Zacząć muszę od przeproszenia Czcigodnych Czytelników
za nieprzyzwoicie długą przerwę w pisaniu, wynikająca z przyczyn zdrowotnych
oraz osobistych, nad którymi nie chcę się tu rozwodzić. Zaś kontynuując cykl
moich bardzo osobistych refleksji na temat polskiej historii, pozwalam sobie
przytoczyć garść faktów, w szkolnych programach traktowanych wielce lakonicznie
lub wręcz pomijanych. Mam na myśli wydarzenia z lat 1138 -1157. Czyli innymi
słowy, chcę przypomnieć że do rozpadu państwa Piastów na dzielnice mogło w
ogóle nie dojść.
Na usprawiedliwienie Bolesława Krzywoustego
trzeba dopowiedzieć że pomysł podziału Polski na dzielnice nie był jego
oryginalnym pomysłem. Zdarzało się to wcześniej zarówno w innych państwach
europejskich jak i w Polsce. Imperium Karola Wielkiego mogło być europejskim
hegemonem gdyby nie zostało podzielone między jego trzech synów. Ale za
wcześniejszych Piastów takie podziały bywały nietrwałe i za każdym razem jakiejś
wybitnej jednostce udawało się "posprzątać". Bolesław Chrobry szybko
wygnał synów Mieszka i Ody odzyskując kontrolę nad całym terytorium którym
władał jego ojciec. Mieszko II po wymuszonych rezygnacji z tytułu królewskiego
i podziale państwa na trzy dzielnice w dwa lata połączył je w jedno państwo, w
zasadzie przywracając stan terytorialny z końca panowania jego dziada.
Kazimierz Odnowiciel pozbierał fragmenty na które państwo jego ojca rozpadło
się na skutek recydywy pogaństwa. Władysław Herman podzielił Polskę między
swoich dwóch synów ale Bolesławowi Krzywoustemu udało się w zasadzie scalić
ziemie z czasów państwa Mieszka Pierwszego (jedynie próby odzyskania zwierzchnictwa
nad Pomorzem Zachodnim były niekompletne i nietrwale).
Sam pomył utworzenia dzielnicy senioralnej był
pomysłem jak na polskie stosunki nowatorskim i niewiele brakowało aby nie
doszło do rozpadu państwa. Bowiem poza dzielnicą senioralną zostały wydzielone
trzy: Najstarszy syn z pierwszego małżeństwa ze Zbysławą czyli Władysław II (zwany
później Wygnańcem) otrzymał Śląsk będący wówczas gospodarczo najlepiej
rozwiniętą dzielnicą. Mazowsze przypadło Bolesławowi IV Kędzierzawemu zaś
zachodnia Wielkopolska Mieszkowi III Staremu, pełnoletnim w chwili śmierci
Krzywoustego synom z drugiego małżeństwa z Salomeą. Pozostali synowie Salomei czyli
Henryk (zwany potem Sandomierskim) oraz Kazimierz II Sprawiedliwy jako dzieci
dzielnic na razie nie otrzymali.
Do pierwszego konfliktu seniora z juniorami i
macochą doszło w latach 1142-3. Dzięki posiłkom z Rusi oraz neutralności
Niemiec i Czech Władysław pokonał wojska przyrodnich braci ale wspaniałomyślnie
pozostawił im ich dzielnice. I to był pierwszy wielki błąd Władysława. Drugie
starcie nastąpiło już po śmierci Salomei na początku roku 1146 a o jego wyniku
zadecydowała sprawa Piotra Włostowica.
Był on pod koniec panowania Bolesława
Krzywoustego palatynem czyli pierwszym świeckim dostojnikiem w państwie a po śmierci
księcia miał strzec wykonania jego testamentu. W wyniku małżeństwa z jedną z
córe3k księcia kijowskiego stał się krewnym Rurykowiczów a pośrednio skoligacił
się i z Piastami (matka Władysława też była córka księcia kijowskiego). Podczas
pierwszego starcia seniora z juniorami zachował neutralność, rzecz jasna w
trosce o zachowanie swojej wyjątkowej pozycji w państwie. Stanowił zatem takie
samo potencjalne zagrożenie jak swego czasu palatyn Władysława Hermana Sieciech
dla Bolesława Krzywoustego. Gdy
Władysław II postanowił siłą zjednoczyć ziemie swojego ojca, zaczął od
uwięzienia potężnego palatyna. Ale popełnił analogiczny błąd jak swego czasu Bolesław
Śmiały dokonując egzekucji biskupa Stanisława ze Szczepanowa. Bowiem po
uwięzieniu skonfiskował dobra Piotra a następnie kazał go oślepić i wygnać z
kraju. Piotr schronił się w Kijowie i dzięki jego koligacjom i wpływom posiłki
z Rusi nie wspomogły Władysława, tak jak to miało miejsce podczas pierwszego
etapu wojny domowej.
Początkowo wojna przebiegała bardzo pomyślnie
dla seniora. Stosunkowo łatwo opanował Mazowsze a Bolesław Kędzierzawy schronił
się w Poznaniu należącym do Mieszka Starego. Wojska Władysława obległy Poznań
ia jego zwycięstwo wydawało się nieuchronne. Ale „na tyłach” wybuchł bunt możnych
przestraszonych losem Piotra Włostowica. Przeciwko Władysławowi zwrócił się
również arcybiskup gnieźnieński Jakub ze Żnina który rzucił na seniora klątwę.
Pod Poznań podeszły wojska sprzymierzeńców juniorów a ich działania połączone z
wypadem oblężonych doprowadziły do klęski Władysława który wraz z żona
Agnieszką Babenberg uciekł początkowo do Czech a stamtąd dotarł do Niemiec. Tam
złożył hołd królowi Konradowi III Hohenstaufowi i uzyskał jego pomoc. Wprawdzie
jeszcze w roku 1146 na Polskę ruszyła niemiecka wyprawa ale wylanie Odry i
dobrze skoordynowane działania wojsk juniorów spowodowały jej fiasko. Władysław
uzyskał też pomoc papieża którego legat rzucił klątwę na juniorów i przychylny
im polski episkopat. Ale ten fakt tez nie przyniósł realnych skutków. Gdy po śmierci
Konrada III tron objął Fryderyk Barbarossa, na Polskę ruszyła kolejna niemiecka
wyprawa. Gdy wojska cesarskie podeszły pod Poznań, Bolesław Kędzierzawy
zażegnał niebezpieczeństwo składając fryderykowi hołd w podpoznańskim Krzyszkowie.
Skończyło się na obietnicy zwrotu Śląska. Władysław zmarł na wygnaniu a swoje
dzielnice na Śląsku otrzymali dopiero jego synowie. A wkrótce potem i dzielnica
senioralna uległa rozkawałkowaniu zaś Polska na ponad sto pięćdziesiąt lat stała
się zlepkiem księstw, często wojujących ze sobą. A Śląsk i Pomorze Zachodnie na
jakieś osiemset lat znalazły się poza granicami Polski.
Są podstawy do przypuszczeń że gdyby
Władysław II wykorzystał swój sukces w pierwszej fazie wojny domowej i po
prostu wygnał juniorów zaś Piotra Właostowica potraktował znacznie łagodniej,
udało by mu się to co skutecznie zrobili jego przodkowie.
A tak na marginesie nie mogę nie wspomnieć że
w Czechach za panowania współczesnej Piastom dynastii Przemyślidów nigdy nie
doszło do podziału państwa na dzielnice. Jak napisał z goryczą w „”Polsce
Piastów” Paweł Jasienica, młodsi bracia panującego dostawali jedynie
nieprzesadnie duże dobra ziemskie, mające zapewnić im utrzymanie. Oczywiście i
tam zdarzały się przypadki buntów czy szukania przez pretendenta do władzy
pomocy w ościennych krajach. Ale państwo to nie rozpadło się na części a jego
granice przez ostatnie tysiąc lat ulegały jedynie niewielkim fluktuacjom. I
nigdy nie pojawiły się w tym kraju żadne „królewięta”, stanowiące zagrożenie
dla władzy centralnej.
Stary Niedźwiedź
Podział na dzielnice w ówczesnej Europie to raczej standard niż wyjątek. Bardzo możliwe, że Bolesław Krzywousty brał przykład z Rusi i jej polityki dynastycznej. Tam jednak nie wyznaczono dzielnicy senioralnej. Pod tym względem Bolesław był bardziej przewidujący od Jarosława Mądrego zapewniając jednemu ze swych potomków przewagę nad pozostałymi.
OdpowiedzUsuńSzanowny Anonimowy
UsuńOczywiście masz rację pisząc iż pomysł utworzenia dzielnicy senioralnej był w teorii dobrym pomysłem i Bolesława Krzywoustego należy cenić wyżej niż wielu europejskich władców tej epoki. Ale jeszcze bardziej podoba mi się metoda czeska. Bowiem junior posiadający kilka folwarków mógł co najwyżej wystawić kilkudziesięciu zbrojnych i do władcy po prostu nie miał z czym startować.
Czy w przyszłości mógłbyś podpisywać niewątpliwie ciekawe komentarze jakimś nickiem?
Pozdrawiam serdecznie.
Szanowny Stary Niedźwiedziu,
OdpowiedzUsuńPo przeczytaniu zamieszczonego materiału, który okazał się świetną powtórką z historii, nasuwa mi się jedna konkluzja, a mianowicie taka, że polityka polityka budowy silnego, jednolitego państwa, aby była skuteczna, nie może zważać na przyzwoitość, litość i sentymenty, włączając w to koligacje rodzinne. Musi się ona kierować narodowym egoizmem, a nie interesem jednostki. Cel wyznacza środki i nie ma tu miejsca na kompromisy. Potwierdza się jednak zasada, że imperia powstają na kościach pokonanych wrogów, a drzewo potęgi i wolności, podlewa się krwią zdrajców i bohaterów,nie koniecznie w tej kolejności. Pytanie brzmi, czy owe zasady można skutecznie zastosować w dzisiejszych realiach i z jakim ewentualnym skutkiem?
Serdecznie Cię pozdrawiam, TF.
Czcigodny Tie Fighterze
UsuńTak jak napisałeś racja stanu jest ważniejsza od sentymentów. A polityka to nie zabawa dla skautów. Przez ostatnie tysiąc lat zmieniło się jedynie to iż wtedy władcy uważali państwo za swoją prywatna własność i po utracie władzy bez skrępowania korzystali walcząc z rodakami z obcej pomocy. Dzisiaj zmieniło się właściwie głównie to że ludzie jako tako inteligentni i przyzwoici nie mieszają swoich osobistych potrzeb z racją stanu. Margaret Thatcher bez wahania kazała odstrzelić w Gibraltarze terrorystów z IRA ale nigdy nie posunęła się do wykorzystania aparatu państwowego dla cełów własnych czy dla dobra swoich przyjaciół. I to właśnie różni porządnego polityka od takich śmieci jak Chyży Rój i kanalie z jego szajki.
Pozdrawiam serdecznie.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńCzcigodny Stary Niedźwiedziu,
OdpowiedzUsuńDziękuję za interesujące przypomnienie tego ponurego okresu naszej historii.
Oprócz Czech nie uległy podziałowi np. Węgry, Anglia, Dania, Szwecja, Norwegia i te państwa na ogół dobrze na tym wyszły, wbrew opiniom niektórych libertarianów, że im większe rozdrobnienie i słabsza władza, tym lepiej.
Serdecznie pozdrawiam
Czcigodny Dibeliusie
Usuńoczywiście masz rację pisząc iż rozdrobnienie plus słaba władza to marzenie sąsiadów takiego zlepku państw czy państewek. Habsburgowie swego czasu dominowali w Europie dzięki władzy w ekspandujących gospodarczo lub/i terytorialnie i nie dzielących się Hiszpanii i, Austrii i Czechach a nie niemieckich państewkach które pies mógłby nakryć ogonem. Niemcy stały się niebezpieczne dla Europy za sprawą nieustannie podbijających nowe terytoria Prus a po zjednoczeniu były blisko wygrania I Wojny Światowej. Dlatego libertarianizm uważam za doktrynę polityczna godną piaskownicy a nie parlamentu..
Pozdrawiam serdecznie.
Witaj Stary Niedźwiedziu!
OdpowiedzUsuńCieszę się z Twojego powrotu do pisania.
Moja refleksja dotycząca opisanych przez Ciebie czasów dotyczy poczucia wspólnoty państwowej czy plemiennej, czy językowej albo jakiejkolwiek innej, w odczuciu różnych warstw i różnych dzielnic dzisiejszej Polski. I wtórnie: jak to jest z tym poczuciem dzisiaj.
Serdecznie pozdrawiam,
Marek
Czcigodny Marku
UsuńCo się tyczy poczucia tożsamości w czasach piastowskich, niewątpliwie można mówić o niej w końcu tej epoki czyli za Kazimierza Wielkiego. A jej początek w mojej ocenie jest wielce płynny a przyjęcie jakiejś daty wyznaczającej umowny początek wielce arbitralne. Natomiast dla władców państwo było prywatnym biznesem i o ile mnie pamięć nie zawodzi, żaden z nich po utracie swojej dzielnicy i wygnaniu nie wahał sie próbować odzyskać władzę zbrojnie z pomocą obcych wojsk. Co najwyżej mogło mu sie nie udać zmontować taką ekspedycję.
Doskonałe jest Twoje pytanie o poczucie tej wspólnoty w chwili obecnej. Niestety moim zdaniem z tym nie jest najlepiej. Nie brak neohołoty utrzymującej że sa w pierwszej kolejności Europejczykami a w drugiej łaskawie przyznają się do jakiejś "małej ojczyzny" i więzi emocjonalnej z miastem czy małym regionem. Do tego z entuzjazmem absorbują wszelkie obce kulturowo pierdoły pokroju Halloweenu czy Walentynek. Są one wporzo spoko i ciool bo niepolskie. Gdyż polskość to nienormalność.
Dlatego nie tryskam optymizmem.
Pozdrawiam serdecznie.
Witaj Czcigodny Niedziwiedziu, Nie chce mi sie innych bledów poprawiać bo już po pierwszych zdaniach ręce mi opadły.
OdpowiedzUsuń"Najstarszy syn z pierwszego małżeństwa ze Zbysławą czyli Władysław II (zwany później Wygnańcem) otrzymał Śląsk będący wówczas gospodarczo najlepiej rozwiniętą dzielnicą. "
Przepraszam że tak ostro zapytam "a skąd te dyrdymały" ?
1. Prawdą jest że za zycia ojca Bolesława Krzywoustego "Wygnaniec" otrzymał Wrocław (a nie cały Śląsk) -podobnie zresztą jak Krzywousty -jeszcze nieletni pod opieką Powały- władzę we Wrocłąwiu sprawował. Ale Wygnaniec otrzymał też w testamencie "dzielnice senioralną" czyli Małopolskę która faktycznie -w tym że czasie "będący wówczas gospodarczo najlepiej rozwiniętą dzielnicą" w przeciwieństwie do -odbudowywanej po wojnie domowej Wielkopolski i Śląska -
Wystarczy otworzyć kronikę "Marcina Galla" w którym ten do największych miast Polski Krzywoustego zalicza Kraków,Sandomierz i przez grzecznośc dla swojego pana Wrocław. Dlaczego przez "grzeczność" ten ostani zaliczył na to odpowiadają badania archeologiczne które potwierdzają pełną odbudowę Poznania już za czasów Bolesłąwa Szczodrego i to że Zbigniew jako najstarszy syn otrzymał właśnie tę dzielnicę. Nie bez znaczenia jest że gród Poznański oblegany ogromnymi siłami przez wiele m-cy przez Wygnańca i jego sprzymierzeńców nie padł natomiast Wrocław padł po niecałym tygodniu.
Rozumiem że nie każdemu chce się czytać źródła więc zamiast tego czyta czyjeś gotowe "opracowania" tyle że -delikatnie rzecz nazwawszy- bardzo często takie "gotowce" mają tyle wspólnego z prawdą historyczną co fakty TVN z faktami
pozdrawiam
PiotrROI