Czas powiedzieć kilka słów o tak zwanych gazach
cieplarnianych i rzekomej groźbie zagłady życia na naszej planecie w wyniku „globalnego
ocipienia”. Szanowni Czytelnicy zechcą wybaczyć obcesowe nazwanie przeze mnie
tych bzdur ale od absolwenta uczelni technicznej który podczas studiów musiał
zdać egzamin z przedmiotu o nazwie „wymiana ciepła” trudno wymagać
beznamiętnego słuchania bredni za wypowiadanie których każdy student polibudy
wyleciałby z egzaminu z wymienionego przedmiotu z dwóją w indeksie.
Sławetny efekt cieplarniany polega na pochłanianiu przez
niektóre gazy (para wodna, dwutlenek węgla, ozon, metan i inne) promieniowania
cieplnego emitowanego przez powierzchnię naszej planety. Co powoduje że część
tej energii nie zostaje wysłana w kosmos, jak ma to miejsce w przypadku ciał
niebieskich pozbawionych atmosfery, jak choćby nasz najbliższy sąsiad czyli
Księżyc., Oczywiście za czarny charakter robi biedny dwutlenek węgla którego w
atmosferze ziemskiej jest około 0.03%. Ekoterroryści z lekkością motyla prześlizgują
się nad rolą wody, zawartej w atmosferze głównie w postaci pary wodnej i chmur.
Jest jej najskromniej licząc kilkanaście razy więcej niż biednego dwutlenku a nawet najbardziej
tendencyjne szacunkowe obliczenia podają że udział wszystkich postaci pod
jakimi woda w atmosferze występuje w pochłanianiu
energii cieplnej jest wielokrotnie większy niż dwutlenku węgla. Ale postulując „walkę”
z przedostawaniem się pary wodnej dfo atmosfery ekoterroryści wyszli by na
idiotów czyli innymi słowy w sposób otwarty byli by sobą. Bowiem powierzchni
oceanów, rzek czy, jezior zafoliować się nie da.
Podczas konferencji poświęconej problemom ochrony środowiska
w której uczestniczyłem kilkanaście lat temu wielkie wrażenie na wszystkich uczestnikach zrobił referat pana profesora Mieczysława Bendera z Akademii Rolniczej
w Poznaniu. Przedstawił on wyniki badań paleontologów i geologów z których wynikało
że pod koniec ery paleozoicznej stężenie dwutlenku w atmosferze ziemskiej było
szacunkowo dwa do trzech razy większe od obecnego. I nie skończyło to się żadnym
Armagedonem, dzięki wspaniale rosnącym wówczas paprotnikom do dzisiaj
dysponujemy złożami węgla. A wkrótce potem nastąpił czas dinozaurów. Ale
ekoterroryści usiłują wmówić że jeśli stężenie dwutlenku węgla wzrośnie w
stosunku do obecnej wartości o połowę, zagłada życia na Ziemi będzie
nieunikniona.
Prelegent zwrócił też uwagę wszystkich na tak oczywisty że
czasami umykający uwadze niektórych fakt iż dwutlenek węgla jest surowcem bez
którego nie urośnie żadna roślina. Bo wytworzenie z niego oraz wody cukrów
prostych zapoczątkowuje wielce złożony ciąg procesów chemicznych prowadzących
do syntezy substancji z których zbudowane są tkanki roślin. Zatem gdyby
stężenie dwutlenku węgla w powietrzu uległo radykalnemu obniżeniu, o czym marzą
debile wycierający sobie gęby słowem „ekologia”, ludziom mogłaby zagrozić śmierć głodowa. Bo nawet
najcudowniejsza odmiana pszenicy, teoretycznie dająca rewelacyjne plony, wymaga odpowiedniej
ilości surowca bez którego tego plonu się nie zbierze.
Nie sposób również nie wspomnieć o znanym ludziom
inteligentnym fakcie że nasza planeta w swojej historii przechodziła cykle
zmian ciepłoty których nijak nie da się zwalić na działalność człowieka. Jest
faktem bezspornym że na Śląsku w XII i XIII przy powstających tam klasztorach
przybywający z krajów romańskich mnisi tworzyli winnice aby móc korzystać z
napoju w ich kręgu kulturowym obecnego „od zawsze”. O faktach tych mówi wiele
źródeł więc zanegować się ich nie da. Więc klimat na Śląsku był wtedy bardziej
sprzyjający uprawie winorośli będącej raczej ciepłolubną rośliną. Z kolei podczas
Wielkiej Wojny Północnej Bałtyk zamarzł i ze Szwecji do Polski podróżowano
wówczas saniami. A po drodze wybudowano nawet sezonową karczmę ku wygodzie
podróżnych.
Jasne jest zatem że owa wizja „globalnego ocipienia to Green
Pic na wodę i fotomontaż. A co się tyczy powodów robienia Europejczykom wody z
mózgu, stoją za tym oczywiście pieniądze. W następnym odcinku przedstawię swoją
hipotezę mówiącą kto ma na tym zarobić. Bo że my Polacy będziemy musieli do tej
hucpy dopłacić, dla każdego z Szanownych Czytelników tej witryny jest chyba
oczywiste.
Stary Niedźwiedź
Czcigodny Stary Niedźwiedziu,
OdpowiedzUsuńna początek sprawy czysto techniczno-naukowe. Bardzo byłbym wdzięczny za wyjaśnienie w jaki sposób znajomość wymiany ciepła na poziomie kursu magisterskiego pozwala na pniu obalić wszelkie teorie zmian klimatycznych wywołanych przez człowieka (dla wygody skrót AGW)? Widocznie kiepsko, skoro już w pierwszym akapicie pomijasz efekt pozytywnego sprzężenia zwrotnego pary wodnej, który powoduje, że każdy inny czynnik prowadzący do ocieplenia (także CO2) jest potęgowany.
Znane są w nauce przypadki, kiedy intuicyjne rozumienie zagadnienia zawodzi. Wtedy pozostaje wziąć kalkulator i pozwolić mówić liczbom. A te są nieubłagane. Dysponujemy całkiem niezłym przeglądem klimat na Ziemi vs. czas, budujemy modele termoregulacji klimatu. I choć te modele potrafią "przewidzieć" zmiany w prehistorii, żaden z nich nie tłumaczy szybkości zmian, w ostatnich 100-50 latach. Po wyelinowaniu oczywistych spraw jak błędy pomiaru, zrównoważenie danych uczączych i testowych, brzytwa Ockhama każe nam rozważyć rownież scenariusz: "a co jeśli to my powodujemy te zmiany"? I okazuje się, że jeśli weźmiemy pod uwagę zwiększoną emisję CO2, modele nagle zaczynają pasować. I takie jest dzisiaj stanowisko nauki. A jak powiedział Neil deGrasse Tyson: "The good thing about science is that it's true whether or not you believe in it."
Sceptycy AGW to ta sama kategoria ludzi, którzy - gdyby Kopernik opublikował dziś swoje odkrycia w Internecie - dalej twierdziliby, że to Słońce krąży wokół Ziemi, bo przecież "to widać" i każdy student przedmiotu "uprawa roślin pastewnych" zostałby oblany, gdyby twiedził inaczej. Ja nie jestem klimatologiem, wiec - po pobieżnej weryfikacji źródeł - jestem zmuszony uwierzyć naukowcom, którzy "na klimacie zęby zjedli".
Tyle nauka. Natomiast to, co robią z tym faktem zawsze chętni do koryta politycy, to już zupełnie inna sprawa. De facto, to ludzie typu Al Gore są powodem, dla którego AGW traktuje się jak wiarę, a nie jak naukę. Za politykami idą korporacje, jedna bardziej zielona od drugiej. I w momencie, kiedy ci politycy i te korporacje zaczynają sponsorować badania, AGW schodzi do szarej strefy. I staje się kwestią swiatopoglądową. A potem rodzą się takie poronione pomysły, jak limity CO2.
Gdyby za te wszystkie pieniądze, które są marnowane na cofnięcie nas do czasów zaostrzonych patyków i lepianek, sfinansować podbój kosmosu, to już byśmy prawdopodobnie mieli miasta na Księżycu i wyprawiali pierwszych kolonistów na Marsa. Bo podstawowym zagrożeniem dla ludzkości nie są jakieś tam dwutlenki, ale trzymanie wszystkich jajek w jednym koszyku. Tylko za budowę statków kosmicznych łatwiej jest decydentów rozliczać, niż za zmianę globalnej temperatury...
Pozdrawiam serdecznie, yrk
Czcigodny Yrku
UsuńNa kursie magisterskim polskich politechnik uczymy studentów prawa Stefana - Boltzmanna oraz prawa Wiena.
Pierwsze z nich mówi że ilość energii emitowanej przez ciało (ściślej rzecz biorąc przez ciało doskonale czarne ale Ziemia dobrzer do tego opisu pasuje) jest wprost proporcjonalne do jego temperatury w potędze CZWARTEJ. A wiec ze wzrostem temoeratury powierzchni naszej planety ilość emitowanej przez nią energii rosłaby bardzo silnie. Co przy niezmienionej ilości energii dostarczanej układowi Ziemia plus jej atmosfera przez Słońce radykalnie zmieniłoby bilans cieplny. A jeśli jakiś układ oddaje więcej energii niż jej otrzymuje to jego średnia temperatura musi zmaleć.
Z kolei prawo Wiena uczy iż wraz ze wzrostem temperatury ciała widmo jego promieniowania przesuwa się w kierunku fal krótszych. Obecne maksimum widma promieniowania ziemskiego przypada na ok. 10 mikrometrów. A tak się składa że czym to promieniowanie odbywa się w zakresie krótszych fal tym gazy atmosferyczne słabiej je pochłaniają.
Wzrost temperatury Ziemi spowodowałby emitowanie przez nią krótszych fal co zmniejszyłoby pochłanianie tej energii przez atmosferę.
A w szczególności przy spadku długości fal poniżej tych dziesięciu mikrometrów akurat zdolności absorpcyjne dwutlenku węgla bardzo silnie maleją. I jego udział w absorpcji tej energii radykalnie spada.
Tak więc wymienione prawa stanowią dwa kołki osinowe vel osikowe wbite w wampirów z Green Picu. Bowiem istnieje tu sprzężenie zwrotne tyle tylko że UJEMNE. Rzecz pożądana w każdym układzie regulacji. Zatem jak powiedział klasyk, "praw fizyki pan nie zmienisz!".
Prawdą jest jedynie że nowy punkt równowagi może ustalić się na wyższym pułapie temperaturowym niż obecnie. Ale i ten wzrost byłby mizerny biorąc pod uwagę jak mają się pokłady paliw do masy atmosfery ziemskiej.
A jeśli pod uwagę weźmiemy czynniki biologiczne (wiązanie dwutlenku przez organizmy żywe (od jednokomórkowego planktonu po lasy tropikalne) to emitowanie dwutlenku węgla przez przemysł jest w porównaniu ze wspomnianymi procesami konsumpcji dwutlenku węgla naprawdę niewielkie. Nie jestem wulkanologiem ale spotkałem się z opinią że wybuch wulkanu na Islandii który w kwietniu 2010 zakłócił komunikacje lotniczą nad Europą wysłał do atmosfery więcej dwutlenku węgla niż europejski przemysł przez kilka miesięcy.
Człowiek może spowodować radykalne zmiany w przyrodzie odpaleniem wielu piguł nuklearnych co może oznaczać katastrofę dla ssaków a dać szanse karaluchom (podobno bardzo na promieniowanie rentgenowskie odpornym). Tak jak pacnięcie w naszą planetę wielkiego meteorytu spowodowało że dinozaury wyginęły a swoją szanse dostały ssaki. Ale spalając te mizerne jak na skalę przyrody zasoby węgla czy ropy naftowej ludzkość naprawdę.dużo nie napsuje.
I wreszcie pamiętaj że CAŁOŚĆ węgla zawartego obecnie w skorupie ziemskiej (a więc nie tylko w paliwach ale i we wszystkich skałach) kiedyś wchodziło w skład obłoku gazowego jakim była wówczas nasza planeta. A ostygła, zakrzepłą, powstało na niej życie.
Pozdrawiam serdecznie.
Czcigodny Stary Niedźwiedziu,
Usuńdzięki za wyjaśnienia. Tą CZWARTĄ potęgą to bym się tak nie przejmował, bo efekt przy zmianach rzędu 1-2 stopni jest znikomy. Ale tak jak napisałem, cytowane przez Ciebie prawa nijak się mają do kwestii a) czy w ogóle mamy globalny wzrost temperatur oraz b) czy to ew. ocieplenie jest wywołane przez działalność człowieka, w szczególności emisję CO2.
Odrębną sprawą jest jednak zdolność układu do samoregulacji. I tutaj - jako laik - musiałbym jeszcze zobaczyć wiarygodną teorię w jedną lub drugą stronę. Natomiast jeśli chodzi o to, czy "walczyć" z AGW, to tutaj jesteśmy zgodni: da się tą kasę inaczej zagospodarować.
Pozdrawiam, yrk
Czcigodny Yrku
UsuńPonieważ jak wykazałem pochodna ilości energii emitowanej przez Ziemię po temperaturze jej powierzchni jest dodatnia zaś ilość energii otrzymywanej od Slońca praktycznie od temperatury powierzchni Ziemi nie zależy, stabilność takiego "punktu pracy" jest oczywista dla każdego studenta polibudy który choć liznął podstawy automatyki. To dlatego w czasach gdy nasza planeta była jeszcze gorącą skałą bez kropli wody w stanie ciekłym na swej powierzchni, cały czas stygła. A w epoce lodowcowej emitowała mniej energii niż obecnie więc Słońce ja dogrzało.
Oczywiście ten punkt współpracy podlega pewnym fluktuacjom (trzynastowieczni cystersi uprawiali na Śląsku winogrona o czym osiemnastowieczni nie mogli nawet marzyć) ale mechanizm tłumienia oscylacji na skutek ujemnego sprzężenia zwrotnego (bo tak mądrze to Pan Bóg urządził) jest oczywisty dla każdego inżyniera. I dlatego nie znajdziesz ich wśród ekoterrorystów postulujących w swej głupocie uszkadzać elektrownie i sieci przesyłowe podczas "godziny dla Ziemi". Na tak debilny pomysł może wpaść jedynie "humanista" (cudzysłów konieczny by nie obrażać prawdziwych, zdolnych do myślenia). Z gatunku tych którzy są święcie przekonani że energia elektryczna powstaje w gniazdku a pieniądze w bankomacie.
Pozdrawiam serdecznie.
Czcigodny Stary Niedźwiedziu,
UsuńPan Bóg urządził Ziemię również w ten sposób, by wszystko, co rzucisz w górę, z powrotem wracało na poziom gruntu. Do póki nie rzucisz za mocno... Innymi słowy, dla każdego inżyniera jest oczywiste, że niektóre układy równowagi, które wydają się stabline, mogą zostać zakłócone przez wystarczająco dynamiczne zmiany. W moim przekonaniu, te wszystkie czynniki usprawiedliwaiją prowadzenie aktywnych badań klimatologicznych (jednak z daleka od polityków i politycznie zaangażowanych naukowców, no i ekoterrorystów, oczywiście).
Może Cię zaskoczę, ale w okolice Zielonej Góry wróciły parę lat temu winorośle, jest lokalne wino. Może jeszcze nie na skalę 13-wieczną, ale nawet wtedy wino pochodzące z moich rejonów było uznawane przez niemieckich panów za najgorsze na świecie :)
Pozdrawiam, yrk
Czcigodny Yrku
UsuńO ile dobrze pamiętam, w okolicach Zielonej Góry już ponad dwadzieścia lat temu była uprawiana winna latorośl. Tyle tylko że jak słyszałem, wina produkowano tyle że z trudem wystarczało na uczczenie odbywającego tam się tam święta winobrania. A ponoć niektórzy uczestnicy musieli pójść do sklepu żeby nie świętować o suchym pysku. O jego jakości nie wiem nic.
Za to przyjaciel poczęstował mnie w zeszłym roku produktem winnicy z okolic Sandomierza. To czerwone wytrawne było nienajgorsze, już na poziomie najtańszych bułgarskich.
Pozdrawiam serdecznie.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńŁo matko z córką, a co to będzie, kiedy oddychać nam zabronią? Przecież oddychając wydalamy dwutlenek węgla do atmosfery;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Czcigodna Pelargonio
UsuńNa początek proponuję rozwiązać Parlament Europejski, Komisję Europejską i inne bandy brukselskich pasożytów. Jest tego tałatajstwa ponoć kilkanaście tysięcy. A zajmują się oni przecież głownie psuciem powietrza. O ile zmniejszyła by się emisja metanu i siarkowodoru!
Pozdrawiam serdecznie.
Czcigodny Stary Niedźwiedziu,
OdpowiedzUsuńGrupka niedowartościowanych naukowców stworzyła bzdurną teorię powtarzaną jak mantrę. Modele matematyczne nie są w stanie skutecznie przewidzieć pogody nawet na kilka dni, za to uroili sobie że potrafią przewidzieć zmiany w skali globalnej i wieloletniej. Gdyby rzeczywiście decydował efekt dodatniego sprzężenia pary wodnej to pod wpływem nieznacznego wzrostu temperatury zwiększyła by się ilość pary wodnej, co spowodowałoby dalszy wzrost temperatury i dalszy wzrost pary wodnej i spiralę prowadzącą do ugotowania naszej planety. A nic takiego się nie wydarzyło i się nie dzieje.
Serdecznie pozdrawiam
Czcigodny Dibeliusie
UsuńZacytowane i wyśmiane przez Ciebie ekoterrorystyczne pseudonaukowe rozumowanie świadczy jedynie że te nieuki w życiu nie słyszały o takim słowie jak entropia. Już prędzej Twój pies odpowie Ci na pytanie czym jest prawo Archimedesa. Bo na pewno nie raz w życiu wchodził do wody.
Pozdrawiam serdecznie.
Czcigodny Dibeliusie,
Usuńprzepraszam, że wcinam się w ten wątek, ale mam 3 korygujące uwagi. Po pierwsze, to nie mała grupka, ale całkiem pokaźny procent naukowców. Do tego stopnia, że ze świecą szukać klimatologów, którzy tę teorie negują (choć - wg jakiś badań opinii - eh, ta demokracja w nauce, ciągle większość ogółu naukowców jest sceptyczna, przy około 1/3 popierających teorie; ale te dane przytaczam z przymróżeniem oka). Po drugie, czym innym jest przewidywanie krótkoterminowych wahań (pogoda), a czym innym - długoterminowych trendów klimat. Dla przykładu, małpy lepiej niż maklerzy przewidują kursy akcji z sesji na sesję, ale jestem w stanie założyć się z Tobą o całkiem spore pieniądze, że za 20 lat indeks giełdy nowojorskiej będzie wyżej niż dzisiaj. Po trzecie, nie do końca masz rację, pisząc, że nic takiego się nie wydarzyło. Wenus jest najlepszym przykładem, że efekt cieplarniany może się wyrwać spod kontroli.
Pozdrawiam, yrk
Szanowny Yrku.
UsuńPorównywanie procesów zachodzących na Ziemi i Wenus jest nieco nieuprawnione z kilku zasadniczych powodów.
Po pierwsze; Wenus ze względu na kształt orbity jest od 40 do 259 mln km. bliżej Słońca niż Ziemia.
Po drugie; średnica Wenus jest o 650 km. mniejsza od średnicy Ziemi, a jej masa stanowi 81,5% masy Ziemi.
I wreszcie po trzecie; Wenus nie posiada pola magnetycznego.
Jak widzisz, owe różnice nie dają żadnych przesłanek aby zakładać, że na Ziemi mogą zajść podobne zjawiska jak na Wenus, gdyż mówimy o bardzo różnych planetach.
Pozdrawiam TF.
Drogi Tie Fighterze,
Usuńzgoda, ale myśląc w ten sposób w całym Wszechświecie nie znajdziesz planety dokładnie takiej samej jak Ziemia. Przykład Wenus jest akurat nie mój, tylko Stevena Hawkinga (astrofizyka, nie klimatologa), którego bardzo cenię, m.in. za krytyczne myślenie. Jeśli ludzie tacy jak on czy Freeman Dyson (też fizyk) lub Neil deGrasse (niespodzianka! fizyk), afirmują część teorii AGW, to wypada przynajmniej ich wysłuchać, bez wtrącania co drugie zdanie, że przecież wymiana ciepła, itp.
Zarówno zwolennicy, jak i przeciwnicy teorii (liczba mnoga!) AGW są różni. Tak jak wśród przeciwników są religijni fanatycy, tak wśród zwolenników są hucpiarze (np. Intergovernmental Panel on Climate Change - IPCC), którzy bardziej niż o globalną temperaturę martwią się o sponsoring swoich stołków. Ale po obu stronach są też ostrożni sceptycy, którym warto oddać głos.
Pozdrawiam serdecznie, yrk
Szanowny Yrku.
UsuńW naszej galaktyce jest ok. stu miliardów gwiazd, a we Wszechświecie sto miliardów galaktyk, większość tych gwiazd ma planety, a zatem prawdopodobieństwo wystąpienia planety bliźniaczej do Ziemi jest niemal pewne. Dla nas jako gatunku to dobra wiadomość. Nasuwa mi się od razu skojarzenie z Równaniem Drake’a - ale to już wykracza daleko poza przedmiot dyskusji.
Pozdrawiam TF.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńSzanowny YRK,
UsuńJeśli podajemy przykład Wenus, to dlaczego nie podamy przykłady Neptuna, gdzie walka z globalnym ociepleniem skończyła się osiągnięciem temperatury minus 220 stopni Celsjusza i to pomimo zawartości 3% metanu w atmosferze? Czy musimy podążać tą drogą?
Pozdrawiam
@Tie & Dibelius
UsuńEh, w sumie to żaden z Was nie wytknął najistotniejszego ale - na Wenus nigdy nie było ludzi. Zamiast tego jakieś bzdury o gazowych gigantach i prawdopodobieństwie znalezienia IDENTYCZNEJ do Ziemi planety.
Nie o to chodzi. Wenus to nie 100%-wa prognoza losu czekającego Ziemię. Ale jest to niewątpliwy dowód, że cieplarniana katastrofa na skalę planetarną jest możliwa. Można się pochylić nad zjawiskami i próbować wyjaśnić ich mechanizm albo sprowadzać wszystko do absurdu i urojeń niedowartościowanych naukowców. Ewentualnie twierdzić, że to i tak wyjaśniają 2 prawa wymiany ciepła i pozamiatane.
Pozdrawiam, yrk
@ Yrk
UsuńCzcigodny Yrku
Wśród naukowców tak jak i w każdej grupie zawodowej śa i ludzie nieuczciwi lub głupi. Bo jak powiedział książę de La Rochefoucauld, nie ma większego durnia niż wykształcony dureń. Przypomnij sobie jakże licznych na renomowanych amerykańskich uniwersytetach "sowietologów" wmawiających że komunizmu nie da się zatrzymać. Co najwyżej można spowalniać jego ekspansję. Tacy jak Richard Pipes byli nielicznymi wyjątkami. Aż przyszedł wielki Reagan, dobrze w to kopnął i komunizm diabli wzięli. Wraz z reputacją gromady idiotów mieniących się profesorami wyższych uczelni a którym należałoby odebrać stopnie magisterskie za debilizm.
A analizując zmiany w casie temperatury naszej planety, niestety zajmujemy się problemem z zakresu wymiany ciepła. Więc jej praw nie można lekceważyć.
Pozdrawiam serdecznie.
@Yrk.
UsuńA jeszcze lepiej nazwać przemyślenia respondentów "bzdurą" i wpisać się w ten sposób w retorykę piewców globalnego ocieplenia. Oj, Yrku popraw się.
@Tie
UsuńJuż się poprawiam :)
Wenus jest pod wieloma względami podobna do Ziemi (choć oczywiście są różnice, które byłeś uprzejmy wypunktować). I jest w obrębie naszego zainteresowania, gdyż znajduje się w tej strefe układu planetarnego, w której szukamy planet zdolnych do wygenerowania i utrzymania życia. Neptun nie jest, stąd nazwanie tego kawałka bzdurą.
Co do Twojej wypowiedzi. Zgadzam się oczywiście, że planet podobnych do Ziemi musi być całe multum. Ale ZAWSZE będą jakieś różnice. A to mniejszy promień, a to zbyt płaska elipsa, a to zbyt dużą gęstość. Więc zawsze będzie istniał argument, że "te różnice nie dają przesłanek aby zakładać, że na Ziemi mogą zajść podobne zjawiska". Wybacz więc, że podtrzymam moją opinię, że prawdopodobieństwo znalezienia IDENTYCZNEJ planety jest zerowe.
Pozdrawiam, yrk
@YRK
UsuńDyskusji na poziomie praw fizycznych proponowanej przez Starego Niedźwiedzia skwapliwie unikasz, natomiast snujesz rozważania na poziomie popularnonaukowym. Całe halo z teorią globalnego ocieplenia opiera się na wzroście temperatury o niecały 1 stopień Celsjusza, ale śmiało stawiasz na przykład tezy, że Wenus jest cacy (462 stopni Celsjusza na powierzchni), a Neptun jest be (minus 220 stopni). Odwołujesz się do koncepcji kolonizacji planet sformułowanej w powieściach science fiction w latach 60-tych ubiegłego wieku. To co nie jest zgodne z Twoimi popularno-naukowo-fikcyjnymi teoriami pryncypialnie określasz jako bzdurę.
Wow that was strange. I just wrote an really long comment but after I clicked submit my comment didn't show up. Grrrr... well I'm not writing all that over again.
OdpowiedzUsuńAnyhow, just wanted to say great blog!
Also visit my web site ... www.lawforparents.com
Stary Niedźwiedziu zacny, moje zdanie o tym znasz. Mam świadomość, że klimat się zmienia o czym wie każdy kto się na geografii czy też biologii uczył o zlodowaceniach i roślinności na dawnych er. Klimat się zmieniał bez udziału człowieka, co miało związek z odległością od Słońca, nachyleniem kuli ziemskiej, działalnością wulkaniczną itd. Czy zmiany klimatu są dla ludzi groźne? Tak. Czy możemy im przeciwdziałać? Szczerze wątpię. Pozostaje walka ze skutkami i zabezpieczanie się. Nie sądze by mordowanie gospodarki w imię limitów CO2 zmieniło klimat na świecie, ale na pewno zmieni gospodarkę.
OdpowiedzUsuńTrzeba dbać o środowisko i je chronić. Ale wszystko jakoś wypada robić kurcze z głową!
Czcigodna Erinti
UsuńO moim zdaniem prawdzxiwych przyczynach tej dwutlenkowej hucpy w eurokołchozie wkrótce napiszę w ostatniej części tego cyklu.
Nie ulega wątpliwości że należy unikać zbrodniczych idiotyzmów typu śmiecenie, zrzuty toksycznych ścieków czy emisja gazów zawierających prawdziwe (choćby tlenki azotu czy dioksyny) a nie urojone toksyny. Ale opowieści o cywilizacjach które szybko a sprawnie skasowały swoje planety dobre są w opowiadaniach Lema.Równie dobrze można twierdzić że statek przewróci się kilem do góry gdy wszystkie szczury i karaluchy zgromadzą się na jednej burcie.
A zresztą kiedyś Słońce wystygnie i wtedy jakiekolwiek biologiczne życie na Ziemi też dobiegnie końca.
Pozdrawiam serdecznie.
Szanowny Stary Niedźwiedziu!
OdpowiedzUsuńMetodyka naukowa ściągania haraczu pod pretekstem emisji CO2 opiera się na doświadczeniach z powojennej Warszawy, w której stawiano przechodniom propozycję "kup Pan cegłę".
Co do udowodnienia propagandowego aspektu przez "naukowców", to zrozumiałe, że ci ludzie udowodnili by na zlecenie i to, że Ziemia jest płaska. Ich motywacja jest taka sama jak motywacja ludziów kultury i sztuki do kręcenia filmów o pogromach Żydów w Polsce czy "ekonomistów" do propagowania idei Marksa, Lenina i Keynesa, albo "etyków", "filozofów" i wszelkiej maści "autorytetów moralnych" do usprawiedliwiania aborcji.
Przed tygodniem mieliśmy okazję zobaczyć również naukowca z Kanady - astrofizyka, który komentował dwa filmy o Smoleńsku. Ten akurat był dla mnie interesujący ponieważ odebrałem go inaczej niż większość. Uważam mianowicie, że on jest w pełni świadomym tego, że doszło do wybuchu 10.04.2010. tylko z pełną świadomością i spokojem kłamie. Inaczej Pan Prof. Kleibez - szef PAN, który został zaproszony do studia TVP później. Ten wyglądał na człowieka przerażonego. I to nie była trema przed występem w studio telewizyjnym. Ostatecznie jestem w stanie go zrozumieć. W 2010r., wkrótce po 10 IV, jeden z naukowców, który mógłby dużo wnieść do analizy wypadku, został zabity, poćwiartowany i wrzucony do stawu, a jego syn oskarżony o morderstwo. Nie dziwmy się więc, że są różne motywacje do działania "z prądem nauki". Nawet takie, które mogą się śnić po nocy.
Czcigodny Marku
UsuńDla mnie jako dla warszawiaka podobieństwo dwutlenkowej przewalanki do kupowania cegły od bandziora jest oczywiste. A co sie tyczy drugiego wątku Twojego komentarza, coraz bardziej przekonuję się ile prawdy jest w stwierdzeniu mistrza Michalkiewicza że mamy powtórkę z osiomnastego wieku. A największa różnica polega na tym że tym razem to caryca rezyduje w Berlinie a król w Rosji.
Pozdrawiam nieco ponuro.
Szanowny Stary Niedźwiedziu.
OdpowiedzUsuńOprócz samej istoty zagadnień związanych z emisją Co2, warto zwrócić uwagę na aspekt polityczno - ekonomiczny. Mianowicie limity przyznane na najbliższy okres rozliczeniowy dla Polski to 447 mln. ton, a dla Niemiec JEDEN MILIARD CZTERYSTA TON!!!!!! Jak to się ma do obrony naszych interesów, zważywszy na fakt, że niemiecka gospodarka jest oparta na gazie, a polska na węglu? Według wszelkich szacunków Polska jest zagłębiem węglowym Unii europejskiej i to paliwo kopalne będzie podstawą energetyczną naszej gospodarki na najbliższe wiele lat.
Errata, powinno być JEDEN MILIARD CZTERYSTA MILIONÓW TON!!!
OdpowiedzUsuńSzanowny Niedzwiedziu Slusznego Wieku,
OdpowiedzUsuńPrzypadkiem trafiłem tutaj, widzę że jesteś monopolistą tego blogu:-)... Taki "One Niedźwiedź show", że się tak wyrażę....
Przeczytałem ostatni wpis dot. globalnego ocieplenia i mam takie oto "ale"...
Czy można mniemać zatem, że założenie studentom polibudy, którzy zdali "wymianę gazów" na piątkę, torebek foliowych na głowy nie wpłynie negatywnie na tę "najwspanialszą przyszłość i mądrość narodu"??? Raczej nie....
czy zostaną paprotkami??? Raczej tak, ale tylko pod warunkiem, ze odpowiednio wcześnie zdejmie im się rzeczone torebki...
Sęk w tym, że przyroda jest ciuteńkę bardziej skomplikowana niż inżynier może przypuszczać...
"Prelegent zwrócił też uwagę wszystkich na tak oczywisty że czasami umykający uwadze niektórych fakt iż dwutlenek węgla jest surowcem bez którego nie urośnie żadna roślina."...to prawda, a czy tyczy się to też studentów polibudy????.. Pytam, bo ludzi en masse już niekoniecznie... W królestwie zwierząt CO2 jest produktem przemiany materii...toksyną...
Egzystencja w przyrodzie zależy od równowagi...
I nie jest kretynizmem walka o zachowanie równowagi....głupotą zaś jest jednowymirowe postrzeganie rzeczywistości.
Inżynier (nawet ten z polibudy,nawet z tej najlepszej) rozpatruje jeden układ i zależności w jednym układzie... Ekosystem to złożone zależności między niezliczoną ilością układów na wszystkich możliwych płaszczyznach chemiczych, fizycznych i biologicznych...
Z całym szacunkiem, tu polibuda leży i kwiczy....
Ad rem, tak w wielkim uproszczeniu.... wzrost CO2 to problem egzystencji dla zwierząt (w tym ludzi)... Redukcję CO2 zapewniają rośliny ale, obecny trend to wycinka terenów zielonych w celach tworzenia obszarów gospodarki produkujących CO2....bilans niekorzystny dla Natury...tak poinżyniersku podaż > popyt....i tyle co mi się kojarzy z chemii to w wzrost ciśnienia jednego gazu powoduje wyparcie pozostałych jeżeli mają wentyl...a tak to chyba wygląda na Ziemi...poza tym CO2 jest cieższy od tlenu i azotu więc będzie go wypierał z niższych partii atmosfery...
Reasumując, wg mnie i Allach Akbar nie tylko mnie, walka o środowisko naturalne ma sens i może przyniesie kiedyś skutek... Skutków Debilnej polityki dewastacji Ziemi nie dożyję pewnie, więc powinno mi to być obojętne, ale szkoda byłoby zniszczyc taki Cud jaki powstał na tej planecie...Życie...
Z poważaniem,
Henryczek
Szanowny Henryczku
UsuńNigdzie nie napisałem że należy bezmyślnie wycinać lasy, wypuszczać w powietrze dioksyny czy tlenki azotu bądź śmiecić gdzie popadnie. Bo doskonale rozumiem czym to grozi. Ale zostawmy w świętym spokoju biedny dwutlenek węgla którego w powietrzu w erze paleozoicznej było znacznie więcej niż dzisiaj i do żadnego kataklizmu wbrew ekoterrorystycznym dyrdymałem nie doszło. A zależności między poszczególnymi elementami ówczesnych ekosystemów tez były wielce skomplikowane więc na ten blef się nie nabiorę. A gdy jest mowa o "globciu" , należy sięgnąć po prawa wymiany ciepła a nie opowieści dziwnej treści ludzi których nauczyciel fizyki dopuścił do matury jedynie z litości.
Kłaniam się.
"Redukcję CO2 zapewniają rośliny ale, obecny trend to wycinka terenów zielonych w celach tworzenia obszarów gospodarki produkujących CO2....bilans niekorzystny dla Natury" - Tu niestety należy się sprostowanie, gdyż główny ciężar pochłaniania CO2 z atmosfery spoczywa na oceanach (80%), a dopiero cała reszta w tym roślinność ma 20% - owy udział w procesie pochłaniania CO2 z Atmosfery.
OdpowiedzUsuńHenryczku,
OdpowiedzUsuńTak się składa, że to inżynierowie budują oczyszczalnie ścieków i bezpieczne spalarnie śmieci. Humaniści w trosce o przyrodę mogą zrobić tylko ekologiczną kupę.