środa, 6 listopada 2019

W Targowicy zawierucha, Chyży Rój debili ...olał

Wydarzeniem ostatniej doby jest oświadczenie ryżego volksdeutscha, iż nie ma zamiaru startować w najbliższych wyborach prezydenckich w Polsce.
Wszystkim zaskoczanym i zrozpaczonym z tego powodu, co świadczy o ich IQ na poziomie przemarzniętego kartofla, czyli modelowego czytelnika Szmatławer Zeitung oraz słuchacza Rynsztok FM, Polsratu czy Pedałenu, należy przypomnieć nieco faktów.
Swego czasu Stanisław Janecki przypomniał o wywiadzie, którego matka antybohatera tego wpisu udzieliła swego czasu "Dziennikowi Bałtyckiemu". Niezależnie od tego, czy wymowa publicystyki pana Janeckiemu podoba się komuś, czy nie, nie sposób negować jego warsztatu profesjonalnego. Zatem nie wchodzi w grę możliwość, iż nie dysponował papierową wersją tego wywiadu i beztrosko narażał się na proces o rzekome zniesławienie.
W wywiadzie tym matka przypomniała losy rodzinne. Dwaj jej bracia polegli na froncie za Adolfa Hitlera i III Rzeszę, zaś jej siostra wraz z dziećmi zginęła na "Wilhelmie Gustloffie". Ona sama też miała opuścić Trójmiasto na jego pokładzie, ale w ostatniej chwili wypadła z kolejki, wyślizgana przez kogoś "godniejszego". W domu Tusków przy uroczystych okazjach nie używano polszczyzny. Kolendy śpiewano wyłącznie po niemiecku.
Wychowując się w takim środowisku, osobnik ten gardził polskością, z czym nie krył się specjalnie, nazywając ją nienormalnością.
Ponieważ za komuny współpraca z jej służbami gwarantowała profity w życiu codziennym, Ryży oczywiście na to poszedł. Ale nie miał zamiaru pospolitować się z SB, w której koniec końców pracowali polscy podludzie. Dlatego został tajnym współpracownikiem enerdowskiej Stasi o ksywie "Oskar". Wprawdzie byli to komuniści, ale zawsze co rasa panów, to rasa panów. Gdy enerdówek zdechł, został rzecz jasna przejęty przez BundesNachrichtenDienst. Co dla niego było oczywiście wielkim awansem we własnych oczach, skoro od tej pory pracował dla pełnowartościowych Niemców..
Gdy BND powołało do życia tak zwany Kongres Liberalno-Demokratyczny, grzecznie woził w walizkach mareczki, za które to tałatajstwo powstało. Po klęsce w wyborach 1993 KLD ochoczo połączyło się z Unią Demokratyczną i w ten sposób powstała tzw. Unia Wolnoszczy. Ale w wyborach do jej władz statutowych Benek Lewartow (ksywa "Geremek") z arogancją właściwą swej nacji wyciął gojów w pień, oferując im poniżej 10% miejsc w zarządzie.
Z niebytu wyciągnęły go wybory z 1997, wygrane przez AWS. Za wysługę lat trafiła mu się posada wicemarszałka senatu. Oczywiście swoje obowiązki traktował per pedes, a gdy musiał prowadzić obrady, monitor przełączał na jakiś meczyk.
Po raz drugi pomocną dłoń wyciągnął doń TW "Must", czyli stary komunistyczny agent Andrzej Olechowski. Kiedy z AWS zaczęły z powodu idiotyzmów łobuzka i sabotażowych działań Balcerka sypać się trociny, na rozkaz generała Gromosława Czempińskiego "Must" stworzył Platformę Obywatelską, mającą być szalupą ratunkową dla hołoty z Unii Wolnoszczącej i niektórych ludzi z AWS. Trafili do niej zarówno ludzie porządni, jak choćby marszałek Płażyński czy prof. Gilowska., jak i najgorsze kanalie pokroju Janusza Lewandowskiego, Jasia Marysi Rokity czy właśnie Tuska.
I tu dopiero Ryży rozwinął skrzydła. Zabawił się w kieszonkowego Stalinka i zgodnie z algorytmem pierwowzoru, zaczął eliminować kolejnych potencjalnych konkurentów do władzy.
Najpierw wykończył Macieja Płażyńskiego i swojego dobroczyńcę Andrzeja Olechowskiego. Potem przyszła kolej na panią Zytę Gilowską, jako że klasą i inteligencją nie dorastał jej do pięt. W działaniach tych pomagali mu Jasio Marysia oraz bandzior od mokrej roboty, czyli niejaki Greg Shityna, robiący przy kieszonkowym Stalinie za kieszonkowego Jeżowa.
Murzyn zrobił swoje, Murzyn może odejść. Najpierw z obiegu wyleciał Jasio Marysia, nie dlatego, że był łobuzem bez zasad moralnych, lecz za to, że był dosyć inteligentnym łobuzem. A w końcu przyszła kolej na kieszonkowego Jeżowa, który z wyżyn wicepremiera czy marszałka sejmu spadł do statusu szeregowego posła. W zarządzie PO pozostały same zera lub mniej niż zera.
Jeśli ktoś nie jest w stanie pojąć, dlaczego Ryży miał gdzieś przyszłość PO, muszę mu to wyoślić. Kierowanie tą partią czy nawet premierowanie w polskim bantustanie były dlań jedynie kolejnymi szczeblami kariery, czyli pracy dla swojej prawdziwej ojczyzny. A jej ukoronowaniem miały być zaszczytne funkcje w IV Rzeszy, a nie jakiejś Generalnej Guberni. Dlatego też, gdy za tyle lat wiernej służby frau fuehrerin nagrodziła go fotelem do napowietrzania na stanowisku przewodniczącego Rady Europejskiej, olał frajerów z PO i ochoczo podążył do Brukseli. I aby z oddali nadal sterować polską ekspozyturą BND, swoim następcą mianował największą idiotkę we władzach PO.
I tu popełnił błąd. Bowiem w swej bezdennej głupocie odmroziła ona Grega Shitynę, czyniąc go ministrem w swoim (nie)rządzie. Rozmrożony rzezimieszek szansę wykorzystał i po przerżniętych wyborach z 2015 przejął szajkę Przestępczości Organizowanej. Na pewno ku wściekłości Ryżego.
Ale rzezimieszek nie dorósł do stanowiska dona tej rodziny. Po połknięciu stadka idiotek z .Nowodebilnej, spróbował przejąć też i zboczeńców, ekoterrorystów oraz lewaków wszelkiej maści, by stać się w ten sposób hegemonem opozycji antypisowskiej. Ale odkopane przezeń z grobów komunistyczne zombie, czyli gangsterzy z wieloletnim doświadczeniem,  ograły go niczym Wielki Szu  kanciarza od znaczonych żyletką kart z postoju taksówkowego. Pozwoliły się wybrać do europarlamentu za jego pieniądze, po czym stworzyły własną koalicję czerstwych komuchów, trockistowskich chujwejbinów, pedałów i ekoterrorystów, kopiąc rzezimieszka w tyłek. I żadne rozpaczliwe prokomusze fikołki w stylu pozbawiania przez szajkę Shityny polskich bohaterów ich ulic tego trendu już nie odwrócą.
A osieroconym debilom pozostaje nadzieja, że oficer prowadzący da Ryżemu po gębie, przypomni o fundamencie służby "maul halten und weiter dienen",  każe wrócić na front wschodni, by nadal walczyć za IV Rzeszę i to coś zmieni. . Więc niech sobie zanucą:
Hej, Gregor, hej, Boris
Nur nich desperiren.
BND
barmherzig 
Plattform restaurieren.

Stary Niedźwiedź

14 komentarzy:

  1. Szanowny Niedzwiedziu,

    Od lat obserwujac to co wyczynia DUnalT THusKG pewny jestem co do niego 2 rzeczy a mianowicie:
    1.Sam to on zadnych waznych decyzji nie podejmuje.
    2.Dla niego liczy sie tylko kasa pozniej kasa pozniej dlugo dlugo nic a reszte ma ''Wyy''...

    Czy on ''bedziU KndyTUTO-wac'' to ''sie jeszcze zdecyduje'' w Berlinie a moze zeby bylo dla nas ''bardziej strawnie'' zdecyduje sie w Brukseli. On sam to najchetniej chcialby dzis zeby sie ''wszyscy od niego o..bali '' bo skoro przelatujac i wschod i zachod przySSal sie do brukselskiego cyca tego cyca nie pusci niczym tonacy brzytwy.No ale coz ''cyc'' ma inne priorytety niz Chyzy Ruj wiec na nasze nieszczescie bedziemy go jeszcze musieli znosci w roznych telewizorniach choc chyba juz nawet nad wisla jego smrodek nie ma juz jak 10 lat temu ''powiewu swiezosci''

    wesol wieczor
    PiotrROI&WPL

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czcigodny Piotrze
      Pełna zgoda co do tego, że dla niego liczy się wyłącznie kasa, zaś durniów, którzy w niego uwierzyli, ma głęboko w zadku. Zaś fakt, że oni nie widzą tego, co dla obserwatora patrzącego z boku jest oczywiste, świadczy jedynie o rozmiarach ich debilizmu.
      Tak samo przychylam się do Twojej opinii, że samodzielnie nie podejmował on żadnych poważnych decyzji. Najistotniejsze, o których wiemy, to wydalenie z szajki beznadziejnych złodziei, którzy dali się publicznie przyłapać na kradzieży zuchwałej i popsuli wizerunek szajki - vide Sawicka, którą zresztą inna kanalia, tym razem w todze i z łańcuchem, uniewinniła. Bo już kradzież OFE wymagała zgody jego panów. Przecież przy tej okazji mogły ponieść straty fundusze ze znaczącym udziałem szkopskiego kapitału. A wtedy morda byłaby w robocie.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  2. Szanowny Stary Niedźwiedziu, zasadniczo to zgoda, jednak coś mi z tym Janeckim nie gra. O ile mi wiadomo, Donald Tusk spricht kein Deutsch. Nie trzeba mu tego języka w usta wciskać, jako potwierdzenia tezy, skoro to nieprawda. On w ogóle jest zdaje się beztalenciem językowym. Potrafi się na pamięć nauczyć tekstu po angielsku, ewentualnie przeczytać go z kartki. Ale widziałem z nim kiedyś wywiad na żywo w Euronews i tam na pytania zadawane po angielsku, Tusk odpowiadał po polsku.
    W to, że paru słów po angielsku nauczyła go babcia, to akurat uwierzę, bo sam pochodzę z Opolszczyzny i moja babcia Polka również była w stanie kilka słów po niemiecku powiedzieć. Takie były czasy, że trzeba było umieć coś tam szprechać.
    A jeśli chodzi o Stanisława Janeckiego, to nie byłbym taki pewny jego warsztatu. Trochę się go nasłuchałem w Saloniku Politycznym u Ziemkiewicza, i dla mnie jest to zwyczajny PiS-owski Goebbels (w tym porównaniu chodzi mi jedynie o kwestie propagandowe).
    Natomiast podobnie, jak w powyższym komentarzu umieszczonym przez Piotra, uważam, iż Donald Tusk jest śmierdzącym leniem, któremu zależy jedynie na tym, by (poza stwarzaniem pozorów) niewiele się narobić, a sporo zarobić. I za odpowiednią kapuchę jest w stanie zrobić wszystko. Dlatego nie ten etap w jego życiorysie, by się potykać w jakimś wyścigu prezydenckim, który jeszcze może przegrać. Na jakiego wała mu to?
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czcigodny Jarku
      Zapomniałem dopisać, że wedle Janeckiego mutti w tym wywiadzie żaliła się, że synalkowi nie starczyło pracowitości nawet do tego, by przyzwoicie nauczyć się języka ojczystego.
      Zawsze rozróżniałem warsztat dziennikarza od jego poglądów, czy jeśli wolisz, serwowanej przez niego linii programowej. Tak na przykład bardzo wysoko cenię lekkość pióra Stanisława Michalkiewicza, ale ostatnio nie mogę już czytać jego farmazonów, więc usunąłem go z linkowni. Metafory Janeckiego i jego odwołania się do historii czy literatury oczywiście maja służyć potwierdzeniu z góry przyjętej teorii. Ale zarówno używanym językiem, jak i erudycją bije na łeb na szyję analogiczne postacie po drugiej stronie linii frontu, w rodzaju oborowej Olejnik czy PO-chamki. A o blef z tym wywiadem nie mogę go podejrzewać. Przecież media hitlerowsko - żydowsko - targowickie tylko marzą o aż takiej wtopie TVPiS. Chyba nikt nie może mieć wątpliwości, jaki wyrok wydałyby justytutki, przy których sędziowie z piłkarskiego gangu "Fryzjera" mogli uchodzić za wzór uczciwości.
      Zastanawiałem się nie raz, dlaczego jego pani przepchnęła drugą kadencję tego śmierdzącego lenia, który niczego nie potrafił zrobić porządnie. W końcu jedyne, co mu wychodzi, to być może Mała Brytania z eurochlewu. I mam hipotezę roboczą. Gdyby w tym fotelu posadziła kogokolwiek innego, byłoby to przyznanie się do błędu. A tego ta enerdowska świnia nigdy nie zrobi, tak zresztą jak choćby w przypadku sprowadzenia ciapatych bandytów. Jeszcze w enerdowskim Hitlerjugend wytresowano ją, że władza nie myli się nigdy. I tego będzie się trzymać, niczym gangsterzy z PO immunitetów.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  3. Przepraszam ERRATA, z tą babcią Tuska miało oczywiście być "paru słów po niemiecku", a nie "paru słów po angielsku)

    OdpowiedzUsuń
  4. Drobna korekta: jest: restauriren; powinno być: restaurieren.

    Poza tym wszystko się zgadza, jak sądzę.

    Inna sprawa, że śmierć na polu chwały nie musi wcale być okolicznością obciążającą. Mieszkańców III Rzeszy nikt nie pytał, czy mają ochotę służyć w Wehrmachcie. Na wszystkich frontach tej wojny bielały kości Ślązaków, Kaszubów czy Wielkopolan.

    Mam nadzieję, że PO skończy tam, gdzie powinna, czyli na śmietniku historii. Patrząc jednak na losy SLD nie mam złudzeń, że stanie się to szybko... Pan Bóg wie, co robi - bez zagrożenia za strony tej bezideowej hołoty zgnuśnielibyśmy już dawno.

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czcigodny Szmatolo
      Dzięki za korektę - już poprawiłem.
      Ja też mam taką nadzieję, ale nie jestem hurra optymistą. Numery, które choćby w Czechach nie miałyby żadnych szans powodzenia, w Polsce przechodzą - vide Twój przykład z SLD. A dlaczego? Z braku dostatecznie licznej elity. Która się nie narodziła, bowiem ich potencjalni przodkowie bezsensownie zginęli. Z czego dumni po dziś dzień są "patrioci nekrofilscy" pokroju Androniego.
      Pozdrawiam niewesoło.

      Usuń
    2. Dear Old Bear,

      myślę, że elita - arystokracja ducha - pomalutku, powolutku się wykuwa. To jest proces długi, oddolny i spontaniczny. Nie pomaga fakt, że w polskiej polityce obowiązuje raczej selekcja negatywna. Nadziei upatruję raczej w zaciszu uniwersytetów i pracowitym zgiełku małych, rodzinnych firm. Myślę też, że nie bez znaczenia jest realna możliwość pobierania nauk za granicą kraju. A ludzie, którzy nauki pobierali nie tylko w Polsce, ale i w najznakomitszych uniwersytetach Europy czy Nowego Świata dopiero będą wchodzić do polityki.

      Długa droga przed nami...

      Usuń
    3. W zaciszu uniwersytetów? Czarno widzę. Owszem, rodzynki będą się trafiać, zapewne z upływem lat coraz częściej, ale skoro na uniwerkach nie było lustracji, to marcowi docenci i ich wychowankowie zrobią co mogą, aby pozostać przy korytkach i nie dopuścić konkurencji.
      Taki klimat......

      Usuń
    4. Czcigodny Szmatolo
      Pozwolę sobie przypomnieć, jak kształtowała się czska elita.
      Po zakończeniu Wojny Trzydziestoletniej ludność tego kraju liczyła ok. 30% stanu sprzed jej wybuchu. Szlachta, w wiekszosci z tradycjami protestanckimi wymordowana lub wygnana na emigrację, mieszszczaństwo takoż. Pozostali chłopi, stąpający twardo po ziemi i wolni od jakichkolwiek górnolotnych mrzonek. Trwało to ponad dwieście lat, ale wygrali. Doszło do tego, że potomek austriackiego feldmarszałka Karola Filipa Schwarzenberga, który jako wódz koalicji pokonał Napoleona pod Lipskiem, został jako Karel Nepomouk kniże na Schwarzenbergu czeskim ministrem spraw zagranicznych i kandydował w wyborach prezydenckich. Nie znam drugiego narodu, który jest w stanie skutecznie wynarodowić Niemców.
      Co się tyczy uniwersytetów, a już zwłaszcza tych zachodnioeuropejskich, jako tako jeszcze tam przędą nauki ścisłe czy przyrodnicze. Ale wszelkie politologie podzieliły los psychologii, socjologii czy filozofii, tak jak uczył Gramsci. To obecnie wylęgarnie lewackich bredni. A już "filozof etyk" to synonim bydlęcia wyzutego z jakichkolwiek ludzkich zasad moralnych, któremu nie wolno podać ręki, a co najwyżej można czemuś takiemu napluć w gębę.
      Co innego wspomniany przez Ciebie biznes. Gdy słyszę o jego wspieraniu przez rządzących, to nie wiem, czy śmiać się, czy płakać. I to środowisko, w którym nikt nie jest rozpieszczany, zaś codzienna działalność ma w sobie elementy survivalu, może się okazać kuźnią przyszłych elit. O ile tylko zdąży na czas. Bo mamy go znacznie mniej, niż ongiś Czesi.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    5. Czcigodny Żurawiu
      W pełni podzielam Twój pesymizm. O uniwerkach już nie wspomnę. Ale jeśli dziekani wydziałów politechnik popierają Przestępczość Organizowaną, która wydała grabarza polskiego przemysłu czyli oberkanalię Janusza Lewandowskiego ( w moim rankingu jeszcze większego zbrodniarza niż Chyży Rój), to są albo zdrajcami na wiadomym żołdzie, albo debilami, którym należałoby odebrać wszystkie stopnie i tytuły naukowe i zawodowe do inżyniera włącznie.
      Pozdrawiam niewesoło

      Usuń
  5. Czcigodny Stary Niedźwiedziu,
    W naszych czołowych partiach politycznych obowiązuje model stalinowski - wyciąć wszystkich potencjalnych konkurentów, pozostawić miernych, biernych, wiernych. Dlatego nie wiem czy się martwić, czy cieszyć - może PO bez Tuska stanie się bardziej demokratyczna i skuteczna?

    Odnośnie polityki zagranicznej - powtórzę, że moim zdaniem Polska powinna współpracować z Niemcami (ale nie na zasadzie poddaństwa oczywiście). Rosja odnosi się do nas z niechęcią i pogardą. Prezydent Francji otwarcie głosi wrogość do Polski. USA na przykładzie Kurdów pokazały, jak traktują sojuszników.

    Odnośnie służby w Wehrmachcie - Polacy na terenach włączonych do Rzeszy mieli zapewne alternatywę w postaci obozu koncentracyjnego. Mój dziadek z Kresów wcielony został przez Sowietów do Ludowego Wojska Polskiego i wrócił z frontu z kolekcją medali. Nie uważam tego za dyshonor.
    Serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czcigodny Dibeliusie
      W "rodzinie" Przestępczości Organizowanej pozostał jeden spec od mokrej roboty (odpowiednik Luki Brasiego z rodziny Corleone) oraz sami debile. Demokratyczna nie będzie ona nigdy a nie daj Bóg, by miała okazję dać próbki swej skuteczności. Bo potrafi wyłącznie kraść oraz niszczyć polską gospodarkę.
      Niemcy jeszcze nie dorośli do tego, by z Polską mieć jako tako uczciwe relacje partnerskie. Ich model "współpracy" z Polską to zainstalowanie tu bydląt pokroju Tuska, Lewandowskiego czy gauleitera Adamowitscha, którzy oddadzą im ćwierć darmo wszystko, co wartościowe. A lata 2007-15 rozwydrzyły ich do reszty.
      A skoro sięgamy do czasów wojennych, moja Mama opowiedziała mi zabawną historię.
      Miasteczko i obóz, do którego trafiła po Powstaniu Warszawskim, zostały zdobyte przez Pierwszą Dywizję Pancerną generałą Maczka. Pan rotmistrz z wchodzącego w jej skład pułku ułanów kazał wezwać burmistrza i wydał mu rozkaz, by w szkole przygotował kwatery z przyzwoitym zapleczem socjalnym dla byłych więźniarek. Gdy usłyszał, że rzekomo jest to niemożliwe, z kamiennym spokojem tak trzasnął Szkopa szpicrutą w mordę, że krew popłynęła. I uprzedził, że następnym razem strzeli mu z webleya (kaliber powyżej 9 mm) w łeb. Kwatery były gotowe jeszcze tego samego dnia.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń