Tak się głupio składa, że ilekroć mam zamiar wypiąć się na krajową polityczną piaskownicę i napisać o czymś, co uważam za temat ciekawy a zarazem w Polsce mało znany, zawsze musi eksplodować jakiś granat w szambie.
Do niedawna nie raz na tym blogu chwaliłem pana Marka Jakubiaka. przede wszystkim za jego rzeczowe wypowiedzi w sprawach gospodarczych, pozbawione emocji, a co dopiero zacietrzewienia, charakterystycznego dla spięć między pobożnymi socjalistami (w polskim politycznym szpitalu psychiatrycznym robiącymi za prawicę) a szwabskimi agentami, neohitlerowcami, przestępcami i debilami, czyli POmiotem.
Gdy posłowie Jakubiak, Wilk i Liroy opuścili klub grajka, miałem nadzieję, że uda im się stworzyć jakiś byt na prawo od PiS, mający szansę przejść w wyborach nad pięcioprocentową poprzeczką. Ale jedno rozczarowanie goniło drugie.
Pan mecenas Wilk dołączył do sekty agenta w muszce, ostatnio chyba przejętego przez Rosjan, bowiem peany na cześć Putasa dyskwalifikują go zarówno jako człowieka myślącego, jak i Polaka.
Pan Piotr Marzec - Liroy po klapie Konfederacji w eurowyborach kieruje własnym bytem politycznym, którego nazwy nie chce mi się nawet guglować, Bowiem zdobycie przez nich w najbliższych wyborach ponad jednego procenta głosów byłby sukcesem.
Ale największym rozczarowaniem jest ostatni wyczyn pana Jakubiaka. Gdy napisał o tym portal braci Karnowskich, łudziłem się, że jest to jakieś przekłamanie w stylu Szmatławer Zeitung czy Pedałenu. Ale w TVP Info pokazano rozmowę z nim, co zobaczyłem na własne oczy i usłyszałem na własne uszy. W której na pytanie, czy konfederaci mogliby utworzyć rząd koalicyjny z POstKOmuną, zieloną dziwką wzmocnioną (???) zapiewajłą, pedałami, trockistami, czerstwymi komuszymi dinozaurami i wszelką możliwą swołoczą, odpowiedział twierdząco. Dodając, że w w polityce dla interesu robi się różne rzeczy.
Nie negując jego kwalifikacji merytorycznych w obszarze biznesu, muszę z przykrością stwierdzić, że w kwestii elementarnych zasad (czy jak kto woli - moralności) zapukał tymi słowy w dno Rowu Mariańskiego, i to od spodu.
Nie chce mi się sprawdzać, co inni konfederaci o tym sądzą i z jakich to partyjek składa się ten labilny byt w chwili, gdy piszę te słowa. Ale jeśli nawet miałem pokusę, by w podzięce za budzące śmiech każdego inżyniera bajki premiera o milionie samochodów elektrycznych produkowanych w Polsce rocznie czy banialuki prezesa o płacy minimalnej za bodaj cztery lata w wysokości czterech tysięcy złociszy, to obecnie pokusę tę zdecydowanie odrzuciłem. I pozostanie wybrać najmniejsze zło, czyli 13 października zażyć lek przeciwko chorobie lokomocyjnej i odszukać na liście PiS kogoś, o kim się wie, że nie jest ani durniem ze szkoły Androniego Macierenki, ani mamelukiem Napoliona, jeszcze z czasów PC. Których dewizą jest sentencja "wierność jest moim rozumem".
Taki już zakichany los mojego pokolenia.
Stary Niedźwiedź
Do niedawna nie raz na tym blogu chwaliłem pana Marka Jakubiaka. przede wszystkim za jego rzeczowe wypowiedzi w sprawach gospodarczych, pozbawione emocji, a co dopiero zacietrzewienia, charakterystycznego dla spięć między pobożnymi socjalistami (w polskim politycznym szpitalu psychiatrycznym robiącymi za prawicę) a szwabskimi agentami, neohitlerowcami, przestępcami i debilami, czyli POmiotem.
Gdy posłowie Jakubiak, Wilk i Liroy opuścili klub grajka, miałem nadzieję, że uda im się stworzyć jakiś byt na prawo od PiS, mający szansę przejść w wyborach nad pięcioprocentową poprzeczką. Ale jedno rozczarowanie goniło drugie.
Pan mecenas Wilk dołączył do sekty agenta w muszce, ostatnio chyba przejętego przez Rosjan, bowiem peany na cześć Putasa dyskwalifikują go zarówno jako człowieka myślącego, jak i Polaka.
Pan Piotr Marzec - Liroy po klapie Konfederacji w eurowyborach kieruje własnym bytem politycznym, którego nazwy nie chce mi się nawet guglować, Bowiem zdobycie przez nich w najbliższych wyborach ponad jednego procenta głosów byłby sukcesem.
Ale największym rozczarowaniem jest ostatni wyczyn pana Jakubiaka. Gdy napisał o tym portal braci Karnowskich, łudziłem się, że jest to jakieś przekłamanie w stylu Szmatławer Zeitung czy Pedałenu. Ale w TVP Info pokazano rozmowę z nim, co zobaczyłem na własne oczy i usłyszałem na własne uszy. W której na pytanie, czy konfederaci mogliby utworzyć rząd koalicyjny z POstKOmuną, zieloną dziwką wzmocnioną (???) zapiewajłą, pedałami, trockistami, czerstwymi komuszymi dinozaurami i wszelką możliwą swołoczą, odpowiedział twierdząco. Dodając, że w w polityce dla interesu robi się różne rzeczy.
Nie negując jego kwalifikacji merytorycznych w obszarze biznesu, muszę z przykrością stwierdzić, że w kwestii elementarnych zasad (czy jak kto woli - moralności) zapukał tymi słowy w dno Rowu Mariańskiego, i to od spodu.
Nie chce mi się sprawdzać, co inni konfederaci o tym sądzą i z jakich to partyjek składa się ten labilny byt w chwili, gdy piszę te słowa. Ale jeśli nawet miałem pokusę, by w podzięce za budzące śmiech każdego inżyniera bajki premiera o milionie samochodów elektrycznych produkowanych w Polsce rocznie czy banialuki prezesa o płacy minimalnej za bodaj cztery lata w wysokości czterech tysięcy złociszy, to obecnie pokusę tę zdecydowanie odrzuciłem. I pozostanie wybrać najmniejsze zło, czyli 13 października zażyć lek przeciwko chorobie lokomocyjnej i odszukać na liście PiS kogoś, o kim się wie, że nie jest ani durniem ze szkoły Androniego Macierenki, ani mamelukiem Napoliona, jeszcze z czasów PC. Których dewizą jest sentencja "wierność jest moim rozumem".
Taki już zakichany los mojego pokolenia.
Stary Niedźwiedź