środa, 16 października 2013

FLAVIA MA GŁOS - Polskie tabu


Fot. wpolityce.pl


Na gdańskim skwerze powstał pomnik krasnoarmiejca gwałcącego kobietę w ciąży. Rzeźbę postawił student tamtejszej ASP, który tłumaczył, że widok ten, choć brutalny, jest częścią naszej historii. Student pod osłoną nocy ustawił swoją rzeźbę na postumencie obok czołgu, który jest uhonorowaniem żołnierzy radzieckich.

Oczywiście miałam świadomość, że prokuratura może wszcząć śledztwo, ale w tych okolicznościach tym bardziej mam szacunek dla młodego człowieka, który zdecydował się na taki "eksperyment". Bo problem masowych gwałtów dokonywanych na polskich kobietach przez "wyzwolicieli" z Armii Czerwonej jest w Polsce tabu. Nie mówi się o tym w mediach, bo przecież gros dziennikarzy ma komunistyczne proweniencje. O wiele częściej mówi się o polskim antysemityzmie i pojedynczych przypadkach szabrownictwa, które w naszych mediach wałkowane są tak często, że powodują już odruch wymiotny.

Pierwszym przykładem bardzo bezkompromisowego podjęcia tego tematu był film "Róża" Wojciecha Smarzowskiego, który przedstawiał historię mazurskiej osadniczki poddanej germanizacji w czasie kulturkampfu, która, wraz z innymi mieszkankami wsi i okolic, pada ofiarą brutalności i zwierzęcości "wyzwolicieli" spod znaku sierpa i młota. Sceny gwałtu są wyjątkowo naturalistyczne i pokazują, że sołdaci traktowali kobiety, jak mięso. Gwałcili raz za razem, często zbiorowo, wkładając ofierze broń do gardła. Oto wspomnienia jednej z "wyzwolonyxh" gdańszczanek, Magdaleny Meller (wspomnienia te znalazły się w artykule "W cieniu wyzwolenia - Gdańsk 1945"):

"Gdy nadeszli Rosjanie, wraz z koleżankami byłyśmy ukryte w zakamarkach parteru Dworca Głównego w Gdańsku. [...] Szybko znaleźli jedną z moich koleżanek, młodą i śliczną dziewczynę. Rzucili ją na duży stół w jednej z sal. Odarto ją z odzieży i przytrzymując rozciągniętą, wielokrotnie brutalnie zgwałcono. Z ukrycia wyszłyśmy dopiero, gdy żołnierze odeszli. Poszłyśmy pomóc nieszczęsnej. Była półprzytomna i zakrwawiona, ostatkiem sił schodziła, a właściwie zsuwała się ze stołu. Krew lała jej się po nogach.
Przerażone, kryjąc się przed żołnierzami, byle jak najdalej, uciekłyśmy z dworca. Udało mi się dotrzeć do kamienicy przy ulicy Powstańców Warszawskich 12. Mieszkałam tam razem z matką, siostrą i swoją czteroletnią córką. Gdy nadszedł wieczór, wszyscy mieszkańcy, którzy nie zdążyli uciec, skupili się na parterze. Było nas pełno. Część dzieci siedziała na stole lub pod stołem w pokoju jadalnym, inne tuliły się do matek. Dorośli stali i siedzieli dookoła pokoju. W takiej też chwili do budynku weszła krzykliwa grupa żołnierzy sowieckich. Swoim zwyczajem rozpoczęli od grabieży zegarków i innych kosztowności. Jeden z nich zerwał mi z ręki mój nienakręcony zegarek. Przyłożył go do ucha, ten nie tykał, uznając, że jest zepsuty, z siłą cisnął nim o podłogę. Czas plądrowania i grabieży nie trwał długo. Rozpoczęły się krzyki: „rabotać”, czyli że chcą mieć stosunki z kobietami. Wywlekli do innych pomieszczeń i mieszkań w kamienicy wszystkie kobiety, które uznali za nadające się do zgwałcenia. Kładli je na stołach albo na łóżkach i ustawiali się do nich w kolejce. Los zgwałconych nie ominął mnie i mojej siostry. Takie zdarzenia powtarzały się niemal każdego dnia. Robili to, gdy tylko mieli na to ochotę. Gdy któraś próbowała oporu, dostawała ostrzegawcze uderzenie lufą pepeszy w piersi. Miało to znaczyć, żeby uważała, bo w każdej chwili może zostać zastrzelona. Więc albo szła do „roboty”, albo dostawała serię przez pierś. Cud, że żyję, w tym czasie zabierali, trach i po wszystkim. W następnych dniach uciekłyśmy z kamienicy i schroniłyśmy się w jakiejś starej chałupie. Nic nam to nie pomogło. Przyszło ich z siedmiu i chcieli też brać moją ponad sześćdziesięcioletnią i schorowaną matkę. Wtedy ja ją zasłoniłam, mówiąc: „bierzcie mnie”. Błagałam, żeby jej nie ruszali. Ostatecznie, „z łaski”, zgodzili się. [...] Ci żołnierze to było chamstwo. Jednego z nich pamiętam do dzisiaj. Na obu rękach, jak wielu z nich, od nadgarstka po łokcie, obwieszony był zegarkami. To było takie jego prymitywne wyobrażenie bogactwa. Pianina „znosili” z pięter w ten sposób, że spuszczali je ze schodów. Koszmar i makabra trwały przez kilka tygodni. Czego nie ukradli, to zniszczyli. Nie zapomnę grup Rosjan na ulicy Kartuskiej. Już po wyzwoleniu szli od domu do domu i wrzucali w nie wiązki granatów.
– mówić o tych okropieństwach. [...]
Rozpoczęła się niesamowita orgia grabieży, morderstw, brutalnych gwałtów, rabunków, podpaleń, aresztowań. Mordy, gwałty i grabieże dokonywane były także w świątyniach, w których chroniła się cywilna ludność, np. katedrze oliwskiej lub w kościele Św. Józefa w Gdańsku, gdzie spalono żywcem kilkadziesiąt osób." *

Spodziewałam się, że autor rzeźby może ponieść konsekwencje, ale to, co się wydarzyło, przerosło moje najśmielsze oczekiwania. Uważam, że wymierzono nam policzek. Otóż ambasador Rosji w Polsce stwierdził, że rzeźba... obraża uczucia Rosjan! W jaki sposób mówienie prawdy o działaniach sołdatów obraża ich uczucia? Nie mam pojęcia. To szczyt bezczelności i ignorancji, w dodatku miałam kontakt z Rosjanami, którzy są świetnymi ludźmi i wątpię, by byli dumni z takiego "dziedzictwa". Cóż, prawda historyczna została błyskawicznie usunięta, chłopak pewnie dostanie wyrok, a media będą to przedstawiać jako akt chuligaństwa i siania niezgody między narodami.




9 komentarzy:

  1. Moim zdaniem sama rzeźba jest dość brutalna, pomyśl sobie, że idziesz z dzieckiem na spacer i widzisz to...

    o ile zgadzam się w 100%, że trzeba mówić o tych okropieństwach, to uważam, że trzeba jednak robić to subtelniej w sferze publicznej (mam także bardzo mieszane uczucia wobec wystaw aborcyjnych, bedąc prolajferką do szpiku kości)

    nie dlatego, że ktoś się obrazi, ale żeby jednak chronić dzieci - nie pokażesz maluchom wojennego filmu, prawda?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie rzeźba jest brutalna. To brutalna jest czerwona hołota.

      Usuń
  2. Szanowna Aleksandro.
    Gdańsk,to wcale spore miasto więc niekoniecznie musisz tam z dzieckiem spacerować.Co prawda,to moim zdaniem naciągany argument,bo w szkole mu więcej głupot wcisną.Chyba ze dzieci wysyłasz do prywatnej szkoły,gdzie rodzice decydują o programie nauczania.
    W całości zgadzam się z szanowną Flavią(pozdrawiam) że "prawda historyczna została błyskawicznie usunięta",
    Mówienie,że ta rzeźba obraża uczucia Rosjan jest pozbawione sensu.
    Krasnaja Armia to była armia Sowiecka(ZSRR). Ilu tam było Rosjan,tego nikt nie wie.Ale że byli tam sadyści i zboczeńcy,to fakt.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. To jest rzeźba,a nie pomnik.I swoje zadanie wypełniła wywołując tę burzę i przypomnienie tamtych bestialstw.
    Na taki pomnik ja też się jednak nie zgadzam.Wyobraź sobie Józefie tę rzeźbę po kilku latach,jako punkt orientacyjny,jako miejsce spotkań "pod gwałtem",jako tło do zaświnienia przez graffiti,jako rzecz mijaną kompletnie obojętnie przez przeżuwaczy hot dogów,jako obiekt obsrywany przez gołębie i obszczywany przez menelstwo - a taki już los pomników .Pomniki po kilku latach wtapiają sie w tło i przechodnie na nie ślepną.Wszędzie.To jest nieuchronne.Pomniki są "widzialne" tylko dla turystów.
    Nie,ta rzeźba nie powinna stać się kupą kamieni na której tle będą się fotografować Japończycy i o którą facet z pizza oprze swój rower.
    Ciekaw jestem jakie miejsce znajdzie dla siebie ta rzeźba.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Szanowny jugglerze.
    Może faktycznie trochę spontanicznie zareagowałem na wpis Aleksandry,bo ten argument z dzieckiem w tle wydawał mi się nieco naciągany.Jak można przykładowo"subtelnie" pokazać te okropieństwa bolszewickiej hołoty?
    Tak na spokojnie,to także sobie nie wyobrażam tej rzeźby jako stałego pomnika,m.in.z powodów,które wymieniłeś.
    Także jestem ciekaw co dalej.Może oświadczenie polskiego MSW z przeprosinami,wyrazami skruchy i solennym przyrzeczeniu poprawy,a w załączeniu zarekwirowany pomnik nieupamiętniający "dzielnego" Krasnoarmieńca?
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Oczywiście:
    zarekwirowany pomnik upamiętniający "dzielnego" Krasnoarmieńca?

    OdpowiedzUsuń
  6. A ja bym trochę z "innej beczki" - bo zaczynamy od przypominania ludzkich wojennych dramatów, a kończymy ześlizgiem na "wielkią politykę międzynarodową", przechodząc "do porządku dziennego" nad kilkoma sprawami które szanowny rzeźbiarz potraktował - łagodnie ujmując - po partacku.

    Wyszło tak: akcja = wystawienie w Gdańsku rzeźby krasnoarmiejca gwałcącego mieszkankę tegoż miasta, reakcja = ambasador Rosji oskarża Polaków o obrazę Rosjan.

    Wobec takiego obrotu sprawy można by zadać pytanie: czy szanowny rzeźbiarz ma mózg i go używa? W przedwojennym Gdańsku Polaków było niewielu (powiedzmy sobie uczciwie: to było niemieckie miasto), a po 1939 i ta nieliczna grupka pewnie znikła - albo wskutek wysiedleń "podludzi" z Rzeszy, albo przeniesiono ją wprost do obozów koncentracyjnych. A więc gdy pod koniec wojny do miasta weszła Armia Czerwona, to jej żołnierze pastwili się nad cywilami-Niemcami, a nie nad Polakami. Można by powiedzieć że przy takiej tragedii narodowość ofiar nie ma znaczenia - ale nie taka była "linia obrony", bo twórca stwierdził, że chodzi mu o pokazanie jak armia ZSRR traktowała Polaków w Gdańsku, i on (w domyśle: obywatel Polski) czuje się zobowiązany przypomieć to "światu".
    A zatem: czy twórca jest głupkiem, czy z jakiegoś powodu "rżnie głupa"? Jeśli chciał pokazać dramat Polaków - mógł zrobić to w Warszawie, przypominając Powstanie Warszawskie i wyczyny żołnierzy Dirlewangera. Natomiast miejsce które wybrał jest zastanawiające - bo Niemcy jakoś o tym tak wyraźnie nie wspominają, a zamiast stawiać pomniki np. ofiarom z Nemmersdorfu - budują z Rosjanami gazociąg pod Bałtykiem. Dlaczego więc Polacy upominają się o krzywdy Niemców???
    Szanowny rzeźbiarz chciał się "pokazać" i od razu strzelił "z grubej rury" próbując sprzedać temat pt. "tragedia +patriotyzm"??? Czy może liczy na jakiś grant z niemieckiej fundacji?

    pozdrawiam
    Jurek

    OdpowiedzUsuń
  7. Józefie, pisząc to miałam na myśli - na przykład - pomnik ofiar Katynia we Wrocławiu

    wzruszający i mocny, ale nie wulgarny

    chociaż sowieci zachowali sie wulgarnie strzelając ludziom w łeb w Katyniu, to ten pomnik upamiętnia ofiarę, a nie kata

    w/w rzeźba skupia się jednak na kacie, o to mi chodziło

    OdpowiedzUsuń
  8. Po pierwsze rzeźba powinna wrócić na swoje miejsce. Po drugie pozostałe pomniki czerwonej hołoty trzeba polać smołą i posypać pierzem. To stara sprawdzona powojenna metoda. W Częstochowie sołdatowi dorzucili jeszcze budzik na krowim łańcuchu i ramę od roweru chociaż chyba jeszcze nie znano słowa promocja.

    OdpowiedzUsuń