czwartek, 21 grudnia 2017

Franca wyjdzie na Guja

Tematem dnia jest przychylenie się Francy Timmermansa do skowytu Targowicy i uruchomienie tak zwanego „Artykułu 7” traktatów regulujących działanie eurokołchozu. Doprowadzenie do końca tej procedury oznaczałoby odebranie Polsce prawa głosu w gremiach takich, jak Rada Europejska, w której za niemieckiego ciecia robi Chyży Rój, od niedawna jawnie przyznający się do przynależności do „mniejszości etnicznej”. Czyli do tego, że nie jest Polakiem. Oraz w Komisji Europejskiej, którą de facto kieruje Holender Franca Timmermans. Bowiem formalny szef zgrai komisarzy, czyli niejaki Juncker, rzadko kiedy nie jest nawalony. Jego permanentne lewitowanie wpłynęło nawet na mowę potoczną studentów warszawskiej polibudy. Bowiem jak usłyszał Stary Niedźwiedź, w miejsce dotychczasowego powiedzenia „nawalony jak Messerschmitt”, młodzi ludzie od ponad roku mawiają „nawalony jak Junkers”.
Furia Francy jest zrozumiała. Bowiem tylko na szwindlach polegających na niepłaceniu podatków w wynikającej ze stosownych  regulacji prawnych wysokości, firmy holenderskie w latach 2005-15 okradły skarb państwa na 117 miliardów zł. Czym wyprzedziły nawet firmy szkopskie, które ukradły
tylko" 101 miliardów. Czyli Holender potrafi. Zarówno kraść, jak i zachowywać się niczym ostatni łajdak, gdy ktoś próbuje ukrócić jego gangsterkę.
Do doprowadzenia wspomnianej procedury do końca nie ma szans. W tym ostatnim kroku wymagana jest jednomyślność wszystkich pozostałych państw a Viktor Orban wyraźnie powiedział, że Węgry poprą Polskę i zawetują taki wniosek. Trzeba jeszcze raz ukłonić się jedynemu mężowi stanu obecnej Europy, podziękować mu za tę deklarację i podkreślić jego wielkoduszność. Bowiem gdy niedawno Węgry zaprotestowały przeciwko szykanowaniu przez wypierdki po UPA zamieszkującej na Ukrainie madziarskiej mniejszości, Geniuś Żoliborza bratanków nie poparł. Na jego „usprawiedliwienie” można jedynie powiedzieć, że los polskiej mniejszości na Ukrainie ten „polski mąż stanu” również ma w prostnicy, o ile nie głębiej.
W TVP Info nadano ciekawą rozmowe z panem Jackiem Saryusz-Wolskim. Jako negocjator Anschlussu i wieloletni europoseł, zna Brukselkę i eurourzędasów na wylot i doskonale o nich wie, who is whooy. W rozmowie tej pan Jacek podając kwalifikowane większości, jakie są wymagane do przepchnięcia wcześniejszych etapów tej procedury, ocenił że do tej fazy, w której o wszystkim decydowałoby węgierskie weto, po prostu nie dojdzie. Bo nagonka Francy, szczutego zarówno przez Makrelę, jak i polskojęzyczne kanalie, wykopyrtnie się wcześniej.
Redakcja darzy pana Saryusz-Wolskiego szacunkiem, bowiem po przekroczeniu jego odporności na ewidentnie antypolskie działania Targowicy, wypiął się na tę zgraję, a ryżego volksdeutscha publicznie nazwał szmatą. Zatem Szanowni Czytelnicy, trzeba spokojnie poczekać na to, jak Franca wyjdzie na Guja.

A ponieważ już tylko kilka dni dzieli nas od Świąt Bożego Narodzenia, wszystkim naszym Drogim Czytelnikom życzymy, by Nowonarodzony darzył ich i osoby im bliskie swoimi łaskami, dał im dużo zdrowia, osoby im bliskie odwzajemniła ich uczucia, a bytowanie na naszym łez padole stało się łatwiejsze. Sam zestaw życzeń na pewno nie urazi uczuć żadnego porządnego Polaka o prawicowym widzeniu świata, niezależnie od jego statusu religijnego. Bo jak kiedyś powiedziało zaprzyjaźnione ze Starym Niedźwiedziem od prawie pięćdziesięciu lat  małżeństwo agnostyków, Boże Narodzenie to w ich ocenie najbardziej polskie święto. I to przesądza, że w ich domu obchodzone jest tak, jak i w rodzinach chrześcijańskich. I jedynie uważny obserwator zauważyłby, że opłatki pochodzą z supermarketu, a nie z parafii.

A jeśli ktoś się nabzdycza i to tak POLSKIE Święto kontestuje, redakcja ma go za kpa. Sorry, dzisiaj takie coś to się chyba w  polskojęzycznych mediach określa mianem światłego Europejczyka.

Stary Niedźwiedź
Refael 72

niedziela, 17 grudnia 2017

Adwentowy postny bigos

Powracanie na Antysocjalu do tematyki UPAińskiej staje się nudne i męczące, tym nie mniej z obowiązku tego nie sposób się wykręcić. Dwa lata temu do akcji PAD, czyli do  przywiezienia w zębach zgrai złodziei i neobanderowców Poroszenki czterech miliardów złotych na wieczne nieoddanie, odnosiliśmy się zgodnie z regułą, iż karać należy rękę, a nie ślepy miecz. W końcu był to przejaw obłąkanej banderofilii Geniusia Żoliborza, a PAD miał w tej sprawie guzik do gadania. Ale obecnie, gdy lokator Pałacu Prezydenckiego ściągnął już z nóg przyciasne trzewiki Adriana i wybił się na suwerenność, nikt go z odpowiedzialności za ostatni numer nie zwolni.
Jak podaje dworski portal PiS:

https://wpolityce.pl/polityka/371680-prezydent-duda-po-spotkaniu-z-poroszenka-w-charkowie-musimy-dbac-o-to-zeby-za-wszelka-cene-dazono-do-prawdy
 
podczas ostatniej całkowicie zbędnej wizyty w Kijowie PAD wygłosił kilka pustych frazesów oraz obiecał Ukraińcom dobudowanie łącznika z ich krajem do planowanego systemu gazociągów, mających rozprowadzać po V4, a potem i po Międzymorzu amerykański gaz ziemny. Pan Łapiński czyli prezydencki niedorzecznik

https://wpolityce.pl/polityka/372021-rzecznik-prezydenta-wizyta-na-ukrainie-miala-obnizyc-napiecie-w-relacjach-polsko-ukrainskich-pod-tym-katem-spelnila-swoja-role
 
oczywiście łże, aż się kurzy, podkreślając rzekome efekty dodatnie tej wizyty. Niestety brutalne fakty są dla tych łgarstw bezlitosne. Bowiem jak informuje portal „prawy.pl”:

http://prawy.pl/62437-poroszenko-pozwoli-na-ekshumacje-tylko-w-zamian-za-uznanie-przez-polske-banderowcow-za-bohaterow/

już po zakończeniu rozmów PAD z Poroszenką, minister spraw zagranicznych Ukrainy zdyskredytował te kłamstewka. Informując iż Ukraina ma swoją własną politykę historyczną i kieruje się nia, a nie polskim punktem widzenia. Zatem bez rewizji polskiego postrzegania UPA, możemy sobie wybić z głowy dalsze ekshumacje polskich ofiar bandytów spod czarno-czerwonego sztandaru.
Na pocieszenie prezydenta, możemy mu powiedzieć, że dopiero po raz pierwszy, grając już na własny rachunek, wyszedł w kwestii ukraińskiej na durnia. W końcu jego niedawny suweren w tejże sprawie wychodzi na skończonego kretyna już od wielu lat. Parafrazując mistrza Pietrzaka, gdybyśmy nie wiedzieli, że prezio jest bujającym gdzieś w obłokach idiotą, pomyślelibyśmy, że jest na ukraińskim żołdzie.
Ostatnich wyczynów Schetyna Abteilung (czyli w skrócie SA) linkować nie trzeba, bowiem zarówno o podpaleniu biura poselskiego pani Beaty Kempy, jak i wyczynach ostatniego chama spod znaku „totalnej opozycji” czyli niejakiego Franciszka Jagielskiego, wiedza wszyscy. Oczywiście feminazistki nabrały wody w pyski w kwestii zwyzywanej od ulicznic dziennikarki TVP. Tak jak i wcześniej w sprawie molestowania, a ponoć i gwałtu, czego w stosunku do kilku dziennikarek dopuściło się dwóch śmieci. Ale jeden z nich robi w GW no Prawda, a drugi w Krytyce Politycznej. Czyli na lewiźnie obowiązuje rozkaz mordy w kublik. Ale jak podają media:

http://www.dziennikwschodni.pl/lublin/prof-adam-strzembosz-i-obywatele-rp-z-nagrodami-prof-zbigniewa-holdy,n,1000210462.html

w tym roku nagrody im. prof. Zbigniewa Hołdy przyznano UBwatelom RP oraz Adamowi Strzemboszowi, temu łgarzowi od samooczyszczających się sądów.
Początkowo redakcja, nie wiedząc kim był ów Hołda,  zastanawiała się, czy nie są to nagrody przyznawane hodowcom bydła. Ale szybkie guglowanie pozwoliło nam ustalić, że jej patron był prawnikiem, profesorem UJ oraz najmitą Sorosa z tzw. Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. A kapitule tejże nagrody przewodniczy prawnicze mniej niż zero, nie odróżniające prawa
konstytucyjnego od cywilnego. Zatem laureaci tej nagrody ani trochę nas nie dziwią, Tak jak i gratulacje ze strony innego najmity Sorosa, czyli Niedorzecznika Urojeń Pedałów, zwącego się Bodnar.
Ale nic to, obyśmy zdrowi byli, PAD bez ślimaczenia podpisał ustawy sądowe a Zbigniew „Kapiszon” Ziobro nie spieprzył eksmisji ladacznic w togach z polskich sądów.

Stary Niedźwiedź
Refael 72

czwartek, 7 grudnia 2017

Do widzenia, Pani Premier!

