czwartek, 3 października 2013

FLAVIA MA GŁOS - Młodzi, wykształceni, z Wielkich Miastuf doradzają, jak zdobyć pracę

Czasami zaglądam na portal Tomasza Lisa, żeby poczytać artykuły "młodych wykształconych". Z rozbawieniem obserwowałam dyskusję na temat poszukiwania pracy w Polsce, którą zainicjowała pewna zdesperowana młoda dziewczyna, która wyznała, że wyjeżdża na zmywak do Albionu z poczuciem porażki. Dlaczego? Bo w Polsce nie ma pracy, ani perspektyw. Może nie do końca zgadzam się z bohaterką, która krytykuje w czambuł bezpłatne staże (na początku warto zrobić coś za darmo, żeby się podszkolić), które z jednej strony są współczesnym niewolnictwem (mnóstwo firm potraktowało to jako sposób na znalezienie darmowej siły roboczej), ale z drugiej - przecież gdzieś trzeba zdobyć doświadczenie i się podszkolić. Niemniej ogólnie trudno było nie zgodzić się z dziewczyną - człowiek uczy się języków, zdobywa najważniejsze na rynku pracy umiejętności, kończy praktyki, kursy, studia i jedyne, na co może liczyć, to praca w markecie. A i o to już w Polsce coraz trudniej. Żeby dostać najprostszą pracę, konieczne okazują się znajomości na szczeblu samorządowym. Ale czy każdy musi mieć znajomości? I, czy jeśli ich nie ma, to znaczy, że jest "mało zaradny"?
Młoda dziewczyna napisała tekst pełen goryczy, frustracji i rozczarowania. I, chociaż nie ze wszystkim się zgadzam, to doskonale ją rozumiem. Dzisiaj nie liczy się to, co potrafisz, tylko: 1) czy masz znajomości; 2) czy jesteś "młodym wykształconym" o "europejskich" poglądach; 3) czy jesteś elastyczny; 4) czy umiesz pajacować (jedna dziewczyna na rozmowie kwalifikacyjnej została poproszona przez rekrutującego o... zaszczekanie!); 5) czy umiesz się przepychać łokciami; 6) czy jesteś odpowiednio ekspansywny i agresywny; 7) czy umiesz dać się wycisnąć jak cytryna, nie oczekując w zamian wiele. Nagle okazuje się, że zupełnie niepotrzebny jest człowiek z zasadami, uczciwy, wymagający, wysławiający się w miarę poprawnie, nie podkładający świń, nie lubiący intryg. Liczy się "first impression", wpasowanie się w szablon i bycie mało wymagającym. Trochę się temu nawet nie dziwię, bo takie wzorce podsuwają nam media - ileż to polecają kursów autoprezentacji, iluż to psychologów od mowy ciała zapraszają do studia. Ilu to "młodych kreatywnych" przedstawiają, którzy napajacowali się, żeby zdobyć pracę. Nic dziwnego, że w dzisiejszym świecie trudno o pracę osobie zasadniczej, która nie przykłada wagi do sztuczek autoprezentacji, tylko jest zorientowana na wykonywanie obowiązków i podwyższanie kwalifikacji. Ktoś, kto nie zgłasza swojego akcesu do wyścigu szczurów.
Młodzi i wykształceni z portalu Tomasza Lisa wysmażyli odpowiedzi inicjatorce dyskusji. Z ich wypowiedzi wyzierała arogancja, samozadowolenie i - jakże charakterystyczne dla wielu Polaków - patrzenie tylko na czubek własnego nosa w stylu: "skoro mnie się udało, to musi się udać każdemu, przecież to takie proste". Gdyby to rzeczywiście było takie proste, to nie mielibyśmy tak licznej diaspory na Wyspach. A warto dodać, że ową diasporę zasilają też ludzie naprawdę wykształceni (inżynierowie, lekarze, pielęgniarki) i fachowi (pracownicy fizyczni, którzy w Polsce zarobiliby najwyżej na czynsz i rachunki ). Tak zwani dziennikarze ze wspomnianego portalu patrzą na nasz kraj przez różowe okulary - to kraj wielkich możliwości, europejski, a praca? Praca leży na ulicy, wystarczy tylko CHCIEĆ. Ponieważ komentatorzy pod jednym z artykułów krytycznie odnieśli się do hurraoptymistycznej analizy rynku pracy, lisiątka wysmażyły cykl artykułów z serii: "jak kreatywnie zdobyć pracę w Polandii". Bo każdy może, jeśli tylko chce, a ten, kto ma pod górę, najwyraźniej nie wzniósł się na szczyty kreatywności. Redaktorzy Lisa wzięli się za aplikowanie. Pardon, kreatywne aplikowanie! No to posypały się artykuły. O tym, że Polacy są "zasiedzieli" i nie chcą ruszać za pracą do wielkiego miasta. Oczywiście mądraliński redaktorek nie przewidział, że wynajęcie mieszkania w dużym mieście kosztuje tyle, że początkowa pensja może nie wystarczyć. A nie każdy ma znajomych czy rodzinę w dużym mieście. Ale to drobny szczegół. Redaktor krytykuje pasywnych ludzi, którzy oczekują stabilnej pracy i nie chcą zamieniać aktualnej na lepszą. No błagam! Żeby nie rozumieć, że żyjemy w kraju, w którym poczucie stabilizacji jest na wagę złota? Jest niemal luksusem?
Do krytyki młodej dziewczyny rozczarowanej Polską, włączyli się różnej maści celebryci, na czele z panią redaktor "Przekroju", Zuzanną Ziomecką, która - a jakżeby inaczej - wypomina dziewczynie, że pogardziła pracą za 1200 zł. Bo przecież pani Ziomecka też zaczynała od skromnej pensji. Tylko, do choinki, pani Ziomecka jest córką byłego redaktora "Przekroju" i współautora książki Tomasza Lisa. Jasne, że od czegoś trzeba zacząć, tylko że pani redaktor wiedziała, że odpowiednie koligacje raczej nie pozwolą jej na ciągłe życie z marnej pensji. A młoda absolwentka, zupełnie anonimowa osoba, ma uzasadnione obawy o to, czy jej sytuacja materialna kiedykolwiek ulegnie poprawie. Można pracować za 1200 złotych, ale tylko przez jakiś czas i tylko, gdy ma się kąt u rodziców. A co z ludźmi, którzy na taką pomoc liczyć nie mogą? Po opłaceniu czynszu i rachunków, z czego zrobią zakupy? I to w czasach, w których rośnie opodatkowanie konsumpcji. Kolejna genialna odpowiedź "młodej wykształconej": "Dlatego doceniani są ludzie kreatywni, oryginalni i walczący w ciekawy sposób, którymi warto się inspirować - niekoniecznie kopiując ich zachowania, ale także wykazując się alternatywnym i świeżym podejściem do problemu." * Po prostu zastanawia mnie jedno: co to znaczy zdaniem tych wykształciuchów, nurzających się w samozadowoleniu,

WALCZYĆ W CIEKAWY SPOSÓB? Położyć się na środku ulicy, stanąć przed bramą mieszkania potencjalnego pracodawcy? Dalej lisiątko poucza skołowaną dziewczynę: "Bo ona dostała wymarzoną pracę, zatem skuteczność jej działań jest potwierdzona realnym sukcesem, a nie jedynie pogonią za nim i roszczeniową histerią." Przepraszam bardzo, ale roszczeniowy to może być gatunek homo sovieticus, a takie postawy wśród dzisiejszych ludzi naprawdę są rzadkością. Roszczeniowy jest człowiek, który nic nie robi, nie rozwija się, spędza wakacyjnie cały rok i na końcu płacze, że państwo mu nie daje prezentów, ani nie gwarantuje pracy. Tak, to jest typ roszczeniowy. Ale osoba, która inwestuje w swoje wykształcenie, rozwija się, odbywa staże, zna języki i aktywnie poszukuje pracy za Chiny Ludowe roszczeniową nie jest, bo w cywilizowanym państwie mogłaby znaleźć pracę gwarantującą ciut więcej niż biologiczne przeżycie. A w Polsce nawet możliwość zarobienia na biologiczne przeżycie nie jest niczym pewnym.


Tak to jest. Grupa "lisiątek" dostała pracę. Zarabiają, fajnie sobie żyją i z tej perspektywy oceniają wszystkich młodych, którzy są rozczarowani życiem w tym kraju. Na podstawie jednostkowych przypadków formułują reguły w rodzaju: "przecież to takie proste, bo Iksińska dostała pracę po złożeniu kreatywnej aplikacji". Każdy jest kowalem swojego losu? Owszem, ale w kraju, który nie jest neokolonią. W którym jest przemysł, zdrowe podatki, wydolny system ubezpieczeń, względna wolność gospodarowania, mniejsza korupcja i w którym nie rządzą ludzie uwikłani w poprzedni system. Ale póki te patologie się nie zmienią, będę uważać, że patrzenie na innych przez pryzmat swojego sukcesu jest zwykłym egocentryzmem, tumiwisizmem i nieżyczliwością.
A lisiątka ze sławetnego portalu? W jednym z tekstów autor stwierdził, że nie muszą poprawiać rażących błędów składniowych, bo zajęłoby im to zbyt dużo czasu, a na poprawną polszczyznę szkoda go szczególnie. Bo trzeba mieć czas na sformułowanie złotych porad dla tych nieszczęsnych młodych ludzi, którym się nie chce "kreatywnie" szukać pracy ;) Tacy są "młodzi wykształceni, z Wielkich Miastuf" - aroganccy, powierzchowni, nienawidzący każdego, kto burzy ich idylliczną wizję kraju.
*www.natemat.pl
                                     Młodzi i wykształceni. Używający Facebooka, zna-
                                     jący techniki autoprezentacji i dążący do uczynienia
                                     z Polaków najbardziej kreatywnego narodu.

16 komentarzy:

  1. ok chcialem znaleźć ten wpis na parówkowym smietniku i wymiękłem. Zastanawiam jak normalny i porządny człowiek może czytać te śmieci. Fakt odstawiłem tv, przestalem czytać strony pokroju wp itp nie zagladam do gazet a informacji szukam samodzielnie ale po takim detoksie intelektualnym czyli prościej szanowaniu zdrowia psychicznego wchodzę na to szambo to az prostuje mi fałdy mózgowe. Na litość wiem że trzeba wiedzieć co wróg kombinuje ale żeby odrazu wchodzić do śmietnika? podziwiam acz nie rozumiem :) tak wielkiego poświęcenia bo raczej Pani Flavia wchodzi tam płacąc rozstrojem nerwowym bo inaczej chyba sie nieda. Ale jest plus poziom rynsztoka bije tak mocno ze takie miejsca jak chlew lisi w necie maja znikome odziwalywanie a nawet sa toksyczne dla leminga i to jest plus dawkowanie nam jadu i zbydlecenia tak przytepilo zmysly iz teraz trzeba walic konskie dawki a te maja ujemny skutek nawet u czlowieka z odpornoscia wywołuja odruch wymiotny :) czyli organizm przedawkował i stara sie powrócić do normy :) to dobry zapewne sygnał.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zgadzam się z przedmówcą w stu procentach
      kiedyś czytałam ten konkretny wpis, pani co jedzie na zmywak, potem jakąś polemikę z nią... jeszcze ze cztery razy czytałam coś na tym portalu i nie zdzierżyłam - to po prostu obraża inteligencję czytelnika... nie żebym była Einsteinem, ale nawet magister ekonomii (młody wykształcony z wielkiego ośrodka!) nie przełknie takich gniotów

      raz nawet skomentowałam, pod felietonem jakiejś feministki, żeby nie używac słowa murzyn, bo ktośtam poczuł się obrażony, ale poddałam się... nie jestem jednak don kiszotem, a może raczej - szkoda mi czasu na kopanie się z koniem

      Usuń
  2. Panie Niedźwiedź, mam pytanko. Można?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Proszę bardzo. Ale jeśli skierowane jest do mnie a nie do Flavii, wyślij je na "służbowy" adres czyli:
      antysocjalbis@o2.pl
      Bo tu są jej włości a nie moje.
      Kłaniam się.

      Usuń
  3. Stary niedźwiedziu,

    Ten "wnuczek" to stały komentator na blogu pierwszej psychicznej polskiego internetu i do tego jej wierny lizus i zausznik.
    Stąd moje podejrzenia co do jego obecności na "Antysocjalu"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czcigodny Tie Fighterze
      Dziękuję za wyjaśnienie. Czyżby lampucera zaczęła wysługiwać się młodocianymi?

      Usuń
    2. :):):)
      Co w tym złego, że byłem komentatorem? :)
      Przecież widzisz, że nie zamierzam nic ukrywać, piszę pod tym samym nickiem, którego używam na blogach: Kiry, prof.Jacusia, Wiesia Poczmańskiego, Sztyrlica, Palikota, Gazety Domowej, bezmyślnego esbeka, straszliwej Zyzki i przeklinającego pkanali.
      Zausznik? Lizus? :)
      Aaa już wiem, chodzi Ci o to, że dogadaliśmy się w kwestii pewnych osobników, którzy sami siebie nazywają służbami. Kira wyjaśniła mi, że to jest w zasadzie bydło i w ten sposób zmieniła mój dotychczasowy pogląd, ponieważ wcześniej uważałem, że "chłopcy" to zwyczajni bandyci :)
      Podejrzliwy jesteś jak Sztyrlic z piwnicy :).
      Ciekawe skąd wiedziałeś , że np. pkanilia nie podszył się pod wnuczka. Sprytem dorównujesz Sciosowi, Wiesiowi Poczmańskiemu i m-16 - temu od zwariowanej Elizy. Wyżej wymienieni jakimś dziwnym fartem zawsze zidentyfikują mój komputer na blogu, podobnie jak Ty :)
      Od Niedźwiedzia chciałem pożyczyć coś poręcznego na 1-2 dni :)

      Usuń
    3. @wnuczek

      Będziemy Ci się bacznie przyglądać i oby moje podejrzenia okazały się niesłuszne.

      Usuń
    4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    5. ja tu nowa, nie znam ksywek, ale kto to jest "pierwsza psychiczna polskiego internetu"?

      Usuń
    6. @AleksandraR,

      Aleksandro, już spieszę z wyjaśnieniem. Mowa tu o pewnej wulgarnej blogerce i komentatorce, która słowo moralność odmienia przez wszystkie możliwe przypadki i te niemozliwe zresztą też. W większości jesteśmy zgodni co do tego, że cierpi ona na ostre stany psychotyczne i powinna zmienić leki lub lekarza, gdyż ostatnio jej się na chwilę poprawiło, a następnie gwałtownie pogorszyło. Te psychozy skutkują tym, iż rutynowo dopuszcza się ordynarnych manipulacji słów swoich adwersarzy i często przeczy sama sobie. Zdarza sie też, że nie odmawia komuś takiemu jak Adolf Hitler swobody podejmowania samodzielnych i dowolnych decyzji - w imię swoiście rozumianej wolności rzecz jasna. Innym razem natomiast jest pośmiewiskiem całego forum, jako jedyna nie załapując prostego żartu. Nie będę tu przytaczał jej nicka, bo ktoś z ciekawości mógłby zajrzeć na jej blog i w ten sposób sam sobie poważnie zaszkodzić.

      Pozdrawiam, TF.

      Usuń
    7. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  4. Widać wyraźnie kim są Ci "redaktorzy". Córeczki i synkowie tatusiów ministrów czy byłych SB-eków to zdecydowana większość. Najlepiej jak się ma też "europejsko-tęczowo-lewicowe" poglądy, jeśli nie ma się własnego zdania i już można wygodnie żyć mając 30 lat, nie zakładając rodziny, żyjąc w nowym apartamencie na strzeżonym osiedlu (na kredyt), z plazmą (na kredyt), nowym Audi (na kredyt), a cały wolny czas spędzając na imprezach jarając ziele (dzisiaj szczególnie w Polsce to jest wyznacznik bycia nowoczesnym i cool). A potem pod balkonami takich drogich apartamentowców znajduje się puszki po tanim piwie, zużyte prezerwatywy i opakowania z McDonalda.

    Mimo to za półtora roku pakuję swoje rzeczy, opuszczam Sztokholm i wracam do Polski z wykształceniem zaledwie zawodowym i ze znajomością paru języków. Praca będzie albo nie...

    OdpowiedzUsuń
  5. Kiedy jeszcze pracowałem w jednej z nielicznych polskich firm, króre można od bólu nazwać dużymi o zasięgu globalnym, byłem odpowiedzialny za budowę sieci dytrybucji na terenie kraju. Otóż, kiedy obsadzaliśmy kadrowo rejon Warszawy, swoje aplikacje złożyło całkiem pokaźne stadko takich właśnie osobników jakich byłaś uprzejma opisać w swoim poście. Rzeczywiście wypełniali oni wszystkie kryteria MWZWM, a ten cały ich profesjonalizm objawiał się głównie konformizmem, lizusostwem, donosicielstwem, grą pozorów, zajadłą walką z potencjalnymi konkurentami itd. Ponieważ zawsze byłem wyczulony na tego typu jednostki, to na okres próbny oprócz kilku normalnych ludzi zatrudniłem również paru młodych wykształconych. Jakież było ich zdziwienie, kiedy usłyszeli, że okres próbny swojej pracy bedą odbywać na podkarpaciu, gdzie rynek był najtrudniejszy, a sprzyjające warunki panujące w warszawskim kurwidole na podkarpaciu po prostu nie istnieją. Oczywiście okazało sie, że ich piękne CV, wygenerowane w realiach warszawskich, nie przedstawiają żadnej wartości w zetknięciu z brutalną rzeczywistością trudnego rynku podkarpackiego. Moja konkluzja jest zatem taka, że ci butni i ufni w swoją wartość ludzie, żyją w przeświadczeniu własnej wielkości, a w konfrontacji z rzeczywistymi problemami nie występującymi w warszawskim kibelku, zwyczajnie ponoszą klęskę za klęską. Jestem absolutnie przekonany, że gdybym ich zatrudnił we własnej firmie, to polegliby na wizycie u pierwszego klienta z brzegu, bo tu trzeba mieć rzeczywiste umiejętności, a nie umiejetnie lizać narzady przełożonych i podpierdalać kolegów/koleżanki z pracy. Możemy im to wkleić pod wspomnianą przez Ciebie dyskusją, a więcej niż pewny, wściekły atak potwierdzi jedynie prawdziwość moich twierdzeń.
    Jednym słowem, ci ludzie to zwykły przerost formy nad treścią, a o tym, że zatrudnieni przeze mnie młodzi wykształceni nie podołali zadanej próbie nie muszę chyba zapewniać.

    Pozdrawiam serdecznie, TF.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oj bo oni nie do sprzedaży, tylko do wyższych celów!!!

      szef projektu, albo zastępca, albo analityk...

      Usuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń