Wergiliusz w "Eneidzie" wkłada w usta kapłana Laokoona słowa "Timeo 
Danaos et dona ferentes", czyli „Obawiam się Greków, nawet gdy niosą 
dary”. Redakcja Antysocjala mogłaby tę sentencję sparafrazować, mówiąc: 
Obawiamy się Niemców, zwłaszcza wtedy, gdy nie kłamią.
Do tej pory niemiecka prasa systematycznie wypisywała o Polsce 
niestworzone brednie. Zaś europosługaczki Makreli, pokroju dwóch 
wściekłych psów, czyli Francy i Guja (po flamandzku to imię wymawia się 
Huj) do tej pory tak ujadały na rząd PiS, że aż ciągnęły za sobą swoje 
budy na łańcuchach. Czyli "złych policjantów" było aż za wielu. Na ich 
tle Makrela, poza połajankami w kwestii nieprzyjmowania islamskiego 
bydła, nieomal mogła udawać "dobrego policjanta". W przeciwieństwie do 
"kapiszona" (trochę huku, trochę smrodu, zero efektu). jakim jest 
SS-Oberschwein Martin Schulz. Który nie tylko zbluzgał Polskę i całą Grupę 
Wyszehradzką, ale i napyskował wielu możnym tego świata, z Donaldem Trumpem na czele.
A tu nagle nastąpiła pewna zmiana. Niemieckie wolne (oczywiście od 
jakiejkolwiek niezależności od urzędu kanclerskiego) media oraz ich 
polskojęzyczne pachołki nadal jak szczekały, tak i szczekają. Czyli 
nadal im to wolno, bowiem gdy po pamiętnym sylwestrze w Kolonii Makrela kazała im stulić mordy, żadna redakcja nie śmiała o tym napisać. 
Złośliwi mówili, że gdyby Goebbels miał takie gazety jak Die Welt czy 
FAZ, to Niemcy do dzisiaj by nie wiedzieli, że III Rzesza wywołała jakąś wojnę i do tego ją przegrała. Ale jeszcze podczas ślimaczących się w IV 
Rzeszy negocjacji rządowych (jak dobrze pójdzie to raptem pół roku po 
wyborach rząd ten w ciężkich mękach się urodzi), dotychczasowy szef MSZ Sigmar Gabriel 
ogłosił, że wyłączną odpowiedzialność za Holocaust ponoszą Niemcy. A jednostkowe przypadki kolaboracji obcokrajowców niczego w tej materii nie 
zmienią.  W zasadzie to samo powtórzyła kilka dni potem Makrela a 
ambasador Niemiec w Warszawie poszedł jeszcze dalej. Bowiem 
dopowiedział, że w planach Hitlera było nie tylko wymordowanie Żydów, 
ale i Polaków.
Do tego jeszcze w Berlinie nastąpiło świniobicie mniejsze. Zapity ćwok bez matury, przymierzający się do wicekanclerstwa i szefowania MSZ, nie 
tylko znalazł się poza rządem, ale i został przez partyjną dintojrę 
usunięty ze stanowiska szefa niemieckich socjalistów. W tej pierwszej kwestii do 
koalicjantów dotarło, że wielu wielkich tego świata nie ma zamiaru 
rozmawiać ze śmieciem, który ich wielokrotnie imiennie obraził. Bo skoro Trump 
odmówił uścisku dłoni z Makrelą na użytek fotografów, to ten menel nie 
dostąpiłby nawet zaszczytu pocałowania swojego odpowiednika z poważnego 
kraju, i to bynajmniej nie w rękę. Z kolei partyjni kamraci, po koncertowo przerżniętych 
wyborach, widzą też, że SPD w sondażach pikuje niczym kamikadze i 
wkrótce zostanie wyprzedzone przez AfD. Więc mimo tego, że swego czasu   okazali się skuteczniejsi od viagry, stawiając to mniej niż zero na nogi, ostatecznie  menel wylądował na śmietniku.
Gdzie zawsze było jego miejsce.
Narzuca się pytanie o przyczynę tej zmiany. Bo mówiący prawdę niemiecki 
polityk, nawet gdy czyni to incydentalnie, to zjawisko równie unikalne, 
jak Rosjanin odmawiający napicia się wódki. Naszym zdaniem wytłumaczenie jest dosyć proste.
Do tej pory Niemcy byli wściekli na rząd PiS z powodu urwania się Polski 
z niemieckiej smyczy. Który to rząd nie tylko dokonał takich czynności 
jak choćby rozpoczęcie mozolnej odbudowy przemysłu stoczniowego czy przekształcenie 
LOTu z rychłego bankruta w dochodową firmę. Czyli to, co przez osiem lat 
w pocie czoła niszczył niemiecki  agent Chyży Rój, może zostać odbudowane. Do 
tego prezydent Trump, w odróżnieniu od durnia Buraka Obambo, chce 
aktywnie grać na europejskim boisku i jest gorącym zwolennikiem 
powstania Międzymorza. Co dobitnie wykazał podczas swojej ubiegłorocznej 
wizyty w Polsce. Wszystko to dla Niemiec zabrzmiało jak zapowiedź 
przyszłego raus!
Ale teraz  na relacjach polsko - amerykańskich pojawiła się żydowska 
rysa, bowiem izraelski ogon znowu zamerdał
amerykańskim psem. Niemcy natychmiast podjęły kontrofensywę. Dokonały 
bilansu dwóch lat inwestowania w Targowicę i przekonały się, że 
wyrzuciły w błoto mnóstwo ojro (redakcja niestety nie dysponuje wiedzą, 
jakie kwoty BND
przekazało Shitynie i jego szajce oraz polskojęzycznym 
niemieckim szczekaczkom). Bo poparcie dla PO i .N topnieje niczym bałwan 
(narzucające się skojarzenie) w piecu hutniczym i prędzej Shityna 
zobaczy swoje uszy bez lustra, niż doczeka się wygranej w wyborach a 
jego złodzieje likwidacji CBA. Więc Niemcy postanowiły dogadać się z 
PiS, by choć częściowo odwojować swoje poprzednie pozycje. Stąd te deklaