Drodzy Czytelnicy
Jako belfer akademicki a obecnie emeryt, przez całe życie unikałem jakiejkolwiek działalności biznesowej niczym diabeł święconej wody czy Chyży Rój zaprzestania choć na chwilę szkodzenia Polsce. Wszystkim którzy namawiali mnie, bym na przykład założył firmę uczącą programowania odpowiadałem, że jeśli nadal chcą pozostać moimi przyjaciółmi czy znajomymi, niech nigdy nie ponawiają takich rad. Bowiem wszelkie podstawy prawne i przepisy podatkowe brzmiały dla mnie niczym nieśmiertelny szmonces, zaczynający się od słów "Friedman ma weksel Szapira z żyrem Glassa".
Ale wczoraj na pocztę bloga przyszedł list od Czytelnika, pragnącego zachować anonimowość z obawy o własne bezpieczeństwo. Jest on bardziej niż ciekawy, zatem na prośbę autora zamieszczam go na Antysocjalu.
Stary Niedźwiedź
Szanowni Redaktorzy i Czytelnicy Antysocjala
Jestem przedstawicielem małego biznesu. Blog ten kiedyś czytywałem regularnie, obecnie sporadycznie. Praca od świtu do nocy i czas poświęcany bliskim kosztem snu nie pozostawiają już miejsca na grzebanie w sieci. Ale nie mogę milczeć i muszę wyjaśnić kilka spraw, dla wielu czytelników dziwnych lub wręcz niepojętych.
Dwie główne liczące się na politycznym rynku partie mają strukturę czysto wodzowską. W przypadku PiS carem i bogiem jest Kaczafi, który o gospodarce wie tyle, co świnia o budowie atomu. Do tego, jak to kiedyś napisał Stary Niedźwiedź, ma refleks szachisty korespondencyjnego i ze swoich rażących błędów wyciąga wnioski z kilkuletnim poślizgiem (choćby miliardy przesrane na UPAinie).
Kaczafi ubzdurał sobie, że im więcej zrobi efekciarskich aportów socjalnych, tym większy sukces odniesie jego sekta w kolejnych wyborach. Początkowo to jako tako działało, ale ci, których głosy mógł w ten sposób kupić, już dawno zostali kupieni. I to źródełko nowych zwolenników jest już suche jak pieprz. Ostatnie wybory parlamentarne musiały być dla niego szokiem. Bo zapewne roiła się w jego łbie większość konstytucyjna. A okazało się, że senat przepieprzył w kompromitującym stylu, jego kandydaci przegrywali nawet z takimi zerami, jak "Misiek" Kamiński. Zaś w sejmie z najwyższym trudem utrzymał większość bezwzględną (zdolność koalicyjna PiS jest nawet nie zerowa, lecz wręcz ujemna). I dlatego przez kilkanaście dni po wyborach prezio i jego dworacy zachowywali się jak narkoman naćpany w cztery dupy. A teraz nadchodzą wybory prezydenckie, czyli być albo nie być czystych socjalistów udających prawicę, na co w polskim politycznym domu wariatów wciąż jeszcze wielu ludzi daje się nabrać.
Aby znaleźć źródło finansowania swoich aportów, Kaczafi przepchnął ustawy, dające skarbówce uprawnienia niewiele mniejsze od tych, które miał UB za Bieruta. Miały to być narzędzia do walki z karuzelami VAT, ale obecnie biją mocno w zwykły mały i średni biznes. Bo temu wielkiemu włos z głowy nie spadnie, jako że oprócz Jojne Danielsa, którego Stary Niedźwiedź ironicznie nazwał rabinem prowadzącym Kaczafiego i Morawieckiego, mają oni i bankstera prowadzącego w osobie tajemniczego Tadeusza Kościńskiego. Który przy Morawieckim już ze dwadzieścia lat pełnił rolę Krzepickiego, a teraz wynurzył się z cienia i chyba już jest drugim Wachowskim. Zatem "frankowicze" niech zapomną o kłamliwych obietnicach prezydenta Dudy. Węgrów nabitych we franka uratował Viktor Orban, ale on jest facetem mającym jaja w spodniach. A Kaczafi ma je co najwyżej w lodówce.
