Zacząć muszę od przeproszenia Szanownych Czytelników za aż
tak długie milczenie. Złożyły się na to trzy przyczyny. Dwie pierwsze miały
charakter osobisty, były to konieczność wykonania pewnej pracy „na przedwczoraj”
oraz problemy zdrowotne. Ale szczęśliwie praca została wykonana a kłopoty ze
zdrowiem przezwyciężone. Za to dłużej przeżywałem niesmak wywołany „obchodami” (oczywiście
mam na myśli te oficjalne) kolejnej rocznicy Rzezi Wołyńskiej.
W odwiedzanej przeze mnie części blogosfery napisali o tym
zarówno Erinti (do tego wpisu nie jestem w stanie niczego dodać) oraz Dibelius.
Wprawdzie posłużył się on wielce ekscentrycznym tytułem w swoim stylu ale już
sama treść nie budzi zastrzeżeń a ów tytuł w mojej ocenie utrzymany jest w jego
poetyce zmuszania do zastanowienia poprzez prowokację. Miałem zatem o tej
sprawie nie wspominać i tak bym postąpił gdyby nie kolejna wybroczyna umysłowa
zgrai (p)osłów którzy w okolicznościowej rezolucji napisali o masowych mordach
MAJĄCYCH ZNAMIONA LUDOBÓJSTWA. Tak się jakoś składa że w przypadku masakry
dokonanej przez żołdaków Ratko Mladića w Srebrenicy cały cywilizowany świat nie
ma do dzisiaj wątpliwości że było to ludobójstwo, mimo że liczba ofiar jest
ponad dziesięć razy mniejsza od liczby Polaków zamordowanych na Wołyniu przez bandytów spod
znaku „tryzuba”. Zatem wypocina kilkuset idiotów w okrągłym budynku przy ulicy
Wiejskiej w Warszawie nie „nosi znamion” ale po prostu jest kolejnym dowodem bimbania
sobie przez tę zgraję na Polskę. I jednocześnie potwierdza że na pytanie kto
może napluć w gębę ryżej kanalii i jej „padchujszczim” (jak do dzisiaj mawiają co
starsi mieszkańcy prawobrzeżnej Warszawy), odpowiedź jest banalnie prosta. Każdy
kto tylko zechce, nie musi to być aż caryca z Berlina czy król z Rosji.
Spadkobiercy rezunów z UPA czy litewskich szaulisów też to robią i nawet się zdążyli
się przyzwyczaić do braku adekwatnych reakcji polskich czynników oficjalnych. Co niniejszym wpisuję do sztambucha wszystkim „jagiellońskim” naiwnym
pensjonarkom.
Ale gdy irytacja trochę zelżała, zacząłem się zastanawiać
nad mniej rzucającą sie w oczy sprawą czyli końcem innego mitu jakim do niedawna jeszcze była wręcz przysłowiowa niemiecka
solidność.
Dodam że mam na myśli więcej niż poprawne z punktu widzenia
techniki wykonywanie pewnych prac, abstrahując od oceny moralnej takowych.
Na początku lat dziewięćdziesiątych po upadku enerdówka wydał się fakt stosowania przez enerdowskich lekarzy sportowych tak zwanego dopingu ciążowego. Polegającego na tym że sportsmenka w odpowiednim czasie przed ważnymi mistrzostwami była zapładniana, co zwiększało wydolność jej organizmu. A po zawodach oczywiście była poddawana aborcji. Zastanawialiśmy się wtedy z kolegami przy kropelce burbona co z takimi zwyrodnialcami należałoby zrobić. I wtedy obecny w tym gronie energetyk zauważył ze najlepiej byłoby tych następców doktora Mengele po prostu spalić w piecu krematoryjnym w Auschwitz. I dodał że kilka lat temu zwiedzał ów niemiecki obóz i jako fachowiec od spalania nie ma wątpliwości że po prawie pięćdziesięciu latach bezczynności ów piec dałby się uruchomić. A przy okazji można by „rozchodować” co bardziej zasłużone kanalie z polskiego lobby proaborcyujnego.
Na początku lat dziewięćdziesiątych po upadku enerdówka wydał się fakt stosowania przez enerdowskich lekarzy sportowych tak zwanego dopingu ciążowego. Polegającego na tym że sportsmenka w odpowiednim czasie przed ważnymi mistrzostwami była zapładniana, co zwiększało wydolność jej organizmu. A po zawodach oczywiście była poddawana aborcji. Zastanawialiśmy się wtedy z kolegami przy kropelce burbona co z takimi zwyrodnialcami należałoby zrobić. I wtedy obecny w tym gronie energetyk zauważył ze najlepiej byłoby tych następców doktora Mengele po prostu spalić w piecu krematoryjnym w Auschwitz. I dodał że kilka lat temu zwiedzał ów niemiecki obóz i jako fachowiec od spalania nie ma wątpliwości że po prawie pięćdziesięciu latach bezczynności ów piec dałby się uruchomić. A przy okazji można by „rozchodować” co bardziej zasłużone kanalie z polskiego lobby proaborcyujnego.
Ale obecnie zarówno jakość niemieckich wyrobów przemysłowych
jak i usług świadczonych przez niemieckie firmy po prostu zeszła na psy. Widzą
to nie tylko Szwajcarzy, od wieków wyznający wręcz kult solidnej pracy. Moi
koledzy którzy spędzili wiele czasu w tym kraju zgodnie twierdzą że dla jego
mieszkańców słowo Niemiec jest synonimem beztroskiego bałaganiarza a „niemiecki
bałagan” jest takim samym idiomem jak dla Szweda określenie „polski sejm”. Oto
garść przykładów z naszego podwórka.
Swego czasu niejaki Kaczmarek (któremu dopiero Słoneczko
Peru odebrało zasłużony pseudonim chyży rój) sprzedał Niemcom firmę
dostarczającą energię elektryczną mieszkańcom Warszawy. Następstwem owej
kolejnej prywatyzacji zuchwałej była nie tylko seria znaczących podwyżek cen
prądu. Na pysk siadła też jakość świadczonych usług. O ile kontrolerzy
pojawiają się w mieszkaniach odczytać wskazania liczników regularnie, o tyle
kolejne blankiety opłat za prąd wedle prognozy przysyłane są na ogół już po
terminie pierwszej wpłaty a odbiorcy są potem obciążani odsetkami za zwłokę. Niezależnie
od tego czy jest to bałagan organizacyjny, próba okradania ludzi czy tylko bezdenna
arogancja, proceder ten uważam za skandal.
Dobrych kilka lat temu wykupiłem internet bezprzewodowy w
firnie Era. I na Mazurach nie miałem problemu z zasięgiem. Wprawdzie transmisja
danych odbywała się w standardzie 2G (czyli tak zwanej drugiej generacji z prędkością
maksymalną poniżej 200 kilobitów na sekundę) ale do obsługi poczty czy przeglądarki
internetowej w zupełności to wystarczało. A do poziomu sygnału nie miałem
zastrzeżeń. Gdy Erę wykupił T-mobile, jakość siadła na pysk. Jeszcze w zeszłym
roku sygnał był przez mój modem odbierany „na jednej kresce” z kilkoma
przerwami w ciągu doby. Gdy w tym roku otwierałem z przyjaciółmi sezon podczas
długiego majowego weekendu, okazało się że zasięgu nie ma. A po dokupieniu anteny
pokojowej wprawdzie się pojawił też „na jedną kreskę” ale z częstszymi
przerwami niż rok temu. Poszedłem więc poradzić się miejscowych osób kompetentnych. Pani
sołtys i pan leśniczy uświadomili mi ze inny dostawca internetu zapewnia we wsi
stabilny sygnał, pozwalający im nawet bezpiecznie korzystać z e-bankowości. Bowiem
żadnemu z nich nie zdarzyło się aby łączność padła podczas wykonywania jakiejś
operacji. Bogatszy o tę wiedzę dokonałem zmiany operatora co rozwiązało moje
problemy. Co więcej, przy tej samej antence mam obecnie stabilny sygnał w
standardzie 3G (czyli trzeciej generacji z transmisją rzędu kilku megabitów na
sekundę) a na modemie niekiedy wyświetla się nawet literka H świadcząca o
chwilowej transmisji w standardzie HSPA (teoretycznie do 54 megabitów na
sekundę). Więc mogę nawet korzystać z witryny meczyki.pl. Nie wspomnę już o tym
że abonament jest tańszy od niemieckiego, zawiera większy limit transferu a nieograniczone
ściąganie danych miedzy północą a ósma
rano jest już zawarte w cenie abonamentu.
Gdy wypowiadałem kontrakt z T-mobile, paniusia z ich Biura
Olewania Klienta nie mogła się nadziwić mojej decyzji i próbowała kusić mnie zwiększeniem
limitu danych. Odpowiedziałem jej że konkurencja oferuje mi zasięg w
standardzie 3G, u nich jeszcze rok temu miałem z przerwami 2G a obecnie już tylko jedno
wielkie gie. Więc mam ich ofertę tam gdzie aroganckie szwaby polskich klientów.
Swego czasu z pewną nieufnością odnosiłem się do wiadomości
że proszki do prania sprzedawane w Niemczech są zdecydowanie lepszej jakości niż
te konfekcjonowane w Polsce. Gdy kolega wracając zza Odry samochodem przywiózł
mi kupiony tam proszek marki której na co dzień używam, musiałem zmienić zdanie.
Mój sąsiad z Mazur swego czasu kupił sobie wehikuł firmy
Opel i wynosił się nade mnie, jeżdżącego samochodem koreańskim. Mina zrzedła mu
gdy w terenie rozkraczył się po roku używania tego cuda na tyle poważnie że do
pobliskiego warsztatu musiała go ściągać laweta. Nie mogłem sobie odmówić złośliwej
satysfakcji i powiedziałem mu że mnie też przytrafił się problem techniczny. Gdy
z nadzieją w głosie i na twarzy spytał jaki, poinformowałem go ze po sześciu
latach skorodowała mi złączka elektryczna i musiałem dokonać naprawy za kilkadziesiąt złotych.
A gdy swego czasu późną jesienią zajechałem
do wspomnianego warsztatu aby wymienić opony na zimowe a jego właściciel pierwszy raz zobaczył
mój nowy nabytek, roześmiał się i swoją nie do końca literacką niemczyzną
pochwalił mój wybór mówiąc:
- Das ist echte koreanische
Wagen, keine deutsche Dreck!
Co może posłużyć za motto do moich dzisiejszych rozważań.
Stary Niedźwiedź
Mozliwe ze na polski rynek (tak jak proszek) Firma GM lub Adam Opel AG, daje gorsza jakosc. Odnosnie holowania na lawecie - obecnie kazde Auto ma wspomaganie kierownicy, wiec normalne holowanie nie w chodzi w rachube, chyba ze zatrudnimy Hardcorowego Koksu. Mnie Firma T-Online przekrecila na 350 EUR, a za 350 EUR nie warto brac adwokata. W 2005 zmienilem opcje iles centow za iles MB na flat rate, zlikwidowalem stare (okres wymowienia jeszcze trwal), ale stare jak wirus sie wlaczalo... Wielokrotne monity nie skutkowaly, tylko ze "mozliwe ze" - typowe pocieszenia.
OdpowiedzUsuńPZDR*GR*
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńCzcigodny PZDR*GR*
UsuńZ tego co piszesz wynika że bimbanie sobie przez T-mobile na klientów ma charakter ogólny i nie dotyczy jedynie Polaków, jak w przypadku gorszych proszków w takim samym opakowaniu. Ale z drugiej strony potwierdza moje spostrzeżenie że sławetna niemiecka solidność to już czas przeszły dokonany. W kontekście politycznym ani trochę mnie to nie martwi.
Pozdrawiam serdecznie.
Podejrzewam, ze z niemiecka solidnoscia to nie ma nic wspolnego, lecz chodzi tylko i wylacznie o kase ---> zeby z klienta wydusic ile tylko sie da. Auta japonsko-koreanskie sa tak skonstruowane, ze przez pierwsze piec lat mozna lac tylko benzyne, zmieniac olej, klocki, Tak do 100 tys. km, a potem "sie zaczyna". W Hyundaiu, zeby wymienic swiece - trzeba wyjac silnik!!! Raczej kosztowna zabawa. Mialem trzy Ople, dbalem o nie technicznie i zeby nie rdza, to Vectra 1991 jezdzilbym do dzisiaj i wiem, ze powyspawana do dzis jezdzi w PL, ma ponad 300 tys. km (1,6 ltr. benzyna 75 KM). Ale swoje wybryki to to autko tez mialo. Teraz chyba od zadnego producenta nie dostaniesz auta, ktore tyle lat i kilometrow wytrzyma. Ale to inna historia.
UsuńMilego weekendu
PZDR*GR*
P.S. po ostatnich doswiadczeniach z Astra (2003) - Oplowi "podziekuje za wspolprace"
@PZDR*GR*
UsuńJeździłem nową Vectrą Qattro pierwszej generacji - i z racji bogatego wyposażenia po pięciu latach zaczęła szwankować elektronika - szczególnie sterowanie napędem 4X4. Następnie był nowy Golf i w zasadzie ten sam problem. Kolejna była nowa Vectra drugiej generacji i tu w ciągu roku dwa razy rozleciał się rozrząd powodując konieczność remontu silnika. Wszystkie naprawy dokonane były w autoryzowanym serwisie i awarie wystąpiły z ich winy. W pierwszym przypadku zawinił wadliwy oryginalny pasek, a w drugi wadliwe napięcie paska.Potem chciałem kupić BMW X3, ale już samo tandetne wykonanie wnętrza i kiepskiej jakości materiały skutecznie mnie zniechęciły i do tego benzynowy silnik, który ewidentnie nie radził sobie z masą samochodu. W końcu przesiadłem się na Hyundaia Santa Fe i za pieniądze mniejsze niż za BMW dostałem silnik diesla, stały napęd na obie osie, automatyczną skrzynię, pełne wyposażenie i wysokiej jakości materiały użyte do wykończenia wnętrza. Muszę Ci powiedzieć, że nie wiem gdzie ten samochód ma świece, bo jeżdżąc już kilka lat nigdy jeszcze nie podnosiłem mu maski. Silnik jest bezobsługowy, gdyż zastosowano łańcuch rozrządu - tylko wymiana oleju co 15 tysięcy. Nie miałem żadnej awarii a jego jedyną wadą jest to, że ma spory apetyt na paliwo jak na diesla i na tym koniec. Jeżeli ktoś jest w stanie zignorować wewnętrzny snobizm podpowiadający aby kupić Mercedesa czy BMW, to można dostać od Koreańczyków znacznie więcej za mniejsze pieniądze i gwarancję rzadkich wizyt serwisie. Mogę jeszcze przytoczyć przykład mojego szwagra, który po zakupie Nowego Audi A6 już po tygodniu musiał go serwisować, a po kolejnych pięciu miesiącach użytkowania i kilkudziesięciu wizytach w serwisie żądać wymiany na inny egzemplarz. W obliczu nieuniknionej sprawy sądowej, gdyż dealer był gotów to auto naprawiać do usranej śmierci, musiał szwagier sprzedać półroczne auto z gigantyczną stratą a jego nowy właściciel przeklina szwagra do dzisiaj. Niczym niezrażony szwagier zakupił natomiast Passata z nowatorskim silnikiem TSI o mocy 200KM. Brzmiało to wszystko bardzo kusząco i jakież było zdziwienie jego, gdy po 40 tysiącach kilometrów rozleciał się rozrząd. Wreszcie po stracie masy pieniędzy i nerwów zakupił Hondę CRV i problemy się skończyły. Dodam tylko, że przez ostatnie pięć lat w firmie użytkuję dostawczaki Nissana i chciałbym aby każdy samochód posiadał ich trwałość. Reasumując, nigdy nie nabiorę się na słynną niemiecką jakość, gdyż jak sądzę przeszła ona już do historii. Dlaczego? Pewnie po części dlatego, że Niemcy zaczęli lekceważyć sobie klientów - zwłaszcza tych zza ich wschodniej granicy, a po części jest to pewnie wynik poluzowania dbałości o jakość, czy to w wyniku coraz większej automatyzacji produkcji czy może zmiany mentalności w wyniku długotrwałego przebywania w Eurokołchozie. Widać to wyraźnie w motoryzacji jak i w przypadku rzeczy tak trywialnych jak proszek do prania.
Pozdrawiam TF.
Przyznaje Ci absolutnie racje. Opel snobizmem w Niemczech nie jest i nigdy nie mialem zamiaru ani ochoty szpanowac autem. Jestem zwyklym uzytkownikiem, dla ktorego samochod to kupa blachy, ktora (w miare wygodnie i szybko) powinna mnie przeniesc z A do B. Ta Vectra jezdzilem 15 lat od nowki, a obecnie chcialbym kupic cos sredniej klasy, trzylatka po 60 tys. km. W obecnych czasach "jezdzacych komputerow", co bys radzil? Przepraszam Starego Niedzwiedzia za robienie sobie Forum uzytkownikow samochodow z jego bloga.
UsuńPozdrawiam serdecznie
PZDR*GR*
@PZDR*GR*
UsuńPolecam coś koreańskiego lub japońskiego, chociaż przy japończyku trzeba się liczyć z dość wysokimi cenami części. W mojej skromnej ocenie dobrym wyborem byłby Hyundai ix 35, jeden z najlepiej wyglądających SUV-ów, a przy okazji stosunkowo prosty w konstrukcji co znamionuje stosunkowo małą gamę potencjalnych usterek. Masz wysoką pozycję za kierownicą, a co za tym idzie doskonałą widoczność, duży prześwit, a w przypadku 4x4 możesz śmiało zjechać w lekki "teren". Zimą z takim napędem jada to bajka. Jedyny minus takiego napędu to zwiększone zużycie paliwa, ale coś za coś. Dają na niego chyba 5 lat gwarancji, więc jak kupisz 2-latka to jeszcze skorzystasz. Nie polecam silnika 1,6l w benzynie, bo jest trochę za słaby i nie ma opcji 4x4, ani automatu, za to 2,0 w benzynie generuje już 160 koni, co w zupełności wystarcza. Ewentualnie diesel taki jak w Santa Fe, jednak przy obecnym zrównaniu cen diesla i benzyny, plus to, o ile więcej trzeba na diesla wydać, to chyba na jedno wychodzi, a kultura pracy benzyny jest nieporównywalnie wyższa. Ceny nowych zaczynają się od 70 tys, więc kupując lekko używanego nie wydasz dużo a otrzymasz naprawdę niezłą jakość za niewielkie pieniądze.
Bardzo dobre notowania ma też KIA CEED, ale tu mogę tylko bazować na ogólnych opiniach innych użytkowników a nie swoich czy kogoś z rodziny.
Pozdrawiam serdecznie TF.
Errata, nie Ceed ale Sportage.
UsuńWitaj Stary Niedźwiedziu!
OdpowiedzUsuńWidzę, że forma Ci dopisuje. Język soczysty jak zawsze. Zgadzam się również z treścią.
Co do Rzezi Wołyńskiej to już pierwszy kontakt z gadającymi głowami w którymś ze studiów TV zwrócił moją uwagę, że w ciągu kilkunastu minut dyskusji nie usłyszałem ani razu słów rzeź i ludobójstwo, a gdybym nic na temat tych tragicznych wydarzeń nie wiedział to nie wiedziałbym nic konkretnego dalej nic. Dowiedziałbym się, że miało miejsce coś strasznego z udziałem Polaków i Ukraińców, że chyba ginęli ludzie, ale kto i dlaczego to już nie. To istny fenomen tak kręcić gębą by nic nie powiedzieć.
Pozdrawiam,
Marek
Czcigodny Marku
UsuńCo się tyczy gadających głów w stacjach sralonu merdialnego, nie mam złudzeń że usłyszę tam coś ciekawego lub mądrego. Naukowcy dobierani są tam wedle klucza politycznej poprawności a o dziennikarskich ladacznicach nie warto nawet dyskutować. W końcu określenie ludobójstwo zarezerwowane jest w odniesieniu do narodu wybranego a używanie go do opisania mordowania na wielką skalę jakichś podludzi wśród pismaków głównego ścieku uchodzi za wykroczenie.
Pozdrawiam serdecznie.
Czcigodny Stary Niedźwiedziu,
OdpowiedzUsuńDla mnie symbolem upadku narodu niemieckiego jest ich zwyczaj dodawania do wszelkich napojów Coca-Coli. Można tolerować spożywanie wódki z kolą, ale piwo z kolą i wino z kolą to już dno.
Dlatego nie przekreślam polityki jagiellońskiej. Ważne jednak - jak się ją definiuje. Oryginalną politykę dynastii Jagiellonów, którzy w beznadziejny sposób utracili Czechy i Węgry można określić hasłem "Miałeś chamie złoty róg". Natomiast kretyńską formą współczesnej polityki jagiellońskiej jest też nadymanie się Polaków i z pozycji dawno minionej mocarstwowości próbowanie instruowania i pouczania sąsiednich narodów - może to przynieść jedynie niechęć lub nienawiść do Polski. Równie kretyńska jest forma odwrotna - poniżania się i podlizywania sąsiadom. Jeśli część Ukraińców buduje pomniki zbrodniarzy i olewa naszą wrażliwość, to dlaczego my nie mamy nazwać ludobójstwa ludobójstwem.
Sensowną formą polityki jagiellońskiej - lub regionalnej (nazwa nie jest istotna) jest budowanie współpracy państw Europy Środkowej wykorzystującej wspólnotę interesów, zbliżoną mentalność, pozytywne przykłady historycznej współpracy. Żaden naród nie może próbować się wywyższać, a współpracę trzeba oprzeć na otwartości i szczerości. Wydaje mi się że sytuacja powoli zmienia się na lepsze - np. na Litwie polska partia jest obecnie w koalicji rządzącej, na Ukrainie nacjonaliści stanowią znaczącą, ale jednak mniejszość.
Serdecznie pozdrawiam
Szanowny Dibeliusie,
UsuńOwa polska koalicja w grupie sprawującej władzę na Litwie jest niczym lustrzane odbicie tworu typu Po, PSL. Akurat na Litwie mniejszość polska jest dyskryminowana i szykanowana w tak ordynarny sposób, że gdyby w Polsce tak traktować mniejszość niemiecką, to mielibyśmy już oddziały bundeswehry rozmieszczone wzdłuż linii Odry. Osiągnięcia wspomnianej partii mierzone skutecznością walki z prześladowaniem polskiej mniejszości są żałośnie mizerne, żeby nie powiedzieć żadne. Mam tam rodzinę i na bieżąco wiem co tam się wyprawia. Zatem aby stworzyć szerszą koalicję państw Europy południowo - wschodniej należy raz na zawsze rozliczyć między sobą wzajemne krzywdy, bez pieprzenia w bambus, a dopiero potem na zasadzie równości i wzajemnego poszanowania coś próbować robić, choć osobiście w taką szeroką koalicję nie wierzę - ale nigdy nie wiadomo.
I jeszcze na koniec jedna sprawa.
Ponieważ konsekwentnie od pewnego czasu nie odwiedzam Twojego bloga i nie zamieszczam tam komentarzy, więc zwyczajnie nie jestem zorientowany co do rozwoju wypadków. Zostałem poinformowany na priva, że zostałem przez Ciebie posądzony o zamieszczenie jakiegoś anonimowego komentarza. Otóż po zapoznaniu się z owym wpisem mogę tylko powiedzieć, że o ile zasadniczo zgadzam się z jego treścią, to nie jest on mojego autorstwa, gdyż nie widzę żadnego powodu aby zwracać się do Ciebie w tak brutalny sposób, ani nie widzę powodu aby swoich, nawet ostrych komentarzy pozbawiać swojego podpisu, gdyż nie mam powodu aby wstydzić się swoich myśli. Nie chciałbym aby ta sprawa gdzieś w próżni wisiała, więc mam nadzieję, że nasz Szanowny Gospodarz wybaczy mi to, że odpowiadam za pośrednictwem jego bloga.
Pozdrawiam Cię serdecznie TF.
Czcigodny Dibeliusie
UsuńDobrze się stało że zgodnie z tradycją precyzyjnie przeanalizowałeś co bywa nazywane "polityka jagiellońską".
Zgadzam się z Tobą że pouczanie sąsiadów może jedynie pogłębić istniejące już animozje a lizusostwo jedynie utwierdzić ich w przekonaniu że Polsce i Polakom można bezkarnie pluć w gębę. Co konsekwentnie od jakichś dwudziestu lat robią Litwini a uwagi Tie Fightera potwierdzają moją wiedzę w tej materii.
Politykę regionalną w gronie państw Europy Środkowej rzecz jasna popieram - mam na myśli Czechy, Węgry, Słowację i Chorwację, być może też Austrię. Ale w potocznym języku określenie "polityka jagiellońska" używane jest w stosunku do Ukrainy, Białorusi i Litwy a ten kierunek jest na razie spalony przez nacjonalizmy oraz polskich dyplomatołków robiących co tylko można (zapewne na rozkaz Berlina) aby zantagonizować relacje z Łukaszenką. Który ma wiele wspólnych interesów z Polską. I dlatego kierując się tym kollokwialnym rozumieniem tego pojęcia, o "polityce jagiellońskiej" wyrażam się krytycznie.
Korzystając z okazji gratuluję tekstu o spedalałej Europce.
Pozdrawiam serdecznie.
@ Tie Fighter
UsuńCzcigodny Tie Fighterze
Ponieważ nie dotarły do mnie żadne wieści o złagodzeniu przez Litwinów antypolskich szykan, bardzo dziwił mnie udział jakiejś polskiej partyjki w litewskiej koalicji rządowej. Więc jestem Ci wdzięczny za wiadomości z wiarygodnego źródła że jest to niepoważna inicjatywa. A Twoje porównanie jej z PSL definitywnie wyjaśnia sprawę.
Jeśli kiedykolwiek chciałbyś zwrócić się do Dibeliusa korzystając z pośrednictwa "Antysocjala", nie krępuj się. Na pewno nie dziwi mnie bowiem twoja niechęć do wpisywania komentarzy obok narkomańskiego moralnego gówna czy osoby która po Marii Dorze odziedziczyła tytuł pierwszej idiotki polskiego internetu.
Pozdrawiam serdecznie.
Szanowny Tie Fighterze,
UsuńDziękuję za informację o sytuacji na Litwie - w takim razie można mieć tylko nadzieję, że nie będzie się pogarszać.
Dziękuję także za Twoje wyjaśnienie sprawy anonimowego komentarza - uznaję je za wyczerpujące i definitywne.
Serdecznie pozdrawiam
Szanowny Tie Fighterze,
UsuńTak sie składa, że co roku jestem na Litwie i wiem, jak Litwini traktują Polaków. Zawsze byli i będą szowinistami.
Byłam w Ponarach, miejscu, w którym Litwini mordowali Polaków i Żydów podczas II wojny światowej.
Widziałam także zdewastowany pomnik Matka I Serce Syna na wileńskiej Rossie. Widziałam też zdewastowane inne groby na tym cmentarzu.
To są wystarczające dowody.
Pozdrawiam!
Dokładnie tak Szanowna Pelargonio,
UsuńNastroje szowinistyczne są tam bardzo silne, a najgorsze oprócz jawnej wrogości wobec wszelkich symboli polskich jest utrudnianie i uprzykrzanie życia mniejszości polskiej w drobnych sprawach życia codziennego. Do skrajnych przypadków można zaliczyć zakaz posługiwania się językiem polskim w litewskich szkołach - nawet na przerwach. O usuwaniu polskich nazw ulic i wpisów w dowodach osobistych nie wspominając. Do tego systematyczna likwidacja polskich szkół i usuwanie społecznych organizacji z wynajmowanych lokali i utrudnienia w podjęciu pracy. Niedługo mniejszość polska będzie musiała zejść do podziemia. Wobec braku jakichkolwiek reakcji "naszego" MSZ, litewscy szowiniści poczynają sobie coraz śmielej i będą posuwać się coraz dalej. Oczywiście o braku reakcji tamtejszych organów ścigania na liczne przypadki agresji wobec Polaków wspominać nie muszę - to oczywiste.
Znamienne jest to, że inspiracja i przyzwolenie na ten typ zachowań powstaje na samej górze w kręgach najwyższej władzy. Zatem rola polskiej partyjki w strukturach tamtejszej władzy jest jedynie operetkowa.
Serdecznie Cię pozdrawiam, TF
Drogi Stary Niedźwiedziu,
OdpowiedzUsuńZ trojga złego: socjusz z krajem, którego obywatele nie bardzo wiedzą, gdzie leży ich sojusznik i są przekonani, że wespół z nazistami przybyłymi z Marsa dokonał Holokaustu, sojusz z Rosją i Niemcami, to wydaje mi się, że najlepszym wyborem będzie ta ostatnia wersja.
Oczywiście trudno za sojusz uważać postawę uległą we wszystkim oraz prowadzenie takiej polityki przez władze, by Polska stała się jednocześnie rynkiem zbytu (pozbawiona własnych możliwości produkcyjnych czegokolwiek) oraz dostarczycielem półniewolniczej siły roboczej.
Niestety, ale ostatnie doświadczenia kazały mi zmienić opinię o większości rodaków. "Cwany niewolnik" Ziemkiewicza pasuje jak ulał.
Do Niemiec mam pewien uzasadniony sentyment, z którego nie zamierzam się tłumaczyć ani wyjaśniać. Wystarczy już to Twoim niektórym gościom, iż kalam czystość białej rasy. Natomiast nie jestem zaskoczony, iż na polski rynek trafiają produkty co prawda w unijnym opakowaniu, ale jednak jakości wschodnioeuropejskiej.
Czcigodny Celsusie
UsuńPOTENCJALNY sojusz z Niemcami byłby dobrym rozwiązaniem ale jak sam zauważasz, "trudno za sojusz uważać postawę uległą we wszystkim oraz prowadzenie takiej polityki przez władze, by Polska stała się jednocześnie rynkiem zbytu (pozbawiona własnych możliwości produkcyjnych czegokolwiek) oraz dostarczycielem półniewolniczej siły roboczej".
Więc na razie jest to taka sama egzotyka jak sojusz z USA. Które de facto nie prowadzą suwerennej polityki gdyż Washington DC jest od dawna okupowany przez pewna nację, dla ułatwienia dodam że nie mam na myśli Paragwajczyków.
A co się tyczy rzekomego "kalania rasy", o ile mnie pamięć nie zawodzi, nikt z moich stałych komentatorów nie nawoływał do jakiegoś szykanowania ludzi za samą przynależność do innej rasy. Padło jedynie na innym blogu stwierdzenie jednego z nich że jest on przeciwnikiem "mieszania genów", połączone z krytyczną oceną dorobku cywilizacyjnego mieszkańców Afryki.
Pozdrawiam serdecznie.
Z trojga złego wolę już Germanów - jeśli muszę wybierać, a w przypadku Polski neutralność pośród 2 imperialistów jest raczej wykluczona.
UsuńMyślę, że to dobry moment, by zadać Ci pytanie, na które usiłuję sobie odpowiedzieć właściwie od dłuższego już czasu. Czyli dlaczego tak naprawdę niewiele się zmieniło? I nie chodzi o to, że przed 1989 r. zachodni samochód, kilo bananów czy Cola to było coś, a dziś to norma. Chodzi o funkcjonowanie systemu państwa. Co też musiało się stać, że ludzie o chwalebnej karcie opozycyjnej, którzy przecierpieli wiele, dziś ściskają się z typami o przeszłości mało chwalebnej?
Co też się stało, że ochoczo zamieniono Polskę w niewolniczy rynek zbytu? Dlaczego doprowadzono do tego, że bezkarnie oskarża się najbardziej bohaterski kraj w walce z hitlerowcami o współudział w Holokauście i systemowy antysemityzm? Że zbrodnie komunistyczne są traktowane po łebkach i nie mówię tu już o wielkich zza biurka, ale o zwykłych prymitywach torturujących ludzi, którzy dożyli lub dożywają spokojnie narodzin dla piekieł, sącząc obfite emerytury? Dlaczego Jedwabne urasta do rangi międzynarodowej, a rzeź wołyńska jest wstydliwie przemilczana, nawet przez samych Polaków? Dlaczego, dlaczego...
Wydaje mi się, że to nie masowe skurwienie dawnej opozycjonistów o tym zadecydowało, tylko ujrzeli oni jak naprawdę jest Polska zbudowana, zrozumieli, że wpływy służb i ośrodków decyzyjnych opanowanych przez postkomunistów są zbyt duże, by cokolwiek ugrać i by przeżyć, to należy być pokornym.
Mniejsza o geny. Wolę nie denerwować prawdziwych Polaków :)
Czcigodny Celsusie
UsuńJeśli można sobie wybiec myślami w przód to ja wolę Germanów, tyle tylko że krzepko trzymanych za mordy przez turecką większość Niemiec za jakieś czterdzieści lat.
Zadałeś kapitalne pytanie o przerażającą powierzchowność zmian w Polsce po roku 1989. To temat na obszerną rozprawę ale w ramach odpowiedzi pod blogowym wpisem pozwolę sobie wypunktować kilka spraw.
1. Okrągłostołową szopkę wyreżyserowali "lalkarze" którzy ubili geszeft ze swoimi agentami a potem powsadzali tym kukiełkom patyczki w zadki i do dzisiaj nimi kręcą. A kontrolując media i sądownictwo panują nad sytuacją.
2. Czy w jakimkolwiek normalnym kraju praktycznie cały sektor bankowy trafił w cudze ręce?
3. Dodaj do tego analfabetyzm polityczny statystycznego mieszkańca Polski (czeski Jirzi Havranek to w porównaniu z Janem Kowalskim profesor politologii) oraz brak instynktu samozachowawczego (kult idiotycznych powstań).
4. Przypomnij sobie jeszcze mądrości ludowe typu "pracuj, pracuj a garb ci sam wyrośnie".
I w telegraficznym skrócie znasz już główne przyczyny.
A wracając do genów, przez nasz wydział przewinęło się ze dwudziestu afrykańskich studentów. Ponad dziesięciu dostało papierek na którym było napisane że wolno im przed nazwiskiem umieszczać skróty mgr inż. Ilu z nich na ten papier zasługiwało? DWÓCH. Reszta wykazała się cierpliwością i w dobie politycznej poprawności dopięła celu.
Statystyka mieszanych małżeństw polsko - murzyńskich wskazuje że częściej kończą się one katastrofą niż polsko-polskie. Więc nie oczekuj ode mnie że potępię kogoś kto nie obraża się na fakty i wyciąga z nich wnioski. Jednostkowe przypadki niczego nie zmienią. Wprawdzie miałem okazję poznać Japończyka o wzroście 184 cm ale nadal twierdzę że przeciętny Polak jest wyższy od mieszkańca Kraju Kwitnącej Wiśni. Taki już ze mnie niepoprawny rasista.
Pozdrawiam serdecznie.
Drogi Stary Niedźwiedziu,
UsuńCo do jedynki, to sytuacja nie wydaje mi się taka prosta. Kuroń czy Michnik jako opozycjoniści nie byli łatwym towarem i nie wydaje mi się, żeby słuszna była teza, że to mocodawcy wespół ze swoimi agentami wszystko poukładali. Skłaniam się raczej ku tezie, że niegdyś wielcy opozycjoniści zobaczyli coś, co ich zdaniem dyskwalifikowało wszelki opór przeciwko postkomunie. A co to jest, tego możemy się jedynie domyślać.
Co do "rasizmu", to mi się przypomniał podobny, koronny argument znajomego świadka Jehowy, który dowodził, że to oni są prawdziwymi uczniami Chrystusa, bowiem praktycznie żaden świadek nie przebywa w polskim więzieniu, a ilu jest katolików :)
Krytykować można wiele, jednakże oceniać człowieka po kolorze skóry jest skrajnym debilizmem i zdania nie zmienię. I to nie ma nic wspólnego z negatywną oceną "dorobku" cywilizacyjnego aktualnych mieszkańców Afryki.
Drogi Celsusie,
Usuń"Skłaniam się raczej ku tezie, że niegdyś wielcy opozycjoniści zobaczyli coś, co ich zdaniem dyskwalifikowało wszelki opór przeciwko postkomunie"
Otóż wielkimi i prawdziwymi opozycjonistami byli ludzie tacy jak Gwiazda, Walentynowicz czy Wyszkowski. Jak się z nimi obeszła najnowsza historia pisana przez Michnika vel Szechtera, czy jego cyngli z Czerskiej to chyba wiesz. Możemy wrócić do tematu jak zapoznasz się szczegółowo z życiorysami owych "wielkich opozycjonistów", gdyż wskazują one tylko tyle, że oprócz kolaboracji z agenturą komunistyczną, musieli oni zaspokoić jeszcze interesy innej wrogiej Polakom nacji i nie chodzi tu bynajmniej o Paragwajczyków. W tym kontekście rzeczywiście byli oni trudnymi partnerami w procesie kolaboracji.
Wracając po raz ostatni do wątku rasistowskiego, to prosiłbym, abyś pozbawił te szpileczki, które tak pieczołowicie wtykasz w każdym wpisie anonimowości i kierował je pod właściwy adres - czyli do mnie. Nie zmienia to faktu, że dość mocno nadinterpretujesz moje wypowiedzi i nieco na opak je rozumiesz. Gdyby było rzeczywiście tak jak mówisz to nie odzywałbym się do Ciebie w ogóle, lub robiłbym to w sposób charakterystyczny dla mnie, kiedy kogoś nie lubię, nie akceptuję lub kimś gardzę.
W twoim przypadku tak nie jest, jak również dotyczy to każdego przypadku gdzie poglądy i postawy budzą mój szacunek - bez względu na kolor skóry. Zdecydowanie podkreślam, że zasiadłbym z Tobą przy jednym stole, napił się wódki i ugościł jak każdego znamienitego gościa w moim domu. Nie uczyniłbym natomiast tego nigdy w stosunku do wolnościowego i zlewaczałego bydła choćby było nie wiem jak białe. Jesteś chlubnym wyjątkiem jakich nie brak, ale statystyka jest statystyką, a ja swoje osądy opieram jeszcze na kanwie osobistych przeżyć i doświadczeń.
Pozdrawiam TF.
@TF
UsuńMoim zdaniem Michnik, czy cała reszta dzisiejszej "uznanej" opozycji zobaczyła coś, co wykluczyło dalszy opór. Wymienieni przez Ciebie zacni ludzie zdania nie zmienili i skończyło się to dla nich marginalizacją, wyśmianiem, próbami wzbudzenia pogardy. Dla mnie to kolejny dowód, że tym czymś, co zobaczyła opozycja "nastawiona dialogowo" była potęga i wszechwładza prl-owskich służb. Mogę się mylić, ale innego sensownego wytłumaczenia nie widzę. Zauważ, że kiedyś dzisiejsi przeciwnicy występowali społem.
Co do spraw kolorowych, to staram się unikać oceniania ludzi po kolorze skóry. Ważne jest co robią, a nie jak wyglądają. Był taki przypadek, że amerykański Żyd został islamskim terrorystą. Wszystko jest możliwe.
Drogi Celsusie,
UsuńNa opozycję są dwa wypróbowane sposoby. Wieża pełna złota, oraz kuta stal i ołów. Ci pierwsi chętnie wyciągnęli łapy po złoto, a na tych drugich stali już nie trzeba było, gdyż została ona zastąpiona przez media i tzw. niezawisłe sądy. Była jeszcze wśród ówczesnej opozycji frakcja, która słusznie zresztą chciała powywieszać komunistów na latarniach - tyle, że konfidenci w szeregach Solidarności szybka ją zneutralizowali. Dlatego właśnie Szechtera, Kuronia czy Geremka uważam za zwykłych zdrajców, wmontowanych w szeregi opozycji aby ułatwić czerwonej zarazie przedzierzgnięcie się w garniturki socjaldemokratów, biznesmenów, autorytetów moralnych czy banksterów. Tych pseudoopozycjonistów nie trzeba było niczym straszyć, bo oni już wcześniej zostali kupieni za przysłowiowa garść srebrników.
Pozdrawiam Cię, TF.
Ciekawa teoria, chociaż na pierwszy rzut oka wydaje mi się zbyt spiskowa. Nie mam wrażenia, że działalność Michnika była udawana, w przeciwieństwie do innych słynnych.
UsuńTak naprawdę to nigdy nic do końca nie wiadomo :)
Pożyjemy to zobaczymy co i jak się ułoży.
@ Celsus
UsuńCzcigodny Celsusie
Co się tyczy takich ludzi jak Geremek, Kuroń czy Michnik, mieli oni socjalistyczne lub masońskie korzenie więc szybko zgodzili się na eurosocjalistyczny kompromis. A tym co zobaczyli i co jak przypuszczasz aż tak ich zmroziło były po prostu tak zwane "kwity".
A odnośnie koloru skóry, ja z kolei za debilizm uważam obrażanie się na statystyczne wnioski wyciągane z wystarczająco obszernego materiału badawczego. I dlatego gdybym miał zmontować w USA drużynę koszykarską, zapewne ponad dziewięćdziesiąt procent graczy stanowiliby Murzyni. A w drużynie brydżowej czy szachowej ani chybi nie byłoby ani jednego czarnoskórego. Bo z kolei abstrakcyjne myślenie to nie ich specjalność.
Swego czasu Bill Cosby powiedział swoim czarnoskórym rodakom kilka słów prawdy za wypowiedzenie których każdy "białas" trafiłby do więzienia. Czy jego też masz za debila?
Pozdrawiam serdecznie
Drogi Stary Niedźwiedziu,
UsuńA co to są statystyczne wnioski? To, że pan i jego pies statystycznie mają po trzy nogi?
A statystyczny Polak w Niemczech to łysy, rozdęty sterydami buc, w okolicy którego lepiej nie parkować samochodu?
Uważam OCENIANIE ludzi po kolorze skóry za pozbawione sensu. To chyba jasne. Chcesz, to sobie oceniaj, przecież nikomu nie mogę tego zabronić. Co najwyżej sam sobie wystawisz świadectwo, a ja zdania nie zmienię.
Co do Michnika i kompanów. Słyszałem wersję o kwitach. Czytałem, że podobno ujrzał jak bardzo spenetrowana była opozycja i zwątpił. Za najbardziej prawdopodobną przyjmuję wersję, iż to, co u ujrzeli opozycjoniści, to mogła być potęga minionego systemu. Któremu było wygodnie wmówić masom, iż cokolwiek upadło dzięki geniuszowi pewnego bufona. Ludzie nie odróżniający serialowej rzeczywistości od realiów życia i głodni każdego ochłapu z Zachodu brali to wszystko chciwie.
Czcigodny Celsusie
UsuńNa przełomie at osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych kilku amerykańskich badaczy przeprowadziło na uniwersytetach tego kraju obszerne badania inteligencji studentów. A po skorelowaniu tych wyników z ich przynależnością do różnych grup etnicznych wyszło z tego niezłe kuku. Bo okazało się że w grupie "białej" średni IQ wyniósł sto kilka, w grupie "żółtej" był o dwa czy trzy wyższy a w "czarnej" był równy aż OSIEMDZIESIĄT TRZY.
Badana próbka była tak liczna że z punktu widzenia teorii statystyki wyniki te były nie do obalenia. Więc co się stało? Wszystkie periodyki z tej branży odmówiły ich opublikowania. Jest sprawą oczywistą że gdyby popełniono jakiś błąd metodologiczny, artykuł ten zostałby opublikowany a potem zmieszany z błotem zaś autorzy wyśmiani i dożywotnio skompromitowani. Skoro tak się nie stało, po prostu zadziałała politpoprawna cenzura a te wyniki były szczerą prawdą.
Ostatnio tę metodę stosuje się odnośnie prac Camerona. Nie dopuszcza się go do głosu a pedalskie lobby zamiast próbować znaleźć dziurę w całym, ogranicza się do wycia że jego wyniki są nic nie warte. Bo przecież są nic nie warte. A co może k***a tak nie jest?
Więc opowieści o trzech nogach psa i człowieka nie serwuj komuś kto w pracy zawodowej wielokrotnie sprawdzał na jakim poziomie istotności można przyjąć wyniki badań zaprezentowane w postaci korelacji.
Pozdrawiam serdecznie.
Nie znam tych badań. Przymierzałem się do odpowiedzi kilka razy, ale ostatecznie doszedłem do wniosku, iż z powodów osobistych daruję sobie. Wolę zakończyć dyskusję, niż napisać o jedno słowo za dużo.
UsuńSzanowny Stary Niedźwiedziu,
OdpowiedzUsuńNa samochodach raczej sie nie znam, ale co do rzezi wołyńskiej to wcale nie dziwię sie POsłom z PO.
W Wołyniu ginęli Polacy za to, że byli Polakami, ale co to może obchodzić POsłów, którzy Polakami nie są.
Należy dodać, że w tej grupie jest POseł o nazwisku Sycz, Ukrainiec, którego ojciec należał do UPA i mordował na Podkarpaciu Polaków oraz Ukraińców, którzy im pomagali. POseł twierdzi, że w dzieciństwie uczono go nienawiści do Polaków oraz, że jest dumny z ojca.
Pozdrawiam serdecznie
Czcigodna Pelargonio
UsuńO niejakim Syczu dowiaduję się dopiero od Ciebie. Ale sam fakt że takie coś jest POsłem, podsumowuje szajkę MAK Donalda. Bo o ile wiem o przymusowym braniu w kamasze do Wehrmachtu mieszkańców Śląska czy Pomorza uważających się za Polaków, o tyle takie łgarstwo w przypadku UPA już nie przejdzie. A więc ojciec rizun a syn poseł PO. Zatem tradycja w tej rodzinie jest darzona szacunkiem.
Pozdrawiam melancholijnie.
Szanowny Stary Niedźwiedziu,
OdpowiedzUsuńSpecjalnie dla Ciebie - wywiad z POsłem Mironem Syczem:
" – Co tata robił w UPA?
– Mam wyrok na ojca, znam przebieg śledztwa. Zarzucono mu, że miał karabin z 30 nabojami, że uczestniczył w strzelaniu do WP i Armii Czerwonej, uczestniczył w paleniu domów.
– I co pan myśli?
– Skazano go na karę śmierci, chociaż nic mu nie udowodniono.
– Mama?
– Pochodzi z Chotyńca, została z rodziną wysiedlona na Warmię w czasie akcji Wisła. Mama miała żal do Polaków…
– O co?
– Polacy kojarzyli jej się z żołnierzem w rogatywce z orzełkiem, który przyszedł do ich domu i powiedział: „Macie półtorej godziny na spakowanie rzeczy”. Oni tego nie rozumieli. Czym zawinili? Dlaczego muszą odchodzić ze swojego domu? Dokąd ich wywożą?
– Wyrósł pan wśród takich opowieści?
– Słuchałem ich przez całe dzieciństwo. Matka, ciotka, cała wioska Ostre Bardo o tym mówiła: „Polski żołnierz, orzełek na rogatywce, półtorej godziny”. Nie byłem chowany, delikatnie mówiąc, w miłości do Polaków.
– Tylko w nienawiści?
– Tak, w nienawiści.
Kiedy skończyliśmy Sycz westchnął:
– I co myśmy narobili? Nie zaszkodzimy sprawie? Bo wie pan, ja wierzę w to pojednanie polsko-ukraińskie. Haruję jak wół. Jeśli to właśnie schrzaniliśmy…
– Może nie? Może właśnie pomożemy? Ciągle pudrujemy, lukrujemy, a tak naprawdę nikt nikogo nie potrafi wysłuchać, nikt nikogo nie stara się zrozumieć.
– A jak schrzanimy?
– To staw rybny sobie założymy u pana na Warmii.
Pierwszy raz tego wieczoru Sycz się uśmiechnął."
Cały wywiad z Mironem Syczem w najnowszym „Tygodniku Powszechnym”.
Czcigodna Pelargonio
UsuńDziękuję za namiar. Znalazłem to w e-wydaniu "obłudnika" i w wolnej chwili przeczytam. Bo na papierową wersję tergo barachła grosza bym nie wydał.
Pozdrawiam serdecznie.