow (ksywa "Geremek") z arogancją właściwą swej nacji wyciął gojów w pień, oferując im poniżej 10% miejsc w zarządzie.
Z niebytu wyciągnęły go wybory z 1997, wygrane przez AWS. Za wysługę lat trafiła mu się posada wicemarszałka senatu. Oczywiście swoje obowiązki traktował per pedes, a gdy musiał prowadzić obrady, monitor przełączał na jakiś meczyk.
Po raz drugi pomocną dłoń wyciągnął doń TW "Must", czyli stary komunistyczny agent Andrzej Olechowski. Kiedy z AWS zaczęły z powodu idiotyzmów łobuzka i sabotażowych działań Balcerka sypać się trociny, na rozkaz generała Gromosława Czempińskiego "Must" stworzył Platformę Obywatelską, mającą być szalupą ratunkową dla hołoty z Unii Wolnoszczącej i niektórych ludzi z AWS. Trafili do niej zarówno ludzie porządni, jak choćby marszałek Płażyński czy prof. Gilowska., jak i najgorsze kanalie pokroju Janusza Lewandowskiego, Jasia Marysi Rokity czy właśnie Tuska.
I tu dopiero Ryży rozwinął skrzydła. Zabawił się w kieszonkowego Stalinka i zgodnie z algorytmem pierwowzoru, zaczął eliminować kolejnych potencjalnych konkurentów do władzy.
Najpierw wykończył Macieja Płażyńskiego i swojego dobroczyńcę Andrzeja Olechowskiego. Potem przyszła kolej na panią Zytę Gilowską, jako że klasą i inteligencją nie dorastał jej do pięt. W działaniach tych pomagali mu Jasio Marysia oraz bandzior od mokrej roboty, czyli niejaki Greg Shityna, robiący przy kieszonkowym Stalinie za kieszonkowego Jeżowa.
Murzyn zrobił swoje, Murzyn może odejść. Najpierw z obiegu wyleciał Jasio Marysia, nie dlatego, że był łobuzem bez zasad moralnych, lecz za to, że był dosyć inteligentnym łobuzem. A w końcu przyszła kolej na kieszonkowego Jeżowa, który z wyżyn wicepremiera czy marszałka sejmu spadł do statusu szeregowego posła. W zarządzie PO pozostały same zera lub mniej niż zera.
Jeśli ktoś nie jest w stanie pojąć, dlaczego Ryży miał gdzieś przyszłość PO, muszę mu to wyoślić. Kierowanie tą partią czy nawet premierowanie w polskim bantustanie były dlań jedynie kolejnymi szczeblami kariery, czyli pracy dla swojej prawdziwej ojczyzny. A jej ukoronowaniem miały być zaszczytne funkcje w IV Rzeszy, a nie jakiejś Generalnej Guberni. Dlatego też, gdy za tyle lat wiernej służby frau fuehrerin nagrodziła go fotelem do napowietrzania na stanowisku przewodniczącego Rady Europejskiej, olał frajerów z PO i ochoczo podążył do Brukseli. I aby z oddali nadal sterować polską ekspozyturą BND, swoim następcą mianował największą idiotkę we władzach PO.
I tu popełnił błąd. Bowiem w swej bezdennej głupocie odmroziła ona Grega Shitynę, czyniąc go ministrem w swoim (nie)rządzie. Rozmrożony rzezimieszek szansę wykorzystał i po przerżniętych wyborach z 2015 przejął szajkę Przestępczości Organizowanej. Na pewno ku wściekłości Ryżego.
Ale rzezimieszek nie dorósł do stanowiska dona tej rodziny. Po połknięciu stadka idiotek z .Nowodebilnej, spróbował przejąć też i zboczeńców, ekoterrorystów oraz lewaków wszelkiej maści, by stać się w ten sposób hegemonem opozycji antypisowskiej. Ale odkopane przezeń z grobów komunistyczne zombie, czyli gangsterzy z wieloletnim doświadczeniem,  ograły go niczym Wielki Szu  kanciarza od znaczonych żyletką kart z postoju taksówkowego. Pozwoliły się wybrać do europarlamentu za jego pieniądze, po czym stworzyły własną koalicję czerstwych komuchów, trockistowskich chujwejbinów, pedałów i ekoterrorystów, kopiąc rzezimieszka w tyłek. I żadne rozpaczliwe prokomusze fikołki w stylu pozbawiania przez szajkę Shityny polskich bohaterów ich ulic tego trendu już nie odwrócą.
A osieroconym debilom pozostaje nadzieja, że oficer prowadzący da Ryżemu po gębie, przypomni o fundamencie służby "maul halten und weiter dienen",  każe wrócić na front wschodni, by nadal walczyć za IV Rzeszę i to coś zmieni. . Więc niech sobie zanucą:
Hej, Gregor, hej, Boris
Nur nich desperiren.
BND
barmherzig 
Plattform restaurieren.

Stary Niedźwiedź

niedziela, 27 października 2019

TVPiS, rzecz nie do wiary, nie udały sie zamiary

W tym roku, już po raz dwunasty, Telewizja Polska, Polskie Radio, Instytut Pamięci Narodowej i Narodowe Centrum Kultury organizowały konkurs na Książkę Historyczną Roku o nagrodę im. Oskara Haleckiego. W konkursie mogły brać udział prace traktujące o dwudziestowiecznej historii Polski, zarówno napisane przez żyjących obecnie autorów, jak i te uważane za pomnikowe, napisane wiele lat temu.
No i w czwartek wybuchła bomba. Organizatorzy, olewając vox populi, arbitralnie wycofali z konkursu zarówno "Wołyń zdradzony" Piotra Zychowicza, jak i w kategorii "pośmiertnej" pomnikowe "Wobec nadchodzącej drugiej wojny światowej" autorstwa wielkiego analityka Władysława Studnickiego, którego konsekwentnie zamilczali na śmierć komuniści, a obecnie czynią to postpiłsudczykowskie popłuczyny z Żoliborskiej Historycznej Grupy Rekonstrukcyjnej Sanacji.
W pierwszym przypadku
nadworny portal PiS "wPolityce" zamieszcza jakieś idiotyzmy, że książka Piotra Zychowicza jest hejtem na AK i wręcz sprzeczna z polską racją stanu. Można tam wyczytać brednie o "kalaniu pamięci Armii Krajowej". A przecież chodzi o o jej dowództwo, które  przygotowywało się kadrowo i sprzętowo do wystawienia Sowietom pod nóż swoich formacji zbrojnych na Kresach II RP i nie w głowie były im takie nieistotne sprawy jak ratowanie Polaków na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej, mordowanych przez obłąkane kanalie spod znaku UPA. 
O książce tej Antysocjal pisał w czwartek, 11 lipca 2019. A zamieszczony tam ostatnio komentarz autorstwa czcigodnego Jarka Dziubka, filaru forum dyskusyjnego tego blogu od zawsze,  stał się ostatecznym powodem powstania obecnego wpisu.
W przypadku dzieła wielkiego Władysława Studnickiego przyczyny są analogiczne. W czerwcu 1939 trafnie przewidział on i opisał dalszy rozwój wypadków. Czyli zdradę zachodnioeuropejskich "sojuszników" i rozszarpanie Polski przez dwóch najkrwawszych bandytów, jakich zna historia ludzkości. Władze sanacyjne rzecz jasna książkę skonfiskowały, bowiem nie zostawiała ona suchej nitki na Piłsudskim, który swoją polityką "równego dystansu do Berlina i Moskwy" doprowadził Polskę na skraj przepaści. A operetkowy tercet Rydz, Beck i Mościcki (latrinengeneral Sławoj-Składkowski, robiący wtedy za premiera, nie miał nic do gadania) wielki krok naprzód. Tym razem rzekomą przyczyną usunięcia był "antysemityzm", bowiem w jednym z rozdziałów autor omawiał rolę międzynarodowej finansjery w przygotowaniach do wywołania wojny. A tak się jakoś składa, że w jej gronie nie dominowali Paragwajczycy ani Zulusi.  Wygląda na to, że Jacenty Kurski i spółka nieudolnie usiłują zwalić winę na rabina prowadzącego Jojne Danielsa, a tak naprawdę chodzi rzecz jasna o próbę cerowania cnoty piłsudczykowskich matołów.
Ale sama akcja nie wypaliła. Z grona jury w proteście przeciw temu gangsterskiemu numerowi, wycofały sie osoby o tak znanych nazwiskach, jak profesorowie Antoni Dudek, Andrzej Nowak czy Sławomir Cenckiewicz. I jak mawia lud, chałupa popłynęła. W piątek wieczorem poinformowano o odwołaniu tegorocznej edycji konkursu.
W swym komentarzu Jarek pisze też:
"Były czasy, kiedy się dziwiłem, jak to możliwe, że jeden z braci Kurskich jest związany z Gazetą Wyborczą, a drugi współtworzy film "Nocna Zmiana". Jak z jednej matki mogli się urodzić ludzie o tak rozbieżnych poglądach? Teraz już wiem, że to nie jest rozbieżność. Poglądy są właściwie te same, tylko chłopaki założyli inne szaliki i są pseudokibicami dwóch różnych klubów."
Drogi Jarku. A założenie tych tak różnych szalików w mojej ocenie najlepiej tłumaczy stary szmonces:
- Górą nasi!
- A którzy to nasi?
- No ci, co górą!
A kończąc tytułową parafrazę spiżowych strof Aleksandra hrabiego Fredry muszą dopisać, że Kurski sparciał im niestety.

Stary Niedźwiedź

wtorek, 15 października 2019

Powyborczo AD 2019

Oficjalne wyniki zostały przez PKW ogłoszone, czas zatem na kilka słów komentarza.
PiS osiągnął dobry wynik, znacznie zwiększając zarówno ilość otrzymanych głosów, jak i wynik procentowy, przy metodzie d'Hondta dający im samodzielną większość w sejmie. Sztuka godna docenienia, bowiem cztery lata temu samodzielną większość zawdzięczali głównie głupocie małego Lesia, który swoją szajkę zgłosił jako koalicję. Oraz trockistowskiemu hujwejbinowi Zandbergowi, który odruchowo atakował przede wszystkim konkurentów na lewicy, czyli czerstwych komuchów i pomniejszą gadzinę obyczajową, będącą z tymi ostatnimi w koalicji. Dzięki czemu kilkanaście procent głosów trafiło do szamba.
Obecna opozycja potrafiła wyciągnąć z tego wnioski i utworzyła trzy bloki, z których każdy był praktycznie pewny pokonania pięcioprocentowej poprzeczki. Natomiast w senacie, gdzie zasady zdobywania mandatów są zupełnie inne, ponad 47% głosów przełożyło się na 48 mandatów.
Przestępczość Organizowana, .Nowodebilni i pomniejsza swołocz dostali lanie. Shitynie marzył się front ludowy, jak przy eurowyborach. Ale ówcześni koalicjanci zrozumieli, że z bandytą nie zawiera się umów. Zakosiniak - Kłamysz poiął, że dalsze pojawianie się obok pedałów czy proskrobankowców gwarantuje zielonej agencji towarzyskiej zagładę, a jego dotychczasowy elektorat, wyznający tradycyjne wartości, nie kupi żałosnych pierduł, że w tej bandzie człowiek nie mający nic do gadania będzie rzekomo bronić konserwatyzmu obyczajowego. I do tego spadł mu z nieba zachlany zapiewajło, który rozsmakował się w politykierstwie. Wprawdzie o niecałych 9% z wyborów sejmowych czy aż 20% z prezydenckich w roku 2015 może tylko śnić, ale obecne 30 mandatów w porównaniu z 58 poprzednio (42 Kukiza i 16 PSL) to i tak dobry wynik, choć dla tej koalicji jest on dwukrotnie gorszy. Ale porażka zapiewajły jest tym większa, że chłopki roztropki na pewno z tej trzydziestki mają więcej mandatów, niż poprzednie 16.
Lewizna swój sukces zawdzięcza w znacznej mierze Shitynie, który tworząc przed eurowyborami front ludowy, odkopał to gnijące zombie z grobu. Oczywiście starzy polityczni gangsterzy łaskawie pozwolili Shitynie sfinansować swoje kampanie wyborcze, a po zdobyciu euromandatów kopnęli drobnego bandziora w tyłek. Nie chcieli być kojarzeni z tak chamskimi przewalankami, jak te Gawłowskiego czy Gnojmana. Do tego hujwejbini, pedały i ekoterroryści poszli po rozum do głowy i stara ludowa mądrość "kupą mości panowie, kupy nikt nie ruszy" dała temu paskudztwu aż 49 miejsc.
Shityna poniósł klęskę zdobywając 134 mandaty w porównaniu z poprzednimi 138 własnymi plus 28 nowodebili. Tyle bezczelnych kłamstw, własnych, szechterowego szmatławca, Polsratu i Pedałenu oraz zwykłego kurewstwa a la Jachira czy Janda i "apiat' gawno", jak mawiają mocodawcy Jonasza Kurwina - Mikke. Ale fakt, że niejaka Jachira została posłem, do reszty demaskuje poziom młodych, wydymanych, z wielgich miastów, nie wiedzących, ile to jest 6 razy 8, żoliborskich ćwierćinteligentów i innych jej wyborców. Zawsze uważałem was za durniów, ale teraz udowodniliście, że jesteście ostatnim bydłem, rechoczącym z zawartości trumien smoleńskich.
Wszystko wskazuje na to, że Shityna, tępa dzida, nie potrafiąca powiedzieć kilku słów bez wsparcia promptera i reszta wodzów tej szajki nie jest w stanie wyciągnąć wniosków z tej klapy i w przyszłości zwiększy agresję i pogardę w stosunku do tych,  których tzw. III RP niszczyła. Co oczywiście zaowocuje tym, że po następnych wyborach parlamentarnych Swetrzasty i spółka wyprzedzą szajkę Shityny.
No i kilka słów o Konfederatach. Swój sukces zawdzięczają głównie młodym wyborcom, nie interesującym się historią (w końcu nie jest to obowiązkowe) oraz małemu biznesowi, przerażonemu zapowiedziami płacy minimalnej za cztery lata w wysokości czterech tysięcy. A zatem nie oburzających się tym, co wygaduje putasowska szmata Jonasz Kurwin - Mikke o zsyłkach na Syberię jako niemal wczasach i rzekomej niewiedzy Hitlera o tym, co działo się w niemieckich obozach zagłady. Bo dla mojego pokolenia, którego członkowie rodzin ginęli w obydwu tych miejscach, to łajno w muszce zasługuje wyłącznie na splunięcie w mordę.
Tym nie mniej gratuluję Konfederatom pokonania poprzeczki z zapasem. I mam nadzieję, że pracy w sejmie nie rozpoczną od gówniarstwa a la Kurwin.
I na koniec zdradzę swoją niepewność w pewnej kwestii. To, że w obradach nowo wybranego sejmu nie  zabraknie małpiego cyrku i chamstwa, jest chyba oczywiste. Ale ciekaw jestem, czy w konkursie na idiotyzm kadencji zwycięży Śmiszek, Mieszkowski, czy Skrzeczyszyn. Bo w konkurencji łajdactwo kadencji walka rozegra się między Jachirą i Kurwinem. Im nikt nie podskoczy, nawet
starsza skrobankowa Nowicka.

Stary Niedźwiedź

P.S.
Zakosiniak - Kłamysz ma obecnie 25 posłów czyli o dziewięciu więcej. Zatem jak najbardziej może mówić o sukcesie, skoro swój stan posiadania zwiększył o 56%. Ale przegrany w bitwie pod Żytalitrem, zjechał z 42 na pięciu, czyli stracił 88%. Klęska porównywalna z tą autorstwa małego Lesia czy zagładą Unii Wolnoszczącej, z której największe kanalie się potopiły. Bo Chyży Rój doskonale pamiętał, co zrobił mu Benek Lewartow i nie był aż takim idiotą, by wyciągnąć ich z wody na swój pokład. 

SN

niedziela, 15 września 2019

Stracone złudzenia czyli cofam ten sęk

Tak się głupio składa, że ilekroć mam zamiar wypiąć się na krajową polityczną piaskownicę i napisać o czymś, co uważam za temat ciekawy a zarazem w Polsce mało znany, zawsze musi eksplodować jakiś granat w szambie.
Do niedawna nie raz na tym blogu chwaliłem pana Marka Jakubiaka. przede wszystkim za jego rzeczowe wypowiedzi w sprawach gospodarczych, pozbawione emocji, a co dopiero zacietrzewienia, charakterystycznego dla spięć między pobożnymi socjalistami (w polskim politycznym szpitalu psychiatrycznym robiącymi za prawicę) a szwabskimi agentami, neohitlerowcami, przestępcami i debilami, czyli POmiotem.
Gdy posłowie Jakubiak, Wilk i Liroy opuścili klub grajka, miałem nadzieję, że uda im się stworzyć jakiś byt na prawo od PiS, mający szansę przejść w wyborach nad pięcioprocentową poprzeczką. Ale jedno rozczarowanie goniło drugie.
Pan mecenas Wilk dołączył do sekty agenta w muszce, ostatnio chyba przejętego przez Rosjan, bowiem peany na cześć Putasa dyskwalifikują go zarówno jako człowieka myślącego, jak i Polaka.
Pan Piotr Marzec - Liroy po klapie Konfederacji w eurowyborach kieruje własnym bytem politycznym, którego nazwy nie chce mi się nawet guglować, Bowiem zdobycie przez nich w najbliższych wyborach ponad jednego procenta głosów byłby sukcesem.
Ale największym rozczarowaniem jest ostatni wyczyn pana Jakubiaka. Gdy napisał o tym portal braci Karnowskich, łudziłem się, że jest to jakieś przekłamanie w stylu Szmatławer Zeitung czy Pedałenu. Ale w TVP Info pokazano rozmowę z nim, co zobaczyłem na własne oczy i usłyszałem na własne uszy. W której na pytanie, czy konfederaci mogliby utworzyć rząd koalicyjny z POstKOmuną,  zieloną dziwką wzmocnioną (???) zapiewajłą, pedałami, trockistami, czerstwymi komuszymi dinozaurami i wszelką możliwą swołoczą, odpowiedział twierdząco. Dodając, że w w polityce dla interesu robi się różne rzeczy.
Nie negując jego kwalifikacji merytorycznych w obszarze biznesu, muszę z przykrością stwierdzić, że w kwestii elementarnych zasad (czy jak kto woli - moralności) zapukał tymi słowy w dno Rowu Mariańskiego, i to od spodu.
Nie chce mi się sprawdzać, co inni konfederaci o tym sądzą i z jakich to partyjek składa się ten labilny byt w chwili, gdy piszę te słowa. Ale jeśli nawet miałem pokusę, by w podzięce za budzące śmiech każdego inżyniera bajki premiera o milionie samochodów elektrycznych produkowanych w Polsce rocznie czy banialuki prezesa o płacy minimalnej za bodaj cztery lata w wysokości czterech tysięcy złociszy, to obecnie pokusę tę zdecydowanie odrzuciłem. I pozostanie wybrać najmniejsze zło, czyli 13 października zażyć lek przeciwko chorobie lokomocyjnej i odszukać na liście PiS kogoś, o kim się wie, że nie jest ani durniem ze szkoły Androniego Macierenki, ani mamelukiem Napoliona, jeszcze z czasów PC. Których dewizą jest sentencja "wierność jest moim rozumem".
Taki już zakichany los mojego pokolenia.

Stary Niedźwiedź

niedziela, 1 września 2019

Koniec wakacji

W sierpniu, po koniecznym przypomnieniu, co redakcja sądzi o patriotyzmie nekrofilskim i "Obłędzie 44", zrobiliśmy sobie wakacje. Jako że rozwój wydarzeń w polskiej politycznej piaskownicy budzi nasz coraz większy niesmak. Trzeba przy tym dodać, że przynajmniej 90% udziału w tym naparzaniu się w piaskownicy łopatkami i grabkami ma POstKOmuna plus tęczowe gumofilce, bełkoczące o swoim rzekomym związku z wartościami chrześcijańskimi. Do tych ostatnich dołączył, błaźniąc się w ten sposób sposób ostatecznie i nieodwracalnie, zapity grajek, który w ten sposób przegwizdał swoje 20% poparcia z ostatnich wyborów prezydenckich.
Nie sposób nie wspomnieć o wyczynie obecnego włodarza Warszawy z łaski słoików, żoliborskich yntelygentów i innych POżytecznych debili.



Okazało się (dla ludzi o IQ wyższym, niż ma go przemarznięty kartofel, nie było to żadną niespodzianką), że z bezpłatnych żłobków czy przejazdów komunikacją miejską dla uczniów, zawodowy oszust wycofał się w chwili ogłoszenia wyników wyborów samo(nie)rządowych. Ale ostatnia katastrofa ekologiczna w Warszawie udowodniła wszystkim zdolnym do myślenia, że ten, za przeproszeniem, prezydęt Warszawy, poza wyrzucaniem pieniędzy z miejskiego budżetu na pedalskie brednie, organizację "plaży" na asfalcie w ścisłym centrum tuż przy BARDZO ruchliwym skrzyżowaniu (i tym samym likwidację iluś niezwykle cennych, w  każdym ścisłym centrum, miejsc parkingowych),   czy też próby namawiania kilkuletnich dzieci do onanizmu, nie potrafi dokładnie nic. A przy okazji osobnik ów POtwierdził, do czego doprowadziłoby postulowane przez POstKOmunę rozbicie Polski na dzielnice i ubezwłasnowolnienie władz centralnych.
Nie sposób nie przypomnieć też stanowiska ekodebili z Green Pic na czele. Ci sami lewaccy terroryści, którzy skazali na zagładę Puszczę Białowieską i blokują budowę obwodnic miast bo czym są rozjeżdżani przez TIRy ludzie i niszczone wstrząsami budynki w porównaniu z kilkoma mrowiskami Mrówki Krzesławki Dręczypupy. Ale na temat trzech metrów sześciennych szamba, spływających w każdej sekundzie do Wisły, nabrali wody z gęby. Szkoda, że nie jest to woda nabrana prosto z Wisły poniżej punktu zrzutu tych kloacznych ścieków.
Najbliższe wpisy będą poświęcone wspominkom historycznym. A konkretniej, przypomnieniu kilku wybitnych pilotów myśliwskich, którzy na rozkładzie mieli wiele nieprzyjacielskich samolotów. Tyle tylko że oznakowanych nie swastyką, lecz czerwoną gwiazdą. Biorąc pod uwagę, że ich kraje zostały pierwsze napadnięte przez zbrodniarza wszechczasów Stalina, zdaniem redakcji nie sposób mieć do nich o to pretensji.

Stary Niedźwiedź
Refael 72

piątek, 2 sierpnia 2019

Powstanie Warszawskie

Felieton zamieszczony na starym Antysocjalu 1 sierpnia 2009 zawiera przemyślenia nt. Powstania Warszawskiego.
Autorem jest Stary Niedźwiedź.


Północ minęła niepostrzeżenie i Stary Niedźwiedź sprawdzający w necie czy świat który pożegnał dziesięć dni temu uciekając na Mazury jeszcze istnieje, zdał sobie sprawę że jest już 1 sierpnia Anno Domini 2009. Odkąd nauczyłem się myśleć w sposób  logiczny i cenić ten hojny dar Stwórcy, rocznica ta zawsze budzi we mnie nie tyle mieszane co wręcz negatywne uczucia. 
Z jednej strony przykład bohaterstwa młodych ludzi przez ponad dwa miesiące za pomocą pistoletów „vis” walczących z niemieckimi czołgami „tygrysami”, jak głosi znana do dzisiaj pieśń której autor Józef Szczepański ps. „Ziutek” poległ podczas powstania. A z drugiej dwieście tysięcy ofiar i zagłada lewobrzeżnej Warszawy która obecne przypomina wazę etruską. Czyli kilka procent to znalezione przez archeologów fragmenty oryginału a reszta to efekt mrówczej pracy konserwatorów zabytków którym chciało się odtworzyć mniej lub więcej wiernie oryginał.
Historia zna wiele bohaterskich obron miast czy twierdz przy znacznej dysproporcji między siłami strony atakującej a obrońcami. Dużo z nich zakończyło się śmiercią wszystkich czy prawie wszystkich defensorów i zdobyciem przez napastników owego miejsca. Ale przypadki gdy strona nieporównywalnie słabsza walkę rozpoczęła na własne życzenie są nieliczne.
Nie dziwi mnie postawa nasto- czy dwudziestokilkuletnich warszawskich żołnierzy AK którzy rwali się do walki. Wychowani w patriotycznej atmosferze dwudziestolecia międzywojennego, obficie w szkole karmieni przeklętą tradycją romantyczną, nie wyobrażali sobie aby można było postąpić inaczej. Ale od ich dowódców można było wymagać odrobiny realizmu. Po Katyniu żaden myślący człowiek nie mógł mieć już cienia złudzeń co do intencji Stalina. A jeśli któryś z panów sztabowców jeszcze takowe miał, los powstańców wileńskich którzy odebrali miasto Niemcom a następnie zostali przez czerwonoarmistów wyekspediowani na „białe niedźwiedzie” powinien być ostatecznym argumentem przeciw czynom samobójczym. Złudzeń tych nie miał wspomniany już kapral podchorąży „Ziutek”, autor nie tylko pieśni „Pałacyk Michla” ale i wiersza rozpoczynającego się od słów „Czekamy na ciebie, czerwona zarazo”, z oczywistych powodów zamilczanego do dzisiaj na śmierć. Kiedyś przez komunistów, obecnie przez lewacki sralon.
Ale powstanie się rozpoczęło a dalszy ciąg wydarzeń był taki jaki musiał być. Armia sowiecka która potrafiła w ciągu niecałych dwóch tygodni sforsować Dniepr i zająć Kijów nad jakże mikrą, w porównaniu z Dnieprem, Wisłą zatrzymała się na całe pięć miesięcy aby Niemcy odwalili za nich brudną robotę. W czasach komunistycznych na lekcjach historii serwowano nam jakieś kretyńskie argumenty mające uzasadnić to pięciomiesięczne zawieszenie broni na odcinku środkowej Wisły. Nie twierdzę że moja klasa licealna stanowiła elitę ale w dyrdymały te nie wierzył nieomal nikt.
Powstanie Warszawskie włącza się do panteonu takich polskich pomysłów jak wcześniejsze, zwane listopadowym i styczniowym. W odróżnieniu od tamtych nie było powodem znaczącego pogorszenia warunków bytowania pod zaborem rosyjskim bowiem nasz los był już wcześniej przesądzony przez idiotę wszechczasów czyli prezydenta Roosevelta oraz zbrodniarza wszechczasów tow. Stalina (inny wybitny przywódca socjalistyczny tow. Hitler był w porównaniu z nim jedynie utalentowanym amatorem). Tych którzy zarzucą mi że nie wymieniłem pewnego drania z nieodłącznym cygarem pragnę poinformować że mimo wszystko mam do niego cień słabości. Bo wcześniej próbował wylansować lądowanie alianckie nie we Włoszech lecz na Bałkanach aby wtargnąć do Europy Środkowej niejako „zabiegając” drogę sowieckim hordom i ratować co jeszcze się da. Jako że on w odróżnieniu od „syfilityka na wózku”, jak wspomnianego już prezydenta nazywało kilku znanych mi a obecnie już nie żyjących kombatantów, nie miał złudzeń odnośnie „wujaszka Józia”. Ale Wielka Brytania była już wówczas de facto gospodarczym bankrutem, całkowicie uzależnionym logistycznie od USA więc pomysł ten został skutecznie zwalczony. Nie dysponując wystarczającymi kwalifikacjami nie wdaję się w ocenę szans realizacji na pewno ambitnej idei Churchilla.
Zatem powstanie wbrew elementarnej logice wybuchło. A do listy naszych polskich sportów nie znanych w innych krajach, przybyła wówczas nowa konkurencja: palenie diamentami w piecu. 
Stary Niedźwiedź
Autor i jego cała linia przodków po kądzieli to rodowici Warszawiacy. Większość z nich nie doczekała końca wojny, właśnie przez tę zbrodnię jaką było wszczęcie Powstania.

czwartek, 11 lipca 2019

Wołyń zdradzony

Dziś mija 76 rocznica tak zwanej Krwawej Niedzieli, będącej kulminacją Rzezi Wołyńskiej. Podczas której między lutym 1943 a lutym 1945 kanalie z UPA oraz ukraińska ludność cywilna (tak, o tym zapominać nie wolno!) zamordowała na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej od 100 do 130 tysięcy Polaków.
Bliżej zainteresowanych tym tematem odsyłamy do najnowszej książki Piotra Zychowicza "Wołyń zdradzony". Ale jednocześnie uprzedzamy, że relacje nielicznych ocalałych podczas tych bestialskich mordów zawierają tak drastyczne szczegóły, że lektura tych fragmentów książki wymaga wyjątkowo mocnych nerwów i stalowej konstrukcji psychicznej.
Autor przypomina, że od trzydziestu lat Armia Krajowa jako całość (a więc i jej dowództwo) jest przez patriotów romantyczno-nekrofilskich kanonizowana a krytyka choćby poszczególnych posunięć tegoż dowództwa, a już zwłaszcza Powstania Warszawskiego, uważana jest przez nich za zdradę narodową. O Rzezi Wołyńskiej wspominano niechętnie i półgębkiem, bowiem narzucało się wówczas pytanie, co najpotężniejsza armia podziemna w Europie zrobiła by tym ludziom pomóc. A brutalna prawda jest taka, że zupale politykierzy z KG AK skoncentrowali się na przygotowaniach do kretyńskiej w samym swym założeniu Akcji Burza i nie chcieli się rozdrabniać na takie marginalne sprawy, jak dziesiątki tysięcy mordowanych Polaków. Pomocy udzielali im spontanicznie niektórzy dowódcy AK niższego szczebla. Ale ci, którzy to piekło przeżyli, zawdzięczają to najczęściej oddziałom polskiej kresowej samoobrony, desperacką odwagą nadrabiającym braki w uzbrojeniu.
Dodatkowo temat ten był do niedawna źle widziany, bowiem przy partii zdrady narodowej funkcje ambasadorów UPA pełnili Miron Sycz i Piotr Tyma, szczycący się wręcz  swymi bandyckimi przodkami. A po roku 2015 Napolion wpadł na kretyński pomysł, iż UPAina, wybrukowana pomnikami, ulicami czy placami Bandery, Szuchewycza i innych OUNowskich kanalii jest strategicznym sojusznikiem Polski. Ale czego sie spodziewać po kimś, kto chyba naprawdę wierzył w swoje "jagiellońskie" brednie. Stąd rozkaz, by prezydent Duda na początku swej kadencji zawiózł do Kijowa i wrzucił do UPAińskiego szamba bodajże pięć miliardów złotych. Prędzej Geniuś zobaczy własne uszy bez użycia lustra, niż zwrot tej "pożyczki". Na szczęście, w odróżnieniu od Androniego Macierenki prezes chrzestny jest reformowalny, bowiem juz po trzech latach zaczyna do niego docierać, że im bardziej liże postbanderowskie tyłki, tym bardziej ich właściciele plują Polakom w twarz. Ale ponieważ ma refleks szachisty korespondencyjnego (nie znających tej odmiany szachów informujemy, że jedna partia może trwać ponad rok) za jakieś głupie dziesięć lat być może zrozumie to, co dla księdza Tadeusza Isakowicza - Zaleskiego (redakcja kłania mu się do ziemi) jest oczywiste od kilkudziesięciu lat.
A panu Piotrowi Zychowiczowi trzeba podziękować za to, że po raz kolejny zmusił rodaków do przemyślenia  pozornie oczywistego segmentu naszej historii.

Stary Niedźwiedź
Refael 72

czwartek, 27 czerwca 2019

Uczył lewak Marcina

Ile razy SN zamierza sięgnąć po tematykę inną, niż sprawy bieżące, zawsze wydarzy się coś, co wymaga komentarza, zatem wcześniejsze plany muszą być odłożone na potem.
Antybohaterem ostatnich aktualności jest stolec postawiony na odchodnym przez Przestępczość Organizowaną, czyli parobek Sorosa, utrzymujący że jest Rzecznikiem Praw Obywatelskich, a de facto będący jedynie Niedorzecznikiem Urojeń Zboczeńców i Bandytów.
Niedawno całą Polska wstrząsnęło brutalne zamordowanie przez zwyrodnialca dziesięcioletniej dziewczynki. Policja kolejny raz spisała sie doskonale i szybko zatrzymała to bydlę, które zresztą przyznało sie do tego czynu. Ale NUZiB natychmiast zapluł się w jego obronie i zmieszał policję z błotem za to iż owo bydlę było przesłuchiwane w kajdankach i w nocy. Sorosowego parobka natychmiast POparł chwast polskiej nadzwyczajnej kasty, z niejakim Zollem oraz bałwanem, nie odróżniającym prawa cywilnego od konstytucyjnego, na czele. Ostatnio twierdzi, że tak szybkie zatrzymanie zwyrodnialca to rzekomo pokazówka. No cóż, widocznie jego zdaniem morderca nie powinien być wykryty a sprawa po pewnym czasie umorzona.
Tenże NUZiB niedawno z entuzjazmem odniósł sie do zamiaru niejakiego Trzaskowskiego, by dzieci w szkołach były indoktrynowane przez zboczeńców z LGBT (ostatnio do tego skrótu przybyła jeszcze jedna litera, ale nie chce nam się sprawdzać, jakie zboczenie symbolizuje). Ale okazało się, że niedorzecznik zna się na wychowywaniu dzieci jeszcze mniej, niż trzoda chlewna na budowie mikroprocesora. Bowiem jak donosi prasa:

https://dzienniknarodowy.pl/syn-rzecznika-praw-obywatelskich-dokonal-rozbojow-uzyciem-noza-adam-bodnar-odmawia-komentarza-wideo/

nastoletni synalek owego indywiduum terroryzował nożem młodsze dzieci, by wymusić na nich okup. Widocznie NUZIB "wychowując" synalka korzystał ze wzorców (a może i pomocy) drugiej z wymienionych grup swoich ulubieńców.
Nie musimy tłumaczyć, jaki wyciek słynnej praczki z biura tego czegoś nastąpił po ostatnim orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego, kończącego wysiłki justytutek, by ukarać drukarza, który nie chciał wydrukować pedalskich materiałów propagandowych. Chyba trzeba będzie poczekać do jesieni i pomodlić się o to, by prezes zdecydował się wreszcie olać TSUE i wziąć za rozwydrzone mordy przestępców i lewackie kanalie z nadzwyczajnej szajki.
Swego czasu SN odwiedził pana mecenasa Jacka Wilka podczas jego dyżuru poselskiego i zapytał o szansę na wywalenie na zbitą mordę tego czegoś, bezczelnie twierdzącego, że jego działania mają cokolwiek wspólnego z obroną praw obywatelskich zwyczajnych ludzi. Pan poseł poinformował SN, że uzbieranie kwalifikowanej większości 276 głosów w obecnym sejmie jest nierealne.
Więc oby do jesieni!

