piątek, 16 października 2015

Miloš Zeman, czyli pragmatyzm po czesku


Postacią, która przykuwa największą uwagę w polityce europejskiej jest obecnie urzędujący prezydent Czech, Miloš Zeman. Były członek partii komunistycznej i polityk socjaldemokracji. Okazuje się, że w Czechach nawet polityk lewicowej proweniencji może posiadać zdrowe poglądy i reprezentować rację stanu swojego kraju. W naszym kraju „lewicowy patriota” brzmi niestety jak oksymoron.
Zeman słynie z bezpośredniości, języka ostrego jak brzytwa i niepoprawności politycznej. Jednocześnie potrafi kalkulować, dlatego też nie wdaje się w żadne przepychanki z Putinem w imię „ratowania” Ukrainy, czyli sztucznego tworu, w którym decydujący głos mają pogrobowcy Bandery. Naszym politykom nie przeszkadzają pohukiwania banderowców i  marsze tak zwanych „weteranów” UPA w Przemyślu. Nie przeszkadza to zarówno żoliborskiemu patriocie (który brylował swego czasu na Majdanie), jak i naszemu ex-prezydentowi, który został obrzucony jajkami podczas obchodów rzezi wołyńskiej przez krewkiego młodzieńca z Zaporoża. Napluto nam w twarz – nie po raz pierwszy zresztą – a nasi rządzący udawali, że deszcz pada. Paweł Kowal, wielki orędownik „europeizacji” Ukrainy, przekonywał nawet, ze gloryfikowanie UPA za pomocą ustawy przyjętej przez ukraiński parlament nie jest policzkiem wymierzonym Polakom, lecz aktem „dekomunizacji Ukrainy”. [1] Ex-dworzanin prezesa Kaczyńskiego widzi w tym działaniu analogię z niszczeniem pomników Lenina
(sic!). Radek Sikorski publicznie oświadczył, że premier Tusk otrzymał od wiceprzewodniczącego Dumy Rosyjskiej, Żyrinowskiego propozycję „rozbioru Ukrainy”. Sikorski, ze swoimi kompetencjami oraz swoim instynktem, mógłby w dyplomacji robić co najwyżej za operatora mopa, jeżeli podaje do publicznej wiadomości takie szczegóły i przekazuje informacje ze szczytu Północnoatlantyckiego Ukrainie – „w przyjaźni”, jak sam wyznał. Zapominając, że w polityce nie ma przyjaźni, a są jedynie interesy.  Z kolei tej właśnie maksymy trzyma się obecny prezydent, Miloš Zeman, który nie zamierza poświęcać interesów własnego kraju dla ratowania postbanderowskiego tworu. Nasi rządzący zawsze ujmą się za Ukrainą, bo nasz kraj podobno stać na kolejne embarga. Na przykład embargo na jabłka i gruszki, których ponad 60% eksportu kierowanych było do Rosji. Inaczej postąpił Zeman, który stwierdził wprost, że Ukraina to upadłe państwo, a z Rosją trzeba współpracować. [2] Polscy redaktorzy ubolewają nad tym, ze obecny gabinet Czech położył nacisk na ekonomię w polityce zagranicznej, zamiast na „promowanie demokracji”. Okazuje się, że to niezbyt romantyczne podejście do spraw narodowych, opłaciło się, bowiem czeski eksport do Rosji zwiększył się od 2009 roku o 130%. W maju tego roku. W maju tego roku Zeman udał się do Rosji, by rozmawiać na temat zadłużenia rosyjskich firm u czeskich partnerów, co wyraźnie wskazuje na to, że nie ma wiernopoddańczego stosunku do Putina, jak wmawiają nam media z „Gazetą Wyborczą” na czele. [3]
Jeśli chodzi o szalejący neobanderyzm, Zeman nie musiał, ale jednak przypomniał Ukraińcom o ich „zasługach” wobec Polaków w odpowiedzi na list „w obronie Stepana Bandery”, jaki wystosowali do niego nasi odwieczni „przyjaciele”: „Szanowni Ukraińcy. Otrzymałem od was list w obronie Stepana Bandery. Pozwólcie mi zatem zadać dwa pytania – czy znacie rozkaz Bandery: <<zabijcie każdego Polaka między szesnastym, a sześćdziesiątym rokiem życiem?>> Jeśli nie znacie, nie jesteście Ukraińcami. A jeśli znacie i zgadzacie się z tym, to tu kończy się nasza dyskusja”
Prezydent Czech co rusz naraża się mediom, które zarzucają mu bagatelizowanie „praw człowieka’. Nie upomniał się o nie na przykład o „wolny Tybet” podczas wizyty w Chinach we wrześniu. Okazało się, że Zeman nie jest patriotą tybetańskim i ma w nosie „Dalaj Lamę oraz władze na uchodźctwie”. Niektórzy demokraci zapominają, że to Chiny zlikwidowały system feudalny w Tybecie. Nie było tam takiej sielanki, o jakiej piszą obrońcy praw człowieka – chłopi, płacący horrendalne podatki, wykonywali na rzecz klasztoru nieodpłatne roboty i byli własnością „lamy”, który mógł dowolnie „dysponować” zarówno chłopem, jak i jego rodziną. Na szczęście Zeman nie jest ignorantem historycznym, ani ckliwym „demokratą”, toteż podczas wizyty w Kraju Smoka podpisał szereg umów międzynarodowych, m.in. umowy dotyczącej wkroczenia czeskich firm na chiński rynek w branżach spożywczej oraz lotniczej. Dla prezydenta Zemana Chiny są priorytetowym kierunkiem rozwoju eksportu, a poziom czeskiego eksportu do Chin wzrósł w ciągu ostatnich lat ponad dwukrotnie (poziom 1,7 mld USD). Nie trzeba dodawać, że pogłębienie relacji gospodarczych z Chinami pomogło interesom Skoda Auto, które sprzedaje na tamtejszym rynku znaczną część produkcji.
Stanowisko Zemana w sprawie imigrantów również jest jednoznaczne. Czescy lewicowi intelektualiści, mentalnie podobni do tych z „Wyborczej”, zaapelowali do prezydenta o „wrażliwość i tolerancję” wobec przybyszów z państw muzułmańskich. Nie musieli długo czekać na ripostę Zemana, który bez pardonu odpowiedział: „Dajcie przykład i przygarnijcie po jednym przybyszu”. Skrytykował też Polskę za to, że jako jedyny kraj Grupy Wyszehradzkiej poparł obligatoryjne kwoty uchodźców. O imigrantach powiedział wprost: „Nikt was tu nie zapraszał. A skoro już tu jesteście, to szanujcie nasze przepisy”. Czeska policja – ku rozpaczy obrońców praw człowieka – użyła gazu łzawiącego w stosunku do imigrantów, próbujących uciec z zamkniętego ośrodka.
Nie zamierzam stawiać na cokole prezydenta Zemana, który – jak każdy polityk – ma swoje słabostki. Postanowiłam napisać o nim, by uświadomić, że w takim małym kraju byłych demoludów, nawet polityk lewicowej proweniencji może przejawiać jakiś instynkt samozachowawczy i posiadać prawdziwy honor. Dlaczego prawdziwy? Bo nie definiowany jako mieszanka braku logiki i romantyzmu, tylko rzetelności wobec narodu. Własnego narodu.




Flavia de Luce

18 komentarzy:

  1. Czcigodna Flavio
    Dziękuję za te informacje o prezydencie Zemanie. Jak sama zauważyłaś, Czechy to taki dziwny kraj, że nawet były komunista może bronić czeskiej racji stanu. Czego nie są w stanie pojąć polscy hurrapatrioci, podejrzanie często mylący konfederatkę z jarmułką.
    Charakterystyczne jest i to, że zarówno akolici GW no Prawda jak i kolonoskopy żoliborskiego Napoliona zrobili się proukraińscy (o ile to coś na wschód od Bugu można nazwać Ukrainą) w sposób wręcz groteskowy. W przypadku tych pierwszych, trudno sie dziwić. W końcu ta "Ukraina" to wypierdki po UPA, która zamordowała tylu Polaków. Przy okazji i wielu Żydów, ale gdzie drwa rąbią, tam wióry lecą, mówi się trudno. Ale tych drugich nie tłumaczy nic. Więc gdy czytam o tej wypowiedzi Zemana o herszcie UPA i przypomnę sobie zasrańców przemawiających na Majdanie na tle banderowskich flag, po prostu czuję obrzydzenie. Tym większe, że wedle wszystkich prognoz, wielu z tych zasrańców znajdzie się wkrótce w parlamencie.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  2. @Stary Niedźwiedź

    Patriotyzm niektórych jest bardzo wybiórczy. Wybiórcza jest też pamięć niektórych "patriotów". Tak pisze o niej ksiądz Isakowicz-Zaleski:

    "(...) Niestety Jarosław Kaczyński nic takiego nie uczynił. Udał się wprawdzie na Cmentarz Obrońców Lwowa i Cmentarz Łyczakowski, gdzie oddał cześć powstańcom i lwowskim "Orlętom", ale na mogiły pomordowanych przez UPA już nie. A przecież one są tuż za rogatkami tak Zamościa, jak i Lwowa. Nie odciął się też od Ołeha Tiahnyboka i ideologii nacjonalistycznej. Zmarnowana została więc ogromna szansa, aby jednoznacznie opowiedzieć się po stronie prawdy."

    Jeszcze dodam, że na Majdanie prezes Kaczyński wznosił okrzyki: "Chwała Ukrainie! chwała bohaterom!". Warto zapytać: jakich b o h a t e r ó w miał na myśli?



    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czcigodna Flavio
      O tych "bohaterów" lepiej nie pytaj. Wprawdzie określenie takie nie jest precyzyjne i jakiś kauzyperda Napoliona może wmawiać, że miał na myśli Iwana Mazepę, ale dla tych, którzy tam prezesa zaprosili, ukraińskimi bohaterami są Bandera, Szuchewycz i ich rizuny z UPA. I żadne sztuczki jarmarcznych kuglarzy tego nie zmienią.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  3. Witaj Flavio,

    Dla mnie zadziwiające jest w kontekście wypowiedzi Zemana zachowanie naszych rodzimych polityków. mianowicie PO w przeddzień wyborów wbija sobie gwóźdź do trumny godząc się na deputat islamskiej dziczy, a z kolei PiS niemal tej przedwyborczej karty nie wykorzystuje. Wszak wiadomo, że 80% Polaków jest przeciwna przyjmowaniu islamskich nierobów, a partie, które grają w tych wyborach o wszystko wydają się zatracać instynkt polityczny w tej akurat sprawie. Jak już kilkukrotnie pisałem, jestem bardzo ciekaw czy w przypadku wygrania wyborów przez PiS, linia polityczna względem "uchodźców" będzie kontynuowana, czy też usłyszymy wreszcie jasne deklaracje o ochronie własnych obywateli przed islamską dziczą.
    Polecam zapoznanie się z tym materiałem, albowiem świetnie opisuje on jak wygląda ubogacanie kulturowe w Niemczech.

    http://prawy.pl/z-zagranicy2/10982-szokujacy-list-czeskiej-lekarki-opiekujacej-sie-w-niemczech-imigrantami

    Serdecznie pozdrawiam, TF.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie do końca się zgodzę. Obecnie politycy PiS-u raczej krytykują Evę Peron za jej spolegliwą postawę. Beata Szydło prosiła o ujawnienie dokładnej liczby nierobów, których weźmiemy na kark (a dokładniej - którymi nas "obdarują" rządzący), zaś Jarosław Kaczyński przypomniał, że przybysze przenoszą różnego rodzaju syfy. Pytanie: czy po wyborach będą mówić jak Zeman czy Orban, czy może jak Kopaczowa? Chyba nie są na tyle głupio, by nie wiedzieć, ze gros społeczeństwa nie chce takiego balastu.

      Usuń
    2. Czcigodny Tie Fighterze
      Taktyka PiS jest co najmniej dziwna. Wprawdzie beszta Ewę Peron, że ta tak łatwo się zgodziła na islamskich śmierdzieli, ale ani słowem nie wspomina, że po przejęciu władzy tego barachła nie wpuści. I dlatego podzielam Twoje obawy.
      Ale jeśli okaże się, że było to biadolenie niczym przed Traktatem Lesbońskim, a ten kontyngent obiecany przez Peronówę zostanie przyjęty z idiotycznym tłumaczeniem, że "pacta sunt servanda", to niech ich szlag trafi. A polscy "bonapartyści" nie będą się nadawali nawet do wytarcia podłogi, zaś ich słowem nie wolno będzie nawet się podetrzeć.
      Obym się mylił.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    3. Czcigodna Flavio
      Przy istniejących nastrojach społecznych czytelna deklaracja PiS pomogłaby im zdobyć większość bezwzględną. Bo chyba Geniusz Niziny Mazowieckiej nie liczy na to, że dzięki powściągliwości w tej sprawie zyska głosy genderówek, pedałów, ćpunów czy "europejsów".
      A poza tym jest to kwestia charakteru, czyli jak mówi prosty lud, posiadania jaj. Orban, Zeman a nawet Fico pokazali, że mają je w portkach. Oby sie nie okazało, że Geniusz i jego dwór mają je tylko w klodówce.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  4. Naturalnie szacunek dla Zemana. Mimo to nie jestem tak krytyczny wobec polskiej polityki zagranicznej w odniesieniu do Ukrainy. W mojej ocenie Ukraina nie jest państwem sezonowym i nie upadnie. Zarówno Polska jak i Rosja lekceważyły aspiracje narodowe i propaństwowe Ukraińców (dawniej Rusinów) i zwłaszcza dla Polski źle się to skończyło - powstanie Chmielnickiego, rzeż wołyńska.
    W relacjach osób, które przeżyły rzeź znalazłem interesującą informację: Polacy z Wołynia uciekali za rzekę Horyń - na przedwojenny obszar ZSRR, tamtejsi Ukraińcy nie byli tak agresywnie nastawieni. Okazuje się, że przez 20 lat IIRP sami wyhodowaliśmy sobie śmiertelnych wrogów. Pozornie nie jest to racjonalne. W ZSRR Ukraińcy padali ofiarą represji, kilka milionów poniosło śmierć w okresie Wielkiego Głodu. W Polsce mogli spokojnie i względnie dostatnio żyć. Byli jednak traktowani jak obywatele drugiej kategorii. To wystarczyło. Podobny mechanizm mamy obecnie w Izraelu. Tamtejsi Arabowie żyją spokojnie i dostatnio, nie są pozbawiani dobytku, pracy i mordowani jak np. w Syrii lub Iraku, ale są obywatelami drugiej kategorii. To wystarcza do wywołania nienawiści. Arabowie z namiętną pasją zarzynają Izraelczyków.
    Wniosek: Ukraińcy nie mają w genach nienawiści do Polaków. Korzystne dla wzajemnych realcji jest rozdzielenie etniczne po II wś (choć nie podoba nam się przebieg granicy). Jeśli wykażemy cierpliwość i dobrą wolę - powoli powinny odbudować się dobre, sąsiedzkie relacje. Niestety musimy ścierpieć symbole banderowskie, uczciwie i szczerze informując Ukraińców, że nam się nie podobają.
    Ale naturalnie Polska nie powinna być w szpicy polityki antyrosyjskiej. Po kompromitacji i fiasku polityki zagranicznej USA i UE to Rosja jest naturalnym liderem. Rosja i Ukraina prędzej czy później dogadają się i Polska nie powinna pozostać na lodzie jako antyrosyjski frajer.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Dibelius

      Jakie będą stosunki polsko - ukraińskie decydować będzie nie tyle nasza polityka, a raczej to, czy żywioł banderowski będzie się nadal na Ukrainie rozprzestrzeniał. W zależności od tego należy dostosować swoją politykę względem tego kraju. Jak na razie, to skonfliktowaliśmy się z Rosją broniąc probanderowskiego kraju, który pozoruje tylko dobrosąsiedzkie stosunki z Polską. W rzeczywistości nacjonalistyczny żywioł jest tam wszechobecny, a banderowskie sentymenty bardzo silne. W takiej politycznej rzeczywistości jedyną rozsądna formą polityki wobec Ukrainy był się w ta awanturę nie mieszać. Pozostać neutralnym wobec nieswoich spraw, to w polityce żaden grzech, a i w wymiarze moralnym nie ma się do czego przyczepić. Tymczasem dorobiliśmy się embarga na nasze produkty zarówno na Ukrainie, jak i w Rosji i straty polskiej gospodarki z tego wynikłe liczy sie już w miliardach dolarów. Kiedy zadaję pytanie jakie to Polska odniosła korzyści z mieszania się w tą rosyjsko - ukraińską awanturę, to zapada głucha cisza. Kontynuacja tej polityki przez nowy rząd PiS-u jest niemal pewna, a więc nadal będziemy pośmiewiskiem dla całego cywilizowanego świata, bez żadnych korzyści dla nas samych. Ja z tą przyjaźnią polsko - ukraińską byłbym ostrożny.

      Usuń
    2. Dibeliusie,

      Moja rodzina pochodzi z Wołynia. Bardzo długo jeździł tam wujek, ale zrezygnował, bo w okresie majdanowym wzmogły się nastroje antypolskie. Zarówno dziadek, jak i reszta rodziny powtarzali całe życie: Ukraińcy Polaków nienawidzą. W Wielkopolsce poznałam wielu Ukraińców, przesiedlonych w ramach "Akcji Wisła". Kilkoro z nich mieszkało we wsi mojej babci i bez żadnego skrępowania mówili nam: "mogliśmy was wszystkich wyrżnąć". Kiedy ksiądz katolicki na mszy przypomniał o upamiętnieniu rzezi wołyńskiej, przed kościołem już czekał na niego Ukrainiec. Na szczęście tylko z pyskiem, a nie z siekierą. Jego ojciec byli UP-owcem, a on w podobnym duchu wychował swoje dzieciaki i wszyscy we wsi bali się tej rodziny.

      A skutki naszego zaangażowania w "europeizację" Ukrainy? Embarga ze strony Rosji i jeszcze większa zuchwałość ze strony Ukrainy, bowiem Prawy Sektor coraz śmielej wysuwa postulaty zwrotu Przemyśla. Przykłady "przyjaźni" polsko-ukraińskiej można by mnożyć. Jest to ewidentnie miłość nieodwzajemniona, bo młodzi Ukraińcy mogą w Polsce liczyć na stypendia i schronienie, a Polacy na takie coś:

      http://wirtualnapolonia.com/2014/01/27/ukraina-upodlili-polakow-ukraincy-napadli-na-autokar-z-polakami/

      Usuń
    3. Flavio,
      Niewątpliwie takie incydenty mają miejsce.
      Niezależnie od tego wszystkiego przyszła mi taka refleksja: Wolałbym, aby to Polacy przepraszali sąsiednie narody, niż oczekiwali przeprosin. Niestety historia potoczyła się inaczej.

      Usuń
    4. To nie są incydenty Dibeliusie, a raczej starannie zaplanowana i konsekwentnie realizowana strategia nienawiści.

      Usuń
    5. Czcigodny Dibeliusie
      Z tych faktów, że Ukraińcy za czasów II RP mieszkający na jej kresach w zdecydowanej większości okazali się upowskimi bydlętami, a ci, którzy przeżyli "Wielki Głód", zachowywali się w stosunku do Polaków znacznie mniej wrogo, a obecnie są w większości prorosyjscy, można wyciągać różne wnioski. Nawet i tak przewrotny, że Ukraińcy szanują jedynie tych, którzy ich zbili niczym przysłowiowego psa (bardzo głupie przysłowie).
      Nie wątpie w to, że na Ukrainie są i ludzie o normalnej psychice, z którymi da się rozmawiać. Ale jak do tej pory, nie dorobili się oni żadnej liczącej się politycznej reprezentacji. Więc gdy słyszę, że z Ukrainą trzeba rozmawiać, nartychmiast pytam "a z kim?". Czy z separatystami ze wschodniej, czy może z postupowskim łajnem z zachodniej?
      Zamiast fundować stypendia Ukraińcom, którzy w podzięce urządzają marsze z banderowskimi flagami, proponuję te pieniądze wydać na stypendia dla Polaków zza wschodniej granicy. Łącznie z tymi z Litwy, mającej w stosunku do polskiej mniejszości "standardy unijne" w dupie. Bo gdy słyszę brednie zarówno PiS, jak i PO w tej sprawie, przypomina mi się fragment autentycznego raport milicjanta z końca lat pięźćdziesiątych:
      Podczas patrolu zauważyłem w krzakach parę odbywającą stosunek pozamałżeński. Wezwałem ich do rozejścia się, na co mężczyzna odpowiedział "odpierdol się". Co niezwłocznie uczyniłem.
      Skojarzenie z prośbami prezydenta Kaczyńskiego o lepsze traktowanie litewskich Polaków, odrzuconymi przez panią Grzybowską, ówczesną prezydent litewskiego mocarstwa, raczej oczywiste.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  5. P.S.
    Czcigodny Dibeliusie
    Jeśli dobrze Cię zrozumiałem, wolałbyś aby to Polacy przepraszali sąsiednie narody, gdyby w przeszłości porządnie dali im w skórę. A więc mieli za co.
    Do przepraszania przez Polaków ustawiła się już długa kolejka żydowskich reketierów. A i banderowcy coś pieprzą o zbrodniach AK na kresach. Ale jestem pewien, że ich nie masz zamiaru przepraszać.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czcigodny Stary Niedźwiedziu
      Trafnie odczytałeś moje intencje.
      Serdecznie pozdrawiam

      Usuń
  6. @All
    Ponieważ w Waszych komentarzach zawarliście dość jednolite i krytyczne odpowiedzi na mój komentarz, pozwolę sobie na jedną odpowiedź. Wasze rozumowanie opiera się na indukcji logicznej: skoro mamy incydent 1, incydent 2, ..., incydent n to Ukraińcy są naszymi śmiertelnymi wrogami. I domyślnie - w naszym interesie jest aby zostali ściśle podporządkowani lub wchłonięci przez Rosję.
    Indukcja logiczna nie zawsze daje prawidłowe wyniki, zwłaszcza jeśli przesłanki dobierzemy tendencyjnie. Ja mogę przedstawić tylko przesłanki na których opieram swoją tezę.
    1) w interesie Polski jest państwo buforowe między nami a Rosją, Czesi nie mają tego problemu
    2) nastroje antypolskie koncentrują się na Ukrainie Zachodniej, która stanowi małą część Ukrainy
    3) partie stricte nacjonalistyczne zdobywają w wyborach najwyżej kilkuprocentowe poparcie
    4) użycie symboliki banderowskiej przez całą Ukrainę wynika także z faktu, że nie mieli oni innych patriotycznych tradycji, do których mogliby się odwołać - Ruś Kijowska albo bunty kozackie to zbyt odległa przeszłość. Istnieje nadzieja, że ta obrzydliwa dla nas symbolika zostanie zastąpiona przez aktualny kult bohaterów walczących przeciwko Moskwie w obronie Donbasu
    5) symboliczne wsparcie, którego udzielamy Ukrainie wiele nas nie kosztuje, a może mieć długofalowe pozytywne skutki w pozytywnym nastawieniu Ukraińców do Polaków ( z wyjątkiem niereformowalnych rezunów z Ukrainy Zachodniej). Sytuacja niedługo się unormuje i wzajemne sankcje UE-Rosja zostaną wycofane
    6) można zacytować wiele relacji o pozytywnym nastawieniu niektórych Ukraińców do Polaków w wyniku naszego zaangażowania, nawet przedstawicieli Prawego Sektora
    7) nie unosimy się dumą i honorem, ale podejmujemy próbę pojednania właśnie po to, aby uniknąć w przyszłości rzezi. Nawet jeśli jest to przykre i poniżające (symbole banderowskie, brak przeprosin, incydenty).

    Serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czcigodny Dibeliusie
      Państwo buforowe między Polską a Rosją na pewno by się przydało. Ale pod jednym warunkiem. Ten bufor nie może być syfem bardziej wrogim Polsce, niż sama Rosja.
      Podejrzewam że gdyby na Ukrainie istnieli pragmatyczni blogerzy, nieco przypominający takich ludzi, jak choćby Ty, Jarek Dziubek czy nasza redakcja, sięgnęliby po taką arcyciekawą postać jak Semen Petlura:
      http://szturm.com.pl/index.php/miesiecznik/item/35-semen-petlura-zapomniany-bohater-ukrainy
      obecnie opluwaną zgodnym chórem przez zachodnioukraińskie wymiociny po UPA oraz wschodnioukraińskie wypierdki po ZSRR. Czy nie przypomina to stosunku do Władysława Studnickiego czy Adama Ronikiera. Mających przechlapane i u postkomuchów, i u "walczaków"?
      A co się tyczy stypendiów dla Ukraińców, widzę tu duże niebezpieczeństwo. Ty traktujesz to jako długofalowąinwestycję w przyszłość. Ale przypomnij sobie źródło nienawiści do Polski dzisiejszych Litwinów. Za Rzeczypospolitej Obojga Narodów (jaka szkoda, że nie Trojga!) nikt tych cholernych boćwinków nie grabił i nie mordował. Ich rola polityczna była wręcz ponad stan, biorąc pod uwagę realny potencjał. Ale litewska elita błyskawicznie się spolonizowała. Język litewski był gwarą ludową, pisany zrodził się w ciężkich bólach pod koniec XIX wieku.
      Kilka jednostkowych przypadków to może zbyt mało, aby wyciągać wnioski wielce ogólne. Ale znam przypadek stypendystki Ukrainki z zespołu mojego przyjaciela, która obroniła doktorat. Po polsku mówi już biegle, mieszka z narzeczonym Polakiem i za cholerę nie ma zamiaru wracać do swojego raju. To samo z trzema Ukrainkami studiującymi na "moim" wydziale. Dziewczyny o ponadprzeciętnej urodzie, rozgarnięte, nierozwydrzone. JUŻ mają polskich chłopaków i stawiam dobrą whiskey przeciwko wodzie mineralnej, że wyjdą za Polaków i tu zostaną.
      Mówiąc nieco cynicznie, w przypadku kobiet te, stypendia mogą być dobrą inwestycją w pulę genową Polski. Ale na Ukrainie mogą zwiększyć niechęć do Polski.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    2. Szanowny Dibeliusie, pozwolę sobie zapolemizować.

      "1) w interesie Polski jest państwo buforowe między nami a Rosją, Czesi nie mają tego problemu"

      Zgodziłbym się z tym, gdyby nie to, że i tak z Rosją graniczymy, a jak zauważył Stary Niedźwiedź ów bufor może się okazać bardziej zjadliwy niż sama Rosja.

      "3) partie stricte nacjonalistyczne zdobywają w wyborach najwyżej kilkuprocentowe poparcie"

      Do czasu Dibeliusie, do czasu. Poza tym Inne partie - te sprawujące władzę też patrzą na banderyzm łaskawym okiem, więc w pewnym sensie są jego reprezentacją. przypomnę słynną minutę ciszy tuż po wizycie w ukraińskim parlamencie "Bula"

      "5) symboliczne wsparcie, którego udzielamy Ukrainie wiele nas nie kosztuje, a może mieć długofalowe pozytywne skutki w pozytywnym nastawieniu Ukraińców do Polaków ( z wyjątkiem niereformowalnych rezunów z Ukrainy Zachodniej). Sytuacja niedługo się unormuje i wzajemne sankcje UE-Rosja zostaną wycofane"

      Póki co Dibeliusie nasza polityka kosztowała nas i kosztuje embargo na polskie produkty ze strony Rosji jak i Ukrainy. To są miliardy dolarów strat - pamiętasz rozpaczliwe miotanie się Sawickiego w celu znalezienia rynków zbytu dla polskich jabłek? Reszta ewentualnych przyszłych korzyści jawi się nieco eterycznie.

      "7) nie unosimy się dumą i honorem, ale podejmujemy próbę pojednania właśnie po to, aby uniknąć w przyszłości rzezi. Nawet jeśli jest to przykre i poniżające (symbole banderowskie, brak przeprosin, incydenty)."

      Tu nie chodzi o dumę i honor, ale o interes narodowy i myślę, że choćby Węgrzy znacznie lepiej potrafią go zdefiniować niż my.

      Serdecznie pozdrawiam, TF.

      Usuń