niedziela, 25 maja 2014

Lustracja

Stare powiedzenie mówi że w Polsce praktycznie każda ważna sprawa może być rozwiązana w sposób normalny lub cudowny. Normalny polega na tym że Pan Bóg zrobi coś za Polaków. A cudowny ma miejsce wtedy gdy to ci ostatni zrobią to sami, nie oglądając się  na pomoc z nieba.
Zatem informujemy że sprawa Wojciecha Jaruzelskiego trafiła wreszcie na wokandę, oczywiście w sposób normalny. Co biorąc pod uwagę przed jakim Sądem odbędzie się proces, w zupełności nas (a chyba i nie tylko nas) satysfakcjonuje.
Zatem pozwalamy sobie załączyć dwa linki.
W pierwszym Piotr Gontarczyk, uznany historyk IPN, rzuca odrobinę światła na cerowanie przez usłużnych pomagierów cnoty tej osoby. 
http://wiadomosci.dziennik.pl/historia/ludzie/artykuly/458591,wojciech-jaruzelski-falszowal-swoja-teczke-rewelacje-historyka-ipn.html?utm_source=dziennik.pl&utm_medium=bloczek-z-polecanymi-art&utm_campaign=zobacz-takze-rc-red 
A w drugim Emilian Kamiński wygłasza opinię o tej osobie.




Aczkolwiek nie jest to wypowiedź bywalca przedrewolucyjnego Wersalu, w warstwie czysto merytorycznej nie mamy do niej zastrzeżeń.

Stary Niedźwiedź i Tie Fighter

czwartek, 22 maja 2014

Eurowybory



Zacząć musimy od przeprosin za długą przerwę w publikowaniu kolejnych wpisów. Złożyły się na nią remont mieszkania Starego Niedźwiedzia (a więc konieczność szczelnego zawinięcia na dłuższy czas w folie komputera) oraz nawał obowiązków zawodowych Tie Fightera. Bowiem w próżnujących kapitalistycznych krwiopijców wierzyć mogą jedynie ciotki stalinówki czy cioty eurokomunistki.
Wielkimi krokami zbliżają się wybory do Parlamentu Europejskiego. Partie polityczne prześcigają się w… no właśnie w czym? Obecna elita polityczna już tak jest zaprogramowana że jedyne co potrafi to wykorzystywać media do szerzenia propagandy sukcesu lub do atakowania swoich oponentów. Zacznijmy od początku, jaki Polacy mają wybór?
Przypomnijmy że ogólnopolskich komitetów wyborczych jest dziewięć. Siedem z nich, czyli Platforma Obywatelska, Polskie Stronnictwo Ludowe, Europa Plus Twój Ruch, Prawo i Sprawiedliwość, Sojusz Lewicy Demokratycznej-Unia Pracy, Polska Razem Jarosława Gowina i Solidarna Polska Zbigniewa Ziobro, nazywane są partiami systemowymi. Gdyż ludzie je tworzący, poza tzw. Ruchem Podtarcia Palikota uczestniczyli już w różnych konstelacjach rządowych. Niekoniecznie pod obecnym szyldem - w PO i w PiS doszło przecież do podziałów. Natomiast jako partie pozasystemowe traktowane są Nowa Prawica  Janusza Korwin-Mikke i Ruch Narodowy.
O komitetach „systemowych” nie warto się zbytnio rozwodzić. Zbyt wysoko cenimy sobie inteligencję naszych Czytelników aby poświęcać im zbyt wiele uwagi. Więc jedynie w telegraficznym skrócie przypomnimy ich najistotniejsze cechy i „dorobek”.
Rządząca od 7 lat PO nie przedstawia jakichkolwiek pomysłów na wyjście z narastającego kryzysu wszystkich dziedzin życia, od budżetów polskich rodzin poczynając a na jakości służby zdrowia, szkolnictwa, wymiaru (nie)sprawiedliwości czy stanie finansów publicznych kończąc. Jako kandydatów do Hyde Parku zwanego Parlamentem Europejskim, wystawia znanych z nazwiska byłych sportowców (Otylia Jędrzejczak, Roman Kosecki). Nie mających pojęcia o polityce ale gotowych na komendę podnosić łapę. Plus tak „zasłużone” postacie jak Mengele polskiego budżetu Jan Vincent Rostowski czy zamieszany w FOZZ Dariusz Rosati. Szpicel SB Boni jest wisienką na tym torcie.
O zielonej ladacznicy pisaliśmy nie raz. Od pań uprawiających nierząd w celach zarobkowych różni się głownie tym że „za dopłatą” zrobi wszystko. Jej kandydaci to miedzy innymi Jolanta Fedak i Władysław Kosiniak-Kamysz czyli była i obecny minister pracy. Jesteśmy pewni że gdyby ministerstwo to zostało zlikwidowane, na rynku pracy nie byłoby gorzej niż jest obecnie. A co się tyczy nepotyzmu, najlepiej chyba zilustrował to czcigodny Yarrok (pozdrawiamy serdecznie!) rysując dowcip przedstawiający rozmowę Kłopotka z Pawlakiem, z następującym dialogiem:
- Walduś, co to jest ten niepotyzm?
- Gieniu, to znaczy że nie po to jesteś ministrem żeby nie załatwić szwagrowi ekstra posady!
SLD to rehabilitacja PRL i Jaruzelskiego plus afery typu „węglowej” czy Rywina. Do Europarlamentu wystawiają byłego piłkarza Żurawskiego, klauna czyli profesor nienadzwyczajną Senyszyn, Adama Gierka oraz Annę Kalatę która do ZUS nie dopłaciła a nawet wyciągnęła z niego ponad milion złotych. Pokraczna mieszanka hasła „komuno, wróć!” i moralności PO.
O komitecie „Europa chlust & (rzekomo) „twój ruch” najlepiej świadczą jego liderzy. Czyli dający sobie nie w szyję lecz w goleń magister Kwaśniewski, jego podczaszy a niejednokrotnie i podstoli Siwiec czy kuglarz a Biłgoraja. A tacy kandydaci jak Kazimiera Szczuka, Jan Hartman (szef polskiego oddziału tak jadowicie antypolskiej organizacji jak B’nai B’rith) czy ongiś „warszawski mostowiak” a potem twórca Puszczy Piskorskiej, nie pozostawiają złudzeń co do „programu” koncentrującego się na legalizacji handlu narkotykami i przeforsowaniu pedalskich ślubów.
