środa, 16 października 2013

Mały dopisek o problemach demograficznych

Zarówno Zgryźliwy jak i Flavia opublikowali ostatnio bardzo ciekawe felietony odnośnie problemów demograficznych kręgu cywilizacji europejskiej. Zachęcam do lektury a mój głos w dyskusji uważam za nieco tylko rozszerzony komentarz pod ich wpisami.
Nie mieszkając tam na co dzień, nie odniosę się do uwag Zgryźliwego odnośnie hedonizmu i olewania przyszlo9ści swoich państw przez współczesnych Europejczyków a zwłaszcza Europejki. Jego obserwacje są na pewno bardziej wiarygodne od wieści docierających do mnie za pośrednictwem mediów. Ale nie spotkałem się z jakąkolwiek poważna relacją zaprzeczającą opisanym przez Zgryźliwego kultowi kariery zawodowej ważniejszej od życia rodzinnego oraz ohydnemu hedonizmowi. Polegającemu choćby na unikaniu urodzenia dziecka w rodzinie którą ewidentnie na to stać bo to zarówno psuje to sylwetkę mamy jak i stwarza dziurę w budżecie domowym. Bo co warte są wakacje w Portugalii zamiast na wyspach Hula Gula. Czy mniej częste zmienianie samochodu. Wiocha i obciach!
W swoim wpisie Zgryźliwy podkreślił że dawniej i w Polsce nawet za komuny rodziło się znacznie więcej dzieci niż obecnie mimo ze warunki materialne były skromniejsze. Jego zdaniem wynika to głownie z niekorzystnych zmian w psychice kobiet.
Flavia podkreśliła że nie uważa lekkomyślnego zachodzenia w ciążę za właściwe antidotum na propagandę cywilizacji śmierci i „aborcji na żądanie”, propagowanych przez lewactwo i najaktywniejszych heroldów moralnego zbydlęcenia w osobach starszej skrobankowej Nowickiej i reszty tak zwanego Ruchu Podtarcia. Jej zdaniem decyzja w stylu „zachodzę w ciążę i niech się dzieje co chce” również nie jest właściwym pomysłem jeśli nie ma minimalnych warunków umożliwiających sensowne wychowanie tego dziecka.
Sam spotkałem się z opiniami ze kobiety rodziły w Polsce dzieci nawet podczas okupacji. Kiedy to zdarzało się często że ojciec nie dożył narodzin swojego dziecka. Więc te dzisiejsze argumenty przeciw są niepoważne.
Pragnę zatem zauważyć że nawet podczas okupacji potencjalne matki dysponowały czymś z czym dzisiaj jest po prostu źle. Tym czymś była NADZIEJA.
Podczas okupacji była to nadzieja na to że wojna się wkrótce skończy i z mozołem, krok po kroku, zacznie się odbudowywać Polskę w której da się godnie żyć. I wtedy ci nowi obywatele będą jak znalazł. Za komuny (te czasy już świetnie pamiętam) istniała nadzieja że Imperium Zła w końcu zdechnie ekonomicznie i tez rozpocznie się w Polsce wielkie sprzątanie. Może Szanowni Czytelnicy uznają ten wskaźnik kondycji psychicznej społeczeństwa za błahy ale moim zdaniem doskonałym jej miernikiem jest liczba i poziom dowcipów na tematy polityczne krążących w obiegu. Z opowieści ś.p. Mamy wiem ze wieczorem gdy jej rodzina siadała do kolacji, najczęściej złożonej z placków kartoflanych i kawy zbożowej, przy stole wieczór w wieczór opowiadano sobie kilka nowych. Z tym samym zjawiskiem spotykałem się w liceum i na studiach. Pierwsza przerwa była rytualną wymianą nowych dowcipów. A teraz jeśli w tygodniu usłyszę dwa nowe, jest już dobrze. Po prostu duch w narodzie zszedł na psy. Bowiem ludzie zdali sobie sprawę ze 4 czerwca 1989 komuna w Polsce upadła, tyle tylko ze na cztery łapy. A obecnie Polska stała się niemiecko – rosyjskim kondominium a wizja upadku eurokołchozu nie jest bliska. Pomijając już fakt iż wizja Kalifatu Paryża czy Zjednoczonego Królestwa Islamu niczego dobrego nie wróży.
Wiec trudno się dziwić młodym Polkom iż swoje plany demograficzne korelują z realiami w których żyją. Pozwolę sobie przytoczyć dwa przykłady, moim zdaniem całkowicie wiarygodne.
Przyjaciółka opowiedziała mi kiedyś o swojej koleżance ze studiów. Dziewczynie inteligentnej ale bardzo mało urodziwej. Zaczęła robić karierę w biznesie ale nie mogła sobie nijak znaleźć brzydszej połowy. W końcu dostała mając około trzydziestu lat świetnie płatną pracę. Wtedy podjęła decyzję. Kilka razy udało się jej zaciągnąć do łóżka panów co nie co pijanych i jej marzenie czyli ciąża wreszcie się spełniło. Stać ją było na opiekunkę do dziecka więc szybko wróciła do pracy i obroniła swą posadę. Potem poddała się kilku operacjom plastycznym. Chirurdzy wzorowo spełnili swoje zadanie. Obecnie jej syn ma kilkanaście lat a ona bardziej wygląda na jego sporo starszą siostrę niż na matkę. I znalazła sobie jakiegoś sensownego pana na stałe. Wydaje mi się że Flavia nie znajdzie w tej historii niczego co by ją zdegustowało.
Drugą historię znam z kanału TVN Religia który swego czasu z rzadka oglądałem. A zwłaszcza rozmowy prowadzone przez pewnego zakonnika z telefonującymi do studia widzami. Podczas programu poświęconemu właśnie kwestiom demograficznym połączyła się z nim młoda dziewczyna. Powiedziała że wraz z mężem przyjechała do jednego z największych miast w Polsce w poszukiwaniu pracy. Znaleźli ją w supermarkecie. Po opłaceniu wynajmu mieszkania obydwojgu łącznie pozostaje miesięcznie kwota dwóch tysięcy złotych, Z której muszą jeszcze opłacić prąd, gaz, wodę i śmiecie, bilety miesięczne, kupić coś do jedzenia i uzupełniać garderobę i buty. Do tego nieco leków. Więc po prostu nie wyobrażają sobie domknięcia budżetu gdyby urodziło się dziecko i pojawiły się opłaty za żłobek, przy hurra optymistycznym założeniu że udałoby się znaleźć miejsce w „państwowym”. Dzielny kapłan natychmiast spytał się o antykoncepcję a po usłyszeniu że nie ograniczyli się do „jedynej słusznej” ochrzanił ich. Dziewczyna spokojnie acz chłodno pożegnała się i odłożyła słuchawkę. Audycja trwała jeszcze ze dwadzieścia minut. A zakonnik kilka razy przerywał wątek i głosem pełnym zgorszenia powtarzał:
- Dwa tysiące!
Może kwota ta wydawała się wysoka komuś kto ma dach nad głową, wikt i opierunek oraz komputer  i internet za darmo. Ale jak dla mnie taka dziadowska propaganda była wręcz obrzydliwa.
W moich czasach szkolnych gdy nikt w Polsce nie słyszał o wyrobie samochodopodobnym o nazwie Fiat 126p, jego rolę w dowcipach odgrywał enerdowski „trabol”. Do dziś pamiętam jeden z nich.
- Jak posadzić cztery słonie w trabolu?
- Dwa z przodu i dwa z tyłu!
Ale nie śmiałbym utrzymując się w poetyce tego dowcipu tłumaczyć tym młodym ze mają począć dziecko i niech się dzieje co chce. Bo mąż tej pani mógłby mnie palnąć w gębę. A ja nie miałbym cienia moralnego prawa mu oddać.

Stary Niedźwiedź

51 komentarzy:

  1. " Wydaje mi się że Flavia nie znajdzie w tej historii niczego co by ją zdegustowało."
    Nie wiem czy Flavia nie znajdzie za to mnie zdegustowała i to mocno historyjka pani, która aby urodzić upragnione dziecko musiała upić byle kogo a szczęśliwym ukoronowaniem jej marnego dotychczas ( ten zbyt długi nos i krzywe nogi!) żywota jest operacja plastyczna!
    Nie, nie rozwinę tego dalej, bo pokłócilibyśmy się tym razem już chyba ostatecznie.
    Po lekturze setek wypowiedzi dziewcząt i młodych kobiet na temat "dlaczego nie chcę mieć dzieci" i wieloletniej obserwacji mam takie wnioski:
    1. Wygoda i egoizm - ja, moje, dla mnie,przede mną, za mną, ja,ja,ja,ja,ja.........JA, dziecko-kłopot,rezygnacja z życia.
    Kot dostanie miskę i kuwetę to wystarczy do kochania ,a dziecko ma wymagania, fuj -pasożyt
    2. Strach przed odpowiedzialnością-ogromny wysiłek-czy będę umiała-nie chcę w takim świecie-nie nadaję się-on się nie nadaje
    3. Brak stabilności finansowej-pracy,mieszkania przy ogromnym nacisku na "dobrą" jakość edukacji, życia-to już wolę wydawać na siebie ( patrz egoizm)
    4. Pranie mózgu wszelkiej maści "feministek" dla których instynkt macierzyński to wstydliwa choroba jak kiedyś syfilis.
    5. Zastraszające tempo niewieścienia facetów, którzy zamiast dawać oparcie i bezpieczeństwo zachowują się i wyglądają jak bezpłciowe cioty.
    Opieka nad takim indywiduum zajmuje kobiecie cały czas i wypełnia potrzeby dyktowane przez instynkt macierzyński.
    Rodzenie dzieci kosmitom jeszcze nam nie przychodzi naturalnie :)
    6. Słabość fizyczna i mentalna młodego pokolenia.
    Nie mając gdzie i po co hartować ciała i ducha , wyrasta pokolenie słabeuszy, których przeraża choroba, problemy wychowawcze i jakiekolwiek inne.
    Takie mam na szybko obserwacje moi kochani interlokutorzy:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czcigodna Ewo
      Ja nie potrafiłbym oczekiwać od tej pani że zawsze będzie samotną, nieatrakcyjną fizycznie starą panną.
      Nie widzę niczego nagannego w skorzystaniu z pomocy chirurg plastycznego o ile nie są to groteskowe wyczyny jakichś celebrytek, co kilka lat usuwających kawał "nadmiarowej" skóry. A co się tyczy drogi do upragnionego celu czyli macierzyństwa, owa pani zarówno potrafiła dziecku zapewnić przyzwoite warunki materialne jak i poświęcała mu cały wolny czas (tego zapomniałem dopisać za co przepraszam) i na pewno darzyła syna należnym uczuciem - przyjaciółka która mi o tym opowiedziała jest dla mnie osobą godną pełnego zaufania. A skoro tatuś nie dowiedział się o swoim ojcostwie z pozwu o alimenty (mam na myśli ogólną zasadę a nie ten konkretny przypadek gdy jest więcej niż jeden podejrzany), jako facet też nie mam się do czego przyczepić.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    2. "Ja nie potrafiłbym oczekiwać od tej pani że zawsze będzie samotną, nieatrakcyjną fizycznie starą panną.
      Nie widzę niczego nagannego w skorzystaniu z pomocy chirurg plastycznego o ile nie są to groteskowe wyczyny jakichś celebrytek, co kilka lat usuwających kawał "nadmiarowej" skóry"
      Rozumiem, że wszystkie kalekie, z widocznymi wadami i nieatrakcyjne panie powinny już teraz bukować miejsca u chirurgów plastycznych? Poza wszystkim nadmiar skóry może bardzo szpecić i niby dlaczego taka oskórzona miałaby być dyskryminowana wobec tej z długim nosem i brodawką na czole?
      W szczęście owej wyremontowanej na siostrę swojego syna , samotnej matki nie wątpię. Mam tylko nadzieję, że na ojca nie wybrała jakiegoś niedorozwoja ze skłonnościami do używek:)

      Usuń
    3. Czcigodna Ewo
      Uważam że skorzystanie z pomocy chirurga plastycznego choćby w takich przypadkach jakie podałaś (krzywy nos, brodawka na twarzy etc.) nie jest niczym nagannym. Dla mnie nie rożni się specjalnie od choćby dobrania sobie szkieł kontaktowych. Śmieszne może być dopiero przerabianie się sześćdziesięcioletniej gwiazdki show businessu na nastolatkę. Co się tyczy syna tej pani, przyjaciółka wspomniała mi jedynie że jest dobrze wychowany, przyzwoicie się uczy a matce stara się pomagać.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    4. @Stary Niedźwiedź
      Ależ oczywiście, że nie ma nic nagannego w usunięciu brodawki czy poprawieniu nosa ale czy Ty o tym pisałeś wcześniej? Otóż nie. Pani o której mowa była brzydka i dlatego zaciągała do łóżka pijanych , bo żeby niedowidzieć trzeba się nieźle uwalić, ewentualnych tatusiów . Urodziwszy wreszcie dziecko, wróciła do pracy i zrobiła sobie kilka operacji po których wygląda jak siostra a nie matka co dało jej wreszcie możliwość znalezienia faceta na stałe a w domyśle trzeźwego:)
      Nie bardzo rozumiem dlaczego budowała dom od komina, bo skoro było ją stać to zamiast spijać biedaków, którzy zapewne rano uciekali w popłochu, mogła przecież zrobić te operacje najpierw i wszystko miałoby jakiś normalny wymiar, a dziecko szansę na własnego tatusia i wstyd mniejszy :)))
      A poważnie to powiem tak. Znam ułomnych i niepięknych ludzi, którzy mają szczęśliwe związki i dzieci bez operacji plastycznych i karkołomnych wyczynów seksualnych bowiem kochają swoje dusze bardziej niż ciała, które bywają nieładne, z wiekiem dodatkowo brzydną żeby ostatecznie nas zdradzić całkowicie.
      Protestuję przeciwko zawoalowanemu kultowi ciała w Twoim wpisie:)
      Dobrze, że ja zawsze podniecałam się mózgiem. Ileż to dawało możliwości :)

      Pozdrawiam

      Usuń
    5. Droga EwoL

      Nie zgadzam się z tezą, że wpółcześni mężczyźni są zniewieściali. Mogą BYĆ CO NAJWYŻEJ BEZRADNI!
      A bezradność jest odbierana przez Ciebie jako zniewieścienie.

      Przyczyny są czysto EKONOMICZNE i CYWILIZACYJNE!
      Po prostu nasza cywilizacja przestałą potrzebować prostej fizycznej pracy, a jeśli już, to bardzo rzadko i sezonowo.


      XIX wieczny drwal czy doker mógł być Prawdziwym Mężczyzną. Bo w jego czasach istniała CIĄGŁOŚĆ zapotrzebowania na jego pracę. Pani Drwalowa jako że była też plebejuszką nie domagała się od niego pierścionka z brylantem ani futra, bo wiedziała że to nierealne. Więc biegała wokół swego męża i rodziła dziecko za dzieckiem. Zarobki drwala były marne ale z grubsza budżet dało się dopiąć, gdyż wtedy kobiety siedziały w domu i miały czas cały dzień zajmować się domem a posiłki przygotowywać z produktów NISKOPRZETWORZONYCH. No i ( o czym konserwatywne dziejopisy milczą ) przy stole gdy tylko pojawiało się mięso, było ono TYLKO DLA OJCA! Żona i dzieciaki musiały się obyć kluchami. Miało to pewne uzasadnienie, bo chłop musiał mieć siłę do ciężkiej harówy a zasłabnięcie w pracy w ówczesnych warunkach to pewna śmierć. Dlatego kobity się na to godziły. A demograficznie to był raj na ziemi. Jak z konserwatywnych snów!

      Odpowiada Ci taka wizja EwoL? Bo gwarancji na to, że urodzisz się córką Ósmego Lorda Malborought Ci dać nie mogę.

      A dziś? Dziś co kilka lat trzeba podejmować decyzje co do zmiany zawodu i mieć na to kasę! Bo od przodków dziś się już niczego nie nauczysz. Przekwalifikowanie się jest KOSZTOWNE i wymaga dzikiego farta ( spadek w ODPOWIEDNIM momencie tak jak było w moim przypadku ). I nawet urodzenie się facetem o tak lubianym przez Ciebie typie młodego Perepeczki niczego dziś nie gwarantuje. Bo nawet gangi ubogiemu mięśniakowi BARDZO NIECHĘTNIE fundują na przykład szkolenie ze Wschodnich Sztuk Walki.

      No chyba że należysz do tych damulek, którym się wydaje, że wrzeszcząc, piszcząc i tupiąc jak Alutka z "Rodziny zastępczej" możesz sprawić, że 2+2 będzie 5?


      A Stary Niedźwiedź mnie zaskoczył z tym poparciem dla chirurgii plastycznej. Przecież wg etyki protestanckiej uroda jest objawem błogosławieństwa Bożego a jej brak miazmatem grzechu. A zatem robić operacje plastyczne to tak jak podważać wyroki samego Boga. A na dodatek przecież, wg ideologii konserwatywnej "tylko to co szlachetne i PIĘKNE powinno kwitnąć i się rozwijać a co szpetne i szkaradne sczeznąć na zawsze".
      No to jak to jest?

      No i zauważcie że tym razem nie odwołuję się do libertarianizmu.


      Kurna Maciek

      Usuń
    6. @ EwaL
      Czcigodna Ewo
      Bardzo Ci dziękuje za czytelne (nie doszukuj się w tym żadnych szyderstw!) przedstawienie powodów dla których postępowanie tej pani wzbudziło Twoją dezaprobatę.
      Znam ją jedynie z opowiadania przyjaciółki. Ale mogę sobie wyobrazić (co rzecz jasna nie musi być prawdą) że bała się odkładać macierzyństwo choćby z takiego powodu iż wraz z wiekiem matki wzrasta prawdopodobieństwo różnych wad genetycznych dziecka.
      W dziewiętnastym wieku kursowało powiedzenie że mężczyzna powinien być choć trochę przystojniejszy od diabła. A ja uważam że kobieta powinna być choć trochę przystojniejsza od niejakiej Magdaleny Środy. Co nie znaczy że w moim guście jest landrynkowa uroda wszelakich "cwelebrytek". Oczywiście możesz to uznać za kult ciała.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    7. Drogi Maćku
      Nie będę wdawał się z Tobą w rozważanie teologiczne. Bo w tej materii chyba lepszą dla Ciebie partnerką byłaby pewna terapeutka uzależnień która próbowała mi wmówić że Pismo Święte odrzuca karę śmierci. Lub rozkapryszone acz cokolwiek bardzo już przerośnięte bobo, wmawiające że nauczanie św. Pawła stało w opozycji do nauczania Zbawiciela.
      Kłaniam się.

      Usuń
  2. Szanowny Niedźwiedziu.
    Moim zdaniem Zgryźliwy,jak zwykle swoim barwnym językiem,trafnie zdiagnozował tzw."problem demograficzny kręgu cywilizacji europejskiej".Swoją opinię wyraziłem u niego,więc nie wiele mam do dodania.Bo jeżeli można jakikolwiek problem opisać jednym zdaniem,to w tym przypadku brzmi ono: HEDONIZM.
    Pozdrawiam serdecznie.
    Ps.
    "Tak na szybko",to zgadzam się także z Szanowną Ewą(pozdrawiam) co do wszystkich sześciu punktów.A jako facet potwierdzam,że coraz mniej prawdziwych mężczyzn,a coraz więcej "bezpłciowych ciot".
    A z takim normalna kobieta nie zdecyduje się na dziecko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za pozdrowienia Józefie i wzajemnie. Tak na szybko :)

      Usuń
    2. Czcigodny Józefie
      Moim zdaniem hedonizm niewątpliwie istnieje. Ale też i nie potrafiłbym wyobrazić sobie abym żyjąc z ukochaną kobietą w bardzo skromnych warunkach optował za powołaniem do życia dziecka którego nie moglibyśmy jako tako porządnie nakarmić i ubrać. Nie myślę o żadnych szpanerskich ciuchach czy firmowych "najkach" lecz o odzieży bez rzucających się w oczy łat i butach nie przeciekających podczas deszczu. Bo standardy ubogich krajów Afryki są dla mnie zbyt niskie.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    3. Zapomniałeś jeszcze wspomnieć o WZGLĘDNOŚCI bogactwa i biedy. Za komuny dzieci rodziły się jak w Afryce a zwłaszcza w Stanie Wojennym ( ale wtedy opozycja nad tym łkała. Kościół też o dziwo ) bo wprawdzie była bieda ale ( ZAZNACZAM że mniej więcej ) równa dla wszystkich. Nie żal nosić przeciekających butów, gdy takowe ma też 70 % populacji a te dobre noszą synkowie powszechnie pogardzanych milicjantów i partyjniaków. A aboracja była wtedy legalna i na dodatek dostępna w ramach "bezpłatnej służby zdrowia". Demografii to o dziwo nie zaszkodziło.

      Hedonim jest lansowany, ale zwalać na niego całą winę, to tak jak zwalać CAŁĄ winę za pedofilię na rozwodzących się rodziców. Jest to dowód na "staranne dobieranie znajomych" czyli po prostu oderwanie od realiów życia.
      Przecież celebryci i "ludzie" ze świecznika ( a tylko ich stać na hedonizm ) zajmują się samym sobą i zapewniam Cię że hedonizm dotyczy tak wąskiego odsetka społeczeństwa jak arystokracji przed Rewolucją Francuską.

      Jedyna różnica między libertynami ówczesnymi a współczesnymi była taka, że kiedyś wszelakie "zabawy" były zastrzeżone tylko dla możnych i dobrze urodzonych a maluczcy mieli żyć w cnocie i ubóstwie i na dodatek nic o igraszkach możnych nie wiedzieć, bo nad tym czuwała cenzura zarówno świecka jak i religijna.

      Dziś za sprawą mediów, wszelakie zboczenia i dewiacje oglądają światło dzienne i nawet uboga babcia czytująca ino FAKT ma szanse dowiedzieć się o ich istnieniu. Ale nie jest ich wcale więcej niż było kiedyś. A jeśli więcej to tylko LICZBOWO a nie PROCENTOWO, a wynika to z tego, że populacja ludzi DZIŚ jest kilkakrotnie wyższa niż w XVIII czy XIX wieku.


      Aby już do końca zarżnąć konserwatywny mit o "idyllicznych i cnotliwych czasach minionych" i "sodomicznych i zbydlęconych czasach współczesnych" posłużę się najprostszym przykładem.

      Kiedyś jeszcze w XIX wieku w wielu miejscach na świecie było niewolnictwo. A zatem ówczesny libertyn o ile był odpowiednio urodzony, kupował sobie niewolnicę i ją sobie chędożył i batożył. Nikt nie miał prawa ingerować w stosunki Pan-niewolnica, bo przecież Święte Prawo Własności, a ponieważ był to czasy "honoru", to każdy pismak coby wtedy o tym bąknął zapewne zginąłby w pojedynku. Poza tym mediów było wtedy po prostu mniej.
      Stąd też mamy Świętych Mężów Minionych Epok, o których sprawkach się nie dowiedzieliśmy i nigdy się już nie dowiemy. Gdyż takie a nie inne traktowanie niewolnicy było podówczas LEGALNE. Tak samo jak zażywanie WSZELAKICH narkotyków. Czy Stary Niedźwiedź o tym wie i chce wiedzieć?

      A dziś? Co bogastsi niemieccy zboczeńcy jeżdżą sobie na takie sesyjki do Tajlandii i... co jakiś czas gdy który przegnie, co jakiś czas wybucha skandal i to na skalę globalną. Więc dzięki tak znienawidzonym mediom ludzkość ( nawet ta uboższa jej część ) się o tych faktach dowiaduje. I stąd też bierze się wrażenie, że współczesny świat jest taki zbydlęcony, choć PROCENTOWO nic się od XIX wieku nie zmieniło w tej materii. Może tylko dekoracje. Dzisiejsze prostytutki nie noszą gorsetów ani podwiązek, i to tak naprawdę niemal jedyna różnica.

      Lecz brak nadziei jako przyczyna braku dzietności to bardzo dobry typ! Czasami się zgadzamy Stary Niedźwiedziu.


      Kurna Maciek

      Usuń
    4. Nie bagatelizowałabym hedonizmu, ale i nie zwalałabym na niego całej winy. Niektóre społeczeństwa zachodnie naprawdę olewają wartości rodzinne i oddają się hedonizmowi w różnym natężeniu. Taki styl życia praktykowany przez większość musi przynieść negatywne skutki. Problem w tym, że akurat Polacy żyjący za granicą chcą zakładać rodziny, a w Polsce nie mają takiej możliwości. Mogą się oczywiście gnieździć z dzieckiem w malutkim wynajmowanym pokoiku, ale to są standardy chyba raczej afrykańskie. Zarzucanie Polkom i Polakom nieokiełznanego hedonizmu, który hamuje dzietność, jest wręcz komiczne w kontekście badań demografów, którzy tworzą raporty o migracjach długookresowych.

      Usuń
    5. "Ale też i nie potrafiłbym wyobrazić sobie ........itd."

      Szanowny Niedźwiedziu.
      To co piszesz to oczywista oczywistość,więc sporu nie ma.Co prawda,wyobraźnia wyobraźnią,a tzw."wpadka' może się przytrafić.Jeżeli odrzucimy skrobankę,to raczej innej opcji nie ma,żeby razem z ukochaną kobietą zaakceptować ten fakt.Co nie znaczy,że pochwalam tzw.klepanie dzieci,a co z tym się niewątpliwie czasem łączy,także klepanie biedy.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    6. @ Kurna Maciek
      Historii na pewno nie musisz mnie uczyć więc daruj sobie te niewyżyte dydaktyczne zapędy w tej kwestii.
      W dzisiejszym tak zwanym kręgu cywilizacji europejskiej narkotyki są problemem nie jedynie jakichś zdegenerowanych pseudoelit (gdyby tylko jacyś "cwelebryci" narkotyzowali się na śmierć, uznałbym to wręcz za mechanizm oczyszczający) ale i statystycznych ludzi, a już zwłaszcza nieletnich. I dlatego jak doskonale wiesz, jestem zwolennikiem singapurskiego rozwiązania tego problemu.
      Ciesze się że aż w trzech sprawach byliśmy ostatnio zgodni. Bo poza tym brakiem nadziei jako hamulcem dzietności w Polsce, też byłem zwolennikiem wyleczenia infekcji gronkowcowej i mam sympatie do grzybiarzy.
      Kłaniam się.

      Usuń
    7. @ Józef
      Wpadka istotnie może się przytrafić. I wtedy koniec wagarów bo trzeba udowodnić że tzw. nabiał ma się nie tylko w lodówce. Ale w warunkach wysoce niesprzyjających powoływaniu dziecka na świat nie wolno iść na żywioł. należy skorzystać z konsultacji lekarskiej a niekiedy zdublować zabezpieczenia w myśl zasady "dwa gwoździe lepiej trzymają".
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    8. Drogi Niedźwiedziu,jako stary budowlaniec potwierdzam.Dwa gwoździe lepiej trzymają niż jeden,o pinezce nie wspominając.A w warunkach niesprzyjających to nie zaszkodzi trzeci.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  3. Egoizm? Egoizm jest raczej wtedy, gdy kobieta płodzi dziecko z kim popadnie, dla własnego widzimisię. Na przykład bohaterki wpisu Zgryźliwego to potworne egoistki, bo myślą tylko o tym, by poprawić sobie samopoczucie.

    Niestety, witajmy w realnym świecie. W którym nie ma perspektyw; nie ma szans na godną pracę, czy emeryturę. W takich okolicznościach brak decyzji o tym, by począć dziecko, uważam za coś normalnego i oczywistego. Nie uważam za żaden egoizm (byłabym kompletnie oderwana od rzeczywistości), że niektórzy młodzi ludzie wolą nie powoływać na świat potomka, w kraju, w którym nie wiedzą, co ich czeka. Wiedzą, że zawsze mogą wylądować na bezrobociu albo być ścigani przez komornika. Nie zgadzam się co do tego, że młodzi stawiają tylko na hedonizm. Wystarczy podać przykład naszej diaspory w Wielkiej Brytanii czy w Niemczech - tam jakoś Polki chcą rodzić dzieci. Wynika to z tego, że większość z nich jest pewna tego, że ich partnerzy będą w stanie zarobić na minimum egzystencji. I to jest według mnie jedyny powód.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czcigodna Flavio
      Chciałbym nieco doprecyzować pojęcie egoizmu w odniesieniu do pań decydujących się na samotne macierzyństwo. Czyli jako podstawowego kryterium oceny użyć pojęcia "odpowiedzialność". I dlatego posłużyłem się historią pani która decydując się na zostanie matką (droga do celu była niewątpliwie oryginalna) wiedziała z bardzo wysokim prawdopodobieństwem że potrafi zapewnić dziecku materialne minimum egzystencji. Mam nadzieję że jej egoizmu nie zarzucisz.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    2. @Stary Niedźwiedziu

      Jeśli kobieta wiedziała, że zapewni dziecku to, co najważniejsze, to moim zdaniem nie było w tym egoizmu. Gdyby zaszła w ciążę po to, żeby mieć w sobie "cząstkę" jakiegoś gacha i playboya bez refleksji o przyszłości, to takie zachowanie uważam za egoizm.

      Usuń
    3. @ Flavia
      Czcigodna Flavio
      Byłem przekonany że takiej odpowiedzi udzielisz ale jako obrzydliwy pragmatyk - nie dosyć że informatyk to jeszcze o zgrozo luteranin - uwielbiam kropki nad "i". Więc bardzo Ci dziękuje za to że ją postawiłaś. Dyskusja o drugim przypadku na pewno jest zbyteczna. Bo w świetle Twoich wypowiedzi gdybym w to wątpił, wyszedłbym na pewną czcicielkę niejakiej Środy z blogu Erinti.
      Kilka razy przywołałem na tym blogu postać Oskara, ostatnio w rozważaniach o tangu. Jeszcze raz go przywołam aby pokazać że przynoszone do domu pieniądze to nie wszystko. Gdy Iza urodziła syna, on rzucił w diabły klub golfowy i brydżowy. Wracał jak mógł najwcześniej do domu żeby uczestniczyć w kąpieli i innych "czynnościach serwisowych". A gdy syn już osiągnął ten etap, godzinami budował z nim zamczyska z klocków Lego. Iluż buraków w przysłowiowych białych skarpetkach, zarabiając z pięć procent tego co Oskar, darowałoby sobie te czynności.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  4. Może zacytuję co napisałam Zgryźliwemu na jego cokolwiek groteskowy tekst:

    "Szczerze mówiąc, szkoda mi tracić czasu na ludzi z tak zero-jedynkowym spojrzeniem na świat. Co to znaczy „egoizm i sobkowstwo”? Bo nie chciałabym mojemu ewentualnemu dziecku zgotować nędznej egzystencji w takich warunkach i w takim kraju? Błagam, zejdźmy trochę na ziemię ;)

    Tak, mam inny system wartości, bo uważam, że aby począć dziecko, trzeba w miarę godnie żyć i począć je z mężczyzną, którego się kocha, a nie z pierwszym lepszym gachem tylko po to, żeby chwalić się świętojebliwemu środowisku, że jest się płodnym.

    I pewnie cię zaskoczę, ale przez lata zajmowałam się zawodowo dziećmi, a dziś regularnie biorę pod opiekę moją kilkuletnią siostrzenicę , która – i tu pewnie wstrząsnę twoim zero-jedynkowym światem – bardzo mnie lubi i sama prosi rodziców o to, żeby ją u mnie zostawiać.

    Róbcie tak dalej. Uskuteczniajcie dalej wasze zero-jedynkowe spojrzenie na świat i pochopne sądy na temat kobiet, a całkowicie zniechęcicie je do konserwatyzmu. Tak, jak wy wrzucacie WSZYSTKIE bezdzietne kobiety, abstrahując od ich warunków życia i problemów, do jednego worka z napisem „Egoistka, hedonistka, sobek”, tak kobiety będą wrzucać wszystkich konserwatystów do worka opatrzonego napisem: ograniczony umysłowo i pozbawiony jakiejkolwiek refleksji kołtun".

    Niestety, uważam, że jest to problem wielu konserwatystów. Problem dobrze zdiagnozowany, ale już agresja, jaką wylewają na innych, wolą o pomstę do nieba. A podstawowy problem leży zupełnie gdzie indziej - właśnie w tym, że żyjemy w kraju, w którym nadziei za bardzo nie ma.


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Róbcie tak dalej. Uskuteczniajcie dalej wasze zero-jedynkowe spojrzenie na świat i pochopne sądy na temat kobiet....."

      Szanowna Flavio.
      Pisząc HEDONIZM miałem na myśli zarówno wielu mężczyzn,jak też i kobiet.Nie generalizuję,bo jako "praktyk" mogę Cię zapewnić,że nie jest tak tragicznie,jak próbujesz to sobie i przy okazji mi wmówić.Chociażby w mojej rodzinie.
      Pozdrawiam serdecznie.
      Ps.
      " A podstawowy problem leży zupełnie gdzie indziej - właśnie w tym, że żyjemy w kraju, w którym nadziei za bardzo nie ma".
      Wszystkie moje dzieci(42-24 lata} są samodzielne i wszystkie pracują w "tym kraju". Żadne z nich nigdy mi nie powiedziało "że żyjemy w kraju, w którym nadziei za bardzo nie ma".
      Bo zwyczajnie i po ludzku.Człowiek który traci nadzieję to i za bardzo nie wie,po co żyje.Więc jeżeli mogę cokolwiek doradzić młodej osobie.Głowa do góry i więcej optymizmu.

      Usuń
    2. Nie można patrzeć tylko na czubek własnego nosa. Większość ludzie nie stać nawet na opłacenie rachunków. Pan zna ludzi, którzy mają życie jak w Madrycie, a ja znam ludzi, którzy pracują od wielu lat i często nie starcza im na chleb. Cóż, punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Oczekiwanie, że młodzi ludzie, którzy najczęściej są bez pracy i bez perspektyw (i którzy nie są pewni dachu nad głową), będą się mnożyć ku chwale ojczyzny jest właśnie egoizmem i oderwaniem od realiów. Musi się trochę zmienić w tym kraju, żeby ludzie częściej planowali potomków.

      Ja nadziei nie tracę, bo ja zapewne wyjadę, żeby założyć rodzinę, ale młodzi ludzie, którzy tu zostaną, będą mieli niesłychanie ciężko. I żadne opowieści o dobrobycie tego nie zmienią.

      Usuń
    3. "Pan zna ludzi, którzy mają życie jak w Madrycie....itd",

      Droga Flavio,nie wiem jak jest w Madrycie,ale wiem jak było i nadal jest w Polsce przy siódemce dzieci i nie pracującej zawodowo żonie.
      Może i znasz ludzi " którzy pracują od wielu lat i często nie starcza im na chleb",ale mam nadzieję,że tylko "znasz". Co prawda,na chleb mi nie brakuje i nigdy nie brakowało,ale z tym"do chleba" to już różnie bywało.
      Ale ja nie o tym pisałem,więc z tym "patrzeniem na czubek własnego nosa"możesz sobie spokojnie darować,bo mogę posądzić Cię o niepotrzebną złośliwość.
      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  5. Flavio! Nie znam wielu osób, które byłyby tak zerojedynkowe jak Ty.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja w sprawie sporu w którym z jednej strony szermuje się "brakiem nadziei" usprawiedliwiającej problemy z demografią, a zarzutami o "hedonizm" z drugiej. Wszystko zależy od tego, do czego porównujemy - jak w reklamie "czy człowiek który ma trzy krowy jest bogaty?", bo to wpływa na subiektywną ocenę "warunków do rozmnażania".
    Przyrost demograficzny po wojnie był kolosalny w porównaniu do obecnego, mimo niezaprzeczalnie gorszych "warunków środowiskowych" - ale nie dlatego, że demografia się poprawia po przekroczeniu dawki 2 kg kartofli dziennie na osobę, tylko dlatego, że w ocenie ludzi "zrobiło się lepiej" (a porównywali do czasów, gdy "od zaraz" można było dostać kulę albo jednokierunkowy przejazd do obozu lub na Syberię, albo w każdej chwili na dom mogła spaść bomba - co zresztą często oglądali). Więc warunki określane przez nas obecnie jako "złe" (placki ziemniaczane 3x dziennie, 1 buty "całoroczne" i 6 osób w jednej izbie) dla nich były "dobrą perspektywą dla zakładania rodzin", i to robili. Wiedzieli że nie jest dobrze, ale pamiętali że było gorzej i wierzyli że będzie lepiej.

    A co mamy teraz? Owszem, jemy wędliny, mamy szafy pełne ubrań i całkiem przyzwoite domy/mieszkania. Dla ludzi żyjących tuż po wojnie wyglądałoby na raj. Tyle że domy/mieszkania są na kredyt, ubrania często też, a i na kredyt nie wszyscy mogą się załapać - najpierw muszą zdobyć legalną pracę przy 15% bezrobociu. Przy okazji słyszą, że emerytur nie będzie nawet jak ktoś na nie płaci, długi państwowe (które mają spłacać przyszłe pokolenia) rosną, majątek budowany przez ich przodków został wyprzedany, a rosnące wciąż podatki "idą w p***u". A jak będą starzy i już wreszcie spłacą kredyt za dom, to nie przekażą go dzieciom, tylko będą musieli skorzystać z "dobrodziejstwa" odwróconej hipoteki żeby mieć na chleb.
    Przy okazji w TV ciągle widzą reklamy dóbr wszelakich, oraz "ludzi sukcesu" którzy te dobra posiadają. Czyli widzą że na razie jest w miarę dobrze (choć nie wszystkim, głównie tym z TV), a będzie znacznie gorzej.

    Nie wiem kto to powiedział, ale słyszałem stwierdzenie że "człowiek tym się różni od zwierząt, że one żyją teraźniejszością, a on - przyszłością", i to chyba wyjaśnia "zagadkę demograficzną". Mimo że wiemy że "w miarach bezwzględnych" jest znacznie lepiej niż pół wieku temu - mamy zupełnie różne nastawienie co do naszej przyszłości, i to jest przyczyna.

    Pozdrawiam
    Jurek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czcigodny Jurku
      Tak dobrze rozwinąłeś zbyt skrótowo i zbyt ubogo przedstawiony przeze mnie wątek nadziei że na dobrą sprawę muszę Cię uznać za współautora tego wpisu. Bo zgadzam się z każdym słowem Twojego komentarza.
      Dziękuję za dołożenie brakujących elementów do mojej układanki i pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    2. Zapewne jest trochę lepiej, ale czy można mieć pretensje do młodych ludzi, że chcą żyć trochę wygodniej niż obywatele Trzeciego Świata? Że nie chcą kisić się z wielopokoleniową rodziną w dwóch pokojach, robić sobie kolejne długi i żyć w ustawicznym stresie, gdy stracą pracę, a trzeba wyżywić dziecko? Większość młodych ludzi w tym kraju wiedzie podłą egzystencję, wbrew temu co próbują nam wmówić niektórzy przebywający za granicą samozwańczy moralizatorzy. I nie chcą swojej niestabilnej sytuacji pogarszać, o co nie śmiałabym mieć do nich pretensji. Nie chce mi się wierzyć, że hedonizm jest głównym problemem, bo Polacy w porównaniu do zachodnich społeczeństw, ulegli mu w mniejszym stopniu, a żyjące w Anglii Polki wydają na świat najwięcej dzieci ze wszystkich mniejszości. Wskaźnik dzietności Polek - 2, 5. Wnioski nasuwają się same. W Polsce kobiety muszą robić mnóstwo fakultetów, żeby mieć jako taką szansę na zatrudnienie, a tym sposobem przesuwają moment macierzyństwa. Bez znajomości co najmniej kilku języków, kilku fakultetów i X lat stażu, nie można nawet myśleć w Polsce o pracy, dlatego kobiety już od młodych lat harują, a dopiero gdzieś około wieku balzakowskiego zakładają rodzinę. O ile w ogóle zakładają, bo często nie stać je na coś więcej, niż wynajęty pokoik, a chyba nikt o zdrowych zmysłach nie powie, że w takich warunkach można wychowywać dziecko. Gdy wyjeżdżają do normalnego kraju, przekonują się, że wystarczy rzetelnie pracować, żeby zapewnić sobie byt, dlatego tam decydują się na rodzinę, a wyniki badań demografów potwierdzają, że akurat Polacy jako nieliczni, chcą zakładać rodziny.

      Usuń
  7. Nie wiem kto to powiedział, ale słyszałem stwierdzenie że "człowiek tym się różni od zwierząt, że one żyją teraźniejszością, a on - przyszłością",

    Wychodzi na to,ze chyba "Jurek".
    Co do reszty wpisu,to trudno mi się odnieś,bo nie bardzo rozumiem,co chciałeś napisać.
    Bo bogatszy to teoretycznie może być ten,co ma jeszcze byka.
    Pozdrawiam życzliwie.

    OdpowiedzUsuń
  8. Czcigodny Stary Niedźwiedziu,
    Ciekawy wpis i ciekawe komentarze. Najbliżej mi do stanowiska Flavii. Mamy kryzys demograficzny - rozmaite czynniki wpływają na decyzje ludzi dotyczące ograniczenia ilości dzieci. Uważam, że warto te czynniki poznać, opisać i w miarę możliwości przeciwdziałać im. Natomiast powstrzymałbym się od moralnego wartościowania postaw, np. uznania, że za wszystko odpowiada hedonizm. Zresztą mistrzostwo w takim wartościowaniu osiągnął Zgryźliwy - ale nick zobowiązuje.

    Niewątpliwie dzietność jest w uśrednieniu i generalnie odwrotnie proporcjonalna do zamożności społeczeństwa - najmniejsza dzietność jest w najbardziej zamożnych społeczeństwach - np. Singapur, Japonia - sprzeczne jest to z teorią braku nadziei. Jednak w przypadku wielu rodzin klasy średniej, dla której wyznacznikiem statusu jest wychowanie dziecka na odpowiednim poziomie - zapewnienie rodzinie odpowiednich środków poprzez odpowiednie dochody lub niższe podatki, poprzez prodemograficzną pomoc państwa może spowodować zwiększenie dzietności. Ten mechanizm tłumaczyłby większą dzietność Polek w Anglii.

    Ciekawe byłoby wyjaśnienie mechanizmu jak zamożność generalnie zmniejsza dzietność. Moim zdaniem gdy jesteśmy otoczeni gadżetami współczesnej cywilizacji, jesteśmy na tyle zamożni, że mamy do nich dostęp - to zastępują one instynkt rodzicielski. Zamiast dzieci i rodziny wystarczy tv, internet, seriale, wirtualni znajomi.
    Serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czcigodny Dibeliusie
      Nie miałem ambicji rozpatrywać tego problemu w ujęciu światowym. Bo w skali makro widać że dzietność jest odwrotnie proporcjonalna do zamożności. Twoja teoria o gadżetach zastępujących ludzi jest ciekawa, W przypadku Singapuru i w mniejszym stopniu Japonii brałbym też pod uwagę taki hamulec jak gęstość zaludnienia.
      Natomiast w polskiej mikroskali ten brak nadziei na lepszą przyszłość uważam za istotny czynnik. A poza tym widać że pookrągłostołowym kukiełkom udało się to o czym władcy PRL mogli tylko marzyć. Ludzie odrzucili politykę, olewają ją równo i troszczą się już wyłącznie o przetrwanie, pozwalając rządzącym i lalkarzom poruszającym rządzących już na wszystko. Co bardzo źle rokuje pokoleniu Twoich dzieci.
      Pozdrawiam serdecznie choć nieco melancholijnie.

      Usuń
  9. W przyrodzie tak bywa, że jak nie ma bezpiecznego gniazda to nie mas młodych. Trudna sytuacja młodych ludzi nie zachęca do dzietności. Kiedy praca niepewna, na życie ledwie starcza ludzie nie myślą o dzieciach.

    Inna sprawa, że promowanie życia "glamour" i "musisz to mieć" nie zachęca do powiększanie rodziny. Moim zdaniem nie ma jednego czynnika problemów demograficznych. Z jednej strony mamy przemiany społeczne,rewolucję seksualną, łatwość dostępu do antykoncepcji i aborcji a z drugiej właśnie trudną sytację młodych. 2000 w dużym mieście to mało.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czcigodna Erinti
      Twoja profesjonalna bo biologiczna analogia z gniazdem jest doskonała ze względu na swą lapidarność.Dodaj do tego dziesiątki gadżetów które rzekomo trzeba mieć i dziecko "już się nie bilansuje".
      Skoro już mówisz o tym młodym małżeństwie ze wspomnianej audycji, napisałem kilka słów na mailowy adres tego zakonnika ale na szczęście w ostatniej chwili się powstrzymałem przed wysłaniem. Bo ponieważ Ty równie dobrze jak ja wiesz co tych dwoje młodych ludzi może sobie kupić za to co z tych pieniędzy zostanie po opłaceniu "mediów" i skromnego wyżywienia, pokrótce to opisałem temu zgorszonemu "dwa tysiące". I chciałem zakończyć trawestacją Pisma Świętego w postaci "Idź i nie pieprz więcej!". Natomiast bardzo żałowałem że nie mogłem przesłać kilku słów tej pani i jej mężowi. Bo chciałem im przekazać odrobinę otuchy i przypomnieć że maja jednak wielki skarb czyli siebie.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  10. Witaj Dibeliusie!

    Jako przykłady społeczeństw zamożnych a kiepsko prokreujących podałeś Japonię i Singapur.
    To bardzo znamienne, bo właśnie te kraje są dobitnym przykładem tego, jak bardzo należy zredefiniować pojęcie zamożności. Przeciętne zarobki w Japonii czy Singapurze oscylują w granicach 5 tys USD co nam polskim bidakom może się wydać kwotą niebotyczną. Ale co po wysokich zarobkach gdy koszty życia są horrendalne. Zwłaszcza głód mieszkań jeszcze gorszy niż w Polsce. Co z tego, że za półtorej pensji mozna kupić niezły samochód skoro samochód kiepsko nadaje się na pokój dziecinny. Co z tego, że za pensję można kupić niewyobrażalną dla nas ilość komputerów, DVD czy smartfonów, gdy byle klitka kosztuje prawie milion USD i dla młodego Japończyka jest marzeniem ściętej głowy? A kosztuje tak z powodu NIEBOTYCZNYCH cen działek budowlanych, a przyczyną tego stanu rzeczy jest niewyobrażalna dla nas CIASNOTA, typowa zwłaszcza dla Singapuru. Bo to nie smartfonów nam potrzeba i nie samochodów aby dzieci chowały się zdrowo, tylko WŁASNEGO LOCUM a także środków potrzebnych na godną egzystencję. Zresztą i nasze zarobki dla dziewczyny z Afryki mogą wydawać się niebotyczne. Pomyślcie tylko! Ileż to ton durry można kupić za pobory Starego Niedźwiedzia, czy choćby Twoje Dibeliusie! Ileż dzieci można tym wykarmić. Z tym że Afryce obcy jest problem ciasnoty a chatkę z trzciny można postawić byle gdzie. Nie trzeba żadnych zezwoleń na budowę starczy krzepa męża tej Murzynki i krzepa jego braci. No i można te dzieciaki robić i robić. A jedyna troska to je wykarmić, wykształcić już niekoniecznie, bo w tamtych krajach nie ma nawet obowiązku szkolnego. A u nas czy w Japonii za nieposłanie dziecka do szkoły grozi rodzicom ciupa a dzieci idą sobie wtedy do bidula. A ile kosztuje wyprawka szkolna w Japonii to strach pomyśleć...
    A zatem o dzietności nie decyduje zamożność mierzona tępo w dolarach lecz jakośc życia mierzona dostępnością własnego locum lub możliwością jego odziedziczenia ( w Japonii jest z tym kicha, bo dawna bambusowo-papierowa architektura zwykle nie dotrwała do czasów współczesnych a w Singapurze kicha jeszcze większa, bo to miasto-państwo powstało niedawno niemal od zera ) a także jako taką pewnością jutra czyli nadzieją. No i innymi prodemograficznymi "pierdułami" jak dostęp do czystej wody, dostępność żłobków i przedszkoli a także nierujnującej kieszeni edukacji dla najmłodszych.
    Oto i wyjaśnienie Wielkiej Zagadki Dibeliusa

    Pozdro,

    Kurna Maciek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Śmiechłem.

      Pierwszy raz, kiedy przejechałeś walcem po konserwatywnych tęsknotach za rajem minionym. Drugi raz, kiedy rozwiązałeś zagadkę demograficznej nędzy. Good job!

      Od siebie tylko dodam jeszcze czynnik czasu, który uważam za drugi co do ważności zaraz po wspomnianym przez Ciebie lokum. Mają tego pełno w chatkach w Afryce, w pueblach nad Pacyfikiem (całkiem nieźle jest z tym w "mojej" Kanadzie), a także mieli zaraz po wojnie i w stanie wojennym. Hedonizm jest tylko jednym ze sposobów marnowania czasu, innym jest zapierdzielanie na dwa etaty, żeby utrzymać to piękne M3 blisko centrum.

      Dlatego zamiast kazać kobietom gotować brzuchy na wojnę z bombą D jak Zgryźliwy, mam co najmniej równie sensowny postulat: przegłosujmy w sejmie 48 godzinną dobę. Co jak co, ale w głosowaniach nad pierdołami jesteśmy dobrzy.

      Pozdrawiam, yrk

      Usuń
    2. Czcigodny Yrku
      Maciek od dawna przejeżdża się walcem ale jedynie po własnej feudalnej paranoi. Nieustannie straszy powrotem feudalizmu do Polski.
      Opowieści o rzekomych marzeniach konserwatystów tak się mają do thatcheryzmu jak metody leczenia opisane przez Moliera w "Chorym z urojenia" do tych które są wykładane studentom na współczesnych wyższych uczelniach medycznych. Czy bycie liberczymśtam fałszuje widzenie świata jeszcze silniej niż "marychujana"?
      Kłaniam się.

      Usuń
    3. Drogi Stary Niedzwiedziu,

      tez nie moglem uwierzyc, ze to ta sama osoba, ktora wypisywala brednie o pogonieniu feudalnych panow. Jednak - w odroznieniu od Ciebie - potrafie docenic, gdy ktos gada z sensem i trzymac sie obecnej dyskusji, bez ciaglego nawracania na popelnione kiedys konfabulacje - polecam BTW. A Maciek ma racje, ze problemem (jednym z) dzisiejszych czasow jest tzw. "visibility". Ze wiemy wiecej o patologiach i wiecej ich widzimy. Bo newsy nie polegaja na pokazywaniu szczesliwych wielodzietnych rodzin, niestety. Subiektywnie uwazamy wiec, ze swiat jest gorszym miejscem, mimo ze obiektywnie jest lepiej.

      Pozdrawiam, yrk

      Usuń
    4. Czcigodny Yrku
      Nie mam nic przeciwko maćkowej diagnozie przyczyn zapaści demograficznej w krajach cywilizowanych. Ale nawet i w tej dyskusji Maciek wyjechał z jakimiś dyrdymałami o konserwatyzmie i protestantyzmie niczym Katon z Kartaginą. Więc sądziłem że pochwaliłeś go "za całokształt" dyskusji pod tym moim postem. Skoro też uważasz jego opowieści o palącej potrzebie pogonienia feudalnych panów za brednie, nieporozumienie wyjaśnione. Więc przepraszam za nie Ciebie i jego.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    5. Drogi Maćku,
      Zgadzam się z tezą o względności biedy. Dla murzynów mieszkających w szałasie wynajęty przez polską młodą rodzinę pokój byłby szczytem luksusu. Ale polska rodzina uważa, że jest biedna i nie może mieć dzieci. Dla tej polskiej rodziny własnościowe trzypokojowe mieszkanie japońskiej młodej rodziny byłoby szczytem luksusu. Ale młodzi Japończycy zbierają pieniądze na apartament w nowo wybudowanym budynku, najlepiej z widokiem na morze. Dlatego uważają, że na razie są biedni i nie mogą mieć dzieci. I tak to działa.
      Pozdrawiam

      Usuń
    6. Drogi Dibeliusie! Chyba miałeś do czynienia z Japończykami z wyższych sfer. Przeciętny Japończyk ma sytuację mieszkaniową jeszcze bardziej przerąbaną niż nasza i małe szanse na kredyt mieszkaniowy. Przeciętny młody Japończyk jeśli ma w ogóle mieszkanie, to jest to klitka na przedmieściach Tokio przy których gomułkowskie mieszkania Za Żelazną Bramą mogą się wydać apartamentami. Mizernym pocieszeniem jest fakt, że klitka ta znajduje się w bajecznie pięknym wieżowcu kontrastującym in plus z porównaniu z szarymi PRL-owskimi blokowiskami. A jest w wieżowcu bo innej metody zbicia horrendalnych kosztów działek budowlanych NIE MA. Nie wiem czy wiesz Dibeliusie, że specyfiką tokijskiego metra jest zawód upychacza. Gdyby nie upychacze i fakt, że społeczeństwo japońskie jest bez porównania bardziej zdyscyplinowane niż nasze, toby skład metra na każdej stacji stał po 10 minut a akompaniamencie piszczących babć, którym za cholerę nie idzie wytłumaczyć dlaczego w godzinach szczytu nie należy stać w przejściu a tak to ma miejsce w warszawskich autobusach.

      Co do Murzynów, to widzę że lekceważysz tę kulturę. Ten szałas to jednak jest chata. Że budowana z trzciny i łodyg sorgo nie znaczy, ze nie zawiera ciekawych pomysłów architektonicznych. Kształt otworu drzwiowego zapewnia też znakomity przewiew, jakże potrzebny w tamtejszych warunkach. Murzyńska rodzina przeprowadzona do Polski rozczarowałaby się bardzo szybko. Nie dość że ten wynajęty pokój zbudowany został bez żadnego pomyślunku ( przeciągi i sąsiedzi walący miotłą w sufit z powodu głośności Afrykanów potęgowanych przez "legendarną" akustykę tychże blokowisk ) to jeszcze dzieciaki za sprawą przeciągów i parszywego klimatu byłyby ciągle poprzeziębiane, a wydatki na leki żarłyby ich pozornie wysokie zarobki szybciej, niż sunia Gryzelda głowiznę wołową.

      A trzypokojowe mieszkanie w Japonii to mit albo wspomnienie koniunktury z lat 60-tych gdy japoński cud gospodarczy się dopiero rozkręcał a Tokio na dobre rozbudowywało po zniszczeniach wojennych. Z tym, że tam nie mieszkają młodzi ludzie tylko raczej osobnicy w wieku Starego Niedźwiedzia. A młodzi ludzie mogą tam zamieszkać tylko w przypadku "dzikiego farta" czyli śmierci obojga rodziców w wypadku samochodowym.

      To na razie tyle


      Kurna Maciek

      Usuń
    7. I znowu prawie mnie przekonałeś. Także Cejrowski w swoim programie opowiadał, że dzicy nie płacą podatków, wystarczy im pracować 2 godziny dziennie, wygrzewają się na słońcu, tańczą i są szczęśliwi. Może pojedziemy razem do Mali, wybudujemy przewiewne szałasy, weźmiemy dwie czekoladki za żony i spłodzimy po tuzinie potomków...

      Tylko jak jeszcze przekonać te tysiące imigrantów pragnących na wszystkie sposoby z afrykańskiego raju dostać się do ciasnej, zimnej i drogiej Europy?

      Usuń
    8. A dlaczego wybrałeś akurat Mali? Akurat stamtąd był mój kolega ze studiów, zresztą syn plantatora orzeszków arachidowych. On akurat uwrażliwił mnie na aspekty architektoniczne, a także na to, że nawet budując chatkę z łodyg sorgo można zapewnić dobry przewiew zaś nasz budowany za PRL akademik to istny syf z malarią. Błędów konstrukcyjnych miał więcej niż angielski lord tytułów. Z tą pracą 2 godziny dziennie trochę przesadziłeś. To jest średnia statystyczna. W sezonie pielenia, przerywania czy wreszcie zbioru arachidów czy pochrzynów tyra się od świtu do zmroku całą rodziną. Poza sezonem prac polowych można się pobyczyć. A statystycznie w rocznym rozrachunku faktycznie wychodzi 2-3 godzin dziennie. No i zapomniałeś o jednym problemie. Skąd wziąć nową ziemię dla naszych dzieci jak już się rozmnożymy. Kolega Dramane po to właśnie skorzystał z Unicefowskiego stypendium i przyjechał do Polski aby nie brać udziału w bratobójczych walkach. Kiedyś przywiózł mi prawdziwego pombe ( czyli murzyńskiego piwska z prosa ) aż dziw że mu go nie zatrzymali na lotnisku. Może dlatego, że wiózł je w stągwi uchodzącej za dzieło sztuki bo trochę podobnej do amfory. Napitek mi nie leżał acz był mocny jak na piwo. I wtedy Dramane co zwykle się nad sobą nie rozczulał powiedział co naprawdę dzieje się w Mali. Za słodko tam nie jest, ale do końca się dziwił, że nie można mając kawałka ziemi nad rzeką postawić sobie chatki i już. Prawo Budowlane było dla niego rzeczą niepojętną.

      Na tym kończę bom zmęczony po porannym rajdzie na grzybki. Tym razem prawdziwek ino 1 za to podgrzybków z 8 kg. Idę czyścić.


      Kurna Maciek

      Usuń
  11. Rzeczywiście, trzeba dodatkowych 24 godzin żeby wysłać iksa albo igreka do macicy :)))
    Ubawiłam się setnie:)))
    Mówiłam, że faceci niewieścieją? Mówiłam i podtrzymuję.
    Zastanawiam się jak sobie poradzili myśliwi w kamieniu łupanym. Ciągle byli zajęci przecież :)
    Wieczorem odpiszę Maćkowi, bo teraz już nie zdążę.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Droga Ewo El,

      masz rację: baby, nie mężczyźni. Zamiast taki zrobić dzieciaka i zainteresować się nim dopiero, kiedy wyjdzie spod maminej spódnicy na pierwsze polowanie, to taki chce być przy porodzie, kąpać i przewijać bobo oraz czytać bajki na dobranoc. Co się porobiło z tym światem! Ale jak zaczniesz dawać jasne sygnały (tak, to jeszcze jedna cecha prawdziwych facetów: nie rozumieją subtelnych aluzji), że zależy Ci na tym pierwszym typie, jestem pewien, że znajdzie się paru śmiałków gotowych pójść na taki układ. :P

      Pozdrawiam serdecznie, yrk

      Usuń
    2. Yrku, ale kiedy zajęty przewijaniem, czytaniem bajek i przecinaniem pępowiny, zapomina przynieść zwierzyny na obiad a każdą niewygodę życia w końcu jaskiniowego ,przypłaca depresją i pozycją embrionalną na łóżeczku życia to jednego i drugiego o kant d...py rozbić należy.
      Ale to oczywiście nie wszystko :)

      Usuń
    3. No cóż! Pora przywyknąć yrku że kobiecą jest rzeczą pragnąć rzeczy wzajemnie ze sobą sprzecznych.

      Pozdrawiam,

      Kurna Maciek

      Usuń
  12. Myśliwi nie byli ciągle zajęci? W czasie tropienia zwierzyny i polowania znikali na dni i tygodnie, ale jak już wracali tryumfalnie z łupem to dobry miesiąc nie wychodzili z jaskinii a ich kobiety miały chędożenie za wszystkie czasy. Podobnie wyglądało to u Indian północnoamerykańskich Ewo! Za mało wiesz o ludach zbieracko-łowieckich

    Kurna Maciek

    OdpowiedzUsuń
  13. Maćku Kurna, zaprawdę powiadam Ci nike miałam biedna skąd powziąć informacji na temat życia seksualnego dzikich:)
    A gdzie ja piszę, że "nie byli ciągle zajęci"? Tak z ciekawości pytam :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Sorki. Errata pisałaś "Ciągle byli zajęci przecież" a ja tej tezie jak widzisz zaprzeczyłem.

    Kurna Maciek

    OdpowiedzUsuń