Żywa dyskusja na temat WOŚP spowodowała że z poślizgiem
wstawiłem post dotyczący wydarzenia które bulwersuje mnie od pewnego czasu.
Jak podały media, rada miejska Amsterdamu ma zamiar
wybudować na peryferiach miasta kontenerowe getto dla osób „uciążliwych” zaś do
tej kategorii zaliczeni zostali ludzie prezentujący „postawy homofobiczne”.
Oczywiście skierowanie do takiego getta nie wymaga wyroku
sądowego. Decyzja leży w gestii urzędników. Jeśli postawy homofobiczne” wykazują
dzieci, do obozu rzecz jasna trafić ma cała rodzina.
A oto odsyłacze:
Oczywiście lewizna próbuje zdyskredytować te doniesienia i
potraktować je jako kaczkę dziennikarską. Stara szulerska sztuczka, nie tak
dano przerabiana gdy dwie kanalie (pardon, dzisiaj nazywa się taką ludzką
mierzwę etykami) z Oksfordu opowiedziały się za „aborcją po urodzeniu”. Wtedy
też próbowano wmówić że była to „prowokacja intelektualna” gdyż
oburzenie ludzi o normalnej konstrukcji psychicznej przyjęło takie rozmiary że hucpiarze
z Oksfordu po prostu się wystraszyli. Ale rzecznik prasowy Ambasady RP w Królestwie (jakże łatwo o pomyłkę w tym słowie) Holandii jest innego zdania uważając tę informację za całkowicie wiarygodną. Informacja pana rzecznika jest dla mnie na pewno znacznie bardziej godna zaufania niż szyderstwa zamieszczone na witrynie zoologicznych ateotalibów, dla niepoznaki nazwanej "racjonalista.pl". Która jak głosi motto, nawiązuje do niejakiego Woltera, chyba najbardziej sprzedajnej intelektualnej ladacznicy osiemnastego stulecia.
Muszę przyznać że do niedawna byłem zwolennikiem pewnych ułatwień prawnych dla stabilnych związków jednopłciowych. Oczywiście a priori
odrzucałem takie bzdury jak nadanie takiemu „stadłu” praw należnych małżeństwu
czy możliwości adopcji dzieci. Miałem na myśli tego typu ułatwienia jak prawo
do uzyskania informacji o stanie zdrowia podczas pobytu tej drugiej osoby w szpitalu czy
odbioru korespondencji na poczcie.
Ale obecnie gdy „Homintern” przestaje odgrywać rolę biednej
szykanowanej sierotki i jz bez żenady odsłania swoją odrażającą mordę,
zmieniłem zdanie.
I nie ukrywam że z wielką satysfakcją odebrałem wynik
ostatniego głosowania sejmowego. Wszystkie trzy projekty dotyczące „związków
partnerskich” trafiły do kosza na śmieci. Choć nie da się ukryć że miejscem jeszcze bardziej godnym tych arcydzieł sztuki legislacyjnej byłby gwóźdź w sławojce.
Oczywiście mówienie że odrzucenie w pierwszym czytaniu tych bzdur szykanuje pary złożone z kobiety i
mężczyzny to jedno gigantyczne pieprzenie w bambus. Podnoszone przez ludzi
zawiedzionych tym że nie przeszła ich szulerska sztuczka podnosząca pary
dewiantów na razie do rangi quasi małżeństw. A gdy ludzie tę ciemnotę kupią to
za jakiś czas może przejdzie też i numer ze zrównaniem ich w prawach z
małżeństwami. I stąd ten rozdzierający kwik który podnieśli europoseł Siwiec, profesor nienadzwyczajna
Senyszyn, pierwsza w RP ciota z bandy Palikota i reszty tej zgrai.
Nawet w PO znalazło się grono osób które tak jak pan
minister Gowin uznały ten bzdet za niekonstytucyjny, że o obrazie elementarnej
przyzwoitości nie wspomnę. Jak widać nie ma ludzi idealnie dobrych lub złych.
Posłom tym za to konkretne głosowanie należą się podziękowania.
A rozwydrzonym pedałom od dzisiaj trzeba powtarzać tytułową maksymę, po polsku brzmiącą „Ani kroku dalej!". I kierować się zasadą zero "tolerastii".
Stary Niedźwiedź