środa, 10 kwietnia 2019

Pierdoły saskie

Ponieważ zorganizowany przez komunistyczny kamień kałowy strajk nauczycieli ma szanse poważnie utrudnić przeprowadzenie  między innymi egzaminów maturalnych, Stary Niedźwiedź chciał pomóc Ministerstwu Edukacji Narodowej. A ponieważ już na początku maja zamierza na kilka miesięcy przenieść się do swej mazurskiej letniej stolicy, wyguglował namiar na Kuratorium Oświaty w Olsztynie i zatelefonował tam. Przedstawił się jako emerytowany pracownik warszawskiej polibudy z ponad czterdziestoletnim doświadczeniem dydaktycznym i spytał, czy rzeczone kuratorium jest zainteresowane pomocą w przeprowadzeniu egzaminów maturalnych z matematyki. Bowiem na przygotowanie się do tej funkcji potrzebuje około pół godziny, gdyż tyle wystarczy mu do zapoznania się z zakresem materiału szkolnego, którego znajomość obowiązuje abiturientów.
Sympatyczna pani z kuratorium poprosiła o telefon kontaktowy i poinformowała, że osoba taka, mówiąc kolokwialnie, może pilnować podczas egzaminu pisemnego z matematyki. Natomiast w kwestii sprawdzania prac pisemnych oraz uczestniczenia w komisjach egzaminacyjnych przeprowadzających egzaminy ustne, należy się porozumieć z Okręgową Komisją Egzaminacyjną, do której należy wykonywanie wymienionych czynności. A żeby było śmieszniej i głupiej, jest to byt CAŁKOWICIE NIEZALEŻNY od kuratorium okręgowego.
Po ustaleniu, w jakiej części Mazur SN gotów jest pomóc w przezwyciężeniu tego sabotażu "apolitycznej" targowickiej swołoczy, SN dostał namiar na właściwą OKE i do niej zatelefonował. Miły pan po wysłuchaniu jego oferty odpowiedział, że sprawdzanie prac oraz uczestnictwo w egzaminach ustnych jest zarezerwowane dla osób wpisanych na odpowiednią listę. Zatem dziękuje za dobre chęci ale z przyczyn formalnych z oferty nie może skorzystać.
SN oczywiście nie ma pretensji ani do pani z kuratorium, ani do pana z OKE. Bowiem już wiadomo, że antypolska kanalia i sorosowy parobek, czyli Niedorzecznik Urojeń Pedałów, szykuje się do próby zanegowania legalności przeprowadzonych egzaminów szkolnych. Ale co do jasnej cholery zrobił w tej sprawie PiS?
Gdy przewodnia siła została jak bura suka opieprzona przez niejakiego Netanhuja, świńskim truchtem odszczekała w nowelizacji ustawy o IPN te punkty, które nie spodobały się żydowskim kłamcom i reketierom. Tak samo po uchwaleniu ustawy zmieniającej strukturę i zasady działania Sądu Najwyższego, parlament i prezydent "suwerennej" RP (od tej cezury w ową suwerenność może wierzyć co najwyżej wyznawca sekty guru Androniego) czym prędzej to zmienili, bo tak im kazała jakaś iberyjska lewacka pinda. Co zatem stało na przeszkodzie, by widząc nieuchronność strajku czerwono - genderowej hołoty od pedalskich "polonezów równości", zmodyfikować przepisy o składzie szkolnych komisji egzaminacyjnych?
Swego czasu śp. Milom usłyszała ironiczne pytanie, czy uważa się za osobę mądrzejszą od Geniusia Żoliborza. Na co odpowiedziała, że to naprawdę nie jest aż tak wielka sztuka, jak to się pytającemu wydaje. Bowiem akurat ona (to już jest opinia SN) bez problemu mogłaby obdzielić inteligencją Napoliona i wszystkich jego mameluków z dawnego Porozumienia Centrum, podnosząc ich do poziomu mądrych polityków, zaś sama nie odczułaby straty.
I tylko żal, że wielu ludzi o prawicowym światopoglądzie, zniesmaczonych solówkami sado-maso debila Brauna i wymiocinami o Hitlerze agenturalnej kanalii w muszce, znowu będzie musiało zagłosować na aż takie pierdoły saskie w zakresie stanowienia prawa i rządzenia państwem. Że o piarowym analfabetyzmie nie wspomnimy.

Stary Niedźwiedź
Refael 72

31 komentarzy:

  1. Szanowni Autorzy,

    Co do ostatniego akapitu, to radzę jednak przyjrzeć się kandydatom konfederacji. W Warszawie startuje na przykład pan Marek Jakubiak, a w Łodzi co prawda nikogo nie znam, ale nie ma tam ani Korwina, ani Brauna, a na pewno jacyś zacni ludzie są. Jeśli zagłosujecie na PiS, macie pewność, że wspieracie socjalistów, którzy o żadną sprawę dla Polski nie zawalczą. Jako i nie walczą teraz.

    Natomiast jeśli chodzi o strajk nauczycieli, to marzą mi się dwie rzeczy z nim związane. Po pierwsze, niechaj trwa choćby i do wakacji. Po drugie, niech rząd im absolutnie nie podwyższa pensji.
    Jak znam życie, to moje marzenia znów nie zostaną spełnione. Już się do tego przyzwyczaiłem, że w dziedzinie polityki logika przegrywa z emocjami, w związku z czym, to co mi się marzy, zwykle się nie spełnia.
    Jednak Szanownym Autorom Antysocjala należy się wyjaśnienie, dlaczego marzy mi się to, co mi się marzy.
    Otóż po pierwsze, dlaczego chciałbym, aby strajk trwał nawet do wakacji? Ano dlatego, że jak strajku nie ma, to edukacja moich dzieci z bardzo nielicznymi wyjątkami polega na tym, że w szkole dostają temat do przerobienia w ramach zadania domowego. A następnego dnia poprzez odpytanie, sprawdzenie zadań domowych, czy też kartkówkę, dzieci są egzaminowane z tego, czego nauczyły się w domu. Przy czym żadne z moich dzieci po lekcjach absolutnie nie ma pojęcia o temacie zadanym do domu. Albo wszyscy trzej to ostatni kretyni. Albo nauczyciel nie potrafi ich zainteresować tematem. Albo temat w ogóle nie jest wykładany. Powtarzam, są nieliczne wyjątki. Ale 90% przedmiotów wygląda właśnie tak. Chcąc im jakkolwiek przejść przez nasz system edukacji, musimy się z żoną popołudniami i wieczorami bawić w homeschooling. A my przecież nie jesteśmy specjalistami w tych wszystkich dziedzinach, z których potem są w szkole odpytywani. Dlatego strajk mnie cieszy, bo teraz przynajmniej nie ma żadnych zadań domowych i popołudniami po pracy wreszcie możemy sobie odpocząć, a z dziećmi gramy sobie w karty, w rzutki lub w inne planszówki. Albo po prostu idziemy na lody. Jak dla mnie, jest to niesamowita poprawa jakości spędzania czasu po pracy. Oby tak do wakacji.
    Drugie marzenie, żeby nic im rząd nie podwyższył jest oczywiście mocno skorelowana z tym, o czym pisałem powyżej. Skoro nauka w szkole polega właśnie na tym, to ja przepraszam, ale za co mieliby tę podwyżkę otrzymać? Za to, że są świetnymi zadawaczami zadań domowych i organizatorem czasu wolnego rodzicom po ich pracy? Ja tam KaOwca nie potrzebuję. Sam sobie zorganizuję czas po pracy. I ja i dzieci chcemy po pracy i po szkole cieszyć się życiem. Powiem brutalnie. Jeśli nauczycielom nie podoba się wysokość pensji, niech po prostu złożą wypowiedzenie i znajdą sobie jakąś pracę z lepszą pensją. Jest niedobór pracowników na rynku. Pracodawcy ciężko jest znaleźć kogoś rzetelnego. A nauczyciele powinni wreszcie porzucić komunę mentalną, w której żyją. Niech zobaczą, że wokół jest rynek, który rzetelnym pracownikom oferuje całkiem przyzwoite wynagrodzenie za dobrą pracę. Jest to jedyny cywilizowany sposób protestu. W końcu nikt ich do pracy w szkole nie zmusza. W odróżnieniu od moich dzieci, które są konstytucją zmuszane do pobierania nauki w szkole.

    A jeśli chodzi o sam pomysł Starego Niedźwiedzia, by pomóc rządzącym, to trzeba pamiętać, że jak ktoś nie chce, to na siłę nie da się mu pomóc. No i chcącemu nie dzieje się krzywda. Myślę, że rząd, którego jedynym programem jest dawać (na krowę, na świnię, na dziecko) będzie miał bardzo ciężko w tym sporze. Jak nie dadzą nauczycielom nic, to inni będą mówić, że na świnię dają i dlatego dla nauczycieli nie ma. A jak dadzą nauczycielom, to w wakacje można się spodziewać całej rzeszy miasteczek namiotowych, w których protestować będą: policjanci, pielęgniarki, górnicy, hutnicy, stoczniowcy, bibliotekarze, pracownicy domów kultury, strażacy i tym podobni. Niepotrzebne skreślić. Jak ktoś za dużo daje, to tak to się kończy. Dlatego rządu dawaczy absolutnie mi nie żal.

    Serdeczne pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czcigodny Jarku
      Moja chęć pomocy miała trzech adresatów.
      W pierwszej kolejności chciałem pomóc tym uczniom. W PRL krążył dowcip, że pies milicyjny składa się z prowadzącego, smyczy łączącej i psa właściwego. A w euroburdelu jest o tyle prościej, że człowiek składa się z dwóch elementów: stosu różnych zaświadczeń, dyplomów i innych kretyńskich papierków oraz człowieka właściwego. Zatem bez świadectwa maturalnego żaden młody człowiek nie może rozpocząć studiów. Jeśli powiesz, że dziś Paganiniego nie przyjęto by do Uniwersytetu Muzycznego a Rembrandt mógłby tylko marzyć o studiach na dawnej Akademii Sztuk Pięknych (obecnie pewnikiem też ma słowo uniwersytet w nazwie), rzecz jasna przyznam Ci Rację.
      W drugiej kolejności zadziałała motywacja negatywna. Utarcie nosa udającej nauczyciela komunistycznej dziwce i wspierającym go volksdeutschom oraz parobkom Sorosa sprawiłoby mi wielką satysfakcję. I sama możliwość osiągnięcia tego celu już wystarczyłaby, bym całkiem bezinteresownie poświęcił kilka dni swojego wolnego czasu i wydał pieniądze na paliwo.
      A pomoc socjalistom z PiS to dopiero trzecia kolejność odśnieżania.
      Od wielu rodziców słyszałem już, że uczeń zdobywa wiedzę prawie wyłącznie w domu, często wspomagany przez rodziców, jak ma to miejsce w Waszym przypadku. Gdyby o przyjęciu na studia decydował egzamin wstępny i nikt by nie pytał o żaden świstek (to moje marzenie), w pełni zgodziłbym się z Tobą, że ta zgraja może sobie strajkować ad mortem defecatam. Ale bez tego świstka ani rusz. I dlatego trzeba tych sabotażystów przewalczyć.
      Ze trzy lata temu pisałem, że aprobuję pomoc dla dzieci z niezamożnych rodzin. Bo skoro już się urodziły, to w interesie nas wszystkich jest to, aby zdobyły jakieś kwalifikacje i mogły zarabiać na chleb, zmniejszając w ten sposób grono (czy może raczej pogłowie) tych, którzy zawsze wyciągną łapę po socjal i zagłosują na socjalistów, nawet gdy ci ostatni ciskają im tylko ochłapy ze swojego stołu. Przecież wielka Margaret Thatcher załatwiła na kilka kadencji socjalistów, stwarzając przed uczciwie pracującymi ludźmi realne szanse dorobienia się czegoś w życiu. Oczywiście miałem na myśli takie formy pomocy, jak dofinansowanie obiadów w stołówkach, miejsc w internatach czy akademikach, biletów na dojazdy do szkoły/uczelni etc. Oczywiście dla tych którzy CHCĄ sie uczyć. Bo zadymiarzom i leserom należy się kopniak w cztery litery.
      Z moich mazurskich obserwacji wynika, że w przynajmniej 90% te sławne 500+ nie szło "przelewem" przez gardziołko, więc z jego pierwotną wersją (na drugie i kolejne dzieci, a na pierwsze z barierą dochodową) się pogodziłem. Ostatni pomysł, czyli 500 na KAŻDE dziecko uważam za bzdurę. A już te świnia+ i krowa+ wyczerpały moja odporność. Czekam tylko na program debil+, adresowany do (p)osłów i senatorów.
      W Warszawie jasne jest, że mieszkańcy tego Lemingradu zagłosują w większości na szajkę Shityny, bowiem ci anencefale używają Michnika do myślenia, zamiast do sikania. Zatem głos na pana Marka Jakubiaka będzie balonem próbnym przed wyborami krajowymi. By sprawdzić, czy konfederaci maja realne szanse na pokonanie bariery 5%. Ale nie tryskam optymizmem. Bo przed jesiennymi wyborami tych dwóch zasrańców dopiero pokaże, na co ich stać.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    2. Obawiam się Szanowni Państwo iż problem jest głębszy, tu są potrzebne wreszcie prawdziwe decyzje a nie pozorowanie i zasypywanie problemów. W tym wypadku rząd popełnił błąd za który zapłaci, czyli przystąpił do negocjacji pod wpływem szantażu. 1) zakaz strajkowania dla urzędników, nauczyciele powinni być tak traktowani, 2) skończenie z idiotyzmem czyli kartą nauczyciela - patologia w czystej postaci 3) zapędzenie tej wesołej trzody wreszcie do roboty , na początek odwrócenie proporcji czyli 22 godz, przy tablicy i 18 na op...nie się 4) skończenie z piep... o cięzkiej pracy i rozliczanie z efektów np poprzez przywrócenie egzaminów do szkół średnich i na studia. To najlepiej pokaże gdzie uczą zawodowcy a gdzie skończone matoły 5) 40 godzinny tydzień pracy bez jaj na wakacje. Nie ma lekcji to należy czas spożytkować na robienie programu, opracowanie konspektów itp w czasie pracy a nie w domu ;) , dom jest od wypoczynku. 6) egzekwowanie obowiązków - ekstra kasa za bycie wychowawcą? seriooo , za wszystko im się płaci . Za obsługę komputera dostają kasę, za każda godzinę w pracy poza dydaktycznymi a mieszczącą sie przecież w puli godzin tygodnia pracy i tak dostają kasę. Za zajęcia , pilnowanie i przysłowiowe s... kasa leci - komediaaa. 7) I zmiana finansowania zaczynam przyznawać rację pomysłowi tzw. bonu edukacyjnego. Ps dziś mamy standardową sytuację iż młodzież nie potrafi odczytać godziny z zegarka tarczowego. Jak sie popsuje lub rozładuje tel siedzą i kwiczą. Przy dworcu podchodzi do mnie gość i pyta która godzina , mając za plecami sprawny zegar tarczowy, po chwili rozmowy strzelił buraka bo wyszło iż nie umie go odczytać , ludzie parskneli śmiechem jak się zorientowali, przyszli inżynierowie i lekarze ? KOMEDIA, ale do tego trzeba mieć jaja a nie gest wywalania kasy i to nieswojej. Pozdrawiam ponuro.

      Usuń
    3. Czcigodny Kaszubie
      Zadałeś sobie trud sformułowania konkretnych posunięć, niezbędnych do oczyszczenia tej szkolnej stajni Augiasza. Pozwolisz zatem, że odniosę się do każdego z nich.
      1. W Niemczech nauczyciele maja status urzędników państwowych, a więc automatycznie nie mogą strajkować. Zatem można by to powielić, a wszelkie France i Guje miałyby wielki kłopot.
      2. Wyobraźmy sobie istnienie karty szewca, regulującej zarobki KAŻDEGO z nich i praktycznie uniemożliwiającej bojkot partacza, psującego ludziom obuwie. Dobry rzemieślnik powinien godnie zarabiać, a partacz zbankrutować. Zatem tę kartę nauczyciela należy czym prędzej zlikwidować, a nauczycieli wynagradzać zależnie od efektów ich pracy.
      3. Pensum 18 godzin tygodniowo to głupi żart. Swego czasu poza polibudą pracowałem na pełnym etacie w prywatnej wyższej szkole informatycznej. Tam miałem 20 godzin zajęć w tygodniu (wyłącznie w piątkowe popołudnia, soboty i niedziele, bo szkoła żyła ze studiów zaocznych). Co dawało w skali roku akademickiego 600 godzin, czyli dwa razy więcej, niż wynosiło pensum na uczelniach państwowych. Oczywiście wszelkie egzaminy w sesjach zimowej i letniej nie były wliczane do tych godzin.
      Ale moi koledzy, zatrudnieni wyłącznie na tej uczelni, bardzo sobie cenili to, że od poniedziałku do czwartku mieli góra po dwie godziny zajęć na szczątkowych studiach dziennych. Czyli w przeliczeniu trzy dni wolne w tygodniu.
      4. O przywróceniu egzaminów wstępnych na studia cała kadra polibudy od dawna marzy. A skorelowanie ocen z tych egzaminów z tymi na świadectwie maturalnym automatycznie pozwoliłoby na ocenę jakości kształcenia w szkołach, czyli pośrednio i nauczycieli. Więc nie dziw się, że broniarzowa hołota boi się powrotu do egzaminów wstępnych bardziej, niż diabeł święconej wody.
      5. Zgoda, ale to nie może być 40 godzin tygodniowo przy tablicy. Sam po 8 godzinach wykładów padałem na twarz i na wszelki wypadek tego dnia poruszałem się komunikacją miejską. Biorąc pod uwagę, że lekcja szkolna zawiera też i odpytywanie uczniów i nie jest jedynie wykładem, za granicę rozsądku przyjąłbym tygodniowo ok. 25 czystych godzin lekcyjnych.
      6. Dodatek za obsługę komputera to już czysty idiotyzm. Równie dobrze mogliby żądać dodatków za to, że umieją czytać i pisać.
      7. Zwolennikiem bonu edukacyjnego byłem od zawsze. Zwłaszcza dlatego, że dobre szkoły byłyby dostatecznie dofinansowane, ich dyrektorzy dbaliby, by wobec dużej liczny uczniów po stażu zatrudniać jedynie tych nauczycieli, którzy potrafią wykonywać swój zawód. A takie patałachy, jak ta genderowa hołota z ZNP zajęłaby się wykładaniem "chemii" na półki w supermarketach.
      I nie dziw się, że jakiś baran nie potrafił odczytać godziny z zegara ze wskazówkami, skoro barany studiujące na warszawskim uniwerku nie wiedzą, ile to jest 6 razy 8.
      Dziękuję za tak obszerny i rzeczowy komentarz i pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    4. Szanowni Autorzy, w kwestii finansowania oświaty poczyniłem pewien wysiłek, tak, żeby w dyskusji nie kierować się emocjami, a zwyczajnym kalkulatorem.
      Otóż znalazłem informację, że w roku 2016 lub 2017 wydatki na oświatę wyniosły 70 miliardów złotych. Z tego część poszło na szkolnictwo wyższe, część na dofinansowanie przedszkoli i żłobków, ale na samą naukę w szkołach podstawowych, gimnazjalnych i średnich były to 42 miliardy złotych. Zaplanowane wydatki budżetowe na oświatę na rok 2019 wzrosły do 85 miliardów złotych. Niestety, nigdzie nie znalazłem podziału na szkoły, uczelnie, przedszkola itp. Ale zakładam, że na same szkoły, na które 2-3 lata temu poszły 42 miliardy, teraz pójdzie co najmniej 45 miliardów. Czyli dodatkowe 3 miliardy z podwyższonego o 15 miliardów budżetu sumarycznego.
      Kolejna dana obiektywna, to sumaryczna ilość uczniów, którzy rozpoczęli rok szkolny 2018/19 w szkołach podstawowych, resztkach gimnazjów i w szkołach średnich. Było to w zaokrągleniu 4,5 miliona uczniów.
      Zatem, jeżeli chcielibyśmy pełne roczne wydatki na szkoły podzielić na ilość uczniów, to dzielimy 45 miliardów złotych na 4,5 miliona uczniów. Wychodzi nam okrągłe 10 000 zł na jednego ucznia na rok. Tyle nam pokazuje obiektywny kalkulator.
      Niedawno sprawdzaliśmy czesne w prywatnym liceum Montessori w Krakowie. Jest to 1000 zł wpisowego na rok, a potem co miesiąc 700 złotych przez 12 miesięcy. Znów biorę kalkulator do ręki i liczę: 12 x 700 zł + 1000 zł. Wychodzi mi 9400 zł. Nieco mniej, niż przypada na jednego ucznia z budżetu. Nie wiem, czy liceum Montessori ma jeszcze jakieś dotacje z budżetu, ale zakładam, że nie. Przynajmniej nigdzie takiej informacji nie znalazłem.
      To oznacza, że płacimy uczniom za jedną z lepszych metod edukacyjnych, gdzie zadowoleni są rodzice, dzieci oraz nauczyciele, a otrzymujemy to, co otrzymujemy.
      Polecam kalkulator przed każdą tego typu dyskusją.
      Pozdrawiam

      Usuń
    5. Programy krowa czy świnia są ze środków Unii Europejskiej, a celem jest wsparcie małych gospodarstw z małymi kilku - kilkunastosztukowymi stadami.

      Usuń
    6. Czcigodny Jarku
      Dla pewności trzeba by jeszcze:
      - Upewnić się, czy istotnie to Liceum Montessori nie dostaje żadnych dotacji budżetowych. Bo skoro jest katolickie, to nie podejrzewam, by Majchrowski i jego POmiotowo-lewackie zaplecze wspomagało je finansowo.
      - Wyjaśnić (bo ja tego nie wiem), czy w procesie nauczania nie uczestniczą zakonnice lub księża, zapewne nie biorący za to pieniędzy.
      Bo jeśli okaże się, że czesne pokrywa 100% budżetu, to właśnie dałeś mata "nałucycielom" od Broniarza i spółki.
      Widzę tylko jeden problem, a mianowicie ze zorganizowaniem tego typu szkół średnich w miastach liczących po kilkanaście czyy dwadzieścia kilka tysięcy mieszkańców. Wyjazd tam dla absolwentów wyższych uczelni nie musi być atrakcją, zaś miejscowi nauczyciele, rozwydrzeni dotychczasowym sposobem "nauczania", tak na moje oko co najwyżej w połowie potrafiliby zmienić styl pracy. Bo przy dotychczasowej negatywnej selekcji do zawodu, jest tam wielu takich, którzy polegliby na braku inteligencji i wyobrźni.
      Ale w 100% masz rację, że w dyskusji z lewactwem kalkulator czterodziałaniowy, dostępny w każdym telefonie, jest zabójczą bronią.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    7. Wywołany do tablicy się zgłaszam. Cz.1
      Szanowny Panie Niedźwiedziu, w odniesieniu do pkt.5 odniosłem się nieprecyzyjnie. Oczywiście że nie 40 godzin przy tablicy. Nauczyciele mają teoretycznie nadal 40 godzinny tydzień pracy, ale tylko 18 godzin przy tzw. tablicy a reszta w celu ogarnięcia swoich obowiązków zawodowych czyli min. ogarniecie dziennika, wyrobienia statystyk, wypełnienia papierologi czyli oględnie fikcji i realizacji zadań około edukacyjnych : sprawdzenia klasówek, przygotowania kolejnych, sprawdzenia zadań domowych, i wykonania innych tego typu czynności. I tutaj są zastrzeżenia co do proporcji. To w tych wlaśnie pozostałych 22 godzinach sa takie zadania (czy powinny być?) jak pełnienie funkcji wychowawcy klasy, dyżury np. w świetlicy, a nie płacenie 300 zł za bycie wychowawcą!. A jak to wygląda realnie ? ano Nauczyciel zmywa sie z ostatnim dzwonkiem i tyle go widać. Jak ma iść do świetlicy to twierdzi iż to wykracza poza jego obowiązki. Zadania domowe, klasówki sprawdza w DOMU !!! i jest oburzony że ktoś oczekuje wypełnienia tego obowiązku w pracy. Prozaiczny powód że robić ma to w pracy a nie w domu to RODO. taki pierwszych z brzegu poważniejszy. Kolejny to możliwość rozliczalności działań. Z doświadczenia , w domu nauczyciel niema bezpiecznego komputera zgodnego z podstawami sztuki, Czyli: aktualny i legalny system operacyjny, podobnie program biurowy do pracy zawodowej czyli tzw pro, aktualny i legalny antywirus itp że o hasłach na kompa i prafilach użytkownika nie wspomnę.Co może np skutkować wejściem kogoś nieupoważnionego na hasłach członka rodziny i zrobieniu bałaganu. Np. zmianie ocen w dzienniku elektronicznym. Kolejny mit naszej elity dydaktycznej to rzekome wysiłki na rzecz przygotowania się do lekcji. Jak to wygląda dziś wiodący edukator to YT jako multimedia, kolejny to gotowe konspekty lekcji opracowywane i przekazywane przez tzw wydawnictwa. Kiedyś chociaż wysilali się na jakąś pracę, dziś standard to krzyk że ma być komputer internet i rzutnik bo inaczej sie nie uda lekcji przeprowadzić. Czyli wgranie na początku roku wszelkich śmieci od wydawcy i twierdzenie iż sa to te autorskie programy. Nawet na rynku są zautomatyzowane systemy do zadawania zadań domowych i ich automatycznego sprawdzania. Wiem bo miałem przyjemność pogonić z gminy to g.... wraz z jego autorami. Tak to w telegraficznym skrócie. A... jeszcze kwestia tzw wakacji, oczywiście nie żeby pozbawić nauczycieli prawa do urlopu ale uzdrowić relacje. W Wakacje nauczyciel niema zajęć , dlatego w ramach tych nawet 18 godzin powinny być wykonywane zajęcia na rzecz dzieci. I tak ponosimy koszty działania szkoły , nie tylko w roku szkolnym. Dalej nauczyciel pracuje, ale tutaj nawet w ramach tych 18 godzin niema szans żeby zrobić jakieś wakacyjne zajęcia pozalekcyjne. powód mamy wakacje, owszem możemy ale koszt godziny zajęć w niektórych przypadkach sięgałby ok 200-250 zł !!!, doszło do tego iż taniej jest wynająć firmę w tym celu.

      Usuń
    8. Wywołany do tablicy się zgłaszam. Cz.2
      Dlatego uważam iż w takim wypadku , gmina odpowiedzialna za szkoły powinna mieć możliwość REALNEGO egzekwowania tych 18 godzin na rzecz organizacji zajęć ( świetlica, biblioteka, edukacja, zajęcia na boisku w szkole np. plastyczne, matematyczne itp)bez dodatkowych kosztów a mieszczących się właściwie w tym pensum, a nie zamykaniu szkoły. Tu się kłania własnie debilna karta nauczyciela, związki zawodowe ( brak realnej możliwości działania pod groźbą awantury z związkami)i odpowiednich regulacji pozwalających gminom na realne wykorzystanie pracy nauczyciela. Owszem można wprowadzić zamordyzm ale czy to tak ma wyglądać , to powinno być rzetelnie uregulowane w przepisach. No i na koniec te wszystkie ograniczenia nie mają miejsca w prywatnym szkolnictwie , zasadnicze pytanie czemu? co można inaczej . Dlatego chodzi mi o 1) odwrócenie relacji czyli te 22-24 godziny przy tablicy przez cały rok, w ujęciu jak wyżej opisałem 2) Możliwości przeznaczenia pozostałych godzin na prace w szkole i skończenie z braniem pracy do domu. To jest fikcja, chociażby ze względu na ochronę danych praca w całości powinna być wykonywana w szkole. I tutaj te pozostałe godziny wystarczą do tego celu całkowicie.

      Usuń
    9. Czcigodny Refaelu
      Skoro te krowio-świńskie programy są z funduszy Euroburdelu, to w ogóle nie ma o czym deliberować. I tylko potwierdza sie pierdołowatość rządowych propagandzistów.
      Do ministra Ardanowskiego mam sporo sympatii, choćby za umożliwienie rolnikom sprzedawania swoich produktów. POmiot i zielona ladacznica twierdziły, że "unia nie zezwala". A okazało się, że żadnego takiego zakazu nie ma. Ale dupy wołowe od propagandy nie potrafią tym walić w Targowicę przez 25 godzin na dobę.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    10. Czcigodny Kaszubie
      Jeśli dobrze pamiętam, urlop belfra akademickiego wynosił ustawowo 36 dni roboczych w roku. Co po odpowiednim podzieleniu na segmenty dawało realnie z osiem tygodni.
      To "pilnowanie", by nauczyciel szkolny odpracował (w Twoim projekcie) te 18 godzin pozalekcyjnych ma sens wtedy, gdy w czasie tym nie będzie jakiegoś wypełniania idiotycznych papierków, a znajdzie się wystarczająco dużo czynności bezdyskusyjnie potrzebnych i pożytecznych.
      Podczas wakacji nauczyciel z powołania oczywiście jest w stanie zorganizować dla chętnych dzieciaków jakieś zajęcia dodatkowe, które ich naprawdę zainteresują. Ale trudno mi uwierzyć w to, że na przykład w lipcu da się uzbierać tygodniowo aż te 40 godzin czynności bezdyskusyjnie sensownych.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    11. Sz. Panie Niedźwiedźiu ....
      W wakacje chodzi głównie o jakiekolwiek zajęcia dla dzieciaków, żeby zająć im czas pożytecznie. Z tego co mamy w mieście, zainteresowanie zajęciami w szkole w czasie wakacji jest ogromne. Taki chyba znak czasu. Natomiast co do biurokracji zapewne wszyscy sie zgadzamy iż jest to totalny idiotyzm, do tego niczemu nie służący. Marnowanie czasu, pracy i kosztów.

      Usuń
    12. Czcigodny Kaszubie
      Nie wiem, z jak dużego miasta pochodzi Twoja obserwacja, iż dzieci w okresie wakacyjnym chętnie uczestniczyłyby w jakichś dodatkowych i ciekawych zajęciach. Zgaduję, że z miasta nie większego, niż kilkadziesiąt tysięcy mieszkańców. Jeśli tak jest, to podtrzymałeś moją wiarę w polską tak zwaną prowincję (w tym określeniu nie ma nawet źdźbła lekceważenia), jako ostoję normalności i tradycyjnych wartości. Bo "młode, wydymane z wielgich miastuf" są niestety w znacznym stopniu zaczadzone lewacką propagandą. A do innego spędzania wolnego czasu, niż siedzenie z nosem przyklejonym do monitora, ciężko ich namówić.
      Czy zgadłem?
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    13. Tak około 50 tyś ;)< medal i nagroda główna przyznane> - To trwało z dwa sezony, ostatnio miasto było zmuszone odpuścić ze względu na koszty.

      Usuń
    14. Czcigodny Kaszubie
      Cieszę się, że zgadłem. A dzisiaj z telewizyjnej publicystyki dowiedziałem się, że Twój pomysł przeszedł w pełni udana weryfikację praktyczną. Bo na Litwie kilka lat temu, po protestach nauczycieli, podniesiono im w sposób istotny pensje. Ale jednocześnie nakazano w tygodniu pracować przy tablicy w klasie 22 godziny. A pozostałe 18 godzin SPĘDZAĆ W SZKOLE i w tym czasie sprawdzać prace, przygotowywać się do zajęć, pilnować zajęć świetlicowych etc. Czyli robić dokładnie to, co proponujesz. Zatem TO DZIAŁA! Więc żaden czerwony śmieć nie może szczekać, jakoby to było niemożliwe.
      Swego czasu wielka Margaret Thatcher nakazała macherom od rozgrywek lig piłkarskich postawić do pionu kiboli i zaprowadzić w ciągu roku porządek na stadionach. Grożąc że jeśli to nie zostanie zrobione, to każe zamknąć ten chlew. A gdy ci zaczęli biadolić, że w tak krótkim czasie to nie jest możliwe, usłyszeli:
      Niemożliwe jest to, żeby kogut zniósł jajko. Żegnam panów.
      Ale to była Margaret Thatcher, a nie Beata Szydło.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  2. Szanowny Niedźwiedziu, zupełnie nie w temacie, ale zgodnie z obietnicą daną w prywatnej rozmowie wklejam link w komentarzu:
    https://osocjalistycznychkretynizmach.wordpress.com/
    Pozdrawiam i dziękuję

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czcigodny Jarku
      Dziękuję za tę informację. Skorygowałem namiar w naszej linkowni.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  3. Szanowni Autorzy,
    Jestem przeciwnikiem związków zawodowych i strajków, ale rozumiem intencje nauczycieli - walczą o kasę.
    Jednak ani nauczyciele, ani rząd nie przejawiają jakichkolwiek intencji uzdrowienia sytuacji w oświacie. Preferowany jest XIX wieczny model szkoły - wbić do głowy "program" - gotową wiedzę, wychować posłusznych tępaków. Nauczycielom to odpowiada, bo nie muszą się wysilać. Partiom politycznym to odpowiada, bo tępaki dadzą się sterować ich propagandystom.
    Minimum reformy to uruchomienie pozytywnej selekcji do zawodu, ale zniesienie Karty Nauczyciela, urealnienie liczby godzin pracy, skończenie z urawniłowką, odejście od XIX wiecznego programu.
    Serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czcigodny Dibeliusie
      Dziękuje za analizę w Twoim najlepszym stylu, z której jasno wynika, jak bardzo wpływowe siły sa zainteresowane tym, by nikt nie wywiózł gnoju ze szkolnej stajni Augiasza.
      Czcigodny Kaszub odniósł się obszernie do problemu koniecznych zmian, a w swojej odpowiedzi zamieściłem redakcyjne stanowisko w tej materii. Oczywiście zgodne z tym co w skrócie napisałeś.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  4. Szanowny Stary Niedźwiedziu,
    nie można być mientkim. Mimo prowokacyj Brauna i Korwina Mikkego trzeba głosować na Konfederację.

    Ciekaw jestem Twej opinii o tym wywiadzie: https://konserwatyzm.pl/sam-siebie-definiuje-jako-liberal-choc-zamiennie-uzywam-okreslen-wolnosciowiec-i-libertarianin/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czcigodny Krusejderze
      Zacząć muszę od stwierdzenia, że to, co nazywam "pułapką Konfucjusza" miewa się doskonale. Pan Bartyzel junior określa się jako liberał, libertarianin lub wolnościowiec. Nie będę się wdawał w dzielenie włosa na czworo i spory o definicje, ale choćby na tak bliskich mi Mazurach okreslenie "liberał" jest powodem do rękoczynów. Bowiem zastępuje zarówno określenie "złodziej zuchwały", jak i znane słowo, oznaczające syna kobiety trudniącej się nierządem i nieznanego ojca. Takie dwa w jednym. Z kolei "wolnosciowcami" często sami siebie nazywają ostatni degeneraci moralni, ci od aborcji na życzenie, swobodnego dostępu do narkotyków i homoadopcji. Dlatego choćby Dibeliusa i Jarka Dziubka, swoich przyjaciół w realu, zawsze nazywam "wolnorynkowcami", bo tego określenia szczęśliwie nikt jeszcze nie upodlił.
      Do libertarianizmu mam stosunek co najmniej niechętny, Bowiem uważam go za jedynie ładniej opakowany wariant anarchizmu, który jest mi wstrętny.
      Z kolei słowo "konserwatysta" pracowicie stara się kompromitować tak zwany sralon merdialny, na użytek idiotów urtożsamiający to określenie z Markiem Jurkiem czy pobożnymi socjalistami z PiS. Dlatego dla unikniecia pomyłki okreslam się jako "thatcherysta", bowiem uważam, że Żelazna Dama wyraźnie okresliła, dokąd wolno posunąc się w adaptacji idei liberalnych. Przypomnę genialna ideę "złotej akcji", chroniącej rację stanu przed liberalnym tępym doktrynerstwem. W myśl którego akcje Rafinerii Gdańskiej należy sprzedać na wolnym rynku. A że wykupi je Gazprom, to już dla idiotów zupełnie nieistotne.
      Jeśli pan Bartyzel junior dał się nawet na krótko nabrać na tzw. Ruch Podtarcia Palikota czy .Nowodebilną, nie jestem w stanie uznać go za człowieka zbyt rozgarniętego, bo kojarzy mi się z bacą ze starego dowcipu. Który z braku dostatecznej znajomosci gwary góralskiej, opowiem potoczna polszczyzną.
      Idą halą baca i Jontek. W pewnej chwili ten ostatni zawołał:
      - Uważajcie baco, bo tu leży gówno.
      Baca spojrzał i odpowiedział:
      - Mylisz się Jontek, to nie jest gówno.
      Jontek przyklęknął, powąchał i powiedział:
      - Baco, to śmierdzi jak gówno.
      Baca też przyklęknął, powąchał i odparł:
      -Jontek, to śmierdzi jak gówno, ale to nie jest gówno.
      Jontek skosztował, splunął i powiedział:
      - Baco, to smakuje jak gówno, więc to musi być gówno.
      Baca też skosztował, splunął siarczyście i zrekapitulował:
      - Masz rację Jontek, to jest gówno. Jak to dobrze, żeśmy nie wdepnęli.
      Może jestem nieco złośliwy, ale człowiek inteligentny nie musiałby nawet wąchać.
      W samym programie FDR jest bardzo wiele sensownych postulatów (starania o włączenie Polski w Drugi Jedwabny Szlak, odpowiedzialność parlamentarzystów przed wyborcami, ograniczenie Eurochlewu do obszaru stosowania czterech wolnosci etc.). Ale po agencie w muszce i sadomasochiście Braunie pan Bartyzel zajał zaszczytne trzecie miejsce od końca na liście tych konfederatów, na których na pewno nigdy nie zagłosuję.
      Więcej "na priva".
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  5. Witam.
    Proponuję poczytać
    Fritz Bauer. Auschwitz przed sądem - autor
    Ronen Steinke

    Fritz Bauer ‒ człowiek który nie pozwolił Niemcom zapomnieć o przeszłości

    Pracując w wymiarze sprawiedliwości rodzącej się Niemieckiej Republiki Federalnej, prokurator Fritz Bauer starał się być głosem jej sumienia. Więzień obozów, zbiegły żyd, który w 1949 r. powrócił do Niemiec, by objąć stanowisko prokuratora generalnego Hesji we Frankfurcie nad Menem.
    Za jego sprawą zrehabilitowano uczestników zamachu na Hitlera z 20 lipca 1944 r., a III Rzesza oficjalnie została uznana przez sąd za „państwo bezprawia”. To Bauer przekazał izraelskiemu Mosadowi trop, który doprowadził do porwania i osądzenia Adolfa Eichmanna. Ogromny był także jego wkład w przeprowadzony w latach 60. we Frankfurcie proces zbrodniarzy SS z KL Auschwitz-Birkenau.
    Działając w powojennej, a więc pozornie sprzyjającej rzeczywistości, Fritz Bauer często natrafiał na niechęć czy wręcz sprzeciw kolegów, mających nierzadko niejasną przeszłość uwikłaną w narodowy socjalizm. Również państwo niemieckie starało się unikać rozliczania z udziału w zbrodniach nazistowskich. Dlatego Bauer nie ufał jego organom.
    Stąd też o większości jego dokonań dowiedzieliśmy się dopiero po jego śmierci. Śmierci nader tajemniczej. Kim tak naprawdę był ten osamotniony wojownik o prawdę?
    Ronen Steinke ‒ także prawnik, a zarazem dziennikarz ‒ zarysowuje historię człowieka, który po wojnie atakowany był w NRF jak nikt inny. Korzystając z niepublikowanych wcześniej źródeł, odtwarza dzieje wielkiego prawnika i humanisty, którego osobiste losy stały się sprawą polityczną. Spisuje biografię niemieckiego Żyda, który cudem uniknął nazistowskich prześladowań, po to by przywracać elementarne poczucie sprawiedliwości.

    Gdy opuszczam swój gabinet, wkraczam na teren wroga.
    Fritz Bauer
    DOdam ode mnie:
    ten sędzia był jednocześnie
    Zydem
    najpewniej homoseksualistą
    i miał ciągoty komunistyczne
    ALe chodzi mi o to, że przez większość jego życia w RFN homoseksualizm byłpenalizowany, naloty na gej-kluby itp.
    I najciekawsze:
    prokuratura RFN w latach 60tych - słusznie -!!! - przewidywała, że ustępując homoseksualistom z ich klubami - zachęci ich do kolejnych kroków - homoparady itp.

    Tak więc bardzo hipotetyczne zrealizowanie postulatu Pana Grzegorza Brauna spowodowałoby, że LGBT byliby w defesywie i musieli np walczyc o gej-kluby a nie o adopcje dzieci.

    Pzrepraszam za dość dlugi wywód - ale liczę, że wniosek jest zaskakujący dla czytelników ww. bloga.

    Karol.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szanowny Karolu
      Zacząć muszę od przeprosin za późna odpowiedź, bo podczas Świąt Zmartwychwstania Pańskiego nie zaglądałem na blog.
      Dziękuję za przypomnienie osoby Fritza Bauera, osoby na pewno ciekawej i wartej tego, by o nim pamiętać. A za obszerny i ciekawy komentarz u nas nigdy nie trzeba przepraszać.
      W państwie jako tako przyzwoitym nie można metodami a la Braun zwalczać tych, którzy prawa, nawet naszym zdaniem kulawego, jednak nie łamią. Analogicznie jak rozwydrzonych żydowskich kłamców a la starszy Śpiewak czy Engelking nie wolno traktować według wzorców Hitlera.
      I tu okazuje się, że jesteśmy bezradni, bo przez cztery lata obecnej władzy nie udało się oczyścić sądów z kanalii z łańcuchami, rechoczących ludziom w nos. Czyli ścieżka prawna przy zwalczaniu takich łajdactw jak plucie na Polskę czy propagowanie wyjatkowo obrzydliwego moralnego syfu.
      Podziekujmy za to tym, którzy "wstają z kolan", czyli tak naprawdę padają na twarz przed byle lewacką pindą z TSUE.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  6. Szanowna redakcjo, jesli laskawie pozwolicie ''wczuje sie w narracje'' naszych ''elit'' nauczycielstwa wiec ... muuu kwa kwa muuuu kwa kwa ..kfiii meeee oto idzie elita ZNP.

    Nauczyciele powinni miec placone 0,2% od przyszlych zarobkow swoich uczniow a do tego czasu 4k netto podstawy pomniejszanej o wyniki uczniow ktorzy nie osiagneli sredniej 4.5. ''Karta nauczyciela '' do WC i normalny 70h tydzien pracy W SZKOLE. Nie podoba sie ? To jak to mowila moja profesor ''ktos musi zamiata ulice nie wszyscy musza byc prezydentami''

    Ko ko , muuu, meee -na zbity pysk albo i lepiej niech juz tam zostana z ''Broniarzem na uchodzctwie od rozumu''

    PiotrROI

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czcigodny Piotrze
      Bardzo ciekawy projekt. Pod postulatem odesłania "karty nauczyciela", chroniącej miernoty, na gwóźdź w sławojce podpisuję sie oburącz. Jedynie ten 70 godzinny tydzień pracy to jednak moim zdaniem za dużo. Sam uczyłem w prywatnych szkołach pomaturalnych i wyższych i nikt tam nie przesiadywał w pokoju nauczycielskim przy kawce i pogawędkach o pupie Maryni.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  7. Szanowny Stary Niedźwiedziu napiszę krótko - to strajkują nie nauczyciele tylko odpady PO-PZPRowskie z PO-UBeckimi korzeniami oraz idioci na czele z Brodniarkiem.
    klawisz

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czcigodny Klawiszu
      Oczywiście masz rację. Murem za tym hersztem, czyli PO-KOmunistycznym kamieniem kałowym stoją murem przede wszystkim miernoty. Dla których uzależnienie wynagrodzeń od jakosci pracy byłoby końcem pracy w szkole.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  8. Szanowny Niedźwiedziu, kiedyś popełniłam długi wpis o szkole, w którym napisałam, że jest to kilkanaście lat bez wyroku. Nie uczy samodzielnego myślenia, tylko wkuwania na pamięć. Nie uczy radzenia sobie z wrogami (co niektórzy przeciwnicy homeschoolingu podają jako przykład koniecznej w wieku dorosłym umiejętności), tylko konformizmu i fałszu, bo durne pipy nauczycielki karzą po równo i agresora, i napadniętego. I w ogóle jest od tego, żeby zrealizować świętą podstawę programową, a nie wypuścić w świat naładowanego solidną wiedzą człowieka. Nienawidziłam szkoły zarówno jako uczennica, jak i nauczycielka.

    Matura - temat-rzeka. Osobiście zniosłabym odwieczny obowiązek jej zdawania (świadectwo powinno być wystarczającym dokumentem), przywróciła natomiast egzaminy na studia. W ogóle ubolewam, że obecnie bez studiów to można znaleźć pracę w dyskoncie lub na słuchawce, ewentualnie jako pracownik fizyczny. Może kiedyś to się zmieni, na razie papier jest ważny.

    Rozumiem obydwie strony strajku. Belfrzy walczą o swoje, jak wiele grup społecznych przed nimi i po nich, tyle że akurat oni nieładnie zagrali maturami. To pokazuje, że ideałami można sobie tyłek podetrzeć, a słowo "powołanie" przegrywa w starciu z pustym portfelem. Uważam, że podwyżka się należy, ale jednocześnie trzeba zastosować ostrą selekcję podczas przyjmowania nauczyciela na staż w swojej szkole. Jednocześnie jednak powinno się zrobić ostrą selekcję wśród uczniów: czy każdy chuligan i nierób ma prawo do zatruwania nauczycielowi życia? Należałoby też utemperować rodziców, gdyż użeranie się z debilami chroniącymi swoje dziecko przed każdym upadkiem, najmniejszą krytyką wykracza - czy powinno wykraczać - poza obowiązek belfra. Nauczyciel powinien UCZYĆ. Nie zapewniać dzieciom opiekę na wycieczkach, organizować rozrywki, dyskoteki, etc. Wyższa pensja za samo uczenie przy jednoczesnej selekcji kandydatów do tego zawodu powinna załatwić sprawę bylejakości nauczania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chodziło mi o kilkanaście lat więzienia bez wyroku.

      Usuń
    2. Czcigodna Kiro
      O przywróceniu egzaminów wstępnych na studia wszyscy pracownicy warszawskiej polibudy od dawna marzą. Bo ten konkurs matur to jedna wielka bzdura.
      Obowiązek ukończenie szkoły przez każdego głąba czy zadymiarza to kolejna brednia o ewidentnym eurolewicowym rodowodzie. Do tego dodaj eurodyrektywę głoszącą, że co drugi młody Europejczyk do któregos tam roku musi miec wykształcenie wyższe. Efekt będzie oczywisty - dalsza dewaluacja tych dyplomów.
      Pisałem juz o tym, ale warto przypomnieć. Pewien amerykański profesor, który kilka lat temu bawił na naszym wydziale, nie mógł uwierzyć w to, że wkrótce to chyba i sikawkowy na stacji benzynowej będzie musiał mieć licencjat. Gdy wyguglowaliśmy mu te dyrektywy, powiedział że w takim razie trzeba stworzyć w UE nowy tytuł zawodowy: graduated euromoron.
      Odepchlenie środowiska nauczycielskiego z miernot, które nikogo niczego nie nauczyły, bo potrafia tylko zadawać do domu i przeprowadzać testy, to temat rzeka.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  9. 41 year old Human Resources Assistant IV Ellary Borghese, hailing from Oromocto enjoys watching movies like Outsiders (Ceddo) and Origami. Took a trip to Boyana Church and drives a Ferrari 166 MM Barchetta. isc

    OdpowiedzUsuń