Polska to osobliwy kraj. Tylko tutaj świętowanie niepodległości budzi tak wielkie kontrowersje. Do dziś trwają dyskusje nad formułą tego świętowania, ponieważ coraz liczniejszej grupie znudziły się polskie symbole narodowe (na szczęście biało-czerwona flaga jeszcze nie, choć - gdyby mogli - nabazgraliby na niej tęczę albo gwiazdę Dawida), polskie pieśni patriotyczne oraz bohaterowie tacy, jak Roman Dmowski (któremu z uporem maniaka i nieuka imputują krwiożerczy antysemityzm i <sic!> FASZYZM!). W tym roku tuzy polskiej nauki popisały się apelem do prezydenta o to, by nie oddawał czci Romanowi Dmowskiemu. Tak, temu który walczył o kształt Polski na konferencji w Wersalu; dzięki któremu ziemie dawnego zaboru pruskiego wróciły do PL. Któryś z polityków oświadczył wprawdzie profetycznie, że ten traktat będzie tylko przerwą w wojnie, nie zmienia to jednak faktu, że zasługi Dmowskiego są bezsporne. Bowiem nikt na posiedzeniu Rady nie potrafiłby tak przekonująco i logicznie wyłożyć polskich żądań. A w ramach wdzięczności polskie nieuki przyprawiają mu gębę faszysty. Po pierwsze: domyślam się, że naszym "siłom postępu" wszystko, co narodowe kojarzy się z faszyzmem, ale to świadczy li tylko o tym, że nic nie warte są ich dyplomy szkół wyższych czy nawet świadectwa dojrzałości. A po drugie: po prostu polska racja stanu nie znajduje się i prawdopodobnie nigdy się nie znajdzie na ich liście priorytetów.
Środowiska bardziej wykorzenione narzekały na obchody Święta Niepodległości, które - ich zdaniem - marginalizowały mniejszości seksualne. Zorganizowali zatem alternatywną imprezę zwaną "Kolorową niepodległą", której logo zawiera sąsiadujące ze sobą flagi: tęczową i polską. Ten pomysł wydaje mi się wyjątkowo śmieszny, bowiem homoseksualiści tym sposobem SAMI się marginalizują. Zamiast brać udział w marszu jednoczącym wszystkich Polaków, postanowili zorganizować sobie kolorową imprezkę. Doprawdy, trudno mi uwierzyć, że geje czują się aż tak źle w Polsce - przecież pracują, uczą się, a nawet robią kariery, jak przykładowo Robert Biedroń, który niewiele umie i potrafi, ale za sam fakt bycia gejem, należy mu się miejsce w Sejmie RP.
W kwestii Marszu Niepodległości zadziwiają mnie: wrogość mediów, działania policji oraz gotowość nasyłania NIEMIECKICH antifowców do rozganiania uczestników marszu. W tym roku zamaskowani chuligani zaatakowali Straż Marszu na Moście Poniatowskiego. A policja? Zablokowała ludzi w wąskim i niebezpiecznym miejscu. Przecież tam były całe rodziny i mogło dojść do wybuchu paniki. Chociaż w okolicy Ronda Waszyngtona krajobraz jest rzeczywiście nieciekawy, to w całym mieście było spokojnie, a jedyne utrudnienia w ruchu spowodował nachalnie reklamowany "Bieg Niepodległości". Na czym skupiły się media? Rzecz jasna, na incydencie z chuliganami. Dodajmy, chuliganami raczej antynarodowej proweniencji, na co może wskazywać fakt, że atakowali Straż i bluzgali na narodowców *. Trzeba też wziąć poprawkę na to, że w wielotysięcznym tłumie zawsze może znaleźć się jakiś kretyn; niemniej media skupiają się tylko na tym. Całkowicie ignorując fakt, że Marsz Niepodległości zgromadził TYSIĄCE (marsz prezydenta wedle oficjalnych informacji 800 osób, ale w praktyce - a wiem to, ponieważ mijałam ów marsz - jakieś 300 osób). Media całkowicie też ignorują fakt, że w Marszu wzięły udział CAŁE rodziny! Jak można przedstawiać to wydarzenie jako spęd żądnej rozrób chuliganerii? Totalny brak rzetelności dziennikarskiej.

Flavia de Luce