czwartek, 28 sierpnia 2014

Największy z Finow - cz. 3

Wszyscy ludzie jako tako znający historię XX wieku, wiedzą że 22 czerwca 1941 wojska niemieckie rozpoczęły „operację Barbarossa” atakując na całej długości granicy Rosję Radziecką. W pojedynku dwóch największych bandytów wszechczasów, Hitler pierwszy wyciągnął broń i oddał strzał, uprzedzając o kilka tygodni planowany przez Stalina atak na III Rzeszę. Co przekonywująco udowodnił w swoim „Lodołamaczu” były oficer GRU, posługujący się pseudonimem literackim Wiktor Suworow. Natomiast prawie nikt nie wie, że 25 i 26 czerwca, radzieckie lotnictwo, mimo iż znajdowało się w fazie demolowania przez Luftwaffe, zbombardowało wiele miast i lotnisk neutralnej Finlandii. W tej sytuacji wypowiedzenie przez ten kraj wojny Sowietom jest oczywiste.
Wojna ta w Finlandii nazywana jest kontynuacyjną. Bowiem jej podstawowym celem było odzyskanie terytoriów, utraconych podczas Wojny Zimowej na rzecz Rosji.
Do końca sierpnia 1941 osiemnastu dywizjom fińskiej armii udało się wykonać ten zamiar. Na niektórych odcinkach wojska fińskie wdarły się na terytorium radzieckie. Fińska ofensywa na Przesmyku Karelskim zakończyła się we wrześniu, we wschodniej Karelii trwała do początku grudnia zaś armii fińskiej udało się dotrzeć do jeziora Onega. I ten front ustabilizował się na dwa i pół roku. 6 grudnia fiński parlament w uroczystej uchwale przyjął odzyskane ziemie do terytorium Finlandii zaś ziemie nie należące do tego kraju przed wybuchem Wojny Zimowej, uzyskały status prawny ziem okupowanych.
Polityczne tło tych wydarzeń chyba najlepiej oddaje sam marszałek Mannerheim, który w swoich pamiętnikach napisał: 

"Wobec alternatywy Niemcy lub Związek Sowiecki byliśmy przyparci do muru. W pamięci miałem słowa Stalina skierowane do naszej delegacji podczas rokowań jesienią 1939 roku: ››Rozumiem, że chcecie pozostać neutralni, ale zapewniam was, że jest to niemożliwe. Mocarstwa po prostu na to nie pozwolą‹‹. Finlandia nie miała już swobody w kształtowaniu swego losu, nie była też jedynym krajem w Europie, który tego doświadczył z chwilą, gdy załamana została równowaga w Europie”. 

Mannerheim uniknął pokusy taniego triumfalizmu i nie dał się Hitlerowi namówić na wzięcie aktywnego udziału w próbach zdobycia Leningradu. Po uchwale z 6 grudnia, rozpoczęła się częściowa demobilizacja armii fińskiej. Do wiosny 1942 około 180 tysięcy fińskich żołnierzy powróciło do domów.
Położenie Finlandii radykalnie zmieniło się w lecie 1944. Wojska fińskie zostały wyparte z Linii Mannerheima i portu Wyborg (Viipuri). Jednak wojskom radzieckim nie udało się wtargnąć w głąb fińskiego terytorium. Nie bez znaczenia był fakt iż po lądowaniu aliantów w Normandii, Stalin przerzucił część wojsk na ważniejszy ze strategicznego punktu widzenia kierunek natarcia w Europie Centralnej. I dopiero szaleństwo Powstania Warszawskiego i scedowanie przez Stalina brudnej roboty na Hitlera, zatrzymało ten wyścig do Niemiec.
4 sierpnia 1944 baron Carl Gustaf Emil Mannerheim został wybrany prezydentem Finlandii. Było dla niego oczywiste, że w świetle realiów politycznych, należy czym prędzej dojść z Sowietami do porozumienia na jako tako znośnych warunkach. I trzeba to zrobić zanim wojna się skończy i Stalin będzie miał pełną swobodę manewru.
Rozejm z Rosją został zawarty 19 września a wojska fińskie przystąpiły do działań przeciwko Niemcom na terenie Laponii.
Wojnę Kontynuacyjną zakończył formalnie Pokój Paryski, podpisany 10 lutego 1947. W jego wyniku poza stratami z czasu Wojny Zimowej, Finlandia utraciła na rzecz Rosji tereny Petsamo. Ponadto musiała wypłacić reparacje wojenne, przekazać Rosji całą swoją flotę wojenną oraz przyjąć ograniczenia nałożone na swoją armię.
Mannerheim doskonale zdawał sobie sprawę z tego, jaką solą w oku dla Stalina jest jego osoba. Dlatego 9 maja 1946 ustąpił z urzędu prezydenta i osiadł w Szwajcarii. Zmarł 27 stycznia 1951 w Lozannie.

Jeśli chodzi o życie prywatne tego wielkiego człowieka, z nieudanego małżeństwa z Rosjanką Anastazją Arapową miał dwie córki: Anastazję (1893–1977) i Zofię (1895-1963). Małżeństwo to zostało zawarte w roku 1892, rozpadło się w 1902, a w 1919 orzeczony został rozwód. Po roku 1902 marszałek nie związał się już w trwały sposób z inną kobietą. Wielu historyków uważa, że jego największą miłością była księżna Maria Lubomirska, żona księcia Zdzisława.
I na koniec kilka eklektycznie wybranych faktów z jego życia.
W domu marszałka wisiał portret cara Mikołaja II. Spytany o przyczynę tego, odpowiedział krótko:
- Bo on był moim cesarzem.
Mannerheim zawsze unikał tanich piarowych gestów, tak charakterystycznych choćby dla cesarza Napoleona. W swojej karierze ograniczył się do raptem jednego posunięcia z tej sfery w stylu napoleońskim. Gdy pod koniec Wojny Zimowej został ciężko ranny snajper wszechczasów Simo Häyhä, który podczas trzech miesięcy tej wojny zastrzelił co najmniej 705 czerwonoarmistów, marszalek odwiedził go w szpitalu polowym. I awansował ze stopnia kaprala do stopnia podporucznika.
Mannerheim miał też i to, czego nie jestem w stanie dostrzec u żadnego z aktywnie działających polityków na całym świecie. Mam na myśli majestat.
W dniu święta narodowego Finlandii, podczas uroczystego obiadu w fińskim sztabie generelnym, marszałek jadł dosyć powoli. Zaproszony niemiecki attaché militaire zdążył już zjeść swoją porcję i zapragnął po dobrym obiedzie zapalić. Przez jakiś czas miętosił w dłoni cygaro, a w końcu nie wytrzymał i spytał:
- Bardzo przepraszam, panie marszałku. Czy przeszkadzało by panu gdybym zapalił cygaro?
- Nie wiem, panie generale, czy by to mi przeszkadzało. Do tej pory nikt jeszcze nie ośmielił się czegoś takiego zrobić – odpowiedział z uśmiechem Mannerheim.
Marszałek nie władał biegle językiem fińskim. Ale znał perfect angielski, niemiecki, francuski, szwedzki i rosyjski. Kilka lat stacjonowania w Polsce przed I Wojną Światową wystarczyło, by nauczył się nieźle polskiego. Gdy swego czasu na pewnym blogu jakiś czerwony awanturnik (tym razem nie mam na myśli czerwonego cwela z blogu Kiry) zaczął pokpiwać z fińskiego bohatera, co to nie znał biegle języka swojej ojczyzny, nie zdzierżyłem, wyliczyłem powyższe, i spytałem które z nich on zna. Lewak zamknął się.
W dzisiejszych czasach, zdominowane przez lewactwo i polityczną poprawność media, nie są łaskawe dla bohaterów konserwatyzmu. W krajach anglosaskich różne pismaki i „ałtorytety” moralne, oralne i analne (zwłaszcza te ostatnie), wieszały i nadal wieszają  psy na Żelaznej Lady i Ronaldzie Reaganie, rzecz jasna za wysłanie Związku Radzieckiego na śmietnik historii. Na szczęście Finowie nie są aż tak podatnymi na lewackie manipulacje durniami. W grudniu 2004 Mannerheim został wybrany w fińskim programie telewizyjnym "Suuret suomalaiset" (Wielcy Finowie) największym Finem w dotychczasowej historii kraju.

Bo poza wszelką dyskusją, po prostu nim był.

Cześć jego pamięci.



Stary Niedźwiedź

sobota, 16 sierpnia 2014

Nasza wizja państwa - 1. Elementarna przyzwoitość

W wielce interesującej dyskusji pod poprzednim wpisem, pojawił się komentarz autorstwa czcigodnej Kiry:
Pozdrawiam serdecznie i proszę o wyłuszczenie mi, jak Ty w ogóle widzisz tę Polskę. Czy jednym ma być więcej wolno niż drugim? I czy wszyscy zmęczeni tą ideologiczną polaryzacją ludzie mają stąd spieprzać?
Pytanie jest tak istotne iż nie da się na nie odpowiedzieć na forum dyskusyjnym w kilku słowach. Dlatego kolegium redakcyjne postanowiło mu poświęcić osobny wpis. Oczywiście dotyczy on obyczajowo - prawnych aspektów życia publicznego. Bowiem choćby kwestie ekonomiczne, podatkowe czy organizacji struktury panstwa to temat na wiele felietonów.
Zacznijmy od religii. 
Obydwaj jesteśmy chrześcijanami. TF katolikiem, traktującym kwestie wiary serio. I dlatego zdumiał go pomysł, z jakim spotkał się na pewnym blogu. Gdzie oczekiwano od niego, aby za pomocą dodatkowych deklaracji, udowodnił że jest lepszym katolikiem od pewnej ateotalibańskiej i załganej do szpiku kości łachudry. Dla dobra sprawy taką deklarację złożył i satysfakcję otrzymał. SN jest luteraninem, nie będącym entuzjastą ekumenizmu. Zamiast prób klajstrowania na siłę różnic doktrynalnych, mogących skutkować spłodzeniem potworków teologicznych, nie satysfakcjonujących wiernych żadnej ze stron, woli uczciwy pakt o nieagresji, połączony z rozwiązaniem praktycznych problemów, z jakimi spotykają się ludzie "na styku" różnych religii. Ma na myśli choćby śluby.
Nie mniej nikogo nie mamy zamiaru na siłę nawracać, jak to sugerują pewne ateotalibańskie latryny. Za podstawowe kryterium, decydujące o tym czy danego człowieka można uważać za porządnego, uważamy akceptację "Septalogu", czyli Dekalogu bez swojej części Boskiej. W numeracji katolickiej i luterańskiej. przykazania od czwartego do dziesiątego. Oczywiście ich lakoniczne brzmienie niekiedy wymaga komentarza. Ale ze względu na szacunek należny Ustawodawcy, czyli elementarną bojaźń Bożą, nie będziemy przy nim majstrować i próbować dopisywać własnych pomysłów, choć na przykład nakaz "Nie bądź "wolnościowym" ani satanistycznym łajnem", w dzisiejszych czasach byłby potrzebny.
Ale nigdy nie zaakceptujemy prób wypchnięcia religii poza przestrzeń publiczną. To niech ateotaliban wybije sobie ze łba. Skoro zdecydowana większość rodaków jest wierząca, a "rynek religijny" jest zdominowany przez KRK, gromadka wrzaskliwych ateotalibów nie ma prawa tej większości paskudzić na głowę. Podczas uroczystości oficjalnych ma pełne prawo pojawić się wątek religijny. Tyle tylko, że powinien on rozpoczynać lub kończyć oficjalną uroczystość. Aby ci, którzy nie chcą w nim uczestniczyć, mogli przybyć później lub wyjść wcześniej.
Odnośnie nauki religii jako jednego z przedmiotów szkolnego programu, uważamy że nie jest to dobry pomysł. Z bardzo prostego powodu. Jej ranga zostaje w ten sposob obniżona, bo sprowadzona do poziomu "zwyczajnego" przedmiotu pokroju na przykład biologii. Ale ze względów czysto logistycznych, sale szkolne powinny być udostępniane do nauki religii. Za optymalne rozwiązanie, tak jak w przypadku uroczystości oficjalnych,
uważamy taki plan zajęć aby lekcja religii była dla danej klasy pierwszą lub ostatnią. A niezaintersowani nią nie mieli "okienka".
Oczywiście ideałem jest katecheza w sali domu parafialnego, jak to się dzieje w przypadku kościołów protestanckich. Ale jest to o tyle łatwe, iż proporcje między liczbą dzieci uczestniczących w nauczaniu religii a "przepustowścią" sali dydaktycznej są w tych przypadkach znacznie korzystniejsze.
SN w rozmowach z kilkorgiem swoich przyjaciół, będących agnostykami, dowiedział się od nich że krzyż wiszący na ścianie urzędu, szkoły czy szpitala, w niczym im nie przeszkadza. Bo z ich punktu widzenia jest jedynie symbolem tradycji, której nie odrzucają lub neutralnym emocjonalnie motywem geometrycznym. Zatem naśladowcom niejakiej Lautsi, mówimy wyraźnie: wynocha na drzewo, banany prostować!
Kolejny kluczowy temat to aborcja. Obydwaj akcetujemy obecnie obowiązującą ustawę, rgulującą te kwestie. SN ma jedynie zastrzeżenia do paragrafu "ciężkie uszkodzenie",  bowiem w nieprzesadnie licznym gronie znajomych (z byle hołotą on się nie zadaje) zdążył już się spotkać z aż trzema przypadkami, kiedy to lekarze sugerowali aborcję, rodzice z oburzeniem odmówili, a w wyniku takiej decyzji urodziły się dzieci w pełni zdrowe fizycznie, o inteligncji zdecydowanie powyżej średniej. SN nie podejrzewa dwojga z tych lekarzy o podłość, w trzecim przypadku nie ma wątpliwości, że takiemu eskulapowi mozna splunąć w pysk. Zatem będzie ten paragraf traktowac podejrzliwie, dopóki nie zostanie przekonany, że takie kompromitujące wpadki diagnostyczne nie zostały praktycznie wyeliminowane.