Stary Niedźwiedź kilka razy tłumaczył, czym jest krzywa Laffera. Ilustrująca fakt, że zwiększanie stopy podatkowej powyżej pewnej wartość granicznej powoduje spadek a nie wzrost wpływów do budżetu z tytułu podatków. Bowiem jest to zachęta do ucieczki w szarą czy wręcz czarną strefę. Ten sam efekt dotyczy i płacy minimalnej. Jej arbitralne i dowolne podnoszenie na tyle zwiększa koszty pracy, że właściciel firmy musi się bronić i pracowników formalnie zatrudniać w niepełnym wymiarze lub na umowę-zlecenie. A nadwyżkę za faktycznie przepracowany czas płacić im pod stołem. Ale jest to za trudne dla głąba, który nie wie, że przychody firmy nie rosną dowolnie tak, jak to sobie tylko zażyczy jej właściciel, by móc sprostać wymaganiom wyrobu piłsudskopodobnego.
Dodajmy do tego rozpasaną skarbówkę, która może bez żadnego uzasadnienia zablokować firmie konto, czy zwalić jej na głowę super upierdliwą kontrolę, która praktycznie sparaliżuje jej działalność i doprowadzi do upadku.
PiSiaki wylewali swego czasu krokodyle łzy nad losem pana Romana Kluski i jego Optimusa. A obecnie takich drobnych Klusków są w Polsce tysiące.
Tak samo za czasu ryżego volksdeutscha media wspierające Kaczafiego podniosły krzyk w sprawie piekarza, który niesprzedane pieczywo rozdawał ubogim a skarbówka zniszczyła go każąc zapłacić VAT od tego pieczywa za kilka lat wstecz. Czy zrobiono coś w tej sprawie? Oczywiście nic. Bo właściciel spożywczaka, który podarowałby Caritasowi czy bidulowi żywność na kilka dni przed upływem terminu jej przydatności do spożycia, też musiałby zapłacić od niej VAT.
Po dokonaniu rocznego bilansu VAT stwierdziłem, że należy mi się zwrot kilku tysięcy. Oczywiście mowy nie ma o tym, żeby urząd sam z siebie przelał pieniądze na moje konto, co w praworządnym kraju byłoby jego obowiązkiem. O zwrot taki trzeba wystąpić. Ale gdy chciałem to zrobić, księgowa krzyknęła, bym się nie ważył tak postąpić. Bo praktyka (nie mylić z łgarstwami Morawieckiego o państwie przyjaznym biznesowi) jest taka, że zwrot wprawdzie nastąpi, ale za aż taką bezczelność na pewno spadnie mi na łeb kontrola tak drobiazgowa, że praktycznie sparaliżuje to działalność mojej firmy. I po kilku miesiącach splajtuję.
Kim zatem jest reżim Kaczafiego i jego skarbowe psy gończe? Z mojego punktu widzenia złodziejami zuchwałymi.
Głąby robiące za nadwornych pisowskich "analityków" pojąć nie mogą, dlaczego mimo ujawniania kolejnych afer i żelaznych dowodów w postaci nagrań, poparcie dla takiego zera jak Kidawa stabilnie stoi w okolicy 25% i nie ma zamiaru spaść. Co praktycznie gwarantuje jej udział w drugiej turze. Ci mędrcy oczywiście zwalają wszystko na lemingi i niemiecko - żydowskie media. Ale są zbyt głupi, by zauważyć liczną grupę drobnych przedsiębiorców i co bardziej rozgarniętych ich pracowników. Czyli takich jak ja, moi znajomi i zatrudniani przez nas ludzie. Ci ostatni wiedzą, że jeśli firma padnie, to zostaną bez pracy a wtedy Dziennikiem Ustaw z dowolnie wysoką płacą minimalną będą mogli tylko się podetrzeć.
My doskonale wiemy, że Kidawa jest głupsza od własnej dupy, bez promptera nie istnieje, a za granicą będzie robić obciachy nie gorsze, niż chrabia Bul. Ale za to wiadomo, że z automatu będzie wetować wszystkie ustawy PiS, na zasadzie, że nie bo nie. Czyli uniemożliwi Kaczafiemu dalsze niszczenie takich, jak ja i moi pracownicy.
My chcemy po prostu móc żyć i utrzymać rodziny z naszej pracy. Więc niech ta głupia baba nawet publicznie wysika się na ulicy w Brukseli czy w Paryżu. Ja mam to w dupie. I dlatego na pewno nie zagłosuję na Dudę. Bo nie jestem takim idiotą, jak komuniści w Sowietach z końca lat trzydziestych, którzy nawet idąc na rozstrzelanie, wciąż wrzeszczeli "niech żyje towarzysz Stalin".