W dniu dzisiejszym około godziny 21 TVP podało informację, że na posiedzeniu Biura Politycznego Komitetu Centralnego PiS pani premier Beata Szydło złożyła rezygnację ze sprawowanej funkcji a politbiuro na nowego premiera (formalnie dopiero kandydata na to stanowisko) wybrało pana Mateusza Morawieckiego.
Ekonomiczny analfabetyzm Geniusia Żoliborza jest powszechnie znany. I dlatego gdy jest on u władzy, zawsze musi sobie znaleźć jakiegoś Krzepickiego. Za swoich pierwszych rządów na tę funkcję wybrał sobie ś. p. panią profesor Zytę Gilowską, ale nie potrafił jej obronić przed atakiem i pomówieniami o współpracę z SB. Obecnie zaufaniem obdarzył człowieka ze świata bankowości, wieloletniego prezesa Banku Zachodniego WBK czyli pana Morawieckiego juniora. Jego kariera  rządowa rozpoczęła sie dwa lata temu od szumnych zapowiedzi, jakich to cudów nie dokona z polską gospodarką. Potem nastąpiła przedłużająca się cisza, ale ostatnio gospodarka polska zaczęła odnosić takie oszałamiające sukcesy, że ino Power Point śmigał. Wprawdzie przyjaciele Starego Niedźwiedzia, młodsi od niego o jedno pokolenie i toczący na rynku pracy mozolną walkę o przetrwanie, nie widzą cienia przełożenia tego tak burzliwego rozwoju na płace w Warszawie czy w Łodzi, ale to ani chybi malkontenci. Nie potrafiący pojąć, że wpuszczenie do Polski około miliona Ukraińców, w większości pracujących na czarno, to przecież sól polskiej racji stanu, przynajmniej zdaniem Napoliona.  W TVP co i raz ogłaszają o kolejnej poważnej inwestycji w Polsce, taktownie nie informując, czy jest to dopiero list intencyjny, czy może podpisana już umowa, oraz kiedy zacznie się a kiedy zakończy budowa tejże fabryki.
Prawicowe fora internetowe zareagowały różnie. U Sakiewicza, który oczywiście Mateusza Morawieckiego gloryfikuje, bo chce przy PiS robić za Michnika tak zwanej prawicy, nieliczni jeszcze czwartkowi komentatorzy dostosowali się do ducha portalu „niezalezna.pl”, chwaląc tę zmianę. Natomiast u Karnowskich zdecydowanie przeważają wielkie rozczarowanie, bardzo ciepłe słowa pod adresem pani Beaty i nieukrywana złość na durnia. Który jeszcze kilka godzin temu bronił pani premier przed łgarstwami Shityny, a teraz bezceremonialnie kazał swoim padchujszczim (sorry, ale na inne miano te Płaszczaki czy Cymbalskie nie zasługują) głosować za jej odwołaniem. Prezio przyzwyczaił się do tego, że rzeczeni handlangrzy, na ogół ze stażem jeszcze z PC, mają do niego równie bałwochwalczy stosunek, co niejaki Felicjan Sławoj-Składkowski do marszałka Piłsudskiego. I chyba przez indukcję ubzdurał sobie, że głosujący w ostatnich wyborach na PiS traktują go podobnie, spijają z jego ust każde słowo i każdy idiotyzm uznają za przejaw jego geniuszu.
Ale tak nie jest, bowiem Polacy po raz kolejny nie dorośli do swego Umiłowanego Przywódcy, jak zwykł mawiać mistrz Stanisław Michalkiewicz. Na portalu „wPolityce.pl” głosy oburzonych tą decyzją można z grubsza podzielić na dwie grupy. Jedni zarzekają się, że już nigdy nie zagłosują na PiS. Drudzy głoszą że wprawdzie zagłosują, ale prezia mają za ciula złamanego. A takiego wyboru dokonają z największym obrzydzeniem,  tylko i wyłącznie po to, by nie oddać władzy szajce volksdeutschów.
Naszym zdaniem nie można nie zauważyć coraz częściej szwendającego się blisko MM niejakiego Jonny Danielsa, co zauważył już w komentarzu do poprzedniego postu czcigodny Robert Grunholz. Widocznie nastała moda na banksterów z gwarancjami z wiadomej strony. Pozostało mieć nadzieję, że pan MM reprezentuje jednak wyższy poziom merytoryczny od niejakiego Makarona vel Mikrona.
W każdym razie, redakcja Antysocjala jest po prostu wściekła. Bo jak Refael celnie sparafrazował Winstona Churchilla, jeszcze nigdy w historii polskiego politykierstwa jeden buc nie przepieprzył tyle poparcia wyborców w ciągu zaledwie kilku godzin.
W poniedziałek 4 grudnia pani Beata Szydło zamieściła na Twitterze taki wpis:

Bez względu na wszystko najważniejsza jest Polska. Dbająca o rodzinę i wartości, bezpieczna. Wyrosła na fundamencie chrześcijańskim, tolerancyjna i otwarta. Nowoczesna i ambitna.

Jak trafnie przewidzieliśmy we wtorkowym wpisie, było to pożegnanie.
My też żegnamy Panią Premier Beatę Szydło z największym żalem. Nie wszystkie posunięcia jej rządu nam się podobały, ale nawet gdy się z którymiś nie zgadzaliśmy, zawsze mieliśmy do niej wielki szacunek. Za uczciwość, ciepły i życzliwy stosunek do ludzi, oraz wspólny z nami system wartości. Który tak zwięźle i tak pięknie opisała w tym „tłicie”. Oraz klasę, jakiej nie miał żaden z dotychczasowych premierów RP po roku 1989. A którą bez widocznego uszczerbku dla siebie, Pani Beata mogłaby obdzielić Geniusia Żoliborza i cała zgraję jego handlangrów.

Wszystkiego najlepszego, Pani Premier. Zarówno w życiu prywatnym, jak i w polityce. W której chyba nie powiedziała Pani ostatniego słowa. Przynajmniej taką mamy nadzieję.
 

A preziowi, skoro już się z Petru na łby pomieniał, napalił diamentem w piecu, sprezentował Shitynie wagon amunicji i w kilka godzin zdążył wyrzucić kilka procent poparcia na śmietnik, życzymy już tylko tego, za co prezydent Słupska dziękowałby roześmiany od ucha do ucha.

Stary Niedźwiedź
Refael 72


P.S.

Już po wstawieniu tego tekstu dowiedzieliśmy się, że na Twitterze Pani Premier  napisała:

"Bardzo dziękuję za wszystkie wyrazy wsparcia, podziękowania, za wszystkie tak dla mnie miłe Państwa wpisy. Te dwa lata były dla mnie niezwykłym czasem, a służba dla Polski i Polaków zaszczytem. Dziękuję"

To my dziękujemy.

SN & R 72

wtorek, 5 grudnia 2017

Geniuś robi roszadę

Gdyby za podstawowe kryterium oceny polityka uznać jego łatwość komunikowania się z ludźmi oraz umiejętności rozmawiania z nimi o tym, co istotnie ich interesuje, zdobywania ich zaufania oraz przekonywania do swoich planów, pani premier Beata Szydło nie miałaby na polskiej scenie politycznej, być może poza stawianym przez niektóre sondaże równie wysoko PAD, żadnej poważnej konkurencji. Za to w innej dyscyplinie sportowej, czyli w rankingu braku zaufania rodaków do danego polityka, podium medalowe od dawna okupują Napolion oraz Antek Policmajster, wymieniający się jedynie w poszczególnych sondażach miejscami na tym podium z trzecim stałym medalistą, niejakim Shityną.
PBS po raz pierwszy pokazała swoje możliwości będąc szefową kampanii wyborczej PAD i doprowadzając do Pałacu Prezydenckiego tego wcześniej prawie nikomu nieznanego polityka. Następnie była twarzą kampanii wyborczej PiS w wyborach parlamentarnych. Na swoje szczęście Napolion zniknął wówczas z widoku i to samo kazał zrobić Macierence. W ten sposób Polacy stykali się w realu i na ekranie telewizyjnym z osobą, która językiem zrozumiałym przez każdego rozmawiała o rzeczywistych problemach rodaków, bez nieustannego gadania o „polityce jagiellońskiej” czy o Smoleńsku. Nie można pominąć też i takiego czynnika, że jej przeciwnikiem był bardziej tępy od własnego podogonia konował z Chlewisk, do tego tak załgany i łżący aż tak głupio, że był to w stanie zauważyć każdy rozgarnięty absolwent podstawówki. I dzięki temu wygrana PiS przybrała takie rozmiary, że po raz pierwszy od roku 1989 zwycięska partia uzyskała bezwzględną większość w sejmie i przytłaczającą w senacie, co umożliwiło PiS samodzielne rządzenie. Jedynym zgrzytem było wtrynienie jej do rządu arcyministra Macierenki, wbrew pierwotnej zapowiedzi pani premier in spe, iż na czele MON widzi kogo innego.
Redakcja od początku życzliwie kibicowała pani premier. Obawialiśmy się jedynie, czy nie mając żadnych wcześniejszych doświadczeń, da sobie radę na forum międzynarodowym. Ale już jej pierwsza wizyta w unijnym Mordorze rozwiała nasze wątpliwości. A kolejne, podczas których bez problemów porozstawiała po kątach wszelkie Guje i France, jedynie zwiększyły nasze uznanie dla PBS.
Jej pierwsza awaria jest dziełem niezawodnego Macierenki. Pani premier w rozmowie z premierem Chin obiecała pomoc jej rządu w budowie w Polsce terminalu kolejowo – drogowo - magazynowego Drugiego Jedwabnego Szlaku. Idealną lokalizacją były peryferia Łodzi, co opisaliśmy swego czasu na naszej witrynie. Ale teren, na którym ten kompleks miał powstać, należał do Agencji Mienia Wojskowego, a ta, ewidentnie na rozkaz Antka, przekazania działki odmówiła. Gdyby pani Beata była premierem z takimi realnymi uprawnieniami, jak ś.p. Żelazna Dama, powinna mówiąc starą gwarą warszawską tak wytrzaskać Antka po mordzie, że tylko „medale by dzwonili”. A następnie pozbyć się warchoła. Ale choćby tempo zmuszania Antka do wywalenia z MON niejakiego Misiewicza (ten drugi smarkacz, przypominający Harry’ego Pottera, straszy chyba w ministerstwie do dzisiaj) potwierdzają teorię, że nawet Napolion musi obchodzić się z tym świrem jak ze zbukiem. Tę jego manię awansowania młodych chłoptasiów bez jakichkolwiek kwalifikacji Milom podsumowała parafrazą mistrza Pietrzaka. Mówiąc "Gdybym nie wiedziała, że to idiota, pomyślałabym, że pederasta".
W jej rządzie nie jedna, lecz dwie pięty Achillesa. O Vito San Escobar czyli o Dupie Wołowej z Uszami, która stoi na czele MSZ, pisaliśmy nie raz. Przebiegające w tempie ślimaka na wstecznym biegu oczyszczanie MSZ z pogeremkowskich kamieni kałowych   czy ściągnięcie Polsce na łeb Kolombiny, Arlekina, Dottore i Pantalone to jego skandaliczne zaniedbania i genialne pomysły. A
już szczególnym skandalem było trzymanie o pół roku za długo na posadzie ambasadora w USA jadowicie antypolskiej kanalii Schnepfa. No bo przecież jego dzieci musiały dokończyć rok nauki w takie jedne koszerne szkołe. Gdyby stało się inaczej, tatełe by płakał.
 Drugą poza dyskusją jest Antek Policmajster. Jego ostatni wywiad

https://wpolityce.pl/polityka/370031-nasz-wywiad-antoni-macierewicz-pan-wladimir-wladimirowicz-putin-jest-autorem-najwiekszej-kleski-rosji-od-stuleci

zawiera informację iż do końca 2019 polskie siły zbrojne dorobią się aż szesnastu śmigłowców. Rozmowy z oferentami trwają w najlepsze raptem od dwóch lat, a to zbyt mało czasu by podjąć taką decyzję. Ale za to marynarka wojenna wzbogaci się o co najmniej trzy, a być może nawet i o cztery okręty podwodne. Należy się cieszyć, że nie będzie to szesnaście okrętów podwodnych i cztery śmigłowce. W końcu podniesienie bandery na nowym okręcie to znacznie większa feta i okazja do wygłaszania romantycznych bogoojczyźnianych dyrdymałów, niż skromne pokropienie wodą święconą śmigłowca na płycie lotniska. W tym samym wywiadzie padła zapowiedź utworzenia też odpowiednika francuskich „force de frappe”. Nieśmiało przypominamy, że de Gaulle tworząc te siły odstraszania, dysponował już głowicami wodorowymi. A Macierenko z tych okrętów podwodnych, jeśli chodzi o broń masowego rażenia, będzie mógł jedynie wystrzelić rakiety z głowicami chemicznymi, których zawartość zostanie wyprodukowana na bazie kotła grochówki.
To że szczekaczki na służbie niemieckiej lub Sorosa od dawna domagały się, by na czele rządu stanął Geniuś Żoliborza, czyli żeby najmniej popularny polityk PiS zastąpił najpopularniejszego, ani trochę nas nie dziwi. Przed zmiana na stanowisku premiera ostrzegał Jan Olszewski

https://wpolityce.pl/polityka/370132-jan-olszewski-zmiana-premiera-tylko-przy-calkowitej-zmianie-kierunku-rzadu-kiedy-wszystko-idzie-pomyslnie-wymiana-premiera-jest-absurdem

którego patriotyzmu i życzliwości obecnemu rządowi nikt nie może kwestionować. Ale wczoraj pani premier zamieściła dziwny tweet

https://wpolityce.pl/polityka/370232-premier-szydlo-bez-wzgledu-na-wszystko-najwazniejsza-jest-polska-dbajaca-o-rodzine-i-wartosci-bezpieczna

w którym w kilku prostych słowach, bez fałszywego patosu i tromtadracji romantycznych bałwanów, powiedziała co jest najważniejsze. Dla niej i dla każdego przyzwoitego Polaka. Słowa te odebraliśmy jako jej pożegnanie.
W dzisiejszych wiadomościach TVP przez wszystkie przypadki odmieniane jest nazwisko wicepremiera Mateusza Morawieckiego a o jego zasługach realnych (VAT) i wirtualnych (rodzące się jedynie w Power Poincie ultranowoczesne technologie) ględzi się tyle ile za komuny o aktualnym pierwszym sekretarzu partii komunistycznej.
Pani Beata Mazurek, rzecznik klubu parlamentarnego PiS,

https://wpolityce.pl/polityka/370360-morawiecki-premierem-rzeczniczka-pis-nie-jest-tajemnica-ze-taka-propozycja-sie-pojawila-nie-chodzi-o-cos-nowego-ale-jakie-zadania-stoja-przed-nami
 
powiedziała iż taki wariant jest od dłuższego czasu rozważany, ale rzekomo decyzja jeszcze nie zapadła.
Nie jesteśmy zatem optymistami. Bowiem wprawdzie z aż tak gównianą Targowicą Napolionowi trudno jest przegrać, ale zawsze, jak to już dawno zauważył czcigodny Tie Fighter, Geniuś może się wywalić o własne nogi, co już od dawna jest jego specjalnością. A że w roku 2015 to nie nastąpiło, to zasługa jedynie pani Beaty Szydło. Która podtrzymała go pod rękę i dopilnowała, by gębą nie przyglebił.

Znany i popularny prawicowy publicysta pan Piotr Semka zamieścił tweet:
„Prawicowy elektorat CHCE Beatę Szydło na stanowisku szefa rządu i NIE CHCE Mateusza Morawieckiego w roli premiera. Czy to tak trudno zrozumieć na Nowogrodzkiej?”.
Godny polecenia jest też komentarz pana Ryszarda Makowskiego, satyryka dawniej kabaretu OTTO, a obecnie działającego w kabarecie Pod Egidą u mistrza Jana Pietrzaka:

https://wpolityce.pl/polityka/370417-kolejna-polaryzacja-elektoratu-pis-moze-byc-bardzo-niebezpieczna-dla-dobrej-zmiany

Autor zwraca uwagę na jego zdaniem katastrofalne dla elektoratu prawicowego skutki tej roszady i słusznie podkreśla radość z niej mediów tak wrogich PiS, jak choćby "Łżeczpospolita" niejakiego Hajdawerowicza. No cóż, takie czasy, że satyrycy muszą imać się polityki, skoro polityką trudnią się błazny.
 
Stary Niedźwiedź
Refael 72

niedziela, 3 grudnia 2017

Sen

Od pewnego czasu periodyki i portale umownie zwane prawicowymi, zarówno te spod znaku braci Karnowskich jak i te Tomasza Sakiewicza, donoszą o liderowaniu GW no Prawda na liście gazet. Oczywiście mowa tu o liście spadku sprzedaży.
Redakcja nie do końca była przekonana, ile w tych doniesieniach jest prawdy, a ile niewątpliwie pobożnych życzeń. Ale ostatnio (Czytelnicy zechcą wybaczyć wulgaryzm) niejaki Adam Szechter vel Michnik ogłosił, że jest przygotowany na zejście do podziemia i drukowanie tego czegoś jako "samizdat". Czyli i do niego dotarło, że miesiące jego szmatławca są policzone. A ostatnim gwoździem do jego trumny będzie anulowanie prenumeraty przez większość samorządów po przyszłorocznych wyborach.
Mój przyjaciel Amigo, nie raz zamieszczający już swe komentarze na Antysocjalu, uważa balladę o pewnej królewnie pióra hrabiego Aleksandra Fredry za najważniejsze dzieło poezji polskiej. Jako że jest ponadczasowe, bo można w nim znaleźć stosowny cytat na każdą bez wyjątku okoliczność życiową. Stary Niedźwiedź nie był tego tak do końca pewny, no bo jak skomentować spiżowymi strofami tego dzieła choćby przewidywalny rychły upadek szmatławca, przez ostatnie 27 lat najbezczelniej obrażającego i tumaniącego Polaków z pośród wszelakiego paskudztwa, drukowanego w języku polskim.
I w nocy z piątku na sobotę Staremu Niedźwiedziowi przyśnił się wielki Polak, konserwatysta i poeta, a zarazem dzielny oficer, czyli hrabia Aleksander Fredro. Siedział w fotelu i z lekkim uśmiechem wytłumaczył, że przecież te nieśmiertelne strofy niezmiernie łatwo jest twórczo sparafrazować, na przykład tak. I podyktował:

Ze szmatławca oszczerskiego
Od załganej pewnej nacji
Prosto do Sorosa swego
Przyszli kłamcy w delegacji.

Kublik, najbardziej załgana,
Pada przed nim na kolana,
Z wielkim trudem tłumiąc łkanie
Mówi: sponsorze nasz, panie!

Co już czasu kawał spory
Ojcem jesteś dla Agory!
Wspomóż forsą swoje dzieci.

Bo nam sprzedaż na pysk leci.

Upadają obyczaje,
Twój szmatławiec ciała daje.
PiS pozbawił nas pieniędzy,
Czym nas zepchnął na skraj nędzy.

Agorowy cech upada,
Kłamcom grozi tu zagłada.
Zlituj się nad swym Michełe,
 
Grozi wszystkim nam benkełe.

Soros, na łzy kłamców czuły,
Kazał dać ze swej szkatuły
Każdej mendzie po szekelu,
Po czym poszedł do burdelu.

Stary Niedźwiedź po przebudzeniu czym prędzej to zanotował. I uroczyście przeprasza zatem ś.p. pana hrabiego oraz swojego przyjaciela Amigo za chwilę zwątpienia. A redakcja podpisuje się oburącz pod opinią o doskonałej wręcz uniwersalności, wyjątkowej pozycji i ponadczasowości tej ballady.

Stary Niedźwiedź
Refael 72

piątek, 1 grudnia 2017

Cześć ich pamięci!

W środę minęła 187 rocznica wybuchu Powstania Listopadowego. Obszernie tę problematykę omówiliśmy w ubiegłym roku w cyklu trzech postów:

https://antysocjalbis.blogspot.com/2016/11/siedem-zyciorysow.html

https://antysocjalbis.blogspot.com/2016/11/dzien-trepa-czyli-noc-swirow-powstae-na.html
 
https://antysocjalbis.blogspot.com/2016/11/cui-bono.html

opisując „bohaterski” wyczyn stu kilkudziesięciu podchorążaków plus kilkudziesięciu odmóżdżonych konspiratorów plus tłuszczy niebieskich ptaków, bimbrowników i prostytutek. W lewackiej i romantycznej literaturze ta ostatnia grupa zwana jest najczęściej „patriotycznym ludem Warszawy”.
Ówczesne polskie elity tradycyjnie oblały egzamin z polityki, bowiem nie potrafiły odkręcić skutków tej ruchawki. I Królestwo Kongresowe utraciło większość takich atrybutów państwowości, o których Polacy z zaboru pruskiego czy austriackiego mogli tylko śnić. A były to:
1. Własne konstytucja i parlament (Rosja niczego takiego nie miała)
2. Polskie wojsko z polską komendą i polskim korpusem oficerskim
3. Polska administracja z polskim językiem urzędowym
4. Polskie sądownictwo również z polskim językiem urzędowym
5. Polskie szkolnictwo, w tym trzy wyższe uczelnie i trzy szkoły oficerskie 

O czym wiedzą jedynie co inteligentniejsi ludzie, którzy historii ojczystej uczyli się z jako tako przyzwoitych podręczników, a nie z jakichś publicystycznych wypocin romantycznych bałwanów. Jeszcze mniej rozpowszechniona jest wiedza o tworzonym niemal od zera przemyśle. Który mając pod bokiem gigantyczny rosyjski rynek zbytu, miał wszelkie szanse  rozwinąć się równie burzliwie, jak przemysł czeski w monarchii habsburskiej. Co było zasługą polskiego ministra finansów i gospodarki tysiąclecia, czyli księcia Franciszka Ksawerego Druckiego-Lubeckiego. Który gdy osiągnął dodatni bilans buetu, stworzył Staropolskie Zagłębie Przemysłowe i Zagłębie Dąbrowskie, budował infrastrukturę komunikacyjną, patronował początkom przemysłu włókienniczego w Łodzi. Jego wywiad przemysłowy spenetrował Anglię i polskie wyroby przemysłowe zaczęły wypierać brytyjskie z rynku rosyjskiego. Zatem jak to w Polsce jest standardem, nie doczekał się po dziś dzień nawet najmarniejszego pomnika. Co więcej, nawet dzisiaj jest w sieci opluwany przez libertaliban. Bo śmiał tworzyć przemysł za PAŃSTWOWE pieniądze.
Autorzy z satysfakcją zauważyli, że środowe obchody ograniczyły się do przemarszu podchorążych szkół oficerskich w historycznych mundurach i bałwanienia do trzeciej potęgi w wykonaniu Macierenki. Który słuchaczom dzisiejszych szkół oficerskich kazał brać przykład z tamtych zapalczywych durniów. Pozostaje nam mieć nadzieję, że ci przyszli oficerowie potrafią myśleć i takimi bałwanami, jak ich minister czy tamci szaleńcy, nigdy się nie staną. Bowiem jest to niemal niewykonalne.
Ale na wieczne zapomnienie skazani zostali ci, którzy w tę noc obłąkanych trepów i pijanego motłochu próbowali ugasić pożar i uratować stan posiadania Królestwa Kongresowego, co przypłacili własnym życiem. Byli to Polacy i żołnierze z najwyższej półki, którzy swoje umiejętności wojskowe i odwagę udowodnili podczas wojny w obronie Konstytucji 3 Maja, Powstania Kościuszkowskiego oraz walk w Legionach Dąbrowskiego i armii Księstwa Warszawskiego. Byli to:
1. Generał artylerii i senator Królestwa Kongresowego hrabia Maurycy Hauke
2. Jego szef sztabu, pułkownik Filip Meciszewski
3. Generał brygady Józef Nowicki
4. Generał brygady Ignacy Blumer
5. Generał piechoty i senator Królestwa Kongresowego hrabia Stanisław Potocki
6. Generał brygady Stanisław Trębicki
7. Generał brygady Tomasz Siemiątkowski
Z pierwszego z naszych linkowanych wpisów archiwalnych szanowni Czytelnicy mogą się dowiedzieć, jakiej klasy to byli oficerowie i jakie zasługi mieli dla ojczyzny. Żadnemu z nich ci wszyscy Wysoccy, Nabielakowie czy Mochnaccy do pięt nie dorośli. Więc zgodnie z polską „logiką” i "polityką historyczną" podpalacze mają w Warszawie porządne ulice swojego imienia. A strażacy, którzy próbowali ten pożar ugasić i przypłacili to życiem, skazani są na wieczne zapomnienie.
Zatem Antysocjal robi to, co jest w jego mocy i o tych bohaterach przypomina. I głośno mówi:
Cześć ich pamięci!
A co się tyczy wyznawców „patriotyzmu nekrofilskiego” (określenia czcigodnego Dibeliusa są genialne), nawet wirtualnie nie mamy zamiaru splunąć im w gębę. Bo to byłby dla nich zbyt wielki zaszczyt.

Stary Niedźwiedź
Refael 72

wtorek, 28 listopada 2017

Wolna wola i zbawienie

Na blogu czcigodnego Krusejdera, odnoszącego się do kwestii związanych z osobą księdza doktora Marcina Lutra i pięćsetleciem umownego początku Reformacji z katolickiego przedsoborowego punktu widzenia:

http://przedsoborowy.blogspot.com/2017/11/500-lat-reformacji.html#comment-form

wywiązała się ciekawa dyskusja. Jej chyba najistotniejszym elementem jest kwestia wolnej woli.
Czcigodny Gospodarz uważa, że jeden z filarów luteranizmu i innych nurtów protestantyzmu, czyli stwierdzenie „Tylko Łaska” (jako jedyne źródło zbawienia), oznacza iż wedle tego nauczania człowiek pozbawiony jest wolnej woli. I odsyła do naszej oficjalnej strony, na której omówiona jest polemika Marcina Lutra z Erazmem z Rotterdamu na temat tejże wolnej woli:

http://www.luteranie.pl/materialy/rozne_pisma/kilka_zasadniczych_szczegolow_kontrowersji_dogmatycznej_o_niewolnej_woli_ks_dr_marcina_lutra,345.html 

Do dyskusji włączyli się też Imperator oraz pan Jan Olisiejko, zatem konieczne jest przedstawienie stanowiska redakcyjnego w formie obszerniejszej, niż kilkuzdaniowy wpis na forum komentatorskim.
Zacząć musimy od stwierdzenia, że ksiądz doktor Marcin Luter był jedynie człowiekiem. A nie jakimś pół czy ćwierćbogiem, na kształt greckich herosów czy katolickich świętych i błogosławionych. I z tego powodu w jego pismach znajdują się sformułowania nie do końca precyzyjne i łatwe do zrozumienia. Typowym tego przykładem jest nazwanie woli człowieka „servum arbitrium”, czyli wolą niewolną. W odróżnieniu od „liberum arbitrium” czyli całkowicie wolnej woli, którą dysponuje wyłącznie Bóg.
Nie traktujemy słów Marcina Lutra tak, jak Kościół Rzymskokatolicki czyni to z tak zwaną Tradycją. Uważając za niewzruszone dogmaty również i wielce osobliwe wynalazki, ogłoszone przez grono dżentelmenów w purpurowych sutannach lub jednego w białej, w rodzaju obligatoryjnego celibatu księży katolickich czy chyba najgenialniejszej w historii cywilizacji białego człowieka maszynki do robienia pieniędzy z niczego, zwanej czyśćcem. Każdy rabin czytając o czyśćcu zielenieje z zazdrości, bo nawet „starsi i mądrzejsi” na taki pomysł nie wpadli. Dlatego akceptujemy choćby stwierdzenie, że człowiek jest istotą grzeszną i bez pomocy Ducha Świętego nie jest w stanie przyjąć Jezusa Chrystusa. Ale już stwierdzenie Lutra, porównujące człowieka do konia ujeżdżanego przez diabła lub przez Boga, to naszym zdaniem triumf dydaktycznej łopatologii nad myślą, którą ta łopatologia miała przekazać, a tylko ją wykoślawiła. Kościół Ewangelicko – Augsburski w RP (czyli mówiąc potocznie – luterański) nie zakazuje nam myśleć ani czytać Pisma Świętego,
zatem przedstawimy tu punkt widzenia naszego kościoła na kwestie wolnej woli i zbawienia. Dla przypomnienia Kościół Rzymskokatolicki jeszcze w XVIII wieku zakazywał świeckim tak „szkodliwej” lektury, jak Biblia. Co jest dla nas oczywiste. Bowiem po skonfrontowaniu z oryginałem, rzeczona tradycja wyglądałaby w oczach uważnego czytelnika jeszcze mizerniej, niż Wielka Armia Napoleona Bonaparte po powrocie z Moskwy.
1. Dobre i złe uczynki zostały w Piśmie Świętym opisane, poczynając od Dekalogu, a kończąc na Dziejach Apostolskich i zawartych w nich listach. Nie jest to wszelako coś w rodzaju kodeksu drogowego, będącego katalogiem wszystkich możliwych wykroczeń i kwot mandatów oraz punktów karnych, które są za nie przyznawane. Dlatego korzystanie z daru Boskiego, którym jest rozum, to konieczność.
2. Wolna wola człowieka jest kompletnie nieporównywalna z Boską wolna wolą. I stąd to niekoniecznie precyzyjne określenie „servum arbitrium”. Bóg może wszystko, zaś możliwości czynienia przez człowieka dobra i zła są bardzo ograniczone ludzką niedoskonałością. Bracia Albertyni nie są w stanie nakarmić wszystkich głodnych, zaś nawet Stalin nie był w stanie wymordować wszystkich „wrogów ludu”. A gdy Szwedzi będą uciekać przed islamską dziczą do Polski, ich życzenie nie wystarczy, by wody Bałtyku się rozstąpiły. I mogli dotrzeć do Polski samochodem, tak jak to kiedyś zrobili Mojżesz i jego ekipa, przekraczając Morze Czerwone per pedes.
3. Nie wszystko, co się na naszym świecie wydarzy, jest „zatwierdzone do realizacji” przez Stwórcę, jak to próbuje wmawiać ateotaliban spod jednej czerwonej gwiazdy, lub tuzina złotych na niebieskiej szmacie. Sięgając po drastyczny przykład, Niemiec wrzucający cyklon B do komory gazowej, nie realizował woli Boskiej. I na pewno Tam został za to sprawiedliwie osądzony, nawet jeśli tu wykręcił się sianem.
4. Dobre i złe uczynki nie są precyzyjnie wyceniane w jakiejś skali punktów ujemnych i dodatnich, zatem nikt na tym świecie nie ma pewności, że zasłużył na zbawienie. Ostateczny werdykt zależy wyłącznie od nieomylnego Sędziego, którego nie krępują jakiekolwiek regulaminy czy kodeksy. Nie nam dociekać, jakimi kryteriami Sędzia się kieruje, w końcu do tej pory nie uznał za stosowne o tym ludzi poinformować. Przykładem może być choćby Rachab (Joz. 2). Dlatego za bezczelność uważamy stwierdzenia, że ktoś NA PEWNO jest w niebie, bowiem został przez KRK uznany za świętego. Możemy jedynie PRZYPUSZCZAĆ,  że ktoś pokroju matki Teresy z Kalkuty dostąpił zbawienia. Ale to kategoryczne stwierdzenie że tak jest, uważamy za bezczelność. Bo jest to znacznie bardziej groteskowe, niż wyrokowanie przez ciecia z parkingu przed biurowcem korporacji o niejawnych decyzjach prezesa.
W dyskusji u Krusejdera pojawił się też wątek kalwinizmu i jego sławnej predestynacji. Czyli poglądu utrzymującego iż człowiek w chwili narodzin już jest przeznaczony do zbawienia lub potępienia. I nic tego nie zmieni a więc również i jego ziemskie uczynki. Niektórzy teolodzy kalwinistyczni głosili, że te ziemskie dobre lub złe uczynki to ilustracja tego nieodwołalnego werdyktu. Stary Niedźwiedź w dyskusji u Krusejdera uległ powszechnemu stereotypowi, iż kalwiniści w myśl swojego nauczania nie mają wolnej woli. Obecnie po namyśle rewiduje ten pogląd. Przy takich założeniach mają oni wprawdzie wolna wolę wyboru między czynieniem dobrem i zła. Tyle tylko, że jest to w randze niemalże hobby, interesującego jedynie tych, z którymi mają do czynienia.
Autorzy poznali w realu kilkoro polskich kalwinistów i uważają ich za przyzwoitych ludzi. Znana stałym czytelnikom naszej witryny Milom powiedziała o kalwinizmie, że jego wierni są bez porównania lepsi od jego doktryny. A ponieważ dewiza tego nurtu reformacji brzmi „Kościół reformowany i nieustannie się reformujący”, życzymy braciom kalwinistom wykałapućkania się z tego predestynacyjnego babola.

Stary Niedźwiedź
Refael 72

piątek, 24 listopada 2017

Posłuchaj, banderofilu!

W naszym poprzednim wpisie nieopatrznie pochwaliliśmy Macierenkę za umieszczenie na Grobie Nieznanego Żołnierza tablic, upamiętniających walkę Polaków (głównie kresowych oddziałów samoobrony, bowiem szalona Komenda Główna AK koncentrowała się przede wszystkim na jeszcze bardzziej absurdalnej akcji „Burza") z bandytami spod znaku UPA. Redakcji bowiem nikt nie przekona do „powściągliwości”, czyli bredzenia, że wypierdki po Banderze, Szuchewyczu i Onyszkiewiczu to rzekomo strategiczny sojusznik Polski. A włazić tym kanaliom do prostnicy nakazuje polska racja stanu.
No i spotkała nas zasłużona kara za to drastyczne przeszacowanie. Bowiem okazało się, że rzeczony Antek Policmajster na pewno nie jest cudownym dzieckiem. Co do którego nigdy nie wiadomo, kiedy powie wierszyk, a kiedy nasika na dywan. A ten typ niewątpliwie potrafi lać niczym wół do karety, za to z wierszykami jest znacznie gorzej.
Na portalu Prawy.pl

http://prawy.pl/60987-usunieto-obroncow-birczy-z-grobu-nieznanego-zolnierza-zenada/

ksiądz Tadeusz Isakowicz - Zaleski poinformował, że bezpośrednio po zainstalowaniu tych tablic, na jednej z nich widniała nazwa bieszczadzkiego miasteczka  Bircza. Którego już po wojnie bronili przed bandytami spod znaku UPA żołnierze z 9, 12 i 17 DP tak zwanego Ludowego Wojska Polskiego oraz milicjanci. Jak wynika z badań pani Ewy Siemaszko, autorytetu w dziedzinie walk w Bieszczadach w latach czterdziestych ubiegłego wieku, wśród tych milicjantów nie brakowało byłych żołnierzy AK, którzy w tamtejszych wielce specyficznych warunkach wstąpili do Milicji Obywatelskiej, by móc legalnie posiadać broń i bronić tamtejszych Polaków przed banderowskim bydłem. A co się tyczy żołnierzy LWP, byli wśród nich zarówno tacy, którzy „spóźnili się na Andersa i musieli wyjechać z Sowietów Berlingiem”, jak to określił ojciec kolegi, były żołnierz 1 Armii LWP. Jak i akowcy, którzy w roku 1944 na terenach zajętych przez Sowietów wstępowali do LWP, by uchronić się przed wysoce prawdopodobnym aresztowaniem po zakapowaniu przez lokalne komunistyczne gnidy. Wrzucać ich do jednego worka z oddziałami KBW czy UB, walczącymi z Żołnierzami Wyklętymi, może tylko skończony idiota lub wyznawca macierenkowej odmiany pisizmu.
Ale jak napisał ksiądz Isakowicz –Zaleski, w nocy stał się cud i rano okazało się, że nazwa Bircza z tablicy zniknęła.
Wpis pani Anny Wiejak:

http://prawy.pl/60957-bedzie-protest-w-sprawie-usuniecia-birczy-z-tablicy-upamietniajacej-polska-samoobrone-przed-bandami-oun-upa/

sugeruje, że inspiratorem tej zamiany może być kancelaria prezydenta. Wiążącego jakieś idiotyczne  nadzieje ze swoją wizytą na UPAinie. Ale co się tyczy bezpośredniego wykonawstwa, Grób Nieznanego Żołnierza znajduje sie pod opieka MON. Bez którego wiedzy i aprobaty tablica nie mogła ulec tej niezwykłej metamorfozie.
Naszym zdaniem, co najmniej równie prawdopodobną przyczyną jest też obsesja Macierenki. Bowiem jak twierdzą złośliwi, z Grobu Nieznanego Żołnierza za jakiś czas może zniknąć też informacja o przełamaniu w lutym 1945 Wału Pomorskiego i zdobyciu Kołobrzegu w marcu tegoż roku przez 1 Armię LWP. Bo dla tego świra w jej skład wchodziły  niemal same komuchy.
A jako ciekawostkę możemy podać, że w marcu 1945 Kołobrzegu bronili nie tylko Niemcy, ale i Francuzi. A konkretnie  niedobitki 33 Dywizji Grenadierów Pancernych SS „Charlemagne”. To tak a propos sławetnego „francuskiego ruchu oporu”, który zadał Niemcom jedynie pewne straty natury materialnej i zdrowotnej. Bo jego akcje bojowe polegały głównie na zawyżaniu rachunków przez burdelmamy i kelnerów oraz wojnie bakteriologicznej, prowadzonej przez francuskie panienki lekkiej konduity. Jak widać, serial dokumentalny „Allo allo” nie podaje całej prawdy, bowiem wśród żabojadów byli i tacy, którzy naprawdę walczyli z bronią w ręku, tyle że po stronie Niemiec. 

Tak czy inaczej, odpowiedzialny za ten skandal powinien zniknąć z polskiego życia politycznego raz na zawsze.  A pisowskim pielgrzymom do postbanderowskich prostnic dedykujemy parafrazę klasyki:

Posłuchaj, banderofilu!
Tu warunki takie stoją:
Kiedy po oszustwach tylu
Zechcesz wkraść się w łaskę moją,
Obrócę cię, podły chłopie,
By zobaczyć, gdzie twa dupa.

Solidnie dupę skopię,
Wywietrzeje ze łba UPA.

Stary Niedźwiedź
Refael 72

niedziela, 12 listopada 2017

Widzicie, mięknie. Kompinuj PAD, kompinuj!

W poprzednim wpisie wytknęliśmy PAD złosliwe blokowanie reform wymiaru niesprawiedliwości pod zaiste idiotycznym pretekstem „walki o pluralizm” tego segmentu życia publicznego. Jako żywo, przypominało to bolkową "walke o pluralis" czyli „wspieranie lewej nogi”. Która w podzięce tak kopnęła go w tyłek, że od przegranych z moczymordą wyborów prezydenckich robił za błazna, a od ujawnienia kiszczakowej polisy na bezkarność – już tylko za kanalię.
W międzyczasie wyskoczyła kolejna niespodzianka.

https://wpolityce.pl/polityka/366107-nasz-news-dlaczego-sejm-zawiesil-prace-nad-ustawa-penalizujaca-propagowanie-banderyzmu-ma-to-byc-gest-dobrej-woli-wobec-prezydenta

Sejm zawiesił procedowanie ustawy autorstwa K15, będącej aneksem do umocowania prawnego IPN, bowiem nakazującej penalizację banderyzmu na równi z nazizmem i komunizmem. Ustawa ta przeszła już przez pierwsze czytanie oraz komisyjne doszlifowanie, podczas którego posłowie PiS zachowywali się rozsądnie, a zgłaszane przez nich poprawki miały sens. I nagle marszałek Kuchciński zdjął głosowanie nad nią z porządku dziennego. Zdaniem portalu „wPolityce” był to gest pod adresem prezydenta, wybierającego się z wizytą na UPAinę.
Dodatkowym zgrzytem była odmowa PAD odsłonięcia wspólnie z Antkiem Policmajstrem dwóch dodatkowych tablic na Grobie Nieznanego Żołnierza, upamiętniających walkę oddziałów samoobrony na Kresach, ratujących Polaków przed mordercami z UPA. Za te tablice po raz pierwszy od bardzo długiego czasu musimy Antka pochwalić, zaś prezydent zarobił kolejną krechę.
Poseł Tomasz Rzymkowski, jeden z współautorów tej ustawy,  słusznie nie zostawił suchej nitki na tym kolejnym paroksyzmie pisowej banderofilii.

https://wpolityce.pl/polityka/366093-bardzo-mocne-wystapienie-posla-rzymkowskiego-czekam-kiedy-warta-honorowa-ss-galizien-bedzie-witala-polskiego-prezydenta-wideo

Nawet senator PiS prof. Jan Żaryn nazywając stosunki Warszawa – Kijów „trudnymi" a postawę Polski „miękką”

https://wpolityce.pl/polityka/366171-prof-zaryn-o-napietych-relacjach-miedzy-warszawa-a-kijowem-ukraincy-sa-przyzwyczajeni-ze-jestesmy-miekkim-partnerem

delikatnie dał do zrozumienia, że ta pisowska banderofilia jest jednym wielkim idiotyzmem i szkodnictwem. A polityka Geniusia na tym kierunku klęska nie mniejszą, niż Piławce czy Batoh.
Kolejnym kwiatkiem na prezydenckiej oślej łączce było zaproszenie na obchody Święta Niepodległości ryżego volksdeutscha. Wprawdzie zaproszenie przez prezydenta na tę uroczystość wszystkich byłych prezydentów i premierów jest czynnością rutynową, tym nie mniej wspomniana antypolska kanalia już trzykrotnie nie przyjęła zaproszenia (inaguracja obecnej prezydentury plus 11 listopada w latach 2015 i 2016). Więc w myśl zasady „do trzech razy sztuka” należało raz na zawszę skreślić to to z listy gości automatycznie zapraszanych.
Ale ten w sumie nie aż tak istotny kolejny błąd / kolejne świństwo wyczerpało cierpliwość rodaków. Przez prawą stronę internetu przelała się fala oburzenia zwykłych ludzi, zarzekających się, że już nigdy na PAD nie zagłosują. Tego jak lokator Pałacu Prezydenckiego był w tych komentarzach nazywany, nie przytoczymy. Przez szacunek dla urzędu, bowiem samej osoby też już ani trochę nie szanujemy.
I stał się cud. 10 listopada poinformowano, że negocjatorzy PiS i prezydenta, czyli panowie poseł Piotrowicz i minister Mucha doszli w końcu do porozumienia w kwestii trybu wyboru członków Krajowej rady Sądownictwa.
Redaktor Karnowski bawi się w Pytię dumając, co też skłoniło prezydenta do zakończenia działań sabotażowych.

https://wpolityce.pl/polityka/366508-cos-naprawde-ciekawego-kryje-sie-za-tajemnica-porozumienia-10-listopada-pis-osiagnelo-swoje-cele-dlaczego-prezydent-ustapil

Stawiane przezeń hipotezy są z cyklu co jedna, to głupsza. Więc z litości przyczynę tę wyoślimy szefowi największego prorządowego portalu internetowego.
Do lokatora pałacu prezydenckiego dotarło wreszcie, co o nim myślą jego wyborcy. Jak i prawda, iż nie jest niezastąpiony, bo w przyszłych wyborach z panią premier Beatą Szydło przegrałby przez nokaut. I to w stylu Gołoty.
Osobę tę od tej pory będziemy nazywać PAD lub prezydentem Dudą, nie sięgając rzecz jasna po „Adriana” czy „Maliniaka”. Te ostatnie określenia POzostawiamy targowiczanom, bydłu z UBywateli RP czy pismakom z Michniker Beobachter. Ale słowa „pan” na pewno już w stosunku do takowej nie użyjemy.

Stary Niedźwiedź
Refael 72

środa, 8 listopada 2017

Patałach Patałacha Patałachem Pogania

W czasach istnienia tak zwanego Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich, skrót tej nazwy był zapisywany cyrylicą jako CCCP (od Sojuz Socjalisticzeskich Sowietskich Riespublik). Złośliwi Polacy dokonali „latynizacji” tego skrótu, interpretując go jako Cep Cepa Cepem Poganiał. W przypadku rodzącej się w bólach IV RP adekwatny byłby skrót PPPP – rozwinięcie jest tytułem tego postu.
Po ogłoszeniu wyników jesiennych wyborów Anno Domini 2015 pijani entuzjazmem szalikowcy PiS i wszelakie „jagiellońskie” tumany gotowi byli z radości skakać z trampoliny do basenu, w którym nie było jeszcze kropli wody. Studziliśmy już wtedy ich entuzjazm i tłumaczyliśmy, że aby móc skutecznie rządzić, Zjednoczona Prawica (prawica ???) musi w krótkim czasie unieszkodliwić trzecią izbę parlamentu, czyli Trybunalską Konstytutkę prezia Rzepy. Ale ukaranie szajki zdrajców i złodziei Chyżego Roja wymaga uprzedniego odwszenia wymiaru niesprawiedliwości, który wbrew łgarstwom pewnego starego pierdoły, nie tylko nie oczyścił się sam, ale wręcz skurwił do granic, które zaskoczyłyby nawet władców PRL.
Odbijanie TK trwało około roku i robione było na raty, zamiast raz a dobrze. Do tego legislatorzy PiS okazali się partaczami, bowiem w decydującej fazie bitwy, prezio Rzepa mógł im dać mata. TK liczył wtedy 9 cyngli PO, 3 ludzi PiS dopuszczanych przez Rzepę do orzekania i dalszych 3 których prezio uważał za „trefnych”. Ustawa parlamentu wymagała, by „pełny skład orzekający” TK liczył 13 sędziów a wyroki zapadały większością co najmniej 2/3 głosów. Na szczęście dla „dobrej zmiany” prezio okazał się nieukiem i nie wpadł na pomysł, by „odmrozić” jednego z cyngli PiS i w składzie 9 z PO a 4 z PiS uwalić tę ustawę, tak jak i pozostałe autorstwa większości parlamentarnej. Późniejsze wytoczenie przez Rzepę sprawy PAD z powództwa cywilnego potwierdza naszą hipotezę, że przez kilka lat TK kierował nieuk, nie znający podstaw prawa, bowiem już student III roku tegoż wydziału wie, że zastrzeżenia odnośnie wykonywania czynności urzędowych jakiejś osoby to materia prawa administracyjnego lub konstytucyjnego (w przypadku prezydenta). I takie coś, które nie powinno się dochrapać nawet tytułu magistra prawa, kierowało TK! Napolion i jego ekipa podczas neutralizowania tej trzeciej izby mieli zatem sporo szczęścia.
Ogólny stan sądownictwa w Polsce da się porównać z włoskimi dzielnicami miast amerykańskich z pierwszej połowy XX wieku. Nie można oczywiście mówić, że każdy włoski imigrant w Stanach był gangsterem. Ale w dzielnicach tych niepodzielnie rządziła mafia a policja była bezsilna, tak zresztą jak i opłacający się gangsterom uczciwi Włosi. W naszej ocenie sytuacja w wymiarze niesprawiedliwości jest podobna. Nie negujemy istnienia uczciwych sędziów, którzy wydają sensowne wyroki, a do tego jeszcze nie dopuszczają się przestępstw pospolitych. Ale do niedawna dzień bez informacji iż jakiś sędzia coś ukradł, prowadził samochód pijany w sztok lub uczestniczył w POlitycznej ustawce wyroku, był dniem straconym. A postępowania dyscyplinarne ciągnęły się jak smród za Armia Czerwoną lub jak afery za Przestępczością Organizowaną. Najlepiej aż do czasu przedawnienia. A praktyka niezbicie udowadniała, że sądownictwem rządzi szajka, zaś uczciwi sędziowie są bezsilni i nie mogą niczego zmienić. O ile przed wojną mówiono, że sądzenie to nie zawód, lecz powołanie, o tyle dzisiaj nie jest to nawet zawód, lecz po prostu proceder. Przynajmniej w oczach przytłaczającej większości Polaków.
Gdy na początku lata do parlamentu trafił pakiet projektów ustaw o sądach powszechnych, sądzie najwyższym i krajowej radzie sądownictwa (pisanie tych nazw z dużej litery byłoby grubą przesadą), okazało się, że legislatorzy szeryfa Ziobry co nie co spartolili. Gdy sejm już to klepnął i te arcydzieła sztuki legislacyjnej wylądowały w senacie, „niezależny” senator Marek Berman (pseudo „Borowski”) z ironicznym uśmiechem wskazał dwa punkty jednej z ustaw, które wzajemnie się wykluczały. O parlamentarzystach PiS nie mamy przesadnie wygórowanej opinii, ale tym razem sprawę spieprzył też i Geniuś Żoliborza. Powinien przecież oglądać transmisję na żywo z obrad senatu i po kąśliwej uwadze Bermana czym prędzej wysłać SMS o treści „Natychmiast zgłoście głąby poprawkę i posprzątajcie to”. Ale nic takiego nie nastąpiło i bubel trafił na biurko PAD.
Zawetowanie dwóch z trzech „sądowych” ustaw ani trochę nas nie zdziwiło, tak jak i zgłoszony zamiar napisania ich na nowo. Ale zamiast poprawić ewidentne idiotyzmy i co nie co zmienić, PAD zachorował na manię wielopartyjności. Widocznie ubzdurało mu się, że jest „ojcem wszystkich obywateli”. A więc i tych kanalii, które latają z mordą do Brukseli, domagają się nakładania sankcji na Polskę i plują na niego od ponad dwóch lat.
Pomysł wybierania członków KRS przez sejm większością 3/5 Napolion przełknął. Ale dalsze pomysły PAD, mające zaradzić patowi przy braku tych 3/5 (każdy poseł głosuje na jednego kandydata) nie wystawiają prezydentowi najlepszego świadectwa jako prawnikowi. Kontrpropozycja by przy pacie w sejmie wyboru również większością 3/5 dokonał senat, PAD gwałtownie oprotestował, bo PiS ma w senacie taką większość. A wybór ma być „ponadpartyjny”.
Kolejna afera to uwalenie przez KRS listy dwustu kilkudziesięciu asesorów, przysłanej z Ministerstwa Sprawiedliwości, pod pretekstem braków w dokumentacji. Redakcja spotkała się z opinią pana posła Tomasza Rzymkowskiego, który twierdzi, iż osobiście to sprawdził i takie braki były. Jeśli to prawda to szeryf znowu strzelił, tyle że we własne portki.
W wywiadzie dla Telewizji Trwam

https://wpolityce.pl/polityka/365873-decyzja-krs-ws-asesorow-wina-prezydenckiego-weta-duda-odpowiada-gdyby-pis-i-ms-nie-zwlekalo-z-ustawa-dwa-lata-to-tez-by-tego-nie-bylo
 
PAD miał czelność powiedzieć, że wina leży po stronie PiS, który miał dwa lata na przepuszczenie tej ustawy przez proces legislacyjny. Kpi, o drogę pyta, czy tyle wie o prawie i realiach obecnej polskiej polityki, co Petru o ekonomii?
Można zastanawiać się, czy za tymi breweriami stoi jego mentorka, czyli stara KORowska megiera Zofia Romaszewska. Śmiertelnie obrażona na PiS za obcięcie funduszy na kierowaną przez jej córkę antyłukaszenkowską szczekaczkę „Telewizja Biełsat”. Czy może przyczyną pokazania przez prezydenta środkowego palca swoim wyborcom jest jego tajemnicza niemal godzinna rozmowa telefoniczna z Makrelą. Tak czy inaczej, PAD wypiął się na swój elektorat. Czyli jest spalony nie tylko w oczach żelaznych wyznawców Napoliona, jak i tych ludzi z szeroko rozumianej prawicy, którzy mieli powyżej uszu wszechobecnego złodziejstwa, niszczenia wszystkiego, co polskie plus półpiśmiennego buraka w pałacu prezydenckim. Dla Targowicy zawsze będzie Adrianem z „Ucha prezesa”.
Jeśli zatem w następnych wyborach prezydenckich Napolion wystawi panią Beatę Szydło, obecny prezydent będzie mógł co najwyżej powalczyć o zaszczytne trzecie miejsce z Rychem Szóstym. Bo z PBS przegra przez nokaut, a i Chyży Rój czy inny volksdetsch go pokona.
Róg huka po lesie, ostała mu się ino Zofia Romaszewska.

Stary Niedźwiedź
Refael 72

środa, 1 listopada 2017

Pamiątka Reformacji


Wpis ten trzeba zacząć od kilku słów dotyczących kolegium redakcyjnego. Nie jest to rzecz jasna próba rozgrzeszenia się z tak długiej przerwy w działalności Antysocjala, lecz jedynie podanie powodów, które tę przerwę spowodowały.
W życiu Flavii pojawiły się ważne powody natury stricte prywatnej, dla których, poza rzecz jasna pracą, koncentruje się na swoich (i nie tylko swoich) więcej niż ważnych sprawach osobistych, zaś na blogosferę najzwyczajniej w świecie nie znajduje już czasu.
Tie Fighter, jak na mężczyznę, katolika i narodowca przystało (nie mylić z hamletyzującymi gnojkami, noszącymi rurki i odżywiającymi się humusem, którzy ubzdurali sobie, jakoby też byli mężczyznami), całą energię koncentruje obecnie na wywiązaniu się z elementarnego obowiązku męża i ojca, czyli zapewnienia rodzinie warunków życia, mieszczących się w standardzie cywilizacji białego człowieka. Co w brutalnym realu jest znacznie trudniejsze, niż wynikałoby to z co poniektórych „powerpointowych” prezentacji.
Stary Niedźwiedź po czterdziestu kilku latach parania się belferką i wobec pojawiających się coraz częściej problemów zdrowotnych (czyli po wejściu w fazę „chorowania na PESEL”), postanowił skorzystać z odkręcenia przez PiS kurewstwa ryżego volksdeutscha i stać się osobą zasłużoną, czyli mówiąc po łacinie – emeritusem. Slalom papierkowy zajął mu ostatnie sześć tygodni, do tego dołączyły się stresujące problemy osobiste, które szczęśliwie znalazły w końcu rozwiązanie.
Na straży pozostawał zatem jedynie Refael, monitorujący co ważniejsze wydarzenia w kraju i na świecie i informujący resztę naszego grona o największych przypadkach podłości polityków i głupoty człowieków postępu. W tym bukiecie z oślej łączki znalazły się niestety również i takie kwiatki, jak choćby:
https://wpolityce.pl/kosciol/364553-czy-wspolczesni-protestanci-sa-bardziej-katoliccy-niz-protestanccy-choc-sami-tego-nie-wiedza

https://www.pch24.pl/abp-jedraszewski--reformacja-zapoczatkowala-proces-prowadzacy-do-degrengolady-czlowieka,55514,i.html

http://www.pch24.pl/500-lat-protestantyzmu--35-absurdalnych-cytatow-z-marcina-lutra,55707,i.html

W pierwszym z linkowanych artykułów Grzegorz Górny wykazał się jedynie słabą (najoględniej to nazywając) znajomością mentalności protestanckiej, co autorów ani trochę nie dziwi, zwłaszcza w przypadku polskich publicystów. Utrzymuje jedynie iż północnoamerykańscy protestanci są bardziej katoliccy od tamtejszych katolików, czego przykładem rzekomo może być choćby traktowanie serio katolickiej tradycji jako drugiego obok Pisma Świętego źródła wiary. Tak się składa że obydwaj autorzy mieli styczność z północnoamerykańskimi protestantami. Ich opinii o takich choćby kwestiach jak kult świętych czy relikwii nie przytoczymy jedynie dlatego, iż nie chcemy urażać uczuć tych polskich katolików, którzy zajrzą w progi Antysocjala.
Natomiast już opinia księdza arcybiskupa Marka Jędraszewskiego, jakoby to reformacja zapoczątkowała proces degrengolady człowieka, z jednej strony nas ani trochę nie dziwi, bowiem takie mijanie się z prawdą należy niejako do obowiązków zawodowych księdza metropolity. Ale niedostrzeganie kompletnej degrengolady w zjawisku handlu odpustami czy kazirodztwa w rodzinie „ojca świętego” i mordercy Roderiga Borgii („Aleksander VI”) dobrze współgra z pogrożeniem przez tego hierarchę palcem w bucie niejakiemu księdzu Sowie i de facto zachęceniem do kontynuowania działalności w Warszawie.
Natomiast trzeci link do mentalnych wymiocin niejakiego Davida L. Graya podającego rzekome cytaty z dzieł Marcina Lutra, są jednym gigantycznym łgarstwem, bijącym na łeb na szyję rewelacje (czytelnicy zechcą wybaczyć wulgaryzm) arcykanalii Urbana o materiałach wybuchowych, znalezionych rzekomo w tapczanie ś.p. księdza Jerzego Popiełuszki. Grey jako „źródła” oczywiście podaje wymiociny innych tego typu kłamców, co on, bowiem w dziełach księdza doktora Marcina Lutra rzekomego lekceważenia Pisma Świętego ów katotaliban mógłby szukać do zafajdanej śmierci.
Ponieważ wczoraj minęła okrągła bo pięćsetna rocznica ogłoszenia przez Marcina Lutra jego 95 tez przeciwko handlu odpustami, czas przypomnieć, jak to się wszystko zaczęło i o co właściwie poszło.
Na początku XVI wieku budowa rzymskiej Bazyliki św. Piotra była studnią bez dna w budżecie Państwa Kościelnego. Gdy pontyfikat objął zdolny biznesmen Giovanni di Lorenzo de Medici z banksterskiej od zawsze rodziny Medyceuszy. znacznej intensyfikacji uległ handel odpustami. W myśl ówczesnej doktryny Kościoła Rzymskokatolickiego praktycznie każdy grzech można było odkupić nabywając za odpowiednią kwotę dokument odpustowy. Pomysłu tego nie zamierzamy komentować, nie chcąc obrazić inteligencji Szanownych Czytelników. Szczególną bezczelnością i bezwzględnością w okradaniu ludzi wykazał się grasujący w Niemczech dominikanin Johannes Tetzel, przeor zakonu w Głogowie. Gdy naciągani na zakup tego świstka ludzie niezamożni tłumaczyli, że po jego nabyciu nie będą już mieli pieniędzy na zakup żywności i ich dzieci umrą z głodu, Tetzel sięgał po „prosty” argument. Mówiąc że wprawdzie te dzieci umrą, ale za to na pewno będą zbawione.
Szczytem bluźnierstwa ze strony Tetzela było mówienie, że krzyż z herbu papieskiego na dokumencie odpustowym jest znacznie ważniejszy od tamtego krzyża z Golgoty sprzed piętnastu wieków.
Takiej mieszaniny podłości i bluźnierstwa znany z porywczości Marcin Luter nie mógł już znieść. I dlatego 31 października przybił do drzwi kościoła zamkowego w Wittenberdze swoje tezy przeciwko handlowi odpustami. Datę tę nie tylko Kościoły Ewangelicko-Augsburskie, ale i protestanci innych konfesji uważają za symboliczny początek reformacji.
Czyli tak się wszystko zaczęło. A wszystkim obrońcom „jedności” pragniemy przypomnieć, że wstydliwe wycofanie się z tego handelku, wymuszone waleniem się KRK sufitu na głowę w niemal połowie Europy (połowa Niemiec, Skandynawia, Anglia, Niderlandy, Szwajcaria) to przypadek bez precedensu. Bowiem element tzw. Tradycji złożono na ołtarzu instynktu samozachowawczego. W naszej ocenie, bez tego buntu ów handel trwałby w najlepsze po dziś dzień, tak jak i inne soborowe wynalazki, pozostające w rażącej sprzeczności z Pismem Świętym, nie na darmo jeszcze w XVIII wieku znajdującym się na katolickim indeksie ksiąg zakazanych.

Stary Niedźwiedź
Refael72

sobota, 9 września 2017

Cud mniemany, czyli PiSowi odrastają genitalia

Szanowni Czytelnicy
To ponad miesięczne nieprzyzwoicie długie milczenie wywołane było najprozaiczniejszą ze wszystkich wchodzących w grę przyczyn, czyli zmęczeniem materiału.
Tie Fighter, jak przystało na konserwatywnego narodowca, czyli prawdziwego mężczyznę, skoncentrował się na zarabianiu na utrzymanie rodziny. A ponieważ burzliwy rozwój polskiej gospodarki niestety kończy się po wyłączeniu prezentacji produkowanych przez wicepremiera Morawieckiego, w gronie konstruktywnej opozycji zwanego mistrzem Power Pointa, wywiązanie się z obowiązków ojca i męża jest  trudne, bo doba nie zamierza mieć więcej niż 24 godziny.
Flavia i Refael doświadczają dobrodziejstw realiów warszawskiego i łódzkiego rynku pracy. Analiza ofert pracy na nich wykazuje iż wymagania są większe a za to proponowane wynagrodzenia niższe niż w Katowicach, Wrocławiu czy Krakowie. Oba te miasta spadły z medalowego pudła i jak na razie, nic nie wskazuje na ich rychły powrót na takowe. Do tego podczas rozmów kwalifikacyjnych potencjalnych pracowników coraz częściej straszy się dumpingową ukraińską konkurencją. Wedle ostrożnych szacunków w Polsce pracuje już ponad milion mołodyć i mołojców, z czego w pełni legalnie góra 300 tysięcy. Jest więc czego gratulować obłąkanym banderofilom z PiS. Sorry, oficjalnie było to do niedawna nazywane „polityką jagiellońska”.
Wszystko to razem spowodowało, że Stary Niedźwiedź zaczął mieć dosyć tego wszystkiego. Bo ile można pisać o breweriach Antka Policmajstra, który skutecznie udupił powstanie w Łodzi „suchego portu” Jedwabnego Szlaku Bis. Co najmniej tysiąc miejsc pracy (z perspektywami rozwojowymi) poszło sobie na spacer a pani premier Szydło w oczach Chińczyków wyszła na osobę kompletnie niepoważną, na rozmowy z którą szkoda czasu i energii. Bo gdzie w cywilizowanym świecie minister chodzi swojemu premierowi po głowie i ten ostatni co najwyżej może mu skoczyć. A ponieważ w przyrodzie nic nie ginie, owe miejsca pracy zapewne wrócą z tego spaceru do Bratysławy lub do Czech. W końcu tam o poważnych inwestycjach nie decydują kretyni ani sabotażyści. Biorąc pod uwagę iż o rozstrzygnięciu przetargu na śmigłowce dla wojska ani widu, ani słychu a wyczesywanie z eksponowanych stanowisk antkowego zasrańca bez jakichkolwiek kwalifikacji do zajmowania się czymś bardziej odpowiedzialnym niż zamiatanie apteki, trwało raptem półtora roku, chwilami SN zastanawiał się, czy nie dać spokoju polityce bieżącej i nie zamknąć się w wieży z kości słoniowej historycznych wspominków. A Geniusiowi Żoliborza z tak koszmarnie opóźnionym zapłonem nie zarekomendować doskonałego mazurskiego warsztatu, w którym Napolionowi tenże zapłon wyregulowanoby precyzyjnie "na komputerze". O ile nie są prawdą usłyszane od poważnych osób hipotezy, że nawet prezio też może Antkowi jedynie skoczyć.
Ale ostatnio pojawiły się pierwsze oznaki przesilenia.
Pierwszą jaskółką było posunięcie pana prezydenta Dudy, który zawetował dwie z trzech ustaw PiS w sprawie naprawy wymiaru niesprawiedliwości. Sam Napolion i jego ciury chyba uwierzyły w paszkwil "Ucho prezesa" i przysłały prezydentowi do podpisu aż taki szajs, w którym dwa jego punkty wzajemnie sie wykluczały. Jak zauważyła kostycznie Flavia, chętnie podjęłaby się pracy przy odepchlaniu pisowskich projektów ustaw z aż tak koszmarnych byków, jako że przygotowywanie tekstów do druku było tematem jej pracy dyplomowej.  I nie zdarłaby skóry, zadowalając sie niższym wynagrodzeniem niż otrzymywane przez drugiego z przydupasów Antka Policmajstra. Czyli tego przerośniętego Harrego Pottera, również bez jakichkolwiek kwalifikacji formalnych, którego do tej pory wypieprzyć z MON na zbity pysk niestety jeszcze sie nie udało.
Vito San Escobar powoli zaczyna wreszcie się zachowywać jak minister spraw zagranicznych państwa większego od Andorry czy Wysp Owczych. Jak doniósł portal wsedno24:

http://wsedno24.pl/index.php/2017/08/30/europa-szoku-swiat-wstrzymal-oddech-polska-wpusci-jednego-najwazniejszych-politykow-swiecie/

Vito odmówił udania się do Brukseli na dywanik Francy Timmermansa i o zgrozo, poinformował, że z rzeczoną Francą nie ma o czym rozmawiać. Oraz nie zaprasza go do Polski. A ostatnio powiedział nawet, że Polska może przyjąć co najwyżej czterech „uchodźców”, a konkretnie tych bydlaków z Rimini.
Z kolei pani premier zaczyna nareszcie rozmawiać z ofiarą pedofilki tak, jak należy to czynić w stosunku do mentalnego gówniarza, który zdaniem renomowanego włoskiego psychiatry prof. Adriano Sagatoriego nie dorośnie już nigdy. Ostatnio powiedziała, że martwi się o stan demokracji we Francji, w której stan wyjątkowy trwa już prawie dwa lata a jego końca nie widać.
Tak trzymać, drodzy państwo. Zwłaszcza że odnośnie parobków Makreli, doskonale już wiadomo, who is whooy.

Stary Niedźwiedź
Flavia de Luyce
Refael 72

niedziela, 6 sierpnia 2017

Pan Profesor Bogusław Wolniewicz

W piątek 4 sierpnia 2017 zmarł Pan Profesor Bogusław Wolniewicz.
Redakcja nie żywi przesadnego szacunku dla filozofów, bowiem z grona tych, których nazwiska pojawiają się w przestrzeni publicznej, większość trudni się działalnością o co najmniej wątpliwej wartości. Jak to określiła Milom, klecą prace naukawe (Czytelnikom którzy uczyli się chemii po reformie nazewnictwa, wyjaśniamy że naukawy to mniej niż naukowy) typu „O podobieństwach i różnicach między bytem, niebytem i odbytem”. Szczególnie złą opinię mamy o tzw. filozofach etykach. Takie nazwiska jak Peter Singer czy Francesca Minerva, twórcy pojęcia „późna aborcja”, oznaczającego zamordowanie już urodzonego dziecka, sprawili że „filozof etyk” stał się dla nas synonimem bydlęcia, wyzutego z jakichkolwiek norm etycznych. Nie lepsze zdanie mamy o niejakiej Środzie, która próbowała rzeczonego Singera sprowadzić na wykłady do Polski. A akcję protestacyjną, na szczęście skuteczną, nazwała „tłumieniem wolności naukowej dyskusji”. Jak mawia lud, bydło po jednych pieniądzach.
Dlatego tym większym szacunkiem darzymy Pana Profesora Wolniewicza, będącego po prostu mądrym i przyzwoitym człowiekiem. A gdy ktoś zauważy że to tylko tyle, sprostujemy że w gronie pracowników „niekonkretnych” wydziałów uniwersytetów to aż tyle.
Życiorysu Profesora nie będziemy streszczać, każdy chętny może się z nim zapoznać pod adresem:

https://pl.wikipedia.org/wiki/Bogus%C5%82aw_Wolniewicz

Pragniemy jedynie przekazać na gorąco garść naszych  redakcyjnych odczuć, związanych z Jego osobą.
W zupełności zgadzamy się tyleż ciekawą co odosobnioną opinią Pana Profesora, że filozofia, tak zresztą jak i historia, nie jest nauką. Ale można ją określić jako wiedzę, próbującą racjonalnie opisać wszystkie zagadnienia nie będące nauką. Od siebie dodamy, że wypowiedziom Pana Profesora nie można było odmówić racjonalności ani ich przynależności do sfery wiedzy. W odróżnieniu od jakże licznych współczesnych wypocin filozoficznych, które używając języka studentów Starego Niedźwiedzia w wersji soft, zasługują co najwyżej na nazwanie pieprzeniem w bambus.
Tak samo, mimo zamiłowania jednego z członków kolegium redakcyjnego do historii, podzielamy opinię, że nie jest ona nauką. Trudno ale brednie jakoby bez Obłędu 44 Polska nie byłaby dziś suwerennym krajem, których zawodowi historycy nie zmiażdżyli zgodnym chórem, są drastycznym potwierdzeniem tej klasyfikacji.
Od końca lat 90 ubiegłego wieku Pan Profesor Wolniewicz związał się ze środowiskiem Radia Maryja. Sam definiował się żartobliwie jako „rzymski katolik – niewierzący”. A ten skrót rozwijał deklarując, iż jak najbardziej wierzy w istnienie Istoty Wyższej. Natomiast nie wierzy w to, że jakaś forma świadomości może przetrwać śmierć człowieka. Ale zawsze podkreślał, że bez chrześcijaństwa, rzymskiego prawa oraz nauki cywilizacja białego człowieka nie powstałaby, a już na pewno nie przetrwała do chwili obecnej. Odnośnie jej przyszłości, nie tryskał optymizmem.
W roku 2004 ostro krytykował warunki, na których eurokołchoz dokonał anschlussu Polski. W roku 2006 wraz z o. Mieczysławem Krąpcem i ks. Czesławem Bartnikiem, profesorami KUL,  zainicjował Społeczny Niezależny Zespół ds. Etyki Mediów, który postawił sobie za cel „informować rzetelnie opinię publiczną w kraju i na świecie o wszelkich poczynaniach w mediach i wokół nich, które zagrażają bądź obyczajności, bądź swobodzie publicznej dyskusji”. Aktywnie włączył się też do zainicjowanej przez prof. Jerzego Roberta Nowaka walki z paszkwilanckimi oskarżeniami Polski i Polaków ze strony niejakiego Grossa i jego POmagierów.
W polemikach swoich przeciwników nie głaskał po główkach. W stosunku do człowieków postępu chętnie używał takich określeń jak „neokanibalizm” czy „mengelizm”.
Słynął z unikania stereotypów, nigdy nie wahał się iść pod prąd. Gdy w roku 2007, po pomyłkowym ostrzelaniu afgańskiej wioski Nangar Chel, polscy żołnierze zostali przez harcerzyków z macierenkowskiej Służby Kontrwywiadu Wojskowego oskarżeni o ludobójstwo, a podczas późniejszego procesu na salę sądową wprowadzani jak przestępcy, profesor ujął się za nimi, a na patałachach z SKW i jej ojcu chrzestnym nie zostawił suchej nitki. Opinię tę w pełni podzielał ś. p. generał Sławomir Petelicki, który skomentował fakt, że ci antkowi za przeproszeniem „oficyjerowie kontrwywiadu” wstawili swoje zdjęcia na portal „nasza klasa”. Stwierdzając iż wodzuś powinien odesłać ich do pierwszej klasy podstawówki. A nieoficjalnie dodając jeszcze, że po uprzednim ogoleniu genitaliów.
Tak samo w chwili rozpoczęcia desantu islamskiej dziczy na europejskie wybrzeża Morza Śródziemnego, nie wahał się powiedzieć, że te łajby należy po prostu topić wraz z ich zawartością.
W roku 2009, po jednej z wypowiedzi Pana Profesora na antenie Radia Maryja,  tzw. Stowarzyszenie Otwarta Rzeczpospolita powiadomiło prokuraturę o popełnieniu przestępstwa. Oczywiście poszło o rzekomy antysemityzm, a jeden rzut oka na skład władz tego OR potwierdza słuszność spiżowego stwierdzenia mistrza Stanisława Michalkiewicza, że antysemitą jest każdy człowiek, którego nie lubią Żydzi. Oraz nie pozostawia wątpliwości, że szajkę tę finansuje oberkanalia Soros. Prokuratura wykazała się wręcz zadziwiającą w epoce Tusklandii przyzwoitością, bowiem dochodzenie nie zostało wszczęte ze względu na brak znamion czynu zabronionego. W uzasadnieniu znalazła się opinia, że treści wypowiedziane miały charakter ksenofobiczny, nie stanowiły jednak nawoływania do nienawiści na tle różnic narodowościowych.
Pan Profesor Wolniewicz zawsze podkreślał najwyższy poziom redakcyjny toruńskich rozgłośni. Dopowiadając że ojcowie redemptoryści, nie mając wykształcenia dziennikarskiego, imponują swoją kulturą a interlokutorowi zawsze pozwalają wypowiedzieć swoją opinię, nawet jeśli się z nią nie zgadzają. I nigdy nie próbują naprowadzić rozmówcy na jedynie słuszną linię. Jako całkowite przeciwieństwo tych standardów wymienił z nazwiska TW „Stokrotkę”. 
Na zakończenie linkujemy kilkanaście co ciekawszych wypowiedzi ś. p. Pana Profesora Bogusława Wolniewicza:

https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/351962-o-prezydencie-dudzie-pis-radiu-maryja-i-islamie-top-15-cytatow-sp-prof-wolniewicza-ktore-trzeba-pamietac-wideo?strona=1
 
Bardzo będzie Go brakować, zwłaszcza teraz. 
Cześć Jego pamięci.

Stary Niedźwiedź
Flavia de Luce
Refael 72

niedziela, 30 lipca 2017

Ekodebilizm w kraju i w eurokołchozie, czyli POdzwonne dla tytułów naukowych

Od dawna wiadomo iż na tym świecie nie ma sprawiedliwości. Flavia de Luce, Refael 72 i Tie Fighter ciężko pracują na metaforyczny chleb dla siebie i swoich bliskich a Stary Niedźwiedź od ubiegłej środy byczy się na Mazurach. I nie musi wdychać śmierdzącego warszawskiego powietrza ani wkurzać się codziennie, sprawdzając którą kolejną ulicę rozryto, by poruszanie się po mieście jeszcze bardziej utrudnić. A dojazd w niektóre miejsca samochodem po prostu uniemożliwić.
Ale niedawne e-kolegium redakcyjne wyrwało go z dolce far niente, bowiem widok lasu przypomniał o wyczynach kanalii ze wszelakich Green Piców oraz "totalnej opozycji" i akolitów tej Targowicy.
Dla każdej istoty o IQ wyższym od wartości tegoż parametru dla (p)oślic Szajbus-Wielgus czy „Maderaca”, afera Puszczy Białowieskiej jest równie przejrzysta jak cały plan odsunięcia od władzy rządu PiS przez koalicję zagranicy, ulicy i Targowicy. Najpierw należy uniemożliwić wycinkę drzew zaatakowanych przez kornika drukarza, strasząc Polskę unijnymi sankcjami za bestialskie niszczenie puszczy pierwotnej. A gdy już całą puszcze diabli wezmą, Targowica, ekoterroryści plus wszelakie Guje, France i inne parobki Makreli dopiero rozedrą pyski na rząd za dopuszczenie do zagłady tego unikalnego kompleksu leśnego.
Czym kończy się traktowanie serio bełkotu ekoterrorystów, przekonali się na własnej skórze Niemcy:
Liczenie się z tymi szkodnikami doprowadziło do katastrofy w Lesie Bawarskim. Wbrew bełkotowi debili las sam się nie obronił i obecnie jest on dzielony na sektory poprzez cięcie korytarzy ochronnych o szerokości 800 m. Jako że już tylko w ten sposób można zahamować proces dalszego rozprzestrzeniania się kornika. Niestety jak do tej pory, brak jest dozwolonych prawnie środków zapobiegających rozprzestrzenianiu się ekoterroryzmu, bowiem ścinanie zarażonych drzew wraz z przypiętymi do nich ekomałpami jest karalne. Pracownicy zatrudnieni w Lesie Bawarskim musieli sięgnąć po te desperackie środki by nie dopuścić do zainfekowania lasów prywatnych i w konsekwencji płacenia ich właścicielom wielkich odszkodowań. Bowiem sądy niemieckie takie odszkodowania na pewno by przyznały. Jako że szkopskie popisy na poziomie pachołków niejakiej Gersdorf są zarezerwowane dla przypadków odbierania białych dzieci cudzoziemcom lub karania za ciężkie zbrodnie islamskiej dziczy.
Ale to antypolskie zaślepienie, POłączone z zatraceniem zdolności do logicznego i krytycznego myślenia, POtrafi dotknąć nawet ludzi z POzoru inteligentnych. Nie tak dawno panowie:
Prof. Wojciech Nowak – Rektor UJ
Prof. Marcin Pałys – Rektor UW
Prof. Jan Szmidt – Rektor PW
Prof. Jerzy Duszyński – Prezes PAN
POpełnili list w „obronie” Puszczy Białowieskiej. Wspólnym mianownikiem tych czterech rektorów jest brak nawet cienia bladego POjęcia o leśnictwie, choćby na poziomie wiedzy przeciętnego gajowego. Tak więc o POpełnieniu tego idiotycznego listu przesądziły ich sympatie POlityczne.
I doczekali się odpowiedzi. Pan prof. dr hab. Tomasza Zawiła-Niedźwiecki, przewodniczący Komitetu Nauk Leśnych i Technologii Drewna PAN oraz zastępca dyrektora generalnego Lasów Państwowych w sposób bardzo grzeczny a zarazem bezlitosny obnażył hucpę tych czterech rektorów:

W tym miejscu nie sposób nie zacytować jednego ze spostrzeżeń ojca Józefa Marii Bocheńskiego, który podczas swych kadencji rektorskich Uniwersytetu we Fryburgu nigdy nie przyniósł ujmy rozumowi ludzkiemu ani tej uczelni. A jego „Sto zabobonów” uważamy za katechizm człowieka myślącego i jedną z kilku najistotniejszych książek, napisanych w minionym stuleciu. Ojciec Bocheński posłużył się przykładem listu otwartego w sprawach energetyki atomowej, podpisanym przez profesorów, będących specjalistami w takich dziedzinach jak (przytaczamy z pamięci) ceramika z epoki Ming, filologia celtycka i cywilizacje prekolumbijskie. I zauważył, że taki list jest równie bezwartościowy i wręcz komiczny, jak opinia o energetyce atomowej, wygłoszona przez krawcową, kominiarza i stolarza. Bo jedni i drudzy o meritum nie wiedzą nic.
Do tej pory nie dziwiły nas wyczyny senatów i rektorów polskich uniwersytetów. W końcu jeśli instytucje, mieniące się uczelniami wyższymi, zatrudniają na etatach profesorskich takie moralne mniej niż zera, jak apologeta kazirodztwa Hartman czy zwolenniczka dyskusji o mordowaniu dzieci Środa, ludzi takich szanować nie sposób. Niemiłym zaskoczeniem była informacja o wyczynie niejakiego „profesora” Rzońcy, naczelnego ekonoma Przestępczości Organizowanej. Który chcąc wyśmiać 500+ udowodnił, że nie odróżnia procentów od punktów procentowych. A przy okazji wykazał, że w Szkole Głównej Handlowej nie tylko każdy idiota może uzyskać dyplom magistra – vide Rychu Szósty – ale i nawet się tam habilitować. Ale bardzo niemiłą niespodzianką jest udział w tej ekohucpie rektora warszawskiej polibudy. Który nie zdzierżył i na komendę Shityny POstąpił w myśl zasady, którą czcigodna Kira na swoim blogu w prostych żołnierskich słowach nazwała „gówno wiem, ale się wypowiem”.
Stary Niedźwiedź czuje się w obowiązku przeprosić za ten wyczyn swojego rektora, mającego niekwestionowany dorobek naukowy w zakresie mikroelektroniki, optoelektroniki i technologii cienkich warstw. Który niestety zapomniał o starym, mądrym przysłowiu „Pilnuj szewcze kopyta”.

Stary Niedźwiedź
Flavia de Luce
Refael 72