sobota, 25 stycznia 2014

Kobiety bezdzietne

Przyjaźniłem się (użycie czasu przeszłego wyjaśni się podczas narracji) z małżeństwem naukowców z najwyższej półki, nie mylić z wyrobnikami nauki ani tym bardziej jakimiś uniwersyteckimi hochsztaplerami, badającymi podobieństwa i różnice miedzy bytem, niebytem i odbytem.
Obydwoje poznali się na studiach i po obronie z wyróżnieniem prac magisterskich zostali zatrudnieni na swoim wydziale polibudy. Doktoraty obronili szybko, oczywiście też z wyróżnieniem a każde z nich już wtedy miało więcej cytowań w literaturze światowej niż przez całe swoje życie zawodowe zbierze ich oszust od wspomnianych podobieństw i różnic. Dziecka nie mieli więc dysponowali relatywnie sporą  ilością wolnego czasu. Mogli zatem bywać w filharmonii, operze, teatrach czy kinach, z nowościami wydawniczymi wartymi przeczytania byli na bieżąco. A podczas wakacji zwiedzali miejsca tego godne, choćby takie jak oszczędzone przez wojny zabytki Portugalii czy cudowną Chorwację.
Kolegowałem się z tym panem (nazwijmy go X), z poglądów będącym oczywiście konserwatystą (kwestia grubo ponadprogowej inteligencji plus biegła znajomość matematyki użytkowej i logiki). Na durne zaczepki postępaków typu iż kto nie z nimi ten nie ma serca, odpowiadał zawsze że kto nie jest w dużej części konserwatystą ten nie ma mózgu. A jeśli w sferze obyczajowej nie podziela konserwatywnych poglądów to jest po prostu łobuzem. Na uczelni z raz w tygodniu spotykałem się z nim aby pokrótce (szanował mój i swój czas) omówić bieżące wydarzenia polityczne i podzielić się refleksjami na temat otaczającej rzeczywistości tej za przeproszeniem III RP.
Obydwoje zrobili doskonałe prace habilitacyjne, wypromowali pierwszych doktorów. I wtedy wydarzyło się nieszczęście. X zmarł nagle w wieku czterdziestu kilku lat.
Jego żona (tym razem użyję symbolu Y) po śmierci męża uciekła w pracę. Jest już profesorem „belwederskim”, kieruje zakładem a jej autorytet w środowisku jest niekwestionowany.
Pani Y to prawdziwa dama, dodatkowo ma jeszcze to coś co z braku lepszego określenia nazwę majestatem. Mam na myśli fakt iż wzbudza taki szacunek ze żaden gamoń nie śmie wyrwać się z jakimś niestosownym tekstem do niej skierowanym. Na co dzień jest osobą pogodną, na jej twarzy z rzadka pojawia się melancholijny uśmiech. Ale od czasu śmierci męża nigdy już nie widziałem aby się śmiała. Ma rodzeństwo a w konsekwencji siostrzeńców i siostrzenice. A rodzina jest z takiej półki iż nie ulega wątpliwości że gdy będzie trzeba, nie zapomną oni o cioci. Tym nie mniej raz przypadkiem zauważyłam jak pani profesor Y spoglądała w parku na bawiące się małe dzieci. Oczywiście nigdy bym sobie nie pozwolił na coś tak niestosownego jak zadanie jej tego pytania. Ale mam niemal pewność że gdyby mogła cofnąć czas, w ich życiu pojawiło by się dziecko. Jak nie własne to adoptowane.
To były Himalaje bezdzietności a więc czas na dno Rowu Mariańskiego.
Po internecie grasują najwulgarniejsze genderowe dziewki, chwalące się swoim kałem moralnym i propagujące „genderowe” wzorce znacznie bardziej nachalnie niż wydzwaniające po domach złodziejki zachwalają paramedyczne barachło. Jak wiadomo, genderowe „profesorki” pokroju niejakiej Środy to cyniczne złodziejki grosza publicznego bo swoje brednie propagują za nasze podatki. Ale te dziewki są tak bezdennie głupie iż traktują te wypociny łowczyń grantów  serio. A więc „walczą z kołtuństwem” puszczając się na prawo i lewo i ciesząc się z rzekomego szacunku swoich „partnerów”.
Nawet osobom inteligentnym zdarzają się wypadki przy pracy. I po przeczytaniu bredni typu wypociny Ayn Rand, są w stanie na krótko uwierzyć że tych dziewek nie wolno potępiać skoro one same siebie szanują co w ich bełkocie nazywane jest "wysoką samooceną". Terapia jest prosta. Gdy swego czasu moja znajoma na coś takiego zachorowała, poradziłem jej aby spytała swojego siostrzeńca, dwudziestoparoletniego bywalca dyskotek, czy ożeniłby się z taką „yndywidualystką” która się realizuje mając w nosie opinie „kołtunów”.
Po tygodniu znajoma zadzwoniła do mnie, kompletnie załamana. I powiedziała mi:
Miałeś rację. Zrobiłam tak jak radziłeś. I co usłyszałam (jej słowa cytuję z pamięci ale możliwie wiernie, z zachowaniem oryginalnego słownictwa)?
- Ciotka, czy tobie już do reszty odpieprzyło? Ja miałbym się żenić z taką kurwą którą waliła cała dyskoteka, w tym nie raz ja do spółki z kolegami? Żony poszukam sobie gdzie indziej. I mam prostą zasadę. Dziewczynę zacznę traktować serio gdy będzie miała coś pod sufitem a nie tylko pod kiecką. I do tego co najmniej przez miesiąc nie zdecyduje się na seks. Co będzie dowodem na to że poszukuje faceta jako całości nie tylko wydolnego fiuta o dużych gabarytach.
W dalszej rozmowie dopowiedziała że zrozumiała iż ci faceci kłamią tym dziewkom w żywe oczy bo cenią sobie w nich jedynie darmochę. Usłyszałem jeszcze kilka żalów na temat męskiej podłości ale dala już sobie raz na zawsze spokój z tym za przeproszeniem szacunkiem.
Więc do takich genderowych dziewek żywię pogardę połączoną jednak z odrobiną współczucia. Dzieci się nie dorobią bowiem ewentualne potomstwo wyabortują aby móc nadal balować i kopulować. Ktoś powiedziałby niczym zwierzęta podczas rui ale ja na taka metaforę się nie zdobędę bowiem choćby kotki czy suczki są doskonałymi matkami i na taka obelgę jak porównanie z gwiazdami kilku „otwartych” blogów na pewno nie zasługują. A gdy posuną się w latach, za seks będą już musiały płacić, o ile będzie je na to stać. Albo zadowolić się kochankiem na baterię. A na starość pozostaną same, często bez żadnej opieki osób bliskich. I przynajmniej niektóre z nich aby nie zdechnąć z głodu, ustawią się w kolejkę do darmowej stołówki Caritasu. Bo te wstrętne „katole” mają jednak miękkie serca i nad takim ostatnim moralnym szrotem się ulitują. Ale czasu się nie da zawrócić i na gorzkie żale że za młodu myślały przyrodzeniem  a nie głową będzie już za późno.



Stary Niedźwiedź

57 komentarzy:

  1. Czcigodny Sary Niedźwiedziu,
    Mam dylemat moralny myśląc o zakazie aborcji. Może pozwolić lewakom wyeliminować swoje geny ze społeczeństwa?

    Pwt 3
    3 I Pan, Bóg nasz, dał nam w ręce również Oga, króla Baszanu, i cały jego lud. I wytępiliśmy go tak, że nikt nie ocalał. 4 W tym czasie zdobyliśmy wszystkie jego miasta, nie było grodu nie zajętego: sześćdziesiąt miast i cały obszar Argob, królestwo Oga w Baszanie. 5 To wszystko są miasta obwarowane wysokimi murami, potężnymi bramami i zaworami, nie licząc wielu miast otwartych. 6 Obłożyliśmy je klątwą, jak uczyniliśmy Sichonowi, królowi Cheszbonu; klątwie podlegało miasto, mężczyźni, kobiety i dzieci. 7 A wszystkie zwierzęta i łup z miasta zostawiliśmy dla siebie.
    Serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Drogi Dibeliusie,

      To nie w genach tkwi zaraza lewactwa, lecz w wychowaniu lub w przypadku jego braku w towarzystwie, które takiemu przyszłemu lewakowi dom i wychowanie zastąpiło. To wyeliminować wirusa lewactwa należy, a nie lewków ewentualne potomstwo, bo co ono winne, że takich skrzywionych i chorych rodziców ma. Uwzględniając jednak to, że lewactwo pała zoologiczną wręcz nienawiścią do instytucji rodziny i podstawowego zestawu wartości koniecznego do utrzymania związku opartego na uczuciu, to o jego losy nie trzeba się specjalnie martwić, bowiem wymrze, jak każdy felerny i niedopracowany kaprys natury. Oczywiście do czasu, aż jakaś potężna grupa interesów nie będzie potrzebowała w procesie realizacji swoich interesów, pożytecznych idiotów. Do tej roli lewactwo jest wręcz stworzone i w razie potrzeby niewątpliwie zostanie ono wskrzeszone, aby kolejny raz w historii ludzkości zapisać niechlubne czarne karty. Niestety w dobie kryzysu rodziny i zaniku procesów wychowawczych (cedowane są one na system edukacji i wiecznie nienasycone pseudointelektualne wampiry pokroju Szczuki), młodzi ludzie, którzy nie wynieśli z domu określonego systemu wartości, wpadają w pułapkę lewackiego stylu bycia i myślenia - dlaczego? Bo jest on szybki, łatwy, wygodny, niewymagający odpowiedzialności, pracowitości, uczciwości, samodyscypliny itd. Jest on zaprzeczeniem tego co legło u podstaw tradycji cywilizacji łacińskiej. Jest to wcielony duch samozagłady dokonującej się w oparach narkotyków, jękach wielokrotnych orgazmów z setnym z kolei popychaczem i kwilenia abortowanych dzieci. Ot i cała kwintesencja i istota lewactwa. To właśnie z procesami społecznymi generującymi powstawanie stref lewackich wpływów trzeba walczyć i eliminować je z całą bezwzględnością, bowiem jedna zainfekowana tym syfem komórka, jest w stanie skazić cały zdrowy organizm. Należy z całą bezwzględnością usuwać tę zarazę z życia publicznego, a w szczególności z instytucji kulturalnych i mediów, bo tu własnie siły postępu upatrzyły sobie swój bezpieczny inkubator. No cóż, stary łajdak Gramsci miał niestety rację.

      Pozdrawiam, TF.

      Usuń
    2. Ja zawsze drogi Niedźwiedziu czytam Twoje posty. Z szacunkiem . Nie na każdy odpowiadam , ale dzisiaj powiem jedno. Takie panie jak wspomniana pani Y są nadzwyczajne. Niestety te wzorce są już na wymarciu Bije od nich kultura na odległość, bo szanują siebie i bliźniego co jest najważniejsze. A te, o których wspominasz w drugiej części Twojego postu nie warte sa zainteresowania. Pozdrawiam...

      Usuń
    3. @ Dibelius
      Czcigodny Dibeliusie
      Na twoje wątpliwości nie ma prostej odpowiedzi. Z jednej strony pochwalający mord katyński niejaki Michał Nowicki został jednak urodzony przez swoją mamuśkę czyli starszą skrobankowa Nowicką. Usprawiedliwiającą ostatnio gwałcenie przez krasnoarmiejców kobiet na terenie Polski. To jest silny argument za, tyle tylko że to bydlę akurat nie miało zamiaru dokonać aborcji.
      Z drugiej strony chyba najparszywsze ścierwo w polskiej blogosferze przyznało się ongiś że ma syna z którym nie utrzymuje żadnego kontaktu. Wiec nie można wykluczyć że ten chłopak, od dziecka odseparowany od takiego ścierwa i jego "nauk", jednak wyrósł na jako tako przyzwoitego człowieka.
      Dlatego moim zdaniem nawet w gronie postępactwa jest znacznie więcej argumentów przeciwko aborcji na żądanie niż za takowa.Skuteczność mniej niż wątpliwa a kac moralny gwarantowany.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    4. @ Tie Fighter
      Co do roli rodziny, pełna zgoda. Moim zdaniem geny niosą w sobie takie trudne czy wręcz niemożliwe do zmiany cechy jak podatność na pewne schorzenia, uzdolnienia lub antyuzdolnienia muzyczne czy do pewnych nauk etc. Natomiast system wartości bądź charakter dadzą się ukształtować w wyniku świadomej pracy rodziców. I dlatego jesli chcemy przetrwać jako naród (a nie motłoch zamieszkujący jakiś "euroregion" a potem kalifat), musimy ruszyć cztery litery i wbrew wszystkiemu odbudowywać więzy rodzinne. Bo jeśli ograniczymy się do modłów bez "wkładu własnego", z nieba może się wychylić wielka noga i kopnąć nas w wiadome miejsce. Bo takim zaniechaniem na nic innego nie zasłużymy.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    5. @ Andante Spianato
      Czcigodna Andante
      Pisząc o pani profesor Y miałem na celu nie tylko informację ze osoby z tej półki jeszcze w Polsce żyją. Bo moim zamiarem było też wyartykułowanie żalu iż nie przekazali oni następnemu pokoleniu swoich jakże cennych genów i wartości. Czego BYĆ MOŻE sama po niewczasie żałuje. Wielka strata.
      Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za miłe słowa.

      Usuń
    6. nie bardzo kumam. To przepraszam, ta dumna kobieta wkrótce umiera? Takie mozna odnieść wrażenie. Żałoba kiedyś minie, zycie, czy chcemy czy nie musi toczyć się dalej. Może ta Pani jeszcze kiedyś pozna mężczyznę podobnego do swego zmarłego męża...
      Czas leczy najgłębsze rany. Wiem, że mnie z boku łatwo mówic. Też wydawało mi się (oczywiście nie porównuje bólu po stracie bliskiej osoby) że po smierci Taty mnie też czeka już tylko pikowaniem w dół i oczekiwanie na swoją kolej. Tymczasem minęło 5 lat, wierzę, że Tacie jest dobrze tam gdzie jest, a moje życie płynie dalej. Raz lepiej raz gorzej. ..
      pozdrawiam

      Usuń
    7. @ Niedzisiejszy
      Czcigodny Niedzisiejszy
      Czas może przynieść spokój i refleksję. Ale nie da porównać się (naprawdę wiem o czym mówię) śmierci rodziców czy kogoś z rodzeństwa z odejściem najbliższej osoby. Która dla kogoś była ważniejsza niż on/ona sam/sama. To naprawdę nieporównywalne.
      Pani Y z całego serca życzę poznania kogoś z kim mogłaby porozmawiać dokładnie o wszystkim, pójść do teatru, pojechać na wycieczkę za miasto lub na urlop. W mojej ocenie to maksimum tego co może osiągnąć. Mogę się domyślać że byłoby jej znacznie łatwiej gdyby jednak mieli dziecko i po panu X zostałby żywy ślad.
      Najpóźniej jutro (może zdążę dzisiaj) napiszę na priva.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  2. Czcigodny Niedźwiedziu,

    dziś odnowiłem znajomość z moim kolegą, który w swoim życiu zawodowym półtora roku był ochroniarzem w dyskotece. Opowiedział mi czego był świadkiem (jako wzorowy mąż i ojciec jedynie świadkiem) i muszę Ci powiedzieć, że to co Ty i ja słyszeliśmy o tym, co wyprawia się w dyskotekach to całkowicie nieprawda. JEST ZNACZNIE GORZEJ!!! Daruję Tobie i Szanownym Gościom szczegółów, zwłaszcza, że mogą odebrać apetyt na długo.
    Pozdrawiam sedecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czcigodny Refaelu.
      I dlatego przy każdej nadarzającej się okazji piszę o takich patologiach. A w swoich sądach walę po pyskach genderówy, wolnościowców, tolerastów, ateotaliban, zawodowych zboczeńców i cały ten ludzki odpad.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  3. Świat wartości – a wartości świata.
    To – nie jest to samo. Wartości świata są niezbywalne, zaś świat wartości jest przestrzenią do ogarnięcia przez zdolność indywidualnej percepcji. Na tę ostatnią – wpływ ma wiele czynników.
    Człowiek z natury rzeczy czyli instynktu, zakodowaną ma rywalizację. Być na ostatnim miejscu w łańcuchu pokarmowym genetycznych pobratymców – to znaczy przetrwać.
    Kiedy pojawia się problem, taki bardziej złożony (niczym równanie z dwoma niewiadomymi), na płaszczyźnie życia należy dokonać jego podziału na dwie części. Jedną – zawierającą w sobie wszystko to, na co własnym działaniem możemy mieć wpływ. Drugą – zawierającą w sobie to wszystko co leży po za naszymi możliwościami. Teraz? – już tylko proste działanie matematyczne, i określenie drugiej niewiadomej stanie się proste.
    Skąd ten matematyczna ilustracja mojej wypowiedzi?
    Bo unaocznia ona pewną nazwijmy to „przypadłość”. Szerokość wspomnianej na wstępie mojego komentarza „indywidualnej percepcji”, pomimo pozornej przynależności do gatunku homo każdego człowieka – nie jest taka sama.
    Od czego jest zależna?
    Mniej więcej – od dwu skrajności. Pierwsza – wewnętrzne wypalenie osiągniętym sukcesem, i bynajmniej nie chodzi tu o popularną „wodę sodową” co uderza do mózgu. Druga? – to poczucie beznadziei, kiedy człowiek postrzega, że strona równania odpowiedzialna za stan rzeczy na które nie mamy wpływu przerasta tę drugą.
    W obydwu przypadkach – lęk, aby nie dzierżyć palmy pierwszeństwa w łańcuchu pokarmowym instynktownie nakazuje ucieczkę.
    Dokąd?
    Ano – w obszary, co do których istnieje przynajmniej pozorne prawdopodobieństwo że będzie się można w nich ukryć. Jedni – wybierają alkohol, inni narkotyki, jeszcze inni sex. Tak! Dla wielu ludzi seks potrafi stanowić odskocznię od problemów z jakimi nie potrafią się zmierzyć.

    Lat temu dwadzieścia z okładem, w Dzienniku Polskim natknąłem się na ogłoszenie matrymonialne. Sześćdziesięcioletnia kobieta w swym anonsie napisała „wdowa po profesorze”. Wtedy – pomyślałem sobie „no co? – suczka po złotym medaliście?”.
    Minęło „nieco” czasu, zjadłem wagon soli nim uświadomiłem sobie co miała owa pani na myśli. Jako skromna kobieta nie znała być może wszystkich wartości świata – lecz świat wartości – opanowała do perfekcji.
    Niedługo później – uświadomiłem sobie, iż świat wartości może być „pełnym” dla człowieka nieobytego z jakimkolwiek wykształceniem. Choćby zwykłego chłopa w walonkach, dla którego ojcowizna wraz przynależnymi jej obowiązkami to świat wartości do których potrafił dorosnąć.
    O zwykłym qurestwie (z racji szacunku dla gospodarza tego miejsca jak i większości bywalców tego domu) wypowiadać się nie będę. Raz – że adoratorów tego występku i tak nie przekonam że istnieje coś takiego jak wartości tego świata do których poznania warto dążyć, a dwa – podejrzewam iż stanowią oni grupę tych ludzi – którzy zwyczajnie starają się uciec od siebie samych. Nie chcą być „zjedzeni”. Czy można ich zatem winić?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czcigodny Adamie
      Zgadzam się z Tobą. W sytuacjach gdy sufit wali się komuś na głowę bo zaczęło się trzęsienie ziemi, ucieczka jest odruchem a jej kierunek dyktuje instynkt bo na jakąś sensowną analizę nie ma czasu, rozpaczliwie brakuje danych i wreszcie nie każdy potrafiłby nawet dysponując dwoma już wymienionymi elementami taką analizę przeprowadzić. Bo jest na to zbyt głupi. Ale sa sytuację gdy jest czas na chwile zastanowienia.A wtedy decyduje inteligencja oraz system wartości. Jesli brakuje jednego i drugiego, kończy się tak jak piszesz. Czyli ucieczką w alkohol, narkotyki lub najwulgarniejszy seks, byle gdzie, z byle kim, byle jak.
      Ale przecież to nie jest już ucieczka przed zewnętrznym zagrożeniem ale przed samym sobą. Udać się ona nie może ale patrząc na tych którzy przed sobą próbują uciec, nie sposób złośliwie nie dopowiedzieć że mają przed kim uciekać. Więc gdy ja na to patrzę, politowanie zdecydowanie góruje nad współczuciem.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    2. Czcigodny Gospodarzu - dorosły normalny mężczyzna, kiedy dostrzega widok nagiej kobiecej piersi - w przeciwieństwie do niemowlaka potrafi docenić jej piękno. W niemowlaku - rodzi się natomiast instynktownie odruch ssania. Kiedy taki sam odruch pojawia się u dorosłego - mam wątpliwości czy aby na pewno wyrósł już z pieluch.

      Tu - jako żywo objawia się "gender". Łatwo. Niezwykle łatwo odnaleźć w nim można usprawiedliwienie dla własnej nieudolności. Zwalić ją na błędną "z natury" płeć. U mężczyzny - szukać instynktu "macierzyńskiego". TFU!

      Serdeczności zwracam dwójnasób.

      Usuń
    3. Czcigodny Adamie
      Pełna zgoda co do sabotażu o nazwie "gender". Dawniej taki hamletyzujący wymoczek, uciekający przed zachowaniami które vox populi uważał za kanon bycia mężczyzną, spotkałby sie z ostracyzmem i drwinami zarówno ze strony meżczyzn jak i kobiet. Więc w ramach walki ze społeczeństwem którego spoiwem były klasyczne wartości konserwatywne, chwalone jest każde gówniarstwo i infantylizm. Bez spoiwa ten mur rozpadnie się na pojedyncze cegiełki które można dowolnie przekładać z miejsca w miejsce a gdy trzeba to i połamać. Bo przeciez o to chodzi postępactwu.
      Pozdrawiam najserdeczniej.

      Usuń
  4. Obawiam się, iż jest znacznie gorzej! Szkoda, że Pan Refael72 oszczędził nam szczegółów, gdyż mimo ohydy panującej w takich miejscach po prostu trzeba znać wroga. Dlatego może i z niesmakiem, ale zawsze czytałem równie uważnie "Mein Kampf" A. Hitlera, dzieła Lenina, co i książki Misesa lub Rothbarda.

    Panie Adamie Grudziński - nie sex, a seks, to po pierwsze. Po drugie, nie usprawiedliwiajmy zwyczajnej hołoty. Seks, narkotyki czy alkohol dla większości to nie jest odskocznia, a jedyny styl życia jaki znają. Wmawia im się przecież, że muszą "żyć", że "młodości się należy", że "muszą się wyszumieć", a to co mają robić konkretnie trafia do nich z mediów różnego typu, potem przenoszą to między sobą rówieśnicy, aż w końcu staje się to zachowaniem społecznie tolerowanym. Kiedyś studenci chodzili na zajęcia w garniturach i prowadzili kulturalne życie towarzyskie - dziś w szortach, w dresie, w bluzie czy w miniówce grzebią w nosie, a potem idą na piwo porozmawiać o nowym odcinku "Warsaw Whore". Nic się nie kształtuje samo z siebie, to powszechne qurestwo to po prostu efekty pracy ogromnej ilości ludzi, którzy świadomie do tego doprowadzają.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czcigodny Panie Robercie
      Miło mi powitać miłego a dawno nie widzianego gościa.
      Odnośnie meritum, uważam że zasygnalizowanego przez pana Adama wątku ucieczki nie mozna lekcewazyć. Bo z jednej strony ma Pan rację odnośnie destrukcyjnego wpływu łajna sączonego młodym przez "wyluzowane" i postępackie "merdia" głównego rynsztoku. Ale jest to jednocześnie ucieczka przed dorosłością, odpowiedzialnością, uczciwą pracą (że o nia w Tusklandii niełatwo to osobny temat - rzeka), dojrzałym uczuciem i uczciwym związaniem się z tą drugą osobą.
      Pozostało mieć nadzieję, być może iluzoryczną że Europejczycy się obudza i posprzątaja ten politycznie poprawny gnój. Bo inaczej zrobi to islam.
      Pozdrawiam nieco ponuro ale ze szczyptą optymizmu.

      Usuń
    2. Dziękuję za powitanie. Niezależne ode mnie czynniki tak już sprawiły, obym teraz zagościł tutaj jako gość już na dłużej, gdyż ten blog jest mi bardzo ideowo bliski, a mądrość wielu wpisów i komentarzy droga. Sam zresztą dziś zacząłem na nowo pisać.

      Może nie wyraziłem się zatem do końca jasno, gdyż i ja uważam, że może to być ucieczka od odpowiedzialności i dorosłości, lecz również wtedy jest to wynik konkretnych działań. Model edukacji i obecnego wychowania szkoły, mediów, czy nawet rodzinnych domów sprawia, iż ludzie wchodzą w dorosłe życie kompletnie do niego nieprzygotowani, a zatem wielu z nich przedłuża sobie sztucznie dzieciństwo. Kiedyś nie było problemów z 16-latkami, które żeniły się, miały dzieci, prowadziły domy i szły do pracy. Rzecz tkwi zatem w sprycie naszych wrogów, gdyż te jednostki, które nie zostaną poddane procesowi kompletnej degeneracji i demoralizacji, nie będą przygotowane i nie będą gotowe do dorosłego życia, a co za tym idzie, ten proces nadal może ich dosięgnąć - albo na inny sposób, albo później.

      Trzeba być doprawdy nasieniem kompletnego zła, aby czynić to ludzkości. A Islam w swej radykalnej formie wahabizmu i salafizmu jest w pełni stworzony i kontrolowany przez ośrodki syjonistyczne (Arabia Saudyjska, Katar, Al-Kaida, Bractwo Muzułmańskie), zatem pod przykrywką nieistniejących zaleceń Koranu zmiecie z powierzchni ziemi stary porządek, a potem tymi samymi rękoma pozbędą się Islamu, czyli sekty, która od samego początku swego istnienia była dyktowana przez rabinów i taką pozostaje po dziś dzień.

      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
    3. @Robert Grunholz26 stycznia 2014 20:38

      Panie Adamie Grudziński - nie sex, a seks, to po pierwsze. Po drugie, nie usprawiedliwiajmy zwyczajnej hołoty. Seks, narkotyki czy alkohol dla większości to nie jest odskocznia, a jedyny styl życia jaki znają

      -nie sex, a seks, to po pierwsze-

      Odróżniam - i używam zamiennie:
      Sex - tłum: płeć
      Seks - pieprzenie

      Rozumie znaczenie "zwyczajna hołota"
      Jeżeli stosuje Pan to odniesie w stosunku do ludzi, co do których poziom wykształcenia winien odzwierciedlać najwyższe standardy znaczyć to może jedynie - iż całe grono ich pedagogów tkwiło w błędzie wystawiając im cenzurki.
      Jak więc? - określa Pan ludzi z inteligenckich nizin?

      Kwalifikacja (pozorna) ludzi do różnych podgrup najczęściej bywa nie tylko myląca, ale i niesprawiedliwa. Osobiście znałem wielu - kiedy za wygląd ocenić by ich można słowem "margines" lub "rynsztok", zaś ich rzeczywisty poziom był o wiele wyższy aniżeli tzw. "elit".

      Ja - nikogo nie usprawiedliwiam. Mam jednak taką cechę, że zanim wypowiem o kimś dowolne zdanie - zadaję sobie pytania. Bezkrytyczna wiara że to - co się "widzi" jest właśnie takie jakie jest, to najprostszy z kierunków wiodący w ślepą uliczkę.

      Żeby z czymś / kimś (niepotrzebne skreślić) móc walczyć - trzeba najpierw dobrze poznać.
      Pan? - nie ma wątpliwości? / nie ma wątpliwości! (niepotrzebne skreślić).

      Nic się nie kształtuje samo z siebie, to powszechne qurestwo to po prostu efekty pracy ogromnej ilości ludzi, którzy świadomie do tego doprowadzają.

      Kłania się tu podstawowe pytanie:
      po co?

      Może zechce Pan na nie odpowiedzieć? - bo ja, odpowiedź znam - ale ciekaw jestem pańskiej.

      Usuń
    4. Szanowny Panie Robercie,
      pikantne szczegóły o konfiguracjach ilu-z-iloma naprawdę nie są tu konieczne, a ja po prostu szanuję poczucie smaku Czcigodnego Gospodarza i Czcigodnych Bywalców.
      pozdrawiam

      Usuń
    5. Panie Adamie, dziękuję za wyjaśnienie - po prostu nie pasował mi ten "sex", nie spotkałem się jak do tej pory z takim podziałem w dyskusji.

      ''Rozumie znaczenie "zwyczajna hołota"
      Jeżeli stosuje Pan to odniesie w stosunku do ludzi, co do których poziom wykształcenia winien odzwierciedlać najwyższe standardy znaczyć to może jedynie - iż całe grono ich pedagogów tkwiło w błędzie wystawiając im cenzurki.
      Jak więc? - określa Pan ludzi z inteligenckich nizin?"

      Podam Panu parę przykładów. Mieszkam od 7 lat w Szwecji, a konkretniej w Sztokholmie, mam obecnie 18 lat i odbywam praktyki w pewnym sklepie obuwniczo-odzieżowym. Dziś weszło do niego dwóch młodych Polaków (co i widać na pierwszy rzut oka), po czym podczas przeglądania asortymentu sklepu prowadzili oni ożywczą i bardzo głośną dyskusję. Szczęście mieli Ci, którzy z Polakami spotykali się tylko w szkole i w pracy - rozumieli więc tylko co niektóre słowa jak "k...rwa" i "jeb...ne". Ja i paru innych klientów (sądząc po spojrzeniach i minach) rozumiało co nieco więcej, być może wszystko tak jak i ja. Dowiedziałem się więc, że ta dwójka o iście rynsztokowym słownictwie i zachowaniu obecnie studiuje (vivat obecna edukacja wyższa) i wraca właśnie z uczelni (odpowiedni strój na zajęcia - dresy, bluzy i adidasy). Nie chcąc tego, ale jednak dowiedziałem się co nieco o ich życiu prywatnym, o ich poglądach na pewne wysoce przyziemne sprawy, jak i o ostatnim "wymiotowaniu z drugiego piętra" i o "czołganiu się do pokoi". To jest hołota.
      Kiedy będąc latem w Warszawie szedłem obok Ronda Dmowskiego potrącił mnie pewien pan. Był elegancko ubrany, jakby wyszedł z podręcznika o savoir-vivre. Spodziewałem się, że usłyszę szczere "przepraszam". Miast tego usłyszałem "z drogi śmieciu, nie widzisz ch...u jak leziesz?!". Strój, bogactwo, na pewno dobra praca nie pomogły. Minęła mnie hołota, choćby mieszkała w największym apartamencie w stolicy.
      Czymże są więc dyplomy, miejsce zamieszkania (stolica, duże miasto, małe miasto, wieś), przodkowie, czy poglądy? Albo ma się do czynienia z kulturalnymi i uprzejmymi ludźmi (których zazwyczaj też cechuje właśnie odrobinę większa inteligencja), albo z debilną, chamską i gburowatą hołotą. Mogą nawet nosić swoje dyplomy przyklejone na plecach, a mi to brzydko mówiąc, powiewa. Jest to hołota i nie znajduję na to innego słowa. Wypowiadam je też widząc konferencje prasowe Palikociarzy.

      ''Kwalifikacja (pozorna) ludzi do różnych podgrup najczęściej bywa nie tylko myląca, ale i niesprawiedliwa. Osobiście znałem wielu - kiedy za wygląd ocenić by ich można słowem "margines" lub "rynsztok", zaś ich rzeczywisty poziom był o wiele wyższy aniżeli tzw. "elit".''

      Dlatego nie oceniamy po tym jaką kto ma cerę, włosy, ciało, czy ubrania. Mówią nam też o tym już w przedszkolu, przynajmniej zazwyczaj. Mi pani tak mówiła.

      ''Żeby z czymś / kimś (niepotrzebne skreślić) móc walczyć - trzeba najpierw dobrze poznać.
      Pan? - nie ma wątpliwości? / nie ma wątpliwości! (niepotrzebne skreślić)."

      Proszę sprecyzować. Czy mam wątpliwości odnośnie tego, że drech-diler na rogu jest hołotą? Czy mam wątpliwości odnośnie tego, że ekipa Warsaw Shore to również naćpana, zalkoholizowana, rozpuszczona gówniarzeria od nowobogackich? Może odrobinkę, na jakiś 0,001%.

      Usuń
    6. ''Kłania się tu podstawowe pytanie:
      po co?"

      Mój znajomy z Nowego Jorku zwykł opowiadać, że kiedy widzi amerykańską młodzież wychodzącą z publicznych czy prywatnych szkół, widzi zazwyczaj bezmózgi, niewykształcony i zdegenerowany motłoch. Z kolei z prywatnych szkół żydowskich wychodzą uczniowie, którzy zachowują się i wyglądają zupełnie inaczej. Są miejsca gdzie uczy się być niewolnikiem, tak jak Polska i tylko nieliczne szkoły np. Bractwa Świętego Piusa X z tym walczą. Są też miejsca gdzie uczy się przyszłe elity jak rządzić całą resztą niewolników, kiedy już ich liczbę odpowiednio się zredukuje. Powód jest ten sam od dwóch tysięcy lat, niezmienny. W tej kwestii najwięcej mówi nam nic innego, jak Nowy Testament.

      Pozdrawiam

      Usuń
    7. Panie Robercie - przykłady jakimi zilustrował Pan swoją odpowiedź z pewnością nie należą do zbioru postaw godnych naśladowania. Niemniej - jak sądzę stanowią one jedynie margines.

      Co prawda, moja wyobraźnia płata mi czasem jakieś figle - lecz pomimo, jakoś trudno mi sobie unaocznić te same postacie ubrane w drelichy na obronie pracy magisterskiej, czy choćby tylko matury - że o cytowanym słownictwie nie wspomnę.

      Poziom agresji zwrotnej, z reguły bywa wyższy aniżeli ten, jaki miałby wynikać z istniejącego zagrożenia. Daje to potencjalnemu agresorowi pewien "margines bezpieczeństwa" którego rolą jest (jak się zapewne Pan domyśla), uzyskanie psychicznej przewagi nad "otoczeniem".

      Taki sposób postępowania, cechuje jednak ludzi "słabych". Nie - fizycznie, ale intelektualnie. Proszę przed sklepową wystawą postawić "dresiarza" oraz normalnego człowieka. Jeżeli znajdzie się za nią przedmiot ich uwagi - dresiarz pozyska go rozbijając witrynę. Ktoś normalny - pomyśli skąd wziąć nań pieniądze.

      Panie Robercie - motłoch nie jest wynalazkiem naszych czasów. Był zawsze, a jedynie dlatego dziś o nim głośno - że w dobie internetu o wiadomości łatwiej. Ktoś pierdnie na Alasce, a Pan - dowie się o tym zanim smród dojdzie do Polski.

      Nie sądzę, aby pojęcie takie jak autorytet było Panu obce w swym znaczeniu. Dla mnie - byli nim moi dziadowie, ojciec, matka. Rodzina wielopokoleniowa to coś, co dzisiaj praktycznie pozostaje w formie szczątkowej. Pytam więc - od kogo ma się uczyć postaw młody człowiek?
      Pozostawiony często samemu sobie czuje się bezbronny. Szuka "innej opieki". Kolegów z ulicy, grupy - która wie że w grupie jest bezpieczniej.

      Temat rzeka, więc kończę i pozdrawiam

      Usuń
    8. @ Adam Grudziński & Robert Grunholz
      Czcigodni Panowie
      Wydaje mi się że nie ma między Wami sporu. Pan Adam podkreśla fakt iż ludzie którym z jakimś zestawem wartości jest źle, często podejmują całkowicie irracjonalną ucieczkę od niego trafiając z deszczu pod rynnę. Zaś pan Robert pisze że pod tą rynną masowo tkwią ludzie którym treserzy wmówili że to jest najlepsze miejsce. A wcześniej nie byli w żadnym innym. Moim zdaniem jedno nie przeczy drugiemu.
      Pozdrawiam Was serdecznie.

      Usuń
  5. Wczoraj jechałam do pracy autobusem w którym rozsiadła się na pierwszy rzut oka sympatyczna młodzież licealna. Nie przeklinali, nie byli wulgarni.
    Nie zareagowali kiedy nad głowami stanęli im starsi ludzie, którzy zazwyczaj jadą o tej porze na zabiegi do pobliskiego szpitala. Dwoje staruszków trzymających się za ręce rozglądało się niepewnie, nie wiedząc co mają zrobić ze sobą a autobus ruszył jak szalony...
    Mało tego, dwóch młodzieńców paliło sobie w najlepsze e-papierosa, wypuszczając kłęby dymu, nie zwracając uwagi na kaszlące osoby i głosy z prośbą o niepalenie. Siedzieli bez żadnego wstydu, nawet nie spojrzeli na stojących opodal staruszków. Na cały autobus rechotali i w znakomitych nastrojach, interesowali się wyłącznie swoją grupką.
    Wysiadałam dość szybko więc zdążyłam tylko podejść do jednego z chłopaków i zapytałam dlaczego nie ustąpił miejsca choremu, staremu człowiekowi? Zapytałam bez agresji, szczerze ciekawa i usłyszałam : "bo mi się nie chciało".
    Zarechotała cała wesoła gromadka ale na kilku liczkach pojawił się rumieniec wstydu.

    Nie wiem czy jest dla nich jakaś nadzieja ale gdyby to pokolenie miało stanowić moją emerytalną przyszłość ,to wybieram bezdzietność.
    I wiem co mówię.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czcigodna Ewo
      Moim zdaniem rodzice tych smarkaczy nie wywiązali się ze swoich obowiązków . Może byli tak zapracowani aby zarobić na utrzymanie rodziny, co akurat stanowi jakąś okoliczność łagodzącą. Może co gorsza, łapali jakieś dodatkowe zajęcia aby rozwydrzona gówniarzeria chodziła do szkoły w markowych ciuchach (bo przecież niemarkowe to wiocha i obciach). Może polegli w walce z tym cholernym luzacko-wolnościowym syfem lejącym się z "merdiów". Nie wiem.
      Ale wiem że Ty na ich miejscu wydarłabyś choćby spod ziemi tyle czasu aby dziecku wbić do łepetyny kilka oczywistości. I wytłumaczyć że nawet jeśli na łajnie siadają miliardy much, nie oznacza to że łajno jest jakąkolwiek wartością. Tak jak to z pełnym powodzeniem zrobiła swego czasu Milom.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    2. Nie ma znaczenia co ja bym zrobiła. Zajmuję tylko jedno miejsce w autobusie...
      Jeśli nie można już liczyć na rodzinę a przede wszystkim szkołę to chociaż my się na to nie zgadzajmy.
      Róbmy coś do diabła, bo te bachory pozbawione uczuć i zaprogramowane na siebie są wydaliną tworu z wielką gębą tolerancji i indywidualizmu.
      Wredne, niewychowane, pozbawione empatii i bez śladu życzliwości zadowolone z siebie zaprogramowane cyborgi.
      Pozdrawiam zniesmaczona

      Usuń
    3. @ EwaL
      Czcigodna Ewo
      I dlatego o takich patologiach bezstresowości, wyluzowania i "wolności" (nie ma chyba bardziej splugawionego obecnie słowa) piszę bo tyle mogę zrobić. A widząc zachowania studentów polibudy i czasem niezobowiązująco rozmawiając z nimi na tematy ogólne, utwierdzam się w pysze ze to jednak elita.
      Zechciej otworzyć pocztę.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  6. Droga Ewo,
    Opisana przez Ciebie, rozwydrzona dziatwa, to na pewno nie obraz całej społeczności polskiej młodzieży, ale zapewne pokaźny odsetek. Sam to widzę dość często w przestrzeni publicznej, ale dostrzegam też przeciwwagę w postaci całkiem inaczej zachowującej się młodzieży. Podzielam też pogląd, iż będzie dochodziło do swoistej polaryzacji obu tych wzorów postaw, a która weźmie górę, to się okaże. Jedno jest pewne, a mianowicie to, że ta rozwydrzona zorientowana na siebie gówniażeria, dostanie potężnego kopa w dupę, kiedy przyjdzie jej wejść w dorosłe życie, bo tam nie ma taryfy ulgowej i jednostki nieprzystosowane boleśnie się o tym przekonają. Niestety do tego czasu, będą nas irytować swoim zachowaniem i prowokować do zadania sobie prostego pytania; Gdzie są kurwa ich rodzice? O szkołę celowo nie pytam, bowiem na jej roli wychowawczej już dawno położyłem krzyżyk.

    Pozdrawiam Cię serdecznie, TF.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdzie są ich rodzice? Dobre pytanie....
      W szkole kiedy człowiek nie ukłonił się nauczycielce, czy nauczycielowi dostawał obniżoną ocenę z zachowania i przeżywaliśmy to chociaż bunt był klasyczny, jak w każdym pokoleniu :)
      Okazywanie szacunku innemu, starszemu, choremu, niesprawnemu człowiekowi było oczywiste i wyssane z mlekiem matki. Szkoła pilnowała żeby się we łbach nie poprzewracało. Na niedzielnych mszach dzieciom przypominało się o szacunku, honorze, uczciwości i prawdzie.
      To były piękne czasy :(
      Pozdrawiam Tie Fighter.

      Usuń
  7. Szanowny Stary Niedźwiedziu

    Te dwie opisane przez Ciebie postawy różni zasadniczo styl życia.Powód,dla którego nie pojawiło się tam dziecko, to jednak w obu postawach priorytet innych celów.
    Uczciwie mówiąc nie znam nikogo "dzieciatego",kto myślałby o swoich dzieciach w kategoriach zabezpieczenia na starość
    czy leku na samotność w przyszłości.To raczej wartość dodana i to nie zawsze i niekoniecznie.
    Obawiam się ,że w tej kwestii "dobry stary pragmatyzm " jest i będzie bezradny jak fizyk mikrocząstek w magazynie "Biedronki".Po prostu nie o to tu chodzi.
    A młodzieniec w autobusie...W pojedynkę zachowałby się może inaczej.Moim zdaniem nawet na pewno.I ci speszeni pytaniem - też.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "A młodzieniec w autobusie...W pojedynkę zachowałby się może inaczej.Moim zdaniem nawet na pewno.I ci speszeni pytaniem - też."

      Jasne, to usprawiedliwiajmy chamstwo grupą i nie oczekujmy po nich niczego dobrego. No chyba, że będzie sam i nie będzie się musiał WSTYDZIĆ odruchu serca, pokazać dobre wychowanie i pomyśleć o drugim człowieku.
      Kiedyś uczono tego w szkole i na religii. Dobrze na tym wyszłam.
      Pozdrawiam

      Usuń
    2. @EwaL
      Nie tak szybko,proszę Ewy.
      Najpierw trzeba dziecku pokazać i to na własnym przykładzie,że odrębność,indywidualizm to wartość,że różnić się - nie oznacza być gorszym,że dobro to niekoniecznie coś,co powinno się opłacać,że w kwestii zasad ma być trudno i pod górkę ,bo to ma boleć i ma być trudno ,inaczej nic nie jest warte.
      Jeśli ,jak teraz najczęściej się dzieje,jedynym autorytetem dzieciaka jest grupa rówieśnicza,to jest właśnie tak,jak widziałaś.W takiej grupie wrażliwość,współczucie traktowane jest jak słabość i frajerstwo.Jeśli dzieciak nie ma innego oparcia niż grupa,to nie zaryzykuje odrzucenia nonkonformizmem zachowania.
      Najłatwiej jest upraszczać i być oburzonym na efekty.Ale przyczyna jest w starych,a nie w młodych.
      Młodzież to dziś osobna grupa zostawiona sama sobie.Taka jest prawda.Oczekiwanie od dzieciaka,że sam,własną
      refleksja oprze sie grupie rówieśniczej,to jest po prostu nie w porządku.
      Czego się spodziewałaś? Chłopak,zawstydzony przy grupie,mógł Ci odpalić jeszcze ostrzej.I wcale nie dlatego,że naprawdę tak by myślał.
      "nie oczekujmy po nich niczego dobrego"Zgadza sie:nie oczekujmy - bez wkładu i przykładu własnego.

      I nie krzycz na mnie Ewo.Jest mało prawdopodobne,żebym myślał tak,jak założyłaś z góry.Nie byłoby mnie na tym blogu,gdybym tak myślał.

      Pozdrawiam

      Usuń
    3. Nie krzyczę na Ciebie Bracie. Skąd ten pomysł?
      Przecież dokładnie o tym piszę, że ani rodzina, szkoła i nawet kościół nie daje przykładu, nie uczy, nie pilnuje wartości.
      Ta grupka to nie były biedne eurosierotki tylko cwane, asertywne=pewne siebie, bezczelne chamidła, którym koryto podstawia się pod nos i niczego od nich nie wymaga.
      Egoistyczne, źle wychowane bachory.
      I nie do mnie ten apel o przykład. Mój syn miał 4 lata jak ustępował miejsca w tramwaju.
      Nie będę usprawiedliwiać tych bezczelnych gówniarzy, nie są tacy niewinni jak to przedstawiasz.
      Oczywiście największe pretensje mam do starych ale o tym przecież już wyżej pisałam.
      Pozdrawiam
      Pozdrawiam

      Usuń
    4. @EwaL
      "Eurosierotki"?O czym ty mówisz?
      Nie tu problem.To są dzieciaki doskonale niekiedy zarabiających ludzi.W Polsce.Tyle,że zamiast matki,ojca i ich uwagi chłopak/dziewczyna otrzymuje kartę do konta i dyrektywę "nie przeszkadzaj".
      Możesz się oburzać ile chcesz.Egoizm to skutek i to łatwy do przewidzenia,jeśli "miłość rodzicielska" mieści się w portfelu,albo na dalekich pozycjach na liście priorytetów tatusia/mamusi.
      Nikt tu nie jest niewinny.
      Mam pytanie dodatkowe: czy w tym autobusie podniósł sie ze swego miejsca ktoś ze starszych?Żeby ustąpić tym staruszkom? Czy ktoś tym dzieciakom zwrócił uwagę i zażądał ustąpienia miejsc starym,chorym ludziom?
      Nie? Ciekawe...

      Usuń
    5. @ Juggler
      Czcigodny Jugglerze
      Oczywiście masz rację pisząc że te dwie skrajności w przypadku bezdzietności łączy wspólny mianownik w postaci priorytetu innych celów w życiu. Ale w przypadku Himalajów mam podstawy przypuszczać że po niewczasie pojawia się refleksja czy dokonano dobrego wyboru. A profesura belwederska tuż po czterdziestce warta była rezygnacji z bycia matką (czy biologiczną czy na drodze adopcji to przecież kwestia drugorzędna). Natomiast w przypadku dna Rowu Mariańskiego o jakąkolwiek zdolność do refleksji nie sposób podejrzewać istot które mi się kojarzą z gatunkiem Periplaneta americana, w dźwięcznej mowie mieszkańców Ameryki Południowej zwanym la cucaracha. Też wysoka aktywność seksualna plus zaledwie jeden zwój mózgowy, co wyklucza istnienie jakichkolwiek uczuć wyższych.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  8. Ewa, Juggler,

    Kiedy jeszcze sporadycznie zdarzało mi się jeździć środkami komunikacji publicznej (ostatni raz jakieś 12 lat temu), to pamiętam podobna sytuację. Różniła się ona jednak tym, że kiedy jakaś starowinka nie mogła nigdzie usiąść, mój kolega z którym razem jechaliśmy, podszedł do jednego z tych wyrostków, złapał za usisko, aż mu świeczki w oczach stanęły i ściągnął gówniarza z siedzenia, po czym zaproponował staruszce zajęcie miejsca. Następnie złapał za usisko tego, który najgłośniej ze swego kumpla rechotał i zrobił miejsce dla siebie, pytając mnie czy tez sobie chcę usiąść. Reszta gówniarzerii jak zaczarowana poderwała tyłki z siedzeń. Może to jest metoda?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @TF
      Dokładnie to.Reagujmy zamiast się jedynie oburzać.Założę się że lekcja Twojego kumpla nie poszła na marne.
      A gdyby ktoś zaserwował repetytorium utrwaliłaby się na dobre.

      Pozdrawiam

      Usuń
    2. Bracie, nie wiem co Ty czytasz między (moimi wierszami) ale :
      tak, ja zareagowałam,tak, wszyscy powinni to robić i o tym właśnie pisałam w komentarzu z 28 Stycznia o 22:06.

      Usuń
    3. @EwaL
      Rzeczywiście,trudno się jakoś ostatnio dogadać.Czy ja jestem jakimś cholernym ET???
      Jakie jaja???Kilkunastoletni dzieciak to nie jest dla mnie przeciwnik,to dzieciak.Mogę wziąć go za bambetle i postawić na nogi w takim autobusie,ale przecież ja jestem dorosły - wiem,że go tylko tresuję i wymagam zachowania,którego zwyczajnie nikt mu nie wpoił.
      Mam o takim smyku myśleć:
      "asertywne=pewne siebie, bezczelne chamidło"?
      Owszem pomyślę tak - o jego tatusiu i tatusia mogę strzelić w ryja przy okazji.
      Rozumiesz kto tu jest naprawdę winny,a jednocześnie zapominasz o tym i marzy Ci się:
      "pokazanie rozwydrzonej smarkaterii gdzie jej miejsce"
      Cały problem w tym,że tego "swojego miejsca" nikt im nie pokazał wychowaniem.
      No,przykro mi - ja reaguję,bo trzeba,ale bez satysfakcji tresera "rozwydrzonej smarkaterii".
      Pretensje mam do rodziców i modelu wychowania/a raczej jego braku/ dzieciaka widzę jako skutek tego zaniechania , wiem,do diabła,że tą bezczelnością coś sobie rekompensuje i muszę o tym pamiętać,żeby nie zobaczyć w dzieciaku wroga i nie wyżyć się na najmniej winnym tego całego syfu.
      No trudno,poddaję się - i tak się pewnie nie zrozumiemy.Zaraz powiesz,że "usprawiedliwiam".Nieprawda,po prostu rozumiejąc przyczyny- zwój gniew i frustrację kieruję pod inny adres niż pryszczaty smark.
      Tak,wiem :Ty też,ale Twój wpis to jednak gniew skoncentrowany głównie na tych dzieciakach.
      Może słusznie - nie wiem, ja po prostu mam inaczej

      Pozdrawiam







      Usuń
    4. Bracie, rzeczywiście coś ostatnio kompletnie nie możemy się dogadać.
      Nie mam wobec opisywanej bandy niewychowanych gówniarzy morderczych instynktów, nie chcę ich linczować, palić i polewać kwasem. Na litość boską! Co z Tobą?
      Te jak nazywasz "dzieciaki" to już 19 letnie dorosłe dziewoje i prawie mężczyźni. Jeżdżę z nimi codziennie w obie strony i mam tę przewagę nad Tobą, że wiem o czym piszę, o kim piszę....
      I wybacz dosłowność ale mam w dupie co oni tam sobie tą bezczelnością rekompensują. Moje dzieciństwo było trudne, dorastanie jeszcze trudniejsze. Wychowywała mnie Babcia w ciężkich warunkach a nie mam żadnych problemów z empatią i zrozumieniem potrzeb drugiego człowieka więc nie opowiadaj mi proszę bajek o wyimaginowanych "rekompensatach" nie znając, nie widząc, nie słysząc grupki o której piszę.
      Poza tym jesteś niekonsekwentny, bo nie dalej jak komentarz wyżej przyznajesz rację Tie Fighterowi, którego kumpel chciał "dzieciakom" urwać uszko i nawet radziłeś recydywę, czyli urwanie obu uszek (ków) :) Zdecyduj się co do użycia środków wychowawczych bo ciężko mi zrozumieć o co Ci chodzi..
      Rodzice są winni, szkoła jest winna ale to nie czyni tych bachorów niewinnymi.
      Chcesz reagować ale nie oceniać? No sorry to dla mnie naiwność, którą takie bachory bezczelnie wykorzystują.

      Poza tym miej inaczej. Ma być kolorowo.
      Ja w tym temacie mam inaczej.
      Pozdrawiam

      Usuń
    5. P.S
      "Smyku" - Ty serio tak?

      Najbrutalniejsi mordercy to nastolatki. Nie mają żadnych hamulców. Smykiem to ja mogę nazwać przedszkolaka.

      Usuń
    6. P.S 2
      I żeby nie było, żal mi tych smarkaczy ale nas bardziej.

      Usuń
    7. @EwaL

      "Droga Ewo,
      Opisana przez Ciebie, rozwydrzona dziatwa,/.../" /SN/
      Chyba nie ja jeden odebrałem Twój wpis niewłaściwie....Nie skorygowałaś pomyłki,zapytałaś:
      "Gdzie są ich rodzice? Dobre pytanie...." Bo ja wiem czy takie dobre?Chyba trochę spóżnione

      Chwytu za ucho nie oceniam jako gestu oprawcy;))Ja też bym tego młodzianka siłą woli z krzesła nie podnosił;))
      Chcę reagować bez piany na ustach i furii,bo ja już nie mam 19 lat.

      "więc nie opowiadaj mi proszę bajek o wyimaginowanych "rekompensatach" nie znając, nie widząc, nie słysząc grupki o której piszę"
      Masz rację.Błąd.Przepraszam.Niepotrzebnie się odezwałem.Już nie będę;)Przyjąłem po prostu,że najważniejsze, najbardziej znaczące informacje są w tekście zawarte.
      Będę uważał.

      Boże,jaka kolczasta ta błogosfera ostatnio...

      Pozdrawiam budując własną zeribę;)



      Usuń
    8. Nie było nigdzie żadnej "pomyłki", nie kombinuj a piany na ustach i furii spodziewam się u psychopatów albo alkoholików.
      Ja Ci nie wróg:) Chcesz udawać nieżywego, Twoja sprawa ja tam mam jeszcze cały tyłek energii więc nie dam się stłamsić w imię jakiejś geriatrii :)))
      Chcesz reagować urywając ucho ze stoickim spokojem? :))) No to ja muszę to zobaczyć!
      A ja chciałam tylko żeby ktoś opierdzielił bachornię i potrząsną sumieniem:))) Jawię się jako baranek pokoju a Ty mi wyjeżdżasz z pianą i furią:)))
      Nie, no proszę Cię ..............To już może jednak buduj tę zeribę.


      Jesteś ojcem nastolatki czy jak?

      Usuń
    9. ;)Boszszsz i po co mi to było?;)))
      Ewo ze mną nie da się pokłócić,jeśli ja tego nie chcę;).A wściekłem się w sieci tak naprawdę tylko raz.
      I drugiego razu nie będzie;)
      Co mi tam ucho - z dupy nogi powyrywam pogwizdując bluesa;)
      Za dużo gadam i taka prawda.Czas wyhamować;)

      Dobranoc;)

      Usuń
    10. " ze mną nie da się pokłócić,jeśli ja tego nie chcę"
      A chcesz się założyć? :)))

      Usuń
    11. errata - potrząsnął miało być ( wyżej)

      Usuń
    12. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    13. @EwaL
      Jasne.Ćwiczę pierwszą figurę tańca wojennego:/skok pantery/ i okrzyki
      Nie wiem o co sąsiadowi chodzi - przylazł i mówi coś o katastrofie budowlanej i że mój pies strasznie wyje.
      Cholerny gringo...
      ;))

      Pozdrawiam !

      Usuń
    14. Tak myślałam :) A ja wyciągnę pissstolecik i załatwię sprawę jednym cynglem;)
      Pies się widać także na tobie poznał:)))


      Kara!

      :)))
      Pozdrawiam2!

      Usuń
    15. @EwaL
      Mustafa;).
      Ewo,my naprawdę w pewnych sprawach różnimy się zasadniczo.co b.dobrze rokuje dyskusji.
      Z potakiwania jest laurka,a nie nowa jakość.
      Howgh!

      Ps.Ja nie mam teraz psa;(
      Ten podły profan mówił chyba o moim okrzyku "Quetzalcoatlu ,verfluchte pierzansten -przybądź sofort!!!

      Pozdrawiam3;)

      Usuń
    16. Nienawidzę bezsensownych potakiwaczy ale kiedy mam rację to mam :)))
      Oczywiście, że się różnimy a niby dlaczego nie mielibyśmy?
      Nie mam z tym żadnego problemu i kiedy trafimy na temat ,w którym będziemy sobie znowu z dzióbków spijać, pierwsza podam Ci........cykutę, tfu miodku ;)
      Już trochę poznałam Twój sentymentalny wizjer i o ile w klimatach patriotycznych mamy podobnie to w przypadku wychowywania mam nieco mienny, oparty na praktyce i doświadczeniu pogląd na "smyki".
      Zawsze miałam z bachornią świetny kontakt, koleżanki i koledzy syna mnie uwielbiają, byłam lubianym nauczycielem i nie ma we mnie agresji wobec dzieciaków. Jestem bezwzględna choć nie przestając być życzliwa tam, gdzie tylko dyscyplina może jeszcze cokolwiek uratować.
      Bracie, niestety;) przypominasz mi mojego męża, który z uroczego pieska zrobił nam potwora, terrorystę i kombinatora. Oczywiście wszystko z miłości i zrozumienia jego psich potrzeb.
      Dobrze, że jeszcze mnie się boi, bo trzeba by pakować manatki i przenieść się do psiej budy:)
      Pozdrawiam do entej :)

      Usuń
    17. errata -nieco odmienny

      Usuń
    18. @EwaL
      jeśli ten "sentymentalny wizjer" odnosisz do tematyki np.Powstań Narodowych i tego ,co o Nich mówiłem
      to jesteś na dobrej drodze,żeby mnie zdenerwować.Czyli bardzo udany wist i otwarcie.

      "Zawsze miałam z bachornią świetny kontakt, koleżanki i koledzy syna mnie uwielbiają, byłam lubianym nauczycielem".Gratuluję. Mnie się czasem udaje,a czasem nie.Jestem zwyczajny.

      Prawda,nie lubię kiedy ktoś poniżej 14 lat,albo mający cztery nogi boi się mnie.Stosuję metody bardziej perfidne;)
      I bardziej skuteczne ;)

      Kłaniam się

      Usuń
    19. Poczułam się zagrożona a nawet zastraszona:). Nie będę ryzykować "zdenerwowania" zwyczajnego niezwyczajnego
      więc oddalam się w swe nieskuteczne kazamaty i z bezpiecznej oddali tylko niepewnie pozdrowię :)
      Jako dorosła nie mam szans...;)

      Wszystkiego dobrego

      Usuń
  9. To doskonała metoda i dobrze by było żeby faceci przypomnieli sobie, że mają jaja nie tylko po to żeby się czasem po nich podrapać.
    Jestem kobietą i zawsze będę oczekiwać, że w opisanej sytuacji zareagują przede wszystkim znajdujący się obok mężczyźni, którym z łatwością przyjdzie pokazanie rozwydrzonej smarkaterii gdzie jej miejsce.
    Niestety prawdziwych facetów już prawie nie ma.

    Z kim i komu te kobiety mają rodzić dzieci?
    To jest poważny problem, któremu warto się przyjrzeć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czcigodna Ewo
      Niestety trudno mi polemizować z Twoją uwagą dotyczącą nabiału. Ale to bywa uleczalne i rzeczony nabiał można teleportować z lodówki do portek. Najpóźniej jutro rano (a może i wcześniej) opiszę jak zrobiła to Milom. Ale jesli w ciemno stwierdzisz że w tym przypadku to nie sztuka, ponownie będę musiał przyznać Ci rację.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń