niedziela, 20 lipca 2014

Największy z Finów - cz.2

Wbrew nadziejom "anty" i "pkanalii", czyli dwóch najparszywszych cweli polskiego internetu i przysyłanych tu w celu trollowania ich „mężów”, przejściowe problemy zdrowotne nie zakończyły się moim opuszczeniem tego łez padołu. Zatem przepraszając Szanownych Czytelników za tak długa przerwę, spowodowaną również innymi sprawami osobistymi, spieszę kontynuować swoje refleksje na temat marszałka Carla Gustafa Mannerheima.
Prawdziwy egzamin zdał on wraz z całą Finlandią podczas Wojny Zimowej 1939/1940 uzyskując ocenę celującą.
Gdy w wyniku paktu Ribbentrop – Mołotow Rosja Sowiecka dostała od swojego socjalistycznego sprzymierzeńca wolną rękę w Europie wschodniej, Stalin zdecydował się czym prędzej odzyskać ziemie utracone przez Rosję w wyniku I Wojny Światowej. Z Litwą, Łotwą i Estonią poszło mu łatwo, Rumuni też musieli pogodzić się z utratą Besarabii. Ale już na Finlandii zbrodniarz wszechczasów połamał sobie zęby.
Finowie podczas dwudziestolecia międzywojennego silnie ufortyfikowali pas nadgraniczny w Karelii między Jeziorem Ładoga a wybrzeżem Bałtyku, tworząc tam tzw. Linię Mannerheima. I słusznie przewidując iż tamtędy pójdzie główne radzieckie uderzenie. Bowiem długa lesista granica lądowa na odcinku przebiegającym z północy na południe, z braku dróg słabo nadawała się na miejsce zmasowanej ofensywy. I w myśl strategii marszałka, mogła być zabezpieczona stosunkowo niewielkimi mobilnymi siłami osłonowymi.
12 października ZSRR zażądał przesunięcia granicy o 25 km na północny zachód czyli opuszczenia Linii Mannerheima. Gdy rząd fiński odmówił, 26 listopada artyleria Armii Czerwonej ostrzelała radziecką nadgraniczna wioskę Mainilę a Finlandia została oskarżona o ten atak. 30 listopada Sowieci bez wypowiedzenia wojny zaatakowali Finlandię. Na Helsinki i kilkadziesiąt innych miast fińskich dokonano nalotów, używając glównie bomb zapalających. Ponieważ w miastach tych dominowały budynki drewniane, zniszczenia były duże. Zaś pod Linie Mannerheima podeszło 26 radzieckich dywizji (prawie pół miliona żołnierzy). W trakcie wojny siły te nieustanie zwiększano i docelowo znacznie przekroczyły one milion.
Dysproporcja sił napastników i obrońców była olbrzymia. Armia Czerwona na stopie pokojowej liczyła 3.5 miliona żołnierzy a na wyposażeniu miała 15 tys. czołgów, 8 tys. samolotów oraz 56 tys. dział i moździerzy. Armia fińska w przededniu wojny liczyła ok. 34 tys. żołnierzy i marynarzy, mobilizacja powszechna zwiększyła stan liczebny do około 120 tys. Uzbrojona była w 30 przestarzałych czołgów, 160 samolotów i ponad siedemset dział oraz 360 moździerzy. Zanosiło się zatem na „blitzkrieg”. Tyle tylko że w tych kalkulacjach Stalin nie uwzględnił żałośnie niskich kwalifikacji swoich dowódców z politycznej nominacji, będących de facto poganiaczami niewolników z czerwonymi gwiazdami na czapkach. Oraz determinacji fińskich żołnierzy, ich znakomitego wyszkolenia, wykorzystania przez nich do maksimum warunków terenowych i klimatycznych oraz mistrzowskiej strategii Mannerheima.
Na Przesmyku Karelskim czyli głównym teatrze działań, przez cały grudzień 1939 sukcesy sowieckie były mizerne. Powstrzymywały ich pola minowe (krasnoarmiejcy zostali wyposażeni w wykrywacze min dopiero kilkanaście dni po rozpoczęciu agresji!) świetnie zamaskowane i wstrzelane fińskie stanowiska ogniowe (zakupione tuż przed wybuchem wojny szwedzkie działka przeciwpancerne Boforsa zniszczyły setki sowieckich czołgów) oraz fińscy snajperzy z legendarnym Simo Häyhä na czele. Ten strzelec wyborowy wszechczasów, podczas trzech miesięcy tej wojny na pewno zabił ponad siedmiuset krasnoarmiejców a niektóre źródła szacują jego osiągnięcia nawet na ponad tysiąc.
Marszałek Mannerheim wiedząc że Sowieci będą atakowali kolumnami złożonymi z czołgów i piechoty, nakazał jeszcze przed wybuchem tej wojny przygotować kilka „fałszywych” dróg prowadzących na skute już lodem jeziora. Gdy kolumna taka osiągała wreszcie ten cel, fińscy saperzy odpalali ładunki kruszące lód. Nie był to toast na cześć bandytów z czerwonymi gwiazdami ale hasło „do dna!” jak najbardziej pasowało do kontekstu. Pułapki te w kilku przypadkach okazały się w pełni skuteczne.
Innym pomysłem marszałka był rozkaz atakowania w pierwszej kolejności kuchni polowych. Biorąc pod uwagę iż w nocy temperatura spadała poniżej -40 stopni Celsjusza, napastnicy słabo sobie radzili bez ciepłej strawy. A krasnoarmiejec tym się różni od silnika spalinowego iż na samym spirytusie nie może pracować.
Innym nowatorstwem w tej wojnie była „taktyka motti”. Słowo to po fińsku oznacza stertę drewna ułożonego przez drwali. Taktyka ta polegała na rozdzielaniu radzieckich kolumn na miejsze grupki i uniemożliwieniu ich połączenia się za pomocą działań mobilnych grup narciarzy, uzbrojonych w moździerze i broń maszynową. Dzięki swobodzie manewru atakujących przeciwnika w praktycznie dowolnie wybranym przez siebie miejscu i czasie. Zas izolowane grupy były sukcesywnie likwidowane.
Nie sposób nie wspomnieć o doskonałym fińskim pistolecie maszynowym Suomi. Charakterystyczny widok drewnianej kolby i magazynka w kształcie dysku uświadomi osobom interesującym się bronią palną, skąd wzięła się radziecka „pepesza”. Będąca żałośnie spieprzoną podróbką doskonałego oryginału.
Ofensywa sowiecka na Przesmyku Karelskim posuwała się bardziej niż opornie, straty były olbrzymie. Dlatego tez Sowieci postanowili spróbować przeciąć Finlandie w poprzek poprzez zdobycie miasta Oulu i dojście do Zatoki Botnickiej. Armia fińska zostałaby w ten sposób zmuszona do walki na dwa fronty a linia kolejowa którą dostarczano sprzęt wojskowy ze Szwecji, została by zablokowana. I tak doszło do bitwy pod Suoussalmi i jej końcowego epizodu czyli bitwy na drodze Raate.
Po stronie fińskiej uczestniczyło w niej około 11 tys. żołnierzy, po radzieckiej prawie 50 tys. (dwie dywizje piechoty i jedna brygada pancerna. Walki trwały od 7 grudnia do 8 stycznia. Straty fińskie wyniosły po około tysiącu zabitych oraz  rannych. Sowieci stracili ponad 27 tysięcy zabitych i zaginionych oraz około tysiąca wziętych do niewoli. Czyli też de facto zabitych, jako że po powrocie z niewoli byli rozstrzeliwani. Poza tym Finowie zdobyli 43 czołgi, 100 dział, 260 samochodów i prawie 1200 koni. Zatem Finowie nie mają powodów, by wpadać w kompleksy wobec zwycięzców spod Kircholmu, Połonki czy Somosierry. A parafrazując czcigodnego Jugglera (pozdrawiam Go serdecznie), wypada wówczas jeszcze pułkownikowi a późniejszemu generałowi Hjalmarowi Fridolfowi Siilasvuo i jego żołnierzom ukłonić się nisko. I nie będzie przesadą jeśli pawie pióro dotknie gleby.
Olbrzymia przewaga liczebna doprowadziła w końcu do tego że w kilku miejscach Sowietom udało się przerwać fińskie linie obronne. Ale za każdym razem Finowie zdołali wycofać się w zorganizowany sposób bez paniki.
I nie mogę tu nie dodać pewnego epizodu o którym dowiedziałem się osobiście od jednego z uczestników tej wojny. Swego czasu poznałem profesora Uniwersytetu Helsińskiego, mocno leciwego pana, wyglądającego niczym angielski dżentelmen z reklam herbaty sprzed kilkudziesięciu lat. Siwe włosy i wąsy przystrzyżone na modłę angielską, tweedowy garnitur, doskonałe maniery. Gdy rozmowa zeszła na Wojnę Zimową, powiedział że walczył w niej jako ochotnik, liczący sobie wówczas siedemnaście lat. I zrelacjonował jedno ze swoich osiągnięć. Przez ponad dobę czekał na stosowną chwilę, ukryty w zaspie śnieżnej obok toru kolejowego na którym stał sowiecki pociąg sztabowy. I w końcu doczekał się, bo z pociągu wyszło dwóch pijanych oficerów (jeden chyba w randze generała) na siku i papierosa. Późniejszy pan profesor podkradł się do nich cichutko, aby nie hałasować zarżnął obydwu fińskim nożem, po czym przypiął narty i odjechał.
Stalin przestraszył się rozmiaru strat oraz groźby interwencji francusko – brytyjskiej. Bowiem cały cywilizowany świat nie krył swojej sympatii dla bohaterskiego narodu i pogardy dla agresora a w armii francuskiej zaczęto (co prawda w ślimaczym tempie) formować oddziały mające wesprzeć Finów. Stalin tak jak i reszta  świata, nie wiedział jeszcze jak mało warta jest armia francuska, poza tym obawiał się „odwrócenia przymierzy” i przyłączenia Niemiec do koalicji antysowieckiej. Dlatego też w nocy z 12 na 13 marca w Moskwie podpisano traktat pokojowy.
Finlandia utraciła 35 tys. km2 swojego terytorium, głównie na Przesmyku Karelskim. Straty armii fińskiej wyniosły około 23 tys. zabitych i prawie 44 tys. rannych (około 10 tys. z nich do końca życia pozostało inwalidami). Straty Armii Czerwonej to prawie 280 tys. zabitych i jakieś 800 tys. rannych. Należy też wspomnieć o stratach w sprzęcie - 1500 czołgów oraz 600 samolotów. Do Stalina dotarło zatem że może zdobyć Finlandię. Tyle tylko że potem będzie mu brakowało żołdaków do zdobywania Europy.
W wyniku Wojny Zimowej Finlandia porzuciła politykę neutralności i w roku 1941 wzięła udział w wojnie przeciwko ZSRR.

Stary Niedźwiedź

47 komentarzy:

  1. Choc o tym czesciowo napisales warto tu dodac ze znaczna role odegralo tu swietne "wykorzystanie terenu" przez Finow. Sowieci totalnie sie pogubili w tych wszystkich finskich "wawozach" Podejrzewam ze w takiej Szwajcari byli by -wtedy- totalnie bezradni

    "Zatem Finowie nie mają powodów by wpadać w kompleksy wobec zwycięzców spod Kircholmu, Połonki czy Somosierry."

    duzo zdrowia !

    PiotrROI

    Tautej bardziej pasuje "z pod Newla (1562r 1:40 ) Rewla (1601 1:10/11) Kircholmu (1605r 1:3,5) Kluszyna (1610r 1:11/1:3,5 liczac tylko Anglikow,Francuzow&Flamandow,Holendrow,Szkotow i Finów) :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czcigodny Piotrze
      Doskonale wiesz że jestem pod wielkim urokiem Finów. Bowiem o ile czeski pragmatyzm do bólu i unikanie strat praktycznie za każda cenę w Polsce jest synonimem tchórzostwa, o tyle Finom nikt nie zarzuci braku odwagi. Bo ośmieszył by się ze szczętem.
      Co się tyczy przykładów najpiękniejszych sykcesów polskiego oręża, słusznie wypominasz mi pominiecie Kłuszyna. A co się tyczy Połonki, znasz mój sentyment dla Stefana Czarnieckiego a ta bitwa w mojej ocenie udowadnia że był nie tylko mistrzem wojny partyzanckiej. Zaś Kircholm i Somosierrę wymieniłem również z tego powodu że są powszechnie znane.
      Dziękuję za ciepłe słowa i pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    2. co do odwagi Finów i ...Kluszyna. Otoz wlasnie Finowie jako jedni z ostanich (po ucieczce z placu boju Moskali Francuzow,"Niemcow" -wlasciwie Holendrow- i Anglikow -czy jak chca Francuzi "w odwrotnej kolejnosci") zeszli z placu boju pod Kluszynem. Nazywali sie "chorogiew finskich mieczy" ktora miala liczyc 400 koni. Pozostawiajac na boku "tradycyjne" francusko&framadzko-angielskie spory o to kto byl wiekszym tchorzem nalezy wspomniec ze dzielne "finskie miecze" -tlumaczenie ze staroangielskiego- wytrzymaly nawet jeden atak husari (na wprost)co bylo rzecza w tym okresie praktycznie nie spotykana.Straty ich byly ogromne a mimo to staneli dzielnie po raz drugi (z Anglikami czy jak chca znowu Francuzi z Francuzami i Flamandami) na przeciw szarzujacej choragwi Zborowskiego (180 koni) -zaprawionej od blisko 8 lat w bojach).To byla odwaga graniczaca z szalenstwem.Tak wiec historia odwagi Finow ma troche ma sporo wiecej niz kilkadziesiat lat.

      pozdrawiam
      PiotrROI

      Usuń
    3. Czcigodny Piotrze
      Tego szczegółu bitwy pod Kłuszynem nie znałem. Ale nie jest to jedyna informacja o doskonałej fińskiej kawalerii (po szarży husarii Czarnieckiego czy pancernych Sapiehy z rosyjskiej nawet smród nie pozostał, co z kolei znam z przebiegu Połonki). W armii Gustawa II Adolfa najlepszą jazdą była złożona z Finów lekka kawaleria "Hakkapelitas". Straszono nimi w Niemczech nieznośne dzieci, tak jak w Hiszpanii ułanami pułkownika Jana Konopki. Przed którymi Hiszpanie uciekali gdzie pieprz rośnie na sam widok biało-amarantowych proporczyków przy lancach.
      Ale ani rocznica Kłuszyna nie jest świętem Wojska Polskiego ani hetman Stanisław Żółkiewski nie doczekał się godnego upamiętnienia. Gone with the wind.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    4. ps. przepraszam za bledy.Moja dyleksja daje znacz szczegolnie przed poranna kawa :D.

      Przy okazji zapomnialem zwrocic twoja uwage na wymazana juz w XVIII wieku z polskiej histori bitwe pod Newlem w 1562r. Te polskie Termopile (1:40 *1 ) "wymazane " z polskiej histori glownie z powodu znienawidzonych -praktycznie do XXwieku- rodu Jastrzebi-Zborowskich ktorzy byli glownymi autorami tego pieknego zwyciestwa. Podomnie zreszta zostal "wymazany" z polskiej histori Zborowski -nawet pomimo tego ze Hetman jako "wspolautora" wygranej wymienia jedynie Zborowskiego i to w samych superlatywach.A wiadomo powszechnie ze Zborowski i Zolkiewski byli wrogami (to Zolkiewski aresztowal ojca Zborowskiego skazanego pozniej na smierc)- jako wspolautor wygranej pod Kluszynem mimo ze dowodzil on prawym skrzydlem przelamujacym rajtarow zachodnich a nastepnie rozbijacym przeszlo 30 tys. Moskali.

      *1 Zrodla wspolczesne podaja Paprocki: 40 tys. Moskali (25 tys. prowadzonych przez ksiecia Kurbskiego i 15 prowadzonych przez "hetmana" moskiewskiego) Bielski i Stryjkowski: 80 tys. Warto tu wspomniec ze dzisiejsi "dzielni" jurgielnicy tzn. chcialem powiedziec historycy "redukuja" te liczby do 15 tys.moskali, a polskie sily w tej bitwie "podnosza" blisko 5 krotnie. To chyba najbardziej jaskrawy przyklad skutecznego dzialania "sluzb" osciennych panstw w tzw. "polskim swiecie naukowym" w tzw "III RP" Majac w tym przypadku bardzo szczegolowe dane o "stanach" obu armi w/w "historycy" aby choc troche "odbrązowić" polska viktorie lapia sie wrecz fantastycznych pomyslow jak np. "analiza stanow w bitwie polsko-moskiewskiej w XVI wieku na podstawie bitwy polsko-pruskiej z polowy XVII wieku". Przy tym "mis Barei to bardzo retoryczny i powazny program publicystyczny.

      PiotrROI

      Usuń
    5. Dodałbym do tej chlubnej listy jeszcze jeden punkt. Otóż jedenastego czerwca 1694 roku, za panowania króla Jana III Sobieskiego, podolska wieś Hodów stała się terenem niezwykłej bitwy. Kilkuset Polaków w sile siedmiu chorągwi husarskich i pancernych (razem dawało to ledwie od trzystu do sześciuset szabel (najpewniej zaś około czterystu)),
      stawiło zacięty opór wielotysięcznej tatarskiej ordzie (70 000 ludzi) i doprowadziło do odwrotu całej tatarskiej armii, pomniejszonej o 4000 głów, złożonych pod polskimi szablami.

      Usuń
    6. Szanowny Niedzwiedziu,

      "Ale ani rocznica Kłuszyna nie jest świętem Wojska Polskiego ani hetman Stanisław Żółkiewski nie doczekał się godnego upamiętnienia."

      Nie wiem czty wiesz lecz w/w Lubicz mial swoj pomnik w Warszawie. Tak tak pisze o tym Starowolski (polowa XVII wieku) Pomnik rozebrali Moskale i "tak juz zostalo".

      "Tego szczegółu bitwy pod Kłuszynem nie znałem. Ale nie jest to jedyna informacja o doskonałej fińskiej kawalerii"

      Brereton Henry Newes of the present Miseries of Rushia 1614

      Usuń
    7. @ Piotr ROI
      Czcigodny Piotrze
      Na pocieszenie mogę tylko podzielić się z Tobą informacją iż w Warszawie na Kole, odkąd tylko pamiętam, jest ulica Newelska. Po prostu żadnemu komunistycznemu ćwokowi ta nazwa z niczym się nie kojarzyła i dzięki temu sie uchowała. Ale podejrzewam że 99.99% mieszkańców tej dzielnicy też nie wie skąd się wzięła.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  2. Czcigodny Stary Niedźwiedziu,
    Dziękuję za ciekawy i pokrzepiający wpis. Nie tylko Polakom udawało się pokonać Rosjan. Warto, aby Europa przypomniała sobie te pouczające wydarzenia, zwłaszcza teraz, kiedy pojawiają się zachowania bestialskie. Nie uważam się za wroga Rosji i opowiadam się za współpracą z tym mocarstwem. Ale ta współpraca nie może być serwilistycznym podporządkowaniem się, powinna być oparta o równowagę sił. Więc tę siłę trzeba Rosjanom od czasu do czasu zdecydowanie zaprezentować.
    Serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czcigodny Dibeliusie
      Też pragnę aby Europejczycy przestali być gromadą moralnych szmat i zaczęli rozmawiać z Rosja językiem wielkiego Ronalda Reagana. Który o ile mi wiadomo, do tej pory nie doczekał się w Polsce pomnika. Choć żaden polityk nie zrobił w XX wieku tyle dla Polski i Europy wschodniej tyle co on.
      Ale nie bardzo widzę kto w Europie miałby tę siłę Rosji pokazać. Swego czasu Reagan powiedział że z szefów europejski\ch rządów wyłącznie Żelazna Dama umie zachowywać się jak mężczyzna. A od tego czasu zmieniło się wyłącznie na gorsze.
      Pozdrawiam ponuro.

      Usuń
    2. Rzadko bywam w Warszawie,więc nie wiem - nie ma już tego pomnika?:
      http://photo.bikestats.eu/zdjecie/233901/pomnik-ronalda-reagana
      Nie za duży i raczej kameralny,ale zawsze.

      Gratuluję tekstu o najbardziej fińskim ze Szwedów i pozdrawiam serdecznie

      Usuń
    3. Czcigodny Jugglerze
      Nie śledzę zbyt uważnie tego co dzieje się w moim rodzinnym mieście więc czuję się zawstydzony. Ale widocznie jego odsłonięcie było utrzymywane w nie mniejszej tajemnicy niz adres drukarni z której w stanie wojennym dostawałem bibułę dla swojego wydziału polibudy.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  3. Czcigodny Autorze - Gospodarzu Tego Miejsca.

    Schylam głowę przed tym wypracowaniem. Z pewnością godnym głębszej analizy, ale i nakazującym wprost pogłębienia wiary - iż bolszewicka buta może (i powinna) być ostatecznie sprowadzona do należnego jej miejsca, czyli parteru piekła.
    Notabene - taka myśl mnie najszła w kontekście epoki nie do końca odległej czasom obowiązywania honorowego kodeksu postępowań.

    Duma z (...)
    Z szacunku dla (...)

    Pozostawiwszy w nawiasie trzy kropki, ani przez moment nie targały mną wątpliwości, iż podstawić zdołasz właściwe dlań skojarzenia. Wracając zaś do myśli przewodniej myślę sobie, że gdyby ów honorowy kodeks mógł mieć zastosowanie w czasach nam bieżących - wymrzeć by musiał nam senat i sejm, zaś rząd (czytaj - nierząd) w równej do wcześniej wymienionych musiałby znaleźć się postaci.

    Słowo klucz - kłamstwo.

    W jego zaś rozwinięciu - wiarołomstwo, parafrazując zaś klasyka myśli politycznej - istnienie "plusów dodatnich i takich samych ujemnych" to nic innego jak możliwość manipulacji rzeczą najbardziej z ważnych jaką jest bez wątpienia prawda.

    Pana (Pani) godność?

    Wpisując do zeszytu kolejnego klienta mojej firmy, takie to właśnie zadaję na wstępie pytanie, i to, co mnie coraz częściej zdumiewa w tej mini konwersacji - to zadawane w odpowiedzi przez klienta pytanie: słucham?

    Czyżby aż tak? - fakt posiadania nazwiska i należnego dlań szacunku miałby się już z sobą nie kojarzyć?
    No! - chyba tak, bo zważywszy choćby przykład dwu znanych nam osób mieniących się nazwiskiem SIKORSKI, ten pierwszy (gen.) i drugi (min.) to dwie - nie przystające do siebie postacie.

    Gdyby tak - NAZWISKO każdy traktować chciał jak trzosik do którego splendoru dodawać trzeba a nie roztrwaniać - świat, byłby naprawdę piękny!

    Z taką to myślą kłaniam Ci się Gospodarzu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czcigodny Adamie
      Wiele pojęć, w naszym pokoleniu powszechnie znanych i prawie równie powszechnie aprobowanych, obecnie wegetuje jako niszowe. Nawet przysłowia dezaktualizują się w przyspieszonym tempie. Bo gdyby istotnie kłamstwo miało krótkie nogi to ludzie (???) wchodzący w skład wymienionych przez Ciebie komponentów lupanaru zwanego sceną polityczną Tusklandii musieliby nauczyć się chodzić na genitaliach.
      Ale bardzo zaskoczyłeś mnie tym coraz powszechniejszym "słucham?". Godność to widocznie takie niemodne pojęcie którego nie można wrzucić do garnka a pod jego zastaw banksterzy nie udzielą pożyczki.
      Pozdrawiam równie serdecznie co melancholijnie.

      Usuń
    2. dołączę się z jak najbardziej autentyczną ( i przez to przerażającą ) anegdotą - kilka lat temu najlepszy z moich rezydentów, młody człowiek z naprawdę dobrego domu, wybitnie inteligentny i czarująco kulturalny , "przyatakowany" już prawie w drzwiach wyjściowych przez pacjenta "panie doktorze, ja tylko receptę " , rzekła "proszę bardzo, tylko poproszę -jak Pana godność ?" Człek zaniemówił, pokręcił się ,po czym bezradnie spojrzał na zonę "ja tam nie wiem, ta pani będzie wiedziała" .W pierwszym momencie zaśmiałam się na zapleczu, potem do mnie dotarlo.....

      Usuń
    3. rzekł, nie rzekła...

      Usuń
    4. @ An-Ka
      Czcigodna An-Ko
      Ja się jeszcze w pracy z tym zjawiskiem nie spotkałem. Ale wynika z tego głownie wniosek że studenci polibudy nie są reprezentatywną próbką do śledzenia zmian psychiki i poziomu inteligencji rodaków. A swoją drogą, przedwojenny robotnik nie miałby z takim pytaniem problemu, wbrew bredniom postępaka oi trudnej do zdefiniowania płci. Bo dwie klasyczne za diabła do tego czegoś nie pasują.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  4. A tak przy okazji mały żarcik:

    -Ilu żołnierzy sowieckich zginęło ogółem w IIWŚ?
    -Za mało.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ba dum tssss

      Usuń
    2. Czcigodny Refaelu
      Co się tyczy zabitych żołnierzy sowieckich, tego nigdy nie będzie wystarczająco dużo.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  5. Stary Niedźwiedziu - i pozostali (choć jakoś mi to określenie ,po głębszym zastanowieniu, trąci dysonansem ) Panowie - bardzo ciekawy "kawałek " niszowej (dla mnie ) historii przedstawiacie. Dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czcigodna An-Ko
      W historii Polski i innych narodów, z którymi wiążą nas zarówno przyjazne relacje (choćby Węgrzy) jak i wspólni wrogowie (właśnie Finowie), nie brak arcyciekawych wydarzeń o których mało kto w Polsce wie. Bo zostały skazane na śmierć przez zapomnienie, najczęściej przez Rosję i Niemcy oraz ich polskich pachołków. I dlatego za swój obowiązek uważam przypominanie o nich. Bo gdy grono osób te fakty znających powiększy się choćby o tych którzy odwiedzają "Antysocjala", przynajmniej w jakiejś drobnej części moja ziemska działalność nabierze większego sensu. Ot, takie niedzisiejsze konserwatywne poczucie obowiązku.
      Dziękuję za miłe słowa i pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    2. "Człek zaniemówił, pokręcił się ,po czym bezradnie spojrzał na zonę "ja tam nie wiem, ta pani będzie wiedziała"
      Biedaczysko.Mam nadzieję,że " młody człowiek z naprawdę dobrego domu, wybitnie inteligentny i czarująco kulturalny" /eheu!;)/natychmiast się poprawił,zamiast patrzeć jak się ten biedak wije i peszy przed smarkatym doktorem.
      Zwrot jest już archaizmem,polszczyzną "barokową",co nie znaczy,że archaizmem jest poczucie godności,w związku z czym pozostaje mieć nadzieję,że pacjent,parsknięcia pani doktor nie słyszał.
      Państwo zanikanie tego zwrotu traktujecie tak,jak współczesną płaską deformację pojęcia "cnoty",której w potocznym języku nic już nie łączy z Markiem Aureliuszem,a wszystko z ginekologiem,ale to chyba analogia zbyt pośpieszna.Podobnie jak bezpośredni proporcjonalny związek poczucia godności z poziomem inteligencji,obyciem,wykształceniem itd.

      Kłaniam się prostacko,gburowato i niezdarnie;))

      Usuń
    3. Jugglerze - wydaje mi się, a w zasadzie jestem nawet pewien, iż poczucie godności nie odnosi się jedynie do tzw. stanu, a przede wszystkim do zasad i ich przestrzegania. Są czyny godne i niegodne - i niema tu związku z tym, czy ktoś jest inteligentny czy pozostaje prostakiem, choć rzecz jasna - prostak, na niektóre zachowania może nie zwracać uwagi. Kiedyś - nawet prosty złodziej przestrzegał kodeksu. Nie babrał się "mokrą robotą".

      Kłaniam się. Z pewnością nie prostacko, a i z pełną starannością ;)

      Usuń
    4. A ja niezdarnie i prostacko mimo wszystkich dobrych chęci;)To ten brak poloru i szpagatowa inteligencja;)Chociaż byłem już u Erinti i na Raszyn Von Faszyn i kupiłem zgodnie ze wskazaniami muchy i Japonkę...yyyy ...znaczy muchę i japonki,negocjując bonus w postaci skarpetek do kaloszy ,czyli pracuję nad staniem się człowiekiem bywałym i światowym,co mam nadzieję,zostanie docenione,bo to straszna męka ;)
      Swoją drogą bardzo ta dyskusja u Erinti ciekawa,mimo pozorów błahości tematu.

      Adamie - poczucie godności w ogóle nie odnosi się do stanu.Ani do własnych zasad i ich przestrzegania - bo tych operatorem jest honor,konsekwencja i przyzwoitość .Godność jest jak kolor oczu - każdy ma,i albo to uznajemy,albo jesteśmy hordą.Można się paprać w historii filozofii i etyki,ale najważniejsze jest proste i intuicyjne: nie poniżaj,także siebie.Bo niestety prawie na pewno ci się uda.

      Kłaniam się

      Usuń
    5. @ juggler -pacjent na pewno parsknięcia pani doktor nie usłyszał - zaplecze to zaplecze ,pojęcie nie -barokowe i dość jednoznaczne. Pozostałe drobne złośliwostki - z godnością czy bez -jako bez znaczenia (dla mnie, rzecz jasna ) pominę a i o dalszym ciągu nie wspomnę .Kulturalny to kulturalny i naprawdę nie trzeba szklanej kuli, by mieć pewność, że wybrnął z tego w sposób należyty. Zaś nazwanie go smarkatym ? cóż....i to by było "w temacie kultury"

      Usuń
    6. @ Stary Niedźwiedź - pozwolisz ,że pozostanę cichą czytelniczką bez prawa głosu. Męczą mnie nadinterpretacje i dopisywanie znaczeń moim wypowiedziom . Gwoli wyjaśnienia jednak dodam ,że wprawdzie bardzo ubolewam nad zanikaniem wielu zwrotów i zastępowaniem ich najczęściej kilkoma wulgaryzmami w miejsce barwnej polszczyzny. ,niemniej nie widzę bezpośredniego związku poczucia godności z poziomem intelektu, obycia, wykształcenia itd. Karkołomna teza i dla mnie mocno egzotyczna. I jako taka powinna być wypowiadana wyłącznie w swoim, nie cudzym imieniu.

      Usuń
    7. Pudło,Pani Doktor.Ja nie jestem "kulturalny" i nie mam takich ambicji.Błąd w ocenie.Pani doktor,Pani w ogóle nie zauważyła przykrości i zażenowania tego pacjenta,choć z z a p l e c z a widziała Pani,że się pogubił i bezradnie patrzył na żonę oraz słyszała Pani,co powiedział. Pani ma problem z odróżnieniem prostoty od prostactwa. Zwrot "jak pańska godność" miał niegdyś umocowanie w języku i kulturze masowej,dziś to zanikło - zwrot jest elitarny i trzeba mieć tego świadomość,zamiast czynić z niego - poprawiający własne samopoczucie za to kaleczący innych -certyfikat kultury i ogłady.
      Co do reszty,jak zwykle droga Anodokatodo- dostrzegłaś kroplę deszczu i przeoczyłaś ocean.Na tym poprzestańmy.

      Kłaniam się w poszukiwaniu szklanej kuli;)


      Usuń
    8. @juggler -po pierwsze- nie wiesz, jaki był epilog. Nie wiesz jakie mam problemy -doskonale odróżniam prostotę od prostactwa i proszę o nieimputowanie mi, że owego pacjenta nazwałabym prostakiem z powodu tego zwrotu. To, że w pierwszym odruchu rozbawiło mnie to, nie znaczy to nic innego poza tym, że w pierwszym odruchu rozbawiło.Potem przyszła refleksja.Zaś co do młodego- o,pardon, "smarkatego " lekarza - mój entuzjastyczny jego opis to po prostu pokłosie wrażenia ,jakie po sobie pozostawił nie tylko u mnie,a le i reszcie personelu i pacjetnach.Rozrzewnienie .Pragnienie, by samych takich na swojej drodze spotykać - i jako pracodawca, i jako pacjent. .I zapewniam Cię, że nie chodzi a używane przez niego zwroty a prawdziwa kulturę, empatię ,intelekt ,pracowitość itd. Imputowanie, że użył tego zwrotu celem wprawienia kogoś w zażenowanie i dla poprawy swojego samopoczucia jest po prostu zwykłym pomówieniem i nie ma nic wspólnego z prawdą .Gdy zorientował się w sytuacji, zgrabnie i sympatycznie-jak zwykle -z niej wybrnął. Nie pierwszy raz Jugglerze dajesz wyraz swojej do mnie antypatii i przypisujesz mi rozmaite intencje,cechy itd. OK- być może mój sposób przekazywania powoduje taki a nie inny odbiór mojej osoby .Jednak przerzucanie takiej opinii na człowieka, o którym wiesz tylko tyle, że uzył takiego zwrotu (co najwyżej pochopnie ,ale z pewnością nie przeciw pacjentowi, nie dla poprawy swego ego )a ja opisałam go w superlatywach jest sporym nadużyciem, by nie powiedzieć -zwyczajną nieprzyzwoitością. Drogi Jugglerze- przeoczenie oceanu to brak spostrzegawczości, jednak wolę to od zrobienia z kropli deszczu plugawego bajora .

      Usuń
    9. @Anodakatoda
      ".Jednak przerzucanie takiej opinii na człowieka, o którym wiesz tylko tyle, że uzył takiego zwrotu /.../"
      An-KA czy Ty potrafisz przejść od szczegółu do ogółu? Twój czarująco kulturalny kolega nic mnie nie obchodzi.Jeśli opowiadasz coś i pointę pozostawiasz w zawieszeniu - zakładam,że proponujesz dyskusję,a nie przedstawiasz nam szczegóły swojej biografii. Historynko,wiem tyle ile opowiedziałaś.Zainteresował mnie problem,który zasygnalizowałaś - teraz wiem,że niechcący - ludzkiej godności i jej związku z językiem.Coś takiego straszyło Poppera.To jest interesujące,w przeciwieństwie do analiz mojej nudnej osobowości,podłego charakteru i mojego plugawego bajora;)
      Nie będę się kłócił o czarująco kulturalne fantomy.Nie rozumiemy się i trudno.Pozdrawiam,porzuciwszy,z właściwym mi słomianym zapałem, poszukiwanie szklanej kuli ;)

      A wracając do tematu głównego: właśnie sobie zamówiłem,bo wydawniczo w ogóle mi uciekło:
      http://lubimyczytac.pl/ksiazka/58711/mannerheim-prezydent-zolnierz-szpieg
      Podobno bardzo dobra rzecz,ale to opinia sieci ,ja powiem gdy przeczytam

      Usuń
  6. @juggler- nie musisz szukać szklanej kuli, doprawdy. Masz ją przytroczona na stałe i to chyba ona powiedziała Ci znacznie więcej ,niż ja napisałam .Już pomijając "prostego człowieka" (sześćdzięsięcioletni inżynier- wiek i wykształcenie raczej kazaly przypuszczać, że zna ten zwrot ) "kaleczonego przez smarkacza podnoszącego sobie ego" to nie wykonałam tu żadnej analizy Twojej osobowości( nudnej czy nie ) ani charakteru (podłego czy nie )- i nie licz na to:) a jedynie odniosłam się do faktu nadinterpretacji .Odwracając sytuację mogłabym podejrzewać (imputując Ci intencje) ,że tym razem to Ty chciałeś sobie poprawić sobie samopoczucie moim kosztem. A że się nie rozumiemy ? Cóż, złośliwość raczej temu nie sprzyja.Trudno.Miłego wieczoru i lektury.

    OdpowiedzUsuń
  7. Bracie mój :))) Przydepnąłeś gadzi ogon, wije się koncertowo :)))
    Boże jaka jestem szczęśliwa na tym nieco przymusowym detoksie blogowym!
    Pozdrawiam wszystkich najserdeczniej:)

    OdpowiedzUsuń
  8. @ Juggler
    Czcigodny Jugglerze
    W relacji An-Ki nie doszukałem się informacji jakoby ów młody lekarz lub ona okazali owemu pacjentowi swoje rozbawienie z powodu nieznajomości tego sformułowania.
    Swego czasu wychowawczyni naszej klasy w szkole podstawowej spytała jednego z uczniów co wyniósł z wycieczki szkolnej do Muzeum Techniki. Na co usłyszała:
    - Nie udało się wynieść ni\czego, pani psorko. Pilnowali jak diabli!
    Nauczycielce udało się zachować kamienny wyraz twarzy i wytłumaczyła owemu wisusowi metaforyczne znaczenie czasownika wynieść. Ale podczas przerwy w pokoju nauczycielskim słychać było śmiech.
    Zatem nie wpadajmy w przesadę.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  10. @Stary Niedźwiedziu drogi to zupełnie odwrotnie niż ja to widzę dlatego popieram Jugglera w każdym plugawym słowie;)
    Zadziwiająca jest Twoja zmiana stanowiska wobec tej pani. Niepojęta wręcz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj,Ewuniu;)Nic to,żebyśmy tylko zdrowi byli.Trzymaj się mocno.Uściski i inne takie delikatesy;))

      Usuń
    2. Bracie, masz rację nad racjami. Ty też się trzymaj mocno. Będziemy w kontakcie a jak założę jakiś swój własny kącik zwierzeń, to poproszę kolegów i koleżanki o możliwość podania adresu na Ich blogach. Póki co będę Was dalej namiętnie:) czytać w każdej wolnej obecnie rzadkiej chwili.
      Zapewne spotkamy się od czasu do czasu na blogach Erinti czy Flavii do których zaglądam ale z braku czasu nie włączałam się do dyskusji chociaż u Erinti ledwie wytrwałam!
      Ściskam Brata i do serca tulę:)

      Usuń
  11. @ An-Ka
    Czcigodna An-Ko
    Zabieranie przez Ciebie głosu w dyskusjach na "Antysocjalu" to jedynie Twój wybór. Więc mam nadzieję że nie składasz żadnych "ślubów milczenia". Swego czasu toczyliśmy tu znacznie bardziej gorące spory (choćby o sens/bezsens większości polskich powstań narodowych). I jakoś to wszyscy przeżyliśmy bo fechtowaliśmy się przy użyciu floretów a nie sztachet z płotu.
    Pozdrawiam serdecznie.
    P.S.
    Prawa głosu na tym blogu nie mają jedynie "wolnościowe" moralne ekskrementy pokroju narkomana i dilera udającego "terapeutę uzależnień", cioty eurokomunistki i ich "hurezimmeru". Oraz tyleż skretyniałego co upierdliwego chłopka roztropka, katapultowanego również przez Ciebie z Twojego bloga.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wprawdzie słowo i zaproszenie Gospodarza jest najważniejsze - i dziękuję za nie , dyskutować lubię i się nie boję ,jednak nużące wydaje mi się za każdym razem przekonywanie ,że moje "lubię " znaczy "lubię " a nie "nie cierpię" tudzież A naprawdę znaczy A a nie ma podtekstu C. Zaś workiem do bicia nie zwykłam bywać a przyczyny potrzeby posiadania takiego worka też mnie zdecydowanie nie interesują, o ile oczywiście nie dotyczą kogoś bliskiego. Zaś w dyskusji cenię sobie dwustronność praw i ewentualnych ograniczeń. - rzecz jasna co do meritum a nie indywidualnych,charakterystycznych dla każdego form przekazu. Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  12. Mentalność Kalego w modelowym wydaniu!

    Możecie sobie Państwo gaworzyć serdecznie i czcigodnie bez przeszkód. Zajrzałam tylko na moment i to wystarczy żeby pożegnać się na dobre.
    Dziękuję Staremu Niedźwiedziowi oraz wszystkim przyjaciołom oraz czytelnikom Antysocjala za czas, który spędziłam z Wami na tym blogu i proszę o wybaczenie grzechów oraz życzliwą pamięć :)
    Cieszę się, że trafiłam na tak wyjątkowe, interesujące osobowości o różnych poglądach, które dotychczas stanowiły esencję tego miejsca. Niestety nastąpiły na Antysocjalu zmiany, których nie jestem w stanie zaakceptować a słynąc z niewyparzonej buzi i bojowej postawy, musiałabym prędzej czy później wyrazić swoje uczucia czyniąc konfuzję Staremu Niedźwiedziowi ;)
    Z szacunku do Starego Niedźwiedzia i przez pamięć minionych dni, zabieram swoją osobę razem z niewyparzoną buzią i bojowym temperamentem w siną dal:)
    Gospodarzowi życzę dużo zdrowia i wszystkiego najlepszego!
    Wam szanowni koledzy i koleżanki życzę wielu dobrych chwil, weny, zdrowia i świata spokojniejszego dla Was, Waszych dzieci i wnuków.
    Dziękuję i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @EwaL

      Deszcz pada,zimno,sama nie idź.
      Wszystkiego dobrego Państwu.Ja również ,żegnając się,dziękuję za wiele interesujących dyskusji i inspiracji
      oraz po prostu - Państwa ,a szczególnie Gospodarza - wiedzę i życzliwość.

      Kłaniam się i pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  13. @juggler
    Lubię deszcz i zimno ale z przyjemnością wsunę Ci rękę pod mankiet :) Twoje towarzystwo jest diamentowe.
    Do bliskiego Bracie.

    OdpowiedzUsuń
  14. @ EwaL & Juggler

    Wasze wizyty i komentarze na "Antysocjalu" utkwiły nam w pamięci i zawsze będziemy je miło wspominać. Wydaje nam się, że nawet najgorętsze spory, takie jak choćby o polską historię i jej ocenę post factum czy osoby tak kontrowersyjne jak Jerzy Owsiak bądź ksiądz Boniecki, mimo zasadniczej różnicy stanowisk, były jedynie szermierką na argumenty i nie zamieniły się w bijatykę pod wiejską remizą. A przynajmniej nam pozwoliły zrozumieć punkt widzenia osób reprezentujących w widzeniu historii czy polityki szkołę heroiczną a nie pragmatyczną.
    Również dziękujemy Wam za tę wymianę myśli i komentarzy. I życzymy w życiu prywatnym Wam i Waszym bliskim przede wszystkim dużo zdrowia. Bo tego nie da się kupić nawet w kancelarii kon-Donka. A poza tym jakichś sensownych materialnych podstaw bytowania. Bo wtedy nawet w Tusklandii da sie znośnie żyć. I w przyszłość spoglądać choć z odrobiną optymizmu.
    Wszystkiego najlepszego!

    P.S.

    Niskie progi Antysocjala pozostają dla Was zawsze dostępne. Zatem gdy w blogowych wędrówkach zechcecie w przyszłości u nas na chwilę spocząć, będzie nam bardzo miło Was znowu gościć.

    Tie Fighter i Stary Niedźwiedź.

    OdpowiedzUsuń
  15. @Tie Fighter & Stary Niedźwiedź
    Dziękuję za miłe pożegnanie i przepraszam Tie Fightera za to, że pospiesznie się pożegnałam bez należnego słowa:)
    TF , dziękuję Ci za wielokrotne wsparcie i życzliwość, za wszystko :) Masz szczególne miejsce w mojej pamięci.
    Obu Panom dziękuję za pozostawienie otwartych drzwi i serdecznie pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  16. @ EwaL,

    Droga Ewuniu,

    Z prawdziwym żalem przyjmuję Twoją decyzję. Niemniej mając świadomość, iż wypływa ona z siły Twojego charakteru i niezłomnych zasad, pozostaje mi ją jedynie uszanować. Wiem też, że już nigdy nie spotkam kogoś takiego jak Ty, co budzi we mnie poczucie nieodwracalnej straty. Zachowam w najlepszej pamięci czas wspólnych dyskusji i pozostaję z wyrazami najgłębszego szacunku.

    Tie Fighter.

    OdpowiedzUsuń
  17. Mój drogi Tie Fighter,
    Nie żegnamy się ostatecznie, bo na pewno spotkamy się jeszcze w sieci i będziemy mogli pogadać po swojemu:)
    Dziękuję Ci za to wzruszające i piękne pożegnanie, które mocno złapało za serce i trzyma.
    Będę kibicować i czuwać :)
    Pozdrawiam Cię i ściskam prawicę.

    OdpowiedzUsuń