piątek, 20 lutego 2015

Teoria z Tysiąca i jednej nocy



Mamy naukową rewelację roku. Szejk Bandar Al-Khaibari z uniwersytetu w Zjednoczonych Emiratach Arabskich za pomocą szklanki obalił teorię Kopernika. Filmik z wykładem jest dostępny na youtube z tłumaczeniem. Gdyby nie owo tłumaczenie, po samej gestykulacji moglibyśmy odnieść wrażenie, że szejk tłumaczy, jak wypić tequilę. A on tłumaczy, że jesteśmy w błędzie, wierząc w teorię Kopernika:  
Jeśli ktoś twierdzi, że Ziemia się kręci, to jeśli wylecimy samolotem z lotniska w Szardży (w Emiratach) i będziemy lecieć powiedzmy do Chin, a nasz samolot zatrzyma się nieruchomo w powietrzu, to według waszej teorii, Chiny będą się zbliżać do nas, tak czy nie? A jeśli polecimy w przeciwnym kierunku, nigdy nie dolecimy do Chin, bo Chiny też będą się przemieszczać, prawda?”*
Wcześniej szejk zasłynął wypowiedzią na temat lądowania na Księżycu, które – jego zdaniem – było wyreżyserowane przez Hollywood. Nie powiedział tylko, kto to wyreżyserował – czy może Stanley Kubrick? W końcu „Odyseja kosmiczna” mogła być dla niego wprawką przed pierwszym lądowaniem na Księżycu ze znanym aktorem Neilem Armstrongiem. Pozostaje zagadką, dlaczego nie zgarnął za ten film choćby nominacji do statuetki?
Wracając jeszcze do wykładu ze szklanką, to powrót do teorii geocentrycznej spotkał się w świecie nauki z entuzjazmem. Okazało się bowiem, że każdy może dokonać odkryć wiekopomnych. Jeden z polskich komentatorów, zainspirowany saudyjskim uczonym, napisał: 
„Silniki odrzutowe też kłamstwo. Wczoraj nażarłem się kapusty z grochem, miałem niezły odrzut, a nigdzie nie poleciałem”.

*http://wyborcza.pl/1,75477,17453196,Saudyjski_duchowny__Slonce_krazy_wokol_Ziemi_.html

Flavia de Luce

niedziela, 15 lutego 2015

Facet to Świnia?

Czcigodni Czytelnicy
Redakcja "Antysocjala" ma zaszczyt i przyjemność przedstawić Wam refleksje Adama Grudzińskiego na temat potworka legislacyjnego o nazwie "Ustawa o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie". Zamieszczony obraz jest również autorstwa Adama.


W miarę jak ubywa mi lat (niedowiarkom przypominam znaną prawdę mówiącą o dziecinnieniu na stare lata), a więc - w miarę jak ubywa mi lat, coraz częściej skłaniam się ku nadaniu statusu aksjomatu pewnej myśli: że nie ma nic trudniejszego - jak namalowanie murzyna w ciemnościach. Nie inaczej też jest ze słynną już dziś konwencją (1), o przeciwdziałaniu przemocy zarówno tej wobec kobiet, jak i przemocy domowej bo tu - aby rozróżnić gdzie bardziej lub mniej znęcają się nad kobietami osobniki płci określanej niekoniecznie poprzez świadectwo obrazu zawartości rozporka, już tak łatwo nie jest.
Może być więc tak, że niekoniecznie kłótnia wyglądająca na zapasy dwóch lesbijek jest nią w istocie, albowiem według zaproponowanej nam definicji - w tym samym obrazie uczestniczyć mogą:
a. dwie kobiety
b. kobieta i mężczyzna
c. dwóch mężczyzn
Czy rację więc miał autor piosenki zespołu Big Cyc nadając jej tytuł: Facet to Świnia?( https://www.youtube.com/watch?v=ExTESo1tQ0k ) - skoro rola samca (wg. zapisów podmiotowej konwencji) nie jest jednoznacznie przypisana płci rzeczywistej, a jedynie reprezentatywnej? Cóż z resztą winna jest świnia - że jako taka, przypisywana jest (w odróżnieniu od knura) rodzajowi żeńskiemu?.
No nic!
Wróćmy jednak do meritum mojego wystąpienia. Już sama preambuła dokumentu swą teścią nie tyle zahacza o miano kuriozum, co jest nim w istocie. Weźmy choćby taki - jedej z jej fragmentów:
(...)uznając, że przemoc wobec kobiet jest przejawem nierównych stosunków władzy
między kobietami a mężczyznami na przestrzeni wieków, które doprowadziły do
dominacji mężczyzn nad kobietami i dyskryminacji kobiet, a także uniemożliwiły
pełne usamodzielnienie kobiet(...)

Jakby tylko sięgnąć pamięcią (historyczną) wstecz, te "stosunki" rzeczywiście były "nierówne", ale też wcale nie było tak, że były one nierówne z korzyścią dla mężczyzn, a wręcz odwrotnie. Skoro już mowa o "władzy" - na przestrzeni wieków to wcale nie mężczyźni byli największymi tyranami.

Czyżby autorzy tego wybitnego dzieła opierali swą wiedzę o islam? - bo jeśli tak?, to  istotnie. W obrazie kobiety można by dostrzec coś ułomnego. Czy jednak w krajach o kulturze niemahometańskiej można mówić o podobnym kobiet traktowaniu?

Ciekaw jestem - czy którakolwiek z czytelniczek Antysocjala pozostaje w odczuciu braku samodzielności? (pomijając rzecz jasna stan, w którym do osiągnięcia "nirwany" przydał by się jednak mężczyzna)

Z definicji pojęć jakie zawiera przedmiotowa konwencja - wybrałem sobie jedną - za to szczególnie obrazowo oddająca jeden z palących problemów. Art.3 pkt. c. konwencji odnosi się do płci:
„płeć społeczno-kulturowa” oznacza społecznie skonstruowane role,
zachowania, działania i atrybuty, które dane społeczeństwo uznaje za
odpowiednie dla kobiet lub mężczyzn;

Normalnie - w życiu bym na to nie wpadł. Wprost genialne. Zaglądam do majtek - i co wnioskuję? Moje atrybuty (przynajmniej  dla szczupłego już grona osobistych wielbicielek) nie pozostawiają złudzeń. Jestem samcem. Czy jednak fakt, że z konieczności sam muszę uprać moje gacie - stawia minie w społeczno-kulturowej roli kobiety?

"Konwencja" - a istniejące prawo, i co z tego wynika.
Już sama ustawa zasadnicza definiuje w najprostszy z możliwych sposobów zasady równości wobec prawa wszystkich obywateli - a więc zarówno kobiet, mężczyzn jak i dzieci. Jeżeli zaś do tego sięgniemy po akty wykonawcze w postaci odpowiednich ustaw podległych - za nic w świecie nie odnajdziemy tam choćby nawet wzmianki mówiącej coś przeciwnego.
Na pytanie "i co z tego wynika" - odpowiedź jest (i może być) tylko jedna. Jest nią próba przemycenia do świadomości społeczeństw wzorców, jakie nijak mają się do cywilizacyjnych zasad ukształtowanych przecież nie bezpodstawnie, a mających głównie na celu odróżnienie nas ludzi od zwierząt. Tak! Zwierząt - bo to nie gdzie indziej jak u nich właśnie zachowania w dziedzinie seksualności są podstawowym źródłem agresji oraz dominacji jednej płci wobec przeciwnej.

Podświadomość i świadomość.
Ta pierwsza, to przecież nic innego jak zbiór obrazów utrwalonych na podstawie obserwacji świata zewnętrznego, oraz w pewnej części tych - jakie wynikają z instynktu. Świadomość zaś - to umiejętność opisu tego wszystkiego co zawarte jest w podświadomości oraz tego - co z owego opisu wynika.
Najprostszy z przykładów. Żelazko. Dziecko niekoniecznie (świadomość buduje się w całym okresie życia), ale dorosły człowiek doskonale wie jak ono wygląda. To zaś - że można się nim poparzyć - wynika już z doświadczeń podczas jego obsługi.

Homoseksualizm  - to wyraz którego wydźwięk, ma dzisiaj niezwykle negatywne zabarwienie, a przecież jego podstawa słowotwórcza to "homo" czyli człowiek, oraz "seksualizm" - czyli seks (płeć) + zachowania z niej wynikające. Czyżby więc owo "negatywne zabarwienie" brało się z lęku przed oceną seksualności człowieka jako takiej?

Oczywiście - a to za sprawą norm "społeczno - obyczajowych", czyli swoistego rodzaju kagańca jakiego to społeczeństwa postanowiły używać, aby (...).
Nie będę się tu rozpisywał co w owych trzech kropkach po słowie "aby" się zawiera. Każdy przecież jest świadomy choćby tylko tego, że było by mu (co najmniej)  głupio wychowywać murzynka, jeżeli obydwoje partnerzy związku posiadają inny od czarnego kolor skóry. 

"Prądem bohatera? - prądem?", "kobiety mnie biją", "ciemność widzę - ciemność!".
Film "seksmisja". Komedia? - czy też próba unaocznienia widzowi meandrów seksualności człowieka, i co z dewiacji może wynikać.
Żaden mężczyzna nie potrafi odebrać kobiecie roli jaką nagrodziła ją natura. Czegoś - co będąc najpiękniejszą rzeczą w świecie, spycha również na jej barki całą masę następstw jakie z niej wynikają. Tak to już jest (i nie za sprawą norm o których wyżej wspomniałem), że to kobiecie właśnie powierzone zostało wydanie na świat potomstwa. Wydanie - a także coś, co nazwane zostało macierzyństwem.

Mężczyzna - tyran?
W patologicznej formie z pewnością, ale też wiele można by mnożyć przypadków zgoła odmiennych - a różnice jakie się w tej kwestii pojawiają, wynikają li tylko z odmiennej formy przemocy choć psychika, zarówno dla jednej jak i drugiej płci odgrywa niepośrednią rolę. Tak na prawdę zaś - mężczyzna pozostaje dziś bardzo często ofiarą. Z jednej strony - brak w nim poczucia spełnienia tego do czego został powołany czyli dostarczenia rodzinie poczucia bezpieczeństwa. Z drugiej - psychiczna presja ze strony kobiety która swą biologiczną rolę zdążyła już spełnić. Gromadzenie w sobie złych emocji - nie może trwać wiecznie. W którymś momencie musi się skończyć jej rozładowaniem. Pojawiają się więc samobójstwa, walenie głową w mur - a w najgorszym przypadku, odpowiedź fizyczna na osobie partnerki. Odpowiedź - bo to ona właśnie bywa reakcją na postawione pytanie - "kiedy przyniesiesz pieniądze".

Kobieta - tyran?
Owszem - zwłaszcza jeżeli uda jej się zdobyć dominującą pozycję. Kariera, która zmusza ją do odsunięcia w trudną do określenia przyszłość tego - co w jej psychice zalega najgłębiej. Kobieta patrzy i wyciąga wnioski. Ci faceci - to zwykłe nieudaczniki. Nie potrafią kobiecie zapewnić tego co dla niej ważne. Trzeba więc ich tępić i to nie wprost proporcjonalnie ale do kwadratu ich beznadziejności. Tępić oczywiście psychicznie - albowiem siła ramion nie odpowiada tej - jaka do przemocy fizycznej była by niezbędna.

Pozwólcie proszę, że na zakończenie tego postu przywołam cytowany już fragment preambuły przedmiotowej konwencji:
(...)uznając, że przemoc wobec kobiet jest przejawem nierównych stosunków władzy
między kobietami a mężczyznami na przestrzeni wieków, które doprowadziły do
dominacji mężczyzn nad kobietami i dyskryminacji kobiet, a także uniemożliwiły
pełne usamodzielnienie kobiet(...)

No przecież to jest idiotyzm!
(albo ja - jestem idiotą)

Adam M. Grudziński.
___________________________________________________________________


piątek, 13 lutego 2015

Polska Żegluga Bałtycka, czyli jak zatopić polską firmę


Polska Żegluga Bałtycka to firma armatorska, która obsługuje połączenia promowe między Polską, Szwecja i Danią. W ostatnim czasie ma się coraz lepiej z uwagi na to, że rośnie liczna przewozów osób i towarów na Bałtyku. Sytuacja dla przedsiębiorstwa armatorskiego stawała się coraz korzystniejsza, bowiem trwa walka o przejęcie wygasłych połączeń promowych między Danią, a Niemcami.
Firma przetrwała największy kryzys, a w ubiegłym roku udało jej się wypracować 20 mln złotych zysku. Właścicielem wszystkich akcji PBŻ jest Skarb Państwa, który nie dokapitalizował jej nawet groszem. Jednakże od lat ’90 rządzący podejmują kolejne próby zatopienia – ups! – „s p r y w a t y z o w a n i a”. W tym celu posunęli się do kuriozalnego kroku – tym bardziej kuriozalnego, że firma przynosi zyski, inwestuje i ma pozycję na rynku. Otóż Skarb Państwa obniżył cenę akcji przedsiębiorstwa z 10 zł na 3,90, a tej korekty dokonano dokładnie w ostatnim dniu składania oferty. Wartość akcji – jak wiadomo – istotnie obniżono, a okres składania ofert przedłużono. Na liście podmiotów, które złożyły oferty wstępne, znajduje się na przykład konsorcjum Polen Line, a na jego czele enigmatyczna firma Swedish House (według KRS-u firma doradcza, mieszcząca się w Warszawie, na alei Szucha – żadnego numeru telefonu), której prezesem jest Jan Niezwiestny, dobry znajomy Aleksandra Kwaśniewskiego i Władymira Ałganowa, czyli rosyjskiego funkcjonariusza wywiadu, byłego pułkownika KGB i aktora afery Orlengate. Dodać należy, że Niezawiestny już wcześniej ostrzył zęby na PŻB – w latach ’90 złożył Ministerstwu Skarbu ofertę zakupu, ale bezskutecznie.
W obecnej sytuacji Polska Żegluga Bałtycka ma szansę na pozyskanie strategicznego inwestora; ten argument podnoszą też w swoim apelu do ministra związkowcy. Spółka liczy 600-osobową załogę i jest prawdopodobne, że jej zyski wypracowane w najbliższej przyszłości przekroczą środki uzyskane ze sprzedaży. Co to jest za interes? Ano działanie na szkodę Skarbu Państwa i obywateli. Tak nielogiczne działanie śmierdzi korupcją.
Związki zawodowe złożyły do prokuratury zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez ministra i wiceministra skarbu. A, jak powiedział Radiu Koszalin, poseł Czesław Hoc – ABW zaczęła już prowadzić czynności operacyjne. Co na to resort? Jego rzeczniczka twierdzi, że „po przeprowadzeniu szczegółowej analizy jej aktualnej sytuacji ekonomiczno-finansowej, z uwzględnieniem specyfiki rynku, na którym działa.”  *
Jest jeszcze „smaczek” a propos tej prywatyzacji. Niemiecki przewoźnik TT Line w tajemniczy sposób poznał ważne dane dotyczące PŻB; poznał informacje o przewozach i wynikach finansowych. Skąd te informacje otrzymał? Do udostępnienia tych danych doszło wtedy, gdy ministerstwo przeprowadzało prywatyzację armatora z Kołobrzegu. To oczywiste, że krasnoludki się tam nie zakradły. MS nie zabezpieczyło się przed wyciekiem danych, albo było to działania celowe. Pewne jest jedno – teraz na trasie ze Świnoujścia do Szwecji kursuje już prom TTLine.  **
Prywatyzatorzy zuchwali mają dziś miliony na koncie i zapewniony byt dla kolejnych pokoleń. Brylują w mediach jako „przedsiębiorczy ojcowie CUDU GOSPODARCZEGO RP”, którzy ostentacyjnie pogardzają „motłochem” i – rzecz jasna – jako sposób na rozwiązanie kryzysu proponują temu motłochowi zaciskanie pasa. Z roku na rok coraz większe. Proceder wyprzedaży za bezcen zapoczątkował Leszek Balcerowicz (dziś znany ekspert i doradca sąsiadów zza Buga), który bezrefleksyjnie aplikował Polakom cudowne rozwiązania autorstwa znanego spekulanta George’a Sorosa.
Dziś proces wyprzedaży trwa. Kolejną firmą sprzedaną za bezcen będzie operator telekomunikacyjny, należący do PKP, Telekom, który świadczy usługi transmisji danych oraz łączności do kierowania ruchem pociągów PKP. Jest to spółka rozwijająca się i dochodowa, a mimo tego PKP chce już do końca pierwszego półrocza 2015 chce zamknąć jej sprzedaż. Spółką zainteresował się… Zygmunt Solorz-Żak!  ***
Sprzedaży nie unikną nawet zasoby naturalne kraju. Na przykład Tatrzański Park Narodowy, a przynajmniej jego część. Podsekretarz stanu w MSW stwierdził, że „starostwo tatrzańskie nie wykazało, że jest stroną w postępowaniu. Próby wykazania, iż rząd naruszył ustawę o zachowaniu narodowego charakteru strategicznych zasobów naturalnych kraju, spotkały się z odpowiedzią: „sprzedajemy tylko ziemię pod słupami”. **** Zgodę na kupno wzmiankowanych gruntów otrzymał podmiot z Luksemburga.
Pytanie: ile jeszcze jest do sprzedania? Zdaje się, że coraz mniej, a lepkich rączek jest coraz więcej.

*

** 

***
http://www.rynek-kolejowy.pl/54875/pkp_sa_sa_chetni_do_prywatyzacji_tk_telekom.htm

****

niedziela, 8 lutego 2015

Tak kończą ludzie zasłużeni dla kultury

Pan Zbigniew Stanisławski jest rysownikiem i współautorem "Bolka i Lolka" - kreskówki, która zrobiła międzynarodową karierę. W latach '90 stracił pracę, bo nie było już zainteresowania polską animacją. Ten utalentowany człowiek dorabiał na ilustrowaniu książek i pocztówek, a gdy jego sytuacja materialna znacznie się pogorszyła, otrzymał od MOPS-u dofinansowanie w kwocie 4 PLN dziennie. A od Związku Filmowców Polskich całe 2 tysiące PLN! Oczywiście jednorazowo. Żyć - nie umierać, prawda? Człowiek żyje na krawędzi ubóstwa i - jak sam przyznaje - luksusem jest dla niego świadomość, że będzie mógł codziennie zjeść kanapkę z kiełbasą plus napić się herbaty.
Nie mówimy tutaj o jakimś nędznym i pretensjonalnym artyście, tylko o człowieku, którego kreskówka wychowała kilka pokoleń. Już nie tylko w Polsce, ale i w niektórych krajach świata. Czy to się godzi, aby ten Pan nie mógł sobie pozwolić na więcej niż kanapka ze smalcem dziennie?
Na szczęście okazało się, że nasze społeczeństwo nie jest do końca wyzute z empatii czy przyzwoitości wskutek działalności takich Majstrów od "kreatywnej księgowości", jak Balcerek czy jego koledzy z PO. Znaleźli się ludzie, którzy przysyłają Panu Zbigniewowi niewielkie kwoty, które pozwalają mu przetrwać plus odłożyć parę groszy na realizację marzenia, czyli pełnometrażowej animacji. Ba, znaleźli się ludzie, którzy są gotowi dać mu pracę i wskrzesić polską szkołę animacji. W tym momencie można być dumnym z rodaków, a pohukiwania wypierdków po kreatywnym księgowym potraktować uśmiechem politowania albo puknięciem się w czoło.

Flavia de Luce
 

czwartek, 5 lutego 2015

Cyganienie czyli Polska nie dla Polaków.

Wydawało mi się, że doniesienia z Tusklandii nie są w stanie zbyt łatwo nas zbulwersować. Ale nigdy nie należy mówić nigdy. W Lublinie wydarzyło się coś takiego:
Pani Aneta Nowakowska, matka trojga dzieci, od sześciu lat czekała na mieszkanie socjalne. Nie doczekała się, a z dotychczas zajmowanego została wyrzucona na bruk. W Tusklandii rzekomo eksmisji na bruk nie ma, ale wystarczy wyłączyć playstation aby przekonać się, ile wspólnego ma virtual z realem. Więc takowa eksmisja nastąpiła. Pani Aneta w przypływie desperacji na dziko zajęła jedno z opuszczonych mieszkań i wraz z dziećmi przebywa tam od czterech lat. Ale urzędasy z lubelskiego magistratu wszczęły działania, w wyniku których ma ona do 15 lutego być stamtąd usunięta. Pani Aneta trafi do noclegowni, zaś dziećmi zajmie się sąd rodzinny, który wedle wszelkich znaków na niebie i ziemi umieści je w sierocińcu.
Pomyśli ktoś, że na mieszkania dla osób tak ich potrzebujących, jak pani Nowakowska, po prostu nie ma pieniędzy. Tusk prawda (to taki stopień wyższy od g**no prawda).
W Limanowej opieka społeczna chce odebrać rodzinie cygańskiej (jeśli ktoś liczy na to, że na „Antysocjalu” pojawią się takie słowa jak Romowie, może czekać ad mortem defecatam) dwójkę nowo narodzonych dzieci.
Powodem odebrania dzieci są fatalne warunki mieszkaniowe. Wcześniej miasto proponowało im mieszkanie o powierzchni 270 m2 (to nie błąd, nie chodzi o 27 m2) ale ich lordowskie cygańskie mości odmówiły, ze względu na złą lokalizację.
O innym kwiatku donoszą z Andrychowa:
Trzy rodziny cygańskie zamieszkiwały zabytkową kamienicę w centrum miasta. Mozolną pracą udało im się zamienić ją w ruderę. Burmistrz wystąpił do MSWiA o dotację z tzw. „Programu na rzecz społeczności romskiej” i otrzymał ćwierć miliona złotych. Więc w nagrodę miasto kupiło tym rodzinom trzy mieszkania,
Pozostał tylko problem, co zrobić ze wspomniana ruderą. Inspektorzy budowlani za jedyne sensowne rozwiązanie uważają jej wyburzenie. Co oprotestował konserwator z powodu wartości zabytkowej owej kamienicy. Na razie zabezpieczono dostęp do niej i na tym się sprawa zakończyła.
Można współczuć pani Anecie Nowakowskiej bycia Polką. Bowiem gdyby w jej żyłach płynęła krew cygańska, a jeszcze lepiej w połowie cygańska a w połowie murzyńska lub narodu panów, mieszkanie dostałaby w try miga, jak mawiał prezes Nikodem Dyzma, duchowy ojciec obecnych zarządców Tusklandii. A urzędasy nie śmiałyby przynieść jej w zębach kluczy do lokalu o mniejszej powierzchni niż co najmniej 50 m2.

Stary Niedźwiedź i Flavia de Luce.

niedziela, 1 lutego 2015

AntyMidas pomści Wołyń



Nie ma wątpliwości, że ukraińską gospodarkę należy zreformować. Powstaje tylko pytanie: kto miałby się za to zabrać? Według najnowszych doniesień, tym reformatorem ma zostać nasz AntyMidas, Leszek Balcerowicz. Reformowanie naszej gospodarki trwa bez mała 30 lat, a więc – biorąc pod uwagę to piorunujące tempo – jest szansa, że Balcerowicz tej „naprawy” Ukrainy nie dożyje. Ale na pewno uda mu się obrócić kraj w perzynę, co powinno być adekwatną karą za Wołyń. U nas profesor zapewnił swoim planem „biznesmenom” z WSI ogromny udział w prywatyzacjach. O tym, że jest LIBERAŁEM  przypomniał sobie w latach ’90, ale jego wersja leberalyzmu była swoista – opierała się na wprowadzeniu wielu (niepotrzebnych) koncesji i pozwolenie kapitałowi zagranicznemu na wydrenowaniu Polski z majątku.
Petr Poroszenko powitał naszego „eksperta” z entuzjazmem. Mówiąc o „sukcesie gospodarczym” Polski i „odważnych reformach”. Ten zaś powiedział, że Ukraina musi wyrazić "wolę reform” i zlikwidować WSZELKIE SUBSYDIOWANIE, przy jednoczesnym zadbaniu o najbardziej p o t r z e b u j ą c y c h. Ciekawe, kogo miał na myśli? Bo u nas wspomniana grupa „potrzebujących” próbowała doprowadzić do prywatyzacji Lasów Państwowych.
Byłam niemal pewna, że Ukraińców nie spotka żadna kara za zbrodnie na Wołyniu i gloryfikowanie morderców. Za flagi z Banderą i akty wandalizmu na Cmentarzu Łyczakowskim. Okazało się jednak, że sami przygarnęli Majstra Zepsuja, który zrobił wszystko, by spętać polską gospodarkę i pozwolić zachodniemu kapitałowi na „róbta, co chceta” (notabene, Jurek Owsiak twierdzi, że służbie zdrowia przydałby się „plan Balcerowicza” – no way!). Skoro przygarnęli naszego AntyMidasa, możemy być pewni, że zgotowali sobie samobójstwo. Bowiem Majster poradzi sobie z Ukrainą dużo szybciej niż z Polską, w której – bądź co bądź – do zepsucia było jednak więcej.

Flavia de Luce