Rozpocząłem właśnie lekturę kolejnej głośnej książki Piotra
Zychowicza pod prowokacyjnym tytułem „Obłęd ‘ 44”. Nie dotarłem jeszcze do jej
kluczowej części czyli Powstania Warszawskiego ale już lektura pierwszych
rozdziałów robi przynajmniej na mnie duże wrażenie. Bowiem autor przypomina
pewne fakty, dla człowieka posługującego się logiką oczywiste czyli niestety dla
większości Polaków nie do pojęcia.
Jak najsłuszniej w świecie Zychowicz sięga do analogii z
sytuacją Polski podczas I Wojny Światowej. Kraj również okupowany przez dwóch
największych wrogów, do tego jeszcze walczących ze sobą. Więc nie ma co liczyć
na to że finalne zwycięstwo jednego z nich spowoduje zasadnicze a korzystne dla
Polski zmiany. W przypadku sukcesu państw centralnych zmieniłoby się to iż Kongresówka
trafiłaby w niemieckie łapy a austro-węgierski młodszy brat przejąłby jakiś fragment
Ukrainy. A gdyby Rosja mimo licznych porażek tę wojnę przeżyła jako państwo, w
nagrodę za kilka ofensyw które ocaliły Francję dostałaby zapewne kawałek Galicji,
Wielkopolskę i być może jakiś fragment Górnego Śląska. Sytuacji zamieszkujących
te ziemie Polaków specjalnie to by nie poprawiło a w przypadku Galicji byłoby
wręcz wpadnięciem z deszczu pod rynnę.
Szansę polskiej sprawie dawał tylko jeden jedyny rozkład
kart w tej grze. Po pierwsze, Rosja musiała ponieść klęskę ZANIM ta wojna się zakończy. A po drugie, o czym
już niestety Zychowicz wyraźnie nie pisze, władzę w pokonanej Rosji musiała dodatkowo
objąć jakaś nowa siła w stosunku do której Francja i Wielka Brytania nie
poczuwały się do żadnych zobowiązań politycznych. O moralnych rzecz jasna nie wspomnę
nie chcąc wyjść na idiotę lub typowego polskiego polityka.
Dlaczego o tym drugim elemencie tego politycznego pasjansa
tyle piszę? Z bardzo prostego powodu. Szanowni Czytelnicy zechcą przypomnieć
sobie powstanie potworka o nazwie Jugosławia. Armia serbska została podczas tej
wojny pokonana i wypędzona wraz z królem i rządem do Grecji a całe terytorium
tego kraju było okupowane. Ale w nagrodę za wierna służbe w serbskie ręce
wpadły austriacka Słowenia i węgierska Chorwacja. W końcu zwycięzcy nie płacili
swoim lecz cudzym a Chorwatów czy Słoweńców oczywiście nikt w Wersalu o zdanie
nie pytał. Zatem gdyby nawet Rosja dostała od państw centralnych az takie lanie
iż car czy Kiereński plus instytucje państwowe musiałyby uciec za Ural, sprawa
polska nie posunęłaby się do przodu.
No i stał się cud, jak powie człowiek wierzący czy
niesamowity splot okoliczności, jak rewolucję bolszewicką plus decydujący o
wyniku akces Stanów Zjednoczonych do Ententy określi agnostyk lub ateista.
Ententa wygrała te wojnę a władzę w Rosji przejeli bolszewicy, toczący piane z
ust na sam dźwięk słów burżuj czy państwo kapitalistyczne. Wszelkie endeckie
prorosyjskie banialuki rozsypały się niczym domek z kart ale szczęśliwie Paderewski
zdołał prekonać prezydenta Wilsona do pomysłu Polski z dostępem do Bałtyku. A w
Polsce znalazło się dostatecznie wielu ludzi z opanowanym wojennym rzemiosłem
aby stworzyć państwo obejmujące większość ziem zamieszkiwanych wówczas przez
Polaków.
Dlaczego tyle o tym pisze? No bo jak zauważa Zychowicz,
sytuacja na przełomie roku 40 i41 była podobna. Kraj podzielony z grubsza po połowie
między dwóch zbrodniarzy. Dodać do tego trzeba że pod względem liczby zamordowanych
i wypędzonych ze swoich miejsc zamieszkania Polaków Stalin bił wtedy Hitlera na
głowe.
Zatem przegranie wojny przez III Rzeszę jeszcze niczego nie
załatwiało. Gdyby do tego doszło a Rosja Sowiecka zachowała neutralność
czekając na sprzyjającą chwilę, bez problemu zajęłaby resztę Polski i ówczesna
potęgę gospodarczą czyli Czechy plus zapewne cos jeszcze a w Londynie i
Waszyngtonie (bez przystąpienia Stanów Zjednoczonych do wojny wszelkie nadzieje
na klęskę Niemiec były bezprzedmiotowe) nikt z rządzących nie kwapiłby się do
walki o Warszawę czy Pragę.
Przystąpienie Rosji do wojny po stronie aliantów i
znalezienie się w obozie zwycięzców odniosłoby podobny skutek. Dla każdego
człowieka który nie spał na lekcjach historii było oczywiste że niezmiennikiem
brytyjskiego sposobu na prowadzenie wojen na kontynencie europejskim było pewne
kluczowe założenie. Za Imperium Brytyjskie i jego interesy powinien ginąć w pierwszej kolejności
jakiś „bloody alien” zas „british subject” jedynie w ostateczności. A Stalinowi
(„ludiej u niewo mnogo”) takie reguły gry całkowicie odpowiadały. Więc taki
wariant też był dla polskiej racji stanu bezużyteczny, co zresztą dobitnie
wykazała praktyka.
Trzeba tu jeszcze dodać że jak przekonywająco to opisuje
Wiktor Suworow, Stalin planował zaatakować III Rzeszę w lipcu 1941. Chyba ten
ciekawy a w Polsce cieszący się niewielkim zainteresowaniem watek poruszę
wkrótce w jednym z kolejnych wpisów. Miał jednak pecha bo Hitler pierwszy
wyciągnął colta.
Pozostawał zatem wariant podobny do wyniku poprzedniej
wojny. A więc starcie dwóch wściekłych bestii zakończone zagryzieniem Stalina
przez Hitlera. Który jednak odniesie to pyrrusowe zwycięstwo tak wielkim
kosztem że w końcowym rozliczeniu Niemcy wojnę przegrają. Rozumieli to
niektórzy Polacy w okupowanym kraju. Wkrótce po ataku Niemiec na Rosję
podziemny „Biuletyn Informacyjny” czyli oficjalna gazeta Związku Waki Zbrojnej
opublikowała artykuł zatytułowany „Panu Bogu chwała i dziękczynienie”. W którym
logicznie udowadnia jak pozytywny skutek dla szans Polski na odzyskanie państwowości
miałoby rozbicie czy wręcz zniszczenie Związku Radzieckiego.
Ale wkrótce na rozkaz z Londynu nastąpiła zmiana oficjalnej
linii. Nie podejrzewam Szanownych Gości mojej witryny o nieznajomość najważniejszych
wydarzeń II Wojny Światowej więc powszechnie znanych faktów opisywał nie będę.
Niedawno moje uwagi na temat Powstania Warszawskiego
wywołały bardzo żywą dyskusję a stanowiska zarówno jego zwolenników jak i
przeciwników oraz stojące za takimi ocenami argumenty są wystarczająco dobrze
zdefiniowane i znane aby trzeba było do tego wątku powracać. Więc ograniczę się
do stwierdzenia że spośród polskich polityków czy publicystów z połowy
ubiegłego stulecia na palcach jednej ręki można policzyć tych którzy zarówno
przewidywali wybuch i skutki II Wojny Światowej jak i nie podzielali dziecięco
naiwnego mniemania Władysława Sikorskiego ze im więcej krwi przeleją Polacy w
walce z Niemcami (broń Boże z Sowietami !!! ) tym lepiej. Bo „alianci o nas nie
zapomną”. Kto z jako tako znanych ludzi odważył się nie tylko myśleć ale i
swoje przemyślenia upowszechniać? Władysław Studnicki, Józef Mackiewicz,
Stanisław Mackiewicz. Więcej Polaków z tej epoki mających wymieniony grzech na
sumieniu nie pamiętam.
Więc tym bardziej zachęcam do lektury książki Piotra
Zychowicza.
Stary Niedźwiedź
Witaj,Stary Niedźwiedziu
OdpowiedzUsuńjestem jeszcze przed lekturą,a trudno dyskutować w oparciu o cudze omówienia.Przeczytam jednak na pewno,żeby sprawdzić,czy -i ewentualnie na ile - ten political rzeczywiście - jak mu się zarzuca-wpisuje się w nurt,który dla własnych potrzeb nazywam "pralnią".Też pewnie zauważyłeś,że w ciągu kilku ostatnich lat ,we wszelkiego rodzaju mediach trwa bardzo intensywna akcja wywabiania plam krwi z historii niemiecko-polskiego sąsiedztwa oraz poszukiwania winnych tych plam raczej po stronie polskiego wańkowiczowskiego królika.
Publikacja Zychowicza na pewno ważna,choć znowu powtarza się w jej odbiorze zaciekły czarno-biały dualizm czcicieli i
szyderców a merytoryki w tym niewiele.
Przeczytam,to powiem chętnie coś więcej
Pozdrawiam
"Też pewnie zauważyłeś,że w ciągu kilku ostatnich lat ,we wszelkiego rodzaju mediach trwa bardzo intensywna akcja wywabiania plam krwi z historii niemiecko-polskiego sąsiedztwa oraz poszukiwania winnych tych plam raczej po stronie polskiego wańkowiczowskiego królika."
UsuńAkurat tutej działa prawo "popytu i podazy" Ja osobiscie swietnie znam tzw. "srodowisko historyczne". Szczerze powiedziawszy od 15 lat nie spotkalem sie aby na badania historyczne - co w kazdym wolnym kraju jest norma- byly fundowane stypendia przez kogos innego niz kraj "oscienny" .To jest ewenement na skale swiatowa ze polski badacz zeby prowadzic badnia historyczne ma szanse na kase z Ukrainy,Bialorusi,Litwy,Niemiec natomiast kasa z Polski jest praktycznie niedostepna -szczegolnie jesli nie ma sie tzw. "plecow". Stad nie ma sie co dziwic ze taki np. "Uniwersytet Wroclawski" -w sensie jego naukowcy- praktycznie od poczatku lat 90tych ub. wieku zyje wylacznie ze stypendiow niemieckich, rosyjskich.Bialostocki&Lubelski (łącznie z KUL-em SIC!) z ukrainskich bialoruskich , litewskich. A jak wiadomo "biznes to biznes" i nikt nie jest przeciez tak glupi zeby wydawac swoje ruble&marki&& na cos co bedzie przedstawiane nie po jego mysli. Jakies 2 lata temu przy udziale "polskich badaczy" wyszla na Ukrainie nawet publikacja tak groteskowa ze nawet GazWyb ją wyśmiał.Chodzi tu oczywiscie o slynna na calym swiecie publikacje "naukowa" o "ukranienie pierwszym co to to Niemcy Czechy i Polskę zakładał" .Podałem oczywiście najbardziej jaskrawy przykład fałszowania historii który żeby było śmieszniej byłby może "traktowany poważnie" gdyby się tylko do samej Polski i Czech ograniczył ;) . Takie sa dzis (od dobrych 20 lat) realia na wisla dla historyka ktory chce pracowac naukowo ze pensje ma na poziomie 2000 zl a "stypendium" moze dostac w wysokosci 300 .000 zl. Oczywiscie pod warunkiem ze "napisze to zgodnie z wola zleceniodawcy. I nie jest tzw. "jednostkowy przypadke" to jeszcze raz podkreslam jest NORMA obowiazujaca w tym srodowisku od blisko 20 lat.
pozdrawiam
PiotrROI
Czcigodny Jugglerze
UsuńOczywiście istnienie "pralni" rzuca się w oczy. Jej filarami sa "sralon merdialny" oraz niemiłościwie nam panująca "partia zagranicy", że posłużę się arcycelnymi określeniami wprowadzonymi do obiegu przez panów Łysiaka i Michalkiewicza.
W tej i poprzedniej książce Piotra Zychowicza nie napotkałem na jakiekolwiek próby negowania niemieckich zbrodni na Polakach. A jedynie na czysto hipotetyczne rozważanie czy dobrym pomysłem było zetrzeć się w walce o honor ze wściekłym bandziorem i zostać przez niego potężnie pokiereszowanym a następnie stać się niewolnikiem innego zbrodniarza. Może lepiej było wręcz pomóc temu pierwszemu pokonać drugiego a potem w sprzyjających okolicznościach wbić pierwszemu nóż w plecy. I stać się w tej wojnie zwycięzcą a nie jej ofiarą.
Oczywiście zgadzam się z Tobą że w swoich sądach Zychowicz jest bardzo kategoryczny i nieprzesadnie wyrozumiały w stosunku do rodaków. Zapewne jest to skutek przekarmienia w młodości wszechwładnie panującym w polskiej świadomości przekonaniem że cały świat powinien nas podziwiać za bohaterstwo i niezliczone daniny krwi, w większości niestety na własne życzenie. A że zamiast bić nam brawa i kłaniać się nisko, inni jedynie uśmiechają się półgębkiem a niekiedy wręcz pukają w czoło to dowód na to ze jesteśmy jedynymi sprawiedliwymi w światowych Sodomie i Gomorze. Wiec w mojej ocenie gdzie jak gdzie ale w kraju politycznego naiwnego idealizmu przesterowanie w druga stronę jest po prostu niemożliwe.
Z przyjemnością przeczytałem pierwszą a teraz kończę drugą z głośnych książek Zychowicza. I nie ukrywam że nadal się zastanawiam dlaczego Polska jako formalnie suwerenne państwo nadal istnieje. Bo biorąc pod uwagę to co w dziedzinie polityki robili i nadal robią w najlepsze nasi rodacy, pozostało przytoczyć stara anegdotę.
Gdy wojska napoleońskie wkroczyły do Rzymu, przyszły cesarz zwiedził pałace watykańskie. Gdy w pewnej chwili poirytowany czymś zagroził że zniszczy Kościół Rzymskokatolicki, oprowadzający go kardynał Ercole Consalvi odparł:
"My to robimy już od tysiąca ośmiuset lat ale bez rezultatu".
Pozdrawiam serdecznie.
@ Piotr ROI
UsuńCzcigodny Piotrze
Dostrzegłem że polscy (czy może już jedynie polskojęzyczni) historycy plotą takie bzdury że ani chybi są na niemieckim czy rosyjskim garnuszku. Ale dziękuję Ci za tę informację o ukraińskim, białoruskim czy nawet litewskim "sponsoringu". Bo wynika z tego smutny wniosek że ci grantobiorcy to nawet nie dziewczyny na telefon ale po prostu tirówki nauki polskiej.
Pozdrawiam serdecznie.
czcigodny Niedzwiedziu, Bardzo latwo 70 lat pozniej , majac dostep do archiwow "sądzić" decyzje innych. Wtedy nie bylo internetu dzieki ktoremu w pare minut mozesz poznac PRAWDZIWE intencje rządów -choc i to nie do końca" to też decyzje takie a nie inne podejmowalo się wylacznie o wiedze posiadana albo taka jaka byla "dana do posiadania" przez -nie oszukujmy sie- skundlone rzady Stanow,Anglii czy Francji ktore jak doskonale wiemy najpierw bez wiekszego problemu sprzedaly swojego sojusznika hitlerowi a pozniej stalinowi.
OdpowiedzUsuń"Wszelkie endeckie prorosyjskie banialuki rozsypały się niczym domek z kart"
Gdyby nie te "endeckie banialuki" jakimy byla w XIX wieku praca u podstaw przez Balickiego,Popławskiego czy Dmowskiego to w 1918r. poziom swiadomosci narodowosciowej chlopow na ziemiach zabarcow bylby na poziomie z okresu powstania styczniowego a z taka "masa" moglbys cie co najwyzej pokusic o obdzieranie powstancow z butow a nie Bitwe Warszawska.
Naprawde przykro czytac ze osoba tak inteligentna nie potrafi dostrzec przyczyn a jedynie skutki
" ale szczęśliwie Paderewski zdołał prekonać prezydenta Wilsona do pomysłu Polski z dostępem do Bałtyku"
W polityce nie ma sentymentow a jedynie interesy. Paderewski nic by nie zdzialal gdyby od blisko 100 lat tak wysmiewana przez ciebie endecja nie zbudowala NARODU -tak tak NARODU a nie -w wiekszosci- ZYWIOLU mowiacego jedynie tym samym jezykiem. Poczytaj sobie "pamietniki Zeromskiego" jeszcze za jego czasow polskim chlopem mozna bylo manipulowac jak dzis lemingami. Amerykanie W SWOIM INTERESIE chcieli miec nad wisla SWOJEGO -choc "marszalek" to raczej byl czlowiek Berlina niz Stanow - czlowieka - i to jest zupelnie normalne w polityce powaznych krajow- niz nieprzewidywalnego dla nich Dmowskiego ktory nie oszukujmy sie bylby duzo lepszym gospodarzem niz socjalista Jozek
pozdrawiam
PiotrROI
Piotrze!
UsuńOdnośnie dostępu do archiwów i internetu, o którym piszesz, zastanawiam się jaki mieli dostęp do nich Polacy z Wilna czy Lwowa. Odnoszę wrażenie, że opierali się na tym co widzieli na własne oczy. A mieli możliwość doświadczyć bolszewickich wyzwoleń kilka od 1917r. To z 17 IX 39 było trzecim i charakter bolszewizmu był im znany. Warszawa czy Kraków nie zostały zdobyte w 1920 roku i może przez to "umknęło" z kim jest sprawa. A może chodzi o prostą sprawę sprzedania Stalinowi braci zza Buga to może Rosyjski Niedźwiedź nie będzie rozdrażniony i da święty spokój? Może tym samym kierują się dzisiaj Ci, którzy dla świętego spokoju nie chcą dostrzec, że w Smoleńsku Rosjanie wyznający wciąż tę samą ideologię i mający tę samą mentalność zabili nam prezydenta?
Czcigodny Piotrze
UsuńPo pierwsze, liczyć na to ze Anglosasi zechcą ginąć za cudzą sprawę może jedynie dureń albo typowy polski polityk. Oni z największą niechęcią giną za swoja sprawę, starając się w miarę możliwości zaszczyt ten pozostawić innym. Aby to pojąć nie trzeba komputera ani internetu, Wystarczy jako tako przyzwoita znajomość dziejów nowożytnej Europy plus elementarna zdolność do logicznego myślenia.
Po drugie, nia napisałem o "endeckich banialukach" ale o "endeckich PROROSYJSKICH banialukach". Czyli nie krytykowałem pracy u podstaw ale polityczny debilizm ludzi wierzących że zwycięska w tej wojnie Rosja z własnej nieprzymuszonej woli stworzy jakieś choćby autonomiczne państwo polskie. Dopóki Rosja stawiała na wschodzie zbrojny opór Niemcom, Polski Komitet Narodowy był dla Francuzów niczym . A jedno słowo rosyjskiego ambasadora w Paryżu znaczyło więcej niz wszystkie memoriały Dmowskiego razem wzięte. A jego memoriał złożony w roku 1916 ambasadorowi Izwolskiemu w którym Dmowski sugerował stworzenie suwerennego państwa polskiego Rosjanie wyśmiali. Dmowskiego na zachodzie zaczęto traktować serio dopiero po rewolucji bolszewickiej czyli bankructwie jego rusofilskich "planów". A mam do niego sporo szacunku za to że w diametralnie zmienionej sytuacji umiał się odnaleźć i dużo dla Polski wtedy zrobił. Choć wypychanie go przed Paderewskiego w kontekście zasług dla propolskich działań dyplomatycznych pod koniec I Wojny Światowej jest pomysłem groteskowym.
Jest rzeczą oczywistą że Amerykanie woleli mieć nad Wisła kogoś sobie przychylnego niż niechętnego. Ale dla prezydenta Wilsona Paderewski znaczył więcej niż cała endecja razem wzięta. I dlatego udało mu sie przekonać prezydenta do tego propolskiego punktu który amerykańskiego podatnika nie kosztował ani centa. A w wyborach dawał komu trzeba polskie głosy.
Pozdrawiam serdecznie.
Witaj Stary Niedźwiedziu!
OdpowiedzUsuńKsiążkę zostawiłem sobie na zimowe wieczory. Bez wątpienia zasługuje na uwagę już samym faktem wywołania piany na ustach tych, którzy myśl o walce z sowietami maja głęboko wypartą do podświadomości albo gdzieś indziej. Jak zauważyłeś w powszechnej świadomości nie funkcjonuje punkt widzenia prezentowany przez Polaków, których Ribbentrop z Mołotowem pozostawili po stronie sowieckiej. Polacy z PRLu zaakceptowali to do tego stopnia, że przyjęli optykę sowieckiej propagandy. Akurat dzisiaj czytałem o tym u Godziemby na Naszych Blogach o tym, że nawet polska propaganda we wrześniu 39' nie podawała ataku z 17 IX jako sowieckiej agresji, o rozkazie by unikać starć i niewypowiedzeniu wojny nie wspomnę. Odbieram to jako wielkie zwycięstwo propagandowe sowieckiej Rosji, które nie obyło się bez wpływu jej agentury we władzach sanacyjnych. Dla Polaków po tej stronie Buga jak wojna to z Niemcami, a po tamtej oczywistym najeźdźcą jest Rosja. W Grodnie nie wiedzieli, że jak Armia Czerwona zabija Polaków to ich wyzwala i mimo ogromnej przewagi wroga stawili mu opór. Sam o tym nie wiedziałem do niedawna. I powoli przebija się to do świadomości społecznej. Podobnie jak zwycięstwo Stalina w Powstaniu Warszawskim i walka z sowieckim okupantem jeszcze wiele lat po 1945r.
Suworowa czytałem dawno. Pamiętam, że wg akt moskiewskich byli przygotowani do ataku o czym wiedział wywiad niemiecki i musiał wykonać wcześniejsze uderzenie. Dzięki temu zastał Armię Czerwoną w trakcie przygotowań do ataku. M.in. z usuniętymi z granicy zasiekami czy transportami kolejowymi lekkich czołgów na oponach dla szybkiego posuwania się po niemieckich autostradach. Co ciekawe ta wiedza też nie potrafi się przebić do powszechnej świadomości.
Pozdrawiam,
Marek
Czcigodny Marku
UsuńCałkowicie się z Tobą zgadzam że propaganda prosowiecka zatruła polskie umysły i ten stan trwa do dzisiaj. Bo ludzie zapominają że to Stalin był mistrzem zbrodni a Hitler jedynie utalentowanym amatorem, dysponującym do tego lepszym zapleczem przemysłowym. Miejmy nadzieję że tak jak napisałeś, kilka oczywistych prawd przebije się jednak do świadomości naszych rodaków.
Do sprawy o9pisanej przez Suworowa w "Lodołamaczu" wrócę gdy odrobię zaległości ze swoimi historycznymi przemyśleniami.
Pozdrawiam serdecznie.
Witaj Stary Niedźwiedziu.
OdpowiedzUsuńKsiążki nie czytałem ale wysłuchałem dyskusji Zychowicza z Wildsteinem. Wychodzi na to,że zgadzam się obydwoma.
Pozdrawiam serdecznie.
http://www.youtube.com/watch?v=0extFiRquNM
Czcigodny Józefie
UsuńKsiążkę tę naprawdę warto przeczytać. Nawet jesli ktoś uzna ja za przesadzoną, będzie stanowić odtrutkę na kult martyrologii i klęsk w powszechnym przedstawianiu i odbiorze polskiej historii nowożytnej.I szczyceniem się że nikt inny na świecie nie umie tak pięknie przegrywać.
Wielkie dzięki za ten link.
Pozdrawiam serdecznie.
Czytam właśnie książkę Piotra Zychowicza. To ważna lektura i obowiązkowa dla polityków i każdego zainteresowanego sprawami polityki. Pokazuje do czego prowadzi myślenie życzeniowe, jak działają sojusze i pokazuje, że nie ma co liczyć na żadne dotrzymanie słowa i że gdzie liczą się interesy nie ma miejsca na sentymenty. Moim zdaniem chwilowi autor przesadza, ale w jedym ma 100% racji: mieliśmy dwóch wrogów i naszym interesem było aby się powybijali. Dlatego jak III Rzesza ruszyła na ZSRR należało im pomagać a nie przeszkadzać, w nadziei że dwa potwory się osłabią.
OdpowiedzUsuńCzcigodna Erinti
UsuńW pełni zgadzam się z Twoim stwierdzeniem że jest to lektura obowiązkowa dla wszystkich którzy w Polsce zawodowo lub hobbystycznie interesują sie polityką. A jeśli nawet miejscami autor trochę przesadza to nie widzę w tym nic złego. Bo u nas wszechwładnie rządzi monokultura w pojmowaniu polskiej historii. Jesteśmy narodem wybranym bo żaden inny nie przelał tyle krwi (najczęściej niestety z własnej nieprzymuszonej woli) i nie poniósł tak wiele tak pięknych klęsk. Więc inne nacje powinny nas podziwiać i szanować. A jeśli tego nie robią a na polskie popisy reagują pukaniem się w czoło to zapewne jesteśmy jedynymi sprawiedliwymi w światowej Sodomie i Gomorze. Czyli podnoszenie politycznego analfabetyzmu do rangi cnoty narodowej. Śmiać się nie ma z czego więc pozostaje tylko płakać. I liczyć na cud na miarę zakończenia I Wojny Światowej czy rozwalenia komunizmu przez Ronalda Reagana. Któremu tę wiekopomna zasługę próbuje ostatnio ukraść nadymająca się i głupsza od własnej sempiterny ropucha.
Pozdrawiam serdecznie.
Stary Niedźwiedziu zacny, potwierdzam że robi3enie cnoty z głupoty i widzenia w nas narody wybranego jest o wiele bardziej niestrawne. Tak samo jak polityka wstydu. Nie jesteśmy ani lepsi ani gorsi niż Francuzi, Anglicy czy Rosjanie: ani mniej ani bardziej wartościowi. W polityce liczą się interesy a nie sentymenty a jak ktoś nie rozumie, że trzeba zawierać koalicje realne, z ludźmi z którymi łączą nas interesy i nie raz na zawsze ale na daną chwilę niech się nie zajmuje polityką.
Usuńpozdrawiam
Czcigodna Erinti
UsuńCo do tego ze nie jesteśmy narodem ani lepszym ani gorszym od Francuzów czy Anglików pełna zgoda. W przypadku Rosjan i Niemców miałbym już nieco wątpliwości. Bowiem to przedstawiciele tych dwóch narodów bez szemrania popełniali w minionym stuleciu zbrodnie jakich Europa wcześniej nie oglądała. Bo w porównaniu z dorobkiem komunizmu i nazizmu wojny religijne to była jedynie bójka na weselu.
Ale z "elytami" jest już w mojej ocenie znacznie gorzej. Asiory polskiej dyplomacji w Foreign Office czy przy Quai d'Orsay chyba mogłyby starać się co najwyżej o posadę gońca czy szatniarza.
pozdrawiam serdecznie.
Drogi Niedźwiedziu,
OdpowiedzUsuńskoro piszesz, że jesteś na początku lektury, chciałbym Cię zapytać jak oceniasz sam tytuł książki i czy nie wydaje Ci się, że uwłacza on pamięci zarówno dowódców, jak i uczestników Powstania Warszawskiego. Obłęd jest bowiem chorobą psychiczną, paranoją charakteryzującą się urojeniami. Ponieważ w tytule jest data, można domniemać, że tym stanem umysłu tym autor określił ówczesnych warszawiaków i nie odnosi się to do współczesności i toczących się wokół tego wydarzenia gorących często sporów. Moim zdaniem ten tytuł jest skandaliczny. Ale może jest to zmierzony trik autora w celu zdobycia popularności?
Pozdrawiam serdecznie
Czcigodny Rzepko
UsuńMówiąc o Powstaniu Warszawskim staram się (choć być może nie zawsze mi to się udaje) rozdzielać to co myślę o szeregowych, na ogół młodych powstańcach od mojego sądu o najwyższych dowódcach odpowiedzialnych za tę bezsensowną rzeź. Tym pierwszym należy się ciepła pamięć i szacunek dla ich odwagi. Połączone z żalem iż ci ludzie zginęli tak absurdalnie a ich śmierć poza kolejną pozycją na długiej liście pięknych klęsk niczego pozytywnego Polsce nie dała. Ale już w stosunku do "Bora" Komorowskiego i innych osób odpowiedzialnych za decyzje o rozpoczeciu tego powstania z trudem znajduję adekwatne słowa potępienia. I jeśli to ich ma dotyczyć ten niewątpliwie prowokacyjny tytuł, uważam go za zasłużony. A nawet paradoksalnie broniący tych ludzi. Bo jeśli nie był to obłęd to pozostaje druga możliwość - zdrada stanu. Tertium non datur.
Dziękuje Ci bardzo za link do tego wywiadu z generałem Pełczyńskim. To co on tam powiedział utwierdziło mnie w mojej wielce negatywnej opinii o tej decyzji i jego autorach. Bo na usta cisną się jako komentarz słowa cara Mikołaja I (człowieka znacznie inteligentniejszego niż przedstawiała go komunistyczna propaganda) o Burbonach którzy po roku 1815 powrócili na francuski tron:
"Niczego nie zapomnieli ale też i niczego nie zrozumieli."
Pozdrawiam serdecznie.
Czcigodny Stary Niedźwiedziu,
OdpowiedzUsuńZachęciłeś mnie do nabycia i lektury. Z jednej strony można powiedzieć, że łatwo oceniać i budować teorie post factum. Wyżej oceniam jednak osobę, która myśli i stara się wyciągać wnioski z przeszłości, niż martyrologiczno-patriotyczny chór, który powtarza, że klęski były nieuniknione, konieczne i powinniśmy śmiało popełniać kolejne narodowe harakiri.
W 1939 nasz rząd dał się oszukać kłamliwym gwarancjom Wielkiej Brytanii i Francji, wojna z Niemcami nie była w naszym interesie (ani Niemiec). Uważam, że współcześnie powinniśmy prowadzić rozsądną współpracę z Niemcami.
Serdecznie pozdrawiam
Czcigodny Dibeliusie
UsuńTematykę która Cie zainteresowała tak jak i mnie, jeszcze obszerniej Piotr Zychowicz opisał właśnie z pragmatycznego a nie martyrologicznego punktu widzenia w swojej poprzedniej głośnej książce pod tytułem "Pakt Ribbentrop - Beck". Sądząc po Twoich komentarzach na "Antysocjalu" , ze zdecydowana większością głoszonych tam poglądów też się zgodzisz. Więc i do jej lektury gorąco zachęcam.
Pozdrawiam serdecznie.
Drogi Stary Niedźwiedziu,
OdpowiedzUsuńdziękuję za ten cenny wpis. Książkę Piotra trzeba prezentować pisząc o niej prawdę, gdyż większość naszych hurrapatriotów ma już o niej zdanie, choć rzeczonego dzieła w ręku nie trzymało. Tak naprawdę, to nie jest książka o Powstaniu, tylko o realizacji przez AK bardzo szkodliwych dla narodu polskiego działań, które były w pełni zbieżne z interesami sowieckiemi.
Czcigodny Krusejderze
UsuńPosunąłem się w lekturze sporo do przodu i już widzę że muszę Ci przyznać rację. Po prostu wiele działań AK, czynionych na rozkaz Sikorskiego któremu z kolei takie dyspozycje wydawali Anglicy, było sprzecznych z polską racją stanu. I tez jestem pesymista odnośnie odbioru tej książki przez polskich czytelników. Oddających cześć ginięciu dla samego ginięcia a sens takowego nie ma nic do rzeczy przy ocenie tego ginięcia.
Pozdrawiam serdecznie.
Szanowny Niedźwiedziu
OdpowiedzUsuńJak zwykle - wpis który czyta się z przyjemnością, a i książka Zychowicza też warta przeczytania. Mnie szczególnie zainteresowało porównanie reakcji AK i (przez lata oczernianych) NSZ na zmieniającą się sytuację w latach 1943-44. Oraz - chyba gdzieś na końcu książki - próba wyliczenia co ZAMIAST akcji Burza na ziemiach wschodnich oraz powstania w Warszawie rzeczywiście MOGŁA zrobić organizacja tak duża jak AK.
Ze swojej strony chciałbym polecić jeszcze jedną książkę - nie o historii Polski, ale jak najbardziej "w temacie". Mark Sołonin – „25 czerwca. Głupota czy agresja?” Rzecz o relacjach pomiędzy ZSRR a Finlandią. Głownie o wydarzeniach z lat 1940-45, ale wspominająca zarówno o czasach poprzedzających II w św., jak i nieco późniejszych. Finlandia niby od Polski daleko, niby nie w centrum wydarzeń, ale podobnie jak Polska w tym czasie była "między młotem a kowadłem" - najechana przez ZSRR, naciskana przez Niemcy i na koniec także przez Anglię (jak by nie patrzeć - skoro wystąpiła po stronie "osi", ustawiła się przeciw "aliantom"). A mimo to udało jej się jakoś wymanewrować...
Historia Finlandii (a i innych - np. Czechosłowacji czy Węgier) pokazuje, że można było postąpić znacznie lepiej niż zrobiły to władze Polski - czy to II Rzeczpospolitej, czy kierujące krajem pod okupacją. Niejeden kraj znalazł się "na polu bitwy" między III Rzeszą a ZSRR - wpadnięcie pod obcą dominację było nieuniknione, tak samo jak straty. Ale te straty nie musiały być tak gigantyczne jak w przypadku Polski. I obie książki Zychowicza bardzo dobrze to ilustrują - dlatego rzeczywiście warto je przeczytać.
Pozdrawiam
Jurek
Czcigodny Jurku
UsuńZacznę od podziękowania za namiar na książkę pana Sołonina bowiem uderzyłeś nim w moja czułą strunę. Nie3 ukrywam ze mam olbrzymi szacunek dla Finów za zbudowanie w roku 1917 i skuteczne obronienie w latach 1939-45 istnienia swojego państwa. A wcześniej za wzorową pracę u podstaw, budowanie gospodarczych i kulturowych fundamentów przyszłej państwowości oraz za niepopełnienie ani jednego politycznego harakiri.
Polskie "szlachciury" z pogardą wyrażają się o fińskich "drwalach". Ale nie potrafią pojąć że w dziedzinie polityki to "drwale" są na uniwersytecie a "panowie bracia" w podstawówce. I to chyba dla dzieci specjalnej troski.
Dziękuję za wizytę, nieśmiało zachęcam do kolejnych komentarzy i pozdrawiam serdecznie.
Szanowny Stary Niedźwiedziu,
OdpowiedzUsuńNie czytałam książki Zychowicza i powiem Ci szczerze, że sam tytuł mnie zniechęca.
Jeżeli autor uważa, że takie zrywy narodowo-wyzwoleńcze Polaków, jak Powstanie Warszawskie (ciekawa jestem opinii Zychowicza o Powstaniu Styczniowym, ale sądzę, że byłaby podobna) nazywa "obłędem", to w całej rozciągłości się z nim nie zgadzam. Czytałam wypowiedzi Powstańców Warszawskich, a nawet miałam okazję z nimi rozmawiać. Oni w okresie Powstania czuli się wolni pomimo tego, że się wykrwawiali. Wolnością było dla nich to, że stawiali opór wrogowi. I wierzyli w wolną Polskę. Czy taką wiarę godzi się nazywać obłędem? I tu przypominają mi się słowa "miłościwie nam panującego Słońca Peru": polskość to nienormalność.
Pozdrawiam serdecznie
Szanowna Pelargonio
UsuńZychowicz nie podważa bohaterstwa powstańców, a określenie "obłęd" wyraźnie rezerwuje dla ludzi podejmujących decyzje o rozpoczęciu/kontynuowaniu walki.
A jeśli chodzi o polskie powstania - no cóż, biorąc pod uwagę ich rezultaty, niestety w większości przypadków (poza wielkopolskim) był to "obłęd". Powstanie Styczniowe - owszem, miało idee, a także niezły rozmach jeśli chodzi o konspirację, tyle że nie miało broni ani wojska mogącego skutecznie coś zdziałać (brzmi znajomo?). A wojska nie było, bo polska armia została zlikwidowana wskutek Powstania Listopadowego, które nie miało żadnego planu działania i zostało wywołane przez grupkę narwańców nie liczących się z realną siłą przeciwnika.
A co można byłoby osiągnąć gdyby do armii z roku 1830 dołożyć konspirację i zapał z 1863? I podjąć działania w czasie gdy Rosja miałaby kłopoty (w XIX w mimo rozwoju i ekspansji też miała problemy, a to wojny z Turcją, a to wojna krymska...). To oczywiście science-fiction, ale przecież w tym samym XIX w Węgrom udało się z Austrii zrobić Austro-Węgry. Rzecz jasna dysproporcja sił w układzie Polska-Rosja była o wiele większa niż Austria-Węgry, i z pewnością nawet w przypadku sukcesu powstania nie byłoby mowy o jakiejś "wspólnej monarchii", ale może dałoby się podwyższyć status z "kraju podległego, w którym sporo zależy od łaski cara" na "kraj sprzymierzony, w sporej części autonomiczny, w którym sporo zależy od umów". A tak - mamy w historii XIX w. dwa piękne, przegrane powstania, i zmianę statusu na "ziemie podbite i wcielone do imperium, na których wszystko zależy od łaski carskich urzędników". Przy czym warto pamiętać, że do strat militarnych, które mimo wszystko wielkie nie były, dopisać trzeba straty gospodarcze i społeczne, związane z represjami popowstaniowymi wymierzonymi w Polaków (więzienia, zsyłki, rekwizycje majątków). Tego już było sporo.
Nie jestem wyznawcą hasła "polskość to nienormalność". Ale takie zużywanie sił narodu jak we wspomnianych powstaniach - to już jest "nienormalność".
pozdrawiam
Jurek
Czcigodna Pelargonio
Usuńta chwila wolności miała tak paskarska cenę że z punktu widzenia racji stanu była zbrodnią. A prawie wolna Polska (pozostaje za pewna reklama westchnąć że "prawie" czyni wielką różnicę) powstała nie dzięki tej walce ale pomimo niej. Argument że gdyby ci młodzi i tak wartościowi ludzie nie zginęli w Powstaniu to czekałaby ich śmierć z rąk stalinowskiego aparatu represji jest jedynie w częsci prawdą, i to w części nieprzesadnie dużej. Z wiarygodnych źródeł wynika że na skutek tych represji w skali Polski ucierpiało poważnie nie więcej niż 20% żołnierzy podziemia. tak więc Powstanie Warszawskie niemieckimi rękami wygrał Stalin. Taka jest gorzka prawda.
A już skandaliczną zbrodnią było zlecenie "wachlarzowi" niszczenia niemieckiego transportu kolejowego na front wschodni. Przecież im dalej posunęliby się Niemcy i im więcej czerwonoarmiejców by zabili, tym lepsza była pozycja Polski w przyszłych działaniach niepodległościowych. A biorąc pod uwagę olbrzymie straty poniesione przez żołnierzy "wachlarza" i polską ludność cywilną na kresach, czas na zdanie sobie sprawy z okrutnej prawdy: ci wspaniali ludzie na rozkaz Sikorskiego zginęli za Stalina!
Pozdrawiam serdecznie
@ Jurek
UsuńCzcigodny Jurku
Dziękuję za dodatkowy komentarz z którym prawie w całości się zgadzam. Ponieważ wpisał on się podwójnie, duplikat usuwam.
Pozdrawiam serdecznie.
@ Pelargonia
UsuńCzcigodna Pelargonio
Wyraziłem się nieprecyzyjnie więc drobna errata. Pisząc o niecałych 20% ludzi zamordowanych lub poważnie poszkodowanych na zdrowiu miałem na myśli odsetek tych którzy wojnę przeżyli. Bo oczywiście w gronie osób kontynuujących po formalnym zakończeniu wojny walkę zbrojną z komunizmem straty są znacznie wyższe.
Pozdrawiam serdecznie.
Dopiero zacząłem lekturę "Paktu", jednak pozwolę sobie wysunąć tezę na temat honoru. Honor może dotyczyć jednostek. W przypadku państw liczy się wyłącznie Realpolitik.
OdpowiedzUsuńCzłowiekiem honoru był z pewnością Paweł hrabia Teleki, premier Węgier, który sprzymierzył się z III Rzeszą. Jednak ku złości führera odmówił ataku na Polskę, potem tak długo, jak było to możliwe migał się od wypełnienia zobowiązań, a gdy musiał zaatakować Jugosławię strzelił sobie w łeb.
pozdrawiam serdecznie
Czcigodny Refaelu
UsuńCo do tego iż w życiu prywatnym należy kierować się honorem ale podejmując decyzje mające wpływ na los swojego państwa jedynie pragmatyzmem, w pełni się z Tobą zgadzam. Niestety w Polsce tak się jakoś głupio składa że politycy postępują niemal odwrotnie. W sprawach prywatnych liczy się dla nich jedynie zysk osobisty a zasady idą w kąt. A w sprawach publicznych w najlepszym razie infantylny sentymentalizm. A ostatnio ohydny serwilizm.
A oceniając Węgrów nie wolno zapominać że w Trianon stracili około dwóch trzecich terytorium Korony św. Stefana. A z inicjatywy Masaryka powstała tzw. Mała Ententa bo Czechosłowacja, Rumunia i Jugosławia (a tak naprawdę Serbia) wciąż się Węgier obawiały. I nie były pewne utrzymania łupów.
Cieszę się że przypomniałe postać hrabiego Pala Telekiego, wielkiego przyjaciela Polski i Polaków. Mało kto pamięta że to z jego inicjatywy rząd węgierski na własny koszt dostarczył na początku lipca 1920 do Polski ponad 60 milionów sztuk amunicji karabinowej, 30 tysięcy karabinów i wiele innego sprzętu wojskowego. I działo to się w czasie gdy brytyjscy dokerzy odmawiali załadunku transportów do Polski a brytyjscy yntelektualyści darli mordy "ręce precz od kraju rad". Dla mnie jednym z jakże nielicznych posunięć Aleksandra Kwaśniewskiego przemawiających na jego korzyść jest pośmiertne nadanie w roku 2001 hrabiemu Telekiemu krzyża komandorskiego z gwiazdą Orderu Zasługi RP. Szczęśliwie doczekał on się też na warszawskim ursynowie kilkusetmetrowej ulicy swego imienia.
Pozdrawiam serdecznie.
Czcigodny Stary Niedźwiedziu,
OdpowiedzUsuńNie tylko chciałabym, aby Polacy wyleczyli się z romantyzmu, ale i naiwnego postrzegania polityki. Na wielu forach czytam wypowiedzi ludzi, którzy naprawdę wierzą w to, że politycy robią coś z dobroci serca. Ostatnio Palikot przeprosił swoją koleżankę, a pół Polski wpadło w zachwyt, że potrafi przyznać się do błędu i 'podwyższa standardy' w polityce. Ludzie są tak naiwni, że nie wiedzą, że takie przedstawienia zawsze są podszyte interesem. Zawsze mnie dziwi, gdy ludzie wierzą, że ktoś w polityce się zmienia; że ktoś się troszczy o biednych (Ryszard Kalisz, który pomyka swoim autem 100km/h na terenie zabudowanym nowym jaguarem); że ktoś nagle stał się eurosocjalistą (jak Janusz Lewandowski, który chwalił się milionami jałmużny z UE i zachęcał Polskę do przyjęcia ojro); że ktoś przeszedł na 'jasną stronę' (jak Roman Giertych) albo że ktoś dostał się do polityki, by bronić wykluczonych (jak Anna Grodzka, która niewiele potrafi, ale ma być symbolem "postępu"). W naszej polityce nie ma honoru, nie ma uczciwości i - niestety - nie ma też troski o wspólny interes. Jest wyłącznie zażarta wojenka między frakcjami okrągłostołowymi i wydzieranie sobie kawałka sukna. A ludzie wierzą we wszystko, co mówią w TVN24 i dołączają bez mrugnięcia okiem do tych ujadających sfor.
Czcigodna Flavio
OdpowiedzUsuńNie jest to nic przyjemnego przyjąć do wiadomości smutny fakt że nasi rodacy w porównaniu z kilkoma sąsiednimi nacjami są w zdecydowanej większości naiwni niczym dzieci. Dodaj do tego wypunktowane przez Ciebie zaczadzenie romantyzmem i mamy to co mamy. Czyli dziecko specjalnej troski emocjonujące się bzdurami. Wierzące że szajka złodziei jest proeuropejska bo ... sama tak twierdzi. A zagrożony odsiadka przestępca który przed procesem uciekł w tożsamość "kobiety" prowadzi działalność polityczna i kogokolwiek broni. Zaś cyniczny łobuz pogodził się ze "starszą skrobankową" z innego powodu niż obawa przed utratą kasy z przemysłu aborcyjnego.
Pozdrawiam ponuro.
Szanowny Stary Niedzwiedziu,
OdpowiedzUsuńprzeciez wystarczyloby wtedy usiasc nad mapa Europy i przy malym globusie, nastepnie po kolei przeanalizowac - KTO i ktore panstwo lub grupa panstw jakie maja cele i interesy.
PZDR*GR*
Czcigodny PZDR*GR8
UsuńO nieznajomość globusa nie mogę podejrzewać ludzi którzy kończyli szkoły w czasach gdy ówczesna matura odpowiadała co najmniej dzisiejszemu magistrowi. Ale już z krytycznym myśleniem i zimną kalkulacją było w zatrutych idealizmem i romantyzmem głowach cieniutko. Swego czasu zastanawiałem się co by się stało gdyby jacyś kosmici w ciele "Bora" Komorowskiego osadzili przedwojennego księgowego. I jestem pewny że ten jako przedkładający tabliczkę mnożenia nad górnolotne chimery powstania by nie rozpoczął. A być może po doniesieniach o tym co Sowieci zrobili na kresach i w Wilnie zarządziłby likwidację firmy.
Pozdrawiam serdecznie.
P.S
Usuńczy odpowiadając na komentarz moge ograniczyć się do PZDR? bo z tą całościa można się wsciec
Szanowny Stary Niedzwiedziu, polecam obok p. Suworowa (tak nawiasem to jego pseudonim) prace Pawla Solonina opisujace przebieg i okolicznosci tzw. wielkiej wony ojczyznianej. Z przeprosinami za brak polskich znakow - Inz. energetyk
OdpowiedzUsuńSzanowny Anonimowy
UsuńWiem że tak naprawdę Wiktor Suworow nazywa się Władimir Riezun. A jego książki sa kopalnia wiedzy o mało znanych sprawach radzieckiej polityki oraz wojskowości a dzięki bogatej galerii faktów obalają infantylne bajeczki "zachodnich" sowietologów czyli tak naprawdę sowietofilów.
Właśnie zaczynam lekturę książki Marka Sołonina "25 czerwca. Głupota czy agresja?"
pozdrawiam serdecznie kolegę inżyniera.