wtorek, 21 grudnia 2021

Autorski przegląd wydarzeń politycznych i ekonomicznych w kraju i na świecie nr 1



 Szanowni Czytelnicy

Jak już wspomniałem, wydarzenia w kraju ("walka" sekty z szajką przy łączącej obydwie strony barykadu ślepej wierze w preparaty zwane szczepionkami i magiczną moc szmat na twarzy) oraz na świecie napawają mnie coraz większym obrzydzeniem. I dlatego jestem bardzo wdzięczny panu Maciejowi Bącalowi za wyręczenie mnie w obowiązkach komentowania bieżących wydarzeń.

A teraz oddaję mu głos.

Stary Niedźwiedź



To jest mój kolejny pomysł w publicystyce, mianowicie mój autorski przegląd wydarzeń w Polsce i na świecie i właśnie takie analizy tych wydarzeń będą pojawiać się, gdy tak, jak obecnie będzie występować duża liczba tematów do skomentowania w jednym krótkim czasie.
Na początek sprawa obostrzeń i jak widzę najbliższą przyszłość w Polsce w tym temacie.
Jak wiadomo ludzie zaczęli szczepić się trzecią dawką, ale powinna to być indywidualna decyzja każdego, a zarówno państwo, jak i społeczeństwo nie może terroryzować nikogo, kto nie wyraża woli dokonania tego, albowiem nie tak władza umawiała się z obywatelami, nie tylko w Polsce.
Oczywiście nie należy potępiać tych, którzy zaszczepili się lub zrobią to niebawem, bo albo przemawia za tym ich sytuacja zawodowa w postaci pracy w innych krajach lub aspekt zdrowotny, mianowicie choroby przewlekłe i osoby te chcą w ten sposób stworzyć w sobie poczucie bezpieczeństwa.
Nie wolno jednak pozwalać na wywieranie na kimkolwiek wszelkiej presji w tym temacie.
Dlaczego z prawnego punktu widzenia kto nie musi powinien powstrzymać się nie być aż tak wyrywnym do trzeciej dawki?
Nie wdając się w szczegółową analizę różnych przepisów, bo to wymagałoby zupełnie innego artykułu w tym miejscu należy wskazać na mocno naruszone w tym wszystkim dwie zasady prawne.
Pierwsza to zasada zaufania do organów państwa.
Obecnie ludzie mają pełne prawo mieć bardzo poważne wątpliwości i prawo do sprzeciwu w zakresie przymusu przyjęcia trzeciej dawki, bowiem wielu z takich, czy innych względów zdecydowało się na szczepienie z nadzieją i pełnym przekonaniem bardzo wzmacnianymi przez władzę, że jak społeczeństwo się zaszczepi normalność powróci, a potem wiadomo narracja się zmieniała do stanu obecnego.
Po drugie jak najbardziej można powiedzieć o złamaniu zasady umów należy dotrzymywać i to w podwójnym wymiarze, bo z jednej strony koncerny oszukały państwa nie tylko naszą władzę odnośnie pełnej skuteczności tych szczepionek, a państwa nie dotrzymały obietnic danym obywatelom i to również w krajach o pełnym zaszczepieniu.
Najnowszym tematem jest przymus trzeciej dawki dla kilku grup dla nauczycieli, ochrony zdrowia i służb mundurowych.
To rodzi problem zarówno natury medycznej, jak i prawnej, mianowicie co z tymi, którzy mają jakiekolwiek przeciwwskazania do tego szczepienia?
Wszelka dyskryminacja takich osób byłaby niedopuszczalna, a dodatkowo pozbywanie się kogokolwiek z tych grup tylko za to jest tym bardziej nieodpowiedzialne zważywszy na ogromny niedobór ludzi w tych zawodach, a w wypadku służb mundurowych dodatkowo zagrożenie płynące z granicy wschodniej.
Kolejna rzecz to szmaciany zamordyzm i jak ludzie powinni teraz na to odpowiedzieć.
Kiedy pisałem o protestach antyszmacianych w ogóle przeciwko obostrzeniom pominąłem jedną bardzo ważną sprawę.
Znam w swoim otoczeniu osoby także pełnosprawne, które z takich czy innych względów mają przeciwwskazania do masek, choć część z nich mimo to je zakłada, a powinno być inaczej.
Ludzie szczególnie teraz, gdy to wszystko trwa tak długo powinni przede wszystkim dla własnego dobra występować masowo o zaświadczenia o przeciwwskazaniu do masek i powinni znaleźć lekarzy, którzy je wydadzą.
Taki ruch jak mówię zawiera dbanie o własne dobro, ale także byłby swoistą formą protestu społecznego buntu obywatelskiego przeciwko obostrzeniom.
Ostatnio moja koleżanka uświadomiła mi jeszcze inny przykład osób niepełnosprawnych, dla których maski są ogromnym utrudnieniem, mianowicie osoby niesłyszące czytające z ruchu warg.
W tym miejscu należy pochylić się nad kwestią protestów w ogóle i porównać, jak to wygląda na przykładzie kilku państw i ostatnich doniesień mediów na ten temat.
Wielu Polakom nasuwa się taka myśl, że nasz naród, który w całej swojej historii w swoich dziejach tyle razy walczył o wolność, obecnie praktycznie siedzi cicho.
Pierwsze porównanie nasuwa się z włoskim protestem w porcie w Trieście, a u nas póki co nic podobnego się nie zrodziło.
Inny przykład to protesty w Serbii, których elementem były blokady dróg.
Moją uwagę zwrócił również protest w Brukseli, albowiem słyszałem w relacji radiowej, że obecne były tam różne organizacje od lewa do prawa.
Co do polskich protestów warto odnotować protest, który odbył się w Toruniu, choć ja na nim nie byłem nie miałem możliwości pójść jedynie słyszałem o tym w mediach lokalnych oraz po fakcie właśnie od wspomnianej koleżanki, która tam była, a nie zgraliśmy się nie umówiliśmy się, żeby wspólnie w tym uczestniczyć.
To, czego należy domagać się bezwzględnie to debaty publicznej lekarzy odnośnie różnych terapii niestety nic takiego ciągle nie ma miejsca nie tylko w naszym kraju.
Nie wypowiadam się, czy Amantadyna jest skuteczna, czy nie Polacy powinni domagać się kontynuacji krajowych badań.
Szczególną uwagę przykuła informacja co ciekawe podawana przez różne media, że w Japonii uporano się z wirusem za sprawą Iwermektyny stosowanej tam w oficjalnych procedurach leczenia.
Podobnie dzieje się również w Indiach, ale japoński przykład może być dla wielu bardziej przekonujący z racji, że chodzi o kraj wysoko rozwinięty.
Kolejna sprawa to już aspekt ekonomiczny, czyli polski ład często zwany nowym wałem, a konkretnie należy pochylić się nad kwestią unijnego planu odbudowy.
Pisząc o nowej przyszłej prawicowej sile dla Polski wspomniałem, że ten nowy ruch powinien opowiadać się za własnymi krajowymi rozwiązaniami pomocnymi w zdobyciu środków na inwestycje, a w tym miejscu trzeba dodać, że również PiS powinien opowiedzieć się za własnym planem odbudowy, a nie opowiadać się kategorycznie za podwieszaniem się pod unię.
W artykule o nowym lepszym prawicowym ruchu i jego programie była mowa o popieraniu finansowania inwestycji infrastrukturalnych poprzez listy zastawne i w tym miejscu należy dodać, że również obecna opcja powinna popierać choćby to rozwiązanie lub obligacje rozwojowe o tym zresztą dużo napisał choćby redaktor Kamil Góral na łamach Forum Polskiej Gospodarki, że obecny rząd powinien już mieć gotowy nasz plan odbudowy jako odpowiedź na wszelkie naciski unijne.
Innymi słowy zarówno obecnie, jak i kiedykolwiek Polacy muszą mieć możliwość inwestowania swoich środków w gospodarkę narodową.
W dziedzinie obrony rolnictwa przed zieloną ideologią zaczynają łączyć się rolnicy z całej Europy jako Eunitedagri i całym sercem należy popierać to przedsięwzięcie, w którym chodzi także o dobro konsumentów.
W krajowej polityce z wielką ciekawością należy obserwować, co w przyszłości może być ze środowiskiem Konfederacji, bowiem w ostatnich miesiącach środowisko to sprawia pozytywne wrażenie, a osobami tymi są nie tylko Krzysztof Bosak i Robert Winnicki, lecz także Krystian Kamiński, Michał Urbaniak czy Anna Bryłka.
Warto jeszcze odnieść się w tym przeglądzie do spraw amerykańskich.
Jakkolwiek Amerykanie utracili bardzo wiele na skutek wyborów prezydenckich, ale nie wszystko tam do końca stracone.
Nadzieją są obecni republikańscy gubernatorzy walczący z obostrzeniami często skutecznie i może któryś z nich będzie mógł stać się kandydatem w następnych wyborach prezydenckich, jeśli Donald Trump nie mógłby już kandydować.
 
