Od czasu gdy linkowany u mnie Konslib poruszył na swoim blogu kwestię energetyki jądrowej w Polsce:
http://sportowa-prawica-polska.blog.onet.pl/2013/03/13/elektrownia-jadrowa-w-polsce-inwestycja-pewna-i-konieczna/
nosiłem się z zamiarem poruszenia tej sprawy. Definitywnie zdopingował mnie do tego ostatni atak zimy, powodujący że w „lany poniedziałek” wiele dzieci wzięło się za lepienie bałwana.
Pisząc o sprawach związanych z „globalnym ocipieniem”, jak ten stek bredni nazywamy na uczelniach technicznych, należy wspomnieć o trzech istotnych elementach. Są nimi ekoterroryści, banialuki o dwutlenkowym Armagedonie oraz limity emisji CO2, praktycznie w warunkach europejskich wymuszające pójście w stronę energetyki jądrowej.
Na świecie od wielu już lat działają różne organizacje reketierskie same siebie nazywające „ekologami”. Najsłynniejszą z nich jest tak zwany Green Pic. Ale mają one tyle wspólnego z ekologią co działalność niejakiego Josefa Mangele z tradycyjnie pojmowanymi obowiązkami lekarza więziennego.
Organizacje te złożone są z mięsa armatniego oraz kierującej nimi „kopuły” (terminologia rodem z Sycylii pasuje jak najbardziej do opisu tych organizacji przestępczych). Mięsem armatnim są na ogół ludzie legitymujący się co najwyżej jakimś uniwersyteckim operetkowym wykształceniem pokroju filozofii cy „gender”. W życiu codziennym trudniący się z braku jakiegokolwiek zapotrzebowania na takich „fachowców” zajęciami typu wykładanie chemii (na półki w supermarketach). Są przekonani że przywiązując się do drzew aby zablokować budowę szosy zbawiają świat. Bo nie jest istotne że brak obwodnicy powoduje korki oraz dewastowanie przez TIRy jezdni miejskich, nie budowanych z myślą o obsłudze przejazdu wielotonowych grzmotów. A rocznie w wypadkach ginie wielu ludzi. Grunt że ocalono kilka mrowisk rzadkiego gatunku Mrówki Krzesławki Dręczypupy. Gdy takiego idiotę spyta się o jego wizję przyszłości energetyki w Polsce, oczywiście odpowie że należy zlikwidować elektrownie na paliwa konwencjonalnie gdyż emitują one „zabójczy” dwutlenek węgla. Zaś jądrowych nie budować z powodu rzekomej podatności na awarie. Gdy raz takiego mędrca (jak się potem okazało magistra socjologii) spytałem skąd w takim razie będzie czerpał energię elektryczną, odpowiedział że przecież z gniazdka. Czyli stopień debilizmu godny tych socjalistów którzy chcą płacić socjal każdemu śmierdzącemu leniowi bo przecież pieniądze powstają w bankomatach a zatem można obecne zastąpić „wydajniejszymi”.
Bardziej rozgarnięci ekoterroryści są tak mądrzy że zdają sobie sprawę z konieczności wyprodukowania jednak gdzieś poza gniazdkiem naściennym wspomnianej energii elektrycznej. Ale ci z kolei widzą rozwiązanie problemu w zastawieniu całej Polski wiatrakami. Bowiem przy swym technicznym analfabetyzmie nie potrafią policzyć że nawet gdyby w każdym wolnym miejscu stanął wiatrak, przy sprzyjających wiatrach tą metodą można by wytworzyć zaledwie kilka procent elektryczności produkowanej obecnie w Polsce.
Innym ukochanym dzieckiem ekoterrorystów jest „biodiesel” czyli mówiąc ściślej, estry metylowe kwasów tłuszczowych, będące substytutem oleju napędowego. Ich produkcja jest technologicznie banalnie prosta, podgrzewając olej (w warunkach polskich oczywiście rzepakowy) wraz z metanolem (alkoholem metylowym), w wyniku transestryfikacji uzyskuje się wspomniane estry oraz niewielką ilość wodnego roztworu gliceryny, rozdział tych niemieszających się produktów jest łatwy. Przy obecnych cenach surowców chemicznych i rolniczych estry te są droższe od konwencjonalnego oleju dieslowskiego i aby wypełnić „euronormy” nakazujące dodawać to ekocudo do oleju napędowego, fiskus musiał zrezygnować z obłożenia estrów akcyzą. Bowiem inaczej pies z kulawą nogą nie kupiłby tego na stacji benzynowej. A w Tusklandii „befehl” z Brukseli to rzecz święta.
Na przełomie minionego i obecnego stulecia intensywne prace nad produkcją „biodiesla” podjęto w krajach alpejskich (Austria, Szwajcaria). Ale zwykły kalkulator czterodziałaniowy (zabójcza broń w walce z ekoterroryzmem) wystarczy do wykazania że gdyby nawet wszystkie tamtejsze nieużytki i obecnie niezagospodarowane grunty obsiać rzepakiem, wyprodukowane paliwo w warunkach jakiegoś ciężkiego kryzysu politycznego i jakiegoś kataklizmu na rynku paliw w najlepszym wypadku pozwoliłoby zatankować pojazdy straży pożarnej, policji i być może karetki pogotowia ratunkowego. O utrzymaniu na chodzie komunikacji autobusowej nie można by było nawet marzyć. Że o prywatnych samochodach nie wspomnę.
A w warunkach polskich pojawia się dodatkowy problem którym jest metanol. Za czasów PRL był on w Polsce produkowany w znacznych ilościach. Ale po dokonanej przez obecnego komisarza Lewandowskiego „prywatyzacji zuchwałej” polskiego przemysłu chemicznego instalacje te zakończyły swój żywot (normalna koleją rzeczy w przemyśle chemicznym jest złomowanie starych instalacji i zastępowanie ich nowymi) a obecni właściciele tych fabryk zupełnie nie byli zainteresowani budową nowych. Bo taniej jest kupić tenże metanol od „baćki” Łukaszenki czy innych producentów zza wschodniej granicy. Zatem w przypadku jakiegoś politycznego zawirowania życzliwi nam wschodni sąsiedzi mogą koncertowo upupić te działy polskiego przemysłu chemicznego które bez tego surowca obejść się nie mogą. A więc w warunkach polskich mówienie o estrach metylowych jako drobnej rezerwie na czarną godzinę jest po prostu kłamstwem.
Na podkreślenie zasługuje fakt że owo ekoterrorystyczne mięso armatnie włazi na kominy, przywiązuje się do drzew czy układa na torze kolejowym po którym ma przejechać pociąg wywożący z elektrowni zużyte paliwo uranowe do utylizacji (!!!) dla idei, przekonane że w ten sposób ratuje ono nasdzą planetę. Natomiast "kopuła" potrafi negocjować z firmami czy rządami którym zatruwa życie i jak wieść gminna niesie, za zaprzestanie protestu czy blokady otrzymać nielichy haracz. Czyli ekoterroryści przypominają najdziwniejszy dom publiczny na świecie. W którym panienki obsługują klientów z potrzeby ducha zaś wszystkie pieniądze płacone przez tych ostatnich zgarnia burdelmama. Która co najwyżej odpali dziewczynom jakieś grosze, w tym przypadku nie na kosmetyki lecz by było za co organizować kolejne zadymy. Wychodzi na to że nie ma na świecie rentowniejszego domu publicznego niż Green Pic.
C.d.n.
Stary Niedźwiedź
http://sportowa-prawica-polska.blog.onet.pl/2013/03/13/elektrownia-jadrowa-w-polsce-inwestycja-pewna-i-konieczna/
nosiłem się z zamiarem poruszenia tej sprawy. Definitywnie zdopingował mnie do tego ostatni atak zimy, powodujący że w „lany poniedziałek” wiele dzieci wzięło się za lepienie bałwana.
Pisząc o sprawach związanych z „globalnym ocipieniem”, jak ten stek bredni nazywamy na uczelniach technicznych, należy wspomnieć o trzech istotnych elementach. Są nimi ekoterroryści, banialuki o dwutlenkowym Armagedonie oraz limity emisji CO2, praktycznie w warunkach europejskich wymuszające pójście w stronę energetyki jądrowej.
Na świecie od wielu już lat działają różne organizacje reketierskie same siebie nazywające „ekologami”. Najsłynniejszą z nich jest tak zwany Green Pic. Ale mają one tyle wspólnego z ekologią co działalność niejakiego Josefa Mangele z tradycyjnie pojmowanymi obowiązkami lekarza więziennego.
Organizacje te złożone są z mięsa armatniego oraz kierującej nimi „kopuły” (terminologia rodem z Sycylii pasuje jak najbardziej do opisu tych organizacji przestępczych). Mięsem armatnim są na ogół ludzie legitymujący się co najwyżej jakimś uniwersyteckim operetkowym wykształceniem pokroju filozofii cy „gender”. W życiu codziennym trudniący się z braku jakiegokolwiek zapotrzebowania na takich „fachowców” zajęciami typu wykładanie chemii (na półki w supermarketach). Są przekonani że przywiązując się do drzew aby zablokować budowę szosy zbawiają świat. Bo nie jest istotne że brak obwodnicy powoduje korki oraz dewastowanie przez TIRy jezdni miejskich, nie budowanych z myślą o obsłudze przejazdu wielotonowych grzmotów. A rocznie w wypadkach ginie wielu ludzi. Grunt że ocalono kilka mrowisk rzadkiego gatunku Mrówki Krzesławki Dręczypupy. Gdy takiego idiotę spyta się o jego wizję przyszłości energetyki w Polsce, oczywiście odpowie że należy zlikwidować elektrownie na paliwa konwencjonalnie gdyż emitują one „zabójczy” dwutlenek węgla. Zaś jądrowych nie budować z powodu rzekomej podatności na awarie. Gdy raz takiego mędrca (jak się potem okazało magistra socjologii) spytałem skąd w takim razie będzie czerpał energię elektryczną, odpowiedział że przecież z gniazdka. Czyli stopień debilizmu godny tych socjalistów którzy chcą płacić socjal każdemu śmierdzącemu leniowi bo przecież pieniądze powstają w bankomatach a zatem można obecne zastąpić „wydajniejszymi”.
Bardziej rozgarnięci ekoterroryści są tak mądrzy że zdają sobie sprawę z konieczności wyprodukowania jednak gdzieś poza gniazdkiem naściennym wspomnianej energii elektrycznej. Ale ci z kolei widzą rozwiązanie problemu w zastawieniu całej Polski wiatrakami. Bowiem przy swym technicznym analfabetyzmie nie potrafią policzyć że nawet gdyby w każdym wolnym miejscu stanął wiatrak, przy sprzyjających wiatrach tą metodą można by wytworzyć zaledwie kilka procent elektryczności produkowanej obecnie w Polsce.
Innym ukochanym dzieckiem ekoterrorystów jest „biodiesel” czyli mówiąc ściślej, estry metylowe kwasów tłuszczowych, będące substytutem oleju napędowego. Ich produkcja jest technologicznie banalnie prosta, podgrzewając olej (w warunkach polskich oczywiście rzepakowy) wraz z metanolem (alkoholem metylowym), w wyniku transestryfikacji uzyskuje się wspomniane estry oraz niewielką ilość wodnego roztworu gliceryny, rozdział tych niemieszających się produktów jest łatwy. Przy obecnych cenach surowców chemicznych i rolniczych estry te są droższe od konwencjonalnego oleju dieslowskiego i aby wypełnić „euronormy” nakazujące dodawać to ekocudo do oleju napędowego, fiskus musiał zrezygnować z obłożenia estrów akcyzą. Bowiem inaczej pies z kulawą nogą nie kupiłby tego na stacji benzynowej. A w Tusklandii „befehl” z Brukseli to rzecz święta.
Na przełomie minionego i obecnego stulecia intensywne prace nad produkcją „biodiesla” podjęto w krajach alpejskich (Austria, Szwajcaria). Ale zwykły kalkulator czterodziałaniowy (zabójcza broń w walce z ekoterroryzmem) wystarczy do wykazania że gdyby nawet wszystkie tamtejsze nieużytki i obecnie niezagospodarowane grunty obsiać rzepakiem, wyprodukowane paliwo w warunkach jakiegoś ciężkiego kryzysu politycznego i jakiegoś kataklizmu na rynku paliw w najlepszym wypadku pozwoliłoby zatankować pojazdy straży pożarnej, policji i być może karetki pogotowia ratunkowego. O utrzymaniu na chodzie komunikacji autobusowej nie można by było nawet marzyć. Że o prywatnych samochodach nie wspomnę.
A w warunkach polskich pojawia się dodatkowy problem którym jest metanol. Za czasów PRL był on w Polsce produkowany w znacznych ilościach. Ale po dokonanej przez obecnego komisarza Lewandowskiego „prywatyzacji zuchwałej” polskiego przemysłu chemicznego instalacje te zakończyły swój żywot (normalna koleją rzeczy w przemyśle chemicznym jest złomowanie starych instalacji i zastępowanie ich nowymi) a obecni właściciele tych fabryk zupełnie nie byli zainteresowani budową nowych. Bo taniej jest kupić tenże metanol od „baćki” Łukaszenki czy innych producentów zza wschodniej granicy. Zatem w przypadku jakiegoś politycznego zawirowania życzliwi nam wschodni sąsiedzi mogą koncertowo upupić te działy polskiego przemysłu chemicznego które bez tego surowca obejść się nie mogą. A więc w warunkach polskich mówienie o estrach metylowych jako drobnej rezerwie na czarną godzinę jest po prostu kłamstwem.
Na podkreślenie zasługuje fakt że owo ekoterrorystyczne mięso armatnie włazi na kominy, przywiązuje się do drzew czy układa na torze kolejowym po którym ma przejechać pociąg wywożący z elektrowni zużyte paliwo uranowe do utylizacji (!!!) dla idei, przekonane że w ten sposób ratuje ono nasdzą planetę. Natomiast "kopuła" potrafi negocjować z firmami czy rządami którym zatruwa życie i jak wieść gminna niesie, za zaprzestanie protestu czy blokady otrzymać nielichy haracz. Czyli ekoterroryści przypominają najdziwniejszy dom publiczny na świecie. W którym panienki obsługują klientów z potrzeby ducha zaś wszystkie pieniądze płacone przez tych ostatnich zgarnia burdelmama. Która co najwyżej odpali dziewczynom jakieś grosze, w tym przypadku nie na kosmetyki lecz by było za co organizować kolejne zadymy. Wychodzi na to że nie ma na świecie rentowniejszego domu publicznego niż Green Pic.
C.d.n.
Stary Niedźwiedź
Drogi Niedźwiedziu,
OdpowiedzUsuńniektóre skutki globalnego ocieplenia daje się jednak zauważyć. Choćby na tym obrazku...
Pozdrawiam serdecznie
Najbardziej charakterystyczne przy porównaniu tych obu zdjęć jest to, że przybyło "opalenizny" ale za to ubyło wyrazu inteligencji na twarzach.
Usuń@ Tie Fighter
UsuńCzcigodny Tie Fighterze
Nie każdy sportowiec "biały inaczej" ma tyle charakteru co Edwin Moses. Który zapytany o swoje studia odpowiedział że ma dyplom inżyniera elektryka (albo elektronika, dokładnie już nie pamiętam). le nie ma pojęcia w którą stronę płynie prąd w obwodzie prądu stałego. Ale w niczym mu to nie przeszkadza bo gdy będzie musiał wymienić przepaloną żarówkę, wezwie fachowca. Bo go na to stać.
Pozdrawiam serdecznie.
Co do kierunku przepływ prądu pozwolę sobie zauważyć, że jest on umowny. Na pierwszym roku studiów tłumaczono nam już: "umawiamy się, że kierunek przepływu zaznaczamy zgodnie z kierunkiem wyimaginowanowanego przepływu ładunków dodatnich".
UsuńPozdrawiam serdecznie :)
Czcigodny Pulsarze
UsuńMasz świętą rację. Elektrycy musieli podjąć decyzję o kierunku gdy jeszcze nie wiedzieli o istnieniu elektronów. Mieli szansę fifty - fifty ale impasu nie trafili.
Pozdrawiam serdecznie.
Czcigodny Rzepko
OdpowiedzUsuńZ przesłanego przez Ciebie obrazka wynikałoby że w epoce "globcia" zabójcze promienie słoneczne powodują już nie tylko opaleniznę ale i zmiany antropomorficzne.
Ten sam efekt miałbyś na zdjęciu przedstawiającym stojących na podium medalistów w sprincie. Dopiero po trzeciorzędnych szczegółach mógłbyś odróżnić medalistów lekkoatletycznych mistrzostw Europy i Afryki.
Ale my z polibudy mieliśmy na studiach przedmiot o nazwie "wymiana ciepła". Więc wśród naszych studentów (że o kadrze nie wspomnę) ekoterrorystów nie uświadczysz.
Pozdrawiam serdecznie.
Ja używam innej nazwy dla tych oszołomów, podobnej w brzmieniu do oryginalnej: Greenpiss.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie
Czcigodny Refaelu
UsuńTwoja nazwa jest równie dobra jak stosowana przeze mnie. Bo nie ulega wątpliwości o jakim gangu jest mowa ani jaki jest stosunek do takowego osoby trawestującej nazwę oficjalną.
Pozdrawiam serdecznie.
Szanowny Stary Niedźwiedziu!
OdpowiedzUsuńSądzę, że jedynym powodem "globalnego ocieplenia" jest potrzeba uzasadnienia dla ściągania haraczu z podbitych ekonomicznie krajów. USA, Rosja, Chiny nie płacą bo ich stopień suwerenności jest wyższy niż krajów Unijnych. W UE limity tak skonstruowano, że dzięki Tuskowi płacimy jak za woły. Ciekawe ile płacą Niemcy. Przy okazji wychodzi geniusz PiSu, który zgodził się na sam pomysł opodatkowania emisji CO2, a pierwotnie mniej restrykcyjne warunki zmieniono, bo jak nietrudno zauważyć żyjemy w systemie, w którym naciski powtarza się aż do skutku i małymi krokami oplata kraje i ludzi siecią uzależnień, zobowiązań aż po zniewolenie.
Ruchy ekologiczne tradycyjnie stanowią V kolumnę złożoną z pożytecznych idiotów pod przywództwem zawodowych agitatorów, która realizuje zadania zgodnie z polityką międzynarodówki socjalistycznej. Słyszałem o wtykach ZSRR wśród aktywistów z lat 70-siątych, ale nie sądzę aby była to wyłącznie sowiecka agentura.
Pozdrawiam
Czcigodny Marku
UsuńW następnej części zajme się tym dwutlenkowym mitem. Zaś w trzeciej powiem co myślę o elektrowniach atomowych czyli kokosowym interesie Francji. Oraz przedstawię swoją hipotezę dlaczego ten numer przechodzi.
Ponieważ w latach siedemdziesiątych ponad dziewięćdziesiąt procent zawodowych "bojowników o pokój" było na radzieckim żołdzie, twierdzenie że z ekoterrorystami było bardzo podobnie to co najmniej wysoce prawdopodobna hipoteza.
Pozdrawiam serdecznie.
Zgadzam się z oceną. Wmówić ludziom by robili sobie kuku i jeszcze za to płacili to prawdziwy majstersztyk. Warto się przyjrzeć temu zjawisku, bo to robi wrażenie i można by wykorzystać do swoich celów.
OdpowiedzUsuńCzcigodna Erinti
UsuńMusisz uzbroić się w cierpliwość bowiem dopiero w trzeciej części tego mini cyklu przedstawię swoją hipotezę o przyczynie tego oszustwa. Uchylając rąbka tajemnicy zdradzę podtytuł: "Cz. III czyli banan dla francuskiej małpy".
Pozdrawiam serdecznie.
Czcigodny Stary Niedźwiedziu,
OdpowiedzUsuńRealne problemy ekologiczne to wysypywanie śmieci w lasach, palenie śmieci w piecach domowych, wypuszczanie nieoczyszczonego szamba. Tu mogliby ekologowie pomóc organizując sieć szpiclów i donosicieli, patrole interwencyjne. Mogliby chodzić w mieście po chodnikach i trawnikach i zwracać uwagę właścicielom czworonogów lub samemu dla przykładu zbierać kupy. Ale pożyteczną działalnością rączek nie pobrudzą. Ci ekokretyni robią dokładnie to, co opisałeś. Dla tego ekologicznego bydła nie miałbym żadnej litości.
Serdecznie pozdrawiam
Czcigodny Dibeliusie
UsuńFeministki to osoby zajmujące się realnymi problemami kobiet. Zaś feminazistki to kretynki pragnące aby kobiety zjeżdżały fedrować węgiel. Na tej samej zasadzie staram się nie mylić ekologów o których napisałeś z ekoterrorystami próbującymi przetransferować Twoje i moje pieniądze do francuskich firm zajmujących się energetyką nuklearną. O czym napiszę w kolejnych dwóch częściach tego cyklu.
'Pozdrawiam serdecznie.
Najbardziej kuriozalny jest fakt, że Unia Europejska, którą zamieszkuje 500 mln. ludzi, emituje jedynie 15% światowej emisji C02 a jednocześnie poddaje się samobiczowaniu i wprowadza drakońskie ograniczenia. Nawiasem mówiąc ta sama Unia zachowuje się dosyć powściągliwie, gdy chodzi o energię nuklearną. Czyżby ukłon w stronę francuskich technologii jądrowych? A zatem, jak zwykle potężny kopniak wymierzony w kraje takie jak Polska, których całe gospodarki oparte są na paliwach kopalnych. Jak to się ma do takich Chin, USA, czy Indii, które kopcą na potęgę i mają gdzieś limity, zakazy i nakazy, ale z całą pewnością dbają o swoje gospodarki?
OdpowiedzUsuńCzcigodny Tie Fighterze
UsuńTa zadziwiająca powściągliwość (jak to delikatnie określiłeś) w stosunku do energetyki nuklearnej to oczywiście tak jak przypuszczasz banan dla francuskiej małpy. Aby nadal trwała w megalomańskim przeświadczeniu że jest "współgospodarzem Europy". Napisze o tym w trzeciej części tego cyklu bo znowu zebrało mi się na tryptyk.
Pozdrawiam serdecznie.
Szanowny Stary Niedźwiedziu,
OdpowiedzUsuńJa też jestem przeciwna elektrowniom jądrowym, ale niekoniecznie ze względu na awaryjność tylko na odpady radioaktywne, z którymi nie wiadomo, co robić. Poza tym jestem zdecydowanie przeciwna wiatrakom.
Dlaczego rząd nie pozwala nam eksploatować źródeł geotermalnych, a z drugiej strony matka unia każe nam płacić słone kary za to, że nie wykorzystujemy geotermii.
A przez to globalne ocieplenie mamy śnieżną zimę w połowie kwietnia:-)
Pozdrawiam serdecznie
Czcigodna Pelargonio.
UsuńNie będąc inżynierem masz doskonałą intuicję. Bo właśnie utylizacja zużytego paliwa to najdroższa zabawa w tym całym biznesie. Napiszę o tym w trzeciej części tego cyklu.
Pozdrawiam serdecznie.
Jeden litr CO2 wazy 1,8 g w warunkach normalnych (cisnienie 1 atm, temp. ok. +20°C). Po przeliczeniu swiatowej produkcji CO2 z milionow ton na teoretyczna objetosc w w/w nazwanych warunkach, otrzymujemy szescian o wymiarach 8 X 8 X 8 km. Mozna sobie to (nawet po szkole podst.) przeliczyc na kule, albo inna dowolna bryle. Ciekawe tylko, czy ekologisci znaja wymiary naszej planety...
UsuńCzcigodny Anonimowy
UsuńZawsze mówiłem że kalkulator nawet czterodziałaniowy to zabójcza broń przeciwko ekodebilom.
Czy w przyszłości zechciałbyś posłużyć się jakimś nickiem?
Pozdrawiam.
No, wlasnie. Jak to wlasciwie jest z tym ociepleniem? Propaganda mowi o ociepleniu. Mr. Tusk walczy z ociepleniem. Polski rzad sprzedaje jakies kwoty CO2. A ja marzne przy -6C :-) Czy jedno z drugim da sie jakos pogodzic? Pozdrawiam. Arianka
OdpowiedzUsuńCzcigodna Arianko
UsuńMiałem zamiar o dwutlenku w atmosferze i ekobredniach napisać w połowie tygodnia. Ale dzisiaj zmarła Żelazna Lady i oczywiście musiałem Jej poświęcić kilka słów. Więc do ekoterroryzmu wrócę pod koniec tygodnia.
Pozdrawiam serdecznie.