środa, 20 marca 2019

Uczelnia w pełni już europejska

Dzisiejsze "W tyle wizji" wprawiło mnie w przerażenie.
Jak się dowiedziałem, reporterka tego programu pojawiła się swego czasu przed warszawskim uniwerkiem i zadawała przechodzącym studentom pytania z zakresu tabliczki mnożenia. I okazało się, że nie wszyscy potrafili odpowiedzieć ma pytanie, ile to jest sześć razy osiem.
Ta sama pani przeprowadziła tam ostatnio kolejne badanie. Młodym głąbom pokazywała schematyczną mapę Polski, na której zaznaczono jedynie granice województw. I prosiła o wskazanie, gdzie znajduje się województwo lubuskie. Nie potrafił go wskazać ŻADEN pytany. No cóż, jaki pan, taki kram. Przecież na tym uniwerku za profesora robi niejaka Środa a jego rektor niedawno podpisał się pod listem broniącym kornika drukarza, którego krwawy PiS chciał bestialsko eksterminować.
Wygląda na to, że każdy absolwent podstawówki z czasów mojej młodości powinien obecnie dostać z automatu co najmniej tytuł zawodowy licencjata. Zaś posiadacz matury nawet stopień naukowy doktora. Bowiem moje koleżanki i moi koledzy z ogólniaka, którzy takową zdali, pod względem wiedzy ogólnej bili na łeb, na szyję tych ankietowanych tumanów, którzy w większości ukończą niestety tzw. studia drugiego stopnia.
Swego czasu eurokołchozowi lewacy wydali dyrektywę, że do któregoś tam roku (w okolicach 2020, ale mogę się mylić, a nie chce mi się tej bzdury sprawdzać) co drugi młody Europejczyk powinien mieć wyższe wykształcenie. Wygląda na to, że dyrektywa ta jest przynajmniej w Polsce bliska wdrożenia. Z oczywistym skutkiem kompletnej dewaluacji tytułów zawodowych, bowiem jak powiedział ś.p. Kisiel, ilość przechodzi jedynie w bylejakość. A nie w jakąkolwiek jakość, jak utrzymywał pewien dziewiętnastowieczny brodaty hochsztapler, u eurochlewie wręcz czczony.
Swego czasu mój wydział gościł profesora z czołowej amerykańskiej uczelni, człowieka inteligentnego i dowcipnego, ze starej konfederackiej rodziny. Gdy przy drinku usłyszał od nas o tej eurodyrektywie, poprosił by nie robić sobie z niego głupich żartów. Jako że nie jest jankeskim nieukiem, któremu można wmówić, że ten sam architekt zaprojektował egipskie piramidy i paryski Łuk Triumfalny. Gdy kolega wyguglował mu na jakiejś eurokołchozowej oficjalnej witrynie i pokazał na laptopie tęże dyrektywę, przeczytał ją z nieukrywanym zdumieniem. Po czym powiedział, że zgodnie z tym lewackim postulatem nawet każdy młody Europejczyk może legitymować się wyższym wykształceniem. Ale w tym celu w Europie powinno się wprowadzić nowy tytuł zawodowy : graduated euromoron. Co na polski przekłada się jako eurokretyn dyplomowany.

Stary Niedźwiedź

23 komentarze:

  1. Szanowny Panie Stary Niedźwiedziu, czytam od wielu lat Antysocjal, zgadzam się z większością głoszonych przez Pana tez, ale uważam, że dziś możemy pozbyć się kompleksów jeśli chodzi o edukację i naukę w Ameryce. Hodowani (bo chyba nie kształceni) przez nich studenci rozumują mianowicie tak:
    https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/438802-amerykanscy-studenci-oburzeni-biologicznymi-faktami-wideo
    Pozdrawiam, z naszego wspólnego miejsca pracy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czcigodny Powolutku
      Nie twierdziłem i nie twierdzę, że amerykańscy studenci to geniusze pod względem wiedzy ogólnej. DAWNO TEMU wyraźnie ustępowali polskim. Ale skoro w sposób bezsensowny zwiększamy liczbę studentów, siła rzeczy na studia trafia większy segment prawej części rozkładu Gaussa odnośnie inteligencji (nie tylko "prawy ogon", ale i coraz większa część "dzwonu"), a zatem średnia wartość takowej w gronie studentów wyraźnie maleje. Przeciętni studenci z "mojej" grupy dziekańskiej dzisiaj regularnie pobieraliby stypendia za wyniki studiów i na pewno proponowano by im "studia trzeciego stopnia". Nie zapominaj też o gimnazjalnej demolce sabotażysty (ło)Buzka.
      A linkowane przez Ciebie debile zapewne studiowały gender, socjologię, filozofię, politologię czy inny udający naukę bełkot. Bo trudno mi uwierzyć, żeby nawet dziś w USA student medycyny nazwał mówienie o anatomicznych różnicach budowy mężczyzny i kobiety "nazistowska propagandą".
      Z inżynierskim serdecznym pozdrowieniem.

      Usuń
    2. Szanowny stary Niedźwiedziu,
      Prawdopodobnie w jakiejś tam teorii inżynierii społecznej założenie poniekąd słuszne: przesuwając linię kwalifikacyjną w lewo może doprowadzimy w kiedyś przyszłości, iż cały dzwon samoistnie przesunie się w prawo i społeczeństwo nam wyszlachetnieje :)
      Ale żarty na bok: stawiam tezę, że do Nas (P.W., U.W., U.J. i innych, zasłużonych Przybytków Nauki trafiają i tak elity młodzieży. Rzeczywiście, obniżenie poziomu (plus ogólne zdziecinnienie) studentów jest zauważalne nawet na naszej, szlachetnej Uczelni. Winy szukałbym raczej w tzw. "postępie", który naszą młodzież dopadł wraz z innymi dobrodziejstwami kapitalizmu socjalistycznego. Natomiast za wykształcenie tych 50%, czy raczej przedziału 30-50% odpowiedzialne są rozmaite prywatne Wyższe Szkoły Kroju i Szycia, albo Gotowania Na Gazie, oraz właśnie wspierane przez UE genderowo-tęczowe, projewropejskie "uczelnie".
      Tragedią naszą zaś jest, że walcząc na tym pseudorynku o pieniądze klienta, znacząco zaniżyliśmy poziom studiów zaocznych, nie tylko pierwszego stopnia, tzw. zawodowych, ale też magisterskich, co pozwoliło nam rekrutować różnych matołków z licencjatami prywatnych szkół i po dwóch latach nobilitować ich tytułem magistra inżyniera!(sic!)
      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
    3. Czcigodny Powolutku
      Tragedia jest wmówienie młodym matołkom przez lewaków, że praktycznie każdy (patrz wspomniana idiotyczna eurodyrektywa) może zdobyć wyższe wykształcenie bo wystarczy chcieć. Skoro oszuści jeszcze więksi od tych od reklamy calgonu już to im wmówili, powstał rynek, na który ochoczo wleźli hochsztaplerzy, zakładający wspomniane przez Ciebie Europejskie Wyższe Szkoły Gotowania na Gazie i Pieprzenia w Eurobambus. I wypuszczające matołów, których dyplomy są tyle warte, ile wynika z masy takowego, pomnożonej przez bieżącą cenę kilograma makulatury w skupie.
      Każdy dziekan chciałby zdobyć dla swojego wydziału więcej pieniędzy. Więc nawet niegdyś poważne wydziały dawniej szacownych uczelni prostytuują się tak, jak to opisałeś.
      A odnośnie naszej technicznej sfery, dodatkowym powodem tej degrengolady jest zaoranie przez europachołków typu Buzka technicznych szkół średnich. Przecież dobrze wykształcony technik w stylu retro z powodzeniem może zajmować w przemyśle przynajmniej ze trzy czwarte stanowisk, na których obecnie zatrudniani są inżynierowie. Jak słusznie zauwazyłeś, coraz częściej byle jacy.
      Ale mimo wszystko nie stawiałbym naszej polibudy na tej samej półce, co UW czy UJ. Debilki pokroju Środy utrzymują, że płeć jest kwestia wyboru, a jest ich więcej niż dwie. A kanalia Hartman uważa, że kazirodztwo jest wporzo i spoko. Wychodzi na to, że "filozof etyk" to cenzuralne określenie ostatniego łajdaka, wyzutego z elementarnych ludzkich uczuć. Ale nie słyszałem, by choć jeden belfer z naszej polibudy odrzucił zasady dynamiki Newtona. Nawet gdy poza swoim obszarem wiedzy zawodowej błaźni się obroną kornika drukarza czy gardłuje za "wolną aborcją".
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    4. Tak apropo's więcej niż dwie płcie: jakiś sklep oferuje t-shirt z napisem THERE ARE MORE THAN TWO GENDERS. Do wyboru wersja męska lub damska.
      pozdrawiam

      Usuń
    5. Czcigodny Refaelu
      I to jest w pełni logiczne. Bo idiota/idiotka wierzący(a) w te kilkadziesiąt płci jest jednak mężczyzną lub kobietą. Choćby twierdził(a) że jest płci ekspres ciśnieniowy do kawy. Biznes jest biznesem, skoro można zarobić ba debilach.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    6. Panowie, jeśli ktoś "postępowy" owe koszulki kupuje, to znaczy, że nie wierzy w ten napis. Sprzeczność...

      Usuń
    7. Czcigodna Kiro
      Primo, nikt nikogo nie zmusza do zakupu tych koszulek.
      Secundo, kupujący sam siebie nie krzywdzi, bo przepłacenie za koszulkę (napis zapewne kosztuje więcej, niż koszulka właściwa) na własne życzenie nie jest szkodliwe dla zdrowia.
      Tertio, masz świętą rację, że ci wierzący w mnogość płci udowadniają, że logiczne myślenie jest im całkowicie obce. Tak jak i wszystkim innym wierzącym w gusła gender.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    8. Szanowny Niedźwiedziu, o to mi właśnie chodziło: dla "postępowców" powinno być kilkadziesiąt wersji owych koszulek i niech się biedzą, do której płci przynależą.

      Usuń
  2. Jarek Dziubek21 marca 2019 16:40

    Szanowny Stary Niedźwiedziu, wiem, że jesteś zwolennikiem, by w skład matury obowiązkowo wchodziła matematyka. Nie pamiętam, czy o tym pisałeś, czy tylko wspominałeś w prywatnych rozmowach, ale mam nadzieję, że nie zdradzam w tym komentarzu jakiejś wielkiej tajemnicy.
    Z drugiej strony ja w ogóle nie jestem zwolennikiem niczego obowiązkowego, jeśli chodzi o edukację. I na tym tle nigdy nie było między nami jednomyślności. Żeby było jasne, sam zdawałem maturę z matematyki zarówno pisemną, jak i ustną w latach, gdy nie było to obowiązkowe, więc moje zdanie nie wynika z moich bolesnych doświadczeń. Po prostu uważam, że ktoś, kto w ogóle nie zna się na logarytmach, ani nie potrafi odczytać monotoniczności funkcji z podanego wzoru, a na przykład świetnie zna jakieś języki obce, również zasługuje na tytuł magistra. A na cholerę takiemu iberyście, bohemiście, czy innemu iraniście znajomość pierwiastków n-tego stopnia? Tyle o moim zdaniu.
    No i mamy teraz sytuację, w której od roku 2010 matura z matematyki jest znów obowiązkowa. Czyli z dużym prawdopodobieństwem można przypuszczać, iż studenci, którzy byli pytani o to, ile jest 6 x 8, taką właśnie maturę zdawali. Ostatni maturzysta, który nie zdawał matematyki, ukończył szkołę średnią 10 lat temu, więc ci, co studiują teraz, powinni mieć zaliczone te 30% wymagane przez Giertycha. I na co to komu?
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czcigodny Jarku
      Jestem zwolennikiem obowiązkowej, ale znacznie UPROSZCZONEJ matematyki na maturze dla wszystkich, którym w przyszłym życiu zawodowym nie będzie potrzebna. Takich podstaw geometrii, reguły trzech etc. Które za moich szkolnych czasów znał KAŻDY absolwent podstawówki. Żeby w przyszłości filolog czy historyk wiedział, ile puszek farby ma kupić do pomalowania płotu, jesli litr starczy na 7 m2. A pani geograf potrafiła policzyć, ile peklosoli ma odważyć, jeśli chce przygotować 2.75 litra roztworu peklującego, skoro na litr zalewy należy dać 60 g takowej.
      A z drugiej strony w kwestii znajomości języka ojczystego, przyszłemu "ściślakowi" konieczna jest znajomość ortografii, gramatyki i interpunkcji. A także czytania ze zrozumieniem oraz umiejętność streszczenia przeczytanego tekstu. Bo już interpretowanie jakichś romantycznych pierduł to zamulanie pamięci. Wnuczka kolegi przyznała się, że w maturalnym wypracowaniu wstawiła wykute na pamięć frazesy o jakimś pisarczyku z początków XX wieku. Bo nie mogła szczerze napisać, że skoro wtedy jeszcze nie jarano ziela, to gostek musiał być idiotą.
      Czyli mniej, ale za to porządnie.
      A co sie tyczy tych odpytywanych matołów, moim zdaniem w jakiejś mierze są to skutki wprowadzenia gimnazjów przez sabotazystę (ło)Buzka. Gdy około roku 2000 na naszej konferencji zawodowej zastanawialiśmy się przy barku nad łaskawym przyjęciem Polski do eurokołchozu, nasza koleżanka, świeżo po ponad rocznym stażu w Akwizgranie, powiedziała nam:
      -Zapamiętajcie sobie, żałośni naiwniacy, że przyjmą nas dopiero wtedy, gdy polskie szkolnictwo zostanie aż tak rozpieprzone, że na rynku pracy Polak nie będzie stanowić śmiertelnego zagrożenia dla szkopa, żabojada czy makaroniarza.
      Jak widać, prof. Bożenka okazała sie Kasandrą.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    2. P.S.
      Czcigodny Jarku
      Jesli stwierdzisz, że podane przeze mnie przykłady to nie żadna matematyka, a tylko prymitywne RACHUNKI, oczywiście się z Tobą zgodzę. Ale będę się upierał przy tym, że tyle powinien umieć nawet zakamieniały humanista. Na tej samej zasadzie, na jakiej "ścisłowcowi" z maturą nie wolno walić byków ortograficznych. Te ostatnie pozostawmy POlitykom POkroju niedouczonego chama chrabiego Bula.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    3. Jarek Dziubek22 marca 2019 16:15

      Szanowny Stary Niedźwiedziu, moja śp. babcia, rocznik 1908 miała chyba skończone kilka klas podstawówki, na pewno nie całą. A robiła tak fantastyczne przetwory: ogórki kiszone, dżemy, soki malinowe, kompoty, itp. Jak widać, proporcje miała dopracowane idealnie i żadna matura nie była jej do tego potrzebna. Twierdzę, że to nie jest kwestia tego, co Ci sprawdzą w szkole na egzaminie, ale po prostu zainteresowań. Polscy pracownicy w starej Unii są cenni nie ze względu na to, że mają lepszą edukację, niż autochtoni, ale ze względu na to, że godzą się na niższe zarobki. Zwyczajna ekonomia.
      Pozdrowienia

      Usuń
    4. Czcigodny Jarku
      De facto zawodowy kuchmistrz, taki jak Twoja Babcia, dzięki wielkiemu doświadczeniu może wszystkie znane już sobie cuda sztuki kulinarnej przygotowywać "na oko", z co najwyżej drobną korekturą po skosztowaniu. A już na pewno przypraw nie odważa na wadze aptekarskiej.
      Miałem na myśli amatora, który przeczyta jakiś przepis i chce przygotować inną ilość, niż takowy podaje.
      A co się tyczy polskich pracowników w "starej" unii, z opowieści naszych absolwentów tam pracujących wynika jasno, że pod względem choćby umiejętności opanowania nowego sprzętu biją tubylców na łeb, na szyję. Bo umiejętność improwizacji, obcą tamtejszym inżynierom, mają we krwi.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  3. Szanowna Redakcjo i Przedmowcy,

    Nie wiem skad to zdziwienie.Karzdy kto zapoznal sie z tematami od np. obecnych ''matur'' musi sobie uczciwie powiedziec ze mialby powazny problem z ich zdaniem gdyz ich forma wrecz odstrecza od logicznego myslenia a nawet szerszego zdobywania wiedzy.Z drugiej strony srednio rogarnieta malpa ''prawem sredniej'' za pewne nie mialaby wiekszego problemu z uzysakniem ''minimum''.Choc mam umysl ''scisly'' to nigdy nie bylam jakims tam ''matematycznym geniuszem'' lecz juz 17 lat temu za takowego mnie brano na ''zachodzie'' bo szybciej niz kalkulator umialem policzyc ile kasierka ma mi wydac.To celowe dzialanie.Wiecej ''100Dentow'' to wiecej kasy a ze 90% konczy uczelnie ''sadzzenia ryzu i informatyki'' to kogo to ... Kasa jest tu i teraz wiec nawet ''renomowane'' uczelnie poziom studentow maja w .... na uwadze mniejszej. Skoro jest kasa , testy umieja wypelnic no to ''sa europejscy'' a jacy niby maja byc ?

    Wesol dzien
    PiotrROI

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czcigodny Piotrze
      Jak już napisałem w odpowiedzi na komentarz czcigodnego Jarka, to niszczenie szkolnictwa przez łajdaka (ło)Buzka to jak najbardziej świadoma i zaplanowana działalność.
      Ogłupiono młodych, pojawił się rynek durniówgotowych zapłacić za kompletnie gówniany dyplom, więc i nawet kiedyś przyzwoite uczelnie się prostytuują. Mój wydział plasuje się bardzo wysoko w rankingu wydziałów warszawskiej polibudy, kilka razy okazał się najlepszy. A co najmniej jednym z powodów jest to, że nasze władze wydziału mają charakter i nie odstawiają lipy. Zatem ma u nas żadnej wieczorowej czy zaocznej fabryki dyplomów podejrzanej jakości.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  4. Czcigodny Stary Niedźwiedziu,
    Nie wiem co o tym myśleć. Nie wolno znęcać się nad zwierzętami, a czy tej sadystycznej reporterce wolno znęcać się nad studentami? Zwłaszcza, jeśli okazuje się, że poziomem umysłowym nie różnią się od zwierząt.
    Serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czcigodny Dibeliusie
      Ale te małpoludy utrzymują, że mentalnie należą do gatunku ludzkiego. Choć studentom co bardziej postępowych i europejskich kierunków uniwersytetów powinny odrosnąć ogony. Na tej samej zasadzie, na jakiej przedstawiciele rzędu waleni po powrocie do środowiska wodnego wyglądem zewnętrznym upodobniły się do ryb.
      Moj kolega, na emeryturze dorabiający na studiach zaocznych pewnego światłego wydziału UW, po powrocie z zajęć idzie na długi spacer ze swoim buldogiem. Bo jak mówi, po kilku godzinach obcowania z młodymi, wykształconymi, z wielkich miast, musi wreszcie pogadać z kimś inteligentnym.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    2. Pięknie kwestie bycia człowiekiem podsumował M.A. Bułhakow w "Psim sercu":
      – То-есть он говорил? – спросил Филипп Филиппович, – это ещё не значит быть человеком.
      co w wolnym tłumaczeniu brzmi:
      -To, że umiał mówić? - zapytał Filip Filipowicz, - to jeszcze nie oznacza bycia człowiekiem.

      Przy okazji polecam lekturę całej książki. Znakomita satyra na sowiecką Rosję.
      pozdrawiam

      Usuń
  5. Mój ojciec załamuje ręce nad zamojskimi studentami (z których znaczna część pochodzi z Ukrainy). Nic nie wiedzą, nic ich nie interesuje. A przecież żyjemy w dobie powszechnego dostępu do informacji...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czcigodna Kiro
      Wydaje mi się, że ta choroba najbardziej się szerzy na wydziałach humanistycznych. Na naszej polibudzie sięgaliśmy dna kilkanaście lat temu. Wtedy nie wszyscy przyjęci na studia pierwszoroczniacy potrafili choćby poglądowo naszkicować kształt sinusoidy. Na szczęście teraz jest lepiej.
      Ale nadal upieram się przy opinii, że likwidacja egzaminów wstępnych była idiotyzmem. Podejrzewam, że i Twój Ojciec nie miałby nic przeciwko ich przywróceniu. Bo takie sito gwarantowałoby, że przyjęci na studia dysponują jakimś minimum wiedzy.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    2. Święta prawda, Stary Niedźwiedziu. Ale widocznie uczelniom zależy na nałapaniu tylu młodych, ile się da (niż demograficzny daje o sobie znać).

      Usuń
  6. Dla mnie wybór studiów to tak poważna decyzja, że naprawdę nie wiem, na co się mam zdecydować i co będzie odpowiednią drogą. Mam tylko nadzieję, że wszystko pójdzie dobrze i że decyzja została dobrze podjęta.

    OdpowiedzUsuń