czwartek, 22 grudnia 2016

Polski polityczny romantyk honoris causa

Mniej więcej od ostatnich lat istnienia I Rzeczypospolitej zdecydowana większość rodaków podejmując decyzje polityczne, kierowała się takimi kryteriami jak honor i ambicja. I to niespotykane w kręgu cywilizacji białego człowieka  podejście do polityki miewa się dobrze do dzisiaj. Co więcej, równie powszechne jest zdumiewające przekonanie że inne narody, kierujące się podczas podejmowania istotnych decyzji bilansem zysków i strat oraz troską o żywą i martwą substancję narodową, tak naprawdę to Polakom zazdroszczą. A w cichości ducha wstydzą się tego, że są takimi „księgowymi” i „liczykrupami”.
Ludzi zajmujących się w Polsce historią, publicystyką czy polityką, którzy tych idiotyzmów nie powielają i nie próbują nimi zatruć głów młodego pokolenia, spotyka się sporadycznie. Gdybym miał ich zliczyć wśród żyjących obecnie a znanych mi z imienia i nazwiska, na pewno starczyłoby mi palców u rąk.
Tym nie mniej w drugiej połowie XIX wieku Francuzi też dorobili się przywódcy, którego na zasadzie wyjątku potwierdzającego regułę można uznać za polskiego romantyka honoris causa. Był nim oczywiście cesarz Napoleon III.

Od czasu upadku imperium Napoleona I do powstania II Rzeszy na świecie istniały dwa supermocarstwa: Wielka Brytania i Rosja, konkurujące ze sobą na terenie Eurazji. Co wiązało się z faktem, że Rosja „zakorkowana” na Bałtyku i na Morzu Czarnym, nie mogła tak jak wyspiarze swoimi działaniami objąć całego globu i wszędzie tworzyć swoje strefy wpływu a nawet kolonie. Utrzymanie tego stanu było absolutnym priorytetem brytyjskiej polityki. Dlatego gdy w roku 1853 Rosja rozpoczęła kolejną wojnę z Turcją od likwidacji całej floty tureckiej (z wyjątkiem jednego okrętu) w bitwie pod Synopą, powstało realne zagrożenie opanowania przez cara Mikołaja cieśnin Dardanele i Bosfor, a w konsekwencji tego uzyskania przez rosyjską flotę swobodnego dostępu do Morza Śródziemnego. Było oczywiste że Wielka Brytania aktywnie włączy się po stronie Turcji.
Natomiast Francja toczyła z Rosją spór o opiekę nad najważniejszymi dla chrześcijan obiektami w Ziemi Świętej oraz chrześcijanami zamieszkującymi Imperium Osmańskie. Ciężar gatunkowy nieporównywalnie mniejszy. To był oficjalny powód włączenia się świeżo powstałego cesarstwa w ten konflikt zbrojny. Ale był też nieoficjalny. Cysorz wręcz pałał żądzą „pomszczenia” stryja, któremu to Rosja zadała decydującą o losach jego państwa klęskę.
Po długim oblężeniu Sewastopol w końcu został zdobyty. Liczący 300 tys. francuski korpus ekspedycyjny stracił 95 tys. żołnierzy, straty Anglików to 22 tys. z 250 tys., Turków – 45 tys. z 165 tys., Sardyńczyków - 2 tys. z 10 tys. Jeśli Czytelnicy zdziwią się co tam robili Włosi z Królestwa Piemontu, wyjaśni się to wkrótce. Dla porządku podam że straty Rosjan były znacznie wyższe. Z około 700 tys. zginęło, zaginęło lub zostało rannych ponad 520 tys. A w wyniku zawartego w Paryżu traktatu pokojowego Rosji zakazano posiadania na Morzu Czarnym floty wojennej. A Francja uzyskała monopol na opiekę nad chrześcijanami i miejscami świętymi na terenie państwa tureckiego. Komentarz zbyteczny. Grunt że paryska gawiedź wiwatowała na cześć zwycięskiego cysorza a stryjec został pomszczony.
Dla każdego uważnego obserwatora potencjału i naturalnego kierunku ekspansji Prus było oczywiste, że planują one opanowanie swoimi wpływami całej Rzeszy Niemieckiej a w dalszej kolejności zjednoczenie jej pod berłem Hohenzollernów. Gdyby do tego doszło, rzesza ta stałaby się najpotężniejszym państwem na kontynencie. Realizacja tego dalekosiężnego planu wymagała wszelako wyeliminowanie wpływów Austrii w krajach niemieckich, silnych zwłaszcza w katolickim Królestwie Bawarii. Zatem dla francuskiego polityka Austria była naturalnym i chyba jedynym sojusznikiem, pozwalającym utrzymać Prusy na smyczy.
Ale nie dla tego romantycznego bałwana. W końcu Austria była „współwinna” upadku stryja. Co znakomicie wykorzystał premier Królestwa Piemontu, hrabia Camillo Cavour, jeden z najzdolniejszych mężów stanu XIX wieku. By skaptować sobie cysorza, wysłał podczas wojny mały korpusik na Krym. Potem zawarł z Francją obronny sojusz antyaustriacki, na wszelki wypadek wepchnął cysorzowi do łóżka swoją młodziutką i bardzo przystojną kuzynkę i w końcu sprowokował niedoświadczonego smarkacza Franciszka Józefa do wypowiedzenia wojny w roku 1859. Wojska francuskie pospieszyły z pomocą, w krwawych bitwach pod Magentą i Solferino wojska austriackie zostały pokonane, straty Francuzów były również wysokie – ok. 22 tys. zabitych, zaginionych i rannych. W wyniku pokoju Piemont zdobył całą Lombardię, odstępując Francji prefekturę Nicei i kawałek Sabaudii. Następnie ruszyła ofensywa piemoncka na południe a w wyniku akcji Garibaldiego opanowana została nawet Sycylia. W roku 1861 praktycznie całe Włochy zostały zjednoczone a marzenie Cavoura spełnione. Poza terenem utworzonego Królestwa Włoch znalazły się jedynie Rzym oraz region Wenecji. Rzym z racji tego iż cysorz przypomniał sobie że jest katolikiem i ulokował tam francuski garnizon, broniący resztówki Państwa Kościelnego.
Ostatnią szansę spadnięcia na cztery łapy miał cysorz w roku 1866 podczas wojny prusko – austriackiej. W rozstrzygającej bitwie pod Sadową austriacka piechota, wyposażona w karabiny ładowane od przodu, została zmasakrowana ogniem piechoty pruskiej. Uzbrojonej w ładowane odtylcowo karabiny iglicowe Dreysego o większym zasięgu i kilkukrotnie większej szybkostrzelności. W armii francuskiej wchodził wówczas na uzbrojenie jeszcze lepszy karabin iglicowy Chassepot. Ale cysorz zaspał a genialny Otto von Bismarck zawarł pokój z Austrią na warunkach dla tej ostatniej strawnych. Ograniczył się do wyrugowania jej wpływów z południowych Niemiec i nie połaszczył się na zabór jej terytoriów. Co spowodowało że państwo Habsburgów nie pałało żądzą rewanżu i wkrótce stało się sojusznikiem II Rzeszy. Natomiast Bawaria weszła w orbitę wpływów Prus. Oczywiście Włochy przystąpiły do wojny po stronie Prus. Wprawdzie wojska włoskie dostały od Austriaków lanie pod pechową dla siebie Custozzą, ale w wyniku pokoju odzyskały Wenecję. Cavour już wtedy nie żył ale potrafił wyedukować swoich następców.
Zabawa skończyła się w lipcu 1870. Przebywający w uzdrowisku Ems król Prus Wilhelm I odbył rozmowę z ambasadorem Francji i poinformował o niej w depeszy kanclerza von Bismarcka. Ten ostatni będąc przez kilka miesięcy ambasadorem Prus w Paryżu, zdążył rozszyfrować cysorza jako romantycznego dyletanta, nie mającego żadnej realistycznej wizji prowadzenia polityki i przedkładającego jakieś kompromitujące polityka chimery nad zimną kalkulację. Nakazał zatem „przeciek” tej depeszy do prasy i to w wersji nie mającej wiele wspólnego z oryginałem a zarazem obraźliwej dla cysorza. Ten wypowiedział wojnę Prusom. I w powszechnym odbiorze to Francja była agresorem. Przy okazji trzeba zauważyć że łganie w żywe oczy i pisanie tego, co kanclerz rozkaże ma w niemieckiej „niezależnej prasie” już prawie stupięćdziesięcioletnią tradycję.
Po ciężkim laniu pod Gravelotte, pod Sedanem armia niedołęgi marszałka Mac Mahona wraz z cysorzem została okrążona i wzięta do niewoli. Drugi niedołęga marszałek Bazaine po porażkach w polu został zamknięty w twierdzy Metz i tam skapitulował. Jaki cysorz, tacy i „zmurszałkowie”. Jedno i drugie było żałosnymi imitacjami Pierwszego Cesarstwa więc domek z kart się zawalił.
O mało nie zapomniałem dopisać że po klęsce Francji Włochy poprosiły francuski garnizon o opuszczenie Rzymu i zajęły to miasto. Do którego przeniesiono stolicę z Turynu.
Biorąc pod uwagę modne ostatnio w Polsce pośmiertne nadawanie odznaczeń, awanse wojskowe, a być może wkrótce i degradacje, proponuję by pan prezydent Andrzej Duda nadał pośmiertnie Napoleonowi III czyli księciu Ludwikowi Napoleonowi Bonaparte polskie obywatelstwo. Do wszystkich „jagiellońskich” politycznych wariactw autorstwa PiS taki patron pasuje jak ulał.

Stary Niedźwiedź

6 komentarzy:

  1. Szanowny Stary Niedźwiedziu, kompletnie nie znam tego okresu w historii powszechnej. Z historii Polski jedynie uczono mnie, oczywiście w sposób romantyczny, o klęsce ze stycznia 1863. Dlatego ciężko mi się wypowiadać na temat Napoleona III, którego większość polskich polityków zapewne nie odróżnia od Napoleona I. Myślę, że prezydent Duda również wie o nim niewiele, bo to moje pokolenie.
    Odniosę się do tego, co napisałeś o polskiej polityce romantycznej i przekonaniu naszych współczesnych władców, że taka ona jest i być powinna. Najbardziej w polityce romantycznej irytuje mnie walka o tak zwaną sprawiedliwość dziejową. To dla mnie niesamowite. Jak to się dzieje, że, wydawać by się mogło, poważni ludzie kierują się w swoich politycznych wyborach tym właśnie kryterium? Dzieje przecież nigdy nie były sprawiedliwe. Jedynie zwycięzcy piszący historię tak je opisywali. By maluczkim czytającym tak się wydawało. A sami w czasach monarchii od małego przekazywali swoim następcom, że to bujda na resorach, a ważny jest tylko interes.
    Dzisiaj, w demokracji, przywódcy wielkich krajów nadal skądś to wiedzą, wie to nawet przywódca małych Węgier, a u nas w średniej wielkości kraju kompletnie tego nie wiedzą. Jakby dalej rządzili nami zaborcy.
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czcigodny Jarku
      Słusznie przypomniałeś o istnieniu na styku polityki, propagandy i historii takiej bzdury jak "sprawiedliwość dziejowa".
      Wyobraźmy sobie że jakieś terytorium przez wiele lat należało do państwa A, potem do B a następnie do C. Jeśli obecnie A urosło na tyle w siłę że to terytorium odzyskało, to oczywiście wynika to wyłącznie z tej siły plus oczywiście dogodnych uwarunkowań w polityce międzynarodowej. Wiedzą o tym nie tylko elity rządzące ale i wszyscy inteligentni ludzie. Wiarę w sprawiedliwość dziejową pozostawmy w Polsce elektoratowi debila Swetru i jego girlasek.
      Niekiedy pod hasłem różnych "sprawiedliwości", tym razem nie dziejowych lecz etnicznych, oglądamy istne groteski. Jak na przykład atak NATO na Serbię w roku 1998, spowodowany aferą rozporkową Clintona i chęcią odwrócenia od niej uwagi. Bezczelny kurwiarz wywinął się od impeachmentu kosztem stworzenia w Europie muzułmańskiego "państwa", którego głównymi dziedzinami gospodarki są handel narkotykami i handel żywym towarem. Zdecydowanie wolałbym aby Kosowo pozostało serbskie a temu łobuzowi ucięto to, co było powodem tej afery.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  2. Czcigodny Stary Niedźwiedziu,
    Dziękuję za interesujący artykuł, moja wiedza historyczna o tym okresie ograniczona była do podstawowych faktów.

    Napoleon III faktycznie zasługuje na tytuł honorowego polityka polskiego.
    Gdyby był faktycznie naszym politykiem, to takiemu ofermie nekropatrioci niewątpliwie wznosiliby niezliczone pomniki i jego imieniem nazywali niezliczone ulice, ronda, czy nawet skwery. Wydawałoby się, że Francuzi nie są do tego stopnia skretynieli. A jednak - na mapie Paryża znalazłem Place de Napoleon III - w samym centrum. W naturze nie trafiłem tam, bo chodzę zazwyczaj obok przez Rue de Dunkerque.
    Serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czcigodny Dibeliusie
      Obawiam się że masz rację co do jego upamiętnienia, gdyby był Polakiem. W końcu wygrał dwie wojny, w których odegrał rolę użytecznego idioty. W Polsce to by w zupełności wystarczyło, zwłaszcza że "pokonał" Rosję i zapewnił swojemu krajowi opiekę nad Grobem Pańskim.
      Nasuwa mi się ciekawe porównanie. Polacy "od zawsze" mieli wielu wybitnych dowódców, pięknie wygrywali bitwy. Ale przez co najmniej ostatnie dwieście lat Rzeczypospolitej Obojga Narodów jej polityką kierowały żałosne dupy wołowe z uszami. Z makaroniarzami było dokładnie na odwrót. Bez wspomnianej pomocy francuskiej Austriacy bili ich jak w kaczy kuper i w roku 1849, i w 1866, i podczas I Wojny Światowej. Ale za to mieli takiego męża stanu, jak hrabia Cavour. Który po doskonałych i wieloletnich przygotowaniach w dwa lata (1859-61) przekształcił Królestwo Sardynii (70 tys. km2) w Królestwo Włoch (prawie 300 tys. km2). Obok Bismarcka jest największym mężem stanu XIX wieku. Bo Talleyrand, William Pitt młodszy czy Metternich to przy nich zdecydowanie niższa półka.
      A ten Place de Napoleon III potwierdza moją teorię, że od roku 1812 żabojady mają olbrzymi kompleks na punkcie Rosji. Ten nieudacznik jako jedyny formalnie Rosję pokonał. I tylko dlatego ma ten plac, wyłącznie "ku pokrzepieniu serc".
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  3. Jako że Redakcja ANTYSOCJALA to same niepoprawne liczykrupy i księgowi bez CHONORU dorzucę opracowanie procentowe podanych przez Czcigodnego Niedźwiedzia liczb:
    Straty siły żywej:
    Francja 32%
    Turcy 27%
    Włosi 20%
    Anglia 9%

    Doktryna wojenna Anglii była i jest bardzo prosta. Wszelkie wojny należy prowadzić:
    1. Poza terenem Wysp;
    2. Przy użyciu żołnierzy wojsk sojuszników.

    Tylko tyle i aż tyle. Honorowe? Nie. Skuteczne? - jak widać bardzo. Ale polityk, który kieruje się honorem zamiast interesem swego państwa to mysia πzda, a nie polityk.


    Niestety pewien spory kraj w centrum Europy nieustannie ma problem ze zrozumieniem tej prostej prawdy.
    Jedyny wyjątek od tej zasady (Lengyel, magyar – két jó barát) to ewenement potwierdzający regułę.

    Aczkolwiek mam nadzieję, że pojawiło się światełko w tunelu, gdy rząd pani Premier Szydło wypiął się na zobowiązania przyjęcia ciapatego bydła podjęte przez Koparę.

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czcigodny Refaelu
      Na początku XVI wieku oblaliśmy egzamin z polityki, bowiem nie powstała firma Bracia Jagiellonowie i spółka, sięgająca od Bałtyku po Adriatyk. Która nawet tylko dzięki dochodom z ceł trzęsłaby Europą, będąc w niej mocarstwem nr 1. Niestety egzaminu poprawkowego nie było a jakieś dwieście lat później staliśmy się już tylko przedmiotem polityki międzynarodowej. I tak jest praktycznie do dzisiaj.
      Wspomniana przez Ciebie odmowa przyjęcia hordy islamskich próżniaków, złodziei, gwałcicieli i terrorystów to pierwszy od co najmniej siedemdziesięciu lat przypadek iż rząd w bardzo ważnej sprawie podjął decyzję zgodną z polską racją stanu. Nie połaszczył się na pochwały, obietnicę poklepania premiera po dupie i uhonorowania go jakimś euromedalem z kartofla plus garścią eurosrebrników. Czyli zachował się tak jak jedyny mąż stanu w Europie czyli Orban oraz Czesi, mistrzowie troski o swoją rację stanu. A tak na marginesie, gdy ta obłąkana Makrela przyjechała do Pragi by spróbować "zdyscyplinować" Zemana i Sobotkę, ludzie powitali ją demonstracją i transparentami "Merkelova do plynu". A po czesku PLYN to nie płyn ani ciecz, lecz GAZ. W Czechach racja stanu to świętość dla całego społeczeństwa, tam nie uświadczysz KODomitów i innych zdrajców na żołdzie zagranicy.
      Podkreśliłeś jakimi cwaniakami są Anglicy. Wyspiarskie położenie jest atutem, który wykorzystali w co najmniej 300%. A w koalicji zawsze byli gotowi bić się o swoją sprawę do ostatniego żołnierza swoich sprzymierzeńców.
      Miejmy nadzieję że wspomniana już odmowa wpuszczenia tego bydła, jakaś sensowna współpraca w V4 plus symptomy chęci współpracy z Białorusią - wizyta Morawieckiego w Mińsku plus zamknięcie szczekaczki "Biełsat" - to symptomy przesilenia choroby. Ale do wyzdrowienia jeszcze daleko, można będzie o nim mówić gdy obłąkany prezio przestanie topić miliardy w UPAinie, ocierać regularnie opluwaną przez banderowców gębę i tłumaczyć że to tylko deszcz.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń