piątek, 11 kwietnia 2014

Różne barwy imigracji

Pojawiające się często w sieci wpisy i komentarze dotyczące imigracji do Europy ludzi o innym niż biały kolorze skóry, spowodowały że i „antysocjal” przed tą tematyką nie może uciec. Do tej pory problemy te poruszałem incydentalnie, wspominając na przykład o moim znajomym ze studiów, Erytrejczyku Idrisie, od lat pracującym w Polsce, żonatym i dzieciatym. Czy Berberyjce Dżamili, żonie syna moich znajomych. I podkreślając że te eksperymenty udały się jedynie dlatego że małżeństwa te mieszkają w tej „ksenofobicznej” Polsce. Czcigodny Niedzisiejszy (pozdrawiam serdecznie) co nie co mnie opieprzył i zarzucił że z wyjątków od reguły próbuję sklecić właśnie regułę. Dlatego teraz zajmę się imigrantami „żółtymi”. Oczywiście będzie to jedynie garść nieco chaotycznych spostrzeżeń człowieka przemieszczającego się w przestrzeni publicznej i czerpiącego wiedzę o tego typu problemach z poczynionych tam obserwacji. Zawsze to lepsze niż wypociny dawniej Marksów a teraz jakichś Żiżków czy Konów Bandytów, którymi niektóre blogi zasmradzają obłąkane komuchy.

Moim zdaniem fundamentalna różnica miedzy „żółtą” a islamską imigracją do umownych krajów cywilizacji białego człowieka (Europa, USA, Kanada) polega na tym że ci pierwsi przyjeżdżają nie po to by głównie brać zasiłki, smrodzić i się mnożyć niczym karaluchy. Oni po pierwsze potrafią pracować. Po drugie, chcą pracować. A po trzecie, mają szczerą chęć tą pracą do czegoś dojść. Dobra ilustracją tych trendów są Stany Zjednoczone gdzie mediana dochodów rodzin „żółtych” jest o ok.14% wyższa od tejże mediany dla rodzin „białych”.

W Polsce każdemu kto wychodzi z domu, przemieszcza się po dużych miastach i dokonując zakupów nie unika bazarów, musiały rzucić się w oczy stragany z odzieżą czy mała gastronomia, prowadzone przez Wietnamczyków.

Nie wnikam w to czy towar przez nich oferowany trafił do Polski w pełni legalnie. I oczywiście ani przez sekundę nie traktuję serio odzieżowych metek z nazwami znanych firm, o ile takie są przyszyte. W pełni wystarczy mnie świadomość że ta odzież jest tania, co w warunkach polskiego „cudu gospodarczego” ma wielkie znaczenie. I nie zgodzę się z opinią że jakość ich jest bardzo niska. Sam dokonałem tam kilku zakupów (kurtka zimowa, T-shirty). I po kilku latach ich używania nie stwierdziłem żadnej istotnej różnicy w trwałości czy jakości w porównaniu z innym źródłem relatywnie niedrogich nowych ciuchów czyli supermarketami.

Co się tyczy gastronomii, blisko mojej polibudy znajduje się bar wietnamski z szyldem „kuchnia wegańska”. Nie jestem wegetarianinem a tym bardziej wyznawcą takiego hardkoru jak weganizm. Ale niedawno będąc wściekle głodnym i przechodząc obok tego lokalu, postanowiłem skorzystać z tej oferty. W środku było czysto i przyjemnie. Stojący za ladą dżentelmen, mierzący jakieś 160 cm wzrostu, natychmiast podał mi folder zawierający obok nazw i cen oferowanych potraw również i ich zdjęcia. Byłem ciekaw czym sa napełnione te wegańskie sajgonki ale okazało się że pan za ladą nie włada również komunikatywnie ani angielskim ani francuskim (na tę ostatnią umiejętność był zbyt młody). I wtedy zza zaplecza wyszła dziewczyna, chyba jego córka. I doskonałą polszczyzną odpowiedziała na moje pytania. Zamówionym zestawem sajgonek, ryżu i kilku surówek za 15 zł najadłem się solidnie.

Na temat studentów z Afryki czy Arabów mam zdecydowanie negatywną opinię. Spośród około dwudziestki z jaką się zetknąłem, jedynie wspomniany kiedyś przeze mnie Rajmund z Konga Brazzaville (guzik mnie obchodzi dzisiejsza nazwa, piszę tak aby Szanowni Czytelnicy wiedzieli że chodzi o byłe Kongo francuskie a nie belgijskie) w stu procentach zasłużenie ukończył w Polsce studia a potem obronił bardzo porządny doktorat. Natomiast jeśli chodzi o studentów wietnamskich, proporcja jest dokładnie odwrotna. Pewne kłopoty były z tymi przysyłanymi do Polski z Wietnamu w czasach PRL. Ale obecnie pojawiają się na uczelniach dzieci wietnamskich imigrantów które szkoły pokończyły już w Polsce. A przy braku bariery językowej wyraźnie widać że są zdolne i bez porównania bardziej pracowite od średniej ogólnopolskiej. Niedawno miałem przyjemność mieć wśród studentów Wietnamkę która programowała najlepiej na swoim roku. Poza tym była dziewczyną przemiłą i naprawdę przystojną z punktu widzenia kryteriów urody białego mężczyzny. Więc nie dziwota że rozgarnięty kolega z roku szybko się przy niej zakręcił. Niedawno spotkałem ich podczas zakupów w Lidlu (skoro mają tam dobre i niedrogie wina wytrawne, dlaczego mam z tego nie korzystać). Przywitali się ze mną serdecznie, dowiedziałem się że obydwoje pracują na etatach inżynierskich. W końcu polibuda to nie fabryka bezrobotnych w stylu kabaretowych wydziałów uniwersyteckich. Których „pracownicy naukowi” i studenci są święcie przekonani że budżet powinien utrzymywać tę zgraję lewackich pasożytów. A gdy okazuje się że absolwenci tych kabaretów są na rynku pracy jeszcze mniej potrzebni niż psu drugi ogon, kretynieją do reszty bredząc coś o „neoliberalnym spisku”.

Wspomniana para wzięła ślub, mają dziecko. Oczywiście dwujęzyczne ze względu na matkę. Czyli wartościowa dziewczyna wkomponowała się skutecznie w polskie społeczeństwo. A to ostatnie na tym ewidentnie skorzystało.

Mam nadzieje że te luźne uwagi staną się punktem wyjścia do dyskusji na temat „żółtych” imigrantów w Polsce. I aby te dyskusję rozpocząć, stawiam tezę iż tacy przybysze są nie tylko „nietoksyczni” ale wręcz pożyteczni.



Stary Niedźwiedź

P.S.
 Rubin żyje!
Jak się przed chwilą dowiedziałem od pani Agaty Gawrońskiej, prezes Fundacji Pegasus, udało się na czas zebrać potrzebną kwotę. I w piątek 11 kwietnia Rubin został już przewieziony do ośrodka fundacji.
Pani Gawrońska prosiła mnie żeby w imieniu fundacji serdecznie podziękować wszystkim Czytelnikom "Antysocjala" za pomoc w akcji ratowania Rubina. Co z wielką satysfakcją czynię.
Stary Niedźwiedź

35 komentarzy:

  1. Szanowny Stary Niedźwiedziu,

    Słuszny był to pomysł, aby poruszyć temat imigrantów z Dalekiego Wschodu. Ciągłe rozmowy o Arabach i Murzynach mogą człowieka znużyć, szczególnie przez fakt, iż prawie każdy ma w tej kwestii taki sam pogląd, a przynajmniej nikt z innym poglądem do nas nie zagląda. Ja sam mógłbym aż nazbyt wiele pisać o imigracji w Szwecji, którą przecież oglądam na co dzień, lecz istotnie imigranci "żółci" w Polsce to temat poruszany rzadziej, tym bardziej zatem interesujący.

    My i oni należymy do kompletnie różnych cywilizacji, lecz zdecydowanie cywilizacji łacińskiej jest najbliżej do inteligentnych i pracowitych przedstawicieli tej części Azji. Są oni z bardzo wielu przyczyn najmniej kłopotliwi - większość z nich to nie są przedstawiciele żadnych agresywnych religii czy sekt, nie domagają się ciągłych zapomóg, starają się względnie asymilować, no i nie wyznają pokręconej pseudo-etyki innych cywilizacji np. agresywnego imperialnego i totalitarnego turaństwa, czy rasistowskiej cywilizacji żydowskiej dzielącej świat na ludzi (ich) i zwierzęta w ludzkich skórach. Wniosek mógłby się więc wydawać prosty, lecz sądzę, iż prawie każda mniejszość jest dobra i przydatna tak długo, jak pozostaje faktycznie mało znaczącą mniejszością. Najlepszym tego przykładem są nie sprawiający nam generalnie żadnych problemów polscy Tatarzy. Mniejszości stają się agresywne i roszczeniowe kiedy nadto rosną, zawsze zatem byłem i będę zwolennikiem dosyć wysoce selektywnej polityki imigracyjnej. Niewątpliwie jednak przydałoby się wymienić tych wszystkich imigrantów-nierobów na zdolnych "żółtych", byłoby to tylko korzystne dla obu stron.

    Po dziś dzień widząc jak Japończycy pamiętają np. Nagasaki i Hiroszimę co podkreślają wszędzie gdzie się tylko da, mam nadzieję, że ten Naród odzyska dawną chwałę i miast zachodniej konsumpcyjnej papki wybierze po raz kolejny umiarkowany izolacjonizm i tradycjonalizm. Mało w świecie było tak dumnych Narodów jak Japończycy, a taki sojusznik przydałby się w batalii o prawdziwy lepszy świat, tak bardzo potrzebny w dobie słabiutkiej światowej opozycji lewicowej i kompletnym braku tej prawicowej. Jak każdy jednak kraj, Japonia też ma swoje poważne problemy. Współpraca byłaby korzystna gdybyśmy mieli cokolwiek do powiedzenia w naszym własnym kraju. Przyjdzie nam pewnie jeszcze witać z radością Chińczyków, a najpewniej naszym dzieciom lub wnukom.

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czcigodny Panie Robercie
      Zwrócił Pan uwagę na kilka elementów o kapitalnym znaczeniu. Powodujących że wrzucanie do jednej szuflady imigrantów islamskich i "żółtych" jest absurdem.
      Bo po pierwsze, ci ostatni pracę mają zakodowaną w genach i chcą się czegoś dorobić właśnie uczciwą pracą. Po drugie, zarówno konfucjaniści, buddyści, taoiści jak i szintoiści nie mają manii nawracania innych. Po trzecie, nawet gdy dorobią się jakichś swoich miejsc kultu, żaden popieprzony kapłan nie będzie nawoływał do robienia białasom kuku. A po czwarte, za "mieszane" małżeństwo nie grozi nóż pod żebra czy łagodna reprymenda w postaci polania kwasem.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  2. Czcigodny Stary Niedźwiedziu.

    Jako że PESYMISTA, to dobrze poinformowany OPTYMISTA - pozwól więc proszę gdy jako ten pierwszy - zwrócę Twoją uwagę na pewien może z pozoru drobny - ale w ostatecznym rozrachunku fakt, iż wszelakie nacje (po osiągnięciu wysokiej koncentracji ilościowej) nie zawsze pamiętają iż ich ojczyzna jak i zwyczaje leżą bardzo daleko. Zaczynają domagać się praw mniejszości, budowania meczetów bądź innych miejsc kulturowego obrządku.

    To nie rodzi optymizmu nawet w optymiście.

    Już sama encyklopedyczna definicja państwa jako takiego - wyklucza istnienie w jednym organizmie osób o odmiennych nie tyle kolorach skóry - co wyznawanych systemach wartości.

    Świat (jak już kiedyś o tym mówiłem) powinien być podzielony kontynentalno religijnie z brakiem prawa podróży pomiędzy nimi nawet w celach turystycznych.

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czcigodny Adamie
      W tej kwestii mam teorię mówiącą że z narodami (z uwzględnieniem religii bo to też ważne) jest jak z cieczami. Jedne mieszają się ze sobą w każdej proporcji, drugie za diabła nie chcą. Z moich obserwacji wynika że małżeństwa Chinki z Polakiem (znam dwa) czy Polki z Japończykiem (też wiem o dwóch) są udane a ponad dwudziestoletnie staże świadczą że nie było to chwilowe i przemijające zauroczenie. Ale Już z mieszaniem się cywilizacji polskiej z islamska jest wielki problem i w to nie wierzę. Znam trzy przypadki udanego mariażu islamisty z Polką. Ale udało się to jedynie dlatego że mieszkają w Polsce i żadne s*****syny nie sprowadzają faceta do pionu. Inną bajką jest małżeństwo islamistki z Polakiem. Ci z definicji muszą mieszkać w Polsce (w Londynie czy Paryżu dziewczyna nie byłaby pewna dnia ani godziny). Jedno takie małżeństwo to zbyt ubogi materiał doświadczalny ale ta kobieta w Polsce czuje się jak w raju, będąc człowiekiem a nie elementem domowego inwentarza. A mąż potrafi docenić że jest rozpieszczany (jego koledzy zielenieją z zazdrości) przez do tego diabelnie atrakcyjną fizycznie dziewczynę.
      Wzorowa kompatybilność.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    2. Czcigodny Stary Niedźwiedziu.

      W skali mikro, możliwe bywają takie alianse, choć nie ukrywam obaw - że w takim związku jedna ze stron z pewnością poświęca bardzo wiele, bo różnic kulturowych, nie da się zastąpić najbardziej nawet udanymi historiami alkowy.

      Kompromis Czcigodny Staruszku - to równie cuchnące słowo co i demokracja. W obydwu przypadkach jak wszem i wobec jednak wiadomo - nie wymyślono do tej pory nic lepszego.

      Trudno mi podejmować dyskusję na płaszczyźnie oceny "przydatności" dowolnej obcej nacji - bo to raczej mało godne na zasadzie retorsji dla mnie samego, choć doskonale rozumie o co chodzi zarówno Tobie samemu jak i TF którego w tym momencie pozdrawiam nie mniej serdecznie.

      Jak mawiał Pawlak do Kargula - ludzie nie dzielą się na kresowych i innych, ale zwyczajnie. Na mądrych i głupich. Trudno rzeczonemu nie przyznać racji, choć oczywiście w sporym uproszczeniu - bowiem pomijając nawet kolor skóry, dzielą się np. na leni i pracusiów. Tu - rdzenni mieszkańcy klimatu cieplejszego od naszego - w lenistwie gustują znamienicie.
      Wyjątki zaś ? - no cóż. Są jedynie po to, aby potwierdzać regułę.

      Serdeczności w załączniku.

      Usuń
    3. Czcigodny Adamie
      Na styku chrześcijaństwa z inną "przyzwoitą" religią lub filozofią (buddyzm, konfucjanizm, taoizm, szintoizm etc.) oczywiście kompromisy są konieczne. A wspomniana przez Ciebie część mieszkania jest jednak wielce poważnym argumentem za tym by taki rozsądny kompromis zbudować. Zresztą nie musi on być wielce niesymetryczny. A Boże Narodzenie czy Wielkanoc w niczym się nie gryzie z obchodzeniem księżycowego Nowego Roku w końcu stycznia lub w lutym, zjedzeniem kolacji złożonej z chińskich dań (co za genialne pierożki) i wręczeniu sobie drobnych prezentów.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    4. Czcigodny Staruszku - wielokrotnie napominano mnie, abym nie próbował zgłębiać zamysłów stwórcy. Ja jednak (jak już zdążyłeś się przekonać) w tym względzie mało pojętnym jestem uczniem. Pozostając w meritum Twojego wystąpienia - chciałbym zwrócić Ci uwagę w stronę pewnej biblijnej opowieści, zwaną: Wieża Babel.

      Jedność ludzi, nigdy nie podobała się Bogu?
      Co było Jego zamysłem - kiedy splątał ludziom języki?
      I co może nie do końca dziwne, owa mistyczna budowla pojawia się w zasadzie w większości znanych religii.

      Tyleż zapewne samo jest owej opowieści interpretacji w każdej z religii, choć like motive całości - rozproszenie ludzi. I tutaj, pojawia się w tym miejscu jak sądzę uzasadnione pytanie:

      Czemu my (Jego wyznawcy) mielibyśmy się owej woli przeciwstawiać?

      Serdeczności dołączam jak zwykle.

      Usuń
    5. ależ to nieprawda, Bóg pragnie jedności ludzi - to ludzka pycha jej nie pragnie!

      z modlitwy w getsemani, chociażby, ostatnia troska Jezusa to troska o jedność...
      "Już nie jestem na świecie, ale oni są jeszcze na świecie, a Ja idę do Ciebie. Ojcze Święty, zachowaj ich w Twoim imieniu, które Mi dałeś, aby tak jak My stanowili jedno"

      pozdrawiam
      Ola

      Usuń
    6. Przekazy biblijne Olu nie są w tej materii jednoznaczne - zwłaszcza, jeżeli przyjmie się postać Chrystusa jako Króla Żydowskiego, i tutaj; tradycja rabiniczna uznaje budowę wieży Babel za przejaw buntu przeciwko Bogu. Budowę miał nadzorować Nimrod, którego imię wiązane jest ze słowem „mered” – bunt. Według legend rabinicznych celem budujących było obalenie, a nawet zabicie Boga.

      Dopiero - jak podają Dzieje Apostolskie - wydarzenie, które miało miejsce w pierwsze po zmartwychwstaniu Jezusa święto - Pięćdziesiątnicy, na zebranych w wieczerniku apostołów zstąpił Duch Święty. Apostołowie zaczęli przemawiać w wielu językach oraz otrzymali haryzmaty.

      Ciekawe jest także odniesienie koranu do tej kwestii, ale to - wykracza już zbyt daleko od wystąpienia Czcigodnego Starego Niedźwiedzia.

      Pozdrawiam (prawdziwie)

      Usuń
    7. Drogi Adamie,
      przyznam, że nie wiem zbyt wiele o tradycji rabinicznej poza tym, że nie istniała ona w czasach Biblijnych - powstała po zburzeniu świątyni
      Judaizm zydów biblijnych to zupełnie inny judaizm niż ten talmudyczny (rabiniczny), który notabene jest głęboko antychrześcijański

      chrześcijańska interpretacja Starego Testamentu jednoznacznie wskazuje, że Jezus przyszedł "rozciągnąć" obietnicę zbawienia poza naród żydowski, na wszystkich. Polecam szczególnie lekturę benedynka XVI i jego "jezus z nazaretu", bardzo inspirująca książka

      Oczywiście teologiem nie jestem, wiem tyle ile wyczytam u innych teologów, a moi kaznodzieje nauczają niezmiennie, że jedność jest przejawem działania Ducha Świetego. jedność, nie podział.
      Plus przykazania miłości bliźniego, uznane za jedno z dwóch najważniejszych przykazań, tuż po nakazie miłości Boga

      Taka jest moja interpretacja chrześcijaństwa, zaczerpnięta z mojego doświadczenia i edukacji w tej dziedzinie

      pozdrawiam serdecznie
      Ola

      Usuń
    8. Droga Olu - pozwól proszę że i ja złożę w tym momencie pewne wyznanie. Ja również nie czuję się znawcą tematu. Ba! powiem nawet więcej. Im bardziej staram się zgłębiać meandry podstaw mojej (chrześcijańskiej) wiary - tym więcej pytań mi się nasuwa. Myślę - że dzieło stworzenia pomimo doskonałości Stwórcy ewoluowało. W końcu - pojawienie się Chrystusa pośród ludzi nie wzięło się bez przyczyny. Można nawet powiedzieć więcej. Stało się w pewnym momencie konieczne. Musiało pojawić się Coś - co zastąpi postępujące barbarzyństwo. Dwory ówczesnych władców (tu - na ziemi) swym obrazem dalekie były od tego, czego Stwórca od nas (ludzi) oczekiwał.

      Tak właśnie (jak sam sądzę) pojawiły się dwa światy. Pierwszy (Boga prawdziwego) oraz drugi (Boga z Boga prawdziwego) czyli Chrystusa Zbawiciela.

      Fakt - że w obrębie jednej wiary mamy wiele kościołów nie wynika bynajmniej z powodu istnienia wielu bogów, a jedynie z różnych interpretacji istniejących historycznych przekazów. Podobnie (jak sądzę) jest i z różnicami panujących religii (Chrześcijaństwo, Islam, Buddyzm etc. etc. etc.).

      Wracając jednak choć trochę do meritum wystąpienia naszego gospodarza - pisząc o Wieży Babel miałem na myśli nie tyle to - że Stwórca "poróżnił ludzi" bo jedni są lepsi a inni gorsi - ale po to, że w tym zamyśle miał jednak jakiś cel. Jaki? - no ba! Szukam odpowiedzi.

      Serdeczności odwzajemniam w dwójnasób.

      Usuń
    9. Czcigodny Adamie
      Oczywiście masz racje pisząc że skoro Stwórca "poróżnił ludzi", nie zrobił tego ot tak sobie, beż przyczyny. A jako istota tak niedoskonała i grzeszna jak człowiek, nie próbuje dociekać tej przyczyny. A tym bardziej bluźnić, próbując ją "oceniać".
      Ale w myśl naszej protestanckiej nauki o usprawiedliwieniu, jedynym źródłem zbawienia jest Łaska Stwórcy. Bo nie wystarczą same dobre uczynki i jakieś kramarskie wykłócanie się że na koncie nie ma debetu. Dlatego gdy widzę że najpiękniejsze z ziemskich uczuć potrafiło zbudować most nad tymi różnicami, wydaje mi się że ta ich decyzja została przez Niego przyjęta do akceptującej wiadomości. A skoro tak to co mi pozostało? Tylko stanąć na baczność, strzelić kopytami, odpowiedzieć "tak jest!", odmeldować się i odmaszerować.
      Mnóstwo serdeczności.

      Usuń
    10. Z całym szacunkiem Czcigodny Stary Niedźwiedziu, ale nieco inaczej postrzegać należy funkcję ordynansa, bo umiejętność trzaskania obcasami oraz ślepego wykonywania poleceń oficera to jeszcze zbyt mało. Ba! - powiem więcej. W niektórych momentach może być nawet niebezpieczne.

      Dobry ordynans - to ktoś, na wzór jaki zapodał nam onegdaj Henryk Sienkiewicz w trylogii. Soroka. Nieodłączny towarzysz Andrzeja Kmicica, nie tylko gotów oddać życie za swego pułkownika - ale też potrafiący odgadnąć co za chwilę wymyśli jego pan.

      Tu - przełożenie w relacji Bóg : Człowiek masz jak na dłoni, i nie posądzaj mnie proszę o bluźnierstwo w którym chciałbym się wynieść do roli kogoś, kto starał by się poznać (w swej niedoskonałości) zamysły Stwórcy.

      Uważam jedynie - że ślepa wiara nie prowadzi do niczego dobrego.
      Mam oczywiście w pamięci słowa Chrystusa wypowiedziane do Niewiernego Tomasza, a nakazujące mu wręcz dotknięcia Jego ran oraz słów wypowiedzianych na tę okoliczność - "Błogosławieni ci - co uwierzyli nie widząc".
      Nie obawiam się jednak o swój los, bo o ile nawet będę miał bardziej pod górkę w drodze do zbawienia - o tyle umierać ze świadomością prawdy będzie na pewno lżej.

      Dobry żołnierz nie zna pojęcia nadziei. Dobry żołnierz musi być silny. Musi nosić w sercu wiarę która go umacnia. Ta zaś - bez zrozumienia wszystkiego co go otacza nie będzie pełna.

      Pozdrawiam Cię Stary Niedźwiedziu serdecznie.

      Usuń
  3. Szanowny Stary Niedźwiedziu,

    Zgadzam się ogólnie rzecz biorąc z moimi przedmówcami / obu Panów serdecznie pozdrawiam/ przy czym jeżeli już, to rzeczywiście zgadzam się z taką oto tezą, że imigracja dalekowschodnia jest jedną z najmniej uciążliwych, przy jednoczesnym najwyższym wskaźniku pożyteczności. Jeżeli ją tylko porównać z imigrantami zza naszej wschodniej granicy, których masowo się importuje z takiej dajmy na to Czeczenii, czy inną szeroko rozumianą islamską dziczą, to bilans wypada zdecydowanie na korzyść "żółtych". O imigrantach z czarnego lądu się nie wypowiem, żeby uniknąć posądzeń o rasizm, ale cały czas mam przed oczami ich enklawy w miastach USA, czy nawet miast Europy Zachodniej, czy ogólnie postrzegany nader skromny dorobek cywilizacyjny mieszkańców kontynentu afrykańskiego. Zatem logiczny wydaje się być wniosek, o selektywną imigrację, przy ścisłym zachowaniu kryteriów ilościowych i jakościowych. Osobiście uważam, że import niepiśmiennych pasożytów, zorientowanych na pobór świadczeń socjalnych jest zwykłą zbrodnią przeciw własnym obywatelom, bowiem nie znam kraju, w którym zaspokojono by potrzeby socjalne własnych obywateli i jeszcze została nadwyżka dla importowanych pasożytów. Natomiast jestem zdecydowanie za importem wysoko kwalifikowanych fachowców czy specjalistów z dziedzin, w których są niedobory kadrowe na rynku pracy. Na ten przykład w Polsce bardzo brakuje neurologów dziecięcych i lekarzy o takiej specjalności powinno się importować na nasz rynek pracy i ułatwiać im zakładanie choćby prywatnych praktyk, bo sytuacja, w której na prywatną wizytę u takiego specjalisty czeka się minimum 3 miesiące, a na NFZ około roku, jest zwykłym skandalem i powinny za to lecieć głowy - kto wie czy nie dosłownie. Jednym słowem, procesy imigracyjne powinny się odbywać w ściśle kontrolowany sposób, zdefiniowany przez istotne interesy narodowe. Nie ma tu miejsca na polityczną poprawność, czy imigracyjny kolektywizm. Tu trzeba nauczyć się mówić "NIE!" i mieć cały czas na uwadze, jaki los został zgotowany rdzennym obywatelom GBR, czy Francji.

    Pozdrawiam, TF.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czcigodny Tie Fighterze
      Dla ludzi myślących (czyli grubo poniżej 10% społeczeństwa) jest oczywiste że do swojego kraju należy wpuszczać tych którzy z wysokim prawdopodobieństwem przyjechali aby wykonywać jakąś pracę która jest w Polsce potrzebna. Nie jest kimś takim Hiszpan - torreador ani afrykanin (nie mylić z afrykanerem) który do tej pory w życiu zrobił jedynie mendel dzieci. A tym bardziej czeczeńskiego bandziora, kierując się jedynie takim kryterium że Rosjanie wojują z Czeczenami.
      Ale w polskiej politycznej menażerii (nazwanie tego sceną uważam za przesadę) dominują europachołki, w drugiej kolejności znajdziesz idealistów żyjących mirażami. A zimnych pragmatyków nie uświadczysz. I to jest przyczyna tego co mamy.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  4. Czcigodny Stary Niedźwiedziu,
    Zgadzam się, że najbardziej pożyteczni imigranci to Azjaci z wyjątkiem Afgańczyków i Pakistańczyków. Chinki są naprawdę śliczne i miłe. Sensowni też wydają się imigranci z bliskich kulturowo narodów słowiańskich - Ukraińcy, Białorusini, Rosjanie. Naturalnie biali, a nie czarni Rosjanie.

    Natomiast nie zgadzam się z dyskredytowaniem narodów afrykańskich. One do tej pory nie mogą uporać z brzemieniem kolonizacji, które wyrządziło im wielkie zło. Wystarczy przytoczyć przykład jedynego kraju, który opanowany był przez Wielką Brytanię jedynie przejściowo i rdzenna ludność afrykanerska stosunkowo szybko powróciła do władzy. Mam na myśli RPA.
    Serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dibeliusie, jesteś mistrzem ironii

      Pozdrawiam, TF.

      Usuń
    2. @ Dibelius
      Czcigodny Dibeliusie
      Z Twoich propozycji najbardziej odpowiada mi ta białoruska. Bo ten naród nie wydał z siebie takiego czegoś jak Armia Czerwona i KGB. Lub niedawno UPA a swego czasu "rizuny Chmielnickiego. Dlatego też do Ukraińców odnoszę się z ograniczonym zaufaniem, znacznie łatwiej akceptuje Ukrainki. A odnośnie Rosjan, pamiętam aforyzm Milom mówiący że są niczym strychnina. Która w odpowiednio małej dawce leczy, w zbyt dużej zabija.
      A co się tyczy RPA, robisz sobie jaja z pogrzebu. Zobacz co jest tam teraz. Jeden wielki syf, bandytyzm (komunistyczny śmieć grasujący na Twoim blogu nazwałby to "sprawiedliwością społeczną"), gospodarka w zapaści. Czekam na doniesienie że wydobycie złota i diamentów stanie się tam deficytowe, co będzie świadczyć o przejściu od socjalizmu do komunizmu.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    3. Czcigodny Stary Niedźwiedziu,
      Jedyne pocieszenie, że biała ludność przetrwa. Już nie jako elita rządząca silnym i zamożnym państwem, ale jako jedno z plemion.
      Serdecznie pozdrawiam

      Usuń
    4. Oby tak było Dibeliusie, bo ja mam nieco mieszane uczucia jak sobie przypomnę barwne opisy masakr na Burach i całkowitą obojętność organów ścigania, co fanatyczne bojówki czyni praktycznie bezkarnymi. Jedyne co może afrykanerów ocalić, to właśnie skomasowanie się w jakieś getta i najeżenie obrzeży lufami karabinów maszynowych. O ile w ogóle takie rozwiązania w dobie czarnego terroru są możliwe.
      Pozdrawiam, TF.

      Usuń
    5. @ Dibelius
      Czcigodny Dibeliusie
      Tak jak i TF, obawiam się czy Twój nieprzesadnie wygórowany optymizm nie jest przedwczesny. A los RPA nie potwierdza starej przypowieści o wieśniaku, chronometrze i fekaliach.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  5. Miałam dzwonić w poniedziałek żeby się dowiedzieć co z Rubinem a tu taka niespodzianka:)
    Wierzyłam, że uda się uratować tego biedaka i że zakończy kiedyś swoje życie patrząc w oczy dobrych ludzi, którzy będą go kochać, karmić i zatrą w pamięci zły czas i ból którego los mu nie oszczędził.
    Dziękuję Staremu Niedźwiedziowi i wszystkim, którzy przyczynili się do uratowania tego biednego rumaka!
    Cudowne uczucie prawda? :)
    Pozdrawiam najserdeczniej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czcigodna Ewo
      Gdyby nie informacja od Ciebie, temat ten nie zagościłby na łamach "Antysocjala". Więc Twoja zasługa jest w naszym gronie największa.
      Co się tyczy radości, mam pewność że wielkanocne jajeczko będzie mi lepiej smakować.
      I przed chwilą naszła mnie refleksja. Skoro w takiej sprawie przyzwoici ludzie potrafią się obudzić z letargu i skutecznie zadziałać, czy nie mogliby oni wreszcie posprzątać w stajni Augiasza zwanej Tusklandią?
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    2. Wspaniałe uczucie wiedzieć, że drobnostką, lecz pomogło się jednak... Tak, przydałaby się taka sama współpraca między normalnymi Polakami na każdym możliwym polu. W sumie nic nie stoi ku temu na przeszkodzie prócz nas samych.

      Pozdrawiam wszystkich serdecznie

      Usuń
    3. No i przy okazji dziękuję Staremu Niedźwiedziowi za inspirację do mojego nowego wpisu - jakoś długo się z sobą zmagałem, by napisać o zakonie "mary-chujany" i przekonało mnie pobieżne przejrzenie archiwum antysocjala.

      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
    4. @ Robert Grunholz
      Czcigodny Panie Robercie
      I w tym właśnie jest problem. Potrafimy zebrać się w sobie i doraźnie zrobić coś mądrego i dobrego. Ale systematycznej i skutecznej codziennej pracy możemy się uczyć od innych. Przykładów nie musimy szukać specjalnie daleko (Czechy, Finlandia) ale nie jesteśmy przesadnie pojętnymi uczniami.
      Ale na razie cieszmy się choćby z tego że spracowane konisko ostatni etap życia spędzi najedzone, zadbane i kochane.
      I serdecznie dziękuję w imieniu Jej Królewskiej Mości Konserwy za wzięcie na warsztat tematu marychujany. Bo propagatorów tego łajna należałoby potraktować konopiami raz ale za to porządnie. Jako że z (psu)brata marychujana jest jakiś pożytek dopiero po powieszeniu, o czym doskonale wiedzą mądrzejsi od nas Singapurczycy.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  6. Czcigodny Niedźwiedziu,
    myślę, że Amerykanie mieliby inne zdanie na ten temat, patrz ichniejsze chińskie dzielnice :P

    ten temat przypomniał mi jednak czytaną kiedyś książkę chińskiej imigrantki do USA, Amy Chua - Bojowa Pieśń Tygrysicy. Polecam wszystkim rodzicom, choćby jako ciekawostkę. Otóż podtytuł tej książki to "czyli dlaczego chińskie matki są lepsze" (od amerykańskich, naturalnie). Bardzo widać poczucie wyższości tej pani wobec reszty amerykańskiego społeczeństwa, które gardzi ciężką pracą, dla chińczyka natomiast praca ma najwyższą wartość
    Książka opisuje historię jej zmagań z edukacją córek, gdzie postawiła im tak wysokie standardy, że przecietny POLSKI czytelnik będzie zaskoczony, a amerykański to wręcz oburzony (bo to przecież kultura nagród za uczestnictwo)
    Kiedyś napisałam recenzję tej książki, na chwilę mnie nawet zainspirowała, no ale nie umiem opierniczać dziecka za krzywy rysunek i nakazać mu starania się bardziej
    http://plpksvbooks.blogspot.se/2012/09/bojowa-piesn-tygrysicy-amy-chua.html

    pozdrawiam!
    Ola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czcigodna Olu
      Skoro przejazd samochodem w amerykańskim mieście przez Chinatown nie jest sportem ekstremalnym a zarówno dochód przeciętnego gospodarstwa domowego jak i wyniki testów IQ są wyższe w USA w grupie "żółtej" niż w "białej" to nie widzę powodów aby kwestionować fakt iż oni lepiej potrafią wychowywać dzieci. I nie ma co gderać, od mądrzejszych zawsze warto się uczyć.
      bardzo dziękuję za ten link.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  7. Szanowny Niedźwiedziu. Kiedys napisałem, że gdyby lewactwo zamiast ponurych ku...w z Arabii czy innego Apkistanu oraz leniwych mieszkańców Afryki/Karaibów sprowadzało do Europy mieszkańców Dalekowschodniej Azji - może też zostałbym lewakiem.
    Widzę , że też mnie wtloczyłem w ramki rasistowskiego oszołoma, który sam będą emigrantem, nienawidzi innych imigrantów za to tylko, że są innego koloru skóry ;)
    Nie szkodzi. Ja robie swoje. Po prostu brzydzę się każdą nacją , która przyjeżdża wyciągac kasę m.in. z moich podatków. I tyle. A czy to są Arabowie, Cyganie czy Polacy spod Mławy mam to gdzieś.
    Lewactwo jednak hołubi tylko nierobów. Pewnie dlatego, że tę cechę mają akurat wspólną.
    Oni również niezbyt lubią Wietnamczyków, Koreańczyków, Chinczykówczy Filipińczyków, bo świetnie dają sobie radę bez ich pomocy. Nie korzystają z zasiłków generalnie i są mrówczo wręcz pracowici. Pewnie, że są wyjątki, jak wszędzie. Ale generalnie tak właśnie to wyglada.
    Takich imigrantów plus Słowian z byłego ZSRR możemy tylko chcieć sprowadzać każdą ilość.
    Oni się dostosują, i za 2 pokolenia będą lepszymi Polakami niż ta swołocz od palikota czy nowickiej.
    Na razie tyle bo sie spiesze.
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czcigodny Niedzisiejszy
      Nie przypominam sobie żebym to ja nazywał Cię oszołomem więc uwagę tę traktuję jako adresowana do postępactwa różnych nacji i płci (utrzymują bowiem że jest ich więcej niż dwie). A o tej reprymendzie z Twojej strony wspomniałem bo przecież nie pisałem nigdzie że należy islamską dzicz sprowadzać do Polski jak leci. Opisałem przykład dwóch facetów stamtąd którzy ukończyli w Polsce studia i zakochali się ze wzajemnością w Polkach. Ale jak podkreśliłem, do myślenia używali czego innego niż do sikania. Więc zrozumieli że takie małżeństwo ma szanse wyłącznie w Polsce. I te ich wypaliły, żaden z nich się nie opieprza, obydwaj zarabiają na dom uczciwą pracą. Ale na pewno są to wyjątki od reguły. Co z kolei nie oznacza że należy ich zgnoić na zasadzie odpowiedzialności zbiorowej.
      Cieszę się że w kwestii "żółtej" imigracji jesteśmy zgodni. I podzielasz mój pogląd iż wielu Polaków miałoby od kogo uczyć się pracowitości a ci przybysze bez problemu się wkomponują. Tak samo w niczym mi nie przeszkadza że na początku lutego obchodziliby księżycowy Nowy Rok - rok małpy czy węża. Bo my jak na razie mamy dekadę skurwysynów.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  8. Witam. Trafiłam tutaj przypadkiem i bardzo spodobał mi się artykuł. Przypomniało mi się jak kiedyś podczas studiów pracowałam w jednej z restauracji w centrum mojego miasta i miałam przyjemność obsługiwać wielu studentów zagranicznych. Zauważyłam, że ci którzy pochodzą a Azji są niezwykle kulturalnymi i czystymi ludźmi. Mówiąc czystymi chodzi mi o to, że zawsze po zjedzeniu talerze były prawie czyste, stolik tak samo, w porównaniu ze studentami pochodzenie arabskiego, którzy po sobie zostawiali niemalże "chlew" (przepraszam za określenie, ale inaczej nie da się tego opisać). Do tego uważali, że wszystko im się należy, a Azjaci? Zawsze spokojni, uprzejmi, czekali na swoją kolej. Dzięki tej pracy mam bardzo dobre zdanie na temat imigrantów azjatyckich w naszym kraju, a przynajmniej w moim mieście.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szanowna Pani Sylwio
      Serdecznie witam w progach "Antysocjala" i cieszę się że Pani obserwacje potwierdzają te moje.
      Ponieważ pierwszy raz Panią goszczę, w kilku słowach muszę poinformować o tutejszym klimacie.
      Jest to blog konserwatywny ale moimi idolami są Margaret Thatcher i Ronald Reagan a nie Marek Jurek & co.
      Nikogo nie mam zamiaru nawracać, lansuje ideę Septalogu. Czyli człowiek akceptujący przykazania od czwartego po dziesiąte jest dla mnie godzien szacunku, W trzy pierwsze, "Boskie" a nie "ludzkie", nie ingeruję. Ale nie toleruję antychrześcijańskich zadym. Sam jestem protestantem.
      Akceptuję aborcję w ekstremalnych przypadkach jak ratowanie życia matki czy ciąża będąca wynikiem gwałtu. Tak samo nie mam nic przeciwko dowolnym metodom antykoncepcji, dopóki są to środki antykoncepcyjne a nie wczesnoporonne.
      O ile takie ramy Pani odpowiadają, zapraszam do kolejnych odwiedzin.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  9. Myślę że z imigracją jest dokładnie to samo co z demokracją - zjawisko korzystne, ale nie można go stosować masowo oraz bez żadnych warunków czy ograniczeń. Otrzymanie praw wyborczych czy statusu imigranta powinno być nagrodą, przywilejem uzyskanym po spełnieniu pewnych warunków - a nie czymś co na mocy bliżej nieokreślonych "praw człowieka" należy się każdemu kto żyje.
    Imigranci często są cennym nabytkiem tego czy innego kraju, i - jak uczy historia - było tak od zawsze. Żeby daleko nie szukać "w przestrzeni" - warto przypomnieć sobie jagielloński "złoty wiek" I Rzeczpospolitej, a "w czasie" - XIX-wieczne Stany Zjednoczone, i rolę imigrantów w budowie tych państw. Tyle że wtedy państwa przyjmujące imigrantów dawały im MOŻLIWOŚCI a nie ZASIŁKI. I przyznawały prawa dopiero po jakimś czasie.
    A co do "asymilowalności" takich czy innych grup emigrantów - myślę że nie ma rzeczy niemożliwych, tylko - znowu - należałoby wrócić do sprawdzonych wzorców, czyli jasnego postawienia sprawy w komunikacji z imigrantami: jesteśmy tolerancyjni, uszanujemy wasze religie i kultury, ale PRZEDE WSZYSTKIM wy macie OBOWIĄZKOWO POZNAĆ i SZANOWAĆ nasze. A jak ten warunek się nie podoba - wracajcie do domu. Dokładnie tak jak przez długi czas w dawnej Polsce bywało - stały obok siebie kościoły, cerkwie, meczety i wszelkie inne świątynie, ale nikt nie domagał się zdejmowania krzyży ze ścian albo odwoływania jakichś obrzędów. Co najwyżej dokładał swoje symbole w wolnym miejscu lub organizował swoje święta w innym miejscu lub czasie.

    Pozdrawiam szanownego Gospodarza i Czytelników
    Jurek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czcigodny Jurku
      Pozostaje mi tylko zgodzić sie z każdym twoim słowem. A zwłaszcza z uwagami iż imigranci maja psi obowiązek uszanować obyczaje kraju do którego przybywają. A jak się nie podoba to wynocha. czy ze stwierdzeniem że prawo pobytu to nagroda i sama chęć wyciągania łap po cudze pieniądze i mnożenia się na koszt podatników owego kraju nie wystarczy.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    2. Chyba jak do tej pory jedynym krajem,w którym postawiono sprawę jasno (i sensownie) ,bez niedomówień jest Australia.Pozdrawiam

      Usuń