wtorek, 8 października 2013

FLAVIA MA GŁOS - Bez wspomagania nie chcę żyć








Założę się, że znalazłabym wielu obrońców metamfetaminy, której zażywanie skutkuje takimwyglądem, jak powyżej. Nie da się ukryć, że żyjemy w dobie relatywizacji narkotyków, w dobiecoraz większego zblazowania młodzieży i w dobie, w której mnóstwo ludzi dotykają problemy psychiczne. Człowiek, który twierdzi, że musi wziąć ecstasy, żeby mieć fajne doznania, po prostu wymaga terapii. Ludzi, którzy nie potrafią nic przeżyć bez zażycia "wspomagacza", trzeba porządnie kopnąć w tyłek i wysłać do dobrego specjalisty na psychoterapię. A nie hamletyzować:a może to jednak nie jest takie groźne? A może nawet lepsze niż landrynka?

1. Marihuana jest niegroźna, mimo THC, które wywołuje poważne zaburzenia percepcji. Istnieje ryzyko wystąpienia stanów psychotycznych, ale to wciąż małe piwo w porównaniu z kostkączekolady.
2. Metamfetamina powoduje obumieranie komórek nerwowych, ale dlaczego by sobie jej nie zafundować w czasie sesji egzaminacyjnej, prawda? Przecież jesteśmy wolnymi ludźmi (nawet jeśli po zażyciu przestaniemy nimi być).
3. Być może ktoś się zdziwi, ale spotkałam się z opinią o tym, że heroina nie jest narkotykiem. I  rzecz jasna, nie jest bardziej groźna od landrynki. Mimo że powoduje drgawki, biegunkę i spowalnia perystaltykę jelit.

Zastanawia mnie jedno: co się stało z tym światem, że jest taki popyt na te substancje? Dlaczego ludzie nie potrafią się bez nich obyć - nie potrafią normalnie przeżywać, normalnie czuć, normalnie się bawić i cieszyć życiem. Wstrząsające dla mnie było wyznanie dziewczyny, która stwierdziła, że wraz z chłopakiem biorą ecstasy, żeby się normalnie kochać. Co spowodowało takie upośledzenie wrażliwości u dzisiejszych młodych ludzi? Dlaczego remedium na tępotę uczuciową i niedostatki wychowania, mają być substancje silnie uzależniające? Czy chcemy tego, czy nie - tacy pacjenci będą kosztować podatników. I nie da się abstrahować od tego, jakie skutki społeczne ma zwiększenie użytkowników tego syfu. Im więcej zrelaksowanych marihuanistów, tym więcej przymulonych i aspołecznych jednostek. Dlatego kompletnie nie rozumiem ludzi którzy bagatelizują szkodliwość takich używek i nie dostrzegają konsekwencji. Konsekwencji których nie ponosi tylko uzależniony (pal lich z nim!), ale jego otoczenie.

11 komentarzy:

  1. Droga Flaviu,

    męczy mnie już sprowadzanie dyskusji o narkotykach do dywagacji czy są bardziej szkodliwe od landrynek. Wiem, że to nie konserwatyści wyjechali z tym argumentem. Problem, że przyznanie że narkotyki SĄ niebezpieczne niczego w dyskusji nie zmienia. Bo prawicowiec (nie mylić z lewicującymi konserwatystami) zadaje pytanie, czy dorosła osoba ma prawo brać co chce, czy trzeba jej to regulować. Ale ten argument też już znasz.

    Na Twoje pytanie "Zastanawia mnie jedno: co się stało z tym światem, że jest taki popyt na te substancje?" odpowiem pytaniem: a co się stało w PRLu, że wszyscy pili wódkę, niejednokrotnie popadając w alkoholizm? Odpowiedź na oba pytania jest prosta - bo wszyscy inni to robili i tak się spędzało wolny czas. Łatwo jest przytaczać ekstremalne przypadki dziewczyn co to bez ecstasy nie mogą albo upalonych rolkarzy z wyżartym mózgiem. Gdy tymczasem prawda o narkotykach jest taka, że wśród Twoich znajomych pewnie 3/4 kiedyś spróbowało (o ile są wystarczająco młodzi), z pewnością mogę to powiedzieć o moich znajomych, mimo że 18 skończyłem dawno temu. I z tych moich znajomych większość okazjonalnie się odurza, np. właśnie ecstazy na koncertach techno (nie moja muzyka, ale jak się dobrze przy tym bawią, to czemu nie) albo puszczając w kółku jointa. Ja oczywiście - jako że występuję pod imieniem i nazwiskiem - nigdy tego nielegalnego świństwa w ustach nie miałem ;)

    A na - bardzo rozsądny poniekąd - argument o kosztach leczenia mam jedną odpowiedź: zalegalizować, obłożyć akcyzą i z tego płacić za programy odwykowe. I sytuacja będzie lepsza niż teraz, kiedy uzależnionych się leczy, a pieniądze idą z innych źródeł (możliwe że od palaczy i pijaków, ale całkiem realnie również z obiadów w szkolnych stołówkach).

    Pozdrawiam, yrk

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. absolutnie nie - legalizacja czegokolwiek, co odczłowiecza, to zawsze działanie PRZECIWKO człowiekowi... mesydż władz musi być jasny i czytelny, prawo musi chronić każdego, najsłabszego też, to, ze nie jest przestrzegane to zaden argument

      to może zalegalizujmy też kradzież, skoro ludzie i tak kradną...?

      polecam poczytać o tym, jak legalizacja prostytucji degraduje kobiety, jak okazało sie to kompletną porażką naszej cywilizacji...
      http://thecnnfreedomproject.blogs.cnn.com/2013/09/02/legal-prostitution-condones-humiliation-on-women/

      Usuń
    2. Czcigodny Yrku
      Niedawno napisałeś że jesteś bardzo ciekaw jak zakończy się urugwajski eksperyment. Z góry mogę odpowiedzieć że tak jak i holenderski. Holendrzy intensywnie zastanawiają się teraz jak wyjść z szamba do którego tak ochoczo wskoczyli odurzeni libertyńskimi bzdurami. Bo bycie śmietnikiem Europy do którego ćpuny ciągną niczym muchy do łajna już im zaczyna bokiem wychodzić.W gronie kilkudziesięciorga dzieci moich znajomych i przyjaciół tylko dwóch facetów sięgało po narkotyki (konkretnie po trawę"). Bo poruszam sie w gronie konserwatystów wyznających "septalog" a nie jakąś ideologię typu (daruj szczerość ale wiesz że gębę mam niewyparzoną) "róbta co chceta, srajta gdzie chceta". Jeden z tych młodych ludzi w porę rzucił ten syf, drugi koncertowo przepieprzył sobie życie - trzydziestoletni śmierdzący leń na utrzymaniu rodziców. Reszta nie raz mi wspominała że gdy na imprezach częstowano ich "jointem" odpowiadali "pi***ol się baranie".
      A w odróżnieniu od "muzy", muzyka nie wymaga żadnego wspomagania. Bo to nie syf którego widocznie "na trzeźwo" nie sposób słuchać.Różnica jak między "dziwą" a "divą". Pisze się podobnie ale sens nieco inny.
      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
    3. @AleksandraR Chronić tak, ale nie przed samym sobą. Temat jest o narkotykach, więc nie będę się rozpisywał o prostytucji, ale zdajesz sobie sprawę, że do niej (jak i do kradzieży) potrzeba osób trzecich?

      @Stary Niedzwiedz

      Nie jestem na bieżąco z sytuacją w Holandii, ale kiedy ostatni raz sprawdzałem dyskusje toczyły się jak ograniczyć dostęp do marijuany narkotykowym turystom, a nie - jak zdelegalizować ją na powrót. To trochę podobny problem, jak wieczory kawalerskie Anglików na krakowskim rynku (czy burdy Skandynawów na bałtyckich promach). Które oczywiście nie są powodem, by delegalizacji alkoholu. Kiedyś pytałem o to kolegę z Rotterdamu i ten zeznał, że co prawda w Amsterdamie jest syf i mogiła, ale poza nim (i jeszcze paroma granicznymi miasteczkami) wszyscy mają gdzieś, czy narkotyki są legalne, czy nie. Bo dla Holendrów miękkie narkotyki były szeroko dostępne nawet przed ich oficjalną legalizacją i nauczyli się je odpowiedzialnie używać.

      I daruj, ale chyba nie wierzysz, że średnio ogarnięty młody człowiek będzie się zwierzał z narkotykowych eksperymentów koledze rodziców?

      Ironicznie, zgadzam się z Tobą, że muzyka techno to syf. Tylko jakoś nie słyszę od Ciebie, żeby ją przez to zdelegalizować.

      Pozdrawiam, yrk

      Usuń
    4. @ Kamil
      hmmm narkotyki też dotykają osób trzecich - bliskich osób uzależnionych chociażby
      jakby było legalne to zaraz by się okazało, że farmaceuci albo kioskarze mają obowiązek to sprzedawać, wbrew swojemu sumieniu

      to JEST kwestia społeczna a nie jednostkowa

      Usuń
    5. @Aleksandra
      tylko jeśli ktoś nadużywa (podobnie do legalnego alkoholu). Kradzież nie podlega takiemu zróżnicowaniu, dlatego porównanie jest nie trafne.

      Oczywiście, że narkotyki to problem społeczny. Dlatego społeczeństwo powinno podjąć kroki, by go rozwiązać. Delegalizacja (a.k.a. prohibicja) jest tylko jednym ze sposobów i obawiam się, że nie najskuteczniejszym. Dlaczego zależy mi, żeby narkotyki były legalne? By nie było obaw, że kupię jakieś świństwo niewiadomego pochodzenia i składu; żeby sprzedawca odpowiadał za oferowany przez siebie towar. Jak widzisz legalizacja rozwiązuje całkiem sporo społecznych problemów dotyczących narkotyków. Ile z nich rozwiązuje obecna "przyzwalająca penalizacja"?

      Pozdrawiam, yrk

      Usuń
    6. @ Yrk
      Te informacje mam od rodziców tych dwóch młodych ludzi a nie od samych delikwentów. Jeden z nich dał się nakłonić na wizytę w przychodni. Trafił na terapeutę a nie reklamujące "ziele" ludzkie gówno pokroju "byłego terapeuty" którego "karierę terapeutyczną" bezdusznie przerwał okrutny sąd wysyłając go do pierdla z wyroku w sprawie narkotykowej. Ten autentyczny terapeuta przedstawił skutki kumulowania się THC i smarkacz odzyskał rozum. Od rodziców wiem że rzucił to gówno i zaczął się uczyć już nie na "zalki" ale na serio. A że jest inteligentny, mile zaskoczył wszystkich zdając maturę na tyle dobrze że załapał się na oblegany kierunek studiów. Odnośnie drugiego, przestałem wierzyć że weźmie się kiedyś za jakąś pracę. "Nieszkodliwa używka" już zrobiła swoje.
      A co do ograniczenia do absolutnego minimum skutków narkomanii, z problemem tym poradzono sobie w Singapurze. Więc nie przyjmuję do wiadomości obrażających mój rozum kłamstw jakoby było to niewykonalne.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    7. @Stary Niedźwiedź

      wiesz, że miałem na myśli tych, co to się zarzekają, że oni to nigdy, przenigdy.... Ja tylko twierdzę, że to właśnie może być powodem, dla którego znasz historie ludzi, którzy narkotykami sprawili wielki ból swoim rodzinom, a nie znasz tych, którzy narkotyki okazjonalnie brali i przez nie nie ogłupieli, ani nie dali się wciągnąć w nałóg.

      I nie mówię, że Singapur nie jest możliwy. Tylko pytam czy warto? I czy w Polsce? Nasz kraj miał być już drugą Japonią, drugą Irlandią, teraz drugim Singapurem... Wierzysz w to? Bo ja prędzej uwierzę w macki gangów narkotykowych usiłujących utrzymać status quo.

      Pozdrawiam serdecznie, yrk

      PS. Teraz wiem, co miałeś na myśli pisząc o "śmieciach" na blogu Flavii. Nie mam nic przeciwko najbardziej nawet radykalnym poglądom, ale jeśli ktoś nie potrafi wyrazić ich w jednym skondesowanym komentarzu, zasługuje na wykopanie.

      Usuń
    8. @ Yrk
      Dzieci moich znajomych zostały wychowane w innych standardach niż obowiązujące w "leberalnych" środowiskach. Więc żadna z tych dziewczyn nie wyjedzie z tekstem "Ekstra się pieprzysz, a jak masz na imię?". I nie kryją się z tym co myślą o narkotykach. Musisz pogodzić się z być może zaskakującym dla Ciebie faktem że nie każda nastolatka w Polsce jest młodocianą k***ą.
      A niedawno Flavia napisała na tym blogu drukowanymi literami:
      **********
      Flavia 29 września 2013 13:31

      Powodem zablokowania nie jest ostatnia dyskusja. Nosiłam się z tym zamiarem od pewnego czasu, bo po prostu zmęczyło mnie czytanie tekstów propagujących narkotyki. Ktoś chce takie rzeczy propagować - proszę bardzo, ale u siebie. Ja na swoim blogu nie mam obowiązku tolerować takich tekstów. Ba, nawet nie powinnam się tłumaczyć ;) Można podyskutować raz, ale prowadzenie wytrwałej misji na moim blogu pomału mnie zmęczyło. Można podyskutować, ale nie trzeba chcieć słuchać tyrad.
      *********
      Bo ów śmieć zgodnie z dewizą swoich ideowych idoli czyli Goebbelsa i Urbana wierzy że kłamstwo powtórzone tysiąc razy stanie się prawdą. Był bardziej upierdliwy niż Katon z tą swoją Kartaginą i zasmradzał blog Flavii z uporem godnym lepszej sprawy. Więc do niej nie ma już wstępu tak jak i pozostała dwójka "wolnościowców". A tu poza obiciem ryja niczego nie znajdzie.

      Usuń
    9. @Stary Niedzwiedz

      ale co ma piernik do wiatraka? Ja tylko napisałem, że nawet wzorcowo wychowani młodzi ludzie mają tendencję do ukrywania niektórych rzeczy przed rodzicami (i ich znajomymi). Co to ma wspólnego z młodocianymi kurwami?

      Ale może już dość. Co prawda nie propaguję narkotyków jako a takich a wolność dorosłego człowieka i odpowiedzialność za podjęte decyzje, ale - jako że autorka posta się tu nie pojawia, a ja na jej blog nie mam dostępu (i nie chcę, dopóki będzie pisała dla grona wybrańców, którzy w gruncie rzeczy zawsze się z nią zgodzą) - ograniczę się do komentarzy pod Twoimi postami.

      Pozdrawiam, yrk

      Usuń
  2. Flavia mając już powyżej uszu nawracania jej na kurwizm -marychujanizm przez ludzki kał "mający misję do wypełnienia" , ograniczyła dostęp do swojego blogu do elitarnego grona. I wyraźnie napisała czego nie ma zamiaru dłużej tolerować. Dżentelmen uszanowałby życzenie damy. A ów kał nie mogąc dłużej paskudzić w salonie Flavii, próbował zasmrodzić dymem z jointa również i ten "mirror". A nawet reklamować tu konopne łajno. Więc tak jak ostrzegałem, wyleciał na zbitą mordę. Nie będę ukrywać że wypełnienie życzenia Flavii sprawiło mi przyjemność.

    OdpowiedzUsuń