Maciej Bącal


wtorek, 7 grudnia 2021

Oddolny łańcuch pomocy niepełnosprawnym

 Szanowni Czytelnicy

Mniej więcej od połowy sierpnia dopadł mnie kryzys, polegający na tak zwanym "wypaleniu". No bo jak można spoglądać w przyszłość z choć odrobiną nadziei, skoro rządzi nami dureń, za Krzepickiego robi u niego bankster bez nabiału (niezawetowanie już na samym początku Łajdactwa 55 w moich oczach dyskwalifikuje go ostatecznie), a jakże ważnym obecnie resortem kieruje doktor Niedziele, słuchający bredni bandy proFstytutek na garnuszku farmasterów. Po raz kolejny można było przekonać się, że w Podatkach i Socjalizmie jedynie pani Beata Szydło potrafiła zachowywać się jak mężczyzna, a nie jak ciota.
Ale żyć trzeba, w końcu w latach 1939-56 naprawdę było bez porównania gorzej. I dlatego wracam do pracy. 
Na początek wstawiam kolejny post pana Macieja Bącala. Ale sam chyba ograniczę się do gawędziarstwa okołohistorycznego. A że będzie to tematyka mogąca zainteresować wąskie grono odbiorców? Trudno, w końcu sądząc po wynikach sondaży preferencji politycznych, przynajmniej z 80% rodaków nie potrafi dostrzegać faktów i wyciągać na ich podstawie logicznych wniosków.
A że, jak to wiele razy relacjonował czcigodny Piotr ROI, na tak zwanym zachodzie Europy zdecydowaną większo0ść stanowią jeszcze więksi durnie? Widocznie cywilizacja białego człowieka niedłyugo już pociągnie. A zniszczył ją nie potężny wróg zewnętrzny, lecz lewactwo, zboczeńcy i inny postępowy szrot.

Stary Niedźwiedź


Oddolny łańcuch pomocy niepełnosprawnym, czyli pewien pomysł na uporanie się ze skutkami trwającej jeszcze sytuacji

Witam, pragnę podzielić się pewną moją koncepcją myślę, że idealnie pasującą do naszego środowiska Pressmanii, Alternatywy Społecznej i radia KChT z racji niezależnego obywatelskiego charakteru naszego środowiska jestem czytelnikiem Pressmanii od samego początku.
Pomysł ten miałby swój sens także w normalnym życiu, a obecnie ma on wyjątkowy szczególny wymiar.
Przedstawiam go też, bo wiem jako stały czytelnik i internetowy widz i słuchacz, że przedsięwzięcia o charakterze lokalnym różnego typu są czymś bliskim i często poruszanym przez redakcję Pressmanii, jak i przez pana redaktora pułkownika Piotra Wrońskiego.
Jednym z wielu skutków obecnych jeszcze obostrzeń stało się i jest nadal pogłębienie społecznej izolacji u wielu niepełnosprawnych.
Mamy szczęśliwie ten drobny krok, że nie trzeba nosić masek na zewnątrz pytanie, jak będzie jesienią, to też teraz jest czas na rozpoczęcie realizacji owej koncepcji na obszarze całej Polski przez czytelników sympatyków naszych mediów, a teraz konkrety jak to widzę.
Myślę też, że ten oddolny ruch z naszej strony może na miarę możliwości pomóc wielu niepełnosprawnym uporać się ze społeczną izolacją i odrobić straty związane z brakiem aktywności ruchowej oraz być pozytywnym przykładem na oddolne organizowanie się w tym aspekcie odbudowy normalnego życia społecznego i nawet nawiązaniu wielu pozytywnych relacji międzyludzkich.
Byłby to też swoisty element pracy organicznej.
Rzecz sprowadza się do tego, by przez nasze media łączyli się pełnosprawni i niepełnosprawni w różnych częściach kraju i na swoim terenie wzajemnie się wspierali.
Byłoby to głównie na zasadzie wolontariatu ze strony pełnosprawnych, to też warto, by osoby pragnące włączyć się do tego miały na miarę możliwości spokojne życie, by faktycznie mogły być wsparciem dla drugiego.
Właśnie redakcja Pressmanii mogłaby zainicjować to w ten sposób, by ludzie czy to bezpośrednio na łamach na stronie Pressmanii i radia KChT i na profilach facebookowych naszych mediów mogli ogłaszać się, jak i w czym mogą jako pełnosprawni pomóc niepełnosprawnym na swoim terenie.
Może też na Antysocjalu ludzie mogliby ogłaszać się w tym temacie.
Przykładowo pełnosprawni mogliby ogłaszać się, że chętnie nawiążą kontakt z niepełnosprawnymi na swoim lokalnym gruncie, by móc nie tylko wspólnie pogadać poznać się najlepiej nie tylko internetowo, ale też właśnie w realnych wspólnych działaniach dajmy na to właśnie wspólne dłuższe spacery, czy inne preferowane wspólne formy aktywności w wolnym czasie dlatego wyżej ująłem ten aspekt odrobienia strat związanych z zamknięciem w domach.
Warto też, by ogłaszające się osoby pełnosprawne powiedziały trochę coś o sobie pisząc swoje propozycje włączenia się w ten oddolny obieg.
Bardzo ważna, wręcz kluczowa jest w tym ruchu właśnie ta lokalność ten regionalizm takich relacji.
Chodzi zwyczajnie o kwestie logistyczne, bo choć oczywiście też nie szkodzi mieć fajne znajomości w innej części Polski lub wśród polonii, ale efekt tego byłby mniejszy, więc najlepiej będzie, jak łączyć będą się ludzie ze wspólnego terenu, by mieć większą możliwość wzajemnego realnego kontaktu, nie tylko przez komunikatory, telefon i sms.
Nie roszczę sobie prawa do bycia jedynym autorem tej koncepcji niech to będzie taka nasza odpowiedź na uporanie się z tym skutkiem obecnej jeszcze sytuacji w kraju i myślę, że ten temat może być bliski dla nas wszystkich.
 
Maciej Bącal
   

niedziela, 8 sierpnia 2021

Maski i niewidomi na moim przykładzie


Szanowni Czytelnicy
Chyba tradycją tego blogu stały się długie przerwy w publikowaniu kolejnych postów. Wiem, że muszę dokończyć swoje wspomnienie o Janku, ale komuś, kto nie jest wędkarzem trudno zrozumieć specyfikę koleżeństwa, wykrystalizowanego podczas prawie czterdziestu lat nocnych zasiadek na karpie, liny i leszcze. Ale obiecuję, że jeszcze w sierpniu się z tym uporam. 
Flavia od kilku lat zaprzestała działalności w blogosferze. Ale bezmiar bałwaństwa i podłości Matołusza, doktora Niedziele i ich pomagierów przekroczył granice jej cierpliwości, co zaowocowało Jej wczorajszym wpisem.
Muszę też z przyjemnością poinformować, że do naszego grona dołączył dziennikarz obywatelski Pan Maciej Bacal. Komentator Antysocjala od wielu lat a obecnie już współautor.
Witamy Panie Macieju na pokładzie! 

Stary Niedźwiedź

To nie jest artykuł o szczepieniach jedyne, co w tym miejscu należy powiedzieć, to informacja, że ja owszem zaszczepiłem się teraz już drugą dawką, ale zdecydowanie jestem przeciw jakiejkolwiek segregacji sanitarnej i wszelkiej innej dyskryminacji dla niezaszczepionych.
Nie wnikam też w to, co kieruje kimś, że się zaszczepił ja można rzec zaszczepiłem się tak na odczepnego, ale jak mówię jestem za wolnością.
Najlepiej mój pogląd oddaje zasada chcę chcieć, nie chcę musieć.
Nim przejdę do głównej kwestii konieczne są też jeszcze dwie ogólne refleksje.
Nie jestem i nie byłem bezkrytycznym zwolennikiem obecnej władzy, ale to jest pierwsza opcja, która zrobiła najwięcej dla niepełnosprawnych, choćby przyznając to świadczenie uzupełniające 500 dla stopnia znacznego i niezależnie, co by nie mówić o tym, czy w ogóle o wszelkich poczynaniach tej władzy należy odnotować, a mało się o tym mówi, że jak by na to nie patrzeć to był pierwszy krok do racjonalizacji uporządkowania spraw w temacie pomocy niepełnosprawnym, a przyszła prawicowa siła, która mam nadzieję kiedyś powstanie i będzie w stanie odegrać wielką rolę uczyni kolejne kroki w tym obszarze, jakich PiS nigdy nie zrobi z racji swojej natury.
Druga sprawa właśnie uważam, że to coś lepszego ten prawidłowy prawicowy ruch dopiero musi powstać i mieć cechy poważnej siły, a Konfederacja takich cech jednak nie posiada.
Wielu jest po dobrej stronie potencjalnych liderów takiej przyszłej siły wymienię w tym miejscu choćby pana redaktora pułkownika Piotra Wrońskiego, który mógłby być nawet jeśli nie oficjalnym liderem, to swoistym głosem doradczym dobrym duchem takiej inicjatywy.
Przechodząc do głównego tematu oczywiście trzeba to powiedzieć, że szmaciany obowiązek stanowi największą uciążliwość dla ogółu, nie tylko dla niepełnosprawnych, ale pod kątem niepełnosprawnych praktycznie nikt nigdzie nie pisał może jakoś pobieżnie, a dla Antysocjala temat ten również doskonale pasuje.
Druga rzecz warto kierować się zasadami jedynie prawda jest ciekawa, jak pisał Józef Mackiewicz, nie ulękłem w dążeniu do prawdy, jak głosi motto nagrody Opoki im. Piotra Skórzyńskiego, czy zło triumfuje, gdy dobrzy ludzie nic nie robią, dlatego dostrzeżenie takiego aspektu tych obostrzeń jest w społecznym interesie.
Od początku obecnej trwającej jeszcze sytuacji maska zawsze stanowiła dla mnie jej największą dolegliwość.
Trochę zmieniło się, kiedy alternatywnie do masek dopuszczono przyłbice, a na zewnątrz też nie trzeba było mieć zakrycia można było jakoś żyć i choć był to drobny krok, ale zawsze.
Właśnie było pół biedy, gdy przyłbice były dopuszczalne i z mojej perspektywy mogłem wtedy mówić o nieco większej swobodzie.
Życie toczyło się nieco lepiej i nawet jesienią mimo ponownego dokręcania odbywały się różnego typu wydarzenia kulturalne w skali kraju, a na przykładzie województwa Kujawsko-Pomorskiego jak co roku odbył się nawet konkurs, w którym wziąłem udział drugi raz w życiu chodzi o konkurs Gęsina na świętego Marcina i wygrałem gąskę to taki pozytywny akcent w tym całym czasie, więc go przytoczyłem.
Bardzo nie lubię, jak ktoś gra na moich emocjach i w ogóle na emocjach ludzkich w temacie szczepień, czy szmacianego obowiązku.
Nie jest właściwym porównywanie przymusu dla pozostałych z tym, że personel medyczny przede wszystkim przy operacjach musi nosić maski zawsze, nawet w normalnym życiu lub, że osoby pracujące w szkodliwych warunkach też muszą nosić także w normalnej rzeczywistości, albowiem czy to dla osób z personelu medycznego, czy dla pracowników w szkodliwych warunkach Maski stanowią część takiej pracy i jest to ich w pełni świadomy wybór osoby w takiej sytuacji przyjmują to godzą się na to, bo wiedzą, że to jest właśnie element ich pracy, którą sami wybrali wiedząc, co to znaczy.
Po drugie nawet takie osoby po takiej swojej pracy opuszczając miejsce jej wykonywania i robiąc cokolwiek innego w normalnej rzeczywistości nie muszą już mieć tego na sobie.
To są chyba rzeczy oczywiste wydaje mi się, że nawet obecnie powinny być, w każdym razie pokazuję nietrafność argumentu, że jak pewne grupy zawodowe nawet normalnie muszą nosić maski podczas pracy, to w czym problem.
Odkąd korzystanie z przyłbic alternatywnie do masek zostało zakazane dla mnie i zapewne dla wielu także pełnosprawnych oznaczało to istotne pogorszenie sytuacji.
U mnie oznaczało to, że przez cały ten czas praktycznie nie wychodziłem z domu tylko tyle, co do małego sklepiku po swoje mniejsze zakupy, gdzie sam chodzę tak jest zresztą nadal.
Jest tak dlatego, że dłuższe przebywanie w masce mnie męczy i wywołuje u mnie reperkusje psychiczne.
Dla mnie godzina w masce, to już dużo, nie mówiąc o siedmiu.
Dowodem na to jest fakt, że będąc na szczepieniu pierwszy raz całość zajęła około 4 godziny i ten całokształt sprawił, że byłem bardzo zdenerwowany i miałem podwyższone ciśnienie, ale uczciwie uprzedziłem o tym personel.
Jestem w stanie zdzierżyć szmatę na krótkich dystansach przemieszczając się komunikacją miejską, albowiem nie jestem zmotoryzowany oraz przy krótkim przebywaniu w przestrzeniach zamkniętych, aczkolwiek jeśli tylko mogę staram się nawet chwilami zsuwać szmatę bliżej brody oczywiście czując wokół siebie większe zagęszczenie ludzi zakładam z powrotem, a zresztą przemieszczanie się czy wizyty w miejscach, gdzie nieprzerwanie nosić trzeba ograniczam do minimum.
Teraz mamy szczęśliwie ten wyłom, że nie trzeba nosić na zewnątrz, więc teraz jak nie trudno się domyślić na powietrzu nie zakładam.
Co w najbliższym czasie i potem dalej naród polski powinien robić.
Jestem zdania nie tylko w odniesieniu do siebie, ale i w ogóle, że obecnie Polacy powinni jak najlepiej wykorzystać tegoroczne lato każdy na miarę swoich możliwości i preferencji i choćby dlatego uważam, że ten mój pomysł oddolnego pomagania niepełnosprawnym z inicjatywy czytelników sympatyków naszych mediów jest wart stosowania w obecnym czasie, choć kiedykolwiek potem też, jak również czy to ja, czy inni niepełnosprawni także własnymi środkami powinni starać się, by te straty spowodowane zamknięciem w domu móc odrobić.
Co jesienią?
Właśnie to jest kluczowa kwestia również dla ogółu, nie tylko dla niepełnosprawnych, bowiem szczególnie wtedy, gdy ta władza poważy się cofnąć o krok i nałożyć ludziom szmaty na zewnątrz, a ludzie z takich, czy innych pobudek przecież się zaszczepią jakiś procent, to właśnie w takiej sytuacji, a i w obecnym stanie prawnym ludzie powinni protestować pytanie w jaki sposób, ale to jednak jest oddzielny temat, choć mam na tym polu pewne refleksje i to ogólnej natury, nie tylko niepełnosprawnych warto będzie o tym myśleć gdyby co i pisać na łamach Pressmanii, Alternatywy Społecznej, radia KcHT i Antysocjala niezależnie, czy miałbym pochylić się nad tym ja, czy ktokolwiek inny tak, jak ja starający się zachować zdrowy rozsądek w tym wszystkim.
Właśnie życzmy sobie jako Polacy, by w tym wszystkim manewrować tak, by nie popaść w ten stan zastraszenia musimy się trzymać.
Póki maski nie zostaną całkowicie zniesione nie da się mówić o pełnej normalności i nie jest to tylko moje przekonanie.

Maciej Bacal

sobota, 7 sierpnia 2021

Dyktat histeryków, hipochondryków i wyznawców nowej religii

Postanowiłam popełnić wpis, bo po raz pierwszy od dawna mam wrażenie, że Polska jest na skraju ekonomicznej i moralnej degrengolady. I nie da się tego porównać ani z czasami PO, ani z czasami SLD. Można jedynie dostrzec analogię z PRL-em, choć wówczas ludzie cechowali się dużo większym, o dziwo, krytycyzmem wobec oficjalnej propagandy oraz byli znacznie bardziej solidarni ze sobą. Ze sobą, nie zaś (jak dziś) z koncernami, partyjnymi szalikowcami i korporacjami. Trudno mi zrozumieć, co się stało z naszym społeczeństwem. Rozumiem ochujenie Francuzów, którzy od dawna łykali, jak pelikany, każdą bzdurę rodem z Barei. Ale po Polakach spodziewałam się trochę wyższego IQ. A tu zonk. Jesteśmy w niechlubnym gronie największych covidowych looserów.

Zaczęło się 2 lata temu, kiedy świat obiegła wiadomość o jednym z koronawirusów. Panika była zrozumiała, nikt nie miał wówczas pretensji do naszego rządu o politykę tymczasowego lockdownu. Ale właśnie - TYMCZASOWEGO. Na początku wszystkie państwa popełniały błędy. Tyle że jedne poszły drogą histerii, permanentnych restrykcji i ograniczania działalności gospodarczej, a drugie po prostu zakupiły leki (iwermektyna). Efekt jest taki, że kolega z Indii, Shanu A., zapytał mnie niedawno na FB: "Jak sobie radzisz? Co się u was w tej Europie, do cholery, dzieje?" Byłam zaskoczona jego reakcją, a on wyjaśnił mi, że oni już od dawna leczą się iwermektyną i liczba zgonów z powodu covida spadła o 90%. Nie mam żadnego powodu, żeby nie wierzyć koledze, w dodaku dziennikarzowi. W ich kraju dziennikarz mainstreamowy musi reprezentować etykę i rzetelność, zaś w Europie dziennikarz, w odróżnieniu od najstarszej profesji świata, za dopłatą zrobi wszystko.

Oczywiście w eunuchowatej Europie istniały na wyciągnięcie ręki tanie, przebadane i bardzo skuteczne leki (amantadyna, rymantadyna, azytromycyna), za pomocą których uczciwi lekarze uratowali tysiące ludzi. Chorzy, którzy nie mieli aż tyle szczęścia i zawierzyli w "mądre rady" ekspierdów Matołusza Morawieckiego, są już na tamtym świecie (leczenie wg zasady: paracetamol + plus czekanie na intubację). Leki, które mają potwierdzoną skuteczność w leczeniu Covid-19, znalazły się na liście odradzanych Ministerstwa Zdrowia. Niestety, stanowiły one konkurencję dla forsowanych z uporem maniaka amerykańsko-żydowskich szczepionek, a właściwie preparatów genetycznych. Wiadomym było, że Pfizer będzie chciał za wszelką cenę odkuć się za gigantyczne odszkodowania, jakie ostatnio płacił za swoje lipne leki. Wcześniej za zabicie kilkuset dzieci w Afryce, którym - uwaga! - podano lek Pfizera bez poinformowania o tym fakcie rodziców. Wtedy nikt ze światłych i lewackich Europejczyków nie krzyczał o rasizmie. Dzisiaj też lewacy nie wspominają o tym nawet słowem. Nie można przeszkadzać w biznesie NADLUDZIOM.

Szczepionki okazały się gigantycznym niewypałem, co chyba muszą przyznać najzagorzalsi szalikowcy koncernów (tak, oni mają swoje fancluby!). Bardzo wysoka liczba NOPóW (oscylująca wokół 10%!), tysiące zgonów na zakrzepicę i miliony hospitalizowanych na Covid-19 zaszczepionych. Przykład UK, Seszeli i wielu innych krajów również pokazał, że wśród pacjentów z ostrym przebiegiem choroby dominują właśnie osoby po dwóch dawkach szczepionek. Logicznym jest, że rząd będzie ostro agitował za szprycowaniem się - nakupowali tego ze 100 milionów za ciężkie podatników pieniądze, jakby więc wyglądali pijarowo? Nie można sie też dziwić dilerom w rodzaju Pfizera, że podnosi cenę swojej szprycy o 25% - w końcu, jak głupi daje, to mądry bierze ;) Narzędziem do osiągnięcia celu, jakim jest opylenie szprycy amerykańsko-żydowskiej, staje się nowa, ale dawno temu opisana, socjotechnika, zwana ZARZĄDZANIEM STRACHEM. Rządzący postanowili sięgnąć po radykalne środki, jak: skłócanie społeczeństwa, kreowanie wroga publicznego, stawianie siebie w roli jedynego męża opatrznościowego, straszenie sankcjami i hiperbolizacja rzeczywistości Covid-19. Ostatnio poszli o krok dalej i postanowili uczynić wrogami publicznymi swoich beneficjentów, czyli rodziny z dziećmi. Zaczęło się straszenie zamykaniem szkół, segregowaniem dzieci i nauczycieli, a także sugerowaniem odebrania pewnym niepodporządkowanym histerii grupom świadczeń z tytułu pomocy rodzinie.

Drugim elementem kaczej dykatatury jest lockdown-neverending story. Dziedzinami polskiej gospodarki, które dotychczas radziły sobie nieźle, były: hotelarstwo, gastronomia i branża fitness. Gdy zaczęły być zażynane kolejnymi lockdownami z okazji kolejnych fal, i znalazły się na skraju bankructwa, zaczęli się u nich pojawiać smutni panowie z walizkami pieniędzy i propozycjami wykupienia biznesu za ćwierć jego wartości. Takowych widziałam na własne oczy przed dużym hotelem w sąsiednim powiecie. Wbrew pozorom, nie byłi to zwykli rodzimi gangsterzy, a przeważnie Niemcy. Powstał również holding hotelowy, który próbuje wykupić hotele oraz pensjonaty. Wróble na dachu ćwierkają, iż jest on powiązany mocno z PiS, bowiem do kierowniczych gremiów tej mafijnej rodziny dotarło już, że góra za 2 lata, podczas kolejnych wyborów, dostaną zamaszystego kopniaka w dupę. Jest to zatem ostatnia okazja, żeby porządnie się uwłaszczyć! Doktor Josef Niedziele idzie w swym łajdactwie dalej. Straszy nie tylko lockdownami ogólnopolskimi, ale i selektywnymi, niszczącymi regiony, które są najbardziej odporne na propagandę. Niestety ludzie okazali się podatni na taką awanturniczą retorykę i sami tworzą mury miedzy regionami. Swego czasu była nagonka na Śląsk - mieszkańcy tego regionu mieli problem, żeby zarezerwować nocleg nad morzem. Później rozpoczęła się nagonka na Pomorze, kiedy okazało się, że PiS ma chrapkę na tamtejszą turystykę - czerwona strefa i wrogowie publiczni. Kiedy PiSiory zaczęły myśleć o hotelu Gołębiewski w Mikołajkach i o paru pięknych bazach noclegowych w Krainie Tysiąca Jezior - zaczęła się nagonka na Mazury, w których trup miał się słać gęsto. Rzecz jasna, trupów było, jak na lekarstwo, a jeśli już, były to ofiary "teleporad". W naszej gminie zmarło raptem kilka osób, w keowanej na umieralnię Nidzicy - rapem kilkanaście. I to bardziej z braku właściwego leczenia, niż z powodu "straszliwej zarazy".

Gdy PiSiory wykupiły, co się dało na Mazurach i na Pomorzu, dały ludziom na chwilę odetchnąć w wakacje. Ludzki pan, można rzec ;) Chyba dotarło do betonowych głów, że trudno bęzie ciągnąć polską gospodarkę jedynie na pożyczkach, z ograniczeniami dla kluczowych branż, jak gastronomia, logistyka, rozrywka. Wiadomo, że po upadku tych branż, kolejnymi padającym kostkami domina będą: usługi pralnicze, handel, transport. Nie wspomnę już o kulturze, która jest kompletnie olewana. Rząd tworzy w ludziach poczucie, że najwyższą wartością jest hipochondria, więc każdemu powinno wystarczyć, że Kaczafi dba o jego bezpieczeństwo. Potrzeby wyższego rzędu to wymysł "niesolidarnych społecznie" lekkoduchów, którzy nie potrafią pojąć, że tylko zamknięcie się w domu na lata da im szczęście i spokój. Ku chwale ojczyzny. Przekonałam się o tym brutalnie, gdy dostałam fuchę w Gminnym Ośrodku Kultury. Przedstawiłam moje propozycje bardzo ciekawych zajęć dla młodzieży i dorosłych, propozycje zaproszenia znanego w Warszawie pisarza czy korepetycji z polskiego. Początkowo spotkało się to z etuazjazmem pani dyrektor, która zresztą sprawiała wrażenie osoby bardzo życzliwej i otwartej. Ośrodek dostał budżet na kulturę i liczyłam, że w sierpniu poprowadzę zajęcia dla młodzieży. Okazało się jednak, że cykl czytania historyjek przedszkolakom odpada, ponieważ... nie jestem zaszczepiona! Co do zajęć i wykładów, jest to bardziej pieśń przyszłości, bo - jak się okazało - gmina wolała wywalić kasę na ... uwaga!... piknik proszczepionkowy DLA DZIECI! Tym samymym okazało się, że kultura i edukacja w dzisiejszym świecie nie mają żadnego znaczenia. Młodzi ludzie nie muszą umieć czytać, czy pisać - mają być tylko połykaczami medialnej papki. Nie daj Boże, jeszcze jakąś książkę przeczytają i zaczną myśleć. Matematyka też jest wrogiem, dlatego walczy z nią fundacja Billa Gatesa. Przecież gdyby ludzie nie umieli liczyć, udałoby im się wmówić, że umieralność na Covida to 90%, a nie - jak jest faktycznie - grubo poniżej procenta.

Czy jest mi żal ludzi, którzy robią pod siebie ze strachu przed Covidem? Coraz mniej. Są krzykliwą mniejszością, która próbuje rozwalić życie normalnej większości. Każdy z nas chce móc pracować, spacerować, robić swobodnie zakupy, leczyć się na miejscu (zamiast teleporad) i swobodnie podróżować. I jakieś 90% społeczeństwa nie ma nic przeciwko temu, tylko na drodze stają im paranoiczne roszczenia małej grupy hipochondryków i histeryków. Hipochodria to choroba psychiczna, której podłożem może być depresja, dlatego nie zamierzam z tego dworować. Jeśli jednak kogoś cechuje obsesyjny lęk przed lekką/średnią infekcją układu oddechowego, to powinien zrobić to, co robi każdy dojrzały emocjonalnie człowiek - udać się na wizytę do psychologa, terapeuty bądź psychiatry. Problem w tym, że hipochondrycy nie widzą problemu w sobie, tylko w otoczeniu. Dla nich każdy, kto odwieza bibliotekę, czy podróżuje to "lekkomyślny roznosiciel zarazy". Wielka szkoda, że zmusza się nas, byśmy patrzyli na świat przez pryzmat urojeń ludzi chorych psychicznie. Ludzi, którzy potrzebują pomocy psychiatrycznej, a nie szczepień.

Pandemia będzie trwać dopóty, dopóki na to pozwolimy. Część ludzi cierpi na depresję utajoną i wpada w histerię. Politycy cynicznie to wykorzystują, przyjmując łapówki od koncernów, a koncerny windują ceny za swoje preparaty. 
 
Flavia de Luce

piątek, 21 maja 2021

Janek cz.1

Do rozpoczęcia wspomnień o Janku zbierałem się bardzo długo. Waluś był po prostu dobrym kolegą i mądrym życiowo człowiekiem, z którym widywałem się góra pięć razy w roku. Natomiast z Jankiem spędziłem tysiące godzin na Jego pomoście, lub w Jego łódce, łowiąc karpie, leszcze i szczupaki. Zaprzyjaźniłem się z całą rodziną, zatem Jego odejście szczególnie mnie dotknęło.
Ale dopiero lekka reprymenda ze strony czcigodnego Piotra ROI wyrwała mnie z letargu i skłoniła do zainicjowania wspomnień o Janku.
Poznaliśmy się w lipcu 1986 w dosyć zabawnych okolicznościach. Wybrałem się na spławikowanie na ogólnodostępny pomost, postawiony przez nadleśnictwo nad moim ulubionym jeziorem. Obok pomostu stał merol a na miejscu zastałem już dwóch wczasowiczów, wyposażonych w sprzęt rodem z Pewexu. Młodszym czytelnikom należy się wyjaśnienie, że w PRL istniały sklepy o tej nazwie, w których można było nabyć towary lepszej jakości, niż w zwykłych sklepach, tyle tylko, że za banknoty z podobiznami amerykańskich prezydentów, lub za inne "prawdziwe" pieniądze. Ale sprzęt tych ludzi był zestawiony bezsensownie i ich połów ograniczał się do dwóch płotek.
Ledwie zdążyłem zmontować swój zestaw i go zarzucić, usłyszałem skrzypienie roweru i do pomostu dojechał nieznany mi wcześniej człowiek z dwoma wędkami z kijów leszczynowych, bez przelotek i kołowrotków, z grubymi żyłkami przywiązanymi do czubków tych wędek. Ubrany był w leśny roboczy drelich, na nogach miał gumiaki a na głowie berecik z antenką. Gdy odwiązał wędki od ramy roweru, a z bagażnika zdjął worek z nieznaną mi zawartością, dwóch wspomnianych wcześniej palantów podniosło wrzask, że na pomoście nie ma już miejsca. Wtedy powiedziałem, że obok mnie znajdzie się kawałek pomostu i dla niego. Podziękował, usiadł koło mnie i z owego worka wsypał do wody sporo śruty. Poczęstowałem go papierosem, on doradził mi, abym zwiększył grunt (głębokość, na której znajduje się haczyk z przynętą), po czym spojrzał w wodę i powiedział:
Jeszcze nie przyszli!
Po wypaleniu kolejnego papierosa i rozmowie na temat lokalnego rybostanu, ponownie spojrzał do wody i zakomunikował:
O, teraz już przyszli!
I się zaczęło. W ciągu pół godziny wyciągnął z wody jedenaście dużych leszczy, ja w tym czasie zaliczyłem pięć, również solidnej wielkości. Jeden z palantów próbował go pouczać, jak należy łowić leszcze i wtedy nie wytrzymałem i powiedziałem:
Ludzie, spójrzcie na połów tego pana i swoją nędzę i nie uczcie ojca dzieci robić.
Gdy mój współtowarzysz ładował już na rower worek pełen ryb, na robaka wziął mi okonek. I wtedy nowy znajomy spytał mnie, czy może go wziąć. Oczywiście zgodziłem się, on założył go na drugą wędkę, która była żywcówką. I po kilku minutach wyciągnął szczupaka około półtora kilograma.
Gdy zeszliśmy z pomostu, powiedział:
Fajnie było pana poznać. Janek jestem.
Również się przedstawiłem. I tak się rozpoczęła nasza znajomość.

Stary Niedźwiedź

wtorek, 13 kwietnia 2021

Waluś

Przy trasie E 7, ze dwadzieścia kilometrów na północ od Glinojecka, znajduje się zajazd "Pod sosnami", którego właścicielem był pan Walenty K., przez przyjaciół zwany Walusiem.
Pochodził z Żor i początkowo pracował w kopalni "na dole". Po pewnym czasie został kierowcą samochodu dostawczego. A gdy zakończył się okrągłostołowy kabarecik i nastąpiła tak zwana "transformacja ustrojowa", nabył ciężarówkę i woził na Śląsk kupowane w jednej z mazurskich składnic drewna okrąglaki, używane w kopalniach do podpierania stropów.
Gdy odziedziczył po zmarłej kuzynce działkę we wspomnianej miejscowości przy "szosie gdańskiej", przypomniał sobie, że w wojsku pracował jako kucharz. Wybudował zajazd i na początek oferował gościom kiełbasę i kaszanką z grilla oraz grochówkę i żurek, gotowane w wojskowej kuchni polowej. Serwowane porcje były bardzo smaczne, uczciwej wielkości a ich ceny przystępne, zatem na brak klientów nie narzekał. A zawsze parkujące obok zajazdu TIRy były dla przejezdnych najlepszym dowodem, że warto tam się zatrzymać na małe co nie co.
Biznes się rozwijał i z czasem pojawiły się tam i bardziej urozmaicone dania, jak pierogi czy kotlety lub pieczeń z frytkami i bukietem doskonałych surówek.
Waluś był człowiekiem ciekawym świata i kiedy już było go na to stać, wakacje spędzał we Francji czy w Hiszpanii. Nie ograniczał się do wylegiwaniu się na plaży, po kilka razy zwiedził Luwr, Wersal czy Prado. Był zatem, przynajmniej w mojej ocenie, jak najbardziej pozytywnym przykładem polskiego biznesmena w pierwszym pokoleniu.
Systematycznie odwiedzał gospodarzy, od których kupiłem ziemię pod swoją mazurską siedzibę. Znali sie doskonale z czasów handlu drewnem, bowiem Wiesław był wtedy kierownikiem składnicy drewna a Hania prowadziła w niej rachunkowość. Zatem i ja się z nim zakolegowałem. Ilekroć przyjeżdżał, przywoził z sobą surowiec, rozpalał grill i z wprawą zawodowca przygotowywał pyszności do piwa. A podczas wieczornych rodaków rozmów na najróżniejsze tematy, zawsze dawał dowody zdrowego rozsądku i mądrości życiowej.
Gdy kiedyś moja ś.p. Mama pochwaliła białą kiełbasę, za którą nie przepadała, ale tą zaserwowaną przez niego była zachwycona, Waluś tylko się roześmiał. I wytłumaczył, że kupuje ją w położonej blisko jego zajazdu masarni, ale na samym początku zastrzegł sobie, że jako poważny klient ma swoje wymagania. I skoro codziennie odbiera jej osiemdziesiąt kilogramów, musi ona spełniać jego standard. To samo dotyczyło też pieczywa z małej prywatnej piekarni. Nie raz widziałem gości, którzy na odchodnym wyjmowali z koszyczka i zabierali ze sobą kilka a czasem nawet kilkanaście kromek chleba.
Kilka razy do roku odwiedzał swoje rodzinne Żory. Zaglądał wtedy też do Czech i przywoził ze sobą pokaźny zapas rumu "Tuzemskego". Jest on wspaniały, ma moc 80%, zapewne receptura nie uległa zmianie od czasów Haszka. Ile razy wpadał do Wieśka i Hani, pytał, czy są reflektanci na ów trunek. Gdy działo to się w porze mojego pobytu w mojej letniej stolicy, nie przepuszczałem takiej okazji.
Ostatni raz Waluś zawitał w "mojej" wsi 7 lutego i przywiózł mi dwie butelki tego specjału. A ok. 20 lutego Hania poinformowała mnie, że jedzie na jego pogrzeb. Zaraził się covidem i był "leczony" zgodnie z zaleceniami, które na stronie rządowej opublikował chór wujów doradzający Matołuszowi. Czyli pobyt w domu, unikanie jak ognia leków, które mogłyby przeszkodzić wirusom w zdemolowaniu płuc i przetransportowanie do szpitala, gdy na ratunek jest już za późno.
A mnie pozostały już tylko bezsilna wściekłość na debili i kanalie od "walki z pandemią" w Polsce. Oraz opublikowanie tych kilku słów o Nim i uczczenie Jego pamięci odrobinką rumu.
Cześć Jego pamięci!

Stary Niedźwiedź

sobota, 10 kwietnia 2021

Bezprawie i Niesprawiedliwość

Dziś odbyła się 11 Rocznica Smoleńska. Przypomnę może pokrótce, że nasi rządzący zabronili spotkań rodzinnych od roku, zamknęli w domu ad mortem usrandum dzieci (również te wymagające specjalistycznej opieki i otrzymujące posiłki w szkole), zabronili wyść na spacery w większym gronie, a teraz zabronili również wyjazdów urlopowych. Jak się do owego reżimu dostosowuje wierchuszka PiS-u? Kaczelnika kilka już razy zdybano bez "nadziobnika", który to PiS uważa za święty atrybut. Jest on dla PiS jest większą świętością, niż dla ajatollahów włos z brody proroka. Teraz jednak sytuacja jest jeszcze gorsza, bo ludzie, zmuszeni siedzieć z czterech ścianach, popadają w coraz więcej chorób - mają depresje, neurozy, spadek odporności i coraz więcej problemów ze stawami i z kręgosłupem. Cierpią również dzieci, które nie mogą przytulić babci, ani bawić się normalnie z rówieśnikami na świeżym powietrzu, bo stało się ono Największym Wrogiem w PRL-u bis.

A jak tam wierchuszka PiS-u? Ważyły się losy Rocznicy Smoleńskiej, która - zgodnie z wprowadzonymi przez rząd obostrzeniami - powinna zostać kategorycznie skasowana. Tak się jednak nie stało. Grupa 20-30 osób, co prawda w nadziobnikach, ale bez zachowania przepisowego dystansu, paradowała w Warszawie na Placu Piłsudskiego. Postanowiłam fakt ten wyjaśnić z Sanepidem. Bez większych problemów dodzwoniłam się na ichnią infolinię i od miłej pani uzyskałam informację, że - w świetle obowiązujących obostrzeń - tegoroczne obchody są NIELEGALNE. Można to zgłosić do NFZu oraz na policję. Co być może uczynię, choć co do skutku nie mam złudzeń. Są przecież równi i "kaczensi". 

 

Flavia de Luce