Od
kilku dni nakręcany jest kolejny spektakl medialny. Nie trzeba szczególnej
przenikliwości, by dopatrzyć się zorganizowanej akcji z wykorzystaniem
ludzkiego nieszczęścia. Zmarło kilkoro 2-3-letnich dzieci. Nie znane są przyczyny
ich śmierci. Jest to jednak pretekstem do kolejnego ataku na pracowników służby
zdrowia.
Poprzedni zaobserwowany przeze mnie
spektakl miał miejsce w grudniu ub. roku i dotyczył śmierci, która była
niestety nieunikniona, a mianowicie na białaczkę.
Spektakl oparty na zrozumiałym
ludzkim odruchu współczucia i protestu przeciw śmierci, która przerywa życie
tak wcześnie. Oparty na empatii widzów ze zrozpaczonymi rodzicami. Stąd już
realizatorzy programów prowadzą widza krótką drogą do szukania winnych. Być
może ktoś zawinił. Takie sytuacje się zdarzają. Na razie jeszcze tego nie
ustalono.
Można
powiedzieć z pozoru, niech ich śmierć nie pójdzie na marne, niech inne dzieci
mają lepszą opiekę. Podejmijmy jednak rozmowę racjonalną i opartą na faktach a
nie powoływanie komisji pod publiczkę przez wyciągniętego jak z kapelusza na tą
okazję min. Arłukowicza. Logiczny wniosek nie podchwycony przez nikogo brzmi w
takiej sytuacji, że przez rok rządów ministra brak było normalnych procedur
postępowania wyjaśniającego, skoro trzeba powoływać komisje o statucie
specjalnym.
Jak
słusznie zauważył w jednej z dyskusji telewizyjnych Dr Radziwiłł – szef Izby
Lekarskiej – w stanach nagłych postępowanie w służbie zdrowia musi być takie
jak w straży pożarnej. Całkowicie się z tym zgadzam mimo użytej przez niego
demagogicznej, błędnej i szkodliwej argumentacji, że służba zdrowia nie może
być dochodowa i musi być państwowa. Tak nie jest, ale to osobny temat.
Dr Bukiel wniósł cenne
spostrzeżenie, że panuje błędny dogmat, że służba zdrowia musi być tania i
oferować wszystko za darmo. Nie pozwolono mu na rozwinięcie tematu, bo rozmowę
skierowano na szukanie błędów w rozmowie dyspozytora. To tylko jeden z
programów telewizyjnych i radiowych.
Pomijam
istotny wątek jak wiele stracą pacjenci dzięki przekazywaniu przez rząd
pieniędzy na pomoc finansową dla kryzysu w strefie Euro czy dzięki ratyfikacji
w ub. tygodniu paktu fiskalnego.
Nie trudno sobie wyobrazić, że musi
to pociągnąć następstwa również w postaci gorszego leczenia i szybszej śmierci
wielu Polaków w każdym wieku. To osobny temat.
Pomijam też wątek wprowadzania szumu
medialnego dla permanentnego wyciszania wydarzeń ważnych w skali Polski, Europy
i Świata.
Pominę niestosowność żerowania na
śmierci.
Chcę
zwrócić uwagę na ugruntowywanie przy okazji takich akcji stereotypów myślowych,
swego rodzaju myślenia życzeniowego i postaw roszczeniowych w dziedzinie
ochrony zdrowia.
Proszę wybaczyć banalność
stwierdzeń, ale to przekłamania w tych kwestiach były podstawowymi tezami
dyskusji w mediach.
-Śmierć dzieci mimo postępu medycyny
ma niestety miejsce nierzadko w skali kraju.
-Często miejsce ma splot wielu
niekorzystnych czynników.
-Stan pacjenta jest zmienny. U
małych dzieci te zmiany są szczególnie dynamiczne.
-Lekarze nie są nieomylni a medycyna
doskonała.
-Pacjenci też nie są nieomylni co
wpływa na postępowanie nawet jeśli bierze się to pod uwagę.
-Dyspozytorzy nie mają
nieograniczonych ilości karetek.
-Większość nagłych zachorowań nie
wymaga transportu medycznego ani hospitalizacji.
-Transport własny jest szybszy niż
karetka pogotowia.
-Wizyty domowe muszą kosztować
więcej niż wizyta u lekarza niezależnie jak nie zorganizujemy opieki
zdrowotnej.
-Standardy postępowania mają dobre i
złe strony. Do złych należą nieuniknione uprzedmiotowienie pacjenta i
niedostosowanie do jego choroby. W stanach nagłych standardy mają przewagę
zalet.
Dlaczego
podkreślam te kwestie? Nie dla piętnowania zakłamania mediów. Chodzi mi o ich
negatywny wpływ na decyzje pacjentów, na ocenę sytuacji, kontakt z pracownikami
służby zdrowia, na oczekiwania, zaufanie i krytycyzm ponieważ również od tego
zależy ich zdrowie.
P.S. Ponieważ od poniedziałku, kiedy napisałem tekst minęło kilka dni to dla uzupełnienia dodam:
- Z czterech nagłośnionych przez media uchowała się jedna. Widocznie wbrew intencjom dziennikarzy i ich zawiadowców gołym okiem było widać, że nie da się nawet przy najlepszych chęciach do niczego doczepić. Taka jest brutalna prawda, że ludzie umierają, że również dzieci umierają, że nie można im niekiedy pomóc.
- Druga brutalna prawda jest taka, że nie ma ludzi nieomylnych, systemów 100% sprawnych i że często o naszym losie decyduje przypadek. Z czterech afer została jedna, w której media kreują winę dyspozytora pogotowia ratunkowego. W świetle odtwarzanej rozmowy stan dziecka był bardzo poważny i powinien wysłać zespół. Nie znamy wszystkich okoliczności sprawy i pewnym jest, że polskie media nie są w stanie ich zebrać, bo to niemedialne mówić o faktach. Kogo obchodzą szczegóły na podstawie których można mówić o winie dyspozytora. Czy miał karetkę do dyspozycji, gdzie się znajdowała, jakie miał instrukcje odgórne, jakie były inne oczekujące zgłoszenia?
- Sprawa nie została jeszcze wyjaśniona tymczasem już wiadomo na co pójdą pieniądze w coraz szczuplejszym budżecie służby zdrowia. Przecież nie na leczenie ludzi. Pójdą na szkolenia u towarzysza Owsiaka co tak pięknie gra. Dla polityków nawet śmierć dzieci jest pretekstem do prowadzenia kampanii propagandowej i przydzielania kontraktów kolesiom.
- Wniosek nasuwa się niezależnie od kwestii winy czy niewinności, popełnionych błędów czy splotów okoliczności. Wniosek jest taki, że państwo powinno ograniczać swoje działania w dziedzinie służby zdrowia ponieważ jest mniej wydolne od działań prywatnych podmiotów, a gorsza sprawność systemu prowadzić może do ofiar.
Marek Jeden Taki
Czcigodny Marku
OdpowiedzUsuńCo się tyczy prywatyzacji, po doświadczeniach z mazurskim NZOZ'em z którego usług kilka razy korzystałem oraz warszawskimi ZOZ'ami w których trzeba czekać kilka minut aż jedna z czterech - pięciu biurew w rejestracji raczy zainteresować się pacjentem, prywatyzacja ZOZ'ów to paląca konieczność. Ale o szpitalach nie będę się wypowiadać bo zbyt mało wiem o mechanizmach ich funkcjonowania. Jedno tylko nie ulega wątpliwości. Skoro po pewnym zabiegu muszę w szpitalu leżeć dwie doby (a nie pół godziny jak w prywatnej placówce) bo inaczej Narodowy Fundusz Zagłady nie zapłaci szpitalowi za ten zabieg, w pierwszej kolejności trzeba się wziąć za NFZ. Jak powiedziała moja przyjaciółka Milom (nie raz tu wspomniana),najlepiej reorganizację NFZ przeprowadziłby kniaź Jarema Wiśniowiecki. Wielka szkoda że nie żyje.
Pozdrawiam serdecznie.
Stary Niedźwiedziu,
UsuńOgniem i mieczem proponujesz rozwiązać NFZ? Kniaź Jarem by się sprawdził. Nie miał problemów z podejmowaniem trudnych decyzji. Oby nie trzeba było wojny domowej aby wyłonili się prawdziwi przywódcy państwa. Obecni nie są w stanie do podejmowania samodzielnych, odpowiedzialnych i dalekosiężnych decyzji. O rządzie nawet nie wspominam, ale po wysłuchaniu Prof.Glińskiego muszę stwierdzić, że i delegat opozycji ma do zaproponowania rozwiązania, które śmiało mogłyby zaaprobować wszystkie partie parlamentarne bez obawy o konflikt z głoszonymi ideami i interesami reprezentowanych przez nie grup. Wyjątek dostrzegłem jedynie w wymienionych przez niego zasadach polityki zagranicznej i informatyzacji.
W kwestii prywatyzacji szpitali powiem tyle: póki szpitale nie trafią w ręce prywatne, to w większości (jak obecnie) będą deficytowe, bo nie będzie miał kto podejmować odpowiedzialnych decyzji. Trudno nawet powiedzieć jakie decyzje są lepsze: równoważenia budżetu szpitala przez dyrektora czy eskalowaniu wydatków, w sytuacji gdy decyzje o oddłużaniu i dofinansowaniu są polityczne a nie ekonomiczne. Polityczne oczywiście są decyzje bo zyski z wydatków szpitalnych są już jak najbardziej prywatne - nie ma nic przyjemniejszego niż przyssać się prywatną firmą do szpitala i świadczyć usługi w zakresie sprzątania, prania, kateringu, analityki medycznej, księgowości, obsługi prawnej, ochrony, usług budowlanych, serwisu technicznego...
O ile wyczuwam kierunki prywatyzacji medycyny wg Tuska, to możemy spodziewać się ich przejęcia przez instytucje finansowe co zaowocowałoby powtórką z NFI i OFE. Ale to tylko moja hipoteza.
Pozdrawiam
Czcigodny Marku
UsuńSwego czasu Twój imiennik Mark Twain powiedział że pesymista to taki okropny człowiek który wygrywa prawie wszystkie zakłady. Więc obawiam się że w kwestii "prywatyzacji zuchwałej" (specjalność firmowa dawnego gangu KLD, obecnie przepoczwarzonego w PO) masz rację.
Pozdrawiam serdecznie.
P.S. Pisząc, że trudno nawet powiedzieć jakie decyzje są lepsze: równoważenia budżetu szpitala przez dyrektora czy eskalowanie wydatków, miałem na myśli zaciskanie pasa kosztem pacjentów i personelu w przeciwieństwie do eskalowania wydatków kosztem podatników.
OdpowiedzUsuńA może by posprawdzać jak to wszystko funkcjonuje gdzieś w normalnym świecie a może i tym nie normalnym też (gnijąca Europa, Australia, etc). Poprzyglądać się podyskutować czy u nas też tak możnaby było. Być może nawet gdzieś w jakimś mieście coś na próbę wdrożyć na jakiś czas i zobaczyć na ile ma to sens.
OdpowiedzUsuńNiedawno miałem atak kolki nerkowej. Odwiedziłem urologa.
Powiedział mi, że dobrze by było zrobić jakieś specjalistyczne badanie, nazwy nie pamiętam, ale poradził iść prywatnie bo w szpitalu trzymali by min. 3 doby oczywiście nie potrzebnie, inaczej NFZ nie zapłaci. No to przecież jest jakiś absurd, na który w dodatku wszyscy płacimy a lekarze mają tego świadomość. Dlaczego nic z tym nie robią? Pewnie na państwowym nie trzeba się tak starać?!
Kilka lat temu, będąc na etacie, otworzyłem działalność gosp. W takich sytuacjach nasze prawo pozwala nie płacić ZUSu ale trzeba płacić składkę ubez. zdrowotnego. Co znaczy, że płacimy ją 2 razy, bo pierwszy raz jest potrącana z pensji. Jak zapytałem podczas rejestracji DG w ZUS czy będę 2 razy lepiej leczony (no tak by logicznie rzecz biorąc, być powinno) pan w okienku nie umiał odpowiedzieć.
Ta sytuacja z podwójną składką mnie lekko wkurzyła i sprawdziłem ile by kosztowało takie ubezpieczenie w prywatnej firmie (Luxmed, Medicare, etc. ).Wyszło mi, że dla 4 osobowej rodziny było to mniej niż składka ZUS jednej osoby pracującej na etacie.
Ta prywatna opieka nie obejmowała lecznia zębów, raka, czy transplantacji ale za to w pakiecie był dojazd karetki do pacjenta.
Problem jest, że składkę ubezp. zdrowotnego płacić musimy, więc nie ma alternatywy.
Jedno jest pewne, nasza służba zdrowia to worek bez dna a Owsiak tylko łata dziury w tym worku.
Słuszna uwaga. Lekarze działając w obrębie obecnego systemu umacniają go. Dlaczego? Bo przychodzi konkretny pacjent i mogą go przyjąć wg przepisów, albo zignorować przepisy bo nie da się inaczej gdy pacjent wymaga od ręki konkretnego działania niespójnego z procedurami. To co mamy jest wypadkową obu tych sytuacji. Drugi powód to przyzwyczajenie, nieznajomość normalności - lekarze sami nie wyobrażają sobie prywatyzacji na ogół. Wygoda to trzeci czynnik - standardy są dla wielu wygodą bo zdejmują z lekarza odpowiedzialność. Lenistwo - jak w każdym zawodzie są zwolennicy zasady czy się robi czy się leży dwa tysiące się należy. Młodsze pokolenie jest już przyzwyczajone do tego, że najprostsza historia choroby ma spis treści bo inaczej nie dotrze się do 3 zdań z czym pacjent przyszedł i co mu zrobiono - generując sterty dokumentów umacniamy system. Szara strefa mimo, że systematycznie zanika, to nadal istnieje. Zanika, bo większość lekarzy woli przyjmować honorarium a większość pacjentów wręczać je na oficjalnych zasadach za prywatne leczenie. Nadal istnieje, bo decydenci nie po to poświęcili wiele wysiłku na zdobycie pozycji w zawodowej hierarchii aby nie czerpać z tego korzyści. Pensja jest dla tej grupy również istotnym bodźcem - systemowi opłaca się utrzymywać wyższe pensje dyrektorom, ordynatorom i administracji aby pilnowali personel medyczny i wyciskali z nich pracę za słabe wynagrodzenie.
UsuńJak jest gdzie indziej i czy można to przenieść do Polski. To już jest przenoszone. Na miarę możliwości finansowych pacjentów po opłaceniu przez nich podatków by utrzymać system mniej sprawny. Nie należy oczekiwać, że w jakimś kraju jest system idealny i należy skopiować jego funkcjonowanie a zapanuje powszechna radość. W wielu krajach lecznictwo jest na wyższym poziomie (powiedzmy o kilkadziesiąt procent) ale przy kosztach wyższych o rząd wielkości - wystarczy porównać cenę prostego badania USG w Szwajcarii, USA i Wielkiej Brytanii z ceną w Polsce. To porównanie dokonywane jest przez naszych rodaków z Londynu czy Dublina i kalkuluje się im lot do Polski (przy porównywalnych cenach sprzętu). Z kolei w Indiach poziom medycyny jest na całkiem wysokim poziomie a ceny są o rząd wartości niższe.
Prywatyzacja jest dobra dlatego ponieważ pozwala dostosować podaż do potrzeb. Lekarze (i firmy ubezpieczeniowe) szukają wówczas rozwiązań takich, które będą spełniały oczekiwania pacjentów a nie będą nierealne ekonomicznie przy jednoczesnym marnotrawstwie. Taki system nie powstanie z dnia na dzień jeżeli mówimy o lecznictwie zamkniętym ale w ambulatoryjnym jak najbardziej.
Składkę zdrowotną płacę jak ty. Jej większość odliczamy od podatku dochodowego, to tylko przekładanie przez państwo z jednej kieszeni do drugiej.
Luxmed i Medicare to są jakieś rozwiązania i skoro są chętni to działają. Podejrzewam, że głównym celem ich działań jest na razie zdobycie rynku a większość ubezpieczonych dostaje ubezpieczenie od pracodawcy. Pracodawcy dostają złote karty za które coś realnego mogą otrzymać, pracownicy raczej usługi standardowe, a jak przyjdzie co do czego idą się leczyć na NFZ, bo jak zadzwonią na infolinię to usłyszą żeby zażyć Paracetamol, czyli całkiem jak w Zjednoczonym Królestwie. Osobiście nie korzystam z ich usług więc zbyt wiele nie wiem.
Owsiak łata dziury w drogi sposób i nie tylko ze wzgl. na koszty akcji ale i na sposób realizacji. Tym niemniej darowanemu koniowi w zęby się nie zagląda i szpitale chętnie sprzęt przyjmą. Nie mówi się też o kosztach eksploatacji i adaptacji pomieszczeń dla tego sprzętu, i personelu.
Wspomniałeś o Indiach i poziomie opieki medycznej tam dostępnej. Na przykładzie Indii i moich osobistych doświadczeń z tym związanych zaryzykowłbym pewną propozycję. Ale najpierw muszę kilka słów o moich indyjskich doświadczeniach. Wspomnianą wcześniej kolkę nerkową miałem wątpliwą przyjemność przechodzić i tam. Wtedy nie byłem wyposażony,w wiedzę i painkilery jak teraz. Zabrano mnie do czegoś co można nazwać przychodnią z oddziałami szpitalnymi. Zrobiono mi USG oraz tomografię, dostałem zastrzyki przeciwbólowe inne pozostałe leki, izolatkę na 24 godz wraz z pielęgniarką. Kosztowało mnie to 11000 INR czyli tak ponad 700 PLN. Jestem prawie pewiem, że mój kolor skóry został również doliczony do rachunku. Jaka jest realna cena w/w w Polsce czy reszcie zachodniego świata, nie wiem.
UsuńDrugi przypadek to przyjazd mojej rodziny na 2 tyg. do Indii. Moja żona przyjechała ze starsznym bólem głowy spowodowanym problemami z zatokami. Odebrałem ich na lotnisku w Kalkucie i po nocy spędzonej w hotelu, gdy ból nie przechodził, odwiedziliśmy pierwszą lepszą aptekę. Wytłumaczyłem, właścicielowi, że chodzi o zatoki, dał jakiś antybiotyk - nie kosztowało to dużo. Po zażyciu zaledwie dwóch pigułek, moja żona rano obudziła się jak nowo narodzona. Po przyjeździe do Polski okazało się, że dawka antybiotyku była duża i nie stosowana w Polsce/Europie.
Jaki można by wyciagnąć wniosek i jaka ma być ta ryzykowna teza wspomniana wcześniej?
Traktując ludzi jako odpowiedzialnych za siebie i swoich bliskich, czy nie moglibyśmy zostawić sprawę ich zdrowia w ich rękach? Niech sami zdecydują czy chcą być ubezpieczeni, jak i za ile, itp. Pewnie znajdzie się jakaś grupa, która zawsze i w każdych warunkach nie będzie umiała zadbać o siebie. Tu widziałbym rolę wszelkich instytucji charytatywnych, sponsorowanych przez bogatszych, którzy przecież i tak nie zjedzą więcej niż jednego obiadu.
Czy nie ma szans, że te organizacje spełnią swoją rolę? Myślę, że są. Pierwszy lepszy przykład Caritasu to potwiedza. Trzeba by może zadbać o lepszą afirmację przykazania miłości bliźniego, które przecież jest fundamentem Chrześcijaństwa a dla tych, którzy nie uważaja się za związanych z tym światopoglądemm jakieś uzasadnienie troski o drugiego na bazie humanizmu pewnie by się znalazło.
I jeszcze jedną ciekawostkę chciałbym tu dorzucić niby nie związaną. Zwiedzając muzeum Guggenheima w NY (jest w 100% prywatne), zapytałem kogoś z obsługi, jak to jest z pozyskiwaniem nowych dzieł, bo z samych biletów tudzież opłat za jakieś eventy odbywające się w muzemu to chyba trudno. Odpowiedź jaką dostałem, przyznam zaskoczyła mnie. Pan spokojnie wytłumaczył, że na pewnym poziomie bogactwa nie wystarcza już, że się ma wszystko co można zapragnąć. Chce się wtedy zrobić coś dla innych, dla lokalnej społeczności, dla dobra ogółu, a tym konkretnym przypadku, kupić coś i podarować muzeum.
Co o tym myślicie?
Z pewnością na cenę rzutował kolor skóry i silne dolegliwości. Trudno mi ocenić standard lecznicy, a nie wiem ile płaci w tej sytuacji NFZ. Mogę jedynie podejrzewać, że standard w klinikach dla maharadżów mógłby przejść nasze wyobrażenia. Natomiast miałem kontakt z podobną lecznicą do tej, którą odwiedziłeś, tyle, że w biednej dzielnicy. Brudno było bardzo - proporcjonalnie do warunków życia okolicznych mieszkańców. Wyposażenie nie najnowsze ale wystarczające. Ceny dla cudzoziemców w kryzysowej sytuacji - złamanie - horrendalnie niskie. Jakość świadczonych usług jednoznacznie wysoka - dokładnie wykonano to co w analogicznej sytuacji zrobiono by w Polsce, w Niemczech czy USA. Podkreśliłbym tzw. należytą staranność. To oczywiście przypadek jednostkowy ale wskazuje na to, że prywatna opieka medyczna jest możliwa dla ludzi biednych jeśli nie jest zdławiona regulacjami. Gdyby w Indiach wprowadzić standardy Polskie to setki milionów ludzi pozbawiono by opieki medycznej. To również kwestia leków, bo w ramach wspomnianej usługi były dostarczone farmaceutyki.
UsuńPozdrawiam ASie
"Dr Bukiel wniósł cenne spostrzeżenie, że panuje błędny dogmat, że służba zdrowia musi być tania i oferować wszystko za darmo."
OdpowiedzUsuńSzanowny Marku.
On Ameryki nie odkrył.Wszystko co tanie,to nie może być dobrej jakości.Nie znam się na systemach tzw.służby zdrowia funkcjonujących w cywilizowanych krajach,ale widziałem jak to wygląda w Niemczech.Daj Boże,żeby było tak u nas.
Pozdrawiam serdecznie.
Ps.
Na konkretnym przykładzie.Dawny w-ce minister,dr.Twardowski.Dobry lekarz,z mojego szpitala powiatowego.Jak został ministrem,to cokolwiek w wprawie reformy tego dogorywającego trupa zrobił?A wasze związki,izby,czy jak tam to nazywacie.Co robią?Gdzie są projekty konkretnych rozwiązań?
Związki, izby? One są od tego aby pilnować lekarzy za ich własne pieniądze. Chyba nie oczekujesz, że napiszę coś o przedstawicielach środowiska lekarskiego za co mógłbym mieć wytoczony proces? Np.Dr G. też jest dobrym lekarzem - nie mam wątpliwości, że potrafił operować - ale nie zrobił kariery przez przypadek; procesu też nie miał przez przypadek i z powodu przypływu praworządności, a dlatego, że chłopaki się ostro kopią po kostkach.
UsuńPozdrawiam
Marku,
OdpowiedzUsuńDziękuję za te fachowe uwagi, bo jako laik mógłbym ulec wrzawie medialnej. Jako konsument państwowego systemu ochrony zdrowia wiem tylko, że w zasadzie przysługuje mi wszystko, czyli w praktyce nic. Na ogół korzystam z prywatnego ubezpieczenia medycznego. W nagłym przypadku to nawet nie wiem co mi przysługuje i skąd - czy pogotowie raczy przyjechać, czy nie; czy jak sam przyjadę do szpitala, to mnie nie odeślą, albo każą czekać, aż będzie za późno.
Z tej historii wynika morał, że jeśli subiektywnie odczuwamy nagły, poważny, niebezpieczny atak choroby, to dzwoniąc na pogotowie trzeba maksymalnie udramatyzować objawy, np. gorączka 42 stopnie, utrata przytomności bo inaczej zaczną dywagować przyjechać, albo nie przyjechać.
System ochrony zdrowia jest chory i rząd PO jest chory, namolnie pilnuje, żeby nic nie poprawić.
Pozdrawiam
Zasad jakimi kieruje się obecnie pogotowie ratunkowe nie znam. Moja wiedza o pogotowiu ogranicza się do "wyjeżdżenia godzin" do specjalizacji. Przy okazji to przykład działania systemu: jak się marnie płaci za pracę to brakuje do niej chętnych, więc wymyśla się sposób administracyjny by lekarz miał motywację. W tym wypadku konieczne było zaświadczenie o pracy w pogotowiu stokilkadziesiąt godzin. Ale fajnie było :-) Nie dziwię się, że wielu lekarzy podejmuje tę pracę.
UsuńWracając do pytania nie wiem co ci przysługuje bo sporadycznie wzywam karetkę i nie znam bieżących etapów rozwoju systemu "na tym froncie". Ale jest tak jak w cytacie z Kisiela, który u siebie przytoczyłeś.
Pozdrawiam
Szanowny Marku.
OdpowiedzUsuńKilka lat temu spędziłem w szpitalu okrągły tydzień tylko po to by wykonać kilka badań. Ten sam zestaw badań wykonano dla mojej mamy prywatnie w kilka godzin - bez komentarza.
Na marginesie stwierdzam, że wystarczy dać ludziom wybór w postaci dobrowolności przynależenia do obecnego systemu lub zabrania swoich składek i zapewnienia sobie opieki medycznej prywatnie. Jestem pewien, że sami ludzie szybko zweryfikowaliby potrzebę istnienia lub nie takich czy innych rozwiązań. Pozdrawiam Tie Fighter.
Stary Niedźwiedź i AS też o tym piszą. No co będę mówił, że tak nie jest? NFZ ma swoje wymogi. Trzeba je spełnić. Jeśli z godziny wypisu będzie wynikało, że np. hospitalizacja trwała o minutę krócej, albo brak skierowania do szpitala zgodnego z zasadami (formularz, pieczątki, treść), albo brak jednego z badań (nie było potrzebne temu konkretnemu pacjentowi), które wykazana procedura obejmuje - to nie będzie przelewu. To wskazuje gdzie powstają koszty hospitalizacji, ale trzeba pamiętać, że prywatna ubezpieczalnia też musi rozliczyć hospitalizację na podstawie jakichś zasad. Gdy pacjent płaci za usługę do ręki lekarzowi to nie ma zawracania głowy. Może istnieć obawa, że zrobi za dużo badań. To musi weryfikować wolny wybór lekarza (część pacjentów lubi dużo badań i nie ma zaufania do takich co zlecają ich mało).
UsuńPozdrawiam
Bardzo rozsądny komentarz Marku. To nie tylko okazja aby przyczepić się "złych" lekarzy (z których większość to normalni ludzie), ale też zrobienie cyrku by przykryć pewne fakty. Znajoma lekarka powiedziała, że przyczyną był NFZ i procedury, że dyspozytor boi się czasem wysłać karetki by nie wyszło, że generuje nadmierne koszty.
OdpowiedzUsuńDyspozytor jest między młotem a kowadłem. Trzeba pamiętać, że - proszę się nie obrażać - wiele zgłoszeń to zawracanie głowy. Potem nie ma karetki dla chorych. Pod tym względem praca w pogotowiu na wsi była dobra bo odsetek fałszywych alarmów był niski. Za to wiele osób przychodziło leczyć się u miastowych lekarzy, czyli do szarej strefy się przyznaję:-). Może przedawnienie mnie obejmie.
UsuńTo nie żaden spektakl - to dzieje się naprawdę.
OdpowiedzUsuńMało jeszcze tych tragedii?! Chorzy - jak niedawno 2,5-letnia Dominika - umierają, bo albo w ogóle albo za późno dojeżdża do nich karetka. A posłowie, zamiast zapobiegać takim dramatom, straszą pacjentów karami. Posłanka Platformy - zresztą lekarz z zawodu - Elżbieta Radziszewska (55 l.) chce, by chorzy płacili za ambulans, gdy lekarz uzna, że został niepotrzebnie wezwany.
Trzy dni czekać na szpitalnym stołku na przyjęcie? Tak miał poradzić lekarz kobiecie, która trafiła do szpitala na Woli. Ostatecznie chora na korytarzu spędziła 13 godzin, a przedstawiciele placówki stwierdzili, że zrobili wszystko, by jej pomóc. Całej sytuacji przyjrzał się Rafał Stangreciak, reporter programu "Blisko ludzi" TTV
Tu nie pomoże próba odwołania jednego z drugim. Potrzebne są wybory. I to jak najszybciej. Bo czas już minął.
Pozdrawiam
Potrzebne są wybory - przede wszystkim wolny wybór lekarza przez pacjenta, wolny wybór ubezpieczać się czy nie, wybory normalnych ludzi (a nie z list partyjnych) do samorządów, które powinny zawiadywać tą - niewielką - częścią usług medycznych, które powinny pozostać płatne z kasy wspólnej gdy jest to dla jednostki bardziej korzystne niż samofinansowanie. Wątpię natomiast czy wybory parlamentarne mogą przynieść rozstrzygnięcia, które poprawią sytuację. Ani wyborcy ani politycy nie chcą zmian. Chcą skutecznie działającej państwowej służby zdrowia, która zdolna byłaby do pomocy wszystkim potrzebującym. Do tego nie będzie zdolna nawet prywatna służba zdrowia. Państwowa tym bardziej, bo cuda się zdarzają ale to nie jest stan permanentny.
UsuńWiększość problemów, pokazywanych w mediach nie miałaby miejsca gdyby pacjent sam decydował o przeznaczeniu swoich pieniędzy. Każda z reform zaproponowanych przez partie obecnego parlamentu może tylko częściowo niwelować problemy wynikające z samego istnienia przymusowych ubezpieczeń zdrowotnych w obecnym kształcie lub podobnie rozbudowanym, czyli pozbawiających ludzi ich pieniędzy. Czy są jakieś wątpliwości, że mniejszą kwotę pacjent wyda na swoje leczenie lepiej od państwa?
Co złego widzi Pani w płaceniu za ambulans przez pacjentów? W ogóle nie widzę powodu by koszt transportu medycznego refundować poza wyjątkowymi i jasnymi sytuacjami (np. zakończonymi operacją, pobytem na intensywnej terapii itp.), ale pod jednym warunkiem, który posłance PO z pewnością nie przyjdzie do głowy, by najpierw ze społeczeństwa nie robić biedaków podatkami. Ograbiony elektorat zostaje ubezwłasnowolniony przez urzędników - jego systemowych opiekunów prawnych. Ludzie dorośli zamienieni zostali przez lewicę w dzieci, które nie potrafią o sobie decydować, i na wszelki wypadek państwo pozostawia im na wydatki tylko skromne kieszonkowe. Prywatna karetka będzie się jeszcze reklamować, żeby z niej skorzystać ale większość dojedzie zwykłą taksówką albo własnym samochodem bo będzie taniej.
Życie dzieje się na prawdę. Telewizja kręci. Ale pokazuje to czego w znacznej mierze oczekują widzowie. Proszę nie oczekiwać, że dziennikarz nakręci sto reportaży z sytuacji gdy pacjent trafia do szpitala, ma dobrą opiekę, stawia się trafną diagnozę, jest na to skuteczna terapia, dostaje potrzebne leki, zostaje wyleczony i uśmiechnięty wychodzi ze szpitala. Tak jest często ale nie zawsze, ale przede wszystkim co to za program, to nudziarstwo. Widzowie tego nie będą oglądać. Jakie to im dostarczy emocje? Pokazuje się albo wyczyny budowniczych socjalizmu bez kojarzenia z kosztami pozbawienia ludzi ich pieniędzy i kosztami pozbawienia rynku normalnych relacji, albo pokazuje się tragedie, niekiedy (z lenistwa dziennikarzy) tragedie nieuniknione, bo po co szukać rzeczywistych błędów. Pytanie zresztą czy to dla pacjentów takie dobre tracić zaufanie do lekarzy. Ale z polityczno-propagandowego punktu widzenia dobrze jest odwrócić uwagę od przyczyn problemów.
Pozdrawiam
Szanowny Marku,
UsuńNie zgadzam się z tym, żeby płacić za ambulans. A gdzie się podziały nasze składki na ZUS? W końcu to są niebagatelne pieniądze, z których państwo nas okrada.
W takich np Stanach za pobyt pacjenta w szpitalu płacą firmy ubezpieczeniowe.
Pozdrawiam
Szanowna Pelargonio!
UsuńZgadzać się nie zgadzasz, ale sama przyznajesz, że państwo cię okrada ze składek zdrowotnych. Zatem w jaki sposób dochodzisz do wniosku, że nie płacisz za ambulans. Powiem Ci, że nie tylko w składkach zdrowotnych płacisz na ambulans. NFZ nie jest jedynym źródłem finansowania sł. zdrowia. Część pochodzi z budżetu MZiOS, część z budżetów miast i gmin, województw, z dopłat unijnych - to wszystko z Twojej kieszeni. Gdy kupujesz chleb to też płacisz na ambulans.
A w USA firmy ubezpieczeniowe płacą z własnej kieszeni czy z pieniędzy ubezpieczonych?
Nie załamuj mnie proszę. Państwo niczego Ci nie daje. Państwo jedynie zarządza Twoimi pieniędzmi w skandaliczny sposób i można to poprawić na trochę mniej skandaliczny wymieniając ludzi na stanowiskach ale żadna ustawa nie wpłynie na ludzkie zachowania. Ludzie zawsze będą wzywać karetkę częściej bez potrzeby w sytuacjach gdy za nią nie płacą. Pieniądze ze składek zawsze będą szły na cele mniej istotne dla pacjenta niż gdy on sam w konkretnej sytuacji by zadecydował. Lekarze i pielęgniarki zawsze lepiej będą reagować na potrzeby pacjentów gdy to pacjent będzie płatnikiem niż gdy dostosowują się do wymogów NFZu bo to on jest płatnikiem.
AS zapoczątkował istotny wątek – roli organizacji charytatywnych. Mało kto chyba zdaje sobie sprawę z tego, że do XIX wieku szpitale były budowane głównie dzięki działaniom charytatywnym.
OdpowiedzUsuńPoniżej przytoczyłem fragmenty historii najstarszych szpitali krakowskich, które wskazują źródła finansowania. Zwrócę jedynie uwagę, że Kraków nie był miastem przemysłowym i z tego powodu przemysłowcy nie stanowili elity finansowej, która w wielu miastach świata była zaangażowana w działalność charytatywną. Za to na przykładzie Krakowa widać zaangażowanie kościoła i obywateli.
Szpital Generalny św. Łazarza został powołany w 1788 roku. Wszakże aby zrozumieć jego genezę trzeba będzie cofnąć się w przeszłość i z bogatej liczby szpitali krakowskich wspomnieć przynajmniej o dwóch. Najdłuższą i najnobliwszą historię ma szpital św. Ducha, sięgający początkami XIII wieku. Szpital ten będący pod opieką zakonników zwanych Duchakami, przeznaczony był dla ludzi chorych i dla podrzutków. Zakon, jakkolwiek posiadał z dawnych wieków piękne tradycje, tak podupadł pod koniec XVIII wieku, że w roku 1783 został zniesiony. Szpital jednak na jakiś czas jeszcze pozostał.
I kilka słów o drugim ze szpitali. W 1714 roku biskup Michał Szembek sprowadził z Warszawy do Krakowa "panny do uczynków miłosierdzia osobliwą mające od Boga wokację", stąd zwane Siostrami Miłosierdzia lub też, z francuska, Szarytkami. Był to mały szpital przy ul. św. Jana, początkowo przeznaczony dla chorych (kobiet i mężczyzn po połowie) w uświęconej tradycją szpitalną liczbie 12 oraz dla sierot. W oczach krytycznego wizytatora, jakim z ramienia biskupa A.S. Załuskiego był Jacek A. Łopacki, ksiądz ale i doktor medycyny, szpital nie budził zastrzeżeń, stąd też nie wnosił zwyczajnych w takich przypadkach zastrzeżeń i poleceń "co by mogło służyć do dobrych rządów, bo te w nich znajdują się doskonałe", a przeciwnie chwali "nieustanną gorliwość i pilność" zakonnic.
...odczuwano potrzebę wniesienia w Krakowie szpitala powszechnego, z czego tak władze miejskie jak i duchowne zdawały sobie sprawę. Problem rozwiązano powołując do życia Generalny Szpital św. Łazarza. W 1787 roku zakupiono za cenę 20 000 złotych polskich, które wprowadził prymas Michał Poniatowski, zubożały budynek klasztorny karmelitów. W kwietniu 1788 roku szpital akademicki św. Barbary został przeniesiony do tegoż szpitala na Wesołej. Od tej pory losy medycyny uniwersyteckiej zwiążą się z tą dzielnicą i główną jej ulicą, która w początkach XIX wieku przyjmie imię Mikołaja Kopernika …
http://www.su.krakow.pl/historia-szpitala-uniwersyteckiego-w-krakowie
c.d.
OdpowiedzUsuńSzpital Św.Ludwika. Powstanie pierwszego w Krakowie Szpitala dziecięcego zawdzięczamy staraniom prof. dr med. Macieja Leona Jakubowskiego (1837-1915) . Fundusze na budowę i urządzenie szpitala zgromadziło założone w 1872 roku przez prof. Jakubowskiego i Marcelinę z ks. Radziwiłłów ks. Czartoryską „Towarzystwo opieki szpitalnej dla dzieci w Krakowie", skupiające w swoich szeregach ludzi zaangażowanych społecznie w akcji niesienia pomocy chorym dzieciom. Protektorką Towarzystwa i długoletnią przewodniczącą jego Komitetu była M. Czartoryska, niestrudzona w działalności charytatywnej na rzecz szpitala. Zawiązkiem funduszu Towarzystwa stał się dar Anny z Treutlerów bar. Helclowej, która przekazując donację w kwocie 20 000 złr. na ręce prof. Jakubowskiego poprosiła, aby ku wiecznej pamięci zmarłego w 1872 roku Jej męża Ludwika, powstający szpital był pod wezwaniem jego świętego patrona. Życzeniu szlachetnej fundatorki stało się zadość. Wśród ofiarodawców, którzy wnieśli znaczące datki, znaleźli się m.in. M. Czartoryska, prof. Jakubowski, ksiądz prałat Albin Dunajewski, Jan Matejko, Zygmunt hr. Pusłowski. Długa lista członków Towarzystwa obejmowała nazwiska starych rodzin krakowskich, profesorów UJ, kupców, urzędników, ludzi różnych zawodów i warstw społecznych. W myśl postanowień pierwszych założycieli i fundatorów, placówka po wieczne czasy winna służyć leczeniu i pielęgnowaniu chorych dzieci, nosząc nazwę „Szpital św. Ludwika dla dzieci w Krakowie" .
http://www.dzieciecyszpital.pl/szpital/o-szpitalu/57.html
Ufundowany w 1609 roku przez Waleriana Montelupiego i wspierany przez krakowskie mieszczaństwo pierwszy bonifraterski Szpital u zbiegu ulic św. Jana i św. Marka służył chorym i cierpiącym przez dwa stulecia. Należycie zorganizowany, zapewniał wysoki - jak na ówczesne czasy - poziom usług medycznych dzięki współpracy z wykwalifikowaną kadrą lekarską.
Dotkliwe zubożenie klasztoru w okresie zaborów sprawiło, że zabrakło funduszy na remont budynków zagrożonych całkowitą ruiną. W 1812 roku wskutek zabiegów biskupa krakowskiego Andrzeja Gawrońskiego król saski i wielki książę warszawski Fryderyk August Wettyn wydał dekret, na mocy którego Bonifratrzy otrzymali na własność opuszczony klasztor wraz z ogrodem i kościół Trynitarzy pw. Świętej Trójcy przy obecnej ulicy Krakowskiej.
W tych trudnych czasach bracia Bonifratrzy wielkim wysiłkiem odremontowali nową siedzibę i znów zaczęli służyć społeczeństwu Krakowa. Przyznanie Galicji autonomii i objecie prezydentury miasta przez Józefa Dietla, lekarza i społecznika, poprawiło nieco sytuację Konwentu i Szpitala.
Pomyślny okres działalności rozpoczął się jednak dopiero wraz z wyborem na przeora Konwentu (1891 r.) br. Laetusa Bernatka - Morawianina z pochodzenia, farmaceuty z wykształcenia, a z usposobienia pragmatycznego marzyciela. Nowy przeor mimo wielu przeciwności losu postanowił wybudować nowy szpital. Okazją do realizacji tego zamysłu stał się jubileusz 50-lecia panowania cesarza Franciszka Józefa. Całkowity koszt budowy nowego szpitala wyniósł 450 tys. koron, z czego 369,6 tys. pochodziło ze składek społeczeństwa. W 1898 roku wbudowano kamień węgielny, a uroczyste otwarcie i poświęcenie Szpitala przez ks. kardynała Jana Puzynę odbyło się 7 października 1906 roku.
http://www.bonifratrzy.pl/index.php?option=18&action=articles_show&art_id=268&menu_id=413&page=19
Historia krakowskiego szpitalnictwa wojskowego sięga roku 1846, kiedy to Austriacy zajmując w Krakowie Zamek Królewski na Wawelu, we wschodnim jego skrzydle rozmieścili 15-ty Garnizonowy Szpital Wojskowy. Tak ulokowany Szpital funkcjonował do lipca 1911 roku.
W 1905 roku austriackie władze wojskowe, ze składek społeczeństwa krakowskiego przystąpiły do budowy nowego zespołu obiektów szpitala wojskowego na ówczesnych obrzeżach miasta, a przy obecnej ulicy Wrocławskiej.
http://www.5wszk.com.pl/static/show/szpital/id=73