piątek, 26 lutego 2016

Sto dni

Redakcji nie dziwi ani trochę to, że klub parlamentarny PiS swoje działania rozpoczął od neutralizacji trzeciej izby parlamentu, w której Przestępczość Organizowana posiadała przytłaczającą większość, czyli od wyrwania kłów jadowych Trybunalskiej Konstytutce.  Kierowanej przez „sędziego”, piszącego ustawy na zamówienie swoich partyjnych mocodawców, a do tego jeszcze udowadniającego, że jest dupą wołową a nie prawnikiem. Bo pieprzącego zleconą robotę w sposób tak skandaliczny, że przyznali to oficjalnie nawet jego kamraci. W cywilizowanym kraju takie zero po prostu przestałby być sędzią. Ale jesteśmy w fazie wychodzenia (oby to się udało!) z Tusklandii, czyli „ch… , dupy i kamieni kupy”. Więc ci godni następcy sędziego Laguny kasują miesiąc w miesiąc po dwadzieścia kilka tysięcy zł na rękę (a raczej na ryj) za ordynarną leserkę, bo tak zarządził ich szef o aparycji, manierach i mentalności menela. W przyzwoitej firmie właściciel nie zapłaciłby za taki strajk ani grosza. Niestety stan prawny III RP nie pozwala na wstrzymanie wypłat i udzielenie rady, aby po „strajkowe” zgłosili się pod właściwy adres, czyli do grandziarza Sorosa.
Rozumiemy więc, że jakiekolwiek działania konstruktywne mogły nastąpić dopiero po tej uwerturze. Ale w takim razie zadeklarowanie przez panią premier w jej expose pięciu dużych zadań na pierwsze sto dni było po prostu błędem taktycznym, czyli wyłożeniem piłki opozycji totalnej. Te pięć zadań normalnemu rządowi w zupełności wystarczyłoby na co najmniej rok. Rządowi pani Szydło udało się zrealizować (czy w całości, przekonamy się po pierwszych wypłatach) flagowy projekt „500 +". Nie skaczemy z tego powodu pod sufit, bowiem naszym zdaniem można było te same pieniądze celniej zadedykować dzieciom z niezamożnych rodzin. Ale w myśl jak dla nas nieco pokrętnej filozofii, mają to być pieniądze dla rodziców, a nie dla dzieci. Jak zwał, tak zwał. W dzielenie włosa na czworo, jak mają to we zwyczaju co poniektórzy reprezentanci prawicy histerycznej, wdawać się nie będziemy. W końcu w większości przypadków pójdą na odzież czy na żywność, a nie na alkohol, jak imputuje feminazistowska łachudra Środa. Której rzekoma empatia kończy się na beżowych bandziorach i sodomitach, więc oczywiście dla polskich dzieci takowej już nie starcza.
Drugi pozytyw to zwrócenie rodzicom prawa do decydowania, czy dzieci mają rozpocząć edukację szkolną w wieku siedmiu czy sześciu lat. W lutym została też uchwalona korzystna dla polskich dzieci ustawa, zakazująca ich odbierania z powodu biedy. Zakaz ten został wprowadzony do Kodeksu Rodzinnego i Opiekuńczego. Organizacje pozarządowe przygotowały wcześniej dla ministerstwa raport, z którego wynikało, iż warunki bytowe były, w wielu przypadkach, jedyną podstawą do tego, by odebrać dziecko biologicznej rodzinie. Oczywiście krytycznie napisał o tym od zawsze antypolski „Szmatławer Zeitung”, powołując się na opinię prezesa Stowarzyszenia Sędziów Rodzinnych, który zakwestionował wyniki raportu. Jego zdaniem wszystkie wskazane przypadki były „bardziej skomplikowane”. Na złodzieju toga gore?
Cieszy nas również rozpoczęcie procedowania w parlamencie ustawy odkręcającej podwyższenie przez kon-Donka wieku emerytalnego. Jako że Chyży Rój uważa, że sowite emerytury w niesędziwym wieku należą się tylko takim osobnikom, jak złodziejka i pijaczka, łżąca że podczas strajków anno domini 1980 „Donald był z nami”. Kiedy powszechnie wiadomo, że w tym czasie przebywał na saksach w Norwegii, zapewne pierwszy a zarazem ostatni raz w życiu kalając swoje rączki uczciwą pracą.
Za plus trzeba też uznać upublicznienie projektu ustawy „marketowej”, mającej ukrócić zerową stawkę podatku dla zagranicznych wielkich sieci handlowych. Na błędy zwrócili uwagę zarówno polscy handlowcy, jak i wicepremier Morawiecki. Całe szczęście, że uwagi te chyba zostaną uwzględnione i projekt ustawy który trafi do sejmu, nie będzie już ich zawierał. Nie będzie to zatem kolejne łajdactwo w stylu kon-Donka, czyli "chcieliśmy (rzekomo) dobrze, a wyszło jak zawsze".
Tak samo za pozytywny symptom uważamy dyskusję w kwestii „frankowiczów”. Lepiej przygotować to przewalutowanie porządnie, niż po łebkach. Ale mamy nadzieję, że za jakieś góra dwa – trzy miesiące te dyskusje się skończą a w sejm zatwierdzi rozsądny projekt ustawy. Przypominamy że na Węgrzech banki też kwiczały jak zarzynane świnie, że do swojej działalności będą musiały dopłacać. Ale koniec końców znad Dunaju nie uciekły i widocznie dopłacają. Heroizm godny podziwu.
Czas też na kilka słów krytyki.
W sytuacji gdy budżet obciążony jest ponad pięćdziesięciomiliardowym deficytem, wsadzenie w mordy Sorosa i ukraińskich oligarchów czterech miliardów złotych uważamy za sabotaż. Rozumiemy, że tak kazał pani premier sam żoliborski Napolion. Ale chyba czas, by ten Geniuś przestał bałwanić,  wrócił do lokum, w którym przebywał podczas obydwu kampanii wyborczych i wreszcie się zamknął.
Drugi problem to
deklaracyjne podwórkowe kiwki w kwestii „uchodźców”. A zwłaszcza brak informacji o zdolności do przewidzenia realnego zagrożenia i podjęcia działań zaradczych. Mamy na myśli jakże realną groźbę wtargnięcia przez ukraińską (i być może również białoruską) granicę hord „uchodźców”. Ponieważ Makrela ma „prawo europejskie” w odbycie wtedy, gdy jest to jej na płetwę, może zamknąć granicę polsko – niemiecką i zostawić nas z tym syfem. Przypomnieć, że „uchodźcy” mają występować o azyl w pierwszym kraju eurokołchozu, na którego terenie się znajdą i śmiać się w kułak z wydymanych głupich Polaczków. Dlatego trzeba zadać jasne pytanie: Czy Straż Graniczna została w dostatecznym stopniu wzmocniona liczebnie, czy dysponuje dostateczną ilością amunicji i czy wydano jej rozkaz strzelania do agresorów, forsujących granicę na chama? Bo budowy płotu na tak długiej granicy raczej nie da się w krótkim czasie zrealizować, a poza tym, na pewno zabraknie na to środków. No cóż, trzeba było nie wywalać czterech miliardów w błoto, lub jak kto woli, na fantasmagorie, wyklute w chorym umyśle „jagiellończyka” spod znaku tryzuba.
A jak te sto dni widzą przedstawiciele innych niż PiS partii politycznych?
Przestępczość Organizowana, zgodnie z zapowiedzią Grzecha Skatiny i Niesiołka bis, czyli niejakiego Neumana, jest opozycją totalną. W kwestii 500+ przez dłuższy czas grzmiała, że budżetu na to nie stać. Po czym raptownie (czyżby generał Czempiński wytrzaskał Skatinę po gębie i tak kazał?) zmieniła zdanie i zażądała tych pięciu stów na każde dziecko. Ponieważ jedno z drugim wzajemnie się wykluczają, pozostaje pytanie, czy POpaprańcy łgali dawniej, czy teraz, czy i dawniej i teraz? Naszym zdaniem, prawdziwy jest ten ostatni wariant. A dla generała Czempińskiego mamy jakiś cień współczucia, skoro przez kilkanaście lat musiał się użerać z aż takimi debilami.
Uczeń Sorosa i Balcerowicza, Ryszard Petru, podsumował 100 dni rządu jako „chaos i koszmar” . Zaprezentował „czarną teczkę rządów PiS-u”, zawierającą listy do poszczególnych członków rządu. W listach tych żebrał o spotkanie i żalił się, że nie otrzymał żadnej odpowiedzi, z wyjątkiem listu od wicepremiera Morawieckiego, który poinformował zainteresowanego, iż nie ma
czasu na żadne spotkania z nim. Przypomina to scenę z „W pustyni i w puszczy”, w której dumny jak paw Kali przechwalał się:
Bwana Kubwa powiedzieć, że Kali być donkey!
W tym wypadku nasze współczucie dla WSIoków, które wystrugały z banana takie mniej niż zero, jest również zerowe. Mogli znaleźć mniejszego durnia, przynajmniej z uczciwie zdaną maturą. I jego wypromować na wodza jakiegoś operetkowego stowarzyszenia ekonomistów, którego jedynym walorem jest nieźle brzmiąca na pierwszy rzut oka nazwa.
Pan Marek Jakubiak przedstawiając stanowisko klubu Kukiz’15, powiedział że do akceptacji budżetu nie wystarczą sensowne wydatki. Bardzo niepokoi go deficyt budżetu wynoszący około 55 miliardów zł.
Wielki Victor Orban obejmując rządy, zastał sytuację finansowo – gospodarczą jeszcze gorszą, bowiem po rządach neokomuchów Węgry sytuowały się bliżej Grecji, niż Tusklandii. I w cztery lata potrafił spłacić Międzynarodowy Fundusz Walutowy, po czym zakończył wszelkie kontakty z tą organizacją. Tak samo ekspozytura bandyty i grandziarza Sorosa wyleciała z Węgier na zbitą mordę. Zobaczymy, jak to będzie w Polsce, ale nie jesteśmy wielkimi optymistami. Polityka Orbana była całkowicie niekoszerna, czego o polskiej, przynajmniej do tej pory w wykonaniu PiS lokajskiej względem starszych i mądrzejszych, nijak powiedzieć się nie da.

Stary Niedźwiedź
Flawia de Luce
Tie Fighter

sobota, 20 lutego 2016

Kto ja jestem? Cienki Bolek

Z powodów zdrowotnych (przypadłości chorobowe dotknęły całą redakcję), zaniedbaliśmy działalność blogową. A w sprawach publicznych ograniczaliśmy się do słuchania informacji o zwrocie w dostępności twardych dowodów działalności TW „Bolka”, w imitacji Państwa Polskiego o nazwie III RP kreowanego nieomal na Joannę d’Arc. Początkowo nie planowaliśmy zabrania głosu w tej sprawie. Ale w sobotnie przedpołudnie Stary Niedźwiedź miał przyjemność wypić herbatę w towarzystwie Flavii i do zmiany decyzji skłoniło nas obejrzenie w TVP rozmowy na ten temat z udziałem korespondentów prasy zagranicznej. Ludzi swobodnie posługujących się językiem polskim, a zatem zasiedziałych w Polsce. Którzy z racji swojej profesji, przynajmniej w teorii powinni wykazać się znajomością spraw polskich na poziomie przeciętnego jej mieszkańca oraz jako taką umiejętnością logicznego myślenia, na poziomie co najmniej absolwentów tych nieoperetkowych wydziałów uniwersytetów.
Niemka popisała się złotą myślą, że to Lech Wałęsa obalił Mur Berliński, zatem ewentualne wcześniejsze grzeszki w takim kontekście są pozbawione jakiegokolwiek znaczenia. No cóż, albo babsztyl nie słyszał o Ronaldzie Reaganie, albo też prasa niemiecka osiągnęła już takie dno, że o tym, co jej wolno pisać, a czego nie, decyduje nie tylko urząd kanclerski Rzeszy z kolejnym numerem, tak jak to wcześniej  miało miejsce za Hitlera. Widocznie rozkazy wydają niemieckim szmatławcom również nadludzie z Czerskiej. A niejaki Goebbels przewraca się w grobie, bo szkopskie pismaki tak tańczą, jak im starsi i mądrzejsi zagrają.
Francuz próbował cerować cnotę Bolka inteligentniej. Posłużył się argumentem, że o ocenie polityka rozstrzyga przebyta przez niego droga. I przytoczył dwa przykłady. Mitterranda, który pomimo grzeszków młodości, karierę polityczną zakończył jako szanowany prezydent. Oraz Petaina, swego czasu dzielnego obrońcę Verdun, a potem niemieckiego kolaboranta z Vichy, którego tylko sędziwy wiek uratował przed plutonem egzekucyjnym.
Podczas doraźnie zorganizowanej redakcyjnej telekonferencji, Tie Fighter przysłał nam link do arcyciekawej rozmowy z Grzegorzem Braunem, reżyserem dwóch filmów o tym antybohaterze.

http://www.pch24.pl/braun--w-sprawie-walesy-trwa-festiwal-hipokryzji,41344,i.html
 
I po lekturze zapadła decyzja o zabraniu głosu w tej sprawie.
O bredniach babsztyla jeszcze głupszego od Makreli (okazuje się, że wbrew pozorom, jest to możliwe), twierdzącego, że komunizm obalił Bolek samodzielnie, jedynie „z żonom i dzieciami”, oczywiście nie ma się co rozwodzić. Ale warto poświęcić kilka słów komentarza kolejnej historyjce z cyklu „ważne, jak kto kończy”. A cała działalność Lecha Wałęsy jako prezydenta oraz jako byłego prezydenta to jeden festiwal większych i mniejszych łajdactw.
Zaczęło się od naiwnych prób zniszczenia dokumentów na swój temat. Powszechnie wiadomo, że dostarczane z archiwów MSW (IPN jeszcze wtedy nie istniał) teczki wracały uboższe o wiele kartek, o ile w ogóle wracały.
Potem nastąpiło jakieś kretyńskie gaworzenie o „NATO bis”. Czyli desperackie próby pozostawienia Polski POZA strukturą NATO.
Kiedy wojska rosyjskie wreszcie wynosiły się z Polski w jasną cholerę, Bolek wyskoczył z pomysłem, aby na terenach byłych radzieckich baz powstały POZA POLSKĄ JURYSDYKCJĄ jakieś rzekomo biznesowe „organizacje”. Było to na szczęście za czasów rządu Jana Olszewskiego, który natychmiast storpedował ten pomysł, w cywilizowanym kraju wystarczający do wytoczenia Bolkowi procesu za zdradę stanu.
Gdy kutas w muszce, naszym zdaniem na polecenie swojego oficera prowadzącego, odpalił lustracyjną bombę pod balansującym na linie rządem Jana Olszewskiego, jedynym propolskim rządem w latach 1989 – 2015, w pierwszej chwili przerażony Bolek wysłał do PAP komunikat, że „kiedyś coś tam podpisał”. Ale po kilku godzinach wycofał takowy, gdy zapewne jego przyboczny kapitan (bynajmniej nie żeglugi wielkiej) Wachowski doliczył się, że łącznie ze zgrają Moczulskiego, szpicle plus komuchy mają w tym sejmie większość. I nastąpiła noc upiorów z 4 na 5 czerwca 1992. Głupi sikawkowy Walduś uwierzył, że naprawdę zostanie premierem i jedyny polski rząd w II połowie XX wieku został obalony.
O „wspieraniu lewej nogi” przez coś, co znajduje się między prawą a lewą, nie warto się rozwodzić. Ale już pisząc ten tekst, usłyszeliśmy z ekranu telewizora arcyważną wiadomość. Pan mecenas Marek Markiewicz, w kadencji 1991-93 poseł klubu „Solidarności”, poinformował że komisja sejmowa przygotowywała wniosek o postawienie przed Trybunałem Stanu Wojciecha Jaruzelskiego i Czesława Kiszczaka. Wniosek ten miał być gotowy w pierwszych dniach czerwca 1993. Ale gdy 28 maja sejm uchwalił wotum nieufności dla rządu haniebnej pamięci Hanny Suchockiej, już następnego dnia Bolek rozwiązał parlament. Co wówczas zapobiegło groźbie osądzenia tych zbrodniarzy.
Już jako były prezydent, Bolek jest upaprany w wiele podejrzanych lub wręcz haniebnych spraw. W filmie Grzegorza Brauna „Plusy dodatnie, plusy ujemne” wystąpił między innymi Henryk Lenarciak, dawny kolega Bolka ze stoczni, na stare lata klepiący biedę i dorabiający jako portier, by przeżyć. Wkrótce po emisji filmu został zwolniony z pracy, po czym zginął w „wypadku ulicznym”. Podczas procesu wytoczonego przez Bolka Krzysztofowi Wyszkowskiemu, na korzyść pozwanego zeznawał major Janusz Stachowiak, były oficer SB. Jak na III RP przystało, wkrótce potem "popełnił samobójstwo”.
Ale w naszym odczuciu, wisienką na torcie najohydniejszej podłości tego „bochatera” jest jego stosunek do ś.p. Anny Walentynowicz. Nigdy nie zapomnimy tej parszywej mordy, łżącej do kamery, że pani Ania szkodziła walce o odzyskanie niepodległości bardziej, niż SB. Wściekłości z powodu przyznania jej przez ś.p. Lecha Kaczyńskiego renty specjalnej, dzięki której mogła wreszcie wykupować zapisywane jej leki, oraz odznaczenia jej Orderem Orła Białego. Pewnie wolałby, żeby order ten dostała bohaterka z jego bajki, w rodzaju maskotki PO, ani chybi za picie wódki na terenie MKS i kradzież radia.
Przed kampanią reelekcyjną Bolka pani Ania wystosowała do niego list otwarty o treści:


"Na naszych oczach przeszłość ulega przekłamaniu, manipulacji, by ocalić prawdę ktoś musi zapytać o fakty, dopóki żyją jeszcze ich świadkowie. Lata wspólnej działalności nakładają na mnie obowiązek zadania kandydatowi na Prezydenta RP – Lechowi Wałęsie kilku pytań. Oświadczam, że biorę pełną odpowiedzialność za treść tych pytań i zawarte w nich sugestie. Życzę sobie przeprowadzenia dowodu prawdy przed sądem:
1. Czy pamiętasz, jak w styczniu 1971 r. przyznałeś, że na żądanie SB dokonywałeś identyfikacji uczestników zajść grudniowych z fotografii i filmu? Czy teraz możesz podać powody tych działań?
2. Dlaczego okłamałeś wszystkich, mówiąc o przeskoczeniu płotu, podczas gdy na strajk 14.08.1980 r. zostałeś dowieziony motorówką z Dowództwa Marynarki Wojennej w Gdyni?
3. Jak godziłeś swoją katolicką moralność z głośnymi przygodami, o które żona robiła ci publiczne awantury w 1980 r.?
4. 9 grudnia 1980r przyznano "Solidarności" pierwszą nagrodę – 30 tys. USD. Co zrobiłeś z tymi pieniędzmi?
5. Co zrobiłeś z 60 tys. USD nagrody szwedzkiej prasy, które miałeś przekazać na Panoramę Racławicką, lecz nigdy nie przekazałeś?
6. Czy mieszkanie na ul.Polanki 52 kupiłeś, czy otrzymałeś w darze i od kogo?
7. W jakiej kwocie Bagsik i inni biznesmeni finansowali Twoją pierwszą kampanię wyborczą? 8. Czy uważasz za właściwe, że głowa państwa lokuje pieniądze w bankach zagranicznych, wbrew polskiemu prawu?
9. Czy byłeś w 1981 r. informowany przez Prezydium MKZ, że M. Wachowski jest kapitanem SB?
10. Czy Wachowski posiada Twoje zdjęcia ze wspólnych orgii i dlatego nie reagowałeś na jego poczynania?
11. Czy SB szantażowała Cię ujawnieniem wszczętych postępowań karnych o kradzieże przed Sądem Rejonowym dla Nieletnich wymuszając płatną współpracę?
12. Za jakie zasługi w obozie w Arłamowie przyznano Ci prawo polowania z Kiszczakiem i 5-cio tygodniowy pobyt z całą rodziną, gdy innym odmawiano zwykłych widzeń?
13. Czy pamiętasz swoją wypowiedź na Kongresie USA "lokujcie swe kapitały w Polsce, bo na nędzy i głupocie można najlepiej zarobić". Czy nadal tak sądzisz?
14. Z jakiej obietnicy wyborczej wywiązałeś się?
15. Czy teraz potrafisz odpowiedzieć na pytanie A. Gwiazdy z I Zjazdu "Solidarności" – jak wygląda dogadanie się Polaka z Polakiem, gdy jeden jest zdrajcą?
16. Kiedy spełnisz publiczną obietnicę rozliczenia się z majątku i wskażesz jego prawdziwe źródła, bo Twoje książki przyniosły straty? Podobnie z obietnicą wyjaśnienia stosunków z SB?
17. Czy nie dosyć już kłamstw, krętactw, niekompetencji, pazerności, czy Ty naprawdę nie boisz się Boga, Lechu?
Gdańsk, dn. 25.09.1995r.
Anna Walentynowicz

 

Minęło od tego czasu ponad dwadzieścia lat, ale odpowiedzi na te pytania oczywiście się nie doczekaliśmy. I ze strony cienkiego Bolka na pewno się nie doczekamy. Bowiem jak podaje "onet":

http://wiadomosci.onet.pl/kraj/walesa-do-pracownikow-sb-wybaczam-wam-walka-miedzy-nami-zakonczona/qq3861

Bolek zwrócił się do byłych SBków słowami:
"Zaryzykowaliśmy, udało się, walka między nami zakończona. Wykorzystajmy razem szansę na podbudowanie Ojczyzny".

Nie warto mu nawet w gębę splunąć.

Stary Niedźwiedź
Flavia de Luce
Tie Fighter

czwartek, 11 lutego 2016

Dyzma wystrugany z banana

Józef Stalin, duchowy ojciec wszelakich komunistycznych opryszków, w tym i peerelowskich Wojskowych Służb Informacyjnych, zwykł był mawiać, że o wszystkim decydują kadry. W przypadku obecnych WSIoków, przez mistrza Michalkiewicza zwanych z rosyjska „razwieduprem”, kłopoty z kadrami wciąż się pogłębiają. Bo poza mianowaniem liderem „spontanicznych protestów Polaków” alimenciarskiej szmaty, która porzuciła żonę i trójkę dzieci (z alimentami zalega na jakieś sto tysięcy złotych, a sam jest na utrzymaniu konkubiny), WSIoki mają na koncie dużo większą wtopę. Którą niewątpliwie jest wódz „nowoczesnej.p(r)l”, że już o jego czirliderkach vel „petrówkach” nie wspomnę. Czyli niejaki Ryszard Przerwa-Petru, potocznie znany jako „Swetru”.
Człowiek ten był (i nadal jest w Pols(r)acie czy Tusk Vision Network) przez ostatnie dwa miesiące lansowany w mediach z intensywnością godną familii Kimów w Korei Północnej. Zabierał głos w każdej bez wyjątku sprawie jako wyrocznia, nie tylko jako rzekomy finansista i ekonomista. Doszło do tego, że z pewnym niepokojem otwierałem konserwy, obawiając się, że i w nich zamiast mojego ulubionego tuńczyka też może być Petru.
Osobnik ten swego czasu rozpoczął studia na Wydziale Informatyki i Zarządzania Politechniki Wrocławskiej. Po roku z nich zrezygnował, jak głosi jego oficjalny życiorys. Sam będąc belfrem warszawskiej polibudy i ucząc właśnie informatyki, mam przeczucie graniczące z pewnością, że to z niego zrezygnowano. Bowiem informatyka stawia wymagania progowe odnośnie inteligencji i logiki, zbyt wysokie na Swetru nogi. Dlatego nasz bohater przeniósł się do Warszawy, gdzie ukończył Szkołę Główną Handlową. Jeszcze na studiach związał się z Mumią Demokratyczną, zostając asystentem Władysława Frasyniuka, potem robił za handlangra u Mengele polskich reform, czyli u Leszka Balcerowicza. Ten wepchnął go do bankowości i nawet zrobił szefem założonej przez siebie w roku 1994 operetkowej organizacji, zwanej  Towarzystwem Ekonomistów Polskich. Piękna nazwa, nieprawdaż? A ludzie nie interesujący się tą tematyką, mogą pomylić ją z tak poważną organizacją zawodową jak Polskie Towarzystwo Ekonomiczne, którego tradycja sięga do XIX wieku.
Szerszej publiczności teczkowy Balcerowicza dał się poznać z klipów reklamowych, w których występował jako naganiacz namawiający ludzi do brania kredytów „frankowych”. Gdy teraz wypomniano to temu „finansiście”, bezczelnie odpowiedział, że się pomylił. O jakiejkolwiek pomyłce nie może być mowy, bowiem w tym czasie swój kredyt „przewalutował” na złotówki. Więc nazywając fakty po imieniu, bez dyplomacji i sięgania po eufemizmy, trzeba powiedzieć że ma krew na rękach. Bowiem niektórzy „frankowicze”, nie mogąc spłacić tych kredytów i realnie zagrożeni eksmisją na bruk, odebrali sobie życie.
Jego wszechstronna wiedza, głęboka niczym kałuża na sekundę przed wyschnięciem, najlepiej uzewnętrznia się na niwie historii. Oto jego najefektowniejsze wtopy:

https://www.youtube.com/watch?v=ock60FfNias
W rozmowie z dziennikarzem, wieszcząc bardzo szybki upadek PiS, powiedział że imperia upadają w chwili swej najwyższej potęgi, tak jak Cesarstwo Rzymskie. Dziennikarz, w przeciwieństwie do Swetru, musiał maturę zdać, a nie kupić. Bowiem zwrócił uwagę, że pomiędzy rokiem mniej więcej setnym a 476 jednak trochę czasu upłynęło.

http://www.fakt.pl/politycy/wpadka-ryszarda-petru-w-sejmie,artykuly,594852.html
Innym razem ten „ałtorytet” stwierdził, że zamach majowy miał miejsce w roku 1935, zaś słynny jednodniowy sejm z 1 lutego 1717 nazwał Sejmem Głuchym.

W Polsce nie sposób nie zetknąć się z tematyką religijną:
http://dzikikraj.interia.pl/mowatrawa/news-swieto-szesciu-kroli-wpadka-petru,nId,1949539
Zatem nowy mesjasz lemingów powiedział o Święcie Sześciu Króli. Czyżby Swetru nawet od biednych króli odruchowo naliczył lichwiarski procent?

http://telewizjarepublika.pl/kolejna-wpadka-petru-premiera-wielkiej-brytanii-nazwal-kamerunem,29392.html
Ostatnio w rozmowie z TW „Stokrotką” popisał się również wiedzą polityczną i zarazem geograficzną. Stwierdzając, że premierem Wielkiej Brytanii jest David Kamerun. Na drzewo bałwanie, banany prostować, niekoniecznie akurat w Kamerunie.


http://www.tygodniksolidarnosc.com/pl/14467/60/c/petru-nie-zna-wlasnego-projektu---to-ile-mamy-w-tej-ustawie----video-.html
Do tej pory „główna siła opozycji” ograniczała się do stu wniosków o przerwę w obradach, donosów do prokuratury na politycznie niepoprawne wypowiedzi posłów PiS i Kukiz’15 oraz skarżenia do Trybunalskiej Konstytutki kolejnych ustaw obecnego parlamentu. Ostatnio poza komicznym pięciopunktowym „planem” ratowania Polski, klub Swetru wypichcił też swój projekt ustawy o Trybunale Konstytucyjnym. Pewien dziennikarz był na tyle nietaktowny, że spytał geniusza o jakiś szczegół tego projektu. Guru zrobił karpia, bo nie miał o treści takowego zielonego pojęcia. Na jego szczęście obok przechodziła jedna z „petrówek”. Więc usłyszała pytanie:
- Kamila, jak mamy w tej ustawie?

 Rzekoma wiedza ekonomiczna tego Dyzmy polskich finansów również rzuca na kolana.

http://wpolityce.pl/polityka/279154-ryszard-petru-rubikon-trojanski-czy-lansowany-przez-media-i-wlascicieli-iii-rp-obronca-wielu-lobby-moze-szkalowac-polski-rzad-u-obcych
W swoich pięciopunktowym Programie Naprawy Polski udowodnił, że nie zna ustawy o NBP, a w szczególności nie ma cienia bladego pojęcia o zadaniach statutowych, nałożonych na tę instytucję.

http://www.kresy.pl/wydarzenia,polityka?zobacz%2Fnowoczesna-moze-stracic-subwencje
Ale najdotkliwiej może się przejechać na swojej ignorancji, jeśli Państwowa Komisja Wyborcza zakwestionuje sposób, w jaki dwumilionowy kredyt bankowy znalazł się na koncie jego komitetu wyborczego. Swego czasu PSL wpadło w podobną pułapkę i zostało za to ukarane. Jeśli zatem „niezawiśli sędziowie” nie sprostytuują się po raz kolejny, dotacja budżetowa dla Swetru może zostać dotkliwie dla zainteresowanego obniżona. Obecnie wynosi ona 6.2 miliona złotych rocznie. Spotkałem się z opinią, za którą nie mogę oczywiście ręczyć, że obniżka winna być trzy razy taka, jak nierozliczona w sprawozdaniu wyborczym kwota. Jeśli to prawda, z ponad sześciu milionów pozostanie rocznie 200 tys. zł. Oczywiście banksterzy te dwa miliony umorzą swojemu wiernemu lokajowi. Ale aby ta zgraja miała  na bieżące wydatki, Soros i WSIoki będą musieli znowu rozsupłać sakiewki.
 

Najbardziej zadziwia mnie, że ludzie z pozoru inteligentni, traktują Swetru i jego bandę serio. Czyżby syndrom Dyzmy? Jeśli tak, pozwolę sobie sparafrazować słynną kwestię Żorża Ponimirskiego, w której zmienić musiałem jedynie nazwisko przedmiotu recenzji i nieco zmodyfikować obszar jego matołectwa.

<< Milczeć! Sapristi! Z was się śmieję! Z was! Elita! Cha, cha, cha… Otóż oświadczam wam, że wasz mąż stanu, wasz Cincinnatus, wasz wielki człowiek, wasz Ryszard Petru, to zwykły oszust, co was za nos wodzi, to sprytny łajdak, fałszerz i jednocześnie kompletny kretyn! Idiota, nie mający zielonego pojęcia nie tylko o ekonomii, lecz i o historii, geografii czy religii. To cham, bez cienia kindersztuby, bez najmniejszego okrzesania! Przyjrzyjcie się jego mużyckiej gębie i jego prostackim manierom! Skończony tuman, kompletne zero! Wulgarna figura spod ciemnej gwiazdy, o moralności rzezimieszka. Sapristi! Czy wy tego nie widzicie? Źle powiedziałem, że on was za nos wodzi! To wy sami wwindowaliście to bydlę na piedestał! Wy! Ludzie pozbawieni wszelkich rozumnych kryteriów. Z was się śmieję, głuptasy! Z was! Motłoch!…>>


I to by było na tyle.

Stary Niedźwiedź

czwartek, 4 lutego 2016

Chrzest Polski a bałwany różniaste

W tym roku przypada w miarę okrągła, bo 1050 rocznica chrztu Polski. Co oczywiście jest solą w oku tych wszystkich, którzy stają na głowie, by tylko pomniejszyć znaczenie decyzji Mieszka Pierwszego.
Bałwany „rodzimowiercze” próbują różnych sztuczek. Najbezczelniejsi wmawiają, że na długo przed rokiem 966 istniało rzekomo silne państwo polskie. Bajdurzenia takie można znaleźć choćby tam:

tak jak i wspaniałą mapkę:

Z której wynika, że już w VI wieku istniało jakieś lechickie czyli słowiańskie imperium, sięgające od Renu po Ural i od Bałtyku po Morze Kaspijskie. Pozostaje zatem zagadką, z kim wcześniej wojowali Rzymianie a później Karolingowie, skoro Germanie żadnych terytoriów w centralnej Europie nie zajmowali, nie istniało też w Panonii żadne państwo Awarów. Podążając linkami z tej witryny, dowiedzieliśmy się, że alfabet Etrusków ma słowiański rodowód, a zdaniem niektórych badaczy wywodzi się z Rusi. Wtedy nasza cierpliwość się wyczerpała i darowaliśmy sobie wertowanie tych bzdur. Zapewne wkrótce okaże się, że nazwa Etruskowie jest wynikiem przekręcenia słowa Ruskowie.
Tym, którzy przywołują Księstwo Wielkomorawskie Samona i jego nastpców z IX wieku, uprzejmie przypominamy, że z ziem polskich w jego skład wchodziło jedynie terytorium Wiślan i zapewne południowy Śląsk. A na początku X wieku Madziarzy położyli kres jego istnieniu.
Skoro zatem zdeprecjonowanie roli  chrztu za pomocą próby wyciągnięcia z cylindra za uszy pogańskiego państwa ogólnopolskiego kończą się jedynie zrobieniem przez królika kupy do cylindra jarmarcznego kuglarza, inni pomniejszacze znaczenia decyzji Mieszka stosują inną taktykę. Opowiadając o istnym raju na ziemi, czyli o krainach słowiańskich, miodem i mlekiem płynących, zamieszkałych przez ludzi niezdolnych do skrzywdzenia muchy, których istnieniu położyło kres to wstrętne chrześcijaństwo.
Gdy takie historyjki wypisują przedstawiciele sfer narkomańsko – satanistyczno – proskrobankowych, ani trochę nas to nie zaskakuje. W końcu rozumieją oni, że to właśnie tak znienawidzone przez nich chrześcijaństwo jest główną przeszkodą w zamianie Polski w „wolnościowe” szambo z powszechnie dostępnymi narkotykami, równie dostępnymi dla wszystkich chętnych dziewkami, otwarte na oścież dla każdego przybłędy o innym niż biały kolorze skóry. Posuwają się do różnych kłamstw, twierdząc na przykład, że pogańscy kapłani utrzymywali się z pracy własnych rąk, nie składali swoim bałwanom ofiar z ludzi, a nawet rzekomo dysponowali pismem, choć w tej sprawie „dowody są bardzo słabe”. No cóż, możemy równie dobrze napisać, że promieniowania X nie odkrył Wilhelm Roentgen, który za to odkrycie został laureatem nagrody Nobla z fizyki w roku 1901. Bo dokonał tego jeszcze w XVIII wieku wielki rosyjski uczony Łomonosow. Bowiem radzieccy uczeni odnaleźli jego list do narzeczonej, w którym napisał „przejrzałem cię na wylot, ty lafiryndo”.
Co się tyczy tej „pracy własnych rąk”, oraz „pacyfizmu” pozwolimy sobie przypomnieć zdobycie Arkony w roku 1168 przez koalicję duńsko – niemiecką, do której przyłączyli się też polscy książęta zachodniopomorscy. Po prostu zamieszkujący Rugię słowiańscy pogańscy piraci byli najgroźniejszymi opryszkami na Bałtyku i w końcu się doigrali. Nawet jeśli ówczesne relacje o wielkich skarbach zdobytych w „chramie” niejakiego Świętowita są przesadzone, pozwolimy sobie przypomnieć, że rozwój gospodarczy Pomorza Zachodniego przyspieszył w końcu XII wieku. A nie ulega wątpliwości, że wspomniani książęta przy podziale łupów nie byli równorzędnymi partnerami dla króla Danii.
No i ofiary z ludzi. Swego czasu, na blogu pewnej katoliczki za trzy öre, Flavia wyraziła się bez cienia nabożnej czci o poziomie cywilizacyjnym rekonstrukcji w Biskupinie i wspomniała o tych ofiarach. Poza atakiem satanistycznego śmiecia, perły w koronie blogu tej katoliczki, spotkała się z negacją składania ofiar również i ze strony rozhisteryzowanego niczym ciota notorycznego kłamcy, który potrafi nawet zarzucić „Antysocjalowi”  antypolonizm większy niż u Bismarcka i mieszanie z błotem polskiego katolicyzmu. Na informacje o odkryciach archeologicznych zareagował, niczym TW "Bolek" na dokumenty IPN. Na swoje szczęście grał praktycznie na własnym boisku i litościwa blogmasterka rzuciła mu się na ratunek, usuwając komentarze demaskujące jego łgarstwa.
Bajdurzenie, iż wcześniej na polskich ziemiach był cud, miód i ultramaryna nie dadzą się obronić, i nie da się ukryć, że to Mieszko scalił w jeden organizm państwowy ziemie polskie a proces ten zakończył i konstrukcję państwa umocnił jego wielki syn Bolesław.
Książę Mieszko po przyjęciu chrześcijaństwa ulokował się w hierarchii ówczesnej Europy na półce o nazwie „wasale cesarza”. To dzięki temu po pokonaniu w bitwie pod Cedynią margrabiego Hodona, afera skończyła się dywanikiem u cesarza, który uznał, że dwaj jego wasale wzięli się za łby. Nie było klecenia jakiejś quasi krucjaty z powodu przetrzepania Niemcom skóry przez pogan. A już Bolesław Chrobry poczynał sobie z cesarstwem jak równy z równym, nie raz solidnie wygarbował Niemcom skórę. I, co najważniejsze, swoją koronacją stworzył jakże ważny dla polskiej państwowości precedens. A Wieleci, Obodrzyce , Ranowie et tutti quanti? Niekiedy byli przez cesarza używani w roli pożytecznych idiotów, jak choćby podczas wojen cesarza Henryka z Bolesławem Chrobrym. Ale do końca XII wieku ich państwa uległy likwidacji, a w XV stuleciu zaginął też ślad po ich narzeczach.
 Zatem skoro  negować rolę chrztu jako siły sprawczej powstania państwa polskiego mogą jedynie nawiedzeni lub idioci, można też czepiać się samego Mieszka. Na zasadzie że sam chrzest może był i cacy, ale najważniejsza z uczestniczących w nim osób już be. Tą metodę przyjęła inna antypolska hołota w osobach senatorów Przestępczości Organizowanej, Barbary Zdrojewskiej i Jerzego Wcisło, których wypociny można znaleźć pod adresem:

Najlepszej odpowiedzi na te bzdury udzielił mistrz Jan Pietrzak:

Rozwijanie  słów Pana Janka byłoby zarówno nietaktem, jak i wyrazem megalomanii, godnej co najwyżej intelektualnych jarmarcznych wydrwigroszy.

Stary Niedźwiedź
Flavia de Luce