Jednym z największych polskich bohaterów II Wojny Światowej
jest rotmistrz Witold Pilecki. Zasłynął on przede wszystkim z tego, że we
wrześniu 1940 celowo dał się Niemcom złapać, by wywieźli go do nowo powstałego
obozu koncentracyjnego Auschwitz. W obozie rotmistrz zorganizował ruch oporu,
zajmujący się przede wszystkim zbieraniem informacji i dokumentowaniem tego, co
się w obozie działo. Raporty ter były regularnie wysyłane do kierownictwa
Państwa Podziemnego, skąd trafiały do Rządu Polskiego Na Wychodźstwie.
Witold Pilecki uciekł z obozu wraz z dwoma współwięźniami
pod koniec kwietnia 1943. Oczywiście włączył się w działalność konspiracyjną,
walczył w Powstaniu Warszawskim, po jego upadku dostał się do niemieckiego
obozu jenieckiego. Po wyzwoleniu z niewoli przez jakiś czas wchodził w skład II
Korpusu generała Andersa. Ale już w grudniu 1945 wraz z żoną powrócił do
Polski. Nadal prowadził działalność konspiracyjną, zajmując się przede
wszystkim wysyłaniem zebranych informacji o sytuacji w kraju. Do współpracy
udało mu się pozyskać pracownika Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. Państwo
Pileccy odmówili proponowanego im przez wysłannika II Korpusu wyjazdu z Polski,
Witold Pilecki został aresztowany 8 maja 1947. Był
przesłuchiwany przez największe kanalie z grona ubeckich śledczych. Podczas
widzenia z żoną powiedział że w porównaniu z tymi przesłuchaniami Auschwitz
było igraszką. Peerelowski „sąd” w niepełnym składzie (nie chciało im się nawet
znaleźć drugiego ławnika) 15 marca 1948 skazał rotmistrza na karę śmierci.
Wyrok wykonano 25 maja tegoż roku. Pochowany został w tajemnicy w tak zwanej
Kwaterze Na Łączce, przy murze Cmentarza Wojskowego na warszawskich Powązkach.
30 lipca 2006 prezydent Lech Kaczyński odznaczył pośmiertnie
rotmistrza Witolda Pileckiego Orderem Orła Białego.
Podczas uchwalania w kwietniu 2009 przez parlament Europejski
rezolucji „Świadomość europejska a totalitaryzm”, europosłanka PiS Hanna
Fołtyn-Kubicka zaproponowała wpisanie do rezolucji nazwiska rotmistrza
Pileckiego. Większość europosłów, w tym i wielu POlskojęzycznych, propozycje tę
odrzuciło.
Brytyjski historyk Michael Foot w swojej wydanej w roku 1978
książce „Six Faces of Courage”
zaliczył Witojda Pileckiego do
grona sześciu największych bohaterów ruchu oporu podczas II Wojny Światowej.
Działalność
rotmistrza Pileckiego podczas jego pobytu w Auschwitz do dzisiaj nie wszystkim
jest na rękę. W skład materiałów wysłanych przez niego z obozu były też zdjęcia
komór gazowych i krematoriów, jednoznacznie dokumentujących ich przeznaczenie.
Podczas swojej wizyty w Stanach Zjednoczonych w roku 1942 generał Władysław
Sikorski pokazał je przedstawicielom Amerykańskiego Kongresu Żydowskiego,
prosząc o finansowe wsparcie organizacji „Żegota”, zajmującej się w okupowanej
Polsce wyłącznie niesieniem pomocy Żydom. W odpowiedzi usłyszał, że zdjęcia te
są fotomontażem. I nie dostał na ten cel ani złamanego centa. Co dzisiaj nie
przeszkadza wnukom tych łajdaków domagać się od Polski kwoty rzędu 60 miliardów
dolarów.
Wydawałoby się, że
w Polsce pamięć tego bohatera powinna być darzona szczególnym szacunkiem, zaś
jego osoba nie ma prawa być zapomniana podczas okrągłej bo siedemdziesiątej
rocznicy wyzwolenia K.L Auschwitz. Nic bardziej mylnego. Jak wynika z
informacji prasowych:
już w dniu rozpoczęcia obchodów, kancelaria premierowej
Kopaczowej w popłochu szukała kontaktu z rodziną Witolda Pileckiego. O pomoc
zwrócono się do prof. Tadeusza Płużańskiego, dawnego współpracownika rotmistrza
z czasów powojennej konspiracji. Pan profesor podał jakiemuś pomocnikowi
Kopaczowej telefon do córki rotmistrza Zofii. Gdy ten się do pani Zofii
dodzwonił, poinformował ją, ze jeśli w ciągu godziny się spakuje, to się
załapie na połączenie z Oświęcimiem. Pani Zofia oczywiście odmówiła.
Jak podkreślił prof.Płużański, wnuka (niektóre źródła mówią
o synu) byłego komendanta obozu Auschwitz, niemieckiego zbrodniarza wojennego
Rudolfa Hoessa, jakoś nie zapomniano na te obchody zaprosić z odpowiednim
wyprzedzeniem. Widocznie kwestia priorytetów.
W swoim przemówieniu Bronisław „Bul” Komorowski ani słowem o
Witoldzie Pileckim nie wspomniał. Ale chociaż mówiąc o obozach koncentracyjnych,
powstałych na ziemiach polskich podczas II Wojny Światowej, nazwał je
niemieckimi, a nie polskimi. Dobre i to.
A w maju bieżącego roku planowane jest odsłonięcie w
Warszawie pomnika rotmistrza Witolda Pileckiego. Nie wątpię, że na uroczystości
pojawią się prezydent, premier i prominenci PO, by wypiąć dumnie pierś i
wystawić buźki do kamery. Niestety nie usłyszą słów:
Alle raus!
Na które w pełni zasłużyli.
Stary Niedźwiedź