O uciekinierach z PO (Gowin i spółka) musimy powiedzieć że można podać im rękę (szczególnie pastorowi Godsonowi), mając pewność że po tej czynności nadal będzie zakończona pięcioma palcami. Jak na byłych platformersów to bardzo dużo ale my (a chyba i szanowni Goście „Antysocjala”) stawiamy politykom wyższe wymagania. Zresztą mamy przeczucie graniczące z pewnością że jest to „jętka jednosezonówka” a najbliższe wybory krajowe będą oznaczać  kres jej żywota. W zasadzie podobne zdanie mamy o komitecie Zbigniewa Ziobry. Motywacje jego i jego kolegów secesji z PiS były wprawdzie inne (nie moralne dno Tuska lecz dyktatura prezesa Jarosława) ale wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują że również jest to efemeryda. Co potwierdziły decyzje podobnego do prosiaka Michała Kamińskiego i Joanny Kluzik-Rostkowskiej którzy bez wahania się sprzedali.
I czas na PiS. Naszym zdaniem podstawowymi mankamentami tej partii są jej ewidentnie wodzowski charakter (równie wodzowska PO to przecież nie partia lecz szajka). Oraz koncentrowanie się na tym co wódz uważa za najważniejsze, przy znikomym zainteresowaniu problemami które są ważne dla potencjalnych wyborców PiS. Nie ulega wątpliwości że to co się wydarzyło w Smoleńsku jest obelgą dla Polaków a sposób postępowania (nie)rządu Tuska w tej sprawie wyczerpuje znamiona zdrady stanu. Ale skoro przeciętnemu wyborcy ta tematyka się już przejadła, można co najwyżej ubolewać nad kondycją moralną rodaków. A w polityce walić jak w bęben w łapownictwo, sprostytuowanie się wymiaru (nie)sprawiedliwości i zapaść dosłownie każdej dziedziny życia publicznego. I podawać własne recepty na choć stopniową poprawę tych mankamentów (gadać o gruntownej sanacji w ciągu jednej kadencji może tylko skończony oszust). A tego nie widzimy. Więc nie dziwi nas aforyzm Milom, która kilka lat temu powiedziała że Polacy mają wybór między szajką a sektą.
A jak mają się sprawy w gronie „partii niesystemowych”, za które uważa się Nową prawicę JKM i Ruch Narodowy?
Na temat nowego produktu JKM obszerną opinię wygłosił znany blogger posługujący się nickiem Matka Kurka. 
Więc ograniczamy się do podania linku do jego uwag, sami dodając jedynie jedną ale istotną. Twór jest istotnie nowy ale twórca czyli „agent śpioch” bardzo stary, wręcz już liniejący. I poza dyskusją stanowiący od wielu lat stały element systemu.
Stawkę zamyka absolutna nowość, a zarazem jakość na polskiej scenie politycznej, a mianowicie Ruch Narodowy. W sferze światopoglądowej stojący na straży tradycyjnych wartości, wzbogaconych o chrześcijańskie korzenie naszego narodu. W sprawach gospodarczych RN opowiada się za wolnym rynkiem, ale bez tak charakterystycznego dla rządów Tuska, dyktatu wielkich korporacji. RN obok pewnej normalizacji życia publicznego, optuje za usunięciem z życia publicznego partii pookrągłostolowych. Oraz wszelkich przetrwalników dawnego systemu, poutykanych we wszystkich obszarach życia publicznego, czy gospodarczego, pokroju Kiszczaka, Jaruzelskiego czy Baumana. Zamiast na sale wykładowe, salony prezydenckie czy do studiów telewizyjnych, powinni oni wreszcie trafić przed odepchlony z pokomunistycznych dyspozycyjnych szumowin uczciwy sąd. RN jest też gwarantem zatrzymania kolejnych fal cywilizacji śmierci i wszelkich zboczeń towarzyszących genderowemu zbydleceniu. Jako inicjatywa oddolna RN może nieco przypominać „Solidarność”, ale z całą pewnością nie jest on tak bardzo naszpikowany agentami. Dodatkowo narodowcy wreszcie odcięli się od staroendeckiej pępowiny. Czyli tyleż bezkrytycznej co po doświadczeniach II Wojny Światowej i PRL wręcz idiotycznej rusofili. Co spowodowało że SN zaczął ich traktować jako wiarygodną formację polityczną.
Czas na morał. Jak zagłosujemy?
Gdyby w najbliższą niedziele odbywały się wybory do sejmu RP, TF zagłosowałby na narodowców. A SN po wzięciu solidnej porcji leku przeciwko chorobie lokomocyjnej, poparł listę PiS. W myśl zasady że w ten sposób maksymalnie zaszkodzi PO. Bowiem wbrew urojeniom pewnego obłąkanego kmiotka, w gronie redakcji nie obowiązuje żaden wymóg jednomyślności. Ale fakt iż są to wybory do karykatury parlamentu, mającego mniej więcej tyle do gadania co radziecki w czasach ZSRR, stwarza możliwość dokonania ciekawego eksperymentu. A mianowicie odrzucenia straszaka zmarnowanego głosu i sprawdzenia realnego a nie załganego przez lokajskie sondażownie poparcia dla Ruchu Narodowego. Którego obecność w polskim sejmie zmusiłaby PiS do zejścia na ziemię i uszczegółowienia swojego programu w kwestiach istotnych dla przeciętnego zjadacza chleba. Co miałoby dla polskich spraw zbawienny skutek.

Stary Niedźwiedź i Tie Fighter

poniedziałek, 12 maja 2014

Generał Władysław Anders

Trollująca pod ostatnim wpisem Starego Niedźwiedzia ciota komunistka, próbowała opluć pamięć generała Władysława Andersa. Zapominając że parszywy kundel nie jest w stanie nasikać na wierzchołek himalajskiego ośmiotysięcznika, choćby zadarł łapę pionowo do góry. Ale summa summarum czerwony cwel oddał nam przysługę, przypominając o przypadającej 12 maja czterdziestej czwartej rocznicy śmierci Generała. Takiej rocznicy nie wolno zbyć milczeniem. Więc Stary Niedźwiedź przerwał publikowanie swojego „fińskiego” cyklu. Który na pewno będzie kontynuowany a wszystko wskazuje na to że złożą się nań jeszcze trzy odcinki.
Ta wielka postać jest dobrze znana każdemu człowiekowi który na hasło Polska nie reaguje atakiem histerii i nienawiści. Dlatego też w niniejszym felietonie postanowiliśmy skoncentrować się na mniej znanych elementach biografii tego wielkiego Polaka.

Władysław Albert Anders urodził się na terenie ówczesnego zaboru rosyjskiego 11 sierpnia 1892 w Błoniu, jako syn agronoma Alberta Andersa, administratora majątków ziemskich  i jego małżonki Elżbiety z domu Tauchert. Obydwoje rodzice byli głęboko osadzeni w tradycji i wierze Kościoła Ewangelicko – Augsburskiego. Rodzina ojca była pochodzenia niemieckiego, do Polski przybyła w XVIII wieku z Inflant i całkowicie się spolonizowała. Poza Władysławem państwo Andersowie mieli jeszcze trzech synów i córkę. Wszyscy trzej bracia Władysława Andersa byli w okresie międzywojennym oficerami służby stałej WP, zasłużonymi podczas walk „o niepodległość i granice” w latach 1919 – 1920 (dwaj odznaczeni Orderem Virtuti Militari).
Po ukończeniu gimnazjum realnego Władysław Anders zgłosił się do służby w armii rosyjskiej jako jednoroczny ochotnik. Ukończył ją awansując po zdaniu egzaminu do stopnia chorążego rezerwy. Następnie przestudiował sześć semestrów na Politechnice Ryskiej. Tam zastał go wybuch I Wojny Światowej.

Od września 1914 roku służył w 3 Noworosyjskim Pułku Dragonów, walczącym z Niemcami na rosyjskim froncie zachodnim. Wyróżnił się brawurowymi akcjami, z których najbardziej spektakularną, był wypad dowodzonego przez niego oddziału na tyły wojsk niemieckich na wieś Kuchcze (Polesie) w październiku 1915 r. Wykorzystując zaskoczenie, zaatakował kwaterujący tam batalion niemiecki, zadając mu duże straty. Awansowany za odwagę do stopnia podporucznika (1915), a następnie porucznika i rotmistrza. Był trzykrotnie ranny. W 1916 roku skierowany został na wojenny kurs Akademii Sztabu Generalnego w Piotrogrodzie. Ukończył ją z pierwszą lokatą. Na początku 1917 roku, na parę tygodni przed rewolucją lutową, otrzymał z rąk cara Mikołaja II patent oficera Sztabu Generalnego i tzw. złotą szablę. Odznaczony był wysokimi odznaczeniami rosyjskimi, między innymi orderami: św. Jerzego, św. Włodzimierza, św. Anny i św. Stanisława.
Brał udział w tworzeniu oddziałów I Korpusu Polskiego,  gen. Józefa Dowbora-Muśnickiego Po kapitulacji korpusu przed Niemcami wrócił do kraju i wstąpił do Wojska Polskiego. Był szefem sztabu Armii Wielkopolskiej w Powstaniu Wielkopolskim 1919. W wojnie polsko-bolszewickiej 1920 dowodził 15 Pułkiem Ułanów Poznańskich. Był ranny podczas walk nad Berezyną.
W październiku 1921 odbył studia w Wyższej Szkole Wojennej (École Superieure de Guerre) w Paryżu i staż liniowy we Francji. Do kraju wrócił w 1924 i mianowany został szefem sztabu Generalnego Inspektora Kawalerii, gen. broni Tadeusza Rozwadowskiego. Od listopada 1925 pełnił funkcje Komendanta Wojskowego Miasta Stołecznego Warszawy. Podczas przewrotu majowego walczył po stronie wojsk rządowych. Po zakończeniu walk był przez kilka dni internowany ale szybko powrócił do służby.
W latach 1928–1939 dowodził najpierw Kresową a potem Nowogródzką Brygadą Kawalerii.
W kampanii wrześniowej jako dowódca tej ostatniej wziął udział w bitwie pod Mławą. Chaos w dowodzeniu i kilkakrotnie zmieniane przez Wodza Naczelnego rozkazy dla Nowogródzkiej Brygady Kawalerii spowodowały że jednostka ta nie wzięła udziału w bitwie nad Bzurą. Od 12 września 1939 dowodził Grupą Operacyjną Kawalerii swojego imienia. Stoczył ciężkie walki przeciwko Niemcom w okolicach Mińska Mazowieckiego i Tomaszowa Lubelskiegoa następnie udał się w kierunku Lwowa. Udało się mu przebić na południe. Wobec zaciskającego się pierścienia niemiecko-sowieckiego generał Anders zdecydował rozformować Grupę Kawalerii na mniejsze oddziały które miały przedostać się na Węgry. Przebijając się wraz z jednym z nich, 29 września w okolicach Sambora generał Anders, został dwukrotnie postrzelony przez Ukraińców, po czym dostał się do niewoli sowieckiej.
W kampanii wrześniowej 1939 roku ppłk Karol Anders był zastępcą dowódcy 1 pułku Ułanów Krechowieckich, ppłk Jerzy Edward Anders pełnił funkcję zastępcy dowódcy 5 pułku Ułanów Zasławskich, a kpt. Tadeusz Anders był adiutantem dowódcy 4 dywizjonu artylerii konnej. Wszyscy dostali się do niewoli niemieckiej, ale najmłodszemu Tadeuszowi udało się z niej zbiec. Przez Węgry i Francję przedostał się do Wielkiej Brytanii, a następnie służył pod rozkazami brata w Armii Polskiej na Wschodzie i w 2 Korpusie Polskim. Po zakończeniu wojny do 2 Korpusu wstąpili też Karol i Jerzy Andersowie.
Generał Anders przetrzymywany był w lwowskim szpitalu przy ul. Kurkowej, następnie w więzieniu popularnie zwanym Brygidkami. W lutym lutego 1940 wywieziony przez NKWD do Moskwy i osadzony w centralnym więzieniu NKWD na Łubiance. Podczas 22-miesięcznego pobytu w więzieniu był wielokrotnie przesłuchiwany i bezskutecznie namawiany (jeszcze w lwowskim szpitalu) do wstąpienia do Armii Czerwonej. Przebywając w sowieckich więzieniach, w bardzo ciężkich warunkach, podjął postanowienie że jeżeli uda mu się wyjść z więzienia i odzyskać władzę w nogach (był poważnie ranny), przejdzie na katolicyzm. Przyrzeczenia oczywiście dotrzymał.
W roku 1941 jako pragmatyk, popierał politykę generała Sikorskiego. Widząc w niej jedyną realną szansę na wyrwanie z sowieckich łagrów polskich żołnierzy i cywilów. Ale po ewakuacji latem 1942 wojska i ponad 20 tys. cywilów (niektóre źródła mówią o prawie 40 tys.), uratowanych z więzień i łagrów do Iranu, zmienił stanowisko. Uznał że dalsze paktowanie z diabłem straciło rację bytu. W roku 1943, po ujawnieniu sprawy Katynia, jego stosunki z generałem Sikorskim z chłodnych zmieniły się w lodowate. W czasie kryzysu politycznego po śmierci gen. Sikorskiego, sprzeciwiał się planom powołania na stanowisko premiera Mikołajczyka. Był kandydatem sił antypiłsudczykowskich na stanowisko Naczelnego Wodza. I zdecydowanym przeciwnikiem wywołania powstania w Warszawie w sierpniu 1944 r. 31 sierpnia stwierdził: „Wywołanie powstania w Warszawie w obecnej chwili było nie tylko głupotą, ale wyraźną zbrodnią.”
Od 2 października 1944 do 5 maja 1945 pełnił obowiązki (wobec wzięcia do niewoli gen. Tadeusza Bora-Komorowskiego któremu jacyś obłąkani politykierzy powierzyli tę funkcję) Naczelnego Wodza Polskich Sił Zbrojnych. Ostro skrytykował ustalenia konferencji w Jałcie.
Po zakończeniu II wojny światowej pozostał na emigracji, czynnie uczestnicząc w działaniach politycznych polskiego wychodźstwa i współorganizując Polski Korpus Przysposobienia i Rozmieszczeń. Pomagający żołnierzom, nie mającym zamiaru wracać pod sowiecka okupację, znalezienia sobie jakiegoś miejsca w wolnym świecie. W którym mogliby się osiedlić i żyć. Pełnił wiele zaszczytnych funkcji w Polskim Rządzie na Uchodźstwie.
Stary Niedźwiedź spotkał się kiedyś z pytaniem ze strony młodego człowieka, jakie odznaczenie symbolizuje na mundurze Generała wstążka w barwach Virtuti Militari z ośmioma srebrnymi gwiazdkami. Wyjaśnił że jest to „Odznaka Honorowa za Rany i Kontuzje”, a gwiazdki oznaczają ilość ran. W przypadku gen. Andersa jest ich aż osiem. Trzy odniósł jeszcze podczas służby w armii rosyjskiej: kontuzja pod wsią Szylenin (XI 1914), kontuzja w rejonie Litoweża (VII 1915) i podczas akcji na Kuchcze (X 1915). Następne dwie rany odniósł podczas wojny polsko-bolszewickiej, w tym jedną ciężką pod Wistynami (VII 1920). Kolejne trzy wiążą się z walkami we wrześniu 1939 roku. Najpierw rana od bomby lotniczej (4. IX 1939), a następnie dwie podczas nocnej potyczki w rejonie Starego Sambora (29.IX 1939).
Władysław Anders był dwukrotnie żonaty. Najpierw z Ireną Jordan-Krąkowską, rozwiedzioną z rotmistrzem Prószyńskim (ślub w czerwcu 1925 roku), z którą miał syna Jerzego i córkę Annę. Wychowywał też pasierba Macieja Prószyńskiego (poległ we wrześniu 1939 roku, jako podporucznik, dowódca plutonu przeciwpancernego 15 pułku Ułanów Poznańskich). Drugi raz ożenił się po wojnie ze znaną śpiewaczką Renatą Bogdańską. Miał z nią córkę Annę Marię.

Zmarł w Londynie 12 maja 1970, dokładnie w 26 rocznicę rozpoczęcia bitwy pod Monte Cassino. Pochowany został, zgodnie z jego wolą, wśród swoich żołnierzy na Polskim Cmentarzu Wojennym pod Monte Cassino, we Włoszech.
Cześć Jego pamięci!

Stary Niedźwiedź i Tie Fighter

P.S.
Autorzy opracowując ten wpis, korzystali przede wszystkim z pamiętników Generała, wydanych pod tytułem „Bez ostatniego rozdziału”. Oraz opracowanej w Wyższej Szkole Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie doskonałej publikacji internetowej:
Będącej kopalnią ciekawych a mało komu znanych informacji o Władysławie Andersie.
SN & TF