TF musi zacisnąć zęby mocniej niż czyni to SN. Bowiem w przypadku ciąży " z przestępstwa", jest zwolennikiem donoszenia jej (o ile tylko nie zagraża zdrowiu matki) i ewentualnego oddania dziecka do adopcji. Argument, że oddanie dziecka to zbyt wielkie poświęcenia dla matki, a wiec lepiej je zabić, uważa za idiotyzm. I przypomina że podczas ostatniej wojny, zdarzały się przypadki wyrzucania przez matki swoich dzieci z wagonów jadących do niemickich obozów zagłady. Bo wiedziały one, że istnieje minimalna szansa na to, że dziecko upadek przeżyje, a ktoś je znajdzie i przygarnie. Zaś po przyjechaniu do obozu, na pewno zostanie zabite. Kwestia elementarnej logiki.
Tym nie mniej, TF nie potępiłby matki która usunęła ciążę, będącą efektem gwałtu.
No i wreszcie wolność słowa.
Zacząć musimy od zastrzeenia, że skoro mówimy o rozwiązaniach z pogranicza ideału, wolno nam założyć, że środowisko sędziowskie zostanie oczyszczone z pokomunistycznego łajna i ich "godnych" następców. A po usłyszeniu wyroku, ludziom nie będą się cisnąć na usta stadionowe okrzyki "sedzia ch**", czy biorąc pod uwagę liczne grono kobiet w tym zawodzie, "sędzia k****". W koncu poruszamy się po obrzeżach marzeń
W kwestii lżenia Polski, jesteśmy nieprzejednani. Oczywiście nie mylimy Polski z jakimś organem władzy ustawodawczej czy wykonawczej. Każdemu może się nie podobać konkretny rząd lub ćwok prezydent, walący dwa byki ortograficzne w jednym zdaniu i wypijający wino z kieliszka gościa. Bo oni to nie Polska! Krytyka nawet nie dopuszczalna ale wręcz konieczna.
Ale za to co uczynił osobnik, którego czcigodny Józef (kłaniamy się nisko za całokształt)  nazwał "Jaś Kapela, pół kurwy, pół cwela" należy się odsiadka. I basta! 
No i ochrona uczuć religijnych. 
Każdemu wolno dystansować się do religii. I wyrażać swoją niechęć do niej w cywilizowany sposób. Na przykład pisząc że Pismo Świete uważa za zbiór mitów . Problem pojawia się, gdy nie jest to już krytyka czy deklaracja jej odrzucenia ale chamskie plucie ludziom w twarz. Ludzie niewierzący z definicji są niezdolni do zrozumienia roli religii w zyciu człowieka wierzącego. Więc aby im to przybliżyć, w nadziei, że uda im się to zrozumieć, informujemy iż obraza tych uczuć jest czymś identycznym z obrazą najbliższej, najbardziej kochanej osoby.
W II RP zdarzały się przypadki pobicia ludzi, którzy obrażali marszałka Józefa Piłsudskiego. Naszym zdaniem było to karygodne, istnieje zatem konieczność takiego uregulowania tych spraw, aby bat zastapić odpowiednimi regulacjami prawnymi. Dla jasności dodamy, że nie chodzi nam o jakiś współczesny odpowiednik marszałka Piłsudskiego, czyli konkretnego czlowieka. Ale o wartości, których nie wolno bezkarnie lżyć (nie mylmy lżenia z krytyką). Posłużmy się konkretnym przykładem.
Jeśli łachudra o ubraniu i manierach dziwki z dolnej półki, nazwie Ewangelistów zaćpanymi i napranymi facetami plując w twarz zdecydowanej większości rodaków, za taki wyczyn należałaby się nagroda w postaci tygodnia szorowania miejskich szaletow. Plus nieprzeszkadzanie ekipie Telewizji Trwam w nakręceniu i wyemitowaniu reportażu z tego wydarzenia. Promocja na miarę uczynku.
Co zabawniejsze, ci sami którzy są za nieograniczoną wolnością słowa w zakresie plucia innym w twarz w sferze idei, nigdy nie domagają się zniesienia ochrony dóbr osobistych. Czyli nie kwestionują tego iż za zbyt dosłowne nazwanie przytoczonej tu szmaty, grożą sankcje karne.  Nawet przypadek ukarania grzywną matki, która nazwała bydlakiem gwałciciela swojej córki, chyba niczego ich nie nauczy.
Ale jeśli ktoś uprze się przy tym że każdy może pluć innym w twarz w warstwie idei, niech nie rżnie głupa i nie pieprzy potem w bambus o rzekomym "zdziczeniu" gdy ludzie w końcu się wkurzą i wezmą sprawy w swoje ręce. I rzeczonej szmacie na przykład ogolą łeb, jak dziwkom zadającym się z Niemcami podczas okupacji. A pół cwelowi dadzą po ryju.
Ich ewentualne zaskoczenie czy nawet zdumienie takim rozwojem wydarzeń, w zależności od tego, kto by to powiedział, uznalibyśmy za skrajną hipokryzję lub elementarną nieznajomość natury ludzkiej plus brak zdolności do przewidywania skutków swoich postulatów.
Więc może nie warto ruszać tej obrazy uczuć? Właśnie w interesie takiego szrotu. Bo wiara w to, że szrot już zawsze pozostanie bezkarny, to jeszcze większy infantylizm od wiary w krasnoludki czy bociana. 
Oczywiście ta ochrona nie powinna obejmować religii, w sposób jawny nawołujących do czynów, które polskie prawo uważa za przestępstwo. Zero tolerancji dla imamów, nawołujących do zabijania niewiernych. Czy rabinów, twierdzących że goja wolno oszukać a niekiedy nawet i zabić. O naszym stosunku do satanizmu nie napiszemy, nie chcąc wyważać otwartych drzwi buldożerem i obrażać inteligencji szanownych Gości naszej witryny. Zaś odnośnie czcicieli Światowida i spółki, powrót do "szlachetnej" tradycji składania ofiar z ludzi czy ze zwierząt, powinny skończyć się odsiadką lub stryczkiem.

Tie Fighter i Stary Niedźwiedź

sobota, 9 sierpnia 2014

Te bieeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeedne pedały

Mój przyjaciel od wielu lat mieszkający w USA, poinformował mnie o ciekawym wydarzeniu.
W wielu stanach obowiązuje tam paskudny przepis prawny. Jest nim zakaz odmowy świadczenia przez firmę usług z powodu „orientacji seksualnej” potencjalnego klienta.
Co to w praktyce oznacza? Jest to ni mniej ni więcej zmuszanie firm do obsługi pedalskich czy lesbijskich „ślubów”. Czyli krawcowi nie wolno odmówić uszycia ciocie „ślubnej” sukni. Fotografowi – zrobienia „ślubnego zdjęcia” , restauratorowi – wynajęcia sali na takie psie wesele etc. Jak ma się to do wolności gospodarowania i wolności sumienia, zapewne „przekonywująco” wyjaśniłby dyżurna ciota blogu Kiry (korzystając z okazji, pozdrawiam blogmasterkę) lub jarmarczny kuglarz, któremu znaczone karty wysypały się z rękawa a królik zrobił mu kupę do cylindra. 
W pewnym miasteczku „parterowej Ameryki” pojawiło się dwóch pedałów, otworzyli sklep. I po pewnym czasie zebrało im się na ślub”. Gdy próbowali zamówić u fotografa zdjęcie, ten odmówił. Wtedy przysłali papugę która uświadomiła fotografowi iż prawo stanowe mu tego zakazuje. Ponieważ jego własny adwokat to potwierdził, biedny fotograf z zaciśniętymi zębami przyjął to zamówienie. Wszelako zęby okazały się być nie dosyć zaciśnięte bowiem podczas ustawiania „nowożeńców” do fotki, mistrz obiektywu rzucił pawia na ryj i białą suknie „panny młodej”. I za przejaw aż tak dalece posuniętej homofobii dostał odsiadkę, na szczęście dosyć krótką.
Wkurzeni mieszkańcy miasteczka wzięli sprawy w swoje ręce. Nastąpił totalny bojkot sklepu, poza kilkoma lokalnymi postępakami odwiedzał go jedynie inspektor sanitarny, bez litości wystawiający mandaty gdy na półkach znalazł jakikolwiek przeterminowany produkt. A gdy do tego sklep się pewnej nocy sfajczył, do „nowożeńców” dotarło ze w tym miasteczku są jedynie wrzodem na tyłku. I wyjechali do wszystkich diabłów. Czyli ludzie musieli wziąć sprawy w swoje ręce aby ukrócić pedalski terror
A teraz trzeba wszystkim zwolennikom „wyjścia pedałom naprzeciw”, „szukania kompromisu” i innych tego typu bezdennych idiotyzmów, zadać banalnie proste pytanie. Czy nie byłoby lepiej gdyby kretyńskie prawo nie próbowało na siłę bronić dewiantów?
A jeśli ktoś powie że takie numery to w Stanach a w Polsce zboczeńcy są tacy bieeeeeedni, pozwolę sobie przypomnieć casus Joanny Szczepkowskiej. Prowadziła od lat jakąś stała rubrykę w dodatku do agorowego szmatławca. Ale odważyła się powiedzieć publicznie że dyrekcjami warszawskich teatrów trzęsie pedalska sitwa. A do tego śmiała wyrazić swoją opinie że „Golgota picnic” to jeden wielki szajs i antychrześcijańska prowokacja. I z miejsca tę swoją rubrykę utraciła.
Pewien pan telefonicznie wstępnie wyraził zgodę na wynajęcie mieszkania głośnej ciocie o ksywie „Rafalala”.
http://natemat.pl/112297,znany-warszawski-transwestyta-pobil-homofoba-ochroniarz-nie-zareagowal
 Gdy zobaczył to paskudztwo na własne oczy, czym prędzej wycofał się z transakcji. I został przez tę ciotę pobity(dysproporcja fizyczna między agresorem/ką a zaatakowanym była duża), co jego/jej kuzynka nagrała i filmik ten krąży w necie.
Incydent ten miał dalszy ciąg. Artur Zawisza został przez ciotę oblany wodą w studiu „Polsatu”
http://vod.gazetapolska.pl/7798-rafalala-atakuje-artura-zawisze-awantura-w-tv-polsat
O co zakład że prokuratura nie kiwnie palcem?
Wszyscy slyszeliśmy klangor na temat "związków partnerskich". Wrzeszczą o tym "gejowscy aktywiści", wykastrowani faceci udający kobiety i inne dziwolągi z postępackiego bestiarium. Pomyślałby kto że to jest naprawdę potrzebne. Guzik prawda.
Moja znajoma przez ponad pięć lat pracowała w Czechach i biegle włada mową Haszka. I w tamtejszej telewizji, już po wprowadzeniu do czeskiego prawa tychże zwiazków, obejrzała reportaż poświęcony tej kwestii. Okazało się że zainteresowanie ludzi uzyskaniem takiego statusu jest minimalme, wielokrotnie mniejsze od oczekiwań projektodawców. A kilku czeskich pedałów wyjaśniło tę kwestię.  Powiedzieli przed kamerą że zmieniają kochanków kilka razy do roku Więc chodzenie do urzędu w takim samym rytmie byłoby dla nich jedynie upierdliwą formalnością. O adoptowaniu dziecka żaden z nich nie myślał bo jakiś szwendający się po domu bachor jest im tak otrzebny jak wrzód poniżej krzyża. Jeden z nich dopowidział że walczyli o to pedalscy zawodowcy, na siłę próbujący małpować mażńłżeństwa, w Czechach jedynie heteroseksualne. Bo uczynili sobie ze swojej orientacji sposób na dostatnie życie. Więc muszą się wykazać przed zachodnioeuropjskimi "grantodawcami" że coś robią. Ale prędzej wytłumaczę to kotce moich mazurskich gospodarzy niż naiwniakom litującym się nad tymi przesladowanymi bieeeeeeeeeeeednymi zboczencami.
Gdy ktoś prowadzi witrynę „Nie dla islamizacji Europy”, na jego mieszkanie przeprowadza się nalot i zabiera mu laptop i komórkę. A dzieje to się po donosie łajdaka o ksywie „Jaś Kapela”, podającego się za pisarza i hołubiony przez „Krytykę polityczną”. Który robi sobie taką fotkę:

Fotka ta  krąży w przestrzeni publicznej ale to już polskiej (???) prokuraturze w niczym nie przeszkadza. A rzeczony łajdak pojawił się też na "marszu szmat" przebrany za kobietę. czyżby kolejna pedalska święta krowa?
Zatem wszystkim piewcom „tolerancji”, „przełamywania barier” „wychodzenia naprzeciw” i tego typu głupotek, ślepym na to co wokół nich widać, radzę zacząć od wizyty u okulisty. Znam doskonałą lekarkę (specjalizacja drugiego stopnia plus habilitacja) i z czystym sumieniem mogę ją polecić. Głusi na docierające z Polski informacje niestety muszą sobie poszukać laryngologa na własną rękę. Tak samo jak i psychiatry.
I jeszcze pewna sprawa. Pedalski syf, ustawiony przez „gronkowca walcującego” przed jednym z najważniejszych warszawskich kościołów, chrześcijanom ku obrazie a pedałom ku uciesze, znowu się palił. Gronkowcowe pachołki w radiowozie (syf ten jest pilnowany całodobowo) spały jak zabite, zraszacze nie zadziałały (ratusz ukręcił kolejne lody) i paskudę ugasili strażacy, mający niestety z Polnej do Placu Zbawiciela rzut beretem. Brednie Tusk Vision Network jakoby zrobili to konsumenci z pobliskich knajpek którzy tłumnie wylegli z gaśnicami, można zabić śmiechem Bo bladym świtem (nie chce mi się sprawdzać do której godziny są czynne te knajpki) do pożaru mogło jedynie wyjść kilku niedobitków z kieliszkiem w dłoni.
Ale gdyby któryś z Szanownych Czytelników słyszał o akcji zbierania na papugę dla dwóch panów którzy pod dobrą datą to zrobili, redakcja z wielką radością się do tej ściepy dołączy i ją rozpropaguje.

Stary Niedźwiedź

sobota, 2 sierpnia 2014

Różne barwy zbydlecenia

Wakacje wakacjami ale w Polsce i na świecie dzieje się zbyt wiele by nie uruchomić laptopa.

Zaczniemy od „przystanku Woodysztok”. Czcigodna Flavia zasygnalizowała ten problem: 
http://www.flavia88deluce.blogspot.com/2014/07/rusza-woodysztok.html 
Opisując wyczyny rozszalałego stada baranów, jadących na owsiakowy redyk. Na szczęście kierownik pociągu wezwał policję która przywróciła porządek.
Czcigodna Flavia podzieliła się też swoimi wrażeniami z oględzin zdjęć pokazującego poprzednie „Noce Walpurgii”. Pijane i zaćpane matoły płci wszelakich, taplające się w błocie, kopulujące z kim popadnie, walające się „zwłoki” tych którzy odpłynęli. Kradzieże, bójki i rozboje to produkt uboczny.
TF znalazł ciekawy link, traktujący o tym samym:
Ponieważ portal prawy.pl zakazuje udostępniać nawet fragmenty swoich publikacji bez uzyskania zgody, nie omówimy jej treści i zachęcamy do lektury.
W blasku tej imprezy próbują się pokazać politycy i cwelebryci. Swego czasu „zaszczycił” ją Tadeusz Mazowiecki. No cóż, skoro takie tło uznał za właściwe do pokazania się nawet „autorytet moralny”, tym bardziej trudno się dziwić tym oralnym czy analnym, też marzącym o pokazaniu się obok guru.

Druga informacja pochodzi również od czcigodnej Flavii. Która niekiedy zabawia się w szambonurka i zagląda na „Foxshit” czyli portal niejakiego Lisa. I znalazła tam artykuł o wypadkach komunikacyjnych ze śmiertelnymi ofiarami: Ktoś gotów pomyśleć że wypociny te współczuły rodzinom ofiar i potępiały morderców zza kółka? Bardzo by się rozczarował.
Tekst koncentruje się na opowiadaniu o tym jaki dyskomfort czują mordercy. A sam tytuł mocno sugeruje że tych zwyrodnialców nie należy karać bo „już sami się ukarali”. Zupełnie jakbyśmy słyszeli debilkę zatrudnioną na UW na stanowisku profesora prawa, niejaką Monikę Płatek. Która niedawno gęgała że w przypadkach gwałtów nikt nie lituje się nad rodziną gwałciciela! Która musi żyć z takim piętnem. Fakt iż osoba ta w latach 2002 – 2006  była pełnomocniczką rzecznika Praw obywatelskich ds. praw ofiar przestępstw, wplata się w wiązankę najbardziej głupich nominacji III RP.
Na szczęście nie wszyscy komentatorzy foxshitu to lemingi. Ujął nas jeden z nich, pytający czy bydlę które prowadząc po pijanemu zabiło człowieka, powinno uzyskać za to odszkodowanie od rodziny ofiary i od państwa.

Trzecia sprawa wiąże się z czymś tak parszywym jak niejaka "Julianne", a ściślej rzecz biorąc, jej solówka na blogu Kiry.
Obydwaj bywamy i komentujemy na blogu Kiry. Blogmasterka, tak jak i Dibelius, jest zwolenniczką bloga otwartego i nie stawia przed komentatorami zbyt wygórowanych wymagań. Co bezwzględnie wykorzystują trzy parszywe kurwy, męska, żeńska i nijaka. Czyli odpowiednio „pkanalia”, „Julianne” oraz „anty”. Czcigodnych Czytelników bardzo przepraszamy za ten rzeczownik, który w szambie rzeczonej kanalii służy za przecinek a w „antysocjalowych” tekstach nie pojawiał się od lat. Ale po godzinnej naradzie kolegium redakcyjnego, nie znaleźliśmy żadnego zamiennika, adekwatnie opisującego stan rzeczy.
Zaczęliśmy od powiadomienia Kiry o zamiarze opisania tego łajdactwa. I uzyskaliśmy aprobatę, wyrażona w postaci upoważnienia nas do zamieszczenia zdania: 
"Gospodyni bloga nie tylko nie miała nic przeciwko zacytowaniu jednego z jej gości w celu zaprezentowania wzorcowego upadku moralnego, ale wręcz entuzjastycznie się do tego odniosła". 
Zatem czynimy swoją powinność. We wpisie Kiry:
Pojawiła się następująca wymiana zdań:


Każda osoba, która nie ma konserwatywnych poglądów, jest za demokracją, wolnością, prawem do aborcji jest nieinteligentna i niebłyskotliwa dla konserw. Za to najbardziej inteligentni są wulgarna Pawłowicz oraz profesor od dupy Chazan. Jakoś tak dziwnie się składa, ze ta elita pisowska jak dochodzi do władzy najchętniej zajmuję się tylko dupami, bo niczym więcej nie potrafi.

Pocieszające jest to, że gdy ta konserwatywna nieudaczna elita zacznie za bardzo podskakiwać skończy jak pewni osobnicy w Katyniu lub Smoleńsku, więc nie jest żadnym zagrożeniem.




@ Julianne

A więc Ty też uważasz, że to był zamach? Dziękuję Ci za to odważne wyznanie.

A to zahaczenie o Katyń - miodzio! Jak to się jednak człowiek odsłania...




E tam zaraz Kiro zamach to takie brzydkie słowo .;-) Nieszczęśliwe wypadki się zdarzają a czasami pewnym zbiegom okoliczności można pomóc ....;-))))) Ponieważ mamy tak ,,inteligentną " prawicową elitę o zawyżonym ego jest to proste do zrealizowania .;-) .




@ Julianne

Ty tak na serio??????



Swego czasu „opiekun” Julianne popisał się na blogu Flavii (zanim wyleciał na zbitą mordę wraz z pedałem – komunistą czyli trzecią osoba kurewskiej trójcy) pod postem o ugodzeniu nożem uczestnika manifestacji patriotycznej w Lublinie przez bandytów z „Antify” następującym plugastwem: 
„…ktoś dał komuś w dziób, ktoś kogoś nawet posunął kosą, ktoś zrobił z tego powdou wielkie „yoł”… summa sumarum trochę ruchu na świeżym powietrzu jeszcze nikomu nie zaszkodziło…” 
Ciota komunistka nie chciała być gorsza. Zatem na przytoczoną przez czcigodnego Jugglera (pozdrawiamy serdecznie) informację lubelskiej prokuratury, odszczeknęła ze "Antifa" podaje co innego.
W czasach gomułkowskich jakiś urzędas wprowadził podział rolników na jednokrowych, dwukrowych i wielokrowych.  Zatem stosując tę urzekającą terminologię, pkanalię należy uznać za "alfonsa dwukurwego". Firma mała ale ambitna, próbująca zaspokoić jak najszerszy wachlarz oczekiwań potencjalnych klientów. W sytuacji kryzysowej, zapewne spełni sie fredrowska wizja:

I kanalia, chociaż stara
dała dupy za talara
na stojaka gdzieś w klozecie.

Natomiast mimo wszystko nie życzymy firmie żeby młodszy personel wbił szefowi nóż w plecy, zabawiając się w filantropię:

Lecz najmłodszy "anty" przecie
Choć podobał sie niewiastom,
Dawał dupy pederastom.
I ku kanaliowej złości
Nie brał nic od swoich gości.

Sutener połapał się że dziwka narobiła sobie i jemu megaobciachu. Więc pod jednym z kolejnych wpisów, zabawił się w „drag queen” (u Dibelisa robił to nagminnie dopóki blogmaster nie wywalił na zbity ryj tej kurwy więc nie ma sie już za kogo przebierać) i próbował to odkręcić. Za późno i zbyt głupio.
 Wspomniane kurwiszcze ma jeszcze jedną charakterystyczną cechę. A mianowicie oprócz niegodnych istoty ludzkiej tyrad,  raczy bezradnych czytelników taką nawałą błędów ortograficznych, stylistycznych i interpunkcyjnych, że odnosi się wrażenie iż zamiast zaliczyć chociaż te osiem klas podstawówki, zaliczało to klientów przy trasie odkąd oderwali toto od smoczka. To wyjątkowo parszywe kurwiszcze bryluje na kilku blogach, rozpaczliwie szukając akceptacji dla głoszonych przez siebie „poglądów” i o dziwo znajduje ich. Uważamy, że świadczy to o tym, iż proces skurwienia i moralnego upadku sporej części społeczeństwa, jest posunięty znacznie dalej, niż do tej pory sądziliśmy. Co ciekawe, to uprawiające najstarszy zawód świata z babki prababki kurwiszcze znajduje poklask u osobników, którzy w odróżnieniu od niej,  nie mają wskaźnika IQ na poziomie insekta. Osoby te pod względem zaniku oznak choćby śladowej moralności zapewne w tej sferze z rzeczonym kurwiszczem się identyfikują, jednak zastanawiające jest tylko to, iż nie przeszkadza im praktycznie zerowy poziom inteligencji tej przydróżki. Sądzimy, że w ramach walki o swoje wolnościowe ideały nie przebierają oni w doborze nazwijmy to sojuszników i cynicznie te odrażające kreatury wykorzystują do swojej neomarksistowskiej krucjaty. Niemniej, najbardziej odrażającym osiągnięciem tej kurewki jest zebranie na swojej blogowej latrynie wszystkich możliwych domowych sposobów usuwania ciąży i zachęta do z nich skorzystania. Są to metody rodem z prymitywnych guseł,  pseudonaukowa hochsztaplerka, która może doprowadzić jakąś idiotkę do utraty zdrowia a nawet życia. Nic więc dziwnego, że jeden z komentatorów zdecydował się na złożenie doniesienia do prokuratury i pozostaje mieć nadzieję, że to ostatecznie wymiar sprawiedliwości zrobi z tym kurwiątkiem to, czego nie dały rady zrobić rozliczne infekcje przenoszone drogą płciową.

No i czwarta historia, też niezbyt wielkiego formatu.

Jak przeczytał TF, spoglądając na pasek informacyjny na dole ekranu telewizyjnego, w amerykańskiej stolicy pedalstwa czyli San Francisco zniknie ulica Lecha Wałęsy, z oczywistego powodu. Jest nim jego ubiegłoroczna „homofobiczna” wypowiedź. W Polsce po wstępnych nieporozumieniach ze środowiskiem Szmatławer Zeitung, już od czerwca 1992 TW „Bolek” robił w merdiach głównego ścieku za świętego. Parafrazując szkolną pseudo góralską  przyśpiewkę,

„Hej, posadzili „Bolka”
Na kamieni kupę.
Hej, łobchodzili w koło,
Całowali w coło”.

Więc skończyło się jedynie na opieprzu nadredaktora Szechtera, TW „Stokrotki” i pomniejszej swołoczy. W końcu za dużo w „Bolka” zainwestowano. Ale w San Francisco krytyka nadludzi to nie przelewki. Więc nowym patronem, w miejsce specjalisty od skoku przez płot o motorówce, został inny sportowiec. Dziesięcioboista i pedał Tom Waddell, twórca pierwszych pedalskich igrzysk sportowych w San Francisco. Do tego jeszcze, jak na pedała przystało, zmarł na AIDS. Więc w tym mieście ulica należy mu się jak esbekowi w Polsce emerytura. Oczywiście przynajmniej pięć razy wyższa od przeciętnej.



Tie Fighter i Stary Niedźwiedź