niedziela, 12 lutego 2017

Tokaj i mamrot

Problem banksterskiego mega oszustwa czyli kredyty „frankowe” nie są polską specjalnością, dotknęły również inne kraje, między innymi Węgry. Tyle tylko że tam banksterska kosa  trafiła na kamień w postaci męża stanu, jakim poza dyskusją jest premier Kraju Korony św. Stefana Viktor Orban.

http://bankomaniacy.pl/przewalutowanie-kredytow-frankowych-czy-wegry-moga-byc-wzorem/
 
W myśl ustawy uchwalonej przez węgierski parlament, z dniem 1 stycznia 2015 wszystkie kredyty zaciągnięte w walutach obcych w bankach działających na terenie Węgier zostały „przewalutowane na forinty. Nastąpiło to jeszcze przed „czarnym czwartkiem” 15 stycznia 2015 gdy odnotowano skokowy wzrost kursu franka szwajcarskiego.
W wywiadzie udzielonym Janowi Pospieszalskiemu premier Orban powiedział między innymi:

http://wpolityce.pl/gospodarka/231882-jak-wegry-pokonaly-frankowy-dyktat-bankow-victor-orban-osoba-rzadzaca-panstwem-nie-moze-patrzec-na-to-bezczynnie

Nasza propozycja była twarda: usztywnienie kursu forinta wobec franka dla kredytobiorców. W ten sposób uratowaliśmy życie bardzo wielu węgierskich rodzin, które były niewolnikami. Musieli spłacić o wiele większe kredyty, niż zaciągnęli. To było po prostu niewolnictwo. Osoba rządząca państwem nie może patrzeć na to bezczynnie.
Z innych informacji wynika że rodziny dotknięte problemem tych kredytów liczyły około 2.3 mln. osób spośród około 10 mln. Madziarów:

http://warszawskagazeta.pl/polityka/item/3622-tak-sie-rozwiazuje-problemy-czyli-jak-viktor-orban-pomogl-wegierskim-frankowiczom

zatem potrzeba wyciągnięcia ich z tej pułapki była oczywistością dla węgierskiego męża stanu. A co się tyczy „leberalizmu", w oględnych słowach dał do zrozumienia, gdzie go ma. Oczywiście banksterzy uderzyli na skargę do węgierskich sądów, lecz Sąd Najwyższy odesłał ich na drzewo. Jak z  tego widać, nie tylko partii rządzącej i jej przywódcy możemy bratankom pozazdrościć. Węgierskie sądownictwo na samej górze już dawno zaliczyło wizytę „szambelana”.
A jak ten problem wygląda w Polsce?
W czasach „ch…, dupy i kamieni kupy” Chyży Rój i jego szajka oczywiście nie miała zamiaru nawet pomyśleć o tym problemie. W końcu gdyby większość polskich „frankowiczów” na skutek niespłacania kredytów wylądowała na bruku a banki pozabierały im mieszkania, Makrela poklepałaby go po tyłku, przypięła jakiś medal z kartofla i wetknęła trochę ojro do kieszeni. Problem po raz pierwszy podniósł podczas swojej kampanii prezydenckiej pan Andrzej Duda, obiecując się tym zająć. W kampanii wyborczej wspominała też o tym pani Beata Szydło. Trzeba oddać sprawiedliwość panu prezydentowi że jego projekt ustawy w końcu trafił do sejmu.
Pod koniec stycznia br. Sejm powołał podkomisję ds. „kredytów frankowych”:

http://wpolityce.pl/gospodarka/324781-jest-nadzieja-dla-frankowiczow-powstala-nadzwyczajna-podkomisja-ds-ustaw-frankowych-przed-wakacjami-powinnismy-zakonczyc-prace?strona=1

mającą rozpatrzyć trzy projekty – prezydencki, K’15 oraz PO. Jej przewodniczący pan Jacek Sasin zadeklarował chęć zakończenia prac przed wakacjami. I wszystko było dobrze dopóki Napolion nie wrzucił granatu do szamba:

http://wpolityce.pl/polityka/326979-jaroslaw-kaczynski-o-frankowiczach-powinni-wziac-sprawy-we-wlasne-rece-i-zaczac-walczyc-w-sadach?strona=1

stwierdzając że „frankowicze” powinni sami zadbać o siebie i zacząć w sądach dochodzić swoich praw. Żeby było jeszcze głupiej, w innej wypowiedzi, opublikowanej przez nadworny portal PiS zaledwie kilka godzin wcześniej:

http://wpolityce.pl/polityka/326962-stanowcze-slowa-jaroslawa-kaczynskiego-polskie-sadownictwo-to-jeden-gigantyczny-skandal-i-trzeba-z-nim-skonczyc

Geniuś nie zostawił suchej nitki na sądach, przed którymi ofiary banksterów mają szukać sprawiedliwości.
Poparł go natychmiast Tadeusz Cymański, wierny mameluk cysorza jeszcze z czasów Porozumienia Centrum. Tłumacząc że złamanie obietnic wyborczych to niekiedy dowód odpowiedzialności polityka. Sytuację usiłują ratować pani Elżbieta Witek, szefowa gabinetu premier Szydło i wiceminister kultury pan Jarosław Sellin, przestraszeni tym samobójem:

http://wpolityce.pl/polityka/327088-sprawa-frankowiczow-nie-jest-zakonczona-sellin-zapewnia-prosze-tej-klamki-nie-zamykac-bo-ja-mowie-ze-te-drzwi-sa-otwarte

ale jeśli wódz nie odkręci swojej złotej myśli, wspomnianej podkomisji nie wróżę sukcesów. A po komisyjnej obróbce pan prezydent może nie poznać swojego projektu. Bo że pozostałe pójdą do niszczarki to chyba oczywiste. Czyli szansa na poszerzenie elektoratu (tradycyjny żelazny elektorat PiS na ogół zdolności kredytowej nie posiada) była, ale się właśnie zmyła. Jak swego czasu powiedział inny prezes, szefujący Państwowemu Bankowi Zbożowemu.
Kilka lat temu jeden z przyjaciół Antysocjala i jego komentator „od zawsze” przyznał mi się do pewnego happeningu. Podczas którychś wyborów nie widząc na karcie do głosowania nikogo w swoim przekonaniu przyzwoitego, dopisał do listy amerykańską aktoreczkę filmów XXX i na nią „zagłosował”. Można tylko zakląć siarczyście, bowiem analogiczne dopisanie w polskich wyborach listy FIDESZ z Viktorem Orbanem na czele też będzie jedynie demonstracją.

Stary Niedźwiedź

29 komentarzy:

  1. Szanowna Redakcjo,

    Powiem to samo co pisalem w czasie ''hossy fraankowejj'' Tylko idiota bierze kredyt w innej walucie niz zarabia, to musi byc przekret.Z powodu tego pogladu oczywiscie przez SPYCjalistow zostalem nazwany wielokrotnie ''idiota''

    Kurdupel ma racje.Miejsce na dochodzenie tego typu roszczen DZIS jest w sadzie gdyz DZIS baksterzy wiadomo juz na pewno ze baksterzy okradli frajerow ktorzy chcieli byc cwaniakami. Takie sa fakty panie i panowie.Juz kilku frajerow wygralo i to jest swietny pomysl by konfronmtowac ''najwyzsza kaste'' z prawem frajerow -niech sie zra wzajemnie , lece po popcorn :D

    wesol dzien
    PiotrROI

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Tylko idiota bierze kredyt w innej walucie niż zarabia". Szanowny PiotrROI nie wiem jak nazwać kogoś kto bezrefleksyjnie powtarza to co w telewizji usłyszał. Proszę o naukę.
      Co do "frankowców" to mam o nich takie mniemanie jak o kimś kto w widocznym miejscu nosi portfel. Może jest ufnym naiwniakiem, a moze głupcem ale gdy go złodziej okradnie to dla mnie jest ofiarą, Niektórzy o ofiarach gwałtu mówią że same są sobie winne. Nie potrafię tego uzasadnić ale może mają racje. Poprosze o naukę
      Wojciech Jan

      Usuń
    2. Szanowny Wojciechu Janie
      Użyłeś dobrego porównania. Lekkomyślność właściciela skradzionego portfela to jedna sprawa. Ale w przypadku aresztowania złodzieja ze skradzionym portfelem w którym jest jakiś dokument umożliwiający łatwą identyfikację właściciela, ta lekkomyślność nie zwalnia policji z obowiązku zwrócenia okradzionemu jego własności.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    3. Czcigodny Piotrze
      Zgadzam się z Tobą że wiara w możliwość przechytrzenia banku świadczy po prostu o głupocie. Ale ciekaw jestem jaki odsetek frankowiczów cokolwiek ugra przed obecnym wymiarem niesprawiedliwości. W mojej ocenie większe szanse mieliby przed przedwojenną łódzką dintojrą której prezesował Menachem Bornsztajn, lepiej znany jako "ślepy Maks". Głośny był przypadek iż łódzki złodziej który okradł wdowę mającą na utrzymaniu dzieci, wkrótce został wyłowiony z rzeki. Dlatego rzeczonego ślepego Maksa stawiam wyżej od Rzeplińskiego czy Gersdorf, że o Rymarze nie wspomnę.
      Zechciej otworzyć pocztę (tę wktórej adresie jest Twoje drugie imię).
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    4. Czcigodny Niedźwiedziu,
      Ślepy Maks istotnie prezesował łódzkiej dintojrze i bez jego akceptacji nie miały prawa zginąć gacie suszące się na strychu. Jednakowoż historia z wyciągniętym z rzeki złodziejem wydaje mi się nieco naciągana.
      Łódź, jakkolwiek płyną przez nią bodaj dwa tuziny rzek, nie posiada żadnej o wystarczającym gabarycie, by można było wyłowić z niej takiego delikwenta. Więc złodziej ów raczej leżał w cieku o gabarycie w najlepszym razie Potoku Służewieckiego.

      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
    5. Czcigodny Refaelu
      Dzięki za tę korektę. Widocznie to wyłowienie (czytałem o tym w jakiejś książce) było nieświadomem warsawianizmem, wynikającym z nienajlepszej znajomości łódzkich realiów. A ten złodziej z cieczy (to mógł być jakiś rynsztok lub rów ściekowy) jedynie wystawał.
      Warszawskiej dintojrze przewodniczył działacz PPS Łukasz Siemiątkowski, powszechnie znany i uwieczniony w szemranych piosenkach jako Tata Tasiemka. Jeden z jego wyroków powinien chyba być cytowany w podręcznikach prawa cywilnego ze względu na swą oryginalność. Gdy jakiś X oskarżył Y o zniesławienie i sprawę wygrał, Tata Tasiemka zasądził następujące zadośćuczynienie za straty moralne. X przed obliczem składu orzekającego trzy razy kopnął Y w dupę.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    6. Czcigodny Niedźwiedziu,
      Postać Taty Tasiemki jest mi znana ze wspomnień Stefana "Wiecha" Wiecheckiego (Piąte przez dziesiąte. Wspomnienia warszawskie).


      Ty to znasz doskonale, przeto opowiem o tym naszym Czytelnikom.


      Wiech przed wojną był dyrektorem niewielkiego teatru Unicorn i Tasiemkowcy byli stałymi bywalcami tej świątyni sztuki.

      "Należała do nich (do publiczności i przyjaciół teatru) na przykład ferajna niejakiego Tasiemki, żyjąca w pewnym okresie z gangsterskiego procederu wymuszania okupów od handlujących na pobliskim Kercelaku. Tak się składało, że panowie, którzy po południu w sposób twardy i bezwzględny egzekwowali należność od kupca, dajmy na to, wpuszczając mu za koszulę żywą mysz, wieczorem łkali w teatrze na Dwóch sierotach czy innym wstrząsającym dramacie.

      Oczywiście nie mieli zwyczaju płacić za wejście. Przechodzili koło bileterów i ze słowami: "Miesięczny" uchylali poły marynarki, ukazując kolbę "gnata", czyli starego bębenkowego rewolweru systemu Smith-Wesson. Teatr honorował te abonamenty bez słowa protestu, zwłaszcza że obecność na sali "tasiemkowców" przydawała się nieraz. Była to jakby nieoficjalna służba porządkowa naszego przybytku. Biada ówczesnym chuliganom czy pijakom, którzy odważyli się rozrabiać lub barłożyć. Natychmiast gdzieś z głębi widowni podnosiło się paru panów i jakkolwiek po cichu, z wielkim taktem, ale pomimo to stanowczo, wyprowadzało niekarną jednostkę z sali. Po czym rozlegał się donośny rumor spadającego ze schodów ciała.


      Incydent był wyczerpany, kończyło go definitywnie zjawienie się w mojej kancelarii funkcjonariuszy straży porządkowej, którzy meldowali:


      - Panie dyrektorze, wszystko w największym porządeczku. Barłoga odpłynął!


      Na szczęście teatr znajdował się na pierwszym piętrze i spławiony widz wychodził z przygody cało, ale odtąd odnosił się z pietyzmem do naszej świątyni sztuki."


      pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  2. Przykro patrzeć jak ten Gieniuś przepier... znaczy chciałem powiedzieć marnuje wyborcze zwycięstwo. Co i raz strzał w stopę lub w kolano. Ot najnowszy powrót tego smarkacza - krzyżówki Harrego Pottera z fanem Czerwonych Gitar z lat 60-tych, do MON (żeby nie było: chodzi mi o wygląd, nie mam nic ani do HP, ani do CG). A to tylko drobiażdżek. Większych rzeczy nie będę wymieniać.
    Co będzie jak Gieniusiowi kolan i stóp zabraknie? Dziękować Bogu Najwyższemu, że opozycja jest jeszcze głupsza i sama siebie orze.

    pozdrawiam serdecznie

    A tak żartując: najlepszym rozwiązaniem byłoby wypowiedzenie wojny Węgrom i po pół godzinie podpisanie bezwarunkowej kapitulacji. Jako zwycięzca Orban przejąłby władzę w Polsce i sprzątanie po Parszywych Oszustach nabrałby tempa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czcigodny Refaelu
      Przywołałeś inne wizerunkowe samobóje PiS, które funduje tej partii szalony Antek Policmajster, trzymając się tego gówniarza Misiewicza niczym Chyży Rój brukselskiego fotela, w który puszcza bąki. A ostatnio (tak doniósł Super Ekspress, który mimo wszystko na pewno jest znacznie bardziej wiarygodny niż GW no Prawda), do pracy w MON wrócił kolejny chłoptaś, były "doradca" Antka. Czyli obecnie liczący sobie 21 wiosen Edmund Janniger, nie posiadający jakichkolwiek kwalifikacji zawodowych.
      Gdyby w totalnej opozycji nie zasiadali sami idioci, mogliby spróbować rozegrać to tak, że w oczach konserwatywnego elektoratu PiS zaliczyłby wtopę, przy której służbowy lot Swetru na Maderę byłby niczym.
      Narzuca się pytanie: Czy Napolion oślepł i ogłuchł, czy też Antek trzyma go czymś w szachu i dlatego jest niezatapialny.
      A ten pomysł z przegraną wojną z Węgrami dowodzi niestety jednego. A mianowicie tego, jak bardzo obrzydły nam polityczne "wybory" między "mamrotem" a denaturatem i jak ardzo tęsknimy za łykiem porządnego trunku.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  3. Szanowny Stary Niedźwiedziu, napiszę szczerze do bólu. Gdy jakieś 10 lat temu rozważałem zmianę mieszkania na większe i w tym celu wzięcie kredytu, to w złotówkach wyszło mi, że za każdą pożyczoną złotówkę oddam bankowi przez 30 lat mniej więcej 2,6 zł. Gdybym wziął w innej walucie, najlepiej we franku szwajcarskim (tak sugerował doradca kredytowy), byłoby to około 1,5 zł. Ale wiązało się to z ryzykiem kursowym. Franio wtedy stał nieco powyżej 2 zł za sztukę. Jak to wszystko zobaczyłem, wyobraziłem sobie rosnący przez 30 lat kurs obcej waluty (sam żyłem wtedy około 30 lat i przez ten czas widziałem niejedną inflację złotego, łącznie z wielocyfrową hiperinflacją przełomu lat 80/90 zorganizowaną przez Balcerowicza), wziąłem do ręki kalkulator i policzyłem, stwierdziłem, że w żopie mam takich doradców i ich kredyty, zarówno w walucie obcej, jak i rodzimej. Moje szczęście polegało na tym, że miałem już mieszkanie i aż tak bardzo mnie nie przyciskało, by w ogóle jakiś kredyt brać. Ci bardziej zdesperowani brali głównie we franku, nie bardzo dokładnie czytając umowy. Ci rozsądniejsi wzięli kredyt w złotówkach.
    Minęło 10 lat i kurs franka się zmienił, przez co dziś frankowicze mają do spłacenia mniej więcej 2,6 zł, zamiast początkowego 1,5 zł za każdą pożyczoną złotówkę. Czyli mniej więcej tyle, ile ci, którzy już 10 lat temu zdecydowali się pożyczyć złotówki. Sytuacja z frankiem zmieniła się dwa lata temu. Zatem przez osiem lat spłacania kredytu frankowicze byli do przodu w porównaniu ze złotówkowiczami, teraz są mniej więcej w podobnej sytuacji. Próbowali być cwani i przechytrzyć system. Trochę tak, jakby leszcz wchodzący do gry na giełdzie pomyślał, że może w perspektywie 30 lat przechytrzyć tych wszystkich rekinów giełdy. A przecież oni są od tego, by leszczy zjeść. Dlatego rozsądni ludzie na giełdzie nie grają, a kredyt biorą w walucie, w której zarabiają. Szczególnie, gdy chodzi o tak długi okres.
    Teraz kwestia, co z tym powinno zrobić państwo? Pomocy wprost udzielonej kosztem tych wszystkich złotówkowiczów, a także tych, którzy w ogóle kredytu nie wzięli, bo nie chcieli lub zwyczajnie nie było ich stać, po prostu sobie nie wyobrażam. Gdyby poszła taka dotacja wprost z budżetu, to jak z zasady nie chodzę na żadne demonstracje, tym razem bym taką współorganizował.
    Pomoc w postaci zmuszenia banków do przewalutowania wstecznego jest pomysłem podobnym do pomocy wprost, bo odbędzie się kosztem wszystkich klientów banków. A kto nie ma konta w żadnym banku - ręka w górę!
    Orbán miał to szczęście lub wiedzę i spryt, że odgórną decyzję o przewalutowaniu podjął zanim franio się uwolnił i umocnił. Dzięki czemu uratował ćwierć populacji węgierskich spekulantów. U nas wtedy rządziły popłuczyny po polskim Van Rompuyu, więc wiadomo było, że aż tak ojcowskiej decyzji nie podejmą, choćby nawet przecieki o uwolnieniu franka mieli. Lider dzisiejszej Nowoczesnej.PO mniej więcej wtedy już był przewalutowany z własnej woli, ale maluczkim doradzał franki. Jeszcze jesienią 2015 wydawało mi się, że to z powodu bycia banksterem, ale teraz, po półtora roku jego publicznych wypowiedzi, bardziej wydaje mi się, że to idiota, a nie bankster.
    Zatem jedyne, co powinno uczciwie zrobić państwo, to przyjrzeć się temu, jak były skonstruowane te umowy kredytowe we franku. Czy to było zgodne z ówczesnymi przepisami i czy te przepisy były konstytucyjne? Jeśli nie, to od tego w normalnym kraju jest władza, ale sądownicza, a nie PiSowska. Przy czym najpierw trzeba w nich zastosować opcję zerową. Bo w odróżnieniu od sędziów piłkarskich, w tych powszechnych nie ma pewności, czy znalazłoby się dziesięciu sprawiedliwych.
    Natomiast sam mam podejrzenie, iż cała ta afera frankowa to sprytne wyzyskanie ludzi, którzy chcieli być sprytniejsi od banków w perspektywie 30 lat. Najtrudniej zrobić w konia uczciwych. A gdyby nie fakt, że franio umocnił się na początku 2015, właściwie podczas naszej podwójnej kampanii prezydencko-parlamentarnej, to takiego tematu politycznego w ogóle by nie było.
    cdn.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ciąg dalszy:

      Jeszcze dla spokojności redakcji podkreślę, iż osobiście znam sporo frankowiczów i pamiętam nasze rozmowy z czasów, gdy brali kredyty. Gdy ich pytałem, co zrobią, jak kurs się zmieni, mówili mi, że przy dotychczasowych wahaniach walutowych i tak są do przodu, a gdyby coś się miało drastyczniej zmienić, to wkroczy państwo.
      Jeśli ma wkroczyć, niech przewalutują odgórnie wszystkie kredyty po kursie bieżącym, jak to zrobili Węgrzy, ale absolutnie nie wstecz kosztem rozsądniejszych lub biedniejszych. W ten sposób zrównany zostanie los frankowiczów i złotówkowiczów. A ja ciągle mam wrażenie, że frankowicze domagają się od państwa przywrócenia ich uprzywilejowanej pozycji w stosunku do złotówkowiczów.
      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
    2. Bardzo mądry komentarz.
      Ja dodam, że znam jedną rodzinę frankowiczów. Nie chcieli nikogo przechytrzyć, wykiwać - po prostu ludzie niebogaci i nieobeznani z walutowymi niuansami. W perspektywie drugiego dziecka i wywalenia na bruk z mieszkania w kamienicy przejmowanej przez szemranych spadkobierców, dość desperacko szukali finansowania mieszkania i zdecydowali się na franki bo a) na spłaty złotówek nie byłoby ich stać i tak, oraz b) zostali omamieni przez doradcę.
      Uczciwi do bólu, z intencjami dobrymi. Czy to coś zmienia? Oczywiście nic. Wszystko jw. Jarka Dziubka słuszne! Chodzi tylko o to, że z pewnością duża część frankowiczów to takie ofiary niewiedzy i doradców. Można ubolewać nad ich głupotą i teraz trudną sytuacją co najwyżej. Ale pełno takich i z innych powodów! Dotowanie w jakikolwiek sposób to byłoby draństwo z krzywdą dla innych.

      Usuń
    3. Czcigodny Jarku
      Dziękuję za informację iż wedle stanu na chwilę obecną, mieszkaniowi kredytobiorcy złotówkowi za każdą pożyczoną złotówkę spłacą bankowi ok. 2.6 zł a "frankowi" mniej więcej tyle samo. Czyli przewalutowanie z mocy prawa według stanu dzisiejszego frankowiczów nie faworyzuje.
      W argumencie iż wszystkie banki natychmiast odbiją sobie tę "stratę" na wszystkich klientach, chyba widzę pewną lukę. Po "repolonizacji" PeKaO SA chyba już na dwadzieścia kilka procent sektora bankowego skarb państwa ma wpływ. Zatem gdyby obydwa PKO nie podniosły marż, taka podwyżka ze strony banków zagranicznych oznaczałaby utratę części klientów, którzy mieliby dokąd uciec.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  4. Zgadzam się z przedmówcami. W obecnej sytuacji zrobienie tego co zrobił Orban jest po prostu niemożliwe i byłaby to karykatura czynów Orbana. Ponadto frankowicze przez szereg lat byli do przodu i nie widzę żadnego powodu, aby ktoś miał mieć uprzywilejowaną pozycję względem innych kredytobiorców. Można oczywiście deliberować jak obecna sytuację wykorzystać politycznie, ale nie będzie to miało nic wspólnego ze sprawiedliwością. No chyba, że umowy miały jakieś felery prawne, to wtedy inna historia. Niemniej mocno wątpię, żeby banksterzy aż tak ryzykowali podsuwając klientom niezgodne z prawem umowy - są na to za cwani.

    Pozdrawiam serdecznie, TF.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czcigodny Tie Fighterze
      Jak napisałem w odpowiedzi Imperatorowi, jeden rażący feler prawny widać gołym okiem.
      Z mojego jedynego w życiu doświadczenia kredytowego, związanego a pożyczką na pół roku na zakup samochodu, wiem że do chwili spłaty tego kredytu samochód był w jakiejś części własnością banku a nie moją.
      Banksterzy w czasach antypolskiego (nie)rządu zdrady narodowej byli tak pewni swego, że w moim odczuciu popełnili prosty błąd. Uznawali Kowalskiego za zbyt mało wiarygodnego by udzielić mu kredytu złotówkowego, ale dostatecznie wiarygodnego do wzięcia kredytu też w złotówkach, tyle tylko że z przelicznikiem frankowym.
      Moim zdaniem dobry prawnik przed jako tako obiektywnym sądem zrobiłby banksterom z dupy trąbę. Zatem przynajmniej tej kategorii kredytobiorców, którzy nie mieli wyboru a więc nie cwaniakowali, można by wobec ordynarnego oszustwa te kredyty przewalutować ustawowo. I niech się skurwysyny poskarżą Trybunałowi Konstytucyjnemu.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  5. Czcigodny Stary Niedźwiedziu,

    Cóż, nie sposób nie zgodzić się z przedmówcami. Frankowicze byli ryzykantami, a każdy ma pełne prawo ryzykować. Jednak z drugiej strony nie mamy moralnego prawa obciążać innych kosztami ryzyka tych pierwszych. Brzmi to okrutnie, ale stanowi jakieś zabezpieczenie na przyszłość. "Jakieś", nie "pewne"bo w chwili, gdy obraduje parlament nie możemy być niczego pewni.

    Ale wróćmy do tematu: zabezpieczenie przed czym? Przed nadmierną ingerencją państwa w moje życie. Jeśli ktoś ryzykuje, a państwo (w domyśle: współobywatele) ponosi odpowiedzialność za jego ryzyko (jak w przypadku frankowiczów), to wówczas to samo państwo ma pełne prawo zakazać takiego ryzyka. I tego ja nie chcę, bo być może kiedyś będę miał okazję zaryzykować, to ryzyko mi się opłaci - ale ktoś może mi go zabronić. A cywilizowane państwo nie powinno zakazywać niczego, co dotyczy samego mnie. A więc, dla przykładu, ma pełne prawo ograniczać prędkość mojego samochodu, żebym nikogo nie zabił, ale nie ma prawa nakazywać mi jazdy w pasach bezpieczeństwa, bo w razie czego zrobię krzywdę jedynie sobie.

    Pozdrawiam,
    Imperator

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ave, Imperator!
      W tym podejściu widzę pewną lukę.
      W gronie frankowiczów były też osoby, które nie spełniały bankowych wymogów wiarygodności jako kredytobiorcy złotówkowi. Jak dla mnie, udzielenie takim osobom kredytów frankowych na zakup mieszkania, przy de facto uczynionym z góry założeniu że kredyt będzie niespłacalny, po prostu wyczerpuje znamiona PRZESTĘPSTWA. I przynajmnie w przypadku tej grupy kredytobiorców, nie miałbym dla banksterów litości.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    2. Czcigodny Stary Niedźwiedziu,

      Tego akurat nie nazwałbym luką w moim rozumowaniu (luka jest, ale gdzie indziej, o czym za chwilę). Otóż wspomnieni przez Ciebie ludzie również wiedzieli, że ryzykują i świadomie podejmowali ryzyko. Otóż czytając np. internetowe wynurzenia ludzi borykających się z kłopotami mieszkaniowymi na pierwszy plan wysuwa się kłopot ze zdolnością kredytową. Wielu ludzi pracuje na umowy-zlecenia albo umowy o pracę na czas określony. I oni z definicji mają zamkniętą drogę do kredytu i własnego mieszkania. Twierdzą, że bez powodu. Dlaczego? Owszem, są oni dla banku niewiarygodni, bo zawsze pracodawca może im umowy nie przedłużyć. Ale w podobnej sytuacji są zatrudnieni na czas nieokreślony - bo pracodawca w każdej chwili może im umowę wypowiedzieć, tyle że z zachowaniem 3-miesięcznego okresu wypowiedzenia, który w perspektywie 30-letniego kredytu jest sekundą... Wielu ludzi by chętnie zaryzykowało tylko po to, by wziąć kredyt na mieszkanie z uwagi na to, że niewiele ryzykują. Dlaczego niewiele? Otóż koszt wynajmu mieszkania w dużym mieście to ok. 1500 - 2500 zł miesięcznie. W przypadku utraty pracy nieszczęśnicy wywalani są na bruk. Niby lepiej jest w rodzinami z dziećmi, lecz tutaj mamy drugą stronę medalu: takim nie każdy właściciel mieszkanie zechce wynająć... Ale wróćmy do tematu: tyle samo, co wynajem wynosi rata kredytu. Z jedną wszakże różnicą: po 30 latach mieszkanie przechodzi na własność najemcy (tę sytuację traktuję bowiem de facto jako wynajem mieszkania od banku przez okres 30 lat). Przy wynajmie normalnym nic na własność najemcy nie przechodzi, a ryzyko trafienia na bruk w przypadku utraty pracy jest takie samo. I dlatego warto zaryzykować.

      I teraz obiecana "luka w rozumowaniu Imperatora": jeśli jestem fachowcem w jakiejś dziedzinie i świadomie wciskam niezorientowanym ludziom kit (jak "doradcy kredytowi" frankowiczom), to jestem faktycznie oszustem. Chyba ci "doradcy" biorą pieniądze za swoją wiedzę i kompetencje, a nie za ładny wygląd?... Tak, tak, wiem, że bredzę, bo oni dostają pieniądze za każdego naciągniętego klienta... I to właśnie jest problem.

      Pozdrawiam,
      Imperator

      Usuń
    3. Ave, Imperator!
      Znalazłeś zatem inny potencjalny bat na "doradców kredytowych" w postaci ewidentnego działania w złej wierze. Nie jestem prawnikiem ale z radością zaakceptuję każdy bez żadnych wyjątków kij, byle można było obić to banksterskie draństwo do krwi.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    4. Czcigodny Stary Niedźwiedziu,

      Może być pewien problem: decyzję podejmuje klient, "doradca" pod niczym się nie podpisuje. Nie dysponując dobrej jakości nagraniem wszystkich rozmów ciężko byłoby cokolwiek udowodnić. Poza tym działanie w złej wierzę i tak bardzo ciężko udowodnić, bo zawsze może powiedzieć, że najzwyczajniej nie wiedział, co przyniesie przyszłość i był święcie przekonany, że kurs franka się nie zmieni...

      Pozdrawiam serdecznie,
      Imperator

      Usuń
    5. Ave, Imperator!
      W takim razie ten sposób dobrania się do skóry banksterom ma jedną ale decydującą wadę. Skoro chyba żadna polska ofiara takich "doradców" nie nagrała ich niczym Michnik Rywina, ten bat jest NIESKTECZNY. Zatem trzeba szukać innego. Stąd mój pomysł że skoro o zdolności kredytobiorczej Kowalskiego decydowała nie kwota kredytu i czas jego spłaty, w obydwu wariantach identyczne, lecz sposób naliczania rat, było to kantem. Jeśli ten Kowalski wystąpił pierwotnie o kredyt "złotówkowy", dostał odmowę na piśmie i tego listu nie wyrzucił, dobry adwokat przed jako tako normalnym sędziom ma szansę. Oczywiście jeśli sądzi ladacznica w todze, żadne dowody i argumenty nie pomogą.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  6. Czcigodny Stary Niedźwiedziu,
    Tak jak przedmówcy jestem przeciwko ratowaniu frankowiczów z budżetu lub przez obciążenie banków. W obu przypadkach faktycznie zapłacą wszyscy obywatele.
    PiS naobiecywał frankowiczom, naobiecywał górnikom, teraz niech się zmierzy z gniewem tych potężnych grup nacisku.
    Ufam. że PiS zrobi przynajmniej porządek ze skorumpowanymi i zdegenerowanymi sądami.
    Serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czcigodny Dibeliusie
      Czym innym jest sfinansowanie z budżetu jakiegoś układu w sprawie "kredytów frankowych". A inną rzeczą przewalutowanie tych kredytów na normalne złotówkowe z dniem wejścia w życie takiej ustawy naprawczej po obowiązującym w tym dniu kursie wg NBP. To drugie rozwiązanie nie budzi cienia mojego sprzeciwu.
      Też marzę o gigantycznej lewatywie w wymiarze niesprawiedliwości. Gdyby to się udało to mimo wysiłków prezesa i Antka Policmajstra PiS ma zapewnione samodzielne rządy w następnej kadencji.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  7. Czcigodny Robercie
    Podniosłeś problem upadku w Polsce zarówno wiedzy ogólnej, jak i inteligencji praktycznej. Swego czasu Refael przypomniał że zdaniem niejakiego Hansa Franka Polak powinien jedynie umieć liczyć do stu, podpisać się i przeczytać bekanntmachung. Do tego "ideału" metodą małych kroczków dążyli Buzek i Tusk, na szczęście zbyt daleko nie zaszli. Ale niestety nie zanosi się na to że skończą tak jak Frank.
    Co się tyczy pomocy "frankowiczom", wychodzę z założenia że czyjaś lekkomyślność nie zwalnia od obowiązku pomocy. Ratownicy górscy niosą pomoc również i tym, którzy wybiorą się w przysłowiowych klapkach na Giewont. Nie może być tylko tak że na skutek tej pomocy "frankowicze" zyskają w porównaniu z tymi, którzy wzięli kredyt złotówkowy i nie uwierzyli w prymitywne kłamstwo jakoby bank z własnej nieprzymuszonej woli oferował im kredyt mniej dla siebie korzystny od standardowego.
    Zaskoczyłeś mnie trochę tą hipotezą na temat Langley i tych dwóch młodych ludzi. Aż trudno mi sobie wyobrazić żeby ludzie z CIA byli takimi kretynami i w polskim MON ulokowali agentów tak bardzo rzucających się wszystkim w oczy.
    Choć za czasów PRL krążył dowcip o superagencie CIA wysłanym do ZSRR. Facet mówił po rosyjsku biegle, bez cienia jakiegokolwiek obcego akcentu, znał doskonale kulturę, historię i geografię Rosji, mógł wypić dwa litry wódki bez zakąski. Ale KGB aresztowało go dzień po przerzuceniu. Bo to był Murzyn.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  8. Szanowna redakcjo i czytelnicy,
    Na branie kredytu w innej walucie niz sie zarabia mam ''stale'' niezmienne poglady od lat jak wyzej napisalem. Niezmienne tez ''odpowiedzi'' na dosc prosta i jasna sprawe ze jesli bierze sie kredyt zawsze (podkreslam zawsze) sie straci a branie go w ocej walucie trzeba sie liczyc ze robi sie ''zaklad z oszustem'' ktory od lat dyma najwiekszych cwaniakow na wszystkich kontynentach.

    Najczesciej slysze wypowiedzi ''ze sie nie znam'' (a musze ?) ze winny calej sytlacji jest (jak zwykle) PIS , kaczor a ostanio nawet maciarenko- juz do tej glupoty chyba wszyscy sie przyzwyczaili.Jednak trudno mi pogodzic Petru czy reszte postbaksterow naparzajacych dzis w rzad do spolki z Kundli15

    -satyrycy w tzw. IIIRP dzis popadaja doslownie w nedze bo nawet Bareja w czasach swej swietnosci czegUs takiego by nie wymyslil.

    Jedyny zal mam do PAD.Wiem ze KomuRusek wyszabrowal jego dochody w 2015 lecz w 2016 mial dochody ''normalne'' -jaki byl problem powolac dodatkowych prawnikow (do tego zespolu co juz pomaga ludziom m.in ''frankowicza'') i po wygraniu pojedynczych spraw (co mialo miejsce) zlorzyc ''pozwy zbiorowe'' ? Banki same by blagaly o przewalutowanie gdyz koszty sadowe,odszkodowan najzwyczajniej by je dobily.

    Mam swoje podejrzenia dlaczego PAD tego nie zrobil na ''masowa skale''. To prawdopodobnie ta sama zaraza jaka dotyka notorycznie maciarenke ''a co ludzie powiedza , a jak ktos zajuma 5 zl wiecej niz zarabia'' i to tlumaczy wszystko.Strach ze TVN powie ze ''PAD wydaje na prawnikow 2-3 mln zl'' (to ze nie dodadza zeby wyciagac ludzi z nedzy wszyscy wiemy) powoduje ze jego pomysly (ktore czesto sa swietne tak jak w/w ''pomoc prawna'') sa realizowane na zbyt mala skale dokladnie tak samo ja np. ''szybkosc'' uruchamiania OT przez Maciarenke.

    Wesol dzien,

    PiotrROI

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czcigodny Piotrze
      Co do absurdu brania kredytu w innej walucie niż się zarabia, oczywiście masz 100% racji. Już sama taka propozycja świadczy o tym że bank kombinuje jak by tu naciągnąć kredytobiorcę i mieć "ponadstandardowy" zysk.
      Ale jeśli PAD nie wykorzystał szansy przeczołgania banksterów pozwami zbiorowymi, czym bardzo by podbił notowania PiS a sobie prawie zagwarantował reelekcję, to sorry ale politykiem to on niestety nie jest. Pozostaje tylko zadowolenie z faktu że ten reprezentacyjny urząd sprawuje osoba o wysokiej kulturze, znająca dobrze języki obce i potrafiąca bez kartki wygłosić przemówienie z sensem i dobrą polszczyzną. Po Donosie, Polmosie i Bigosie niewątpliwie wielki krok do przodu. Ale liczyłem na trochę więcej.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    2. PS
      Wywołałeś tu nazwisko Antka Policmajstra. Poza zbyt wolnym tempem tworzenia OT (gotów jestem się założyć że zaczął od sztandarów, obsady etatów kapelanów i opracowania podręczników ideolo gloryfikujących patriotyzm nekrofilski) wali koszmarne byki wizerunkowe w postaci tych dwóch pętaków Misiewicza i Jannigera, zatrudnionych w MON na niepoślednich stanowiskach mimo braku cienia jakichkolwiek kwalifikacji i wykształcenia. Zaczynam się zastanawiać czy to Napolion rządzi Antkiem, czy może jednak Antek Napolionem, skoro aż takie idiotyzmy mają miejsce.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    3. Szanowny Niedzwiedziu,

      ''Poza zbyt wolnym tempem tworzenia OT (gotów jestem się założyć że zaczął od sztandarów, obsady etatów kapelanów i opracowania podręczników ideolo gloryfikujących patriotyzm nekrofilski) ''

      Po prezentacji ''wyposazenia zolnierzy OT'' w zasadzie juz jestem pewny ze mam racje.Maciarenko ''osobiscie chce wszystko widziec'' -smiem podejrzewac ze sam je tez ''liczy'' bo sprzet ten (nowy) znal tak dobrze jak malo ktory wojskowy.Tak sie poprostu nie da ''zarzadzac'' a tym minister ma sie zajmowac a nie pilnowac zeby ktos ''5 zl na boku przekrecil''.

      ''koszmarne byki wizerunkowe w postaci tych dwóch pętaków Misiewicza i Jannigera''

      Sam tego nie rozumiem.Choc jak napisalem jest on ''nawiedzony'' pilnowaniem kasy podatnika to nie jest to facet glupi.Nie rozumiem dlaczego kaczor ich nie ''szurnol'' ? -jedyne wyjasnienie jakie mi przychodzi to ''odwracanie uwagi''.Wiadomo ze w maciarenke szamboMeNdioa beda nawalaly ''z okazji czwrtku''.To nie sie zajma ''Misiewiczami'' przynajmniej nie maja czasu przeszkadzac mu w robieniu porzadkow. Inaczej nie umiem tej sytlacji wyjasnic.

      wesol dzien
      PiotrROI

      Usuń
    4. Tak na marginesie.Jeszcze do niedawna byli tacy co to nie mieli najmniejszego problemu z ''odzyskiwaniem'' utraconych korzysci:
      http://niezalezna.pl/93857-osiem-lat-przestepczego-eldorado-jak-gangsterzy-po-wyjsciu-z-wiezien-pomnazali-swoje-majatki

      PiotrROI

      Usuń