piątek, 31 stycznia 2014

Kocia łapa

Komentarze czcigodnej EwyL (pozdrawiam najserdeczniej) pod moim ostatnim wpisem o bezdzietności ostatecznie przekonały mnie do tego iż o niektórych problemach natury ogólniejszej należy pisywać wielokrotnie. A nie uważać sprawę za załatwioną skoro już zająłem się tym rok czy dwa lata temu. Bo sądząc po liczniku wejść, na blogu pojawia się wielu nowych czytelników spoza tradycyjnego grona komentatorów tej witryny, rzecz jasna nie znających archiwów „Antysocjala”.
Tematem który ze względu na swoją wagę musi co jakiś czas powracać jest problem „kociej łapy”. O potrzebie tych powtórek ostatecznie przekonała mnie napotkana na blogu czcigodnego Dibeliusa (też oczywiście serdecznie pozdrawiam) złota myśl pewnego degenerata iż dla kobiety „korzystniejszym” rozwiązaniem od małżeństwa jest wolny związek.
Swego czasu wypowiedziałem się pozytywnie o „teście kociej łapy”. Pisząc że takie wspólne zamieszkanie kobiety i mężczyzny pod jednym dachem pozwoli poznać tę drugą osobę nie tylko od święta podczas romantycznych randek. Ale i w prozaicznych sytuacjach życia codziennego, nie mających w sobie cienia romantyzmu ale wymagających aktywności w udzielaniu pomocy drugiej osobie. I pozwalających po prostu zdać egzamin z dojrzałości czyli umiejętności życia z kimś i sprawnego załatwiania takich banalnych czynności jak choćby zakupy czy utrzymywanie porządku we wspólnym mieszkaniu. Okaże się też czy pani nie przypala wody na herbatę a pan wie w którą stronę należy obracać przepaloną żarówkę podczas wymiany na nowa. Bo obydwoje są magistrami po „gender studies”.
Ale gdy okaże się że ten związek funkcjonuje należycie, naprawdę nie ma na co czekać. Różnica miedzy płciami jest w tym przypadku taka iż dla faceta propozycja małżeństwa jest psim obowiązkiem. Zaś kobieta nie musi się na nie zgodzić.
To ostatnie stwierdzenie być może zdziwi wielu Szanownych Czytelników, a już zwłaszcza tych należących do piękniejszej połowy ludzkości. Ale znam też i taki przypadek, niewątpliwie nie stanowiący reguły ale wyjątek od takowej. Pani ta przez niemal dziesięć lat od czasu urodzeniu dziecka unikała ślubu z jego ojcem. Mimo iż jest to bardzo porządny i mądry człowiek który żyjąc z nią, wzorowo wywiązywał się z obowiązków ojca i de facto męża, zaś ona jego uczucie w pełni odwzajemniała. Wynikało to z faktu iż małżeństwa babci, matki oraz wujka tej pani były wielkimi katastrofami. I poza jednym przypadkiem gdy to Pan Bóg ulitował się nad kobietą i jej oprawcę dostatecznie szybko odesłał do piekła, zakończyły się rozwodami. Tak samo rozwód zaliczyli zarówno rodzice jak i siostra jej chłopaka. Więc w tym konkretnym przypadkuten podświadomy lęk przed ślubem  jest dla mnie zrozumiały. Jakieś dwa lata temu, gdy ci państwo dorobili się wreszcie własnego mieszkania przyzwoitej wielkości, pani ta na kolejną propozycję jej brzydszej połowy odpowiedziała „no trudno, zaryzykuję”. I wzięli „cywila”. Oczywiście wszystko układa się nadal doskonale i żaden diabeł nie zamieszał tam ogonem.
Rzecz jasna mówiąc o ślubie nie mam zamiaru pakować się w czyjeś uczucia religijne czy światopoglądowe. I mam na myśli składową cywilnoprawną. W końcu jest to zarówno oficjalne wzięcie na siebie pewnych zobowiązań jak zgoda na poniesienie kar umownych w przypadku niewywiązania się z nich. Najczęściej małżeństwa rozpadają się gdy w domu pojawia się przemoc lub bimbanie sobie na elementarne obowiązki. Zdarza się też (niestety nie rzadko) inna nie mniej paskudna przyczyna. Dzieje się tak gdy facet postanawia zmienić żonę na „nowszy model” bo zaczyna myśleć nie tym co ma zamocowane na szyi. Ten ostatni powód jest najlepszym wytłumaczeniem dlaczego w necie można wyczytać aż takie brednie jak te o „wyższości” konkubinatu z punktu widzenia interesów kobiety. Po prostu głosiciele takich poglądów wolą aby droga do zasądzenia płacenia przez nich alimentów była dłuższa i bardziej wyboista niż w przypadku rozwodu, gdy dzieje się  to automatycznie. Taki sam jest powód bredzenia o konieczności legalizacji „aborcji na życzenie” jako rzekomego wyrazu szacunku dla kobiety! I tęsknota za PRL kiedy „było normalnie” bo z takiego „zabiegu” pod pewnymi warunkami można było skorzystać bezpłatnie. A gdy się już ta „wyskrobka” śmieciowi znudziła, mógł ją zmienić na nową bez ponoszenia kosztów.
Czcigodna EwaL stwierdziła niedawno że pisząc o mojej przyjaciółce Milom, czynię to niemal klęcząc. Nie będę negować że w gronie osób znanych mi w realu darzę ją najwyższym szacunkiem a zarazem podziwem. Zresztą i sama M żartuje sobie ze mnie iż dorobiła się nieświętej trójcy bałwochwalców. Bo do jej zięcia i mnie dołączył Sam, admin ośrodka obliczeniowego jej podległego, inteligentny i rzetelny ciemnoskóry Amerykanin o pogodnym sposobie bycia, nieco w stylu Eddiego Murphyego.
Ponieważ Milom robi wszystko albo perfekcyjnie albo nie robi tego wcale, pozwolę sobie opisać jak rozwiązała ona problem „przewlekłych kociołapiarzy” w europejskiej centrali swojej firmy gdzie szefuje działom badawczemu i obliczeniowemu. Gdzieś w październiku M zaprosiła do siebie na spaghetti alla vongole (perła w koronie sztuki kulinarnej jej gosposi) trzech "kociołapiarzy" z firmy. Ma tam już taki status a do tego coś nieuchwytnego co chyba należy nazwać majestatem że ludziska uważają za oczywistość potrzebę stawienia się na takie zaproszenie. Przy stole skierowała rozmowę na ich sprawy rodzinne. Okazało się że wszystko jest OK, układa im się dobrze, kochają te kobiety z pełną wzajemnością a w dwóch przypadkach i dzieci których już się dorobili. I wtedy wybuchnął granat. Bo Milom powiedziała im mniej więcej coś takiego:
To na co wy gamonie jeszcze czekacie? Jako faceci widocznie jesteście zbyt mało kumaci więc ja wam to wyoślę. Dla kobiety czas biegnie w innym rytmie niż dla mężczyzny. Facet mając czterdzieści lat może wszystko zaczynać od nowa. Kobieta niekoniecznie. A jeśli do tego ma dziecko, szanse są już minimalne. Skoro one dały wam swoje najlepsze lata to coś im się do jasnej cholery za to należy. A już na pewno jakiś elementarny komfort psychiczny. Więc skoro wszystko jest OK to bądźcie mężczyznami a nie jakimiś wyluzowanymi zasrańcami. Ruszcie leniwe tyłki, kupcie pierścionki i wygęgajcie to co na waszym miejscu facet mający coś w portkach a nie tylko w lodówce już dawno by powiedział!
Perora odniosła zamierzony efekt. Bo w firmie jako usus przyjęło się powiedzenie admina Sama (którego Milom najpierw rechrystianizowała a potem będąc „pozasłużbowo” również i pastorem, udzieliła mu ślubu ze swoją sekretarką). Będąc inżynierem informatykiem a nie wersalczykiem, Sam przedkłada komunikatywność sformułowań nad ich elegancję. I kiedyś powiedział złotą myśl o treści:

"Jeśli Wielebna kogoś opi**doli to na pewno jest za co".

Więc "kociołapiarze" wydusili z siebie te deklaracje, oczywiście przyjęte w pełni pozytywnie przez ich dziewczyny. I w niedzielę 29 grudnia Milom miała mnóstwo obowiązków liturgicznych. Bo poza nabożeństwem i komunią udzieliła trzech ślubów. Oczywiście nie „hurtowo” bo nie toleruje idiotyzmów w najgłupszym amerykańskim stylu. A za to, jak mi mailowała, Sylwester był nietypowy. Bo jego rolę spełniło potrójne wesele w uroczej trattorii przy plaży.

Wprawdzie działo to się Anno Domini MMXIII w Cagliari a nie w Tusklandii a ja na tym weselu nie byłem i wina nie piłem, tym nie mniej pozwoliłem sobie to opisać ku pokrzepieniu serc. Bo uważam że porządni ludzie bardzo potrzebują informacji że nawet w zjednoczonej Europie może się gdzieś wydarzyć coś nie tylko normalnego ale wręcz godnego pochwały i szacunku.



Stary Niedźwiedź

62 komentarze:

  1. Czcigodny Gospodarzu.
    O ile prawdą jest twierdzenie, iż dobry polityk to taki ktoś, który mówiąc ci że masz iść do diabła - ty, zanim dojdzie on do połowy zdania - odczuwasz przemożną potrzebę aby się tam znaleźć - o tyle dobry kandydat(ka) na męża lub żonę nie może usiedzieć w miejscu, nim druga połowa budząc się ze snu nie będzie mogła poczuć aromatu świeżo zaparzonej i dostarczonej już do łóżka kawy.

    Taki czas - to stan zauroczenia. Nieustająca "niedziela" jaka towarzyszy każdemu nieomal związkowi. Trwa to różnie, ale raczej nigdy nie dożywotnio, i tego to właśnie kobiety - boją się na tyle, iż wypowiedzenie sakramentalnego "TAK" jest dla nich równie trudne, jak poranne zaparcia w okresie menopauzy.

    Kiedy już książę z bajki (bądź królewna) zrzuci swe paradne szaty przywdziewając strój dalece bardziej skromny aniżeli ten z balu - zaczyna się pasmo niekończących problemów, bo (i tutaj masa przykładów dnia codziennego - pan dostrzegł na ulicy laskę z dekoltem po pempek, a to pani ujrzała pana który tym tylko się różnił od jej męża, że nim właśnie nie był, etc, etc.).

    Kobieta istotą rozumną jest, choć rozumuje inaczej. Nazywam to na swój własny użytek "zezowatym pragmatyzmem". Zawsze dążąca do celu - przy czym oko widzące cel, jest tym z "dobrą ostrością". Tym mniej ostrym - dostrzega to wszystko, co celowi mogło by zagrażać, i najczęściej jest to właśnie małżonek.

    Mężczyzna zaś (wzorem dziecka któremu urósł już pierwszy ząbek) nie potrafi za nic zrozumieć, dlaczemu to właśnie odstawiony zostaje od piersi.

    To mniej więcej ten właśnie jest okres - kiedy miłość jeśli jest prawdziwa, potrafi przetrwać najważniejszą z prób i ten zarazem czas, kiedy to (moim zdaniem) - powinno się powiedzieć przed ołtarzem TAK (lub nie)

    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czcigodny Adamie
      Moim zdaniem syndrom "wypalenia" zagraża w znacznie mniejszym stopniu jeśli miedzy panem a panią jest sensowna różnica wieku we właściwa stronę. Cztery przykłady to próbka zbyt nieliczna z punktu widzenia teorii statystyki. Ale to są w mojej ocenie najbardziej udane małżeństwa w gronie moich znajomych. Cecha wspólna - panowie od 13 do 17 lat starsi od swoich dzisiejszych piękniejszych połówek. Wszyscy przyznali mi się przy szklaneczce z zacną zawartością i odrobiną lodu że gdy poznali te panie, poza normalnym stanem zauroczenia zwanym miłością dodatkowo pojawiła się składowa "opiekuńcza". W przypadku równolatków na ogół nie występująca. A poza tym taka różnica bagażu doświadczenia życiowego pozwala niezwykle subtelnie "wysterować" czy może "wzmocnić" u dziewczyny te najbardziej pożądane zachowania.
      Oj, dostanie mi się za to od EwyL !
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    2. Czcigodny Gospodarzu.
      Mnie (zapewne) również dostanie się po uszach od Ewy - ale zaryzykuję wygłoszenie pewnej myśli. Mianowicie - to kobiety winne są całemu złu jakiego doświadczamy dzisiaj na polu rodziny i miłości.
      Oczywiście - nie wszystkie. Chodzi mi o feministki - pchające się wszędzie i bez opamiętania. Kobiety "stachanowki" pragnące za wszelką cenę wyrobić 400% normy - miast oddać się roli niejako narzuconej im przez naturę.
      Popatrz proszę czcigodny Gospodarzu. Ilość - nie poszła w jakość. Poranek: Na miłość mamy 15min, bo za chwilę muszę wyjść do pracy. Wieczór: Kochanie - jestem taka padnięta.

      Kobiety oczywiście odpowiadają - no takie mamy czasy. Zarób tyle żebym nie musiała iść do pracy (zapominając jednocześnie - iż ich obecność na rynku pracy, to 1/3 powodów bezrobocia mężczyzn oraz tyle samo dla nich mniejsze wynagrodzenia).

      Kobieta w roli strażniczki domowego ogniska staje się pomału historycznym reliktem - podobnie jak mężczyzna zdolny do samodzielnego zapewnienia jego (ogniska) bytu. Jak "kiepsko się pali" - to jak tu się ogrzać ?

      Usuń
    3. Czcigodny Adamie
      Jako konserwatysta za zdrowe społeczeństwo uważam takie w którym zamężna kobieta pracuje jeśli tego CHCE a nie dlatego że MUSI.
      Przypomnij sobie filmy amerykańskie z lat pięćdziesiątych czy sześćdziesiątych ubiegłego stulecia. Jak wyglądała wtedy przedstawiana w nich typowa amerykańska rodzina? Mama, tata i co najmniej dwójka pociech. A facet był w stanie na rodzinę zarobić więc mama mogła zająć się domem i zatroszczyć o dzieci. I wychować je na ludzi. Bo rodzina była dla każdego czymś ważniejszym od manii posiadanie kolejnych dupereli.
      I dlatego lewactwo wydało temu modelowi wojnę. Dzięki opanowaniu mediów systematycznie sączyło ludziom jad do krwiobiegu i mamy to co mamy. Kobieta wychowująca dzieci na porządnych ludzi i stwarzająca w domu azyl dla wszystkich to obciach.
      Dlatego gdy słyszę epitet "kura domowa", uważam ze należy walić w mordę a dopiero potem sprawdzać komu się przywaliło. A odnośnie tych feminazistek (zawsze starannie odróżniam te czarownice od feministek zajmujących sie realnymi bolączkami kobiet), twierdzących że kobieta może wykonywać dosłownie każdą męska pracę bo "płeć to jedynie sprawa wyboru", uważam że te potwory należałoby na miesiąc kierować do kamieniołomów i racje żywnościowe uzależniać od efektów pracy. Bo do łba debila/debilki trafić można jedynie przez odpowiednio solidnie obity tyłek.
      Zechciej zajrzeć do poczty.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    4. @Panowie
      Oczywiście....młoda,ładna,naiwna,oddana, panienka gotowa do obróbki przez mentora i wytrenowania do jak najlepszej obsługi swojego dobroczyńcy:) Oczywiście w zamian za opiekę, bezpieczeństwo i powagę majestatu:)
      Rodziewiczówna a nawet Rozdziewiczówna w archaicznym wydaniu :)))

      Drogi Stary Niedźwiedziu w rodzinach akademickich a więc i mojej często zdarzały się mariaże wieku +doświadczenia z młodością i uwielbieniem:)
      Mój Dziadek ożenił się z Kobietą młodszą o kilkanaście lat i dał Jej wiele szczęścia, wspaniałe życie ale przedwcześnie uczynił wdową.
      Została sama z dziećmi w najlepszych latach swojego życia i nigdy już nie była szczęśliwa jako Kobieta pomimo, że materialnie zawsze była w dobrej sytuacji :(
      Wychowałam się w kulcie Dziadka, wielkiego naukowca ale pamiętam swoją Babcię samotną i tęskniącą za wspólnymi latami życia z tym cudownym człowiekiem. Pamiętam Ją także wesołą i uroczą ale częściej zamyśloną, ze łzami w oczach oglądającą albumy z fotografiami.
      To był smutny widok i serce bolało kiedy to widziałam przyjeżdżając do Niej z wizytami.
      Takie związki są ekscytujące pod wieloma względami ale to kobieta poświęca się w nich całkowicie, często pielęgnując swojego męża niczym pielęgniarka przez wiele lat, często do końca życia.
      To nie jest model życia, który mogłabym polecić jako wzór ale znam kobiety, które marzą o takiej roli więc i takie marzenia są do spełnienia :)
      Panie Adamie, Kobieta to nie tylko kapłanka domowego ogniska i matka ale człowiek z potrzebami, aspiracjami, intelektem i takimi samymi oczekiwaniami wobec życia jak mężczyzna.
      Skoro odstawia "od cycka" i łóżka to należy się zastanowić dlaczego? Może nie chce uprawiać pedofilii?
      Mężczyźni niewieścieją, oczekują od kobiet nieustannej atencji, pozwalają sobie na dużo więcej niż swoim połówkom i ostatecznie dziwią się sukcesom feministek.
      Nie wiem jak pozostałe panie ale na mnie działali zawsze mężczyźni silni, zdecydowani, uczciwi i tacy, którzy potrafili zadbać o kobietę, rodzinę, siebie.
      Wymoczki i wiecznie płaczące nad sobą ofermy mogą wzbudzić tylko politowanie.
      Facet ma imponować :)
      Pozdrawiam


      Usuń
    5. Będąc kobietą pracującą :P perfidnie zgodzę się ze zdaniem Pana Adama
      to, co mamy dziś to błędne koło
      Kobiety pracują nie dlatego, że mają takie parcie, ale czują się niepewnie
      po prostu
      "zostawić pracę, karierę i poem nie móc nigdy więcej związać końca z końcem?"

      winne temu nie tyle feministki co stworzony przez - między innymi - nie świat chuci, maniakalnego pożądania tego co nowe/lepsze/młodsze... świat definiowania ludzi przez ich zawodowy sukces, vide memy krążące po internecie z uśmiechniętym panem biznesmenem mówiącym "moja żona nie pracuje" z zaharowaną babą w tle... no tak to niestety wygląda
      jak pracowalam na pół etatu na pytanie jak tam mały zawsze odpowiadałam "właśnie przyszłam do pracy odpocząć"

      wszyscy się śmiali i mysleli, ze to żart, ale to nie był żart...

      Usuń
    6. i nawiązując do "kociej łapy" z posta
      gdybym żyła na kocią łapę to nigdy bym nie rozważała zostawienia kariery i narażenia się na niepewne życie, takie rzeczy TYLKO w małżeństwie

      tak, wiem, nigdy nie ma gwarancji, ale... nie dajmy się zwariować, to przy przysiędze ślubnej mówi się sobie nawzajem "i że Cię nie opuszczę aż do śmierci", nie przy kociej łapie
      na czymś trzeba oprzeć swoje zaufanie do drugiego, jak nie można na jego włąsnych słowach to na czym...? przy kociej łapie nie ma żadnych deklaracji, więc to jest budowanie już nie na piasku ale ruchomych wydmach

      komuś bardzo jest na rękę to, ze ludzie zaczęłi sobie na taką skalę robić z gęby cholewę - w każdej dziedzinie przecież... deklaracja wierności - tymczasowa, patriotyzmu - do czasu lepszych ofert zza granicy, przyjaźni - tylko do chwili gdy przyjaciel nie zdenerwuje, po co się wyslać na naprawianie, budowanie, reperowanie... kultura fastfood pełną gębą

      Usuń
    7. Pani Ewo - od zaspokajania potrzeb oraz aspiracji kobiety jest mężczyzna - a nie, ona sama. Owszem. Może mieć w tym swój udział. W końcu - nic o nas bez nas. Tylko - kobieta poświęcająca swą energię tylko po to, a w zasadzie przez to że ma w domu namiastkę mężczyzny - będzie kolokwialnie mówiąc jak wyczerpana bateria. Coś tam zaświeci - ale kiepskie to światło. Człowiek "podładuje", a ona znów się "wyczerpie". I tak w koło. ;)

      Odstawianie "od cycka"?
      Kłóci się to co prawda z moim poczuciem estetyki, nie mniej - spróbuję polemiki. To raczej nieświadoma konsekwencji decyzja. Mogę ją zrozumieć z punktu widzenia zniechęcenia kobiety do zwracanej namiastki zamiast realizacji oczekiwań, ale droga ta - prowadzi w kiepskim kierunku. Mężczyzna z natury jest leniwy, a dodatkowe "zmniejszanie racji" jeszcze bardziej upewni go w poczuciu "niema co się starać". Prędzej zacznie się rozglądać za "zewnętrznym dożywianiem" ;)

      Pozdrawiam.

      Usuń
    8. Panie Adamie, przyznam że nie rozumiem czym "cycek" sobie zasłużył na Pańską dezaprobatę ale jeśli woli Pan "odstawianie od piersi" o którym wspominał Pan w swoim komentarzu nie mam nic przeciwko.
      Przyznam, że nie rozumiem o czym Pan pisze...Jaka "decyzja"? To jest proces w wyniku którego kobieta traci po prostu pożądanie wobec człowieka który ją zawodzi. Dla normalnej kobiety seks jest związany z uczuciem, komfortem psychicznym i nie jest jej obojętne z kim i w jakich okolicznościach idzie do łóżka.
      A ten "leniwy mężczyzna" z pańskiej bajki to może rzeczywiście niech sobie idzie w świat "zewnętrzny" poszukać "dożywiania". Jeśli o mnie chodzi, pożegnam takiego bez żalu.
      I powiem Panu, że z takim podejściem do tej jakże ważnej sfery również dla kobiety nie Pan wielkiej szansy na szczęśliwe pożycie;)
      Udany seks to nie jest efekt cwanych manipulacji, tylko pracy obojga partnerów, przynajmniej w moim świecie.

      Usuń
    9. P.S
      "Pani Ewo - od zaspokajania potrzeb oraz aspiracji kobiety jest mężczyzna - a nie, ona sama"
      Nie wiem jak mogłam przeoczyć coś tak potwornego.
      Nawet nie wiem jak skomentować to zdanie, może tak iż kompletnie nie dziwi mnie asceza seksualna wobec faceta, który ma tak makabryczne wyobrażenie o roli kobiety.

      Usuń
    10. Pani Ewo. Muszę przyznać że udało się Pani poprawić mój humor. Co prawda - nie bardzo rozumie kto miałby wobec mnie tak się z ową ascezą deklarować, ale co do makabryczności mojego postrzegania? - pełna zgoda!

      Proszę mi również pozwolić, abym troskę o moje podejście do tej jakże ważnej sfery pozostawił w formie do której jestem raczej mocno przywiązany. Określenie "udany seks", to pojęcie które dziwnie mi się kojarzy. Być może funkcjonuje ono u niektórych ludzi jako niepowiązana z uczuciem sfera doznań, jednak dla mnie seks jako taki - nie istnieje w formie odrębnego bytu - nie mówiąc już o tym, że mój wiek - raczej nie skłania mnie do częstego myślenia o nim właśnie ;)

      Mimo że dała mi Pani "po łapkach", dziękuję i za te kilka słów pod moim adresem. W zamian - serdecznie pozdrawiam.

      Usuń
    11. Panie Adamie,
      Zawsze cieszę się kiedy mogę bliźniemu poprawić humor :) Z tą ascezą to była taka trochę mściwa i retoryczna reakcja:)
      Przykro mi, że być może nie ma obok Pana nikogo kto mógłby tę ascezę zastosować;) ale może to i lepiej :)))
      Absolutnie nie interesuje mnie pański prywatny sposób na "tę jakże ważną sferę" , proszę się nie obawiać :) ale piszemy o kobietach( gdyby Pan nie zauważy), a więc i o mnie dlatego dyskusja się nam rozwinęła.
      Udany seks mnie akurat kojarzy się z pełnią szczęścia obojga ( jestem w tych sprawach konserwatystką, trójkąciki wykluczone) i umacnia fizyczną oraz psychiczną więź małżonków/partnerów.
      Udany=przynoszący wzajemną satysfakcję=radość=pełen miłości i wzajemnej troski,niewymuszony, oczekiwany, etc.etc...
      Przecież to proste panie Adamie! :)
      Cieszę się, że porozmawialiśmy sobie i że się Pan nie obraża zbyt szybko.
      Będę się panu czujnie przyglądać ( te makabreski :) ) i także serdecznie pozdrawiam:)

      Usuń
    12. Przepraszam za literówki i brak wielkiej litery w zwrotach grzecznościowych.

      Usuń
    13. @ EwaL (z 1 lutego 2014 10:27)
      Czcigodna Ewo
      Chyba nie do końca zostałem zrozumiany. Na pewno nie miałem na myśli naiwnej panienki którą należy wyuczyć jak najlepszej obsługi pana i władcy. Niezłym przykładem jest para znana Ci z "tangowych" opowieści czyli Iza i Oskar. Ona po prostu przy nim się jeszcze bardziej rozwinęła z czym bynajmniej się nie kryje.
      A na małżeństwo Twojej Babci spójrz tez z innego punktu widzenia. Ile kobiet by jej zazdrościło tego że przeżyła ze wspaniałym mężczyzną te lata a one czegoś takiego w życiu niestety nie zaznały. A do tego ów mężczyzna zapewnił jej taką stabilizację materialna że po jego śmierci nie musiała walczyć o przetrwanie swoje i dzieci. Dla niej trwało to zbyt krótko i nie sposób jej się dziwić. Ale ręczę Ci że mnóstwo kobiet powiedziałoby że Twoja Babcia miała w życiu wielkie szczęście.
      Co się tyczy oceny dzisiejszych wyrobów męskopodobnych, o to na pewno się nie pokłócimy. Wystarczy zajrzeć do internetu by znaleźć tam różnych "supermacho" którym dawniej nikt by nie podał ręki.
      Więcej napisze wieczorem na "priva".
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    14. @ Ola
      Czcigodna Olu
      Na pewno nie ma miedzy nami sporu co do tego że żyjąc na "kocią łapę" kobieta nie powinna zająć się domem kosztem rezygnacji z pracy. Dopowiem jeszcze raz że jak dla mnie, owa "kocia łapa" to rozruch technologiczny związku który na moje rozeznanie powinien trwać kilka miesięcy, góra rok.
      Ale jeśli jakiś zasraniec zaczyna coś bełkotać o "wyższości" konkubinatu nad małżeństwem, dziewczyna powinna w stosunku do niego wykonać operację noga-dupa-brama.
      W opisanym przeze mnie wyjątku od reguły (to dziewczyna broniła się długo przed ślubem), jej chłopak jako bardzo inteligentny człowiek, zrozumiał natychmiast w czym rzecz. Bo wiedział że ta wartościowa kobieta (a nie jakiś skretyniały mentalny bachor) po prostu dorobiła się w życiu tego czego nie udało się osiągnąć nikomu innemu z jej rodziny. Więc po prostu podświadomie bardzo się bała cokolwiek zmieniać aby się nie okazało że przebudziła się z pięknego snu.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    15. Stary Niedźwiedziu, zrozumiałam Cię dobrze ale moje stanowisko w poruszanej kwestii jest Ci dobrze znane i słusznie spodziewałeś się reakcji:)
      Nikomu nie będę wybierać partnera ani reżyserować życia. Nie interesuje mnie kto przy kim się "podciągnie" ale jeśli owa Iza nie kryje się, że "rozwinęła się" przy Oskarze to oznacza dla mnie, że kolejna sierotka znalazła swojego wybawcę, obrońcę i mecenasa, który ubierze, ogoli, przytuli i nauczy jeść sztućcami.
      Wybacz ale taki model jest dla mnie śmieszny a nawet żenujący.
      Ludzi takiego formatu jak mój Dziadek już niestety nie ma dlatego moją Babcię rozumiem doskonale. Owszem miała wielkie szczęście, że spotkała takiego człowieka ale nie zdążyłam Jej zadać paru najważniejszych pytań, które pozwoliłyby mi spać spokojnie i pozbyć się wątpliwości.
      Związki starszych facetów z młodymi dziewczynami są w zdecydowanej większości wyborem opartym o portfel i wygodę. To nie jest ten rodzaj "miłości" o której pisałam i którą akceptuję. No ale skoro starsi faceci lubią być oszukiwani to dlaczego mamy im tego zabraniać?
      Od razu zaznaczę, że kilkoro Twoich znajomych wiosny nie czyni.
      Wielokrotnie wcześniej pisałeś o znanych Ci przypadkach "pomagania" kobietom, które potem zostają cudownymi żonami. Wybacz szczerość ale to historie żywcem z romansów dla praczek. Ja tego nie kupuję :)
      Pozdrawiam

      Usuń
  2. Czy miłość jest silna ,a związek wartościowy okaże się w "biedzie i chorobie". To wtedy związki przechodzą próbę ognia i umacniają się albo kończą. Reszta to miód i orzeszki :)
    Jako katoliczka oczywiście jestem za tym żeby kochający się i żyjący ze sobą ludzie zawierali małżeństwa ale niech dojrzeją do tej decyzji i podejmą ją świadomie.
    Szanuję i doceniam postawy ultrakatolickie i czekanie na wspólne życie do dnia ślubu ale nie mam nic przeciwko podjętej wcześniej próbie lepszego poznania się w warunkach wspólnego życia.
    Prawdziwe obowiązki i tak naprawdę zaczynają się od momentu pojawienia się dziecka o czym wiedzą wszyscy tu obecni rodzice :)
    Małżeństwo nie chroni przed zdradą, stratą, kłamstwem a przez podeptanie Sakramentu te sytuacje może nawet bardziej dotykają. To od ludzi zależy czy na stare lata będą mogli iść na spacer trzymając się za ręce.
    Zawsze kiedy widzę taką parę staruszków, wzruszam się na długo...
    Każdy chyba marzy(ł) o takim związku...
    Milom....:)
    Jej mogła się udać taka akcja, tylko Wielebnej...:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czcigodna Ewo
      Jak dla mnie, o tym czy to jest miłość z szansami na "dożywocie" czy też jedynie zauroczenie lub wręcz tylko pociąg seksualny, decyduje banalnie proste kryterium. A mianowicie odpowiedź na pytanie "czy ta druga osoba jest dla ciebie ważniejsza niz ty sam(a)?" Jeszcze inaczej ujął to mój serdeczny przyjaciel, "pan z paniw". Powiedział mi kiedyś że dla przyjaciół można poświęcić wszystko z wyjątkiem honoru. A dla tej najważniejszej na świecie osoby nawet honor.
      Nie muszę Cię chyba zapewniać że jako najobrzydliwszy pragmatyk (nie dosyć że heretyk to jeszcze inżynier), pod Twoim postulatem aby małżeństwa nie mylić z randką w ciemno, podpisuję się wszystkimi kończynami. I z wielka radością stwierdzam że kilku księży katolickich (jednego poznałem, o pozostałych słyszałem z wiarygodnych relacji) pogodziło sie z faktem iz świat nie jest czarno - biały. I doszło do wniosku ze jednak lepszy jest "falstart" zakończony udanym małżeństwem niz pochopne małżeństwo, cywilny rozwód i późniejsze związki jedynie klepnięte w magistracie.
      A wbrew pozorom, z romantyzmu nie jestem wyczyszczony do końca. Tyle tylko że miejsce nań widzę jedynie w dwuosobowym gronie złożonym z pani i pana (w tej kwestii jestem niereformowalny) a właściwą scenografią jest stół i jeszcze jeden mebel, w tej sztuce znacznie ważniejszy.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    2. Stary Niedźwiedziu
      Zapewniam Cię, że wystarczy naprawdę świetny seks żeby młodzianek stracił głowę (oczywiście na wieki;) ) i chciał oddać życie za wybrankę :)
      Oczywiście trywializuję ale każdy z nas ma za sobą albo będzie miał związek, w którym wszystko miało być do grobowej deski, druga osoba jest/była najważniejsza a.... bywa różnie.
      Szalona, zaczarowana miłość z czasem osiąga inne stany świadomości i kiedy spotykają się mądrzy, wartościowi ludzie to w naturalny sposób małżeństwo przechodzi przez wszystkie etapy bez tragedii, zdrad, porzuceń i krzywd.
      Ciężko zabierać głos w sprawach tak intymnych jak związek dwojga ludzi, bo każdy ma swoje oczekiwania, charakter i bagaż życiowy ale na pewno jedno jest najważniejsze. Żeby małżeństwo miało szansę przetrwać a związek zostać uznany za udany należy wyzbyć się egoizmu na tyle na ile jest to możliwe.
      Obie strony mają tę samą powinność, oczekiwania, marzenia, potrzeby i naiwnością jest myśl, że brak równowagi w tym co się daje a tym co otrzymuje nie będzie ważył na jakości związku.
      Romantyzm ma tysiące twarzy i nikt do końca nie przestaje być romantykiem nawet jeśli udaje twardziela.
      W małżeństwie jak w przepisie :) ważne są proporcje. Trzeba tak dobierać składniki i tak mieszać żeby nie wyszedł gniot:)
      Każdy zresztą ma własne przepisy;)
      Pozdrawiam

      Usuń
    3. Dla przyjaciół można poświęcić wszystko z wyjątkiem honoru. A dla Tej-Najważniejszej-na-Świecie-Osoby nawet honor.
      Pięknie powiedziane Stary Niedźwiedziu. Pozwolę sobie skopiować ten aforyzm na mojego FB w sekcji "Ulubione cytaty"
      pozdrawiam

      Usuń
    4. Czcigodna Ewo!

      Jak już wspomniałem podpisuję się wszystkimi czterema kończynami pod aforyzmem пана з панів.

      Będąc przeciwnikiem niewolniczego czekania do ceremonii małżeństwa (jako protestant nie uznaję go za sakrament) zgodzę się z Tobą w kwestii wpływu udanego seksu na utratę głowy. Nieco frywolne powiedzenie mówi, że mężczyzna potrafi myśleć tylko jedną głową naraz. Dlatego uważam, że składową horyzontalną należy dołączyć do związku dopiero wówczas, gdy para dobrze zapoznała się ze składową wertykalną.

      Przyszło mi też do głowy inne porównanie: Codzienne sprawy są jak kawałki dzbanka. Związek polega na tym, by pozbierać je wszystkie do kupy i skleić.Tym klejem dla związku jest seks. Jeśli jednak zacznie się od kleju uświni się tylko ręce, a dzbana uklejonymi rękami poskładać nie sposób.

      pozdrawiam serdecznie

      Usuń
    5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    6. @ EwaL (z 1 lutego 2014 09:40)
      Czcigodna Ewo
      Nie mam zamiaru kruszyć kopii w obronie statystycznego współczesnego mężczyzny. Ale nawet oni nie dadzą się nabrać na "wyluzowaną babeczkę" choćby była zgrabna i biegła w ars amandi. Z jej "filantropii" skorzystają ale gdyby wpadła na niedorzeczny pomysł szukać z którymś ze swoich "udziałowców" więzi uczuciowej, ręczę Ci że usłyszy w odpowiedzi "bajkę o Kiejstucie". No bo nawet "luzaczek" nie zniósłby gdyby koledzy witali go gremialnym "siema szwagier".
      A poza tym trudno mi uwierzyć w to aby facet chciał się ożenić z czymś nawet "dobrym w łóżku" ale o inteligencji na poziomie na wpół piśmiennej idiotki która chce być "studętkom" gender.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    7. Dzyń, dzyń, dzyńńńńńń! Obudź się Stary Niedźwiedziu. Już czas :)
      Osobiście znam kilku kretynów z taką żoną u boku.
      Dalej szukamy nabiału?

      Usuń
    8. Refaelu,

      Przysłowia, powiedzonka niosą zawsze mądrość życiową :)
      Dla mnie seks jest ściśle związany z miłością więc naturalną jest kolejność: najpierw dusza potem ciało.
      Kochając, człowiek oddaje z siebie wszystko co ma najlepszego . Zawody sportowe i mentalne pozostawiam erotycznym tumanom;)
      Troszkę niepokoi mnie fakt, że wszyscy Panowie a jest tu jednak rozpiętość wiekowa strasznie uzależniacie udane życie małżeńskie od seksu a bywa i tak, że nie ma on aż takiego znaczenia dla małżonków.
      Bywają naprawdę udane białe małżeństwa. Życie jest kolorowe, na szczęście :)

      Usuń
    9. Czcigodna Ewo,
      tych kilku kretynów to zapewne faceci, którzy wpadli i okazali się honorowi.
      Kolejny dowód na żelazną zasadę, którą oni zlekceważyli, a którą zasłyszałem bodaj tu, na antysocjalu: jeśli idziesz do łóżka "po koleżeńsku" rób to tylko z osobą, z którą ewentualny ślub nie będzie katastrofą.

      Usuń
    10. Nie szanowny Refaelu, to są czubki złapane przez te panie na białe kozaczki, spódniczki minimini;) , seks bez ograniczeń, biust na wierzchu i spojrzenia pełne podziwu :)
      Tylko jeden z nich dumnie prezentuje swoją "zdobycz" i ma z nią dziecko, dwaj pozostali rozwalili swoje rodziny i teraz plują sobie w brodę, bo panny nie nadają się do towarzystwa ani towarzystwa :)
      Zwyczajny kryzys wieku średniego i trzech głupich facetów. Żadnej filozofii i honoru w tle.

      Usuń
    11. @ Refael
      Czcigodny Refaelu
      Zasadę o której wspomniałeś, wbił mi do głowy mój ś.p. Ojciec. Ale oczywiście nie twierdzę że to jest jego odkrycie. Po prostu była to epoka gdy słowo "honor" było powszechnie znane. Bo nie istniał jeszcze wtedy internet i nie mozna było niczego "wyguglować". A dzisiaj pusty śmiech mnie ogarnia gdy tym słowem wycierają sobie mordy kryminaliści bełkoczący o "frajerach".
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    12. @ EwaL
      Czcigodna Ewo
      Opisałaś zatem trzy przypadki facetów bez cienia klasy, którym ośrodek decyzyjny przeniósł się z głowy w inne miejsce. O zjawisku tym wspomniał już Refael.
      Zapewniam Cię że w tych czterech przypadkach "wiekowej asymetrii" o których wspomniałem, każde z tych małżeństw mogłoby być zaproszone na dwór brytyjski i na pewno żadna z tych pań nie przyniosłaby mężowi wstydu.
      A co się tyczy literatury już dzisiaj zapomnianej, nad Rodziewiczównę przedkładam Janusza Makarczyka o którym też już dzisiaj niemal nikt nie pamięta. W "międzywojniu" pracował w polskiej dyplomacji oraz pływał jako oficer na żaglowcach na "conradowskich" szlakach. Poznał wiele fascynujących kobiet a w kilku zbiorach opowiadań pisał niemal wyłącznie o nich. Słusznie uważając że inne tematy nie są warte aż takiej uwagi. Więc jeśli wolno mi wybierać, wolałbym być postrzegany jako uciekinier ze stron jego opowiadań.
      A ponieważ wcześniej nie zauważyłem tej uwagi, pozwolę sobie dopowiedzieć że jeszcze przed poznaniem Oskara Iza na pewno nie była taką gąską jak to zasugerowałaś. Już wtedy reprezentowała taki poziom że na tysiąc polskich matek 999 byłoby zachwyconych gdyby ich syn przedstawił im taką narzeczoną. Której naprawdę nikt nie musiał uczyć posługiwania się osprzętem do konsumpcji tego co na stole pojawia się w skorupach czy muszlach ani języków obcych. Po prostu w towarzystwie tego Wikinga Alpy wypiętrzyły się do wysokości Himalajów.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    13. Mój chrzestny ojciec ma w takich sytuacjach powiedzonko: tak to jest, jak mały dużego prowadza
      pozdrawiam

      Usuń
  3. Czcigodny Stary Niedźwiedziu,
    Wszechogarniający pęd do nowoczesności zaburza percepcję. Nie pozwala dostrzec oczywistej wartości tradycyjnych, sprawdzonych rozwiązań. Czasami potrzeba wstrząsu, aby to pojąć.
    Serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czcigodny Dibeliusie
      Tym żałosnym "postępakom" i "wolnosciowcom" wydaje się że swoimi poronionymi (i do tego sztucznie) wizjami odkryli Amerykę a dwa tysiące lat doświadczeń można zignorować. Gdy niedawno powiedziałem swojemu przyjacielowi na czym zdaniem pomyłek ewolucji polega ich za przeproszeniem szacunek dla kobiet, odpowiedział krótko:
      Mój pradziadek kazałby gajowemu takie coś zastrzelić.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    2. Dziarski Koala6 lutego 2014 16:52

      I w ten "subtelny "sposób SN daje do zrozumienia,że on ze "ślachty' pochodzi czy innego wielkopaństwa,co to do wydawania rozkazów przyzwyczajone.W tym przypadku słowo szlachta ze szlachtowaniem w jatce rzeźniczej się bardziej co prawda kojarzy,ale zapewne grono potakiwaczy tu zgromadzone uda że wierzy.Albo uwierzy,bo przecież i oni ślachta.

      Usuń
    3. @ Koala
      Koala (Phascolarctos cinereus) jako torbacz nie ma na szczęście nic wspólnego ze szlachetną rodziną Ursidae. Całe życie przesiaduje na drzewach. Skoro nie podoba ci się krytyka proaborcyjnego barachła to raczej ty kojarzysz się z jatką. A mentalnie jeszcze tkwisz na drzewie więc wybranemu przez ciebie nickowi niczego nie można zarzucić.

      Usuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. "dla faceta propozycja małżeństwa jest psim obowiązkiem"

    Mizoandryczna bzdura. Skoro kobieta zdecydowała się na wspólne zamieszkiwanie to ponosi również ryzyko, że partnerowi do ożenku niespieszno. Tym bardziej, że małżeństwo nic nowego mu nie da - "po co się żenić, skoro to co najlepsze już mam do dyspozycji, a w dodatku w każdej chwili łatwo mogę odejść gdy kobieta okaże się wredną zołzą"?

    BB

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szanowny(a) BB
      Zaszło nieporozumienie. Ja używając słowa "facet" mam na myśli mężczyzn. A ty jakichś "wyluzowanych" zasrańców.
      Kłaniam się

      Usuń
    2. "Ja używając słowa "facet" myśli mężczyzn. A ty jakichś "wyluzowanych" zasrańców."

      :)))

      Mężczyzna by być mężczyzną MUSI się ożenić? Mężczyzną czyni układ chromosomów, a nie czyjeś oczekiwania.

      BB

      Usuń
    3. @BB,

      W sensie układu chromosomów nawet Biedroń jest mężczyzną, choć tylko nominalnie.

      Usuń
    4. @ BB
      Jeśli mężczyzna wiąże się w trwały sposób z kobietą to musi złożyć stosowną deklarację, wziąć na siebie pewne zobowiązania i zgodzić się na kary umowne w przypadku niedotrzymania tych zobowiązań. To nie kwestia religii lecz honoru. A jeśli ktoś napotkawszy na słowo "honor" zaczyna gorączkowo "guglować", jest to najlepszy dowód że mężczyzną jest jedynie w sensie biologii, tak jak i wspomniana tu przez Tie Fightera pierwsza ciota III RP.
      Kłaniam się.

      Usuń
  6. Szanowny Stary Niedźwiedziu,

    O ile swoje zdanie na temat "kociej łapy" wyrażałem podczas wcześniejszych dyskusji, to chciałbym dorzucić kilka zdań wynikających nie tyle z moich osobistych przeżyć, co z obserwacji kilku innych związków, z którymi się zetknąłem. Otóż bez wchodzenia w szczegóły można spotkać związki nieformalne ukonstytuowane na bazie pewnych interesów, czasem zbieżnych dla obu stron, a czasem zupełnie odmiennych. Często spotykana postawa, typowa dla emocjonalnych niedorozwojów (przeważnie faceci, ale nie tylko) wynikająca z braku poczucia odpowiedzialności za drugą osobę i przy okazji będąca wyraźną oznaką niepewności uczuciowej. Zatem taki nieodpowiedzialny pętak będzie zawsze optował za luźnym związkiem, bowiem już na początku zakłada on, że może się "zakochać" w innej, gdy tylko obecnej partnerce przybędzie kilka lat lub kilogramów. Pół biedy, kiedy skończy się tylko tak, ale niestety taki pętak w swoim wyimaginowanym poczuciu swej męskości, a w rzeczywistości egoizmu lubi to robić "na bosaka" i przy braku odpowiedzialności ze strony partnerki pojawia się ciąża, a co wtedy to już wiemy i wałkowaliśmy nie raz. Spotkałem się również ze związkami, które nie ukonstytuowały się w małżeństwo ze względu na skomplikowane sprawy majątkowe. Bywają również takie, które posiadają dzieci i wiodą przykładne życie rodzinne, z których powinien brać przykład każdy, kto chce mieć w przyszłości rodzinę. Skąd brak chęci zalegalizowania takiego związku? No cóż, mogą to być opory natury emocjonalnej, będące pochodną traumatycznych przeżyć z przeszłości. Są też takie związki nieformalne, gdzie ludzie są ze sobą z przyzwyczajenia, a ogień uczucia jest zbyt słaby aby rozpalić się mocno, ale też zbyt mocny aby zgasnąć. Są też takie, które z założenia mają być tylko przygodą i jednym z licznych epizodów w bujnym życiu cielesnym, pełnym płytkich gestów, obietnic bez pokrycia i lekkich przejść wenerycznych. Niektórzy nazywają ten model "lepszą wersją prostytucji" Jednym słowem, powodów i przyczyn, dla których ludzie pozostają w związkach nieformalnych jest całkiem sporo i nie zawsze można zjawisko to oceniać w sposób negatywny. Nie zmienia to jednak faktu, że po okresie przejściowym i "dotarciu się" w realiach codziennego wspólnego życia, należałoby swój związek zalegalizować, choćby w formie cywilnej, a najlepiej kościelnej. Dlaczego? Odpowiedzialny facet będzie to wiedział, a dla ewentualnych pętaków czytających ten blog śpieszę z wyjaśnieniem:
    Z szacunku i miłości dla swojej ukochanej!!! To właśnie jest dowód na poważne zamiary i głębokie uczucie, które ma na celu również ochronę prawną dla drugiej osoby, oraz stworzenie podwalin pod powiększenie rodziny w przyszłości, kiedy pojawią się dzieci. Dla ludzi honoru, pozostaje jeszcze kwestia przysięgi małżeńskiej, która stanowi świętą obietnicę, której należy dotrzymać. To, jak myślę ma równorzędne znaczenie dla obu stron. Jednym słowem, trwanie w konkubinacie do grobowej deski może mieć różne podłoże, ale najczęściej jest to strach przed odpowiedzialnością.

    Pozdrawiam, TF.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czcigodny Tie Fighterze
      Pozostaje mi podziękować Ci za poszerzenie analizy przyczyn przewlekłej "kociej łapy".
      W kręgu moich przyjaciół spotkałem się tylko z jednym przypadkiem związku nieformalnego, trwającego wszelako już kilkanaście lat. A zewnętrzny obserwator, nie znający statusu prawnego tych państwa, powiedziałby o nich zapewne "fajne i udane małżeństwo".
      Natomiast w "moich" mazurskich stronach znam dwie dzieciate pary które unikając ślubu kierowały się przesłankami finansowymi. Niestety w obydwu przypadkach chodzi o to że nie może sie "zmarnować" zasiłek dla samotnej matki. Za który przecież można kupić "wiele winów".
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  7. Szanowny Stary Niedźwiedziu,

    “Jako konserwatysta za zdrowe społeczeństwo uważam takie w którym zamężna kobieta pracuje jeśli tego CHCE a nie dlatego że MUSI.”
    Piękne słowa Stary Niedźwiedziu, do pełni szczęścia jeszcze potrzeba, żeby taką decyzję kobiety uszanowano – tzn. żeby nie odsądzano od czci i wiary “kur domowych” za to, że chcą zajmować się dziećmi i domem ani kobiet pracujących, którym stanie na straży ogniska domowego po prostu nie wystarcza.

    “Ultranowoczesna” kocia łapa wygląda mniej więcej tak: pani poznaje pana, rodzi im się potomek (czasem nawet wytrzymują ze sobą trochę dłużej i mają dwoje lub troje dzieci), rozstają się, pan idzie w swoją stronę szukać kolejnej pani, pani poznaje kolejnego pana i historia się powtarza.....w ten sposób można przejść przez całe życie, z gromadką dzieci spłodzonych przez kilku różnych “tatusiów”. Taki model jest bardzo rozpowszechniony na Wyspach Brytyjskich, niby jest fajnie i wesoło, tylko wciąż pojawiają sie niepokojące artykuły jak się taka sytuacja odbija na dzieciach z takich “rodzin” – a to przecież oczywiste.

    @EwaL

    “Nie wiem jak pozostałe panie ale na mnie działali zawsze mężczyźni silni, zdecydowani, uczciwi i tacy, którzy potrafili zadbać o kobietę, rodzinę, siebie.
    Wymoczki i wiecznie płaczące nad sobą ofermy mogą wzbudzić tylko politowanie.
    Facet ma imponować :)”
    A ja tam wolę takich bardziej wrażliwych, mniej twardych facetów (koniecznie uczciwych) :)))

    Co do związków “starszych” panów z “młodziutkimi” dziewczynami, osobiście nigdy nie potrafiłam wyobrazić sobie samej siebie z mężczyzną starszym ode mnie o więcej niż pięć – sześć lat. Nie wypadałoby mi przecież zapędzić takiego oczytanego, kulturalnego, starszego ode mnie pana do mycia garów :)))

    Pozdrawiam wszystkich jak zwykle niezwykle serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czcigodna Gingerish
      Żaden prawdziwy konserwatysta nie szczeknie jednego obelżywego słowa przeciwko kobiecie która powoduje że dom nie jest pensjonatem a dzieci są zadbane i WYCHOWANE na porządnych ludzi. Przypomnij sobie amerykańskie filmy z epoki Doris Day - to był wtedy standard. Pyszczyć może na taką kobietę tylko jakieś postępackie barachło. Ale przecież tego nie sposób brać poważnie.
      Tak się składa że znam cztery małżeństwa w których pani jest o kilkanaście lat młodsza od pana. Wszystkie bardzo udane a panie nie muszą zapędzać panów do czynności typu mycie garów. Bo panowie sami to robią. Możesz to uznać za interesowność ale to inteligentni mężczyźni i wieczorem w sypialni chcą być z atrakcyjną dziewczyną a nie padającą na twarz zapracowaną gosposią.
      Więcej na priva, zaraz biorę się do pisania.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    2. Gingerish - i daj Ci Boże :)))
      Najfajniejsze jest to, że każda potwora znajdzie swego amatora :)
      Taki kulturalny, oczytany starszy pan zafundowałby Ci gosposię :)))
      Ja sobie nie wyobrażam takiego podziwianego intelektualisty, starszego o kilkanaście lat np. w gaciach i skarpetkach:)))
      Tacy się nie brudzą i sprawy ziemskie ich nie dotyczą przeca :)

      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
    3. Oj, Ewa, ależ piękną wizję roztoczyłaś z tymi gaciami i skarpetkami :)))

      Serdecznie pozdrawiam

      Usuń
    4. Gingerish, oczywiście mogę użyć pięknych, okrągłych słówek i owijać w bawełnę sedno, które świeci jak żarówka 150 watowa i wali oczywistością po głowie :)
      Wiem, czasami bywam okropnie dosadna ale to zawsze wtedy, kiedy poziom otaczającego absurdu osiągnie masę krytyczną i zaczynam wrzeć jak Etna :)
      Możemy oczywiście pisać wielokrotnie o sytuacjach jednostkowych, w których odnajdziemy piękne przykłady, kulturę najwyższych lotów i godne naśladowania postawy obojga ale życie to brutalnie weryfikuje ,a ja nie zamierzam lukrować na siłę i udawać pensjonarki.
      Dziękuję za Twój głos, bo czułam się jak jakiś cham w gumiakach, wchodzący na salony i kalający perskie dywany:)
      Na pewno bywają cudowne związki starszych panów na wysokich stanowiskach lub o wysokiej pozycji intelektualnej ( szeroko rozumianej) z młodymi dziewczynami i naprawdę szczerze im życzę żeby były z miłości:)
      Jestem jednak realistką i powtarzam jeszcze raz. Młoda dziewczyna wiąże się ze starszym facetem, bo podejmuje grę w wyniku której ma zapewniony byt na takim poziomie jakiego najczęściej nie zapewni młody facet na dorobku.
      Nie interesuje mnie jak bardzo będą się tutaj zżymać moi koledzy intelektualiści na te obrazoburcze;) fakty.
      Kibicuję wszystkim udanym związkom starszych panów z młodymi kobietami i nie przestaję uważać, że udane i z miłości to promil tych z wyrachowania.
      Tak czy inaczej wszystkim życzę spotkania miłości i drugiej osoby bliskiej sercu :)

      Usuń
    5. Oprócz tego wypchanego portfela zdarza się również, że wybór podyktowany jest czym innym. Podobno starszych od siebie mężczyzn wybierają kobiety, które wychowywały się bez ojca, nie zaznały ojcowskiej miłości w dzieciństwie i w związku ze starszym partnerem szukają sposobu na wypełnienie emocjonalnej pustki. Potrzebują nie tylko partnera, ale i opiekuna. Inna sprawa, że takie panie często są też bardzo atrakcyjne dla tzw. kontrolujących facetów (a wtedy często źle się to kończy). Nie wiem ile w tym wszystkim prawdy, na mnie przesadna opiekuńczość zawsze działała jak przysłowiowa płachta na byka :) - gwoli wyjaśnienia nie jestem sfrustrowana, nie nienawidzę mężczyzn, nigdy nie marzyłam o pracy w kopalni lub na traktorze, mam rodzinę i bardzo lubię male dzieci :)))
      Pozdrawiam bardzo serdecznie.

      Usuń
    6. Zgadzam się każdym Twoim słowem Gingerish.
      Przybij piątkę!
      Pozdrowienia równie serdeczne :)

      Usuń
    7. Niemożliwe...naprawdę Ewo też nie znosisz tych cudownych, opiekuńczych:
      “Kochanie, nie zimno Ci? Może Cię przykryć kocykiem? A może Ci zrobić herbatki? A może wolałabyś kawusię? Może zrobimy kanapeczki z serkiem na kolację?” albo “Nic się nie martw, ja to wszystko sam załatwię, wszystkim się zajmę, Ty sobie niczym takim nie musisz zajmować Twojej ślicznej główki.”?
      No, to...High Five :)))

      Usuń
    8. Bardziej nie lubię tylko kompletnego braku zainteresowania :) Z dwojga złego wolałabym już chyba te kanapeczki i kocyki:)))
      Dawaj:) high five!

      Usuń
  8. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  9. Szanowny Stary Niedźwiedziu,

    Niestety, muszę przyznać rację Ewie, że związki starszych panów z dużo młodszymi dziewczynami są w zdecydowanej większości wyborem opartym o portfel i wygodę (w jej słowach), a Twoje przykłady to wyjątki. Może po prostu my to inaczej widzimy kobiecym okiem?

    Serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czcigodna Gingerish
      Miło mi że dowartościowałaś mój gust i kryteria dobierania sobie towarzystwa. Zechciej zajrzeć do poczty.
      pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    2. Szanowny Stary Niedźwiedziu,

      Przepraszam, jeśli Cię uraziłam – nie mam zamiaru krytykować Twoich przyjaciół, to są tylko moje życiowe obserwacje.

      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
    3. Zwłaszcza, że opisujemy wirtualne i hipotetyczne przypadki więc ewentualne urazy są po prostu śmieszne.
      Z nadzieją na dalsze, miłe rozmowy Polaków

      Pozdrawiam serdecznie:)

      Usuń
    4. @EwaL
      Pośród największych kłamstw na świecie - prym dzierży statystyka. Posłużę się pewnym przykładem:
      Pośród wielu z tych, co mogą szczycić się otwartym umysłem - część prezentuje swoje prawdy z otwartymi dłońmi. Druga - pokazuje pazurki. Statystycznie ujmując - pierwsza rzadziej kłamie, druga - lepiej potrafi je bronić.

      Słowo klucz w tej materii?

      Serdeczności Pani Ewo. ;)

      Usuń
    5. @ Gingerish
      Czcigodna Gingerish
      Naprawdę niczym mnie nie uraziłaś i nie masz mnie za co przepraszać.
      Wieczorem zechciej otworzyć pocztę.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    6. @ EwaL
      Czcigodna Ewo
      W pełni podzielam Twoją nadzieje na dalsze dyskusje. O postacie hipotetyczne nie ma sensu się spierać. A już dwa razy toczyliśmy na tyle ostre spory o konkretne osoby istniejące w świecie realnym że obecna różnica zdań to w porównaniu z tamtymi drobiazg niegodny pamiętania. Przynajmniej nie było jednomyślności.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  10. Panie Adamie drogi :)
    Mam dwa, zawsze jestem pod prąd;)
    Obserwacja i rozsądek.
    Nigdy nie lubiłam statystyki :)

    Serdeczności zwrotne i dużo uśmiechów od ładnych, młodych kobiet:)

    OdpowiedzUsuń
  11. @EwaL

    część prezentuje swoje prawdy

    Raczej dwie niż "dwa"; tak sobie myślę ;)
    Jak się domyślam, te "dużo uśmiechów" to od Pani - a serdeczności? - w dwójnasób odwzajemniam ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Panie Adamie, wirtual ma tę zaletę, że tutaj wszyscy są ładni i młodzi :)
    I dla wszystkich a zwłaszcza dla Pana ode mnie z serdecznościami i tysiącem uśmiechów :)

    https://www.youtube.com/watch?v=PWTLbvZRdJw

    OdpowiedzUsuń