czwartek, 24 września 2015

Generał Witold Urbanowicz - cz.1



Na wstępie chciałbym bardzo przeprosić Szanownych Czytelników za tak długie milczenie, spowodowane względami zdrowotnymi. I po opanowaniu sytuacji powracam do obowiązków.
Wrzesień nie przywołuje miłych wspomnień u ludzi znających najnowszą historię Polski. Kojarzy się przede wszystkim z rokiem 1939, kiedy to w tym właśnie miesiącu nastąpiło brutalne przebudzenie ze snu o potędze i możliwości „utrzymywania równego dystansu do Berlina i Moskwy”. A następstwem tej utraty złudzeń była utrata suwerenności na co najmniej pięćdziesiąt lat i ponad sześć milionów zabitych obywateli polskich (ten bardzo zaniżony szacunek, dotyczący niemal wyłączanie działalności tow. Hitlera, ewidentnie nie uwzględnia w należytym stopniu udziału tow. Stalina). Dlatego we wrześniu staram się przywoływać milsze wspomnienia, choćby z roku 1940 z Bitwy o Anglię. Czyli pierwszej istotnej porażki Niemiec podczas II Wojny Światowej, do której polscy lotnicy przyczynili się w wielkim stopniu.
Gdy mówi się o polskich pilotach myśliwskich z czasów tej wojny, statystyczny rodak przypomina sobie przede wszystkim nazwisko generała Stanisława Skalskiego, prowadzącego zarówno w krajowych rankingach jak i opublikowanej w Londynie „liście Bajana” jako najskuteczniejszego polskiego pilota myśliwskiego. Niczego nie ujmując generałowi Skalskiemu i darząc należytym szacunkiem jego dziewiętnaście pewnych zestrzeleń niemieckich samolotów, trzeba jednak jednak przypomnieć najwybitniejszego polskie pilota myśliwskiego, mającego w dorobku zniszczenie  dwudziestu dziewięciu nieprzyjacielskich samolotów. Czyli generała Witolda Urbanowicza.
Witold Urbanowicz urodził się 30 marca 1908 w Olszance w Suwalskiem. Jego rodzice Anrtoni i Bronisława z domu Jurewicz prowadzili piętnastohektarowe gospodarstwo. Przyszły as myśliwski początkowo uczył się w domu pod kierunkiem ojca, następnie w gimnazjum w Suwałkach i drugim korpusie kadetów, w którym w roku 1930 uzyskał maturę. Po odbyciu kursu unitarnego w podchorążówce piechoty wstąpił do Szkoły Podchorążych Lotnictwa w Dęblinie, która ukończył w połowie 1932 uzyskując stopień podporucznika. Po dodatkowych szkoleniach w pilotażu został pilotem eskadry myśliwskiej 1 pułku lotniczego w Warszawie.
W roku 1936 wraz z częścią swojej eskadry został przeniesiony do Sarn, bowiem sowieckie samoloty rozpoznawcze nieustannie naruszały polską przestrzeń powietrzną. Oficjalne instrukcje mówiły, że samoloty sowieckie należy „odpędzać”. Gdy w sierpniu tegoż roku samolot sowiecki nie tylko przekroczył granicę Polski, ale i otworzył ogień do samolotu Urbanowicza, ten ostatni po prostu go zestrzelił. Sowieccy piloci również nie przeżyli tego spotkania. Podporucznik Urbanowicz intuicyjnie użył właściwego środka dydaktycznego, bowiem sowieckie loty zwiadowcze ustały jak nożem uciął. Ale jacyś sztabowi zupale mieli mu za złe taka samowolę. Do reszty podpadł wodzom podczas międzynarodowych zawodów lotniczych w Warszawie. Będąc oficerem służbowym pułku, przyłapał szwendającego się po hangarach słynnego niemieckiego konstruktora Willego Messerschmitta. Wziął go na muszkę pistoletu i odprowadził na wartownię. Został więc przeniesiony do Dęblina na stanowisko instruktora.
Wybuch wojny zastał go we Dęblinie. Pilotując archaiczny samolot myśliwski P-7, nie miał szans na nawiązanie walki z półtorakrotnie szybszymi niemieckimi bombowcami i dwukrotnie szybszymi niemieckimi samolotami myśliwskimi. Za niewątpliwy sukces można uznać, że podczas tych spotkań nie dał się nie tylko zestrzelić, ale nawet trafić. Wysłany drogą lądową na czele grupy podchorążych do Rumunii (po odbiór nieistniejących samolotów) z przygodami przez Liban dostał się do Francji. Ponieważ wraz z innymi pilotami został zakwaterowany w prymitywnych barakach, w warunkach socjalnych urągających godności oficera i nie widział realnej szansy na włączenie się do walki z Niemcami, w styczniu 1940 skorzystał z możliwości wstąpienia do lotnictwa brytyjskiego. Po odbyciu przeszkolenia 4 sierpnia rozpoczął służbę w brytyjskim 145 dywizjonie myśliwskim. Po zestrzeleniu trzech niemieckich samolotów (jednego z nich z przyczyn formalnych mu nie zaliczono, zatem jego dorobek z okresu służby w 145 dywizjonie RAF obejmuje jedynie dwa pewne zestrzelenia) 21 sierpnia objął stanowisko dowódcy eskadry „A” w legendarnym dywizjonie 303. A gdy dowodzący tym dywizjonem major Zdzisław Krasnodębski odniósł podczas walki ciężkie oparzenia, 7 września dowodzący 11 Grupą (w jej skład wchodził również "trzysta trzeci") wicemarszałek RAF Keith Park mianował dowódcą tegoż dywizjonu Witolda Urbanowicza, co automatycznie wiązało się z nadaniem brytyjskiego stopnia majora (squadron leadera). Sikorskie przydupasy z hotelu „Rubens” zawrzały oburzeniem, bo kto to słyszał, żeby porucznik dowodził dywizjonem. Na szczęście sir Keith, odpowiedzialny za obronę powietrzną południowej Anglii z Londynem włącznie, miał te protesty we właściwym miejscu.
Podczas służby w dywizjonie 303 Witold Urbanowicz zestrzelił kolejne piętnaście niemieckich samolotów. Szczególne sukcesy odniósł w dniach 26 września oraz 29 września, kiedy to zestrzelił po cztery niemieckie samoloty. 26 jego ofiara padły dwa Ju-88 oraz Me-109 i Me-110. Zaś 29 spisał ze stanu Luftwaffe trzy Me-109 i Do-17. Jak widać z produktami Willego Messerschmitta Witold Urbanowicz obchodził się znacznie gorzej, niż z ich konstruktorem.
Bitwę o Anglie ukończył z siedemnastoma pewnymi zestrzeleniami. Taki sam wynik miał inny pilot 303, sierżant Josef Frantiszek, o którym wkrótce napiszę kilka słów. W rankingach Bitwy o Anglię obydwaj są ex aequo największymi polskimi asami myśliwskimi i znajdują się w pierwszej czwórce najwybitniejszych alianckich asów myśliwskich Bitwy o Anglię.
C.d.n.

Stary Niedźwiedź

22 komentarze:

  1. Szanowny Stary Niedźwiedziu,
    Twoja opowieść po raz eNty uświadamia mi, jak wielu wybitnych synów narodu polskiego przyczynia się czynnie do rozwoju krajów, które potrafią to docenić. Niestety, w swej ojczyźnie zazwyczaj są oni niedoceniani. Owszem, znajdują się tacy miłośnicy historii jak Ty, którzy ich zasługi uświadamiają innym Polakom pisząc na niszowych blogach, ale nigdy nie robią tego polskie władze. Tak, wiem, jesteśmy teraz kondominium i jedyne co władza robi, to kiwa paluszkiem na naród i wyzywa od ksenofobów. Ech, niechaj to wreszcie się skończy. Skoro w gospodarce lepiej być nie może, to niech choć polityka historyczna się polepszy. Teraz to szczególnie ważne.
    Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czcigodny Jarku
      Witold Urbanowicz po wojnie na krótko pojawił sie w Polsce. Ale po zetknięciu sie z UB przy pierwszej okazji uciekł przez zieloną granicę. Przez wiele lat pracował w amerykańskim przemyśle lotniczym, gdzie doceniono jego niesamowite wręcz kwalifikacje pilota.
      Nawet TW "Bolek" zdobył sie na generalską nominację dla Urbanowicza. Ale potem już tylko cicho sza.
      Tak jak i Ty nie pokładam zbytnich nadziei w najbliższych wyborach. Cokolwiek może poprawić się jedynie w sferze ducha. Bo mówienie o naprawie gospodarki przez zdeklarowanych choć jednocześnie pobożnych socjalistów nie brzmi przekonująco. A i protest przeciwko wpuszczeniu do Polski islamskiej dziczy może sie zakończyć (tfu, obym się mylił) analogicznie jak w przypadku Traktatu Lesbońskiego.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    2. Szanowni Panowie,

      Przypominająca cyborga przyszła premier Beata Szydło unikała jak ognia jasnej deklaracji, czy wykona zobowiązania obecnego rządu dotyczące "uchodźców" czy nie. Przecież jeśli deklaracje prezesa były prawdziwe, to nie powinna mieć problemu z zajęciem stanowiska. Tymczasem zachowanie przyszłej pani premier wskazuje na to, że nie konsultowała jeszcze z prezesem strategii w tej sprawie.

      http://prawy.pl/z-kraju/10757-rzad-szydlo-nie-anuluje-umow-z-eurokratami-i-wpusci-imigrantow-do-polski

      Pozdrawiam serdecznie, TF.

      Usuń
    3. "mówienie o naprawie gospodarki przez zdeklarowanych choć jednocześnie pobożnych socjalistów nie brzmi przekonująco."

      Szanowny Niedziwiedziu, Wiem "czyja matka jest nadzieja" lecz pamietajmy tez o tym ze "tylko glupcy nie ucza sie z historii" a ta daje nam mimo wszystko "nadzieje". Choc to krotka historia to wskazuje ona jednak na fakt ze gospodarke to -poza galeziami strategicznymi- najchetniej oddalby "jakiejs prof.Gilowskiej". Miejmy nadzieje wiec ze skoro "historia lubi sie powtarzac" i teraz sie powtorzy..byleby tylko nie "w formie groteski" ;)

      wesol raz jeszcze
      PiotrROI

      Usuń
    4. @Tie-Fighter
      Wyrazy uznania za określenie "przypominająca cyborga". Nie wiem jakim cudem z taką postacią na czele kampanii PiS ma takie poparcie, chyba przez konfrontację z postacią pani premier.
      Pozdrawiam

      Usuń
    5. Szanowny Dibeliusie,

      Na tle obecnej pani premier, niemal każdy wypada dobrze.

      Usuń
    6. @ Piotr ROI
      Z czasów rządu koalicji PiS pamiętam głównie to, że ta ekipa ratownicza nie wywierciła dodatkowych dziur w dnie uszkodzonego statku. Ale nie zmienia to faktu, że wody w nim nie ubywałao, lecz przybywało. Oczywiście wolniej, niż obecnie za rządów tej Evity Peron z Dworca Centralnego w Warszawie.
      A tu trzeba nie tylko te dziury łatać, ale i poprawić pracę pomp. Victor Orban pokazał, jak to się robi. Ale w ekipie żoliborskiego "Napoliona" jakoś nie widzę chęci, by pójść w jego ślady.
      Więc pozdrawiam nieco ponuro.

      Usuń
    7. @ Tie Fighter
      Bardzo mnie niepokoi to, że przyszła premier unika deklaracji w sprawie islamskiej dziczy jak diabeł święconej wody. Biorąc pod uwagę opinię większości Polaków w tej sprawie oraz czas przedwyborczy, jest to co wręcz zdumiewające. Czyżby dla żarliwych polskich patriotów ważniejszy był interes innego kraju (nie mam na myśli Paragwaju)? Bo jeśli tak się okaże, to pewnym "parole" nie można będzie nawet podłogi wytrzeć (że już nie wspomnę o podtarciu się).
      Pozdrawiam ponuro

      Usuń
    8. @ Dibelius
      Zaczyna wyglądać na to, że pani Szydło może do wygranej wystarczyć to, iż nie jest Evitą Peron z Centralnego. Co byłoby podsumowaniem jakości "sceny politycznej" tej za przeproszeniem III RP..
      Pozdrawiam ponuro.

      Usuń
    9. "Z czasów rządu koalicji PiS pamiętam głównie to, że ta ekipa ratownicza nie wywierciła dodatkowych dziur w dnie uszkodzonego statku. Ale nie zmienia to faktu, że wody w nim nie ubywałao, lecz przybywało. "

      Jako "skrajny liberal" -szkoly austriackiej- ostani jestem do chwalenia "przyzwoitych socjalistow" z PIS. Jednak trzeba oddac im sprawiedliwosc z uwagi na obizenie parapodatkow. Sam tez jeszcze doskonale pamietam te "duszna atmosfere" jak zapanowala w roznej masci szajkach urzedniczo-mafijnych.Ten starch w oczach i "pytanie nad glowa" ktore brzmialo "jak to krasc nie bedziemy mogli toz jestesmy na swoim" ?


      wesol dzien
      PiotrROI

      Usuń
    10. Czcigodny Piotrze

      Ale te kroczki w dobrą stronę były tak nieliczne i takie krótkie! A w przypadku wspomnianych przez Ciebie urzędasów skończyło się na strachu.
      Ja z kolei szczególnie dobrze pamiętam dziecinną próbę odepchlenia zawodów zaufania publicznego ze szpicli SB. Uwaloną przez Trybunalską Konstytutkę, co było od początku oczywiste dla każdego człowieka myślącego i znającego układ sił w tejże konstytutce. Czyli ten cały Napolion dał się podpuścić, niczym swego czasu kanclerzowi von Bismarckowi nie mniej żałosny Napolion z numerem trzecim.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  2. Nie chce sie wlaczac w tak popularna dzisdycypline jak "odbrazawianie polskich bohaterow" ale nie bez kozery Skalski jest na czele listy polskich pilotow.W pozniejszum etapie wojny bylo duzo zamieszania i bardzo czesto po kilku pilotow jednoczesnie zglaszalo te same zestrzelenia. Wiarygodnosc raportow pozniejszego okresu wojny oceniano na jakies 60% wiec bardzo nisko.Wiarygodnosc tych statystyk obnizala tez "rywalizacja" pomiedzy pilotami nawet wewnatrz jednej dywizji czego kapitalnym przykladem byl Josef Frantiszek ktory regularnie -lamiac rozkazy i narazajac kolegow z dywizjonu- odlaczal sie od grupu i "czail sie" na wracajacych po walce niemcow -czesto uszkodzonymi samolotami- i "dzielnie" ich "dopadal" z za rogu. Rozumiem kolegow Czechow ze nie majac sie czym pochwalic za bardzo jesli chodzi o 2WS zrobili z niego "bohatera". Ale tak naprawde jego faktyczny wplyw na bitwy o Anglie byl niewieli a cene za jego "sukcesy" placili jego koledzy gdyz od poczatku musieli walczyc w oslabieniu

    Tak wiec pelen szacunek i podziw dla dokonan gen. Urbanowicza lecz trzymajmy sie faktow.

    wesol dzien
    PiotrROI

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czcigodny Piotrze
      Pisząc o formalnej liczbie samolotów niemieckich, zniszczonych podczas Bitwy o Anglię, nie miałem podstaw aby coś ująć Josefowi Frantiszkowi z jego 17 zestrzeleń. Ale oczywiście znacznie trudniej było zestrzelić samolot niemiecki atakując kilkukrotnie liczniejszą grupę niemieckich bombowców z silną osłoną Messerschmittów (typowe akcje dywizjonu 303) niż podczas "kłusownictwa" zniszczyć pojedynczy samolot niemiecki wrecający do Francji na resztkach paliwa, nierzadko uszkodzony i z amunicją na wykończeniu. Zatem zestrzelenie zestrzeleniu nierówne i w tej kwestii masz rację.
      Ale jeśli generałowi Urbanowiczowi do tej siedemnastki doliczymy ten sowiecki z roku 1936 (no bo dlaczego to pomijać?) plus sześć japońskich zniszczonych podczas klasycznych walk powietrznych, wychodzą 24 zestrzelenia pewne. Jak sam powiedział, kolejne pięć samolotów japońskich zniszczył gdy podchodziły do lądowania lub startowały z lotnisk, a więc jeszcze / już były w powietrzu. Więc nie upiera się w kwestii zaszeregowania tych ostatnich.
      Można zatem dyskutować, czy Witoldowi Urbanowiczowi przypisać 29 zestrzeleń, czy tylko 24. W obydwu przypadkach ma ich najwięcej.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    2. @Piotr ROI,

      Ja bym tych samowolnych rajdów sierżanta Frantiszka nie demonizował. Źródła historyczne raczej nie wspominają, iż ktoś z naszych pilotów przez to zginął lub został zestrzelony. Sami piloci też raczej nie wypominali mu tych rajdów. Sam brytyjski marszałek lotnictwa - chyba Mallory hołdował strategii zestrzelenia 10 niemieckich samolotów wracających z akcji niż 3 przed akcją. Zatem głównym celem było chyba zestrzelenie jak największej ilości szkopów, a nie zachowywanie rycerskich zasad. Piszę to oczywiście jako laik, więc mnie popraw jeśli się mylę.

      Serdecznie pozdrawiam, TF.

      Usuń
  3. "Można zatem dyskutować, czy Witoldowi Urbanowiczowi przypisać 29 zestrzeleń, czy tylko 24. W obydwu przypadkach ma ich najwięcej."

    Szanowny Niedwiedziu,

    Jak napisalem wczesniej w obecnych czasch gdy hurtowo "odbrazawia sie" polskich bohaterow szkoda mi nawet marnowac twojego i swoejego czasu na przypominanie sobie zrodel dosc niskiej faktycznej frekwencji w pozniejszym okresie walki o UK. Wspomne tylko ze ekstremalnych przypadkach uznawano pilotom np. 15 zestrzelen danego typu w czasie gdy Niemcy wysylali ich-na te akcje- tylko 9. Innej wartosci jest zestrzelenie podczas bitwy w powietrzu.Jeszcze innej wartosci jest zestrzelenie samolotow niemieckich niz japonskich -o rosyjskich nie wspominam-. To tyle w kwestii "technicznej". Moze tylko tyle ze Skalski tez mial wiele roznych zestrzelen ktore mu juz dokladnie "wyczyszczono" -sam zreszta nigdy o to nie zabiegal czym wyraznie roznil sie od owczesnych mu (glodnych wynikow nawet na papierze) pilotow-

    Tak miedzy nami biorac pod uwage skale "obrozawiania" polskich bohaterow jaka ma miejsce sam jestem w stanie odlozyc na chwile warsztat historyczny na bok i stosujac metode podobna -manipulacji zrodlami- "udowodnic" -"na zlosc tej szajce dotacyjnych historykow"- ze gen.Urbanowicz mial tych zestrzelen w okolicach 100 ;) .

    @tie_ fighter
    "Ja bym tych samowolnych rajdów sierżanta Frantiszka nie demonizował. Źródła historyczne raczej nie wspominają, iż ktoś z naszych pilotów przez to zginął lub został zestrzelony."

    Jak juz dawno pisalem moja specjalistyczna wiedza o historii militarnej konczy sie z wiekiem XVII lecz nie bez powodu podczas wojny za nie wykonanie rozkazu grozil sad wojenny i kara smierci. To ze zaden z kolegow "oficjalnie" mu nie nawtykal wsiadczy wylacznie o wysokiej klasie Polakow lecz nie znaczy ze nie robil on problemow. Walki powietrzene -szczegolnie z przewazajacym liczebnie wrogiem- sa niezwykle skomplikowane.Karzdy ma ta swoja role i jesli jeden z pilotow zamiast walczyc urzadza sobie "polowania na niedobitkow" to jest powazny problem dla reszty.

    "Zatem głównym celem było chyba zestrzelenie jak największej ilości szkopów, "

    Glownym celem byla obrona Anglii. A co by bylo jesli wszyscy piloci zamiast sluchac rozkazow walczyc trzymajac niemcow jak najdalej od miast, fabryk,magazynow ..itd "czekali by wracajace na niedobitki" ?

    wesol dzien
    PiotrROI

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czcigodny Piotrze
      Masz rację, że zestrzelenie zestrzeleniu nierówne. We wrześniu 1939 zniszczenie samolotu rozpoznawczego "Storch" nie przekraczało możliwości polskiego pilota latającego na P-11, zaś zestrzelenie w roku 1941 na Spitfire Mk V Focke Wulfa Fw-190 było bez porównania trudniejsze. Co się tyczy pilotów japońskich, początkowo (zwłaszcza ci z lotnictwa morskiego) reprezentowali znacznie wyższy poziom od amerykańskich. Nie podejmuję się rozstrzygać, czy ci pierwsi byli aż tak dobrzy, czy ci drudzy tacy słabi.
      Moim celem nie jest jakiekolwiek deprecjonowanie osiągnięć generała Stanisława Skalskiego. Lecz przypomnienie innego polskiego asa myśliwskiego, w mojej ocenie nie mniej godnego pamięci.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  4. Czcigodny Stary Niedźwiedziu,
    Postać generała Urbanowicza jest kolejnym przykładem dowodzącym, że Polacy są narodem o talencie wojskowym. Dzielnie radziliśmy sobie w poszczególnych bitwach przegranej przez Polskę drugiej wojny światowej. Polscy żołnierze nie zawiedli także w ostatnich kampaniach w Iraku i Afganistanie, tylko że politycznie były one bezsensowne.
    Czy kiedyś odnajdziemy w naszym narodzie talent polityczny?
    Serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czcigodny Dibeliusie
      Wspaniałe zwycięstwa w bitwach, połączone z przegranymi wojnami, a w najlepszym przypadku zaprzepaszczeniem tych zwycięstw przez "mężyków stanu", to od kilkuset lat polska specjalność. Więc jak na razie, nie mam podstaw by na Twoje pytanie o przebudzenie ze śpiączki talentów politycznych w Polsce odpowiedzieć optymistycznie.
      Pozdrawiam wielce pesymistycznie.

      Usuń
  5. Serdecznie dziękuję za przypomnienie tej postaci. W 2008 roku ukazała się lotnicza biografia Witolda Urbanowicza: http://ksiegarnialotnicza.home.pl/pl/p/Wojciech-Krajewski-Witold-Urbanowicz-legenda-polskich-skrzydel/86

    W maju tego roku, w Muzeum Wojska Polskiego odbyło się spotkanie z jego synem, Witoldem Urbanowiczem juniorem:

    http://www.muzeumwp.pl/aktualnosci/543,witold-urbanowicz-jr-w-muzeum-wojska-polskiego.php

    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czcigodna Flavio
      Dziękuję za te linki. Może więcej rodaków dowie się o tym wspaniałym człowieku i wybitnym pilocie myśliwskim? Bo do "merdiów" zdecydowanie nie ma on szczęścia.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  6. Szanowny Niedzwiedziu,

    Tak "na marginesie" z przyjemnoscia donosze ze dlugo nie musielismy czekac zeby Pan Prezydent Duda stal sie "rasowym" politykiem. Nawet Orban by sie nie wstydzil tego przemowienia:

    https://youtu.be/TDfeGfeorWc

    Warto posluchac.

    Wesol wieczor
    PiotrROI

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czcigodny Piotrze
      Jak na razie, pan prezydent Duda sprawuje się należycie. Ale czas próby nastąpi, gdy z szafy wylezą żoliborski Napolion plus Antek oolicmajster i zaczną pracowicie pieprzyć to wszystko, co PiS osiągnął gdy te dwa plusy ujemne się zamknęły. Przecież tylko dzięki temu Duda nieznacznie wygrał z półpiśmiennym chamem. A ostatnio zaczęło się "prostowanie" pani Szydło. Więc trudno o optymizm.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń