środa, 28 stycznia 2015

Pilecki versus Hoess

Jednym z największych polskich bohaterów II Wojny Światowej jest rotmistrz Witold Pilecki. Zasłynął on przede wszystkim z tego, że we wrześniu 1940 celowo dał się Niemcom złapać, by wywieźli go do nowo powstałego obozu koncentracyjnego Auschwitz. W obozie rotmistrz zorganizował ruch oporu, zajmujący się przede wszystkim zbieraniem informacji i dokumentowaniem tego, co się w obozie działo. Raporty ter były regularnie wysyłane do kierownictwa Państwa Podziemnego, skąd trafiały do Rządu Polskiego Na Wychodźstwie.
Witold Pilecki uciekł z obozu wraz z dwoma współwięźniami pod koniec kwietnia 1943. Oczywiście włączył się w działalność konspiracyjną, walczył w Powstaniu Warszawskim, po jego upadku dostał się do niemieckiego obozu jenieckiego. Po wyzwoleniu z niewoli przez jakiś czas wchodził w skład II Korpusu generała Andersa. Ale już w grudniu 1945 wraz z żoną powrócił do Polski. Nadal prowadził działalność konspiracyjną, zajmując się przede wszystkim wysyłaniem zebranych informacji o sytuacji w kraju. Do współpracy udało mu się pozyskać pracownika Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. Państwo Pileccy odmówili proponowanego im przez wysłannika II Korpusu wyjazdu z Polski,
Witold Pilecki został aresztowany 8 maja 1947. Był przesłuchiwany przez największe kanalie z grona ubeckich śledczych. Podczas widzenia z żoną powiedział że w porównaniu z tymi przesłuchaniami Auschwitz było igraszką. Peerelowski „sąd” w niepełnym składzie (nie chciało im się nawet znaleźć drugiego ławnika) 15 marca 1948 skazał rotmistrza na karę śmierci. Wyrok wykonano 25 maja tegoż roku. Pochowany został w tajemnicy w tak zwanej Kwaterze Na Łączce, przy murze Cmentarza Wojskowego na warszawskich Powązkach.
30 lipca 2006 prezydent Lech Kaczyński odznaczył pośmiertnie rotmistrza Witolda Pileckiego Orderem Orła Białego.
Podczas uchwalania w kwietniu 2009 przez parlament Europejski rezolucji „Świadomość europejska a totalitaryzm”, europosłanka PiS Hanna Fołtyn-Kubicka zaproponowała wpisanie do rezolucji nazwiska rotmistrza Pileckiego. Większość europosłów, w tym i wielu POlskojęzycznych, propozycje tę odrzuciło.
Brytyjski historyk Michael Foot w swojej wydanej w roku 1978 książce Six Faces of Courage” zaliczył Witojda Pileckiego do grona sześciu największych bohaterów ruchu oporu podczas II Wojny Światowej.
Działalność rotmistrza Pileckiego podczas jego pobytu w Auschwitz do dzisiaj nie wszystkim jest na rękę. W skład materiałów wysłanych przez niego z obozu były też zdjęcia komór gazowych i krematoriów, jednoznacznie dokumentujących ich przeznaczenie. Podczas swojej wizyty w Stanach Zjednoczonych w roku 1942 generał Władysław Sikorski pokazał je przedstawicielom Amerykańskiego Kongresu Żydowskiego, prosząc o finansowe wsparcie organizacji „Żegota”, zajmującej się w okupowanej Polsce wyłącznie niesieniem pomocy Żydom. W odpowiedzi usłyszał, że zdjęcia te są fotomontażem. I nie dostał na ten cel ani złamanego centa. Co dzisiaj nie przeszkadza wnukom tych łajdaków domagać się od Polski kwoty rzędu 60 miliardów dolarów.
Wydawałoby się, że w Polsce pamięć tego bohatera powinna być darzona szczególnym szacunkiem, zaś jego osoba nie ma prawa być zapomniana podczas okrągłej bo siedemdziesiątej rocznicy wyzwolenia K.L Auschwitz. Nic bardziej mylnego. Jak wynika z informacji prasowych:
już w dniu rozpoczęcia obchodów, kancelaria premierowej Kopaczowej w popłochu szukała kontaktu z rodziną Witolda Pileckiego. O pomoc zwrócono się do prof. Tadeusza Płużańskiego, dawnego współpracownika rotmistrza z czasów powojennej konspiracji. Pan profesor podał jakiemuś pomocnikowi Kopaczowej telefon do córki rotmistrza Zofii. Gdy ten się do pani Zofii dodzwonił, poinformował ją, ze jeśli w ciągu godziny się spakuje, to się załapie na połączenie z Oświęcimiem. Pani Zofia oczywiście odmówiła.
Jak podkreślił prof.Płużański, wnuka (niektóre źródła mówią o synu) byłego komendanta obozu Auschwitz, niemieckiego zbrodniarza wojennego Rudolfa Hoessa, jakoś nie zapomniano na te obchody zaprosić z odpowiednim wyprzedzeniem. Widocznie kwestia priorytetów.
W swoim przemówieniu Bronisław „Bul” Komorowski ani słowem o Witoldzie Pileckim nie wspomniał. Ale chociaż mówiąc o obozach koncentracyjnych, powstałych na ziemiach polskich podczas II Wojny Światowej, nazwał je niemieckimi, a nie polskimi. Dobre i to.
A w maju bieżącego roku planowane jest odsłonięcie w Warszawie pomnika rotmistrza Witolda Pileckiego. Nie wątpię, że na uroczystości pojawią się prezydent, premier i prominenci PO, by wypiąć dumnie pierś i wystawić buźki do kamery. Niestety nie usłyszą słów:
Alle raus!
Na które w pełni zasłużyli.

Stary Niedźwiedź

piątek, 23 stycznia 2015

Tenis nie dla gojów?

Po raz kolejny na twardych kortach w Melbourne odbywa się turniej zaliczany do tak zwanego Wielkiego Szlema. Wydawałoby się, że na losy spotkań wpływ mają sami zawodnicy, a jednak… Jest taki naród, który nie ma zbyt wielu reprezentantów wielkiego formatu, dlatego próbuje wpłynąć na wyniki meczów w inny sposób – zachowując się wyjątkowo wulgarnie, agresywnie i chamsko. W tej sytuacji przeciwnik ich rodaka może być nie tylko zdekoncentrowany, ale i może poważnie obawiać się o swoje życie. Tak było w przypadku czeskiego tenisisty, Lukasa Rosola, który wielokrotnie usłyszał z trybun „Kill him”, a gdy oburzony powiadomił o tym sędziego liniowego, spotkał się z zadziwiającą reakcją – sędzia liniowy, który zazwyczaj jest bardzo wyczulony na takie incydenty, oświadczył mu, że nic nie słyszał i o niczym nie wie. Ciekawe, że właśnie w australijskim Melbourne dwa lata temu żywiołowi polscy kibice zostali nie tylko upomniani, ale i wyprowadzeni z trybun za zbyt energiczne dopingowanie naszego zawodnika, pomimo że w tym dopingowaniu nie było żadnych obraźliwych określeń czy obelg miotanych pod adresem przeciwnika naszego tenisisty. Po prostu flagi biało-czerwone i donośny śpiew „jeszcze po kropelce”. A jak w tym roku zachowali się kibole z Izraela? Lukas Rosol wspomina to następująco: „Chcieli mnie zabić. Słyszałem jak krzyczeli do Seli "kill him", "kill him" ("zabij go"). Zwróciłem na to uwagę sędziemu, ale on stwierdził, że nic takiego nie słyszał”  *
Podobna sytuacja, choć nie tak drastyczna, miała miejsca podczas rozgrywek Pucharu Federacji, czyli narodowych reprezentacji singlistek. Izrael gościł wtedy reprezentację Rosji z Marią Sharapovą i Anną Czakwetadze w składzie. Głośny i chamski tłum imitował dźwięki wydawane przez Sharapovą i wydawał dziki ryk przy każdym niewymuszonym błędzie Czekwetadze. Ta pierwsza słyszała ryk przy każdym serwisie. Chciałam zrobić dokładniejszy research, ale niestety większość z artykułów i filmików na ten temat zniknęła, jak przeczytałam: „na mocy euroPEJSkich przepisów o ochronie danych”. Oczywiście nie było ŻADNYCH interwencji w tej sprawie ze strony władz rozgrywek tenisowych. Dziennikarze nabrali wody w usta, a Sharapova (tak!) musiała się tłumaczyć, dlaczego nie była zachwycona reakcjami tłumu. Ze strachu przed utratą sponsorów, przyparta do muru, musiała odpowiedzieć coś w stylu: „Lubię taki żywiołowy tłum, jakoś sobie z tym poradziłam”. Nie mam do niej pretensji o tę asekurację, ale nieprawdopodobne jest dla mnie, że wielka gwiazda sportu, która doznaje w danym kraju upokorzenia, nie słyszy ani jednego: PRZEPRASZAMY.
Kolejnym już, chyba najgłośniejszym u nas przypadkiem chamowatości izraelskich kibiców, było poniżenie Agnieszki Radwańskiej i jej siostry właśnie podczas wspomnianych rozgrywek Fed Cup, podczas których usłyszały, że są „katolickimi su*ami”. Po tym właśnie incydencie mogliśmy obserwować pokaz konformizmu – „polskie” media starały się sprawę zbagatelizować, a „ikona”, która twierdzi, że wygrywała z Bjoernem Borgiem, czyli Wojciech Fibak, mówił wprost: „nie poruszajmy tej delikatnej sprawy (…) cała historia stosunków polsko-żydowskich jest bardzo skomplikowana. Mamy książki Tomasza Grossa (…)”  **
Czy Żydzi zamierzają też rządzić w tenisie? Jest to trudne, skoro mają deficyt utalentowanych zawodników. Ale mogą swoim zachowaniem wpływać na wyniki pojedynczych meczów – takich, jak ten ostatni z udziałem Czecha. Który po ich agresywnym i bezkarnym zachowaniu musiał pożegnać się z turniejem. W przypadku dalszego tolerowania tego zbydlęcenia na Australian Open, nawet Novak Djoković czy Andy Murray nie mogą być pewni zwycięstwa z zawodnikiem, którego w normalnych warunkach odprawiliby z kwitkiem w trzech krótkich setach. Obyśmy nie usłyszeli: gem, set, mecz, Dudi Sela. 

* http://sport.wp.pl/kat,1842,title,Skandaliczne-zachowanie-kibicow-na-AO,wid,17196415,wiadomosc.html?ticaid=114358
** http://natemat.pl/50901,wojciech-fibak-nie-poruszajmy-delikatnej-sprawy-siostr-radwanskich-i-kibicow-z-izraela

Flavia de Luce

poniedziałek, 19 stycznia 2015

Antydekalog

Od dawna wiadomo, że w sieci szczególna aktywność przejawiają byty nie ustające w wysiłkach by do końca zniszczyć wywiedzioną z greckiej logiki, rzymskiego prawa i chrześcijańskiej moralności cywilizację białego człowieka. Dzięki której Europa skutecznie odparła islamska agresją na nasz kontynent, a następnie wraz ze Stanami Zjednoczonymi, powstałymi na identycznym fundamencie, przez dobre sto kilkadziesiąt lat rządziła światem. Gromada majsterków – zepsujów, w skład której wchodzą różne rasy socjalistów i komunistów, genderowcy, narkomani, zboczeńcy, toleraści, sataniści i pomniejsza gadzina, z oślim uporem demoluje te fundamenty. Bo zrozumienie tego że to dzięki nim islamska piąta kolumna już rozgościła się w Europie i cierpliwie czeka aż ci użyteczni idioci zrobią swoje, przekracza możliwości intelektualne lewactwa. Jeśli fakty przekonują że jest inaczej, niż sobie lewica zaplanowała, to tym gorzej dla faktów.
Niedawno w sieci spotkaliśmy się z ciekawą próbą usystematyzowania credo „ludzia postępu” w formie karykatury dekalogu:
Dziękujemy autorowi za inspirację. Ale ponieważ sformułował ją w trzynastu punktach, postanowiliśmy zaprezentować swoja wersję takiego antydekalogu, trzymając się rygorów formalnych. Oto ona.

Jam jest zdegenerowany podłością i narkotykami rozum twój, który cię wyzwolił z okowów moralności i wywiódł z krainy elementarnej przyzwoitości, domu niewoli.
1. Nie będziesz miał cudzych bogów ni wartości przede mną. A tych którzy mają, zawsze będziesz ze wszystkich sił poniżać, opluwać i wyszydzać. A ich świętości będziesz profanować, gdzie tylko można.
2. Będziesz moimi imionami zasypywać wszystkich, czy tego chcą, czy nie. I nazwiesz to wolnością – idioci mogą w to uwierzyć a na świecie jest ich mnóstwo. I to oni są ludem wybranym.
3. Nie będziesz żadnego dnia święcić, a tym którzy to czynią, przeszkadzał ze wszystkich sił.
4. Nie waż się czcić ojca swego ni matki swojej. Powtarzaj im że wygadują bzdury i gardź nimi.
5. Nie zabijaj innych łajdaków, takich, jak ty. Ale nad słabszymi się nie roztkliwiaj i korzystaj na miarę możliwości z aborcji i eutanazji. Gdy jakaś dziewczyna zajdzie z tobą w ciążę, namawiaj ją na aborcję i deklaruj, że "honorowo" pokryjesz połowę jej kosztu. Jeśli jeszcze się waha, obiecaj że opłacisz wszystko. Po co masz bulić alimenty przez ponad dwadzieścia lat, jeśli dzieciak pójdzie na studia?
6. Łajdacz się z kim się da i tłumacz innym że tak należy. Wyśmiewaj kołtunów potępiających kazirodztwo czy pedofilię.
7. Kradnij tak, by nie dać się złapać. Frajerzy istnieją po to, by było kogo okradać i nie zasługują na żadne względy. A ich protesty niech do ciebie nie docierają.
8. Mów do woli fałszywe świadectwa przeciwko bliźnim swoim. A jak ci udowodnią kłamstwo i spluną w gębę, udaj że deszcz pada i dalej rób swoje.
.9. Pożądaj żon oraz mężów bliźnich swoich, dla przelotnej przyjemności nie cofaj się przed rozbijaniem rodzin. Przecież liczy się tylko twoja przyjemność i chwila, która jest ważna przez chwilę.
10. Sięgaj bez wahania po każdą rzecz bliźniego swego, jeśli tylko nie jest potężniejszy od ciebie, więc twój czyn pozostanie bezkarny. A jeśli boisz się o swoją skórę, dołóż wszelkich starań by prawo państwowe stało po stronie przestępcy i nie miało litości dla jego ofiary.

Czcigodnym Czytelnikom będziemy wdzięczni za wszelkie uwagi i uzupełnienia tego credo łajdaka doskonałego.

Flavia de Luce, Tie Fighter, Stary Niedźwiedź

poniedziałek, 12 stycznia 2015

Gangsterzy i filantropi

Tym razem nie jest to tytuł komedii z nieodżałowanym Gustawem Holoubkiem, a farsy „Wielka Orkiestra Całorocznej Pomocy Familii Owsiaków” z godnym pożałowania aktorem w czerwonych portkach, o manierach godnych menela. Paraleli tej można jedynie zarzucić to, że niektórzy menele mają jednak swoja godność. Mam też inną analogię – w powieści „Oliver Twist” Dickensa jednym z bohaterów był Żyd Fagin, przywódca bandy młodocianych złodziei, którzy dla niego kradli. W przypadku Owsiaka nie ma mowy o kradzieży, ale o żebractwie pospolitego ruszenia, bowiem kwestujący dzięki propagandzie mediów wierzą w to, co facet w żółtej koszuli wybełkocze. Należy tutaj podkreślić, że kwestujący mają z reguły dobre intencje, ale ich bożek – już niekoniecznie.
W tym roku „Orkiestra” grała dla seniorów. Jak wiadomo, guru opowiedział się swego czasu za eutanazją – nie doprecyzował tylko, czy chodzi o pavulon czy coś innego. Strach więc pomyśleć, na co zbierają tym razem. Fagin mówi w wywiadzie: „Jeśli chodzi o geriatrię, to fachowcy mówią brutalnie: mamy standardy XIX wieku. Chcemy to zmienić”*. Od czasu procesu z Matką Kurka stał się ostrożny, więc nie wiadomo, czy nie chodzi przypadkiem o standardy holenderskie. Dopiero niedawno pojawiła się rysa na wizerunku świętego Owsiaka, a wyznawcy sekty zaczęli myśleć. Ba, zaczynają myśleć ci, którzy dotąd najgorliwiej sektę wspierali. Oto relacja dziennikarza TVN-u:
Poranna pogoda w Krakowie. Chcemy zachęcać do przyłączenia się do WOŚP. Wspierać o pokazywać wolontariuszy. Uśmiech na twarzy, miły początek dnia… Na plan przyjeżdża mercedesem (busem - przywozi wolontariuszy) przedstawiciel WOŚP w Krakowie, pan Michał, odpowiedzialny za krakowski Rynek. Grzecznie prosimy, żeby przestawił samochód o kilka metrów do przodu, bo mamy go w kadrze. - „Samochodu nie przestawię, mamy zgodę na parkowanie na płycie rynku, będę tu stał bo mogę. A wy macie pokazać samochód Mercedes, bo to partner aukcji WOŚP”. Tłumaczę: - „To reklama Mercedesa, nie możemy. Wspieramy WOŚP a nie firmę Mercedes.” Proszę, żeby zrozumiał, że będzie głupio jak w obecnej sytuacji pokażemy jak wolontariusze WOŚP jeżdżą mercedesami. Że reklamujemy WOŚP, chcemy wspierać i współpracować. Pan Michał odwracając się na pięcie chamsko odpowiada: - „Radźcie sobie sami, ja samochodu nie przestawię.”**
Już nawet „swoi” doszli do wniosku, ze trzeba poświęcić guru, żeby uratować samą hucpę. Dlatego Jarosław Kuźniar apeluje do Fagina, żeby trochę sobie odpoczął, zanim zaleje go „jad prawicy”. Bo wiadomo, że Jurek do powściągliwych nie należy i gada często od rzeczy. A ideę Przewalanki trzeba ratować, bo – jak pisze redaktor z TVN-u – „WOŚP to marka silniejsza niż Polska. *** Czyli: „Jeszcze WOŚP nie zginęła, póki frajerzy żyją!”
Przewalanki „fundacji” postanowił zdemaskować bloger Matka Kurka, który nazwał Owsiaka „królem żebraków”. Opublikował o santo subito kilka tekstów, za co ten wytoczył mu proces z prywatnego oskarżenia. Jakże się Owsiak rozczarował, gdy bloger został z większości zarzutów uniewinniony. Zarządzenie Sądu zobowiązywało filantropa do przedstawienia dokumentów rachunkowych WOŚP i fundacji Złoty Melon. Mecenas Owsiaka dostarczył, ale… faktury i rachunki. Trzeba będzie się tłumaczyć z przepływów finansowych między WOŚP, Złotym Melonem, a Mrówką Całą (tą fundacją kieruje żona Owsiaka).
Jerzy Owsiak był i jest faworyzowany przez media kosztem wielu organizacji (dodajmy, wielu sprawniejszych i bardziej transparentnych). Czas antenowy w TVP, to pieniądze podatników. Plus cała masa mundurowych na imprezach i finansowanie „gwiazd” na nich występujących. A jak wygląda finansowanie sprzętu medycznego? Większość to wydatki publicznej służby zdrowia, niewielki procent sprzętu pochodzi z WOŚP. Naklejki z logiem Orkiestry pojawiają się również na sprzęcie, który nie jest finansowany przez Gangsterów i Filantropów, stąd przeświadczenie większości Polaków, że bez Jurka Polacy masowo by umierali bez nowego sprzętu. A do tego Orkiestrę trudno „odpalić” bez publicznego wsparcia. Ba, jest to jedna z najdroższych imprez charytatywnych, jak się policzy wszystkie koszty, poniesione przez polskiego podatnika. Co roku słyszymy: „zbieramy pieniążki dla chorych dzieci”. Użytkowanie sprzętu niekiedy może stać się krótkie i kłopotliwe. A czy później organizacja dba o serwis urządzeń i jak długo, w związku z tym, działają one sprawnie? Oto pytanie. Matka Kurka wspomniał na swoim blogu o jednym z takich zakupów:
„Z kolei pod tym linkiem mamy dokument z SPZOZ Siemiatycze, który potwierdza cenę za jaką WOŚP kupiła kardiomonitor Compact 9 i mamy tu też numer kontraktu, czyli ewidencję zakupów WOŚP. Widzimy wyraźnie, że „Jurek” Owsiak kupując w hurcie Compact 9 zapłacił 11 758 zł. Sprzęt dostarczyła konkretna firma, w tym wypadku DUTCHMED PL Sp. z o.o. Zwracam uwagę na dość kuriozalne zapisy w kontrakcie, które mówią, że sprzęt ma trafić na oddział ginekologiczno-położniczy, ale ze sprzętu mogą korzystać tylko i wyłącznie dzieci. W praktyce oznacza to, że mama w ciąży lub karmiąca musiałaby się przenieść na inną salę albo w razie konieczności kardiomonitor należałoby wymienić na inny. Kompletny idiotyzm, tym większy, że kardiomonitor w standardowej ofercie DUTCHMED PL Sp. ma do dyspozycji dwa rodzaje osprzętu, dla dzieci i dorosłych. Słowem albo „Jurek” wcisnął szpitalowi niekompletny sprzęt, bez zestawu dla dorosłych albo ponowie realizuje swoje chore marketingowe pomysły i podbija statystyki. Zadzwoniłem i napisałem do firmy DUTCHMED PL Sp. z o.o, jako zwykły Matka Kurka, czyli w języku handlowym „klient z ulicy”. Na początek dostałem odpowiedź, że jako POŚREDNIK muszę wskazać szpital, któremu zamierzam złożyć ofertę. Odpisałem, że nie jestem pośrednikiem i sprzęt ma być darem dla szpitala. Po 10 minutach dostałem ofertę od handlowca DUTCHMED PL Sp. z o.o. na zakup monitora z osprzętem w cenie 12 800 złotych. Od razu spytałem o możliwość negocjacji ceny oraz zakupu kardiomonitora bez osprzętu.” ****
Przystanek Woodstock kosztuje 8 milionów, a jego wykonawcą jest oczywiście firma Złoty Melon, powołana przez WOŚP. Za tyle pieniążków można wytarzać się w błocie, najarać i pokopulować z kimś, kto się nawinie (w tym przypadku akurat nie pod rękę).
Gdyby samorządy za połowę funduszy przeznaczonych na owsiakowych muzykantów same zakupiły sprzęt medyczny, a TVP czas poświęcony na imprezę przeznaczyła na reklamy, zaś uzyskane z nich pieniądze również na sprzęt, efekt byłby większy niż rezultat owsiakowej hucpy. Zaoszczędzono by dużo grosza publicznego. Tylko komu wówczas byłby potrzebny pazerny błazen w czerwonych portkach? I taka instytucja, jak WOŚP, która nie tylko żywi tych, których trzeba, ale i staje się narzędziem politycznym.


Flavia de Luce

czwartek, 8 stycznia 2015

Komunizm, nazizm, politpoprawizm, islamizm

7 stycznia 2015 muzułmańscy bandyci dokonali napadu na redakcję paryskiego pisma satyrycznego „Charlie Hebdo”, otwierając ogień z broni automatycznej do osób znajdujących się w redakcji. Podczas tej strzelaniny i późniejszej wymiany ognia z policyjnymi radiowozami zginęło 12 osób, w tym dwóch policjantów. 11 osób jest rannych, w tym cztery ciężko. Wedle stanu wiedzy na popołudnie 8 stycznia, zamachowcami są „obywatele francuscy” (dziennikarskim politpoprawnym k***om nie przejdzie przez usta, że są oni Arabami), bracia Said i Cherif Kourachi. Policja ujęła trzecią osobę zaangażowaną w zamach, 18-letniego Hamida Mourada.

Do kondolencji, płynących do Francji z całego świata, dołączyli się ponoć duchowni sunniccy i szyiccy. Jeśli ktoś jest idiotą, niech w szczerość tych ostatnich wierzy. A Francuzi rządzeni przez lewicę podemonstrują, poprotestują i za jakiś czas ponownie wypną islamskim skunksom tyłki do wybiedronienia. Jak powiedział książę Salina, teraz trzeba będzie mnóstwo zmienić, żeby wszystko zostało po staremu.

A skąd to się wszystko wzięło?

Mechanizm samonakręcającego się terroru islamskiego jest przecież banalnie prosty. A jeśli ktoś go nie dostrzega, to niestety mamy go za kretyna. Wspólną cechą rządzącej eurochlewem lewicy jest nienawiść do jej historycznego fundamentu czyli chrześcijaństwa, kultu uczciwej pracy którą można się czegoś dorobić, prostej i czytelnej moralności wywiedzionej z dekalogu etc. Ponieważ klasyczny proletariat doszedł do wniosku, że własny domek, samochód czy wczasy w Hiszpanii są w zasięgu możliwości "uciskanych", lewica musiała sobie znaleźć "proletariat zastępczy" jak to nazwał Dibelius (pozdrawiamy serdecznie!), mistrz w nadawaniu ludziom, rzeczom i zjawiskom wyjątkowo celnych nazw. A ponieważ pedały, narkomani czy pseudointeligentne dupki po operetkowych wydziałach uniwersyteckich nie stanowili dostatecznie licznej masy kałotwórczej lewicy, zaczęto importować dzikusów, głównie z byłych kolonii brytyjskich i francuskich. W nadziei że ten motłoch, pasiony socjalem na koszt obdzieranych ze skóry uczciwie pracujących ludzi, podczas każdych wyborów zagłosuje na swoich socjalistycznych dobrodziei oraz kupi ich ideologię. To ostatnie idiotyczne założenie opierało się o typową dla lewackich szubrawców wiarę, że wszystko i wszyscy są na sprzedaż.  A islamski motłoch zasiłkami nie gardzi (jak głupi daje to mądry bierze), natomiast bezdenną pogardą darzy eurotolerastię, postęp etc. I uruchomił bombę D (jak demografia), mnożąc się niczym insekty. W niektórych duńskich miastach już nie stawia się przed ratuszem choinki, bo beżowa większość sobie tego nie życzy. A w pewnym angielskim mieście pinda będąca burmistrzem sama z tego zrezygnowała, by nie urazić czułego niczym chińska porcelana ego dzikusów. Jeśli we Francji najbliższych wyborów nie wygra Marine Le Pen, żabojady mają pozamiatane. Brytania chyba też.

Amerykanie nie mają jeszcze takiej inwazji wyznawców herszta pustynnych rozbójników, ale im też problemów nie brakuje. Tylko, że tam sprawa dotyczy czarnych bandziorów, którzy stanowiąc około 20% populacji, popełniają 60% wszystkich przestępstw. Pozwalamy sobie przypomnieć medialną nagonkę na białego policjanta, który w obronie własnej zastrzelił szarżującego na niego 120-kilowego Murzyna. Policjant już nie jest policjantem i musi się ukrywać wraz z rodzina, bo uciśnieni czarni grożą mu linczem mimo, że sąd go uniewinnił. Inny czarnoskóry bandyta został podobno pośmiertnie adoptowany przez buraka z Białego Domu, który sto lat temu byłby za głupi, aby ubiegać się o posadę ekonoma na plantacji bawełny. Bardzo podobna sytuacja ma miejsce w przypadku terroru homoseksualistów. Ci również korzystając z nadarzającej się okazji, płyną na fali wyświechtanych hasełek obłąkańczo szafowanych przez piewców tolerancji i sieją taki terror, że ludzie dla własnego bezpieczeństwa rezygnują z teoretycznie przysługujących im praw - takich jak prawo do swobodnego artykułowania myśli. Dzisiaj w USA, za negatywne opinie na temat homoseksualizmu trafia się za kratki, traci pracę itd. Jest to terror wprawdzie mniej spektakularny, ale biorąc pod uwagę skale zjawiska, chyba bardziej niebezpieczny dla cywilizacji białego człowieka niż strzelanina w paryskiej redakcji. Bowiem ten homoterroryzm jest uprawiany w całym majestacie za przeproszeniem prawa.

Politpoprawizm sączy się z opanowanych przez lewicę mediów, czy raczej „merdiów”, jak nazywa je mistrz Michalkiewicz. I jest obecnie nie mniejszym zagrożeniem dla naszej cywilizacji, niż swego czasu nazizm, a do niedawna komunizm.

Do tego dochodzą użyteczni idioci islamskich bandytów, bezinteresownie zasmradzający polski internet. Choćby pokroju osoby, która z Polski szczęśliwie już wyjechała, ale niestety ma jeszcze prawo głosowania w polskich wyborach parlamentarnych i prezydenckich. Poza poparciem dla swobodnego handlu narkotykami i pedalskich „adopcji”, swego czasu ten debil wyraził na „Antysocjalu” wręcz entuzjastyczne poparcie dla sprowadzania do Polski islamskiej dziczy. Dodając że nie ma nic przeciwko temu, aby w roku 2080 nagrodę Nobla zdobył polski uczony Hussein Kowalski. Bo zrozumienie że w tejże przyszłości co najwyżej Zuleika Zielińska spytałaby babcię, czy dawniej za pocałowanie chłopaka na ulicy nie groziłoby jej ukamieniowanie, przekracza możliwości analityczne tego kretyna.

Nie sposób nie wspomnieć też o innych śmieciach pokroju narkomana - kryminalisty, pedała – komunisty czy proaborcyjnej szmaty, mierzącej kobiety własną kurewską miarą i „doradzającej" im, jak domowymi sposobami zabić swoje dziecko, a przy okazji często gęsto i siebie. Na wyprzódki walczących z chrześcijańskim fundamentem naszej cywilizacji. Bo w wypalonych narkotykami i postępem czerepach nie zaświta myśl, że gdy tama którą próbują zburzyć istotnie pęknie i zaleje nas fala islamskiej gnojówki, oni pierwsi pójdą wisieć w imię Allacha litościwego i miłosiernego. Nie lepsze zdanie mam o moralnych ciotach zastanawiających się jak okiełznać islamska dzicz. No bo przecież ani wojna religijna, ani eksterminacja nie wchodzą ich zdaniem w grę. Tym debilom musimy przypomnieć, że Jan III Sobieski miał u boku szablę, a nie tubkę wazeliny.

USA to nie nasz cyrk, zaś Amerykanie to nie nasze małpy. Więc interesuje nas przede wszystkim Europa. W której rekonkwista może przyjść wyłącznie z Europy Wschodniej. Gdzie w odróżnieniu od cwelebryckich popi****leńcow, ludzie jeszcze do końca nie skretynieli. Więc zawsze chętnie podamy rękę prawdziwemu narodowcowi (nie mylić z prowokatorskimi podróbkami), zaś gnojkowi z Agory równie chętnie naplulibyśmy w gębę.

Flavia de Luce, Tie Fighter i Stary Niedźwiedź

niedziela, 4 stycznia 2015

Charles de Gaulle - cz.3

Przez niemal całą II Wojnę Światową generał de Gaulle nieustannie musiał walczyć o pozycję Wolnej Francji i swoją wśród aliantów. Po części wynikało to ze szczupłości liczebności swoich zwolenników, po części zaś z nie do końca poważnego traktowania go przez przywódców anglosaskich. Ponieważ te  uwagi nie są podręcznikiem historii, lecz jedynie garścią moich refleksji na temat tego niewątpliwie wybitnego człowieka, pozwolę sobie podzielić się z Szanownymi Czytelnikami tymi, które uważam za istotne lub niedostatecznie znane.
Jak napisałem w poprzednim odcinku, brytyjski atak na flotę francuską postawił generała w fatalnym świetle w oczach rodaków. I dlatego zdecydowana większość kolonii francuskich dochowała wierności rządowi Vichy. Po stronie Wolnej Francji opowiedziały się jedynie Kamerun, Francuska Afryka Równikowa, Gujana i kilka wysepek na Pacyfiku, pozbawionych większego znaczenia. Podjęta w sierpniu 1940 próba opanowania Dakaru i przejęcia Senegalu, zakończyła się kompletnym fiaskiem. Wierny Vichy gubernator stawił opór. Stacjonujący w porcie pancernik „Richelieu” ogniem artylerii głównej uszkodził brytyjski pancernik „Barham”, zaś pancernik „Resolution” został storpedowany i ciężko uszkodzony przez francuski okręt podwodny "Beveziers". Wysłani jako parlamentarzyści oficerowie de Gaulle’a cudem uniknęli aresztowania i czym prędzej powrócili na okręty. Flota inwazyjna odpłynęła, a cała operacja „Menace” zakończyła się kompletnym fiaskiem.
Być może to było jedną z przyczyn, dla których Churchill zaczął traktować generała mniej poważnie. W sierpniu 1941 siły brytyjskie, australijskie oraz nieliczne Wolnych Francuzów (niemal wyłącznie Legia Cudzoziemska) zajęły Syrię i Liban, do tej pory będące pod kontrola rządu Vichy. Narzucony wojskom Vichy przez Brytyjczyków traktat kapitulacyjny poniżał Wolnych Francuzów. Bowiem nie byli oni jedną ze stron, przed którymi garnizon kolonialny kapitulował. A w dodatku traktat zabraniał im rekrutowania żołnierzy z grona jeńców. Dopiero groźba wycofania wojsk Wolnych Francuzów spod dowództwa brytyjskiego spowodowała renegocjację tych warunków.
Dodatkowym problemem de Gaulle’a był generał Henri Giroud. Wzięty w maju 1940 do niewoli niemieckiej, zbiegł z niej w roku 1942 i przedostał się do Afryki Północnej. Syfilityk na wózku inwalidzkim też zapragnął mieć „swojego” francuskiego generała. Więc po zakończeniu w listopadzie 1942 operacji „Torch” (lądowanie wojsk alianckich we francuskich posiadłościach kolonialnych w Afryce północnej), z nadania syfilityka, de Gaulle został uszczęśliwiony Giroudem jako współprzewodniczącym Francuskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego i dowódcą wojsk francuskich w krajach Maghrebu. Szczęśliwie po licznych konfliktach nadęty bałwan (swego czasu zażądał od Eisenhowera powierzenia mu dowództwa nad całością wojsk uczestniczących w operacji „Torch” !!!) ustąpił z zajmowanych przez siebie stanowisk. A de Gaulle pozbył się tego wrzodu poniżej pleców.
W tej sytuacji mniej dziwią wszelkie możliwe wysiłki generała, aby zaznaczyć na arenie międzynarodowej fakt istnienia Wolnej Francji i jej wojsk. Z tych właśnie powodów zawarł porozumienie ze Stalinem, w wyniku którego grupa francuskich pilotów utworzyła na Froncie Wschodnim pułk lotnictwa myśliwskiego „Normandie”. Pikanterii dodaje fakt, iż w gronie pilotów było wielu francuskich arystokratów, odznaczonych później przez Rosjan za wykazane męstwo najwyższymi radzieckimi odznaczeniami, w tym Orderem Bohatera Związku Radzieckiego. Jak napisał w swojej książce „Normandie-Niemen” baron François de Geoffre, pilot który przebył cały szlak bojowy tego pułku, te komunistyczne ordery noszone przez ludzi, których przodkowie uczestniczyli w wyprawach krzyżowych, wyglądały oryginalnie.
Generał próbował zjednoczyć pod swoim dowództwem francuski ruch oporu. Wysiłki te nie przyniosły wielkich sukcesów, bowiem znaczna jego część pozostawała pod rozkazami radzieckimi. Po prostu ci sami komuniści, którzy w roku 1940 nawoływali francuskich żołnierzy do dezercji, po ataku Hitlera na swoją prawdziwą ojczyznę zmienili front o 180 stopni. Tyle tylko, że największe straty armii niemieckiej francuski ruch oporu zadał na niwie wojny bakteriologicznej. A jego najwięksi bohaterowie to Treponema pallidum oraz Neisseria gonorrhoeae. Czyli krętek blady i dwoinka Neissera. Jako ciekawostkę, oddającą stosunek przeciętnych Francuzów do ruchu oporu i wyzwalających ich kraj wojsk alianckich, mogę przytoczyć ciekawą historyjkę, opowiedzianą przez wspomnianego już tu generała Skibińskiego.
W miejscu lądowania w Normandii 1 Dywizji Pancernej generała Maczka, bohaterowie francuskiego ruchu oporu, po upewnieniu się że w promieniu kilkunastu kilometrów nie ma żadnego Niemca, zaczęli golić włosy kilku dziewczynom, które jak się potem okazało, jeszcze niedawno zadawały się z okupantami. Przyglądał się temu stary francuski rybak, demonstracyjnie bawiący się pustą fajką. Jeden z polskich oficerów poczęstował go tytoniem i spytał o przyczynę tego golenia. Rybak pykając z fajeczki wyjaśnił, po czym zakończył:
- Bo to są takie k***y, że gotowe puszczać się nawet z wami!
De Gaulle’owi udało się wywalczyć to, że sukcesywnie zajmowane terytoria francuskie nie podlegały alianckiej administracji okupacyjnej, lecz kierowanemu przez niego Tymczasowemu Rządowi Republiki Francuskiej. Na jesieni 1944 zyskał on międzynarodowe uznanie.
Niewątpliwym prestiżowym osiągnięciem generała było przydzielenie Francji stref okupacyjnych w Niemczech i Austrii oraz sektorów w Berlinie i Wiedniu. Francja stała się też stałym członkiem rady Bezpieczeństwa ONZ, a przedstawiciele Francji przyjmowali też kapitulację III Rzeszy. Ale zarówno do udziału w konferencji jałtańskiej, jak i w poczdamskiej, Francja nie została zaproszona.

Stary Niedźwiedź