Stary Niedźwiedź
Refael 72

środa, 19 czerwca 2019

Krzywogęby z koziego POdogonia i żałosny upadek

Upały nie sprzyjają twórczości blogowej, i stąd długa przerwa w działalności Antysocjala. Poza tym, nie licząc wizyty PAD w Stanach, w polityce nie wydarzyło się ostatnio nic specjalnie istotnego. Ale czas na kilka refleksji.
Ciekawym zjawiskiem są desperackie próby Przestępczości Organizowanej destrukcji polskiej państwowości poprzez deklarowaną chęć ograniczenia kompetencji administracji centralnej i przekazania najistotniejszych samorządom lokalnym. Choć w przyypadku niejakiego Trzaskowskiego i odziedziczonej  przez niego ekipy po Gronkowcu Walcującym, należy raczej mówić o samonierządzie kloakalnym. Tym samym szajka ta przyznała się, że straciła nadzieję na wygranie wyborów parlamentarnych i marzy jej się już tylko władza w niektórych księstewkach dzielnicowych.
Dążenia te świadczą o tym, że Grzechu Krzywogęby (pokrzywiło mu ją od nieustannych łgarstw) zatracił kontakt z rzeczywistością. I zapomniał, że takie zmiany wymagają zmian w konstytucji, zaś na pozwalającą to przeprowadzić większość w parlamencie ma takie szanse, jak Rychu Szósty na nagrodę Nobla w dziedzinie ekonomii. Ale trudno się dziwić takiej desperacji głąba, który zapowiadał powstrzymanie PiS, a ostatnio ma coraz większe problemy z utrzymaniem zarówno fuchy dona swojej rodziny mafijnej, jak i stolca.
Z nieukrywaną satysfakcją redakcja konstatuje też, że i Chyży Rój musi rozglądać się za jakąś eurosynekurą, którą za wierną służbę BND zapewne mu wynajdzie. Bowiem ostatnie wizyty w kraju jego sabotażowej działalności (w żadnym wypadku nie mylić z ojczyzną, czyli Heimatem) dadzą się podsumować parafrazą spiżowych strof hrabiego Aleksandra Fredry:
Donkowi, rzecz nie do wiary,
Nie udały sie zamiary.
A spryt sparciał mu niestety.
O czym najlepiej świadczy wybór na vorlaufera podczas hecy na warszawskim uniwerku odrażającego ateobydlaka. Zaś brawa ze strony zgromadzonej tam naukawej i cwelebryckiej "elity" (przypominają się słowa mistrza Rabelais o sorbonosłach i sorbonipałach) potwierdzają nieśmiertelną konstatację księcia Franciszka de La Rochefoucauld, iż nie ma większego głupca, niz wykszrtałcony głupiec.
Ale zarówno smutnym, jak i kompletnym  zaskoczeniem jest ostatni wygłup Stanisława Michalkiewicza. Który zełgał, że trzydzieści dwa samoloty F-35, które Polska ma zamiar zakupić, będą kosztować kilkanaście miliardów ZA SZTUKĘ.
Belgia ma zamiar nabyć również trzydzieści kilka egzemplarzy tego samolotu i za całość zapłacić właśnie tego rzędu kwotę. Zatem Michalkiewicz, zapewne w stanie ciężkiej frustracji po klęsce kolejnej koalicji z udziałem Jonasza Korwin-Mikkego, posunął się do aż tak bezczelnego łgarstwa.
Do tej pory ceniliśmy go za inteligencję i poczucie humoru, A zwłascza za wprowadzone do obiegu określenia, takie jak cwelebryci czy feminazistki, oraz stwierdzenie, że człowiekom postępu obecnie już nie byt, ale odbyt określa świadomość. Ale za ten ostatni numer usuwamy go z linkowni.

Stary Niedźwiedź
Refael 72

sobota, 1 czerwca 2019

Po wyborach - dopisek

Ludzie myślący widzą duży sukces PiS, choć o zdruzgotaniu opozycji nie ma mowy, przynajmniej w tym meczu. Ale wybory te mają też i drugiego zwycięzcę, choć na znacznie mniejszą skalę. Oczywiście mam na myśli starych czerstwych komuchów z jeszcze peerelowskim stażem.
Mający maniery czerwonoarmisty cham, wyrywający boazerię i framugi przed opuszczeniem wynajmowanej leśniczówki, pewnie awansował z pierwszego miejsca targowickiej listy w Lemingradzie, oficjalnie nazywanego Warszawą. Skoro nawet to, czy potrącenie starszej pani, przeprowadzającej rower przez jezdnię na pasach, nie zniechęciło do niego większości wyborców w tym okręgu, Staremu Niedźwiedziowi pozostaje zacytować Arkadija Awerczenkę, który na początku lat dwudziestych ubiegłego stulecia, będąc już na emigracji, stwierdził z goryczą, że jego ukochany Petersburg zalała fala lepkiego błota.`
Mały Lesio słusznie zauważył, że spośród zbieraniny tworzącej tak zwaną Koalicję Europejską jedynie SLD powiększył swój stan posiadania, zdobywając pięć mandatów do parlamentu Eurokołchozu, a nie cztery, jak to miało miejsce w poprzedniej kadencji, a wypracował to i sfinansował dureń Shityna. Sama Przestępczość Organizowana poniosła wielkie straty, mając obecnie czternastu euro(p)osłów, a nie blisko trzydziestu. Chłopki roztropki ze swymi trzema, zamiast poprzednich czterech, też nie mają powodów do zachwytu.  a ekoterroryści, feminazistki oraz .Nowodebilna odegrały jedynie rolę masy kałotwórczej, choć sam stolec nie ma imponujących rozmiarów.
Czyli starzy gangsterzy, ściągnięci przez Shitynę z emerytury, ograli drobnego bandziora niczym filmowy Wielki Szu prowincjonalnego taksówkarza, grającego kartami znaczonymi żyletką. 
W najbliższych dniach zbierają się dwie dintojry. Ta zielona jest mało istotna. Jeśli od początku przeciwni wchodzeniu w koalicję z wojującymi ateotalibami i czcicielami pedalstwa Kłopotek czy Sawicki wykopią z prezesury Zakosiniaka - Kłamysza, nic to już nie zmieni. Bo dzięki temu ostatniemu, a przede wszystkim swojej polityce społecznej, PiS na trwałe zdobył elektorat wiejski. I jest duża szansa na to, że zielona prostytutka wreszcie zniknie ze sceny politycznej.
Ale znacznie ciekawsza będzie dintojra w Przestępczości Organizowanej. Redakcja ma nadzieję na to, że Shityna utrzyma przywództwo, co gwarantuje kolejną klapę w jesiennych wyborach parlamentarnych. Jako że traktuje on statystycznego polskiego wyborcę jako takiego samego idiotę, jak Kopara na Metr Głęboko czy Gneumann. A sama dintojra odbędzie się wedle schematu plenum sowieckiego politbiura, które ludziska podsumowywali rymowanką:
Dawaj bratcy, potołkujem
Szto nam diełat' z miagkim chujem.
Szanownym Czytelnikom, którzy nie przeszli szkolnej rusyfikacji w dobie PRL należy się wyjaśnienie, że "potołkujem" w tym kontekście oznacza poobradujemy lub naradzimy się, rzeczownik "diełat'" znaczy robić a przymiotnik "miagkij" to po polsku miękki.
A więc niech miękki Shityna utrzyma sie jako wódz tej szajki, czego życzę wszystkim uczciwym ludziom.
I jeszcze pewien drobiazg. Cenzura na nadwornym portalu PiS przekroczyła granicę paranoi. Komentującego tu niekiedy mojego przyjaciela Amigo poirytowała fala nienawiści, wylewająca się na mistrzynię Zofię Klepacka ze strony szmirusów. Spróbował zatem zamieścić tam komentarz, w którym zauważył, że zapewne na Warszawę ruszą pod komendą Stuhrbannführera i Stuhrführera oddziały Szycstaffel (w skrócie SS), by wyłapywać tych, którzy mają czelność nie padać na twarz przed zboczeńcami i odstawiać ich na Gejstapo. Skąd byliby kierowani do obozu reedukacyjnego, kierowanego przez lagerführerin Jandę. Dwa razy to robił i za każdym razem komentarz był usuwany. Wygląda na to, że na tym portalu za moderatora robi jakiś kret z Michniker Beobachter czy Pedałen. 

