piątek, 24 listopada 2017

Posłuchaj, banderofilu!

W naszym poprzednim wpisie nieopatrznie pochwaliliśmy Macierenkę za umieszczenie na Grobie Nieznanego Żołnierza tablic, upamiętniających walkę Polaków (głównie kresowych oddziałów samoobrony, bowiem szalona Komenda Główna AK koncentrowała się przede wszystkim na jeszcze bardzziej absurdalnej akcji „Burza") z bandytami spod znaku UPA. Redakcji bowiem nikt nie przekona do „powściągliwości”, czyli bredzenia, że wypierdki po Banderze, Szuchewyczu i Onyszkiewiczu to rzekomo strategiczny sojusznik Polski. A włazić tym kanaliom do prostnicy nakazuje polska racja stanu.
No i spotkała nas zasłużona kara za to drastyczne przeszacowanie. Bowiem okazało się, że rzeczony Antek Policmajster na pewno nie jest cudownym dzieckiem. Co do którego nigdy nie wiadomo, kiedy powie wierszyk, a kiedy nasika na dywan. A ten typ niewątpliwie potrafi lać niczym wół do karety, za to z wierszykami jest znacznie gorzej.
Na portalu Prawy.pl

http://prawy.pl/60987-usunieto-obroncow-birczy-z-grobu-nieznanego-zolnierza-zenada/

ksiądz Tadeusz Isakowicz - Zaleski poinformował, że bezpośrednio po zainstalowaniu tych tablic, na jednej z nich widniała nazwa bieszczadzkiego miasteczka  Bircza. Którego już po wojnie bronili przed bandytami spod znaku UPA żołnierze z 9, 12 i 17 DP tak zwanego Ludowego Wojska Polskiego oraz milicjanci. Jak wynika z badań pani Ewy Siemaszko, autorytetu w dziedzinie walk w Bieszczadach w latach czterdziestych ubiegłego wieku, wśród tych milicjantów nie brakowało byłych żołnierzy AK, którzy w tamtejszych wielce specyficznych warunkach wstąpili do Milicji Obywatelskiej, by móc legalnie posiadać broń i bronić tamtejszych Polaków przed banderowskim bydłem. A co się tyczy żołnierzy LWP, byli wśród nich zarówno tacy, którzy „spóźnili się na Andersa i musieli wyjechać z Sowietów Berlingiem”, jak to określił ojciec kolegi, były żołnierz 1 Armii LWP. Jak i akowcy, którzy w roku 1944 na terenach zajętych przez Sowietów wstępowali do LWP, by uchronić się przed wysoce prawdopodobnym aresztowaniem po zakapowaniu przez lokalne komunistyczne gnidy. Wrzucać ich do jednego worka z oddziałami KBW czy UB, walczącymi z Żołnierzami Wyklętymi, może tylko skończony idiota lub wyznawca macierenkowej odmiany pisizmu.
Ale jak napisał ksiądz Isakowicz –Zaleski, w nocy stał się cud i rano okazało się, że nazwa Bircza z tablicy zniknęła.
Wpis pani Anny Wiejak:

http://prawy.pl/60957-bedzie-protest-w-sprawie-usuniecia-birczy-z-tablicy-upamietniajacej-polska-samoobrone-przed-bandami-oun-upa/

sugeruje, że inspiratorem tej zamiany może być kancelaria prezydenta. Wiążącego jakieś idiotyczne  nadzieje ze swoją wizytą na UPAinie. Ale co się tyczy bezpośredniego wykonawstwa, Grób Nieznanego Żołnierza znajduje sie pod opieka MON. Bez którego wiedzy i aprobaty tablica nie mogła ulec tej niezwykłej metamorfozie.
Naszym zdaniem, co najmniej równie prawdopodobną przyczyną jest też obsesja Macierenki. Bowiem jak twierdzą złośliwi, z Grobu Nieznanego Żołnierza za jakiś czas może zniknąć też informacja o przełamaniu w lutym 1945 Wału Pomorskiego i zdobyciu Kołobrzegu w marcu tegoż roku przez 1 Armię LWP. Bo dla tego świra w jej skład wchodziły  niemal same komuchy.
A jako ciekawostkę możemy podać, że w marcu 1945 Kołobrzegu bronili nie tylko Niemcy, ale i Francuzi. A konkretnie  niedobitki 33 Dywizji Grenadierów Pancernych SS „Charlemagne”. To tak a propos sławetnego „francuskiego ruchu oporu”, który zadał Niemcom jedynie pewne straty natury materialnej i zdrowotnej. Bo jego akcje bojowe polegały głównie na zawyżaniu rachunków przez burdelmamy i kelnerów oraz wojnie bakteriologicznej, prowadzonej przez francuskie panienki lekkiej konduity. Jak widać, serial dokumentalny „Allo allo” nie podaje całej prawdy, bowiem wśród żabojadów byli i tacy, którzy naprawdę walczyli z bronią w ręku, tyle że po stronie Niemiec. 

Tak czy inaczej, odpowiedzialny za ten skandal powinien zniknąć z polskiego życia politycznego raz na zawsze.  A pisowskim pielgrzymom do postbanderowskich prostnic dedykujemy parafrazę klasyki:

Posłuchaj, banderofilu!
Tu warunki takie stoją:
Kiedy po oszustwach tylu
Zechcesz wkraść się w łaskę moją,
Obrócę cię, podły chłopie,
By zobaczyć, gdzie twa dupa.

Solidnie dupę skopię,
Wywietrzeje ze łba UPA.

Stary Niedźwiedź
Refael 72

6 komentarzy:

  1. Szanowni Autorzy,
    Może narażę się środowisku redakcyjnemu i zwłaszcza jednemu z komentatorów, ale powtórzę, że generalnie przyjaźnie odnoszę się do Ukraińców. Część mojej rodziny musiała walczyć o przetrwanie na Wołyniu, ale z ich opowiadań wynika, że byli Ukraińcy którzy pomagali ostrzegając o planowanych atakach. Ci z którymi miałem osobiście do czynienia byli pracowici, sympatyczni i może to wyjątek, ale płynnie mówili po polsku.

    Nie wyklucza to bezwzględnego potępienia i obrzydzenia dla banderyzmu i jego współczesnych wyznawców. Niektórzy polscy politycy wzywają do powściągliwości - aby w imię strategicznego sojuszu nie urazić Ukraińców. Oni robią co chcą w dziedzinie polityki historycznej wyciągając upiory nienawiści i zbrodni jako totemy narodowe, a my mamy ich nie urażać?

    Pozbądźmy się kompleksów - skoro oni robią swoje, to my róbmy swoje w zakresie polityki historycznej. Nie krępujmy się. Nie wyklucza to współpracy politycznej, ekonomicznej, turystycznej, w zakresie kontaktów międzyludzkich. Chociaż trudno oczekiwać rozsądnego podejścia od pisowskich politruków.
    Serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też znam kilkoro Ukraińców, zarówno osobiście, jak i z relacji przyjaciół. Przyjechali do Polski pracować, szanują polskie prawo i obyczaje, nie urządzają żadnych awantur, nie stwarzają jakichkolwiek problemów.
      Ale z relacji zarówno medialnych jak i przyjaciół, wiem o gówniarzach, obnoszących się z czarno-czerwonymi flagami, lub ich miniaturami. Takich należy po pierwszej wpadce wywalać z Polski na zbitą mordę.
      Nie mogę też wykrzesać z siebie cienia sympatii dla mieszanki złodziei i jednocześnie agentów oberkanalii Sorosa (Poroszenko, Hrojsman) oraz postupowskich kanalii pokroju Szuchewycza juniora. Tylko zwykłych ludzi trochę mi żal. Ale nie przesadnie, skoro sami te kanalie wybrali i idą na rzeź niczym barany.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    2. Czcigodny Stary Niedźwiedziu,
      Chciałbym dodać, że dziękuję za ten artykuł. Dla mnie to oczywiste, że nie można arbitralnie dzielić narodu na "patriotów" i "zdrajców", a rozstrzygać o tym mają funkcjonariusze pisowscy. Przykładem jest wspomniany w ostatnim moim wpisie mój dziadek. Walczył w kampanii wrześniowej. Udało mu się uniknąć niewoli i przedostał się na rodzinny Wołyń. Przechodząc przez wioski ukraińskie mówił po ukraińsku, aby uniknąć kłopotów. Podczas okupacji należał do oddziału samoobrony, który bronił okolicy przed banderowskimi bandami. Po przejściu frontu sowieckiego został wcielony do LWP, po zakończeniu walk z Niemcami został przeniesiony do walk z banderowcami w Bieszczadach. Dla mnie to wzór patriotycznej i racjonalnej postawy. Dla pisowców to zdrajca.
      Serdecznie pozdrawiam

      Usuń
    3. Czcigodny Dibeliusie
      Podany przez Ciebie rodzinny przykład doskonale pasuje do naszych (zdobywcy Wału Pomorskiego i Kołobrzegu czy obrońcy Birczy i innych bieszczadzkich miejscowości).
      Dopóki Antek Policmajster straszy w MON, co świadczy o tym, że jego pozycja w PiS jest znacznie mocniejsza, niż choćby ośmieszonej przez niego w oczach Chińczykw pani premier Szydło, na odejście przez PiS od linii patriotyzmu psychiatryczno - nekrofilskiego nie ma szans.
      Pozdrawiam melancholijnie.

      Usuń
  2. Czcigodny Robercie
    Oczywiście masz rację, że w tych oficjalnych naszych sile, zamożności i niezależności jest mnóstwo przesady. Ale sprawiedliwość nakazuje zauważyć, że jeszcze dwa lata temu było dużo gorzej. Mimo wszystko mniejszym wstydem jest bycie USraelskim służącym, niż niemieckim cwelem.
    Wspomniani "sojusznicy" w relacjach z Polską są silni wyłącznie naszą słabością. Swego czasu Lech "santo subito" Kaczyński w rozmowie z prezydent Dalią Grybauskaite (czyli pisząc po ludzku, Grzybowską) próbował ująć się za gnojonymi przez boćwinków Polakami. Nie zwojował nic a złośliwi twierdzą, że zebrał od prezydent litewskiego mocarstwa taki opieprz, że ino podkulił ogon. Teraz chyba ktoś zaczął z szaulisami rozmawiać innym tonem, skoro bezczelne małpy ponoć już odbudowały tor kolejowy od rafinerii w Możejkach do granicy łotewskiej.
    Pełna zgoda co do konieczności skorelowania naszych relacji z tymi krajami z ich polityką historyczną. Za gloryfikowanie bandytów z UPA czy z 14 dywizji SS "Galizien" nie powinni dostać ani grosza "kredytów" na wieczne nieoddanie.
    A co się tyczy polityki pomnikowej, co sądzisz o naszej propozycji? Uważamy, że Polska powinna dać dobry przykład i uczcić pamięć wybitnego Rusina czyli księcia Jeremiego Wiśniowieckiego. Choćby w Przemyślu powinien stanąć okazały pomnik kniazia na koniu. A dookoła cztery pale z wbitymi na nie rizunami od Chmielnickiego.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wierszyk mi się ułożył.

    Wołyń pomścimy,
    Lwów odbijemy,
    Banderowskie ścierwa
    Siekierą zatłuczemy.

    OdpowiedzUsuń