sobota, 7 sierpnia 2021

Dyktat histeryków, hipochondryków i wyznawców nowej religii

Postanowiłam popełnić wpis, bo po raz pierwszy od dawna mam wrażenie, że Polska jest na skraju ekonomicznej i moralnej degrengolady. I nie da się tego porównać ani z czasami PO, ani z czasami SLD. Można jedynie dostrzec analogię z PRL-em, choć wówczas ludzie cechowali się dużo większym, o dziwo, krytycyzmem wobec oficjalnej propagandy oraz byli znacznie bardziej solidarni ze sobą. Ze sobą, nie zaś (jak dziś) z koncernami, partyjnymi szalikowcami i korporacjami. Trudno mi zrozumieć, co się stało z naszym społeczeństwem. Rozumiem ochujenie Francuzów, którzy od dawna łykali, jak pelikany, każdą bzdurę rodem z Barei. Ale po Polakach spodziewałam się trochę wyższego IQ. A tu zonk. Jesteśmy w niechlubnym gronie największych covidowych looserów.

Zaczęło się 2 lata temu, kiedy świat obiegła wiadomość o jednym z koronawirusów. Panika była zrozumiała, nikt nie miał wówczas pretensji do naszego rządu o politykę tymczasowego lockdownu. Ale właśnie - TYMCZASOWEGO. Na początku wszystkie państwa popełniały błędy. Tyle że jedne poszły drogą histerii, permanentnych restrykcji i ograniczania działalności gospodarczej, a drugie po prostu zakupiły leki (iwermektyna). Efekt jest taki, że kolega z Indii, Shanu A., zapytał mnie niedawno na FB: "Jak sobie radzisz? Co się u was w tej Europie, do cholery, dzieje?" Byłam zaskoczona jego reakcją, a on wyjaśnił mi, że oni już od dawna leczą się iwermektyną i liczba zgonów z powodu covida spadła o 90%. Nie mam żadnego powodu, żeby nie wierzyć koledze, w dodaku dziennikarzowi. W ich kraju dziennikarz mainstreamowy musi reprezentować etykę i rzetelność, zaś w Europie dziennikarz, w odróżnieniu od najstarszej profesji świata, za dopłatą zrobi wszystko.

Oczywiście w eunuchowatej Europie istniały na wyciągnięcie ręki tanie, przebadane i bardzo skuteczne leki (amantadyna, rymantadyna, azytromycyna), za pomocą których uczciwi lekarze uratowali tysiące ludzi. Chorzy, którzy nie mieli aż tyle szczęścia i zawierzyli w "mądre rady" ekspierdów Matołusza Morawieckiego, są już na tamtym świecie (leczenie wg zasady: paracetamol + plus czekanie na intubację). Leki, które mają potwierdzoną skuteczność w leczeniu Covid-19, znalazły się na liście odradzanych Ministerstwa Zdrowia. Niestety, stanowiły one konkurencję dla forsowanych z uporem maniaka amerykańsko-żydowskich szczepionek, a właściwie preparatów genetycznych. Wiadomym było, że Pfizer będzie chciał za wszelką cenę odkuć się za gigantyczne odszkodowania, jakie ostatnio płacił za swoje lipne leki. Wcześniej za zabicie kilkuset dzieci w Afryce, którym - uwaga! - podano lek Pfizera bez poinformowania o tym fakcie rodziców. Wtedy nikt ze światłych i lewackich Europejczyków nie krzyczał o rasizmie. Dzisiaj też lewacy nie wspominają o tym nawet słowem. Nie można przeszkadzać w biznesie NADLUDZIOM.

Szczepionki okazały się gigantycznym niewypałem, co chyba muszą przyznać najzagorzalsi szalikowcy koncernów (tak, oni mają swoje fancluby!). Bardzo wysoka liczba NOPóW (oscylująca wokół 10%!), tysiące zgonów na zakrzepicę i miliony hospitalizowanych na Covid-19 zaszczepionych. Przykład UK, Seszeli i wielu innych krajów również pokazał, że wśród pacjentów z ostrym przebiegiem choroby dominują właśnie osoby po dwóch dawkach szczepionek. Logicznym jest, że rząd będzie ostro agitował za szprycowaniem się - nakupowali tego ze 100 milionów za ciężkie podatników pieniądze, jakby więc wyglądali pijarowo? Nie można sie też dziwić dilerom w rodzaju Pfizera, że podnosi cenę swojej szprycy o 25% - w końcu, jak głupi daje, to mądry bierze ;) Narzędziem do osiągnięcia celu, jakim jest opylenie szprycy amerykańsko-żydowskiej, staje się nowa, ale dawno temu opisana, socjotechnika, zwana ZARZĄDZANIEM STRACHEM. Rządzący postanowili sięgnąć po radykalne środki, jak: skłócanie społeczeństwa, kreowanie wroga publicznego, stawianie siebie w roli jedynego męża opatrznościowego, straszenie sankcjami i hiperbolizacja rzeczywistości Covid-19. Ostatnio poszli o krok dalej i postanowili uczynić wrogami publicznymi swoich beneficjentów, czyli rodziny z dziećmi. Zaczęło się straszenie zamykaniem szkół, segregowaniem dzieci i nauczycieli, a także sugerowaniem odebrania pewnym niepodporządkowanym histerii grupom świadczeń z tytułu pomocy rodzinie.

Drugim elementem kaczej dykatatury jest lockdown-neverending story. Dziedzinami polskiej gospodarki, które dotychczas radziły sobie nieźle, były: hotelarstwo, gastronomia i branża fitness. Gdy zaczęły być zażynane kolejnymi lockdownami z okazji kolejnych fal, i znalazły się na skraju bankructwa, zaczęli się u nich pojawiać smutni panowie z walizkami pieniędzy i propozycjami wykupienia biznesu za ćwierć jego wartości. Takowych widziałam na własne oczy przed dużym hotelem w sąsiednim powiecie. Wbrew pozorom, nie byłi to zwykli rodzimi gangsterzy, a przeważnie Niemcy. Powstał również holding hotelowy, który próbuje wykupić hotele oraz pensjonaty. Wróble na dachu ćwierkają, iż jest on powiązany mocno z PiS, bowiem do kierowniczych gremiów tej mafijnej rodziny dotarło już, że góra za 2 lata, podczas kolejnych wyborów, dostaną zamaszystego kopniaka w dupę. Jest to zatem ostatnia okazja, żeby porządnie się uwłaszczyć! Doktor Josef Niedziele idzie w swym łajdactwie dalej. Straszy nie tylko lockdownami ogólnopolskimi, ale i selektywnymi, niszczącymi regiony, które są najbardziej odporne na propagandę. Niestety ludzie okazali się podatni na taką awanturniczą retorykę i sami tworzą mury miedzy regionami. Swego czasu była nagonka na Śląsk - mieszkańcy tego regionu mieli problem, żeby zarezerwować nocleg nad morzem. Później rozpoczęła się nagonka na Pomorze, kiedy okazało się, że PiS ma chrapkę na tamtejszą turystykę - czerwona strefa i wrogowie publiczni. Kiedy PiSiory zaczęły myśleć o hotelu Gołębiewski w Mikołajkach i o paru pięknych bazach noclegowych w Krainie Tysiąca Jezior - zaczęła się nagonka na Mazury, w których trup miał się słać gęsto. Rzecz jasna, trupów było, jak na lekarstwo, a jeśli już, były to ofiary "teleporad". W naszej gminie zmarło raptem kilka osób, w keowanej na umieralnię Nidzicy - rapem kilkanaście. I to bardziej z braku właściwego leczenia, niż z powodu "straszliwej zarazy".

