wtorek, 29 grudnia 2020

Eutanazja plus ?

Bezpośrednim impulsem do napisania tego tekstu był link przysłany mi przez pana Marka, czytelnika Antysocjala od lat:

https://dorzeczy.pl/kraj/166312/riposta-naukowcow-i-lekarzy-walka-z-covid-19-to-problem-interdyscyplinarny.html

za który serdecznie Mu dziękuję.

Od pewnego czasu gorącym tematem jest zastosowanie amantadyny w leczeniu covid-19. W Polsce ten znany od wielu lat lek zastosował pulmonolog z Rzeszowa, pan Bodnar (zbieżność nazwisk z niedorzecznikiem bredni pedałów i lewaków całkowicie przypadkowa). Dr Bodnar twierdzi, że wyniki takiej terapii są bardzo obiecujące i zaapelował o zajęcie się tym problemem przez czynniki oficjalne. No i wykrakał. Jak dowiedziałem się od osoby od wielu lat pracującej w branży farmaceutycznej, amantadyna została wycofana z aptek i hurtowni. Podobno po energicznych protestach społecznych szczęśliwie tam powróciła, ale tego doniesienia nie mogę zweryfikować i potwierdzić.

Największy rządowy rebe od tych spraw, czyli główny doradca Matołusza d/s covid-19 zabrał w tej sprawie głos. Nie sposób założyć, że nadworny portal Podatków i Socjalizmu chce prof. Horbana ośmieszyć, zatem należy przyjąć, że zaprezentowane u braci Karnowskich jego złote myśli są autentyczne.


https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/532661-prof-horban-watpi-w-skutecznosc-amantadyny

Szanowni Czytelnicy mogą sami się z nimi zapoznać, tu pozwolę sobie przytoczyć jego dwie złote myśli o amantadynie:

"W tej chwili właściwie nie jest stosowana w leczeniu chorób zakaźnych, mimo że była początkowo używana w leczeniu pewnych postaci grypy."

"Jest to lek, który ma dużo objawów ubocznych. Bez przeprowadzenia bardzo dokładnych badań, mówiących o tym, że ten lek w ogóle działa nie jest możliwe dopuszczenie tego leku do obrotu i zastosowania na ludziach."

Aby przekonać się, o czym się dyskutuje, zajrzałem na portal medonet.pl:

https://www.medonet.pl/zdrowie,amantadyna---opis--dzialanie--zastosowanie,artykul,1735468.html

A tam podano informacje o tym znanym od lat leku. Wśród nich jest jak wół napisane:

"Posiada też działanie wirusostatyczne – hamuje uwalnianie materiału genetycznego wirusa grypy typu A z nukleokapsydu do komórki i dalsze etapy jego replikacji."

Portal uczciwie informuje, że szczególnie ostrożnie należy ją podawać pacjentom chorym na przerost prostaty, niewydolność nerek i niektóre odmiany jaskry.

No cóż, widocznie producent/ci amantadyny to biedacy w porównaniu z koncernem Pfizer, czyli badania trzeba profilaktycznie udupić a lek, dopuszczony do użytku przed laty, zatem przedtem testowany zgodnie z rutynowymi kilkuletnimi badaniami, z definicji jest zły. Natomiast gites tenteges jest szczepionka opracowana w tempie, które mogłoby zaimponować nawet bohaterom pracy socjalistycznej w Sowietach za Stalina. Więc na wszelki wypadek amantadynę trzeba zdyskwalifikować. Bo a nuż okazałaby się skuteczna i szczepionkowy geszeft bardzo by na tym ucierpiał.

Swego czasu Wojciech Młynarski śpiewał, że "I tylko wciąż nie mają wzięcia szare komórki do wynajęcia". A okazuje się, że obecnie mają, i to wielkie.

Stary Niedźwiedź

czwartek, 24 grudnia 2020

Życzenia

Szanowni Czytelnicy

Z okazji Świat Bożego Narodzenia wszystkim przyzwoitym ludziom, niezależnie od ich statusu religijnego, życzę oderwania się od codziennych trosk, wzmocnionych ostatnio otaczającą nas koronaparanoją. Spędźcie te dni w gronie najbliższych, okazując sobie należne uczucia i przypominając sobie o wartościach uniwersalnych. Niech Nowonarodzony Wam wszystkim okaże swoje łaski.

Rządzącym życzę, by stał się cud i do durniów dotarło w końcu, wbrew bredniom pewnego kretyna, że to jednak gospodarka jest najważniejsza. Drugą młodość przeżywa dowcip jeszcze z czasów PRL, obecnie po modyfikacji mówiący, że na pytanie, czy pod rządami Podatków i Socjalizmu będą jeszcze za rok pieniądze, odpowiedź brzmi: wyłącznie. Ale jeszcze kilka genialnych pomysłów wicepremiera Kaczelnika, gorliwie realizowanych przez jego podwładnego czyli premiera Matołusza, a nawet Polska Wytwórnia Papierów Wartościowych może paść z braku personelu i surowców. I jak głosił niejaki Kononowicz, nie będzie niczego.

O analogiczny cud, czyli o zatroskanie się wreszcie Totalnych Kanalii losem Polski i Polaków i zaprzestania szczekania po obcych dworach na rzekomo swoją ojczyznę, nawet już nie proszę. Bowiem jak w innym starym dowcipie, gdybym mógł zadać Wszechmogącemu pytanie, kiedy to nastąpi, zapewne usłyszałbym odpowiedź:

To już nie za mojej kadencji, synu.

Więc abyśmy zdrowi byli, mieli za co przeżyć i nie dali się zwariować!


Stary Niedźwiedź

czwartek, 17 grudnia 2020

Life must go on

Ktoś mógłby zauważyć kostycznie, że długie przerwy w działalności stały się specjalnością tego blogu. Ale po wstępnym zagospodarowaniu się, zabezpieczeniu opału na zime i dopracowaniu sposobu gospodarowania się w moim domku trójki lokatorów dwunożnych i trzech czworonożnych spadła na mnie w początku listopada ciężka choroba czworonożnego członka mojej rodziny. Zarówno doskonały miejscowy weterynarz jak i fachowcy z olsztyńskiej lecznicy z dobrą bazą analityczną nie potrafili pomóc i 14 listopada Vikuś zakończył ziemski żywot.

Towarzyszył mi od trzynastu lat, dzieląc ze mną codzienne troski, a chwilami będąc jedyną osobą, do której mogłem cos powiedzieć. I dlatego tak bardzo przybiło mnie jego odejście. Jedynie dzięki towarzystwu Flavii, jej drugiej połowy, kocurka Lloyda i pieska Balouna jakoś się pozbierałem. na tyle, że z gminnego schroniska adoptowałem trzyletniego kocurka Felusia. Jak dobrze, że są jeszcze samorządy, które okazują serce braciom mniejszym, zamiast przesrywać pieniądze na parszywych zboczeńców czy bandyckie i wulgarne kurwiszony.

Wznowienie działalności zacząć muszę od straszliwie spóźnionej odpowiedzi czcigodnemu Klawiszowi. Dawno temu podesłał mi link do raportu podkomisji powtórnie badającej zniszczenie 10 kwietnia 2010 na podsmoleńskim lotnisku samolotu z polską elitą, lecącą na uroczystości upamiętniające siedemdziesięciolecie mordu katyńskiego.  I poprosił mnie o opinię o tymże raporcie.

Już wcześniej było dla mnie jako dla inżyniera oczywiste, że sławetna brzoza nie mogła przeciąć skrzydła samolotu, co najwyżej sama powinna być ścięta niczym trzcina po uderzeniu kosy. Co już dyskwalifikuje niejakiego Laska jako inżyniera. Wyrwane z kadłuba samolotu drzwi. opadające tak jak i samolot, z pionową składową prędkości rzędu kilkunastu metrów na sekundę nie mogły wbić się w glebę głęboko na metr.  A znalezione na drzewach, co najmniej kilkadziesiąt metrów przed miejscem  uderzenia samolotu w ziemię, małe fragmenty blachy aluminiowej z jego poszycia mogły tam polecieć jedynie na skutek eksplozji. Zatem jeśli hochsztapler Lasek próbował obalić zasadę zachowania pędu, próba ta, tak jak i wszystkie wcześniejsze, oczywiście zakończyła się jedynie wyjściem przez niego na idiotę.

Przysłany mi link nie wzbudził mojego niepokoju. Potwierdził moje zastrzeżenia do łgarstw Anodiny / Millera / Laska oraz podał kolejne, wcześniej mi nie znane argumenty przemawiające za co najmniej jednym wybuchem (raport uzasadnia, że były dwa) w skrzydle i na pokładzie samolotu. Zatem raport ten zasługuje na poważne potraktowanie a wszelkie zastrzeżenia muszą mieć naukowe uzasadnienie, a nie opierać się na propagandowo - politycznych bredniach w stylu peowskiego kurdupla z wodogłowiem czy Szmatławer Zeitung.

No i co z tego?

Androni Macierenko, czyli głąb nie znający podstaw fizyki i chemii na poziomie oceny dopuszczającej "humanistę" do zdawania matury, zawczasu ośmieszył cały problem w oczach ogółu Polaków. Strzelając jak z karabinu maszynowego rzekomym sposobem przeprowadzenia zamachu. O czym on nie bredził! Był i hel i "bomba termobaryczna" i cała gama innych idiotyzmów. Osiągnął jedynie to, że ludzie nie posiadający wiedzy fachowej potraktują końcowy raport tej podkomisji jako kolejną bzdurę. Zatem Putas może Androniego uznać za użytecznego idiotę, jak takich ludzi nazywał niejaki Uljanow (pseudonim przestępczy "Lenin").

Dostałem również i od innych szanownych Czytelników (najwięcej od czcigodnego Marka B.) wiele interesujących linków. Odpowiadać będę sukcesywnie, przeplatając to warstwą historyczno - wspominkową. Bowiem obecne wyczyny Podatków i Socjalizmu, moszczące w pocie czoła drogę Targowicy i WSIowej wydmuszce Hołowni do druzgocącej wygranej w kolejnych wyborach, skłaniają mnie do smutnej refleksji, że z kolei kaczy kuper zwariował, też stając się  użytecznym idiotą, tyle tylko że lewackiego euroburdelu.

Stary Niedźwiedź

sobota, 31 października 2020

Nareszcie jestem wolnym człowiekiem

W ostatnią niedzielę, tak jak zapowiadałem, uciekłem wreszcie z domu wariatów. I siedzę sobie na Mazurach w towarzystwie kuzynki, jej narzeczonego, dwóch kotów i jednego psa. Bracia mniejsi znają się od ponad dwóch lat i potrafią bezkonfliktowo koegzystować pod jednym dachem, w końcu to znacznie wyższa półka, niż menażeria z cyrku przy ulicy Wiejskiej.

Pierwsze dni upłynęły nam na logistyce. Czyli na zakupie i ułożeniu takiej ilości drewna opałowego, by było czym palić w kominku do maja, oraz na dostosowaniu internetu mobilnego do wymogów pracy zdalnej. Ale teraz możemy już rozkoszować się spacerami lub jazdą na rowerze bez tych cholernych maseczek. I widokiem ludzi zdrowych na umyśle i nie skaczących sobie do gardeł z powodu rzekomo źle założonej maski lub zbyt małych odstępów w kolejce do sklepowej kasy.

Śmieć z warszawskiego ratusza stwierdził, że obecnie wszyscy jesteśmy kobietami. W jego przypadku można co najwyżej mówić o bezczelnej kurwie na usługach szajek pedalskiej i feminazistowskiej. Warto pamiętać o złożeniu mu stosownych życzeń 8 marca.

Niejaka Lempart, chyba najbardziej odrażająca z feminazistowskich ropuch, popisała się ostatnio stwierdzeniem, że jeśli ktoś odczuwa potrzebę niszczenia fasad kościołów, to niech to robi. Ów wyrób kobietopodobny, zachęcając do łamania prawa, wywołuje wilka z lasu. Na tej samej zasadzie ktoś może mieć nieodpartą potrzebę dania jej w mordę. Czy też wtedy pochwali dewizę "róbta co chceta"? Żeby było jasne, nie nawołuję do tego, bo przecież nie należy sobie brudzić rąk dotykając czegoś takiego.

Policja podczas ataków na obiekty sakralne czy pomniki zachowuje się niczym banda ciot. Czyżby przeczuwała zmianę władzy i chciała się wkupić w łaski następców Podatków i Socjalizmu? W tej sytuacji bronić wartości muszą kibice i narodowcy, a z tego moralnego obowiązku wywiązują się wzorowo.

W internecie dostępny był film nakręcony w Poznaniu, gdzie około setki kibiców Lecha broniło katedry przed atakiem pół tysiąca ateobydła. Gdy do szarży ruszyło około dwudziestu doborowych Lechitów. bydło wzięło nogi za pas. Jeśli oglądał to z jakiejś chmurki imć pan hetman polny Stanisław Leśniowolski, zapewne sie uśmiechał. Bo on pod Newlem na czele tysiąca dwustu polskich kawalerzystów rozgonił ponad czterdzieści tysięcy Moskali. Zatem proporcja sił była zbliżona.

Z relacji czcigodnego Tie Fightera wiem, że w Częstochowie ateobydło nosiło się z zamiarem wtargnięcia na Jasną Górę. Ale sam widok kibiców Rakowa skutecznie ich do tego zniechęcił. W końcu kanalia Soros zwykłym ciurom sztucznych szczęk nie zafunduje.


Stary Niedźwiedź

piątek, 23 października 2020

Moskal mu jedyny czyli ucieczka z domu wariatów

Szanownych Czytelników znowu muszę przeprosić za kolejną długą przerwę w działalności Antysocjala. Wynika ona z bezmiaru absurdu, który nas otacza i coraz bardziej daje mi się we znaki.

O wyrobie napoleonopodobnym, który już ewidentnie okazuje się być dla obozu rządzącego carem i bogiem w jednej osobie, nigdy nie miałem dobrego zdania. Ale wtopa z "piątką dla zwierząt" nie jest jedyną. Choćby kompromitująca doszczętnie jego, a zatem również Podatki i Socjalizm, kwestia wyboru nowego Rzecznika Praw Obywatelskich świadczy o stanie umysłu starego pierdoły (schyłkowego cysorza Franciszka Józefa Czesi też tak nazywali). Od pięciu lat było przecież wiadomo, kiedy kończy się kadencja sorosowego śmiecia, którego można było co najwyżej nazwać Niedorzecznikiem Urojeń Pedałów. A wybroczyny umysłowe niejakiej Spurek, dawniej zastępcy tego niedorzecznika a obecnie eurooślicy, mocno sugerują, że ponad połowę dotychczasowego personelu tego urzędu trzeba wylać na zbite mordy. A tu nic i szajka Bodnara nadal za nasze pieniądze obraża rozum ludzki i elementarną przyzwoitość.

Premier Matołusz bardzo podpadł Ślązakom, przedstawiając ich jako niemal główne źródło rozprzestrzeniania się koronaświrusa po Polsce. W rozmowach z czcigodna Flavią kilku z nich skarżyło się, że gdy w lecie próbowali zarezerwować noclegi nad morzem, właściciele odmawiali rezerwacji po dowiedzeniu się, skąd pochodzą potencjalni letnicy. Szkopski agent Gorzelik zaciera ręce, jego przełożeni z BND cieszą się z darmowego użytecznego idioty, a w najbliższych wyborach tzw. Ruch Autonomii Śląska uzyska doskonały wynik.

Niejaki Michał Moskal, czyli gnojek szefujący biuru nadpremiera, dla jaj nazywanego wicepremierem, w mediach zbeształ pana Ardanowskiego za rzekoma nieznajomość "zwierzęcego" kretyństwa. Wygląda zatem na to, że tak jak to już kiedyś było z niejakim Misiewiczem i Andronim, ów Moskal też coś wsadził w tyłek kaczelnika i kręci nim jak marionetką.

A ostatnio słychać coraz bardziej idiotyczne pomysły na sukces w walce z tzw. pandemią. Swego czasu narzucono godziny, w których lokale gastronomiczne maja prawo przyjmować konsumentów. Widocznie ktoś ubzdurał sobie, że wirus pracuje wyłącznie na nocnej zmianie, a za dnia odsypia. Obecnie mówi się już o ich zamknięciu. Kolejna pogłoska utrzymuje, że seniorzy maja dostać zakaz wychodzenia z domów. Do tej pory śmiertelność w tej grupie wiekowej spowodowana była głównie wstrzymaniem udzielania im pomocy medycznej pod pretekstem pandemii. A jako oficjalną przyczynę zgonów oczywiście kłamliwie podawano covid. Jeśli ten "koszarniak" istotnie nastąpi, z braku ruchu starsi ludzie będą padać na zawały czy wylewy a kurwizja będzie łgać o wzroście liczby zmarłych z powodu koronaświrusa.

Dlatego nie mam zamiaru czekać na to, co świr wymyśli i zmykam na Mazury. Tam żaden kutas nie zabroni mi spacerować lub jeździć na rowerze po lesie bez maski a ludzie we wsi jeszcze nie skretynieli. Gdy już tam się znajdę, w przyszłym tygodniu wznowię działalność, W szczególności odniosę się do linkowanego przez czcigodnego Klawisza raportu smoleńskiego. Który już zgrałem na dysk, ale bieżąca gonitwa nie pozwala mi na spokojne przestudiowanie tego ponad godzinnego filmu.

A obłąkanemu pierdole, który w jakimś wywiadzie powiedział, że są rzeczy ważniejsze od gospodarki, życzę językiem ostatnich warszawskich Mohikanów:

A Moskal ci jedyny w kaczą dupę!

Stary Niedźwiedź

środa, 30 września 2020

Choroba szalonych kaczek czyli miałeś debilu polską wieś


Za kilka godzin rozpocznie się nowy rok akademicki, czas zatem zakończyć wakacyjne dolce far niente i powrócić do obowiązków. Wprawdzie polityka w krajowej piaskownicy budzi moje coraz większe obrzydzenie, ale ostatnich brewerii kaczelnika nie sposób zostawić bez komentarza. Oczywiście mam na myśli jego "piątkę dla zwierząt".
W sposób kłamliwy, ponad dotychczasowe standardy obecnej siły przewodniej, wmawia się ludziom, jakoby ustawa ta miała na celu zmianę losu zwierząt futerkowych. Ale wystarczy posłuchać komentarza  rolnika pana Jacka Słomy (człowieka z wyższym wykształceniem a nie chłopka roztropka z niepełnym podstawowym!):

www.youtube.com/watch?v=R5uAsN0Hy_M

Z jego wypowiedzi wynika, że kwestia zwierząt futerkowych to mniej niż jedna strona całości, liczącej takowych ponad trzydzieści. Zaś główne nurty to likwidacja produkcji wołowiny i drobiu "hallal" i "kosher", z powodzeniem eksportowanej przez polskich rolników do krajów muzułmańskich, bądź na użytek ortodoksyjnych Żydów.
Drugi skandal to nadanie samozwańczym organizacjom "ekologicznym" lub "ochrony zwierząt" prawa do wtargnięcia do czyjegoś domu i zabranie właścicielowi nawet psa czy kota, bo zdaniem tych kanalii, nie mogących się wykazać jakimikolwiek kwalifikacjami merytorycznymi, zwierzętom tym rzekomo dzieje się krzywda. A jeśli właściciel zwierzęcia nie wpuści tych kanalii do swojego mieszkania,  mogą one powrócić w asyście policji i zabrać zwierzę siłą.
Pan Jacek przytacza przykłady dobitnie świadczące o tym, że ustawę tę opracowali kompletni ignoranci, o zootechnice wiedzący jeszcze mniej, niż trzoda chlewna o architekturze renesansu.
Gdy to legislacyjne łajno było klepane w sejmie, kilkanaście osób z PiS zachowało twarz i nie poparło tego idiotyzmu, tak zresztą jak i przystawki "Zjednoczonej Prawicy" (sama ta nazwa też zresztą jest kompletnym absurdem). Żoliborskiemu debilowi nie dało nic do myślenia nawet to, że gniot przeszedł dzięki POmiotowi, który rzucił mu ołowiane koło ratunkowe. I mamy dyscyplinowanie przystawek oraz rekonstrukcję rządu, z którego wypadł między innymi minister rolnictwa pan Ardanowski. Który głosował przeciwko temu debilizmowi, gdyż jako człowiek mający pojęcie o rolnictwie przedłożył elementarną przyzwoitość nad wierność obłąkańcowi. Czego o przytłaczającej większości ciurów kaczelnika nie da się nijak powiedzieć. A już pomysł wejścia kaczelnika jako wicepremiera do rządu premiera Matołuszka jest rodem z oddziału zamkniętego szpitala psychiatrycznego. Bo Witkacy czy Mrożek czegoś takiego by nie wymyślili.
Bardzo ciekawa hipotezę o przyczynach tego szaleństwa podał Rafał Ziemkiewicz:

https://www.youtube.com/watch?v=ADOGhZAWv5o

Wynika z niej, że w Pobożności i Socjalizmie pojawiła się tak zwana młodzieżówka, czyli nowa siła. Nie związana ani z "pierwszą brygadą" ze stażem w Porozumieniu Centrum, ani z sektą smoleńską cadyka Androniego. Jej twarzą jest dwudziestosześcioletni Michał Moskal, szef biura kaczelnika. Jego wypowiedzi, jakoby należało poluzować "wojnę kulturową" z pedalstwem i genderowymi szaleńcami ewidentnie świadczą o tym, że wobec perspektywy rozsypania się domku z kart po odejściu Napoliona ze sceny politycznej, młodziaki te grają na przyszłą sztamę z lewicą i Targowicą. I robią to w sposób znacznie bardziej cyniczny, niż miały zwyczaj pogrywać  stare pierniki z Porozumienia Centrum czy Androni i jego sekta. I udało im się ze szczętem ogłupić "starego Prohazkę". Do tego stopnia, że wraz z odsetkami za zwłokę zwrócił na złotej tacy polską wieś zielonej agencji towarzyskiej.  Zapominając, że tylko dzięki niej z najwyższym trudem zachował rok temu większość bezwzględną w sejmie a prezydent Duda nieznacznie pokonał Rafała Gówiennego.
Zatem cała nadzieja w prezydencie, że wyjdzie z butów Adriana i zawetuje to łajno. Ale weto można odrzucić z "pomocą" POmiotu. A wtedy nie pozostanie chyba nic innego, jak zarejestrować jakąś organizację rzekomo troszczącą się o los zwierząt, wtargnąć do mieszkania kaczelnika i zabrać mu kota. Bo chyba tylko to ma szansę przywrócić kretynowi kontakt z rzeczywistością.

Stary Niedźwiedź
 
PS
Czcigodnemu Jarkowi Dziubkowi serdecznie dziękuję za prywatną rozmowę i podesłany pierwszy z powyższych linków, które stały się ostatecznym impulsem do napisania tego tekstu.
 
SN

piątek, 31 lipca 2020

Przeklęta rocznica

Stanowisko Antysocjala w kwestii zarówno romantycznych narodowych seppuku ogólnie, jak i Powstania Warszawskiego w szczególności, jest od ponad dwudziestu lat niezmienne. Osoby zainteresowane nim mogą je znaleźć w naszym archiwum:

https://staryantysocjal.blogspot.com/2018/08/powstanie-warszawskie.html

Wpis ten powstał na jeszcze "omletowym" pierwszym Antysocjalu  1 sierpnia 2009. I jestem pewny tego, że stanowisko to nigdy nie będzie musiało ulec modyfikacji. Współczucie dla młodych ludzi, którzy przez ponad dwa miesiące tak nadaremnie ginęli i nie mniejsze dla cywilów, których żaden tępy zupal z Komendy Głównej AK o zdanie nie pytał,  miesza się z wściekłością z powodu czynienia patronami ulic zbrodniarzy w rodzaju Komorowskiego ("Bora"), Okulickiego ("Niedźwiadka") czy Chruściela ("Montera"). Bo nawet zwykła głupota może być zbrodnicza, a co dopiero skretynienie.
Czcigodny Refael podesłał dwa linki:

https://m.demotywatory.pl/5014254

oraz

https://m.demotywatory.pl/5014247

świadczące szczęśliwie o tym, że mimo rozpaczliwych wysiłków "patriotów" a la Androni Macierenko, wiele osób z młodszego pokolenia używa swoich szarych komórek i spuszcza w wiadomym urządzeniu hurra pseudopatriotyczny bełkot.
I to stwarza jakąś nadzieję na opuszczenie przez Polskę oślej ławki na lekcjach historii i zaprzestanie odgrywania roli głupkowatego osiłka Europy.

Stary Niedźwiedź

środa, 29 lipca 2020

Wspomnienia z Atlantydy

Od końca kwietnia, korzystając z przywileju bycia emerytem, siedzę sobie na Mazurach. Oddycham świeżym powietrzem, a dokonując zakupów w pobliskim miasteczku, zakładam maskę pro forma, głównie jako dowód szacunku dla personelu tamtejszych sklepów. Bowiem w całej gminie do tej pory nie odnotowano ani jednego przypadku "koronaświrusa". A do Warszawy coraz mniej chce mi się wracać. Zmusi mnie do tego chyba tylko niechęć do odśnieżania zimą posesji i utrzymywania "ścieżek życia" dom - drewutnia, by móc napalić w kominku, oraz samochód - wyjazd na drogę.
Skąd ta niechęć do powrotu? Mając wiele czasu na rozmyślania, zadałem sobie z pozoru banalne pytanie, w jakim właściwie mieście spędziłem ostatnie kilkanaście lat? I co ono ma wspólnego z Warszawą mojego dzieciństwa, młodości i wieku dojrzałego?
Nieżyjący już aktor i piosenkarz Andrzej Bogucki, starszym Czytelnikom zapewne znany ze swoich jeszcze przedwojennych przebojów "A mnie jest szkoda lata" i "Czy ty wiesz, moja mała" ma w dorobku również znaną z czasów odbudowy stolicy piosenkę "A tu jest Warszawa". Jej pierwsza zwrotka głosiła:

Niedowiarki, czcze umysły
plotą nam rozprawy,
że na lewym brzegu Wisły
nie ma już Warszawy.

Ale historia zakpiła z urzędowego optymizmu dalszej części tej piosenki. Ruiny i gruzowiska, będące dziełem Niemców (a nie żadnych mitycznych hitlerowców !!!), a powstałe jedynie dzięki bezcennej pomocy Sowietów, którzy na odcinku środkowej Wisły urządzili pięciomiesięczne zawieszenie broni, oczywiście zniknęły. A ruiny stadionów sportowych, tworzące się za rządów Gronkowca Walcującego i Rafała Gówiennego przez zaniechanie jakichkolwiek konserwacji, by przygotować tereny dla developerów, to oczywiście skala mniejsza o kilka rzędów wielkości. Ale co się tyczy inteligencji i elementarnej przyzwoitości większości mieszkańców, są to niewątpliwie żałosne ruiny.
Za epicentrum tej atrofii mózgów trzeba uznać Żoliborz. Nie mam tu oczywiście na myśli jednostkowego przypadku Kaczelnika Państwa, noszącego inny kibolski szalik. Lecz całe hordy idiotów, używających "nadredaktora" do myślenia, zamiast do sikania. Jadających w modnej knajpie śniadania, złożone z jajecznicy z dwóch jajek (niestety nie własnych) z malinami i rukolą oraz podłej lury, zwanej kawą, za niecałe 40 zł. Na stole każdego głąba obowiązkowo leży szmatławiec z Oszczerskiej i tablet, rzecz jasna z otwartym jakimś szkopskim "serwisem informacyjnym". Zakupy robiących w modnym sklepie, w którym przykładowo sześciopak jajek kosztuje trzynaście złotych. A w księgarniach dopytujących się z wypiekami na twarzy, czy przypadkiem nie wyszła nowa książka paszkwilantki Tokarczuk,  AAAAdama lub jego parobków.
O okolicach Wilanowa, a zwłaszcza o osiedlu, przez niedobitki starych warszawiaków (a nie żadnych warszawian!) zwanych Zatoką Czerwonych Świń, nie ma nawet co wspominać. Podczas ostatnich wyborów Gówienny miał tam wynik porównywalny z aresztami śledczymi i zakładami karnymi, czyli matecznikami najwierniejszego elektoratu POmiotu. Bo te świnie umieją myśleć logicznie i POmiot uważają za znacznie cenniejszego sojusznika, niż wypierdki po komunie z pedałem udającym wisienkę na torcie.
Ale matołki z umownej okolicy Placu Wilsona nie przeważyłyby szali. O bilansie decydują korpoludki i tak zwane słoiki. Nie mam nic przeciwko ludziom, przyjeżdżającym do Warszawy w poszukiwaniu pracy (choć ostatnio w rankingu miast oferujących sensowne zatrudnienie spada ona na łeb, na szyję).  Zastanawiam się tylko, dlaczego ludzie z umownej prowincji, z którymi na tejże prowincji można rozmawiać sensownie, po przyjeździe do Warszawy i uzyskania w niej prawa głosu również i w wyborach samorządowych, aż tak kretynieją.
W felietonach prezentowanych na jeszcze onetowym Antysocjalu, a obecnie dostępnych w archiwum, wspominałem warszawiaków z dziada pradziada, w rodzaju Siefowej z knajpy Kawalerska:

https://staryantysocjal.blogspot.com/2020/01/curling-kawalerska-i-jajeczko.html

czy pani Wiele:

https://staryantysocjal.blogspot.com/2020/01/pani-wiele.html

 
Nie zapomnę też pana Jurka, portiera i szatniarza w prywatnej szkole , w której swego czasu uczyłem. Był to prawdziwy "praski rodak" o niebywałym poczuciu humoru. Gdy po sześciu godzinach wykładów przychodziłem pobrać klucz do sali, w której miałem gadać przez kolejne dwie, kilka zamienionych z nim słów i jakis jego żart na tyle poprawiały mi humor, że zmęczenie malało. Obawiam się, że z racji wieku, obecnie pomaga świętemu Piotrowi.
Wspomnienie pani Wiele zakończyłem gorzką refleksją:
     Od razu przed oczami stanęła mi scena kończąca „Lalkę”, czyli wg mojej ocenie najlepszą polską powieść napisaną w dziewiętnastym stuleciu. Gdy na pytanie doktora Szumana kto tu zostanie chóralnym „My!” odpowiedzieli mu Maruszewicz i Szlangbaum.
   Umierają ostatni prawdziwi warszawiacy, to samo dzieje się, głównie we Wrocławiu, z ludźmi posługującymi się cudownym lwowskim "bałakiem" i przechowującymi w swoich sercach wspomnienia o tym skradzionym. ale kto wie, czy nie najbardziej polskim mieście. Podobno broni się jeszcze Kraków.
   Czy jesteśmy ostatnim pokoleniem posiadającym jakieś korzenie a po nas pozostaną już tylko Młodzi Wydymani z Wielkich Miast?
    Tfu!

 
Odnośnie Krakowa, będę bardzo wdzięczny czcigodnemu Jarkowi Dziubkowi za informacje z pierwszej ręki. Bo warszawskie Okopy św. Trójcy niestety padły. Ale dopóki ludzie będą wychodzić z budynku "na pole" a podczas śniadania smarować masłem "wekę", resztki nadziei pozostaną. Na detoks Polaków z "europejskiego" i "postępowego" (niczym pewien rodzaj paraliżu) zaczadzenia. Bo tak bardzo bym chciał zakończyć żywot w mieście, w którym się urodziłem. Czyli też w Warszawie, a nie w jakimś parszywym Lemingradzie, Słoikowie czy innej Pedalskiej Wólce.

Stary Niedźwiedź

wtorek, 21 lipca 2020

Wielka wtopa rzekomego prawa i rzekomej sprawiedliwości - dodatek

W poprzednim wpisie podałem link do strony sejmowej, zawierającej odsyłacze do wszystkich głosowań sejmowych z 15 lipca. Zaś dzięki tweetowi posła Krzysztofa Bosaka wiadomo już, które głosowania (36, 46 i 56) dotyczyły kandydatury księdza Tadeusza Isakowicza - Zaleskiego. Początkowo sądziłem, że brak informacji o meritum poszczególnych głosowań był efektem kosmicznego bałaganu w sejmowej kancelarii. Ale obecnie zastanawiam się, czy tak skandaliczna fuszerka nie została popełniona na polecenie marszałek Witek, próbującej tak nieudolnie cerować cnotę kaczelnika i jego pomagierów. Daremny trud, bowiem po tej wtopie z cerowaniem nie poradziłby sobie nawet najlepszy żaglomistrz.
Interesujący się szczegółami szanowni Czytelnicy mogą sami zapoznać się z takowymi. Dla wygody tych, którym nie chce się w sieci grzebać, lub w miejscu, w którym spędzają wakacje, szkopska lub francuska hołota nie zapewnia zasięgu, służę tymi szczegółami. Wyselekcjonowanymi arbitralnie, bowiem podaję jedynie, jak głosowały osoby o co bardziej znanych nazwiskach.

W pierwszym głosowaniu jak należy zachowali się:

CYMAŃSKI TADEUSZ za   
EMILEWICZ JADWIGA za   
GOWIN JAROSŁAW za   
KAMIŃSKI MARIUSZ za   
PŁAŻYŃSKI KACPER za   
SIARKOWSKA ANNA MARIA za   
SOŚNIERZ ANDRZEJ za   
ZIOBRO ZBIGNIEW za   

Natomiast kaczelnikowe "wicie, rozumicie" ponad elementarną przyzwoitość przedłożyli:

ARDANOWSKI JAN KRZYSZTOF pr.   
BŁASZCZAK MARIUSZ pr.   
BOCHENEK RAFAŁ pr.    
DWORCZYK MICHAŁ pr.   
DZIEDZICZAK JAN pr.   
GLIŃSKI PIOTR pr.   
GOSIEWSKA MAŁGORZATA pr.   
GRÓBARCZYK MAREK pr.   
HORAŁA MARCIN pr.   
KACZYŃSKI JAROSŁAW pr.   
KALETA SEBASTIAN pr.   
KOWALCZYK HENRYK pr.   
KRUPKA ANNA pr.   
KUCHCIŃSKI MAREK pr.   
LICHOCKA JOANNA pr.    
MACIEREWICZ ANTONI pr.   
MORAWIECKI MATEUSZ pr.   
MOSIŃSKI JAN pr.   
MÜLLER PIOTR pr.   
PIECHA BOLESŁAW pr.   
POLACZEK JERZY pr.   
SASIN JACEK pr.   
SCHREIBER ŁUKASZ pr.   
SELLIN JAROSŁAW pr.   
SUSKI MAREK pr.   
SZEFERNAKER PAWEŁ pr.   
ŚNIADEK JANUSZ pr.   
TCHÓRZEWSKI KRZYSZTOF pr.   
TERLECKI RYSZARD pr.   
WASSERMANN MAŁGORZATA pr.   
WITEK ELŻBIETA pr.

W dalszych turach zmiany w tych gronach były minimalne. Sebastian Kaleta był już w obydwu za kandydaturą księdza Tadeusza. A Tadzio Cymbalski ośmieszył się ze szczętem, bowiem w drugim głosowaniu był przeciw, zaś w trzecim wstrzymał się od głosu.
Widać, że do grona starych pierników, ze stażem jeszcze w Porozumieniu Centrum, słuchających Kaczelnika Państwa niczym wachmistrz Soroka Kmicica, dołączyło pokolenie, jak ich nazywam, młodych wiceministrów. Takich, jak choćby Horała czy Szachermacher.
Co się tyczy narcyza Gówina, a w dużo mniejszym stopniu i Emilewicz, tym razem zachowali się przyzwoicie. Do pani Emilewicz nie mam tak wielkich zastrzeżeń, ale po demolce nauki polskiej i warcholskim udupieniu wyborów w regulaminowym terminie, Gówina mam za mega szkodnika. Zatem to głosowanie muszę uznać za wypadek przy pracy, nie zmieniający mojej oceny tego zakochanego w sobie a skrajnie niekompetentnego błazna.
Bardzo ciekawe jest głosowanie "Kapiszona" Ziobry, a z opóźnionym zapłonem i jego zastępcy Kalety. Czyżby kaczelnikowi znudził się kompromitujący go szajs, produkowany przez panazbysiowych "prawników" i obydwaj już czują, że są na wylocie? Bo takie wyjaśnienie uważam za najbardziej prawdopodobne.
I to tyle w temacie tej wtopy. Obawiam się, że na kolejną nie przyjdzie nam bardzo długo czekać, co ani trochę mnie nie cieszy. Bo nie podzielam dewizy "im gorzej, tym lepiej". POzostawiając ją temu, co stanowi totalną opozycję a Gówienny spławia Wisłą do rehitleryzowanego Gdańska.

Stary Niedźwiedź

niedziela, 19 lipca 2020

Wielka wtopa rzekomego prawa i rzekomej sprawiedliwości

Do połowy ubiegłego tygodnia pełniłem obowiązki gospodarza, goszcząc dwie osoby z grona moich przyjaciół. A więc siłą rzeczy nie poświęcałem uwagi wydarzeniom na krajowej scenie politycznej. Ograniczałem się do pobieżnego przejrzenia tytulów w internetowych serwisach informacyjnych, ciesząc się z rozdzierającego kwiku targowickiej hołoty i wspierających ją kretynów.. Dopiero czcigodna Flavia zwróciła mi uwagę na skandal związany z wyborem przez sejm trzech członków Rady d/s Pedofilii. Używam i będę używać tej skróconej nazwy, nie chcąc przepisywać tasiemcowatej oficjalnej.
W środę sejm wybrał po długich i ciężkich męczarniach tę trójkę z pośród dziesiątki wytypowanej przez sejmową komisję sprawiedliwości i praw człowieka. Piszę o tych męczarniach, bowiem ustawa przewidywała, że w pierwszym podejściu głosuje sie kolejno na każdego z kandydatów, a wybór wymaga uzyskania 3/5 głosów obecnych posłów przy obecności ponad połowy ich liczby. Oczywiście nikt nie pokonał tej poprzeczki, zatem w kolejnych głosowaniach do wyboru wystarczyła zwyczajna większość bezwzględna.
Z ciekawości wszedłem na sejmową stronę:

http://sejm.gov.pl/Sejm9.nsf/agent.xsp?symbol=listaglos&IdDnia=1795

zawierającą linki do wszystkich głosowań przeprowadzonych 15 lipca br.  I tu mną zatrzęsło.
Z linków tych wynika, że w tej sprawie odbyły się aż 34 (słownie: trzydzieści cztery) głosowania. Przy każdym napisano, ilu posłów ogółem było za, ilu się wstrzymało, ilu było przeciw a ilu nie głosowało. Poniżej podano te same informacje dla każdego klubu i koła. Można było nawet ściągnąć PDF z informacją, jak głosował każdy wymieniony z imienia i nazwiska poseł. Natomiast NIGDZIE nie podano, NAD CZYJĄ KANDYDATURĄ GŁOSOWANO!!!
Czyli w sejmowej kancelarii mamy nie mniejszy burdel, niż w gronie pisowskich układaczy prawa.
Wobec wspomnianego mechanizmu zwykłej większości w dalszych turach Podatki i Socjalizm bez problemu przepchnęły trójkę swoich kandydatów. Ale by ten cel osiągnąć, musieli utrącic kandydaturę księdza Tadeusza Isakowicza - Zaleskiego.
Będąc chrześcijaninem innej konfesji, nie dysponuję wiedzą o wystąpieniach i poglądach na istotne sprawy poszczególnych hierarchów i księży Kościoła Rzymskokatolickiego, o ile te wystąpienia lub osoby je głoszące nie są w Polsce powszechnie znane. Ale z grona duchownych tego kościoła ksiądz Isakowicz - Zaleski jest dla mnie niekwestionowanym numerem jeden, a jego słów zawsze słucham z największą uwagą. Bo jest to człowiek wielkiej wiary, ogromnej mądrości i dobroci oraz trzymający się prawdy do tego stopnia, że może być wzorem dla wszystkich duchownych chrześcijańskich w Polsce. Dla przytłaczającej większości niestety wzorem niedościgłym.
Za komuny szykanowany i maltretowany fizycznie i psychicznie, cudem przetrwał pobicia przez ścierwo z SB. Po okrągłostolikowym kabarecie organizował konwoje z pomocą humanitarną do krajów byłej Jugosławii, Albanii, Czeczenii i Ukrauny. Pomaga niepełnosprawnym, będąc założycielem i prezesem Fundacji im. Brata Alberta. Przypomina o męczeństwie Polaków na Kresach i zbrodniach bandytów z OUN / UPA. Za te zasługi ksiądz kardynał Franciszek Macharski nadał mu tytuł kanonika honorowego archidiecezji krakowskiej.
Ale gdy ksiądz Tadeusz zaczął badać powiązania duchownych tej archidiecezji z komunistycznym aparatem terroru a księcia kościoła na krakowskiej stolicy zastąpił kamerdynał Stasiu, zaczęły się problemy. Bowiem kapciowy i jego totumfaccy stawali na głowie, by prawdę zamieść pod dywan a księdza Isakowicza - Zaleskiego zakneblować. Co na szczęście im się nie udało w całości. Ale zakaz opublikowania pracy o pedałach w polskim KRK okazał się skuteczny.
Od siebie dodam, że mnie jako protestanta ujął sposób udzielania Eucharystii przez księdza Tadeusza podczas odprawiania przezeń nabożeństwa w rycie ormiańskim. Do patery z komunikantami miał przymocowany mały pucharek z winem, a brzeżek opłatka maczał w winie przed podaniem przyjmującemu sakrament. Czyli można udzielać Komunii pod dwoma postaciami, tak jak nakazał Zbawiciel? Można! Zatem oferowanie wiernym jakiejś "półkomunii na sucho" jest ignorowaniem tego nakazu,
a rzekoma niemożność udzielania tej prawdziwej z przyczyn technicznych, to jak dla mnie kompletna bzdura.
Kandydaturę księdza Tadeusza o dziwo zgłosiła zielona agencja towarzyska, a motorem tej akcji był Kukuś. Wytrzeźwiał, czy co, u licha? Poparło ją koło konfederatów. Ale jak podał na tłiterze Krzysztof Bosak, w decydującym głosowaniu za księdzem Tadeuszem padły 63 głosy PiS, 28 PSL/Kukuś, 11 Konfederacji i o dziwo, aż 10 z POmiotu. Przeciw było aż 140 ciurów Kaczelnika, 118 z Targowicy i rzecz jasna 49 lewaków. Wstrzymało się 10 pisiaków i jeden platfus. W swojej wypowiedzi ksiądz podaje, że jego kandydaturę poparło 96 posłów. Rozbieżności tej nie potrafię wyjaśnić, bowiem jak już napisałem, bezprecedensowy burdel na sejmowej witrynie nie pozwala tych danych zweryfikować.
Po tym głosowaniu, jak informuje Der Dziennik, ksiądz Isakowicz - Zaleski odniósł się do sprawy na swoim profili na Facebooku. Cytuję za Dziennikiem i na jego odpowiedzialność, bowiem Pejs Zbuka i Cukerszwanca programowo olewam.

"Sojusz ołtarza z tronem w pełnej krasie. Nie miałem złudzeń, co do wyniku głosowania, bo wierchuszka Prawo i Sprawiedliwość musiała odwdzięczyć się władzom polskiego Kościoła za ustawiczne poparcie polityczne. A dla władz tych niezależna i sprawnie działająca komisja państwowa ds. pedofilii to śmiertelne zagrożenie. Będzie tak jak w sprawie molestowań kleryków przez abp. Juliusza Petza w Archidiecezji Poznańskiej czy lustracji w Archidiecezji Krakowskiej - czyli "zamiatanie pod dywan" doprowadzone do perfekcji.
Jeżeli mnie coś dziwi, to fakt, że znaczna część posłów PiS głosowała razem z posłami PO i Lewicy. Z tego wynika, że tzw. "wojna kulturowa" to kolejna ściema dla zamydlenia oczu maluczkim. Ale do czasu. Mane, tekel, fares.
PS. Bardzo dziękuje 96 posłom z różnych ugrupowań za poparcie. Bardzo to sobie cenię".

Stare powiedzenie głosi, że gdy nie wiadomo, jak się zachować, trzeba zachować się przyzwoicie. Ale zdaje sobie z tego sprawę ze dwadzieścia kilka procent posłów PiS. I tak więcej, niż myślałem.
Swego czasu dewiza SS głosiła "wierność jest moim honorem". Było to o tyle groteskowe, że honor był ostatnia rzeczą na świecie, o którą można było kanalie w czarnych mundurach podejrzewać. Z kolei dewizą zdecydowanej większości parlamentarzystów Podatków i Socjalizmu jest sentencja "Kaczor jest moim rozumem". Też idiotyczna, bo szukanie u nich rozumu to strata czasu.

Stary Niedźwiedź


PS
Udało mi się ustalić, które głosowania dotyczyły kandydatury księdza Isakowicza - Zaleskiego. Z tweeta Krzysztofa Bosaka wynika, że miały one numery 36, 46 i 56. Wkrótce podam nazwiska co bardziej znanych PiSdzielców, którzy tę kandydaturę utrącili.

SN

piątek, 17 lipca 2020

I śmiesznie, i ponuro

POmiotowe "yntelygenty", czerpiące wiedzę o świecie wyłącznie z Szechter Beobachter, Rynsztok FM i Tfałszenu, próbują dodać sobie animuszu deprecjonując na wszelkie możliwe sposoby elektorat prezydenta Andrzeja Dudy. Dzień po ogłoszeniu przez PKW wyników wyborów moja przyjaciółka dostała SMS, który głosił (treść cytuję z pamięci), że "wygrała ta połowa Polaków, którym nazwiska Sobieski, Szopen czy Baczewski kojarzą się tylko z wódka".
No cóż, tak się głupio składa, że nazwisko Baczewski kojarzy się przede wszystkim z rodzinną firmą założoną we Lwowie w roku 1782 i produkującą właśnie spirytualia z najwyższej światowej półki. Zatem autorem tego SMS musi być jakiś burak, i to nawet nie ćwikłowy, lecz  pastewny. Któremu pomyliły się nazwiska Baczewski i Baczyński (a może i Bacewicz). Czyli jeden z tych "otwartych na świat i proeuropejskich" ćwierćinteligentów, którzy chwalą się, że jadają homery, czytują Homara i wiedzą, że autorem Iliady jest Hemar.

Z kolei wyrób gomułkopodobny zwany Budką powiedział, że POmiot zastanawia się nad zmianą nazwy i logo. Biedaczek nie wie, że gdy dom publiczny cienko przędzie, to zmienia się panienki, a nie czerwoną latarnię.
Ale nie do śmiechu było mi po przeczytaniu artykułu do którego link podesłała mi zaprzyjaźniona pani księgowa:

https://gf24.pl/biznes-i-gospodarka/item/2801-vat-od-nasienia-bykow

Co najmniej od początku tego roku VAT na niemal wszystkie wyroby spożywcze systematycznie wędruje w górę do poziomu 23%. Wiem to zarówno od mojego przyjaciela, pracującego w handlu żywnością, jak i z własnych obserwacji. Rzekome obniżki dotyczą głownie niektórych (bo nie wszystkich!!!) asortymentów pieczywa. Moje pokolenie pamięta jeszcze czasy niejakiego Gomułki, kiedy to oficjalna propaganda tłumaczyła, że koszty utrzymania stoją w miejscu. Bo wprawdzie podrożały mięso, nabiał, chleb i warzywa, ale za to potaniały lokomotywy i statki drobnicowce.

Na razie mój domowy budżet jeszcze zbytnio na tym nie ucierpiał, ale tylko dlatego, że jestem emerytem, dysponującym samochodem i zamrażarkami zarówno w Warszawie, jak i w mazurskim domku. Zatem gdy w internetowych gazetkach promocyjnych wypatrzę coś atrakcyjnego (głównie mięso i nabiał), mogę zajechać pod dany sklep o siódmej rano i "załapać się" na tę okazję, kupując większy zapas owych dóbr. Ale co ma powiedzieć zdecydowana większość rodaków, poruszająca się komunikacją miejską a na prowincji "busową" (pomysłowy Dobromir niech sie huknie w pusty łeb, mogę mu pożyczyć dwukilowy młotek), a pracę rozpoczynająca o siódmej rano lub nawet wcześniej?
W linkowanym artykule opisano rozpaczliwe wysiłki uzupełnienia budżetu po breweriach Napoliona. Były próby podniesienia VAT na medykamenty weterynaryjne, a obecnie to samo robi się z materiałem używanym do inseminacji bydła i trzody chlewnej.
Prześmiewcy mogą powiedzieć, że będziemy mieć budżet po byku. Ale gdy  za jakiś czas pójdą do sklepu po wieprzowinę czy wołowinę, będą życzyć Geniusiowi Żoliborza i Matołuszkowi, żeby ich chudy byk wybiedronił.

Stary Niedźwiedź

poniedziałek, 13 lipca 2020

Na gorąco

We wpisie po pierwszej turze wyborów zamieściłem cierpką opinię, że wobec szkolnych błędów i politycznego dyletantyzmu Geniusia Żoliborza, przeciwnicy Targowicy największą nadzieję muszą pokładać w dobroci Pana Boga, który kolejny raz posprząta po durniach. Celowo użyłem określenia przeciwnicy Targowicy, bo w gronie moich znajomych taka motywacja oddania głosu na Andrzeja Dudę zdecydowanie przeważała nad jakimkolwiek uznaniem (że o podziwie nie wspomnę) dla rzekomego geniuszu politycznego Napoliona z koziej sempiterny i jego handlangrów.
No i kolejna interwencja z góry nastąpiła. Aniołki przyniosły durniowi zgubione złoty róg oraz czapkę z piór a PAD wygrał z niewielką, ale bezpieczną przewagą nieco ponad 2%.
Ale jest jeszcze za wcześnie na odtrąbienie sukcesu i kolejną defiladę geniusiowych kolonoskopów. W wieczorze wyborczym TVPiS jakiś dziennikarski najmita na neohitlerowskim żołdzie wypaplał otwartym tekstem, co teraz zrobi Werwolf. Ruszy taka lawina dowolnie kretyńskich protestów wyborczych, by sąd nie był w stanie rozpatrzyć ich do ustawowego terminu zakończenia przez urzędującego prezydenta obecnej kadencji. Dopiero po pokonaniu tej przeszkody Pobożność i Socjalizm mogą zadąć w surmy zwycięstwa (swoją drogą, dziwny jest widok cymbałów grających na trąbach). Zaś w Berlinie powiedzą "noch einmal Dreck", w Moskwie "apiat' gawno" a w Jerozolimie "ajajaj".

Stary Niedźwiedź

poniedziałek, 29 czerwca 2020

Miałeś chamie złoty róg

Ponieważ w internecie Państwowa Komisja Wyborcza podała już wyniki zgłoszone przez 99.78 % komisji wyborczych, mogę pokusić się o ich ocenę. Bowiem dane z pozostałych 0.22 %  komisji mogą zmienić co najwyżej wartość trzeciej cyfry znaczącej.
Prezydent Andrzej Duda     43.67 %
Rafał Gówienny                  30,34 %
Błazen z Pedałenu               13.85 %
Krzysztof Bosak                   6.75 %
Zakosiniak-Kłamysz             2.37 %
Zakłamana Ciota                 2.21 %
Wyników planktonu z poparciem poniżej 0.3 % nie chce mi się przepisywać.
Przez chwilę oglądałem wieczór wyborczy w reżimówce, ale szybko wyłączyłem telewizor. Redaktorzy Karnowski i Sakiewicz pobili w komentarzach wszelkie granice głupoty, mówiąc o gigantycznym sukcesie urzędującego prezydenta i bredząc, jaka część wyborców głosujących na innych kandydatów w drugiej turze przeniesie głosy na niego.
Gówienny odrobił straty pierwszej debilki III RP. Widać, że ludzie używający Szechtera do myślenia, zamiast do sikania, są bardzo zdyscyplinowanym elektoratem. I nawet gdyby w Warszawie z kranów popłynęła gnojówka, bez wahania uwierzą, że to wyłączna wina PiS. Warto jednak podkreślić, że wedle sondaży podanych przez TVPiS (a więc na pewno w tej kwestii nie zawyżonych) około połowy przedstawicieli małego i średniego biznesu głosowała na Gówiennego. Swego czasu prezentowałem na blogu list otrzymany od przedstawiciela tego środowiska i wyjaśniający, dlaczego autor miał (wówczas) zamiar głosować na kretynkę.


https://antysocjalbis.blogspot.com/2020/01/list-do-antysocjala.html


I jak twierdził, co bardziej rozgarnięci pracownicy firm takich, jak ta jego, też z rozpaczy gotowi są poprzeć POmiot. Widać zatem, że wściekły fiskalizm PiS zbiera żniwo. Bo na samą myśl, aby zacząć wreszcie opodatkowywać hipermarkety na równi z małym polskim handlem, Mateuszek miałby ze strachu pełne portki.
WSIowa wydmuszka, kiedyś robiąca w Pedałenie za katolika a obecnie szczekająca na chrześcijaństwo tak wściekle, że sam pierwszy pedał III RP może jej tego zazdrościć, powtórzyła sukces Palikmiota czy zapiewajły. Widać, że zawsze co najmniej kilkanaście procent wyborców ma dosyć dotychczasowych elit i głosuje na dowolną nowinkę, bo a nuż coś z tego wyjdzie. Są to zawsze jętki jednosezonówki i gdybym miał prorokować, to po kolejnych wyborach parlamentarnych po tym "katoliku" pozostanie jedynie wspomnienie.
Krzysztof Bosak uzyskał wynik na miarę swoich możliwości. Musiał bronić strzałów na swoją bramkę własnych grajków, takich jak Wilk czy Pomysłowy Dobromir, ale jakoś je wybił. Wyrazić muszę mu swoje uznanie za skuteczne spacyfikowanie gówna w muszce, bo strzał Jonasza Kurwin-Mikkego rozerwałby siatkę w konfederackiej bramce.
Wynik Zakosiniaka - Kłamysza świadczy o tym, że PiS skutecznie odebrał zielonej ladacznicy elektorat wiejski i małomiasteczkowy. Na  burdeltatę głosowało trochę ponad dwa procent, czyli zapewne ci, którym spadają jakieś ochłapy z samonierządowych stołów. Znając obyczaje w tym burdelu, zmiana "madame" po tej klęsce jest pewna.
Załgana ciota przyniosła lewiźnie klęskę, której rozmiary nie mają precedensu. W mojej ocenie Swetrzasty zdawał sobie sprawę, że taki kandydat jest bez szans nawet na 10 %, ale świadomie podjął próbę wykolegowania POmiotu z posady kolaboranckiej rezydentury euroburdelu w Polsce. Poprzez pokazanie, że jest bardziej za pedalskimi ślubami i adopcjami czy skrobankami na życzenie, niż szajka Chyżego Roja. Czyli jest jeszcze bardziej w targowickim żargonie proeuropejski, a w potocznej polszczczyźnie skurwiony. Ale wyszło z tego to, co jest najczęściej owocem "seksu" dwóch pedałów. A wynik świadczy też o tym, że albo wieści o pięcioprocentowym ich udziale w społeczeństwie to bezczelne łgarstwo, albo też część ludzi dotkniętych tą przypadłością mimo wszystko wstydziła się głosować na to mniej niż zero.
A co dalej?
Człowiek potrafiący obsłużyć kalkulator czterodziałaniowy bez trudu przekona się, że suma wyników Gówiennego, błazna, zielonej ladacznicy i pedała to 48.77 %. Konfederaci zapowiedzieli, że w dogrywce nie poprą żadnego z finalistów. Głosy Szanownych Komentatorów Antysocjala, w większości zwolenników Konfederacji, potwierdzają tę diagnozę. Jeśli zatem w drugiej turze udział wezmą dokładnie ci wszyscy (oczywiście bez zwolenników Konfederacji), którzy głosowali w pierwszej, to Andrzej Duda może liczyć jedynie na 43.67 % z pozostających w grze 93.25 %. Czyli na MNIEJ NIŻ POŁOWĘ.
Lewizna droczy się z Gówiennym, że ich wyborcy to nie worek kartofli. Zapewne chodzi o jakiś handelek z POmiotem, a co się tyczy samej metafory, elektorat ten to bez wątpienia worek, tyle tylko, że na pewno nie kartofli. Głosowanie przez nich na Dudę moim zdaniem nie wchodzi w rachubę.
W kwestii fanów wydmuszki, ta ostatnia nie raz gardłowała, żeby głosować na nią, a nie na Gówiennego, bo rzekomo w dogrywce ma większe szanse na pokonanie Dudy. Czyli ten elektorat to w znaczącej części ateotaliban plus emerytowani "służbiści" i ich krewni i znajomi. Cała nadzieja PiS w tym, że tak z połowa głosowała na wydmuszkę z ciekawości bądź dla jaj, w kontrze do zabetonowanego układu POPiS. I drugą turę oleje, bo POmiot to również nie ich bajka.
Pozostała jeszcze teoretyczna możliwość skorzystania z usług zielonej prostytutki. Ale ceną byłoby co najmniej darowanie win Burym i innym złodziejom oraz koncesje na wsi. A to ostatecznie skompromitowałoby Pobożność i Socjalizm.
Trudno komentować nawet wypociny niejakiej Kai Godek. Domaga się ona od Konfederacji handelku z PiS. A jej zdaniem ceną powinno być co najmniej uznanie przez Trybunał Konstytucyjny aborcji eugenicznej za nielegalną. Czyli przyznanie publiczne przez Napoliona, że obecny TK to rzekomo taka sama szajka, jak za nieogolonego menela, tyle tylko, że nosząca inne szaliki.
W niedzielnych gadających głowach moją uwagę zwróciła wypowiedź jednego z ekspertów. Powiedział on, że gdyby wybory odbyły sie 10 maja, to Duda wygrałby bez problemów w pierwszej turze. Mam w tej kwestii identyczne zdanie, co artykułowałem choćby we wpisie z 19 czerwca. Oczywiście wymagało to podjęcia odpowiednich działań już na początku marca. Mówi się, że mąż stanu myśli z troską o losie przyszłych pokoleń, a polityk z niepokojem o najbliższych wyborach. Jak widać, nawet to drugie przekracza możliwości intelektualne geniusia Żoliborza. A teraz zupa się wylała i stąd tytuł. No, chyba że Pan Bóg po raz nie zliczę już który posprząta, tym razem  za durnia i jego wazeliniarzy.
A tak na marginesie, wychodzi na to, że POmiot jest jednak mniej wodzowską partią od Pobożności i Socjalizmu, zaś ciury maja w nim więcej do gadania. W stanie zagrożenia swego dalszego istnienia potrafili kopnąć w dupę prymitywnego opryszka Shitynę, który prowadził ich na kurs kolizyjny z górą lodową. A w PiS jest to wykluczone. Wszelkie kongresy są jedynie zawodami sportowymi we wchodzeniu wszechwładnemu Napolionowi do tyłka.

Stary Niedźwiedź

piątek, 26 czerwca 2020

Na prawo most, na lewo most, a dołem gówno płynie

Kilka minut temu, korzystając z chwili zasięgu, rozmawiałem z dobrze znaną starszym Czytelnikom Antysocjala Flavią. Ma ona zwyczaj odbywać dla zdrowia i kondycji przejażdżki rowerowe lewym brzegiem Wisły w Warszawie. Poczynając od Żoliborza a kończąc w okolicy Mostu Łazienkowskiego, lub jeszcze dalej na południe.
I jak mi powiedziała, stan tej biednej królowej polskich rzek jest wysoki, a zmysły węchu i wzroku wyraźnie sugerują, że znaczący w tym udział mają fekalia. Jakiekolwiek zatrzymanie się na krótki wypoczynek nie wchodzi w grę zarówno z powodu widoku, jak i fetoru.
Do listy moich zastrzeżeń do Pobożności i Socjalizmu przybyło kolejne. Co do jasnej cholery robi prokuratura (same alarmy służb ochrony przyrody nie wystarczą) pod kierownictwem Zbigniewa "Kapiszona" Ziobry? Ksywę tę nadała mu swego czasu ś.p. Milom i do tego patałacha pasuje jak ulał. Przecież w jako tako poważnym państwie gówienny byłby wyprowadzony z ratusza w kajdankach i dostarczony do prokuratury na przesłuchanie, a sędzia (nie mylić z justytutką) bez wahania zatwierdziłby wniosek o tymczasowy areszt. Bo prawdopodobieństwo mataczenia w przypadku gówiennego i jego szajki przekracza sto procent.
A wracając do wyborów.
Doskonale rozumiem czcigodnego Jarka Dziubka, któremu obrzydło już wieczne wybieranie mniejszego zła i zamierza wielce prawdopodobną drugą turę olać.
Bardziej zrozumiałe jest dla mnie stanowisko szanownego Greylina, który w drugiej turze odda głos nieważny, by jeszcze bardziej wyraziście wyartykułować, że obydwaj kandydaci kompletnie mu nie odpowiadają.
Ja w przypadku dogrywki zacisnę zęby i zagłosuję na Andrzeja Dudę. Bo jako stary warszawiak muszę stanąć na głowie, by w pałacu prezydenckim nie zainstalowała się kupa gówna, szczekająca w Brukseli na Polskę, zatruwająca sporą część naszej ojczyzny, kłamiąca gdy tylko otworzy mordę i wyrzucająca w błoto moje pieniądze na promocję zboczeńców bądź "plaże" z palet w miejscach, gdzie śmierdzą spaliny.
A wszystkim zwolennikom zakończenia obecnej prezydentury poprzez wybór gówiennego radzą puknąć się w łepetynę młotkiem, najlepiej takim co najmniej dwukilowym. I nabrać wody w usta, bo ta metaforyczna na ich szczęście nie pochodzi z Wisły na północ od Warszawy.

Stary Niedźwiedź

piątek, 19 czerwca 2020

Dureń vs debile i kanalie

Tytuł na pewno nie poraża elegancją, ale tak właśnie w mojej ocenie wygląda ta, za przeproszeniem, polska scena polityczna.
Geniusiowi Żoliborza trafiła się szansa niczym ślepej kurze ziarno. Oczywiście mam na myśli narzucenie POmiotowi przez opryszka Shitynę jako kandydatki w wyborach prezydenckich chyba największej debilki z grona kobiet parających się w Polsce polityką. Każdą swoja wypowiedzią potwierdzała, że nie ma pojęcia nie tylko o polityce, ale wręcz o niczym. Co przyniosło spadek poparcia w sondażach poniżej pięciu procent a prezydentowi Dudzie stwarzało szansę na wygraną już w pierwszej turze.
Takie prezenty trzeba szanować. Ale wiedza ta przerasta możliwości intelektualne tak zwanego, za przeproszeniem, naczelnika państwa. Mając  praktycznie nieograniczone możliwości manewru (izba zatwardzenia poza grą na czas niczego nie jest w stanie mu uniemożliwić, o ile właściwie rozpisze kalendarium uchwalania nowej ustawy) dopuścił do zamiany debilki na niejakiego Rafała Gówiennego, który jest doszczętnie skompromitowany jedynie w oczach ludzi myślących, a to raptem kilka procent tak zwanego elektoratu. Geniusiowi wydaje się, że kolejnymi aportami socjalnymi jest w stanie wygrać każde wybory. Kompromitująco przerżnięty w ubiegłym roku senat i z najwyższym trudem utrzymana większość bezwzględna w sejmie niczego go nie nauczyły. Jak słusznie zauważył mój przyjaciel, przypomina on napastnika piłkarskiego mającego w repertuarze tylko jeden zwód, który nie jest w stanie pojąć, że w ten sposób nie przedrybluje żadnego obrońcy, o ile ten ostatni nie jest głupszy od niego.
A co u konkurencji? Oczywiście nie mam zamiaru rozwodzić się nad
zdrajcami stanu z POmiotu, szczekającym w Brukseli na Polskę pedałem, zieloną ladacznicą czy WSIową wydmuszką. Ale po kompromitacji grajka, który już tylko przygrywa klientom i panienkom w zielonym burdelu, muszę się przyznać do kolejnego rozczarowania.
Kilka razy na tym blogu wyraziłem się pozytywnie o Jacku Wilku. A tymczasem po ubiegłorocznej żółtej kartce za brednie w kwestii "małżeństw" zboczeńców, teraz w moich oczach zarobił czerwoną. Bowiem w rozmowie w Rynsztok FM z czymś takim, jak niejaki Żakowski, powiedział ni mniej, ni więcej, że w drugiej turze trzeba głosować na Gówiennego.
Zatem dołączył on do łajna w muszce obecnie przejętego przez Putasa, domorosłego załganego Savonaroli w osobie Brauna czy Pomysłowego Dobromira, zdaniem którego wiejscy emeryci powinni jeździć samochodami i nie gderać o jakimś wykluczeniu komunikacyjnym.
Gdyby generał Robert Edward Lee wstał z grobu, takich "konfederatów" kazałby oćwiczyć Murzynom. Bo żaden biały dżentelmen z Południa nie ubrudziłby sobie rąk daniem czemuś takiemu po mordzie.
Jeśli Krzysztof Bosak uzyska w pierwszej turze przyzwoity wynik, będzie to zawdzięczać tylko i wyłącznie sobie.

Stary Niedźwiedź
 

poniedziałek, 1 czerwca 2020

Mroźne refleksje i rozmówki polsko - niemieckie

Pogoda tej rzekomej wiosny nie rozpieszcza. Istne globalne ocipienie, o którym tyle gaworzą gretyni. W maju temperatury raczej marcowe i wieczorami muszę palić w kominku, by włażąc do łóżka i wychodząc z niego rano nie szczękać zębami z zimna. Do tego u żadnego leśniczego w okolicy nie można kupić drewna liściastego na opał, bo od początku świrusowej paniki nie jest ono "wyrabiane". Na szczęście w jednym z pobliskich marketów budowlanych wypatrzyłem za budynkiem pociętą brzezinę i natychmiast kupiłem ostatnie dwie palety. Trochę przepłaciłem, ale przynajmniej nie marznę.
Politykę śledzę pobieżnie. Kopertowy sabotażysta robi co może, by wybory prezydenckie się nie odbyły, zatem ludzie PiSu muszą przy układaniu kalendarze wyborczego z góry zakładać, że w izbie zatwardzenia i sabotażu każda ustawa odleży pełne 30 dni. Bo liczyć na dobrą wolę opozycji może tylko matoł.
Pojąć nie jestem w stanie, co odbiło prezydentowi Dudzie z nominacją niejakiego Laskowskiego na szefa izby karnej sądu najwyższego (pisanie nazwy tego ansztaltu z dużej litery byłoby skandalicznie niezasłużonym komplementem). Wiadomo przecież, że gdy do justytutek wyciągnie się palec, to spróbują oderwać rękę.
Ta sama zasada dotyczy też Szkopów. Gdy szef ichniego Trybunału Konstytucyjnego po chamsku zanegował status polskiego a premier Brandenburgii zawył, jak polski rząd śmiał utrudnić Polakom pracującym za Odrą codzienne przekraczanie granicy, co zdezorganizuje życie w tym landzie, przypomniała mi sie opowieść mojej ś.p. Mamy.
Po upadku Powstania Warszawskiego została ona wywieziona do obozu położonego niedaleko Hamburga. Miasteczko to zajęła na wiosnę 1945 Pierwsza Dywizja Pancerna pana generała Stanisława Maczka. I przejściowo rządzący nim pan rotmistrz, którego nazwiska Mama niestety nie zapamiętała, wezwał burmistrza i rozkazał mu do wieczora przygotować dla byłych więźniarek przyzwoite kwatery, czyli łóżka z czysta pościelą, ciepła woda do mycia etc. Szkopisko miało czelność odszczeknąć, że nie jest to możliwe. Wtedy pan rotmistrz z kamiennym spokojem strzelił go szpicrutą w mordę tak, że popłynęła posoka. Po czym wydobył rewolwer Webley (o kalibrze 0.455 cala czyli około 11.6 mm) i poinformował, że jeśli kwatery nie będą gotowe do północy, to z wybiciem tej godziny dostanie z tej broni kulę w łeb. I rodzina będzie musiała takowy zbierać do trumny łyżeczką. Kwatery były gotowe przed dwudziestą.
W porównaniu z tym panem rotmistrzem nawet Erdogan wychodzi na słabeusza. A o Geniusiu Żoliborza nawet nie warto mówić.

Stary Niedźwiedź

czwartek, 7 maja 2020

Awantury ciąg dalszy


 No i mieliśmy debatę. W mojej ocenie, bez silenia się na ustalenie kolejności, na pudle stanęli prezydent Andrzej Duda, Marek Jakubiak i Krzysztof Bosak. Wysoka pozycja WSIowej wydmuszki w sondażach opinii o tej debacie wynika z sympatii do czegoś rzekomo nowego. Jak widać, nie brak w Polsce naiwniaków (najdelikatniej to nazywając), których historia Ruchy Podtarcia Paliciula czy Nowodebilnej z kropką niczego nie nauczyły. Zaś bełkot chłopczyka w krótkich spodenkach o zabezpieczeniach kont bankowych jako gwarancji bezpieczeństwa militarnego Polski szły o lepsze z łgarstwami cioty o sprzeciwie wobec podwyższenia wieku emerytalnego czy rzekomym oferowaniu młodym ludziom w Słupsku mieszkań. Pierwsza idiotka tego grona wykuła na pamięć kilkadziesiąt zdań i klepała je w przypadkowej kolejności w nadziei, że będą miały coś wspólnego z odpowiedziami na konkretne pytania.


Po czym okazało się, że Gówin jednak dogadał sie z naczelnikiem i wybory odbędą się w późniejszym terminie metodą korespondencyjną.
Oczywiście opozycja, która jeszcze kilka godzin wcześniej żądała przełożenia wyborów na późniejszy termin, dzisiaj wyje o łamaniu konstytucji, bo wybory nie odbędą się 10 maja.
Pobożność i Socjalizm nie raz mnie irytowała i na pewno nie raz jeszcze to zrobi. A już na pewno swoją legislacyjną impotencją. Ale gotowych nadal głosować na POmiot czy lewiznę muszę uznać za debili.

Stary Niedźwiedź

czwartek, 30 kwietnia 2020

Niby święta

Wszystkich szanownych Czytelników po raz kolejny przepraszam za długą przerwę w działalności. Po prostu od 20 kwietnia siedzę na Mazurach i odreagowuję warszawski dom wariatów. Po wsi ludzie chodzą bez masek, widać takowe jedynie w miasteczku będącym siedzibą gminy. W sklepach zaopatrzenie dobre i co mnie najbardziej cieszy, brak przed nimi tuptających ludzi, czekających na możliwość wejścia do środka.
Komputer uruchamiam głównie po to, by obejrzeć rozgrywki brydżowe lub podłączyć do telewizora jakieś multimedia. Politykę śledzę mniej niż pobieżnie, głównie po to, by sprawdzić, czy naczelnik i jego ekipa wykazują jakieś objawy rozsądku i zrezygnowali z ambitnego plany zwalczenia wirusa wraz z gospodarką.
Już tylko godziny dzielą nas od majowego triduum, z którego moją sympatię budzi jedynie tak zwane Święto Flagi. Bowiem  dzień 1 maja kojarzy mi się pozytywnie tylko dlatego, że jest to dla wędkarzy początek sezonu łowienia szczupaków. Zaś "święto" 3 maja, jak już nie raz na Antysocjalu pisałem, mają powód obchodzić Niemcy. Bowiem pruskiej dyplomacji udało się z niczego wystrugać II rozbiór Rzeczypospolitej. Ale obchody rocznicy połknięcia pruskiej przynęty niestety przypominają mi sienkiewiczowskiego Kalego, który przechwalał się:
A Bwana Kubwa powiedzieć, że Kali być donkey!
No cóż, w Polsce tradycja to rzecz święta, więc od żałosnych frajerów pokroju Stanisława i Ignacego Potockich, Hugona Kołłątaja czy Stanisława Małachowskiego obecnie pałeczkę sztafetową przejęli patrioci - nekrofile ze szkoły Androniego Macierenki czy pisowskich "jagiellończyków" lub banderofilów.
Mistrz z Czarnolasu, pisząc w szesnastym wieku, że Polak i po szkodzie głupi, po prostu wykrakał.

Stary Niedźwiedź

poniedziałek, 13 kwietnia 2020

Bardzo nietypowe życzenia

W tym zwariowanym roku z życzeniami wielkanocnymi haniebnie się spóźniłem, co było wynikiem dwóch przyczyn. Z jednej strony w gronie osób mi bliskich nie dzieje się najlepiej (źródłem problemów nie jest zarażenie się tym świństwem), i to głównie zaprząta moje myśli. A z drugiej tradycyjne przy takich okazjach życzenia spędzenia tej odrobiny wolnego czasu w gronie rodzinnym mogłoby zabrzmieć jak szyderstwo.
I dlatego, po gruntownym namyśle (lepiej późno niż wcale) pozwalam sobie życzyć Czcigodnym Czytelnikom w pierwszej kolejności po prostu dużo, dużo zdrowia. A po drugie, gdy to Święto Zmartwychwstania Pańskiego już się skończy, aby mieli do czego wrócić. Mam tu na myśli oczywiście codzienną pracę, pozwalającą na jako tako przyzwoite zaspokojenie swoich elementarnych potrzeb bytowych.
To ostatnie życzenie automatycznie wiąże się z następnym, kierowanym do rządzących nami. Wpadli oni na pomysł, by de facto wprowadzić stan nadzwyczajny, ale bez jego formalnego ogłaszania. No bo przecież 10 maja mają się odbyć wybory, a ich odłożenie na potem z ich punktu widzenia grozi  przespaniem najlepszej koniunktury. Kiedy to wysunięta przez POmiot kretynka ośmiesza siebie i swoich kamratów każdą wypowiedzią, nienawidzący wszystkiego co polskie rozhisteryzowany pedał czyni podobnie, a kilku idiotów w pocie czoła kompromituje swojego chłopca w krótkich spodenkach.
Rozumiem zakaz zgromadzeń w przestrzeni publicznej. Ale niszczenie małej i średniej przedsiębiorczości, z której podatków utrzymuje się budżet (duże korporacje pokazują premierowi banksterowi środkowy palec) może skończyć się krachem, po którym na chodzie pozostanie chyba tylko Polska Wytwórnia Papierów Wartościowych S.A. A wtedy beneficjenci aportów socjalnych Pobożności i Socjalizmu dostaną wyłącznie pieniądze.
Nie sposób nie wspomnieć o schorowanych starszych osobach, dla których codzienny ruch nie jest fanaberią, a po prostu lekarstwem. ich przymusowe zapuszkowanie w mieszkaniach może skutkować większą liczbą zgonów, niż ten wirus. Co sądząc po wieściach z sieci, dotarło już do pana profesora Szumowskiego, wedle wszelkich znaków na niebie i ziemi najinteligentniej osoby w tym rządzie.
I dlatego rządzącym (czyli de facto Geniusiowi Żoliborza) życzę, by na skutek tego wirusa nie stali się świrusami i nie zabili pacjenta wraz z chorobą. A swoją rzekomą odwagę wykazali biorąc wreszcie za mordy rozbestwione justytutki. A ich sutenerom z TSUE odpowiedzieli w tym duchu, w jakim wielki generał Patton spławił sowieckich bandytów, którzy zażądali od niego wydania "faszystów" z Brygady Świętokrzyskiej NSZ. A odpowiedź ta brzmiała"fuck out!".

Stary Niedźwiedź

piątek, 3 kwietnia 2020

Jak to to nazwać?

Mogłoby się wydawać, że Szmatławer Zeitung w Polsce nikogo myślącego nie jest już w stanie zadziwić. Pismaki z Oszczerskiej przyzwyczaiły się do swojej bezkarności, jako że jak głosi ludowe przysłowie, justytutka dziennikarskiej hienie łba nie urwie. Ale ostatnio trochę przedobrzyli, wykraczając poza krajowe podwórko. Czy też biorąc pod uwagę środowisko ich odbiorców, krajowe szambo.

W wydanym 31 marca jakimś dodatku do Gówno Prawda, rozsyłanym również do warszawskich ambasad, swój komentarz do włoskiej tragedii zatytułowali:


"Włosi to naród osłów. Nie bądźmy jak Włosi."


Oczywiście spotkało to się z ostrym protestem ambasady Italii. Nasze MSZ rzecz jasna też potępiło tę wymiocinę. Bo nawet mając słuszne zastrzeżenia do reakcji władz, człowiek cywilizowany musi współczuć narodowi, który codziennie traci setki swoich obywateli. A ja, niczym swego czasu dobry wojak Szwejk, zastanawiałem się, jak takie coś nazwać.


I tu z pomocą przyszedł mi czcigodny Refael, dosyłając fotkę.




No cóż, krótko i na temat.

Stary Niedźwiedź

czwartek, 26 marca 2020

Z wirusem w tle

Szanownych Czytelników muszę przeprosić za długie milczenie. Bowiem zaprzątały mnie przygotowania do dłuższego zamknięcia się w domowych pieleszach. Ale poważne zapasy prowiantu już zgromadzone, to samo z  najpotrzebniejszymi lekami, chemią gospodarczą i żwirkiem dla kocurka, zatem mogę wznowić działalność.
Światła "stara" Unia, w którą polskie debile i Targowica wierzą, niczym najbardziej zabobonne dzikusy w jakieś "mzimu", zbłaźniła się ze szczętem. Cały ten zlewaczały chlew jako tako działa, gdy gospodarka funkcjonuje należycie a największymi problemami stojącymi przed jego kierownictwem są próby zmuszenia krajów z tej "nowej" do przyjęcia takich "wartości europejskich", jak niczym nie ograniczone aborcja i eutanazja, postawienie zboczeńców ponad heteroseksualnym plebsem czy zarżnięcie gospodarek  wymysłami gretynów. Ale gdy pojawi się realny a do tego poważny problem, mamy kompromitację na całego.
Szczególną bezczelnością popisał się premier Małej Brytanii, który jeszcze niedawno twierdził, że kto ma przeżyć, ten przeżyje, a kto ma umrzeć, niech zdycha. Bo to tylko naturalna selekcja, w gruncie rzeczy pożyteczna. Potem oczywiście się z tego wycofał, obawiając się nokautu w najbliższych wyborach. Ale za ten koncept należy mu się nagroda Tombakowego Kurwina (szkoda szlachetnego kruszcu nawet do pozłocenia statuetki gówna w muszce).
Bredzenie o "solidarności europejskiej" były dobre, gdy enerdowska świnia chciała wcisnąć innym krajom ciapatą dzicz. Ale gdy Makaroniarze i Hiszpanie, w dużym stopniu w skutek własnego matołectwa, padają jak muchy, tej solidarności ani widu, ani słychu. Więcej niż cały eurochlew dla Makaroniarzy zrobili Chińczycy, przysyłając lekarzy i sprzęt.
Rząd PiS sprawuje się znacznie lepiej, niż te starounijne. Złośliwi mogą powiedzieć, że nie jest to wielka sztuka, ale liczy się efekt. Strach pomyśleć, co by się działo, gdyby obecnie rządziła Targowica. Na pewno wystąpiłby błazen nie mający pojęcia o podatkach (sam to publicznie przyznał) i powiedziałby, że "piniędzy nie ma". Bo WSIoki, mafie i kumple rozkradli.
W sejmie uchwalono ze wszech miar słuszną zmianę regulaminu, umożliwiającą posłom zdalne głosowanie. Oczywiście POmiot legł Rejtanem i tę zmianę trzeba było przegłosować w dotychczasowym trybie. Ten sam POmiot analogiczny pomysł w europarlamencie poparł bez cienia zastrzeżeń. Ale  tam chodziło o zdrowie i życie przedstawicieli rasy panów. Gdyby któras kanalia była temu przeciwna, prowadzący z BND tak by w Brukseli walili po mordach, że i w Warszawie byłoby słychać. Co innego zdrowie polskich podludzi. O kolejnych łgarstwach KODawy w tej sprawie nie warto się rozpisywać. Pozostaje jedynie do rozstrzygnięcia problem, czy większy z niej matoł, czy łgarz.
Ale kolejnym niemiłym zaskoczeniem jest przyłączenie się do tego protestu Konfederatów. Wszystko wskazuje na to, że cała jedenastka zaraziła się kurwinowirusem, a przebieg choroby jest ciężki.
Czcigodny Refael podesłał mi ciekawy wpis z Pejs Zbuka (sam do wynalazku Cukerszwanca programowo nie zaglądam). Jego autorka proponuje, by PiS usłuchał błagań Totalnej Targowicy i przełożył wybory nawet o pięć lat. Tyle czasu powinno wystarczyć, by KODawa nauczyła się czytać, Zakosiniak-Kłamysz zdążył zmienić żonę na jeszcze nowszy i ładniejszy model a Bosak zrobił wreszcie choć licencjat na politologii, europeistyce lub jeszcze bardziej operetkowym wydziale jakiegoś uniwerku.

Stary Niedźwiedź

czwartek, 5 marca 2020

Justytutki w akcji

TVP najsłuszniej w świecie uruchomiła serial "Kasta", przypominający co ciekawsze wyczyny fioletowych ludzików. Ale ostatnio miały miejsce "wyroki" przekraczające wszelkie granice elementarnej przyzwoitości.
Cham w czerwonych portkach swego czasu bełkotał o potrzebie stworzenia "komitetu wypierdolenia Kryśki w kosmos", a kontekst tego bluzgu jednoznacznie wskazywał, że miał on na myśli panią profesor Krystynę Pawłowicz. Ta ostatnia zareagowała na ten bluzg wytaczając gnojkowi proces. W pierwszej instancji "sąd" orzekł, że cham nie jest winien, tym nie mniej powinien wpłacić pewną kwotę na cel charytatywny. W budżecie Tombakowego Arbuza lub Ćwiartki Wszy, czy jak się te pralnie nazywają, nie jest to istotna pozycja. Sam fakt, że rzekomo niewinny ma zapłacić jest ewenementem prawniczym, który co zdolniejszy student prawa bez trudu rozniósłby na kopach.  Ale w drugiej instancji justytutka orzekła, że bluzg chama nie przekroczył dopuszczalnych norm krytyki.
Swego czasu niejaki Frasyniuk był legitymowany przez policjantów podczas blokowania trasy przemarszu legalnej manifestacji. Najpierw podał fałszywe nazwisko a potem czynnie znieważył funkcjonariuszy. Inna justytutka "orzekła", że jego fizyczna napaść na policjantów była "usprawiedliwiona".
A ostatnio gdański "sąd" w drugiej instancji wydał wyrok w sprawie niemieckiej nazistowskiej kurwy, która odgrażała się, że najchętniej pozabijałby wszystkich Polaków. Jedna z pracownic tej firmy nagrała wypowiedź neohitlerowca i zawiadomiła prokuraturę. W pierwszej instancji bydle zostało skazane na nieprzesadnie wysoką karę. Ale w drugiej szmata z fioletową lamówką orzekła, że neohitlerowiec ma za karę wpłacić dziesięć tysięcy złotych na fundację chama w czerwonych portkach. Ale pani która powiadomiła prokuraturę o przestępstwie i przedstawiła niezbity jego dowód, też dopuściła się przestępstwa naruszenia prywatności neohitlerowca. I za to została skazana na zapłacenie mu odszkodowania w wysokości również dziesięciu tysięcy złotych oraz jeszcze pięciu tysięcy kosztów sądowych. Zatem szkopskie łajno nie poniesie żadnej kary, zaś kobieta zawiadamiająca o dokonaniu przestępstwa ma łącznie wysupłać piętnaście tysięcy złotych.
Prezydent RP dysponuje prawem łaski, zatem może uratować tę panią. Tak jak i tysiące innych Polaków, niszczonych przez fioletowe szmaty. Jeśli tego zaniecha, nie będę w stanie zagłosować na niego w niedalekich wyborach.
Co się tyczy idiotki nie potrafiącej bez promptera wygęgać trzech słów z cieniem sensu, tęczowego gumofilca czy czerwonej cioty, ich obrona fioletowej szajki i bredzenie o zagrożonej praworządności to znane od dawna zaklinanie rzeczywistości przez tę nowa Targowicę. Tak samo niczym mnie nie zaskoczyło gówno w muszce, w telewizyjnych gadających głowach bełkoczące, że nie podlegające jakiejkolwiek zewnętrznej kontroli sądy na pewno same się oczyszczą. W końcu nie po raz pierwszy i nie po raz tysięczny wyszedł na takiego samego debila/antypolską kanalię (niepotrzebne skreślić), jak pewien stary pierdoła, bełkoczący te same brednie na początku lat dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia. Ale zdumiał mnie Krzysztof Bosak, który przed podpisaniem przez prezydenta ustawy temperującej choć trochę fioletowa szajkę, apelował do Andrzeja Dudy, by tego nie robił. Bo rzekomo niczego to nie poprawi, a tylko zaogni konflikt.
Do tej pory uważałem pana Bosaka za inteligentnego człowieka. Rozumiem też, że bardzo nie lubi on PiS, do czego oczywiście ma święte prawo. Ale na los rodaków nie wolno mu bimbać. Bo już  za ten wybryk muszę ze smutkiem stwierdzić, że taki z niego narodowiec, jak z Krzysztofa Bęgowskiego (ksywa "Anna Grodzka") matka przeorysza. I jeszcze jeden taki wyskok, choćby pośrednio broniący justytutek, a będę musiał gruntownie zrewidować swoja opinie o nim. I zastanowić się, czy można dalej traktować serio trzydziestoośmiolatka, który nie zhańbił się ukończeniem jakichkolwiek studiów, nawet licencjackich na jakimś kabaretowym wydziale. A sądząc z życiorysu  i deklaracji majątkowej, uczciwe zarabianie na chleb też jest mu obce.

Stary Niedźwiedź

środa, 19 lutego 2020

Pomysłowy Dobromir: Maria Antonina czy kret w szeregach Kompromitatów?

Nie ukrywam, że początkowo odnosiłem się do Konfederatów ze sporą dozą sympatii. Łajno w muszce na służbie Putasa czy domorosły Savonarola od batożenia dewiantów i koronacji Zbawiciela na króla Polski wywoływali u mnie odruch wymiotny samym swoim widokiem, że nie wspomnę o głoszonych przez nich bredniach. Tym nie mniej pozostałą dziewiątkę z ich koła poselskiego uważałem za ludzi rozsądnych. Czemu dałem wyraz we wpisie o ich wyborach kandydata na prezydenta. Choć nie ukrywam, że zarówno brak wyższych studiów, jak i humorystyczne dochody pana Krzysztofa Bosaka w jego deklaracji majątkowej (czyżby jeszcze jeden stary koń na garnuszku rodziców?) na pewno nie były jego plusami.
Ale w miarę upływu czasu zarówno jego wypowiedzi, jak i złote myśli posłów z tego koła spowodowały, że moja sympatia topniała w oczach.
Wszystkich ich głupot nie chce mi się w sieci tropić, zatem ograniczę się do trzech, które najbardziej utkwiły mi w pamięci.


Najpierw sam Bosak stwierdził, że podpisanie przez prezydenta Dudę ustawy dyscyplinującej szajkę fioletowych ludzików niczego nie rozwiąże, a tylko zaogni sytuację. Jeśli nie widzi on palącej konieczności przecięcia tego wrzodu i usunięcia z ferajny takich warchołów jak Juszczyszyn czy Stuleya, to serdecznie dziękuję za takiego prezydenta. A kandydatowi radzę wziąć rozbrat z polityką i skończyć jednak jakiś choćby niepoważny uniwersytecki fakultet, póki ma zapewniony wikt i opierunek.


Potem ruska onuca popisała się stwierdzeniem, że gdyby podczas wyborów prezydenckich w roku 2015 można było przewidzieć, że w nieodległych jesiennych wyborach parlamentarnych PiS zdobędzie samodzielną większość w sejmie, to należało wtedy stanąć na głowie, by doprowadzić do reelekcji chrabiego Bula. Ta rzygowina ani trochę mnie nie zdziwiła, ale gdy zaczął jej bronić pan Dziambor, moje zaskoczenie nie miało granic. Bo jeśli nie przeszkadzał mu cham skaczący po krzesłach w japońskim parlamencie i zwalający zadek w fotel, gdy jego goście w randze głów państw jeszcze stali, to moja sympatia dla pana Artura spadła do zera. 


I w końcu pomysłowy Dobromir. Podczas gadających głów w Polsracie posłanka lewizny chcąc zasugerować, że bronią oni ludzi słabych i ubogich, wspomniała o niewątpliwie realnie istniejącym problemie "wykluczenia transportowego" osób mieszkających w małych miejscowościach, a już zwłaszcza wsiach. Problem ten znam doskonale ze swojej mazurskiej letniej stolicy. Gdy w niej przebywam i planuję wyjazd na zakupy do jednego z dwóch pobliskich miast powiatowych, zawsze pytam zaprzyjaźnionych tubylców, czy nie mają chęci pojechać ze mną lub czy im czegoś nie kupić.
Posłance tej wpadł w słowo pomysłowy Dobromir, stwierdzając:


-Niech ludzie po prostu kupują samochody.

A gdy doszedł do głosu, rozwinął ten genialny pomysł:


-Ludzie jakoś dojeżdżają. W ten sposób natomiast znowu marnujemy pieniądze na państwowe autobusy, które będą nieefektywne, zamiast dać ludziom zarobić na to, żeby ci, którzy nie mają samochodów, też woleliby mieć samochód.


Debilowi należy wytłumaczyć, że we wsiach ludzie pracujący i jako tako zarabiający, jeżdżą "używkami". Ale starsi z problemami ze słuchem, wzrokiem i refleksem, na pewno nie zdali by egzaminu na prawo jazdy. A gdyby jakimś cudem je zdobyli a święty Mikołaj sprezentował im auto, na drodze stanowiliby zagrożenie dla siebie i innych. I żadne ruchy podatkowe w tej grupie wiekowej niczego by nie zmieniły.
Gdy we Francji zaczęły się  rozruchy, nazwane potem Wielką Rewolucją Francuską, królowa Maria Antonina zainteresowała się ich przyczyną. A po usłyszeniu, że protestującym brakuje chleba, popisała się złotą myślą:
-Nie mają chleba? To niech jedzą ciastka!
Sprawdziłem w sieci, że Dobromir Sośnierz należał do chyba wszystkich wylinek łajna w muszce. Zatem nie widzę dla niego lekarstwa, bo tak zaawansowane stadium mikkizmu-kurwinizmu jest nieuleczalne niczym AIDS.


Jeden z moich przyjaciół, gorący zwolennik Konfederatów, snuł marzenia o udziale pana Bosaka w drugiej rundzie wyborów. Moim zdaniem koledzy nastrzelali mu tyle samobójów, że zajęcie piątego miejsca, czyli wyprzedzenie choćby jednej osoby z tercetu tęczowy gumofilc, żałosna ciota plus WSIowa wydmuszka byłoby wielkim sukcesem. A przy takiej strategii przyszłość Konfederatów w parlamencie widzę w czarnych barwach.


Ludzie w Polsce bywają złośliwi i lubią przekręcać nazwy partii politycznych. Ruch Podtarcia Palikmiota czy .Nowodebilna najlepszymi przykładami. Zatem nie zdziwię się, jeśli to koło poselskie ludzie nazwą Kompromitacją.

Stary Niedźwiedź

piątek, 14 lutego 2020

W co gra Swetrzasty?

W rozmowach z moimi prawicowymi przyjaciółmi nie raz pojawiało się pytanie, czy towarzysz Swetrzasty zgłupiał, forsując na kandydata lewizny w wyborach prezydenckich tę głupią, bezczelną, megalomańską i załganą do szpiku kości ciotę.
Na ogół rozmówcy szli po
linii najmniejszego oporu i przyczynę tej decyzji widzieli właśnie w zaćmieniu umysłu wodza lewizny. Podnosząc argument, że chujwejbin Zandberg uzyskałby lepszy wynik, bowiem starsze komuchy do trockistowskich czy maoistowskich pomysłów wielkiej urazy na pewno nie żywią, zaś zboczeńcami zawsze gardzili (vide sławetna esbecka operacja "Hiacynt"). A do tego rzeczony Zandberg jest znacznie inteligentniejszy od nabzdyczonego pedała i w dyskusjach kandydatów podczas kampanii wyborczej poradziłby sobie na pewno lepiej.
Wszystko to prawda, ale moim zdaniem zapomnieli oni o fundamentalnej kwestii. Odnośnie braku elementarnych zasad moralnych czy co chwilę wyłażącej z eurosocjalistycznych bucików słomy komunistycznego chamstwa, rzecz jasna mają rację. Ale towarzysz (najcięższa ze znanych mi obelg) Swetrzasty na pewno nie jest głupcem.
W co zatem on gra?
Wie on doskonale, że wybory te będą klęską nieustannie kłamiącego i bezczelnie donoszącego na Polskę w euroburdelowym parlamencie głąba. Ale ten wynik nie ma znaczenia. Dla kręcących eurochlewem liczy się to, że w ten sposób Swetrzasty udowadnia, że już do końca przechrzcił się na eurosocjalizm. Bowiem jego partia w wyborach wystawiła wręcz eurosocjalistyczny ideał. Bo i lewak, i talib gender, i zboczeniec, i do tego jeszcze gretyn. Kudy do takiej nieomal doskonałości niejakiej KODawie?
A ponieważ z obalenia wstrętnego PiS przez volksdeutschów z Przestępczości Organizowanej dreck wyszło, oficerowie Bundesnachrichtendienstu mogą stracić cierpliwość i zainwestować w inną agenturę. A czym jak czym, ale obcą agenturą zarówno stare komuchy i ich spadkobiercy potrafią być  w stopniu wręcz doskonałym. W końcu zaczęli robić to z powodzeniem ponad sto lat  temu.
I o to moim zdaniem w tej jedynie z pozoru dziwacznej decyzji chodzi.

Stary Niedźwiedź

poniedziałek, 3 lutego 2020

Pierwszy ogłupiacz III RP


Wszyscy zdolni do samodzielnego myślenia ludzie wiedzą, że w konkurencjach sportowych takich jak  śmierdzący leń czy nienawidzący Polski volksdeutsch, tak zwany Chyży Rój nie ma wśród polskich politykierów (nie nazwę ich politykami, tak jak i muzykantów nie nazywa się muzykami) żadnego liczącego się konkurenta. Natomiast nie wszyscy zwracają uwagę na to, że jest on wirtuozem w grze na ludzkiej głupocie. Bowiem nikt z jego szalikowców nie zauważa faktu, że jest to po prostu wyrób stalinopodobny.
Gdy gdańscy "leberałowie" (czyli tłumacząc na polski - złodzieje zuchwali)  ponieśli klęskę w wyborach 2003, połączyli się z Mumią Demokratyczną, w wyniku czego urodziła się tak zwana Unia Wolnoszcząca.   Ale stary gangster Benek Lewartow przy pierwszej nadarzającej się okazji w wyborach do władz takowej wyciął gojów nieomal w pień. Gdańskim złodziejaszkom dostały się żałosne ochłapy i wydawało się, że Chyży Rój jest już skończony. Po wygranych przez AWS wyborach w 1997 i zawiązaniu koalicji z wolnoszczącymi, dostała mu się fucha w postaci wicemarszałkowstwa senatu. Na której to posadzie mógł się obijać do woli  i podczas prowadzenia posiedzenia puszczać sobie na monitorze meczyki.
Gdy z AWS, Unii Wolnoszczącej i nierządu łoBuzka zaczęły sypać się trociny i było już oczywiste, że wybory w 2001 przerżną oni z hukiem, na rozkaz generała Czempińskiego TW Must czyli niejaki Andrzej Olechowski utworzył dla nich szalupę ratunkową w postaci Platformy Obywatelskiej. Początkowo miało nią kierować trzech tenorów, czyli Must, marszałek sejmu Płażyński i właśnie podający się za Kaszuba szkopski agent. Początkowo służący Stasi jako TW Oskar, a po zjednoczeniu Niemiec przejęty przez BND.
I tu magister historii rozwinął skrzydła, przypominając sobie, co robił Stalin w latach 20 i 30 ubiegłego stulecia. Doszedł do skądinąd słusznego wniosku, że aby zasłużyć się swojej prawdziwej ojczyźnie i dojść do zaszczytów na niemiecką skalę, musi dostatecznie zdemolować Polskę jako jej gauleiter. A z kolei zdobycie tego stanowiska i uzyskanie możliwości działań sabotażowych,  wymaga zdobycia władzy absolutnej w PO i wygranie przez nią wyborów, rzecz jasna z pomocą niemieckich i żydowskich medialnych szczekaczek. Co te pierwsze na pewno zrobią na rozkaz z urzędu kanclerskiego, zaś drugie z czystej nienawiści do wszystkiego, co polskie.
Zaczął zgodnie z algorytmem pierwowzoru. Przy pomocy inteligentnego cynika bez cienia skrupułów, czyli Jasia Marysi, zagryzł swojego dobroczyńcę Musta oraz Macieja Płażyńskiego. Czyli ostał się już tylko jeden tenor.
Potem przyszła kolej na panią profesor Zytę Gilowską. Osobę przyzwoitą bardzo inteligentną i kompetentna ekonomistkę. Czyli mającą się reprezentowanym przez siebie poziomem do tego volksdeutscha jak Himalaje do holenderskich depresji.
Jasio Marysia zrobił swoje, więc nadszedł czas na kpnięcie go w tyłek. Nastał czas bandziora od politycznej mokrej roboty, czyli niejakiego Shityny.
Shityna zaczął tworzyć swoją frakcję i gromadzić wokół siebie wiernych sobie ludzi? No to z zajmowanych uprzednio stanowisk wicepremiera szefującego administracji i MSW czy marszałka sejmu spadł do poziomu praktycznie szeregowego posła. Stary bandzior był na tyle sprytny, by znosić publiczne upokorzenia i czekać na swój dzień.
I w ten sposób poza kieszonkowym Stalinkiem w strukturach kierowniczych POmiotu zostały już same zera, pokroju Budki, Gneumanna, Rafała Gówiennego, tego któremu się moniaki wściekły, bo Polska nie kupiła francuskiego gówna czy Ewci Peron, zwanej też Ewcia Kłamacz lub Koparą na metr głęboko. A bandzior tkwił w zamrażarce. Mięso armatnie też było równie głupie. Przed wyborami prezydenckimi 2010 przechwalało się, jaka to ich szajka jest demokratyczna. Bowiem plebs wybiera swojego kandydata między chrabią Bulem i Zdradkiem Apfelbaumem. A gdy ktoś złośliwie ich pytał, skąd ci dwaj kandydaci się wzięli, matoły odpowiadały, że przecież WYZNACZYŁ ich Donald.
Vaterland docenił zasługi w niszczeniu wszystkiego, co polskie lub wyprzedaży takowego Szkopom za psi pieniądz. Jaśnie pani załatwiła mu w Brukseli fotel do napowietrzania. Trochę się musiała wysilić, by przepchnąć kolanem głąba udającego, że mówi po angielsku przy pomocy zwrotów typu "Czy massa rozumieć, o co moja chodzić?". Czyli nareszcie volksdeutsch i agent niemieckich służb specjalnych osiągnął cel życiowy. Faktem, że pozostawił po sobie w Polsce spaloną ziemię, mało się przejmował. A uciekając z tonącej łajby, kapitanem mianował największą za znanych sobie idiotek. Nie było to dla niego priorytetem, ale miał nadzieję, że w ten sposób zachowa też kontrolę nad swoimi polskimi ciurami. Ale nie docenił debilizmu Ewci Peron.
Jednym z jej pierwszych posunięć było rozmrożenie Shityny. A ten błyskawicznie przejął rządy w gangu. Na plus mozna mu zapisać jedynie to, że ma jakiś cień bandyckiego honoru. Bowiem swojej wybawicielki nie zniszczył, jak by to na pewno zrobił Chyży Rój. Lecz dał jej dla pozoru jakieś niezbyt podrzędne stanowisko w kierownictwie bandy, a następnie wysłał na euro(p)oślicę do euroburdelowego parlamentu w celu uzyskania dobrej emerytury.
Ale jako nowy don ponosił porażkę za porażka. Wybory samorządowe ewidentnie przegrał, a w zmontowanej przed eurowyborami koalicji wszelakiej swołoczy jego szajce przypadło mniej mandatów, niż POmiot uzyskał w poprzednich wyborach. Za to pracowicie odkopał z grobu stary czerstwy komuszy syf i powyciągał z tych zombie kołki osinowe. W rezultacie te upiory wróciły do gry a stary polityczny gangster Swetrzasty kopnął go w cztery litery. Bowiem po połączeniu z trockistowskimi chujwejbinami, gretynami i zboczeńcami zmartwychwstała lewizna pewnie weszła do sejmu w ubiegłorocznych wyborach.
Nawet tacy idioci, jak obecne kierownictwo POmiotu, zrozumiało wreszcie, że z takim hersztem szajka skazana jest na pożarcie. I nowym donem został niejaki Budka. Którego wypowiedzi na temat prawa konstytucyjnego dobitnie sugerują, że jego dyplom radcy prawnego pochodzi z rynku wtórnego.
Ukoronowaniem jest ich kandydatka na prezydenta. Jej analfabetyzm w zakresie polityki międzynarodowej i prerogatyw prezydenta RP świadczy o tym, że jej IQ jest mniejsze od numeru noszonego przez nią obuwia.
Ale nawet hasło "wszyscy w drugiej turze za Małgośką" nie przyniesie jej zwycięstwa, jeśli Geniuś Żoliborza do czasu tej dogrywki nie odwali jakiegoś nowego idiotyzmu ekonomicznego, lub nie podwinie ogona i nie skapituluje przed justytutkami i TSUjami złamanymi. Bo to jedyna szansa Targowicy na zwycięstwo.

Stary Niedźwiedź