Stary Niedźwiedź

poniedziałek, 27 maja 2019

I po wyborach

W okręgu wiejsko - małomiasteczkowym, w którym głosował Stary Niedźwiedź, wyniki były następujące (kolejność wg numerów list):
Konfederaci                             5 głosów (1.7%)
Zboczeńcy i ateotaliban          12 głosów (4.1 %)
Volksdeutsche i Targowica     118 głosów (40 %)
Pobożność i Socjalizm           146 głosów (49.5 %)
Hujwejbini                               7 głosów (2.4 %)
Kukusie 15                              7 głosów (2.4 %)
Czyli nie odbiegały zbytnio od średniej krajowej. Na podkreślenie zasługuje to, że w ramach listy nr 3 widocznego poparcia nie uzyskała żadna z zielonych agentek towarzyskich. Ale mimo wszystko lista ta zdobyła dużo głosów, zapewne dzięki układom urzędniczo - samonierządowym.
PiS wygrał niezagrożony, co potwierdza opinie tych analityków, którzy przewidują trwałe przejęcie wsi przez PiS i koniec Zakosiniaka - Kłamysza i jego nowoczesnej i otwartej na wszelką degenerację ferajny. Wygląda na to, że ci działacze z grona chłopków roztropków, na których nie ciążą zarzuty prokuratorskie, muszą posypać głowę popiołem i ucałować dłoń prezesa chrzestnego. O ile rzecz jasna chcą pozostać w polityce.
Spośród drobiazgu, ku zaskoczeniu SN, na tęczową hołotę głosowało aż 12 osób, zapewne co bardziej "wyluzowanych" bywalców dyskotek. Kukusie i zandbergowi hujwejbini oczywiście odegrali rolę planktonu, A konfederacką katastrofę SN przewidział już dawno temu. Bowiem za zadeklarowanie poglądów liberalnych na Mazurach można dostać po gębie.
A jak to widzimy w skali makro?
Cały PiS nauczył się wreszcie od pani premier Beaty Szydło rozmawiać z ludźmi o tym, co ich interesuje. Nawet Napolion, co prawda z refleksem szachisty korespondencyjnego, okazał się być człowiekiem reformowalnym, bo wreszcie to zrozumiał. I skończył z "jagiellońskimi" pierdołami oraz patologiczną UPAinofilią. A z kolei Androni Macierenko coraz rzadziej zabiera głos, a gdy to już robi, nie bredzi aż tak, jak to czynił jeszcze niedawno temu. W tej sytuacji zwycięstwo w jesiennych wyborach, i to z większością pozwalającą na dalsze samodzielne rządzenie, wydaje się być pewne.
W KE istny POżar w burdelu. Z puli 22 miejsc w eurokołchozowym parlamencie czerstwe komunistyczne kamienie kałowe wzięły cztery a chłopki roztropki trzy, więc Shitynie i spółce pozostał mendel wobec 27 PiSu. Czyli nokaut. Nowodebilna i ekoterroryści obeszli się smakiem a na podkreślenie zasługuje fakt, że Myszce Agresorce też nie udało się zdobyć eurodiet i euroemerytury. Czyli myślała sobie, głupia baba, że jej te przenosiny do POmiotu coś pomogą, a tu dreck jej pomogły. Tak jak i Schleswig-Holstein start z listy zboczeńca. Chyba dni Shityny są policzone a ta organizacja przestępcza wkrótce będzie miała nowego dona.
Zboczeńcy wykorzystali swój rzekomy atut nowości, bowiem IQ ich elektoratu wyklucza, by ten ostatni dostrzegł, że ich idol to tylko wypierdek po Paliciulu. Złośliwi dopowiadają też, że wyborcy z oczywistych powodów bali się wypiąć na pederastów. Ale rozpaczliwe fikołki kłamców z "sondażowni", wmawiających że ta banda ateotalibów i zboczeńców zdobędzie kilkanaście procent głosów, niewiele pomogły. Jest nadzieja, że do jesieni po tym bestiarium pozostanie tylko smród.
Kukusie płacą wreszcie cenę za głosowania w ważnych sprawach tak jak Shityna i spółka. Może nie było to najważniejsza wydarzenie w obecnej kadencji sejmu, ale w kwestii projektu ustawy ratującej maturzystów przed bydlętami z ZNP, jedynie trzech mniej znanych posłów K15 takowy poparło. Zdecydowana większość, w tym posłowie ogólnie znani z nazwisk byli przeciwni. Od tej pory panią Ścigaj oraz panów Apela i Tyszkę redakcja ma za błaznów.
O hujwejbinach nie warto się rozpisywać. Po prostu lewacka swołocz.
No i czas na Konfederację.
Obok godnych szacunku i poparcia narodowców i pana Marka Jakubiaka, w pierwszym szeregu znalazła się nawiedzona pani Godek oraz szajbus i kłamca Braun (jego godnych Urbana czy Tuska bezczelnych łgarstw o Marcinie Lutrze Refael i SN nigdy mu nie zapomną) oraz stary agent w muszce, od niemal trzydziestu lat wzorowo topiący wszystkie inicjatywy prawicowe. Skutek był oczywisty. Kolejny raz cztery procent głosów z groszami wylądowało w szambie.
Do tej pory narodowców i pana Marka mieliśmy za naiwniaków. Bo jak inaczej nazwać ludzi wierzących, że wpuszczenie do koalicji Jonasza JKM może doprowadzić do sukcesu. Ale jeśli ten wielki błąd powtórzą przed jesiennymi wyborami, będziemy musieli uznać ich za durniów.
Ale równie wielkim, jeśli nie wręcz większym wrogiem Konfederatów jest frekwencja. Przy takowej poniżej 30% musiałbym dzisiaj szykować się do wysłania czcigodnemu Jarkowi Dziubkowi mojej pigwówki. Jeśli wyniosłaby ona trzydzieści kilka procent, los konfederatów wisiałby na włosku. A  gdy przekroczy  40 %, nie mają oni żadnych szans na przeskoczenie  progu wyborczego.

Stary Niedźwiedź
Refael 72

środa, 15 maja 2019

Trzy newsy

Od niedzieli Stary Niedźwiedź siedzi już na Mazurach i nie ma zamiaru ruszać się ze swojej letniej stolicy przed połową września. Na szczęście w domku pozostawił trochę ciepłej odzieży na wypadek późnojesiennego wypadu na grzyby, więc zwariowana temperatura nie daje mu się we znaki.
Pobieżny przegląd internetowych witryn informacyjnych zwrócił uwagę SN na trzy wydarzenia.
We wtorek w Tel Awiwie ambasador RP pan Marek Magierowski został zaatakowany (wedle informacji rzecznika izraelskiej policji  opluty) przez  65 letniego Żyda. Pan ambasador zdążył sfotografować zarówno tego zasrańca, jak i jego samochód. W tej sytuacji izraelskiej policji trudno było rżnąc głupa i po niecałych dwóch godzinach ujęła i przesłuchała sprawcę, po czym został on wypuszczony, a jako środek zabezpieczający zastosowano ARESZT DOMOWY.
No cóż, gdyby coś takiego spotkało w Warszawie ambasador Azari, polskojęzyczne i zagraniczne merdia dostałyby rozwolnienia. Zaś pismaków Szmatławer Zeitung zapewne wywinęłoby na lewą stronę, niczym womitującego jamochłona. I drugie spostrzeżenie. Gdy ma się takiego "strategicznego sojusznika" jak Izrael pod rządami Netanhuja, który w podzięce za poparcie na forach międzynarodowych pluje Polsce i Polakom w twarz, to i wrogowie przestają być potrzebni.
A skoro mowa o tym organie Sorosa. Przyznał on swoje doroczne nagrody. Główną za całokształt dostał oczywiście Chyży Rój, zaś jedna  z "cząstkowych" przypadła niejakiej Barbarze Engelking, która jako pracownik Instytutu Filozofii i Socjologii PAN od lat opluwa Polskę i Polaków za pieniądze polskich podatników. Podziękowania za tę nagrodą skierowała do głosujących na nią czytelników "Gazety Żydowskiej".
Jak głosi kwestia kończąca nieśmiertelna komedię "Pół żartem, pół serio", nikt nie jest doskonały. Zatem nawet łżącej od lat o holokauście czołowej polakożerczyni zdarzył się wypadek przy pracy i raz powiedziała prawdę.
A skoro już mowa o człowiekach postępu, kręgi pedalskie i targowickie od pewnego czasu próbują wmówić, że głównymi sprawcami przestępstw pedofilskich w Polsce są duchowni Kościoła Rzymskokatolickiego. Pani profesor Krystyna Pawłowicz za pomocą Twittera zwróciła się do środowiska pedalskiego, by sami rozliczyli się ze swojego dorobku w tej materii. Bowiem w żadnej innej grupie odsetek tych łajdaków nie jest aż tak wysoki. Oczywiście spadła na nią cała Niagara najordynarniejszych bluzgów. Jak widać, brednie pierwszego pedała III RP o wysokiej kulturze i wręcz elitarności zboczeńców z LGBT tyle mają wspólnego z rzeczywistością, co łgarstwa Shityny czy Gneumanna o skutecznej walce Przestępczości Organizowanej z okradaniem Polaków przez ich kamratów od karuzel VAT.

Stary Niedźwiedź

wtorek, 30 kwietnia 2019

Bestiarium debili

Kwiecień się kończy a jutro pierwszomajowe "święto", czyli po prostu dzień wolny. 
W czasach PRL kolega Starego Niedźwiedzia jeszcze ze studiów i też będący belfrem na tym samym wydziale, mianowany został przez wydziałowych komuchów odpowiedzialnym za zorganizowanie pierwszomajowego pochodu. Ponieważ ten dzień wypadł w piatek i szykowała się fajna trzydniówka, ci sami towarzysze w okolicach środy zaczęli demonstracyjnie kasłac i kichać, a w czwartek przynieśli owemu Włodkowi stos zwolnień lekarskich. Zdesperowany organizator  zwrócił się wtedy do SN z propozycją:
-Niedźwiedziu, ja wiem, że jesteś czarną reakcją i masz nasze święto w dupie. Ale może wyjątkowo zgodzisz się pójść na pochód, żebym sam nie musiał drałować z czerwoną flagą. Zobaczysz, jak to wygląda, za na końcu trasy mają z samochodów sprzedawać prawdziwe słodycze i kawę.
Na propozycję tę usłyszał odpowiedź:
- Włodziu, lokalizację dnia pierwszego maja w moim systemie wartości określiłeś bardzo trafnie. Po starej znajomości mogę ci obiecać jedynie to, że tego dnia będę łowić ryby wyłącznie na czerwonego robaka.
Ale po lekturze nadwornego portalu PiS warto wypunktować, jacy koszmarni debile wchodzą w skład tak zwanej Koalicji Europejskiej i jej, za przeproszeniem, zaplecza intelektualnego.

Niezatapialny zmurszałek województwa mazowieckiego, czyli niejaki Struzik, nie może się nadziwić, że broniarzowa hołota za okres strajku nie dostanie złamanego grosza:

https://wpolityce.pl/polityka/444773-nauczyciele-nie-otrzymaja-wynagrodzenia-za-czas-strajku

I do tego śmie to nazwać represjami. Szkoda, że pan zmurszałek nie spytał któregoś ze swoich kumpli z zielonej agencji towarzyskiej, czy pracownikom strajkującym w należącym do niego biznesie wypłaciłby pensje. Bo redakcja ma przeczucie graniczące z pewnością, że w takim przypadku strajkujący zostaliby natychmiast wyrzuceni z pracy. O tym, co stanowi w tej kwestii prawo, nie warto się rozwodzić. Bo zielone (a ostatnio tęczowe) ludziki na ogół wszystko załatwiają na lewo.
Właścicielka ansztaltu zwanego teatrem, ze sceny którego padają słowa godne "braminów" z warszawskiej Pragi Północ czy łódzkiego Bronxu, bredzi jakoby Polacy nie wiedzieli już, co znaczy słowo wolność.

https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/444706-janda-ubolewa-nad-brakiem-wolnosci

Jeśli owa szmiruska ma z tym problem, powinna dokształcić się przy pomocy wujka Google. Bo o posiadanie porządnej encyklopedii jakoś jej nie podejrzewamy.

Ale wszystkich przebiła niejaka Manuela Gretkowska, podająca się za pisarkę.

https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/444696-kompromitacja-gretkowska-banan-symbolem-buntu-inteligencji

Utrzymuje ona, że symbolem buntu polskiej inteligencji stała się teraz "kobieta biorąca w usta". No cóż, czynność ta jest domeną między innymi pań zarobkujących na poboczach tuskostrad. Ale nie wpadniemy w pułapkę utożsamienia tych pań z postępową i wyzwoloną (głównie z elementarnej przyzwoitości) ćwierćinteligencją za pomocą obelżywego słowa na literę K. Bowiem one są prostytutkami, wykonującymi nierzadko z biedy ten paskudny proceder i na pewno nie zasłużyły na taką potwarz. Natomiast do tych nienawidzących Polski ćwierćinteligentek i ćwierćinteligentów słowo to pasuje jak ulał.

Stary Niedźwiedź
Refael 72

piątek, 26 kwietnia 2019

Koncertowa wtopa Targowicy i ostateczna kompromitacja K15

Rząd na minutę przed dwunastą wreszcie zareagował na wyczyny czerwonego warchoła Broniarza i jego hołoty od "polonezów równości". Oczywiście można się zastanawiać, czy nie należało tego zrobić wcześniej, ale lepiej późno, niż wcale. W efekcie komunistyczny watażka zorientował się, że tramwaj, za którym sikał, niestety odjechał. Więc schował, zapiął POrtki i zawiesił strajk. Widocznie jego zwierzchnicy POłapali się w tym, że ta zadyma przysparza PiSowi kolejnych zwolenników a Targowicę kompromituje. Bowiem naturalnym odruchem wszystkich maturzystów, którzy dysponują już czynnym prawem wyborczym i potrafią myśleć, będzie zagłosowanie przeciwko antypolskiej hołocie.
Oczywiście herszt nie raczył spytać o zdanie swoich "padchujszczich" (Czytelnicy zachcą nam wybaczyć to warszawskie gwarowe określenie, jeszcze sprzed I Wojny Światowej rodem). Zatem jego ciury czują się wybiedronione, a do tego jeszcze gorzej, niż za darmo. Bo do tej awantury muszą dopłacić, jako że POdbechtujące ich do niej lokalne samonierządy oczywiście już się wycofują z obietnic zapłacenie im za czas strajku, a rząd, zresztą w pełni zgodnie z prawem, nie ma zamiaru finansować gnojom tej awantury.
No cóż, można jedynie wyartykułować nasze przerażenie faktem, że polską młodzież uczą aż tacy debile. Bo uwierzenie w obietnice Shityny i spółki wyklucza te istoty człekokształtne z grona ludzi myślących.
Ale w trakcie czwartkowego pierwszego czytania rządowego projektu ustawy modyfikującej sprawy okołomaturalne nastąpiła, przynajmniej w naszych oczach, definitywna kompromitacja klubu parlamentarnego Kukiz15.
Podczas konferencji pokojowej w Wersalu, mającej uporządkować Europę po zakończeniu I Wojny Światowej, najważniejsze decyzje zapadały w gronie ówczesnej wielkiej trójki, złożonej z prezydenta Stanów Zjednoczonych Wilsona, premiera Wielkiej Brytanii Lloyd-George'a i premiera Francji "Tygrysa" Clemenceau. Ten ostatni dążył do osłabienia Niemiec, czemu żarliwie przeciwstawiał się Lloyd-George. A o Wilsonie Clemenceau powiedział z goryczą:
- Wygłasza piękne słowa, niczym Chrystus, a głosuje zawsze tak jak Lloyd-George.
Skąd to nawiązanie? Dla targowickich kanalii, zachowujących się niczym narkoman na głodzie, skrzywdzenie kilkuset tysięcy tegorocznych maturzystów to nic w porównaniu z szansą na zaszkodzenie partii rządzącej. Pomijamy już fakt, że w winę PiS mogliby uwierzyć jedynie aż tacy idioci, jak gwiazdy Targowicy POkroju Kopary, Scerby, Gnojmana czy Podpaski. Ale ludzie Kukiza w gadających głowach TVP na ogół wypowiadali się rozsądnie. No i co?

http://www.sejm.gov.pl/sejm8.nsf/agent.xsp?symbol=glosowania&NrKadencji=8&NrPosiedzenia=80&NrGlosowania=40

Ano psiniec, jak mawiają górale. Podczas tego głosowania na 19 posłów K'15 jedynie trzech poparło rządowy projekt, Aż szesnastka (a wśród niej ci najbardziej znani) była mu przeciwna. Po otwarciu powyższego linku co bardziej dociekliwi Czytelnicy, klikając w nazwę , mogą zapoznać się z imienną listą głosujących posłów każdego wymienionego w tym sprawozdaniu klubu lub koła. Na podkreślenie zasługuje fakt, że uczestnicząca w głosowaniu czwórka Konfederatów, mimo swych licznych zastrzeżeń do polityki partii rządzącej,  nie wygłupiała się i poparła tę ustawę. Bo racja stanu nie jest dla nich śmieciem a elementarna ludzka przyzwoitość (branie młodzieży jako zakładników przez targowickie bydło kojarzy nam się z oblężeniem Głogowa przez cesarza Henryka V) nie jest im obca.
A od tej pory gromadkę kukizowców (z wyjątkiem panów Tomasza Jaskóły, Norberta Kaczmarczyka i Błażeja Pardy, którym empatia dla niewinnych ofiar terrorystów ze Związku Niemieckich Parobków nie jest obca) mamy za złamasów kutanych.
Miałeś grajku złoty róg! A jeśli nie ostał ci się nawet sznur, to redakcja ci go zafunduje.

Stary Niedźwiedź
Refael 72

środa, 17 kwietnia 2019

Szabesgoje

Ku naszemu zdziwieniu, nadworny portal PiS zamieścił artykuł pana Witolda Gadowskiego:

https://wpolityce.pl/polityka/442581-gadowski-w-sieci-ballada-o-posiadaniu-jaj
 
którego nie sposób uznać za pochwałę dyplomatolectwa przewodniej siły narodu. Autor zwraca uwagę na ciotowate reakcje rządu na kolejne, coraz bardziej chamskie żydowskie prowokacje.
Gdy w sposób idiotyczny z prawnego punktu widzenia (kompletny brak możliwości realnego karania oszczerców) rząd PiS chciał się popisać swoim płomiennym polskim patriotyzmem i uchwalił absurdalną nowelizację ustawy o IPN, podczas rocznicowych uroczystości w Auschwitz ambasador Izraela zrugała za to polskie władze niczym metaforyczna burą sukę. Oczywiście w sukurs swoim panom przyszedł amerykański Departament Stanu a i za strony premiera Netanhuja padły kolejne oszczerstwa. W tej sytuacji oczywiście sejm, senat i PAD odkręcili te poprawki w tempie, które zaimponowałoby nawet takim zwierzchnikom królika Poniatowskiego, jak Mikołaj Repnin, Jakub Sievers czy Osip (a tak naprawdę Otto) Igelström. PMM opowiadał jakieś bzdury  o wspólnym oświadczeniu jego i Netanhuja, ale nikt nie dotarł do żadnego dokumentu, pod którym widniałyby podpisy obu premierów.
Potem w Warszawie zorganizowano idiotyczną konferencję w sprawie Iranu. Zapewne po to, by ze strony Netanhuja mogły paść kolejne kłamliwe oskarżenia. Do pieca dołożył jeszcze jego handlanger (starzy mieszkańcy prawobrzeżnej Warszawy używają jeszcze rusycyzmu "padchujszczij"), robiący u niego za szefa izraelskiego MSZ czyli niejaki Izrael Katz.
Gdy w sejmie pojawiły się głosy, żeby tego ostatniego  załganego łajdaka uznać w Polsce za persona non grata, minister Ciapciakowicz, godny następca Dupy Wołowej z Uszami, odpowiedział, że nie należy tego robić, by nie psuć stosunków z Izraelem, naszym strategicznym sojusznikiem.
Na usta cisną się dwa oczywiste pytania. Primo, czy te stosunki mogą być jeszcze gorsze? Secundo, jakie rzekome korzyści Polska odnosi z takiego "sojuszu"?
Osobna sprawa to łgarstwa w żywe oczy, nie mające jakiegokolwiek pokrycia w faktach, nie tylko takich kanalii jak Gross czy Grabowski. Do tego chóru od dawna dołączyli Engelking i starszy Śpiewak. Ta ostatnia dwójka pracuje w antypolskiej szczekaczce o nazwie Żydowski Instytut Historyczny, w której drugie i trzecie słowo to bezczelne kłamstwa. A cały ten ansztalt utrzymywany jest z pieniędzy polskich podatników.
Pan Gadowski zwrócił też uwagę na coraz liczniejszą obecność żydowskiego kapitału w Polsce, inwestującego w apteki, kina, deweloperkę czy produkcję leków. Czyżby przygotowania do Polin?
Autor rekapituluje słowami pod adresem przewodniej sily narodu:

Powiem wulgarnie: jeżeli nie pokażecie, że macie jaja, to jesteście nam po prostu niepotrzebni i wasze prężenie muskułów w kraju przyniesie jedynie śmiech oraz drwiny. Chcecie tego?!

Od kilku lat redakcja powtarzała, że jedyny mąż stanu w obecnej Europie, czyli oczywiście premier bratnich Węgier Viktor Orban, ma owe jaja w spodniach, zaś Geniuś Żoliborza co najwyżej w lodówce. Ale cieszy, że i poważni publicyści, których o jakiekolwiek związki z Targowicą podejrzewać nie sposób,  wreszcie to dostrzegli i zaczynają o tym mówić.
A tak z ostatniej chwili:

https://wpolityce.pl/polityka/443104-rozmowy-z-usa-ws-roszczen-zydowskich-tajna-notatka-msz
 
Podczas dzisiejszej konferencji prasowej pan Stanisław Michalkiewicz poinformował o rzekomej tajnej notatce z polskiego MSZ z października ubiegłego roku. Z której wynika, że wbrew zapewnieniom o odrzuceniu słynnej usraelskiej uchwały 447, rozmowy w sprawie wypłaty łajdackim szantażystom jakichś odszkodowań trwają w najlepsze.
Jeśli to prawda, to w ten sarmacko - płomienny pisowski patriotyzm mogą wierzyć już tylko tacy idioci, którzy łykną nawet 193 brednię Androniego Macierenki o sposobie przeprowadzenia zamachu w Smoleńsku (bo że na pokładzie samolotu miał miejsce wybuch, to rzecz oczywista). I w niczym im nie przeszkodzi to, że ta brednia będzie w rażącej sprzeczności ze 192 wcześniejszymi wersjami, A ośmieszyć matołka może każdy posiadacz matury, który zdawał egzamin z fizyki.

Stary Niedźwiedź
Refael 72

środa, 10 kwietnia 2019

Pierdoły saskie

Ponieważ zorganizowany przez komunistyczny kamień kałowy strajk nauczycieli ma szanse poważnie utrudnić przeprowadzenie  między innymi egzaminów maturalnych, Stary Niedźwiedź chciał pomóc Ministerstwu Edukacji Narodowej. A ponieważ już na początku maja zamierza na kilka miesięcy przenieść się do swej mazurskiej letniej stolicy, wyguglował namiar na Kuratorium Oświaty w Olsztynie i zatelefonował tam. Przedstawił się jako emerytowany pracownik warszawskiej polibudy z ponad czterdziestoletnim doświadczeniem dydaktycznym i spytał, czy rzeczone kuratorium jest zainteresowane pomocą w przeprowadzeniu egzaminów maturalnych z matematyki. Bowiem na przygotowanie się do tej funkcji potrzebuje około pół godziny, gdyż tyle wystarczy mu do zapoznania się z zakresem materiału szkolnego, którego znajomość obowiązuje abiturientów.
Sympatyczna pani z kuratorium poprosiła o telefon kontaktowy i poinformowała, że osoba taka, mówiąc kolokwialnie, może pilnować podczas egzaminu pisemnego z matematyki. Natomiast w kwestii sprawdzania prac pisemnych oraz uczestniczenia w komisjach egzaminacyjnych przeprowadzających egzaminy ustne, należy się porozumieć z Okręgową Komisją Egzaminacyjną, do której należy wykonywanie wymienionych czynności. A żeby było śmieszniej i głupiej, jest to byt CAŁKOWICIE NIEZALEŻNY od kuratorium okręgowego.
Po ustaleniu, w jakiej części Mazur SN gotów jest pomóc w przezwyciężeniu tego sabotażu "apolitycznej" targowickiej swołoczy, SN dostał namiar na właściwą OKE i do niej zatelefonował. Miły pan po wysłuchaniu jego oferty odpowiedział, że sprawdzanie prac oraz uczestnictwo w egzaminach ustnych jest zarezerwowane dla osób wpisanych na odpowiednią listę. Zatem dziękuje za dobre chęci ale z przyczyn formalnych z oferty nie może skorzystać.
SN oczywiście nie ma pretensji ani do pani z kuratorium, ani do pana z OKE. Bowiem już wiadomo, że antypolska kanalia i sorosowy parobek, czyli Niedorzecznik Urojeń Pedałów, szykuje się do próby zanegowania legalności przeprowadzonych egzaminów szkolnych. Ale co do jasnej cholery zrobił w tej sprawie PiS?
Gdy przewodnia siła została jak bura suka opieprzona przez niejakiego Netanhuja, świńskim truchtem odszczekała w nowelizacji ustawy o IPN te punkty, które nie spodobały się żydowskim kłamcom i reketierom. Tak samo po uchwaleniu ustawy zmieniającej strukturę i zasady działania Sądu Najwyższego, parlament i prezydent "suwerennej" RP (od tej cezury w ową suwerenność może wierzyć co najwyżej wyznawca sekty guru Androniego) czym prędzej to zmienili, bo tak im kazała jakaś iberyjska lewacka pinda. Co zatem stało na przeszkodzie, by widząc nieuchronność strajku czerwono - genderowej hołoty od pedalskich "polonezów równości", zmodyfikować przepisy o składzie szkolnych komisji egzaminacyjnych?
Swego czasu śp. Milom usłyszała ironiczne pytanie, czy uważa się za osobę mądrzejszą od Geniusia Żoliborza. Na co odpowiedziała, że to naprawdę nie jest aż tak wielka sztuka, jak to się pytającemu wydaje. Bowiem akurat ona (to już jest opinia SN) bez problemu mogłaby obdzielić inteligencją Napoliona i wszystkich jego mameluków z dawnego Porozumienia Centrum, podnosząc ich do poziomu mądrych polityków, zaś sama nie odczułaby straty.
I tylko żal, że wielu ludzi o prawicowym światopoglądzie, zniesmaczonych solówkami sado-maso debila Brauna i wymiocinami o Hitlerze agenturalnej kanalii w muszce, znowu będzie musiało zagłosować na aż takie pierdoły saskie w zakresie stanowienia prawa i rządzenia państwem. Że o piarowym analfabetyzmie nie wspomnimy.

Stary Niedźwiedź
Refael 72