Gdy PiSiory wykupiły, co się dało na Mazurach i na Pomorzu, dały ludziom na chwilę odetchnąć w wakacje. Ludzki pan, można rzec ;) Chyba dotarło do betonowych głów, że trudno bęzie ciągnąć polską gospodarkę jedynie na pożyczkach, z ograniczeniami dla kluczowych branż, jak gastronomia, logistyka, rozrywka. Wiadomo, że po upadku tych branż, kolejnymi padającym kostkami domina będą: usługi pralnicze, handel, transport. Nie wspomnę już o kulturze, która jest kompletnie olewana. Rząd tworzy w ludziach poczucie, że najwyższą wartością jest hipochondria, więc każdemu powinno wystarczyć, że Kaczafi dba o jego bezpieczeństwo. Potrzeby wyższego rzędu to wymysł "niesolidarnych społecznie" lekkoduchów, którzy nie potrafią pojąć, że tylko zamknięcie się w domu na lata da im szczęście i spokój. Ku chwale ojczyzny. Przekonałam się o tym brutalnie, gdy dostałam fuchę w Gminnym Ośrodku Kultury. Przedstawiłam moje propozycje bardzo ciekawych zajęć dla młodzieży i dorosłych, propozycje zaproszenia znanego w Warszawie pisarza czy korepetycji z polskiego. Początkowo spotkało się to z etuazjazmem pani dyrektor, która zresztą sprawiała wrażenie osoby bardzo życzliwej i otwartej. Ośrodek dostał budżet na kulturę i liczyłam, że w sierpniu poprowadzę zajęcia dla młodzieży. Okazało się jednak, że cykl czytania historyjek przedszkolakom odpada, ponieważ... nie jestem zaszczepiona! Co do zajęć i wykładów, jest to bardziej pieśń przyszłości, bo - jak się okazało - gmina wolała wywalić kasę na ... uwaga!... piknik proszczepionkowy DLA DZIECI! Tym samymym okazało się, że kultura i edukacja w dzisiejszym świecie nie mają żadnego znaczenia. Młodzi ludzie nie muszą umieć czytać, czy pisać - mają być tylko połykaczami medialnej papki. Nie daj Boże, jeszcze jakąś książkę przeczytają i zaczną myśleć. Matematyka też jest wrogiem, dlatego walczy z nią fundacja Billa Gatesa. Przecież gdyby ludzie nie umieli liczyć, udałoby im się wmówić, że umieralność na Covida to 90%, a nie - jak jest faktycznie - grubo poniżej procenta.

Czy jest mi żal ludzi, którzy robią pod siebie ze strachu przed Covidem? Coraz mniej. Są krzykliwą mniejszością, która próbuje rozwalić życie normalnej większości. Każdy z nas chce móc pracować, spacerować, robić swobodnie zakupy, leczyć się na miejscu (zamiast teleporad) i swobodnie podróżować. I jakieś 90% społeczeństwa nie ma nic przeciwko temu, tylko na drodze stają im paranoiczne roszczenia małej grupy hipochondryków i histeryków. Hipochodria to choroba psychiczna, której podłożem może być depresja, dlatego nie zamierzam z tego dworować. Jeśli jednak kogoś cechuje obsesyjny lęk przed lekką/średnią infekcją układu oddechowego, to powinien zrobić to, co robi każdy dojrzały emocjonalnie człowiek - udać się na wizytę do psychologa, terapeuty bądź psychiatry. Problem w tym, że hipochondrycy nie widzą problemu w sobie, tylko w otoczeniu. Dla nich każdy, kto odwieza bibliotekę, czy podróżuje to "lekkomyślny roznosiciel zarazy". Wielka szkoda, że zmusza się nas, byśmy patrzyli na świat przez pryzmat urojeń ludzi chorych psychicznie. Ludzi, którzy potrzebują pomocy psychiatrycznej, a nie szczepień.

Pandemia będzie trwać dopóty, dopóki na to pozwolimy. Część ludzi cierpi na depresję utajoną i wpada w histerię. Politycy cynicznie to wykorzystują, przyjmując łapówki od koncernów, a koncerny windują ceny za swoje preparaty. 
 
Flavia de Luce

10 komentarzy:

  1. Czcigodna Flavio
    Do popisów profstytutek doradzających Matołuszowi trzeba dopisać kolejny wyczyn. Namówili doktora Niedziele na zakup dużej partii ren\mdesiviru, zaś "kuracja" nim jednego pacjenta kosztuje ok. 2 tys. dolarów. Pod egidą WHO rok temu były prowadzone badania nad jego skutecznością, przerwane z powodu stwierdzenia braku takowej. Czyli grube miliony dolarów poszły w błoto. A kuracja jednego pacjenta amantadyną to koszt kilkudziesięciu złotych.
    Podejrzewam, że owe profstytutki przestały interesować się losem polskiego systemu emerytalnego.
    Pozdrawiam ponuro.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałam zarówno teksty anty-Covidowców, jak i Covidowców - i przyznam, że nie mam wiedzy, żeby móc zweryfikować, kto kłamie, kto zmyśla, a kto pisze prawdę. W Sieci jest sporo info, które może poprzeć dowolną hipotezę. Tak więc z miejsca stwierdziłam, że podobnie jak w przypadku Globalnego Ocieplenia, ja się nie czuję na siłach wypowiadać o czymś, czego nie mam możliwości ocenić obiektywnie.

    Mogę natomiast napisać, jak to było z nami. Otóż z zeszłym roku mój Partner przeszedł ciężko Covida (zrobił sobie autodiagnozę) i od tamtej pory stanął po stronie tych tak znienawidzonych przez Was Covidowców. Podobnie jak moi rodzice, wyczekiwał z utęsknieniem na szczepionkę. No i co się okazało? Moi rodzice zaszczepili się Astra Zenecą, większych problemów z tym nie było. Mnie Partner wcisnął na Johnsona, chociaż trochę grymasiłam. No ale dobra, on się naczytał tekstów o Covidzie, ufam mu. Szczepionka przyjęła się jak marzenie. A sam Partner poszedł na pierwszą dawkę Pfizera i... ciach, wstrząs anafilaktyczny (omdlenie). Teraz kombinuje, jak i kiedy zapisać się na inną szczepionkę.

    Tyle z życia Covidowców mimo woli. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czcigodna Kiro
      Bardzo się cieszę z tego, że Twoja druga połowa przeżyła nie tylko sam covid (jak sie domyślam, nie był leczony skutecznymi lakami), ale i tak zwaną "szczepionkę Pfizera". Ale oczywiście nie namawiam Was do testowania przysłowia "do trzech razy sztuka".
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    2. Witaj, Kiro

      Wiadomym jest, że nam, maluczkim, trudno zweryfikować wszystkie informacje, jakie do nas docierają. Ale wystarczy trochę wiedzy z biologii, żeby wiedzieć, że: wirusem nie zaraża się przez spojrzenie, czy nawet dotyk (tylko drogą kropelkową); szczepionka musi przejść kilkuletnie badania (sama faza III trwa nawet 3, 4 lata). Wielu poważnych wirusologów twierdzi, że podczas pandemii nie należy ludzi szczepić, bo mnożą się dziesiątki coraz groźniejszych mutacji. Przykład UK jasno tego dowiódł - chorują i umierają głównie zaszczepieni. Opinie są podzielone, skrajności znajdą się po obu stronach, ale nie ma absolutnie żadnych naukowych dowodów na to, że Covid jest czymś więcej, niż zwykłą lekką/średnią sezonową infekcją wirusową. Np. w Singapurze i wielu innych bardziej rozwiniętych krajach już dawno tak orzekli. To, że Europa nie może sobie z tym problemem poradzić świadczy tylko o Europie. Kilka państw sprowadziło leki (iwermektynę) i już po pandemii. Za rękę nikogo nie złapałam, ale jestem pewna, że amber Covid to największa afera łapówkarska w historii. Wątpliwości budzi choćby to, dlaczego wprowadzili do ogólnego obiegu lek (Remdesiwir), którego skuteczność jest znikoma i który nie jest rekomendowany nawet przez WHO. Wszyscy prawie eksperci są na liście płac koncernów, choćby Pfizera.

      Flavia

      Usuń
    3. Być może masz rację, Flavio, nie będę tu, jak już wyżej napisałam, spierać się o te sprawy. My w każdym razie poszliśmy drogą "zaczipowania". :)

      Trzymaj rękę na pulsie!

      Usuń
  3. Szanowna Flavio , nie jestem zwolennikiem PIS lecz jesli nie PIS to co ? Proste pytanie. Rozne ''Konfederacje'' czy inne odmiany ''Ko(u)rwinizmu" chocby nawet byly ''zrodlem prawdy objawionej'' sznase na wladze a tym bardziej samodzielna wladze maja taka jak swinia na smaodzielny lot na Pluton... Badzmy realistami.Postekajmy sobie ze ''PIS to ........................ a nawet'' i zgodzmy sie ze alternatywa ktora niebawem (oby nie ale raczej) wroci do wladzy bedzie jak urwanie lba w porownaniu z katarem ktorym ten ze PIS jest.

    Oczywiscie zapewne masz raczje PIS to wszystko zapewne robi o czym piszesz a moze i nawet wiecej -no i co ? Strzelaj do nich ile wlezie a nowa odmiana ''PO'' czy jak tam ''ta urwa bedzie sie nazywac'' zrobi wam nad wisla taka kuracje przeczyszczajaca ktora w skali ekonomicznej bedzie mozna porownac z przejazdem Hunow.

    No ale pewnie pewnie pomarzyc mozna ''Konfederacja'' czy tam inna ''racja'' ta juz to widze


    Z wyrazami szacunku
    PiotrROI

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czcigodny Piotrze
      Przywołałeś dyżurny dylemat polskiej polityki, w której po dziś dzień straszą bękarty okrągłego stoliczka za powyłamywanymi nogami. Czyli czy stać w gównie po kolana, czy zaledwie do pół łydki. Jakiego ma być koloru i jak ma śmierdzieć.
      Urodziłem się i wychowałem w peerelowkim bagnie. W roku 1989 naiwnie sądziłem, że będę żyć w wolnym kraju. Ale w czerwcu 1991 złudzeń tych się pozbyłem.
      Swego czasu volksdeutschowy śmieć straszył ludzi "głosujcie na moją szajkę, bo inaczej przyjdzie straszny Kaczor i was zje". A teraz jesteśmy straszeni metodą "popierajcie obłąkanego pierdołę, bo przyjdzie chyży rój".
      A mnie po prostu już chce się rzygać. I nie jestem pewny, czy pracowicie przygotowywany przez lockdownowe ścierwo Matołusza Polin będzie lepszy od szkopskiego protektoratu.
      Pozdrawiam ponuro.

      Usuń
    2. Szanowny Stary Niedzwiedziu,
      Calkowicie sie z Toba zgadza poza ostanim zdaniem. Oczywiscie Jaroslaw Mateusz tylko opozni strzyzenie baranow nad Wisla bo po to w koncu ta cala ''Unia'' jest.Nie zmieni tego ani nasze niezadowolenie ,zadna ''oddolna incjatywa'' ,''kofederacja'' czy inna racja. To za duza kasa. Teraz prezydenta ameryki mozna zablokowac i wywalic ze stolka jesli szkodzi interesom a co tu mowic o jakims tam 1 czy 2gim (z calym szacunkiem) Bosym Janku z nad Wisly. Oczywiscie mozna przyspieszyc caly proces dojenia tubylczego luda obalajac Kaczora i ja to rozumiem w koncu wiele kontaktow w PL jeszcze mam i wielu przyjaciol , czesto ludzi inteligentnych jest swiecie przekonana ze teraz moze byc im nad Wisla tylko lepiej ... OK. Lecz na tym blogu wiekszosc to jednak ludzie inteligentni ktorym nie trzeba chyba tlumczyc ze jedyna sila ktora realnie moze choc spowalniac rozpoczecie dojenia tubylczego luda jest PIS -no bo kto ludzie na litosc Tryglafa i Swaroga ? :D Badzmy powazni. Zadna inna sila nie ma nie bedzie miala dostepu do realnych mediow a jakby sie choc troche stala grozna to zostanie wydeletowana i z tych sladowych mediow w ktorych pozolono jej (narazie) istniec. Jeszcze 2-3 lata temu ba nawet jeszcze 1 temu liczylem na jakis ''cud' w stylu pomylki jaka byla Isza W.S. Lecz po tym co zrobiono z Trumpem , jak szybko zmienily sie uklady w europie srodkowej (chyba juz wiecie ze nie jestescie juz ''pod opieka Ameryki'' a od m-ca pod opieka ''Niemiec'' ?) nie mam zadnych zludzen.Siekierka na Wasze szyje nad Wisla juz jest niestety ''zaostrzona''. Pytanie nie brzmi jak .Pytanie brzmi kiedy ? No oczywiscie moze morze sie rozstapi i zaleje ''Kraj dzikich faszystow'' .Moze jakims cudem Muzelmanie szybciej przejma kalifat berlinski niz by wskazywal na to przyrost naturalny -modlmy sie o to goraco do Allaha -lecz szczerze watpie-) Moze w koncu nasza Zlota Makrela zwariuje i nam odpusci choc kolejne 10-15 lat a pozniej zdarzy sie kolejny cud i do wladzy dojda ludzie uczciwi myslacy obrosna gleboko i szybko w tluszcz na 3 pokolenia do przodu by stac sie nasza wlasna mafia ktora co prawda okrada tubylcow jak inne mafie w krajach powaznych lecz innym na to surowo nie pozwoli. Ach pomrzyc zeby tak wrocil nad wisla panszczyzniany wyzysk chlopow przez szlachte z XV-XVII wieku.Ale to piekne bylo 1 do 2ch/7 zabierali i o bezpieczenstwo tylka dbali.To se juz nie wraci

      Weslo dzien
      PiotrROI

      Usuń
  4. Ani trochę nie wątpię w chęć dorobienia się przez ludzi powiązanych z władzą. Części artykułu dotyczącą statystyk zasadniczo pominę milczeniem, ponieważ zwyczajnie nie śledzę danych (zresztą podejrzewam, że każdy może sobie znaleźć takie, jakie mu pasują). Ale sugestia użycia azytromycyny - antybiotyku - w charakterze skutecznego leku przeciwko wirusowi odrobinę obniża wiarygodność tekstu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szanowny Greylinie.
      Jednostkowy przypadek nie może być argumentem przesądzającym skuteczność jakiegoś leku lub jej brak. Tym nie mniej przytoczę pewną historię.
      Swego czasu zaopatrzyliśmy w amantadynę pewną panią, mieszkającą z babcią oraz ze swoim facetem. No i cała trójka złapała covid.
      Młodzi natychmiast zaczęli brać amantadynę według instrukcji pana doktora Włodzimierza Bodnara. I po trzech dniach byli zdrowi, zażywali ją jeszcze kilka dni, by nie przerwać przedwcześnie kuracji. Lekarz który przyjął babcię, powiedział jej, że ze względu na choroby towarzyszące nie może brać amantadyny. I zapisał jej właśnie "całkowicie nieskuteczną" (wedle szajki skurwysynów z tytułami profesorskimi) azytromycynę. Po tygodniu wyzdrowiała.
      Lekarzom, którzy nie ulękli się pouczeń szajki rządowych profstytutek, kłaniam się do ziemi. A rzeczonym ekspierdom najchętniej obiłbym mordy, odebrał prawo wykonywania zawodu lekarza i odesłał do mycia basenów. Oczywiście nie tych pływackich.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń