Czcigodni Czytelnicy
Redakcja "Antysocjala" ma zaszczyt i przyjemność przedstawić Wam refleksje Adama Grudzińskiego na temat potworka legislacyjnego o nazwie "Ustawa o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie". Zamieszczony obraz jest również autorstwa Adama.
W
miarę jak ubywa mi lat (niedowiarkom przypominam znaną prawdę mówiącą o
dziecinnieniu na stare lata), a więc - w miarę jak ubywa mi lat, coraz
częściej skłaniam się ku nadaniu statusu aksjomatu pewnej myśli: że nie
ma nic trudniejszego - jak namalowanie murzyna w ciemnościach. Nie
inaczej też jest ze słynną już dziś konwencją (1), o przeciwdziałaniu
przemocy zarówno tej wobec kobiet, jak i przemocy domowej bo tu - aby
rozróżnić gdzie bardziej lub mniej znęcają się nad kobietami osobniki
płci określanej niekoniecznie poprzez świadectwo obrazu zawartości
rozporka, już tak łatwo nie jest.
Może być więc tak, że
niekoniecznie kłótnia wyglądająca na zapasy dwóch lesbijek jest nią w
istocie, albowiem według zaproponowanej nam definicji - w tym samym
obrazie uczestniczyć mogą:
a. dwie kobiety
b. kobieta i mężczyzna
c. dwóch mężczyzn
Czy rację więc miał autor piosenki zespołu Big Cyc nadając jej tytuł: Facet to Świnia?( https://www.youtube.com/watch?v=ExTESo1tQ0k
) - skoro rola samca (wg. zapisów podmiotowej konwencji) nie jest
jednoznacznie przypisana płci rzeczywistej, a jedynie reprezentatywnej?
Cóż z resztą winna jest świnia - że jako taka, przypisywana jest (w
odróżnieniu od knura) rodzajowi żeńskiemu?.
No nic!
Wróćmy
jednak do meritum mojego wystąpienia. Już sama preambuła dokumentu swą
teścią nie tyle zahacza o miano kuriozum, co jest nim w istocie. Weźmy
choćby taki - jedej z jej fragmentów:
(...)uznając, że przemoc wobec kobiet jest przejawem nierównych stosunków władzy
między kobietami a mężczyznami na przestrzeni wieków, które doprowadziły do
dominacji mężczyzn nad kobietami i dyskryminacji kobiet, a także uniemożliwiły
pełne usamodzielnienie kobiet(...)
Jakby
tylko sięgnąć pamięcią (historyczną) wstecz, te "stosunki" rzeczywiście
były "nierówne", ale też wcale nie było tak, że były one nierówne z
korzyścią dla mężczyzn, a wręcz odwrotnie. Skoro już mowa o "władzy" -
na przestrzeni wieków to wcale nie mężczyźni byli największymi tyranami.
Czyżby
autorzy tego wybitnego dzieła opierali swą wiedzę o islam? - bo jeśli
tak?, to istotnie. W obrazie kobiety można by dostrzec coś ułomnego.
Czy jednak w krajach o kulturze niemahometańskiej można mówić o podobnym
kobiet traktowaniu?
Ciekaw jestem - czy
którakolwiek z czytelniczek Antysocjala pozostaje w odczuciu braku
samodzielności? (pomijając rzecz jasna stan, w którym do osiągnięcia
"nirwany" przydał by się jednak mężczyzna)
Z
definicji pojęć jakie zawiera przedmiotowa konwencja - wybrałem sobie
jedną - za to szczególnie obrazowo oddająca jeden z palących problemów.
Art.3 pkt. c. konwencji odnosi się do płci:
„płeć społeczno-kulturowa” oznacza społecznie skonstruowane role,
zachowania, działania i atrybuty, które dane społeczeństwo uznaje za
odpowiednie dla kobiet lub mężczyzn;
Normalnie
- w życiu bym na to nie wpadł. Wprost genialne. Zaglądam do majtek - i
co wnioskuję? Moje atrybuty (przynajmniej dla szczupłego już grona
osobistych wielbicielek) nie pozostawiają złudzeń. Jestem samcem. Czy
jednak fakt, że z konieczności sam muszę uprać moje gacie - stawia minie
w społeczno-kulturowej roli kobiety?
"Konwencja" - a istniejące prawo, i co z tego wynika.
Już
sama ustawa zasadnicza definiuje w najprostszy z możliwych sposobów
zasady równości wobec prawa wszystkich obywateli - a więc zarówno
kobiet, mężczyzn jak i dzieci. Jeżeli zaś do tego sięgniemy po akty
wykonawcze w postaci odpowiednich ustaw podległych - za nic w świecie
nie odnajdziemy tam choćby nawet wzmianki mówiącej coś przeciwnego.
Na
pytanie "i co z tego wynika" - odpowiedź jest (i może być) tylko jedna.
Jest nią próba przemycenia do świadomości społeczeństw wzorców, jakie
nijak mają się do cywilizacyjnych zasad ukształtowanych przecież nie
bezpodstawnie, a mających głównie na celu odróżnienie nas ludzi od
zwierząt. Tak! Zwierząt - bo to nie gdzie indziej jak u nich właśnie
zachowania w dziedzinie seksualności są podstawowym źródłem agresji oraz
dominacji jednej płci wobec przeciwnej.
Podświadomość i świadomość.
Ta
pierwsza, to przecież nic innego jak zbiór obrazów utrwalonych na
podstawie obserwacji świata zewnętrznego, oraz w pewnej części tych -
jakie wynikają z instynktu. Świadomość zaś - to umiejętność opisu tego
wszystkiego co zawarte jest w podświadomości oraz tego - co z owego
opisu wynika.
Najprostszy z przykładów. Żelazko. Dziecko
niekoniecznie (świadomość buduje się w całym okresie życia), ale dorosły
człowiek doskonale wie jak ono wygląda. To zaś - że można się nim
poparzyć - wynika już z doświadczeń podczas jego obsługi.
Homoseksualizm
- to wyraz którego wydźwięk, ma dzisiaj niezwykle negatywne
zabarwienie, a przecież jego podstawa słowotwórcza to "homo" czyli
człowiek, oraz "seksualizm" - czyli seks (płeć) + zachowania z niej
wynikające. Czyżby więc owo "negatywne zabarwienie" brało się z lęku
przed oceną seksualności człowieka jako takiej?
Oczywiście
- a to za sprawą norm "społeczno - obyczajowych", czyli swoistego
rodzaju kagańca jakiego to społeczeństwa postanowiły używać, aby (...).
Nie
będę się tu rozpisywał co w owych trzech kropkach po słowie "aby" się
zawiera. Każdy przecież jest świadomy choćby tylko tego, że było by mu
(co najmniej) głupio wychowywać murzynka, jeżeli obydwoje partnerzy
związku posiadają inny od czarnego kolor skóry.
"Prądem bohatera? - prądem?", "kobiety mnie biją", "ciemność widzę - ciemność!".
Film "seksmisja". Komedia? - czy też próba unaocznienia widzowi meandrów seksualności człowieka, i co z dewiacji może wynikać.
Żaden
mężczyzna nie potrafi odebrać kobiecie roli jaką nagrodziła ją natura.
Czegoś - co będąc najpiękniejszą rzeczą w świecie, spycha również na jej
barki całą masę następstw jakie z niej wynikają. Tak to już jest (i nie
za sprawą norm o których wyżej wspomniałem), że to kobiecie właśnie
powierzone zostało wydanie na świat potomstwa. Wydanie - a także coś, co
nazwane zostało macierzyństwem.
Mężczyzna - tyran?
W
patologicznej formie z pewnością, ale też wiele można by mnożyć
przypadków zgoła odmiennych - a różnice jakie się w tej kwestii
pojawiają, wynikają li tylko z odmiennej formy przemocy choć psychika,
zarówno dla jednej jak i drugiej płci odgrywa niepośrednią rolę. Tak na
prawdę zaś - mężczyzna pozostaje dziś bardzo często ofiarą. Z jednej
strony - brak w nim poczucia spełnienia tego do czego został powołany
czyli dostarczenia rodzinie poczucia bezpieczeństwa. Z drugiej -
psychiczna presja ze strony kobiety która swą biologiczną rolę zdążyła
już spełnić. Gromadzenie w sobie złych emocji - nie może trwać wiecznie.
W którymś momencie musi się skończyć jej rozładowaniem. Pojawiają się
więc samobójstwa, walenie głową w mur - a w najgorszym przypadku,
odpowiedź fizyczna na osobie partnerki. Odpowiedź - bo to ona właśnie
bywa reakcją na postawione pytanie - "kiedy przyniesiesz pieniądze".
Kobieta - tyran?
Owszem
- zwłaszcza jeżeli uda jej się zdobyć dominującą pozycję. Kariera,
która zmusza ją do odsunięcia w trudną do określenia przyszłość tego -
co w jej psychice zalega najgłębiej. Kobieta patrzy i wyciąga wnioski.
Ci faceci - to zwykłe nieudaczniki. Nie potrafią kobiecie zapewnić tego
co dla niej ważne. Trzeba więc ich tępić i to nie wprost proporcjonalnie
ale do kwadratu ich beznadziejności. Tępić oczywiście psychicznie -
albowiem siła ramion nie odpowiada tej - jaka do przemocy fizycznej była
by niezbędna.
Pozwólcie proszę, że na zakończenie tego postu przywołam cytowany już fragment preambuły przedmiotowej konwencji:
(...)uznając, że przemoc wobec kobiet jest przejawem nierównych stosunków władzy
między kobietami a mężczyznami na przestrzeni wieków, które doprowadziły do
dominacji mężczyzn nad kobietami i dyskryminacji kobiet, a także uniemożliwiły
pełne usamodzielnienie kobiet(...)
No przecież to jest idiotyzm!
(albo ja - jestem idiotą)
Adam M. Grudziński.
___________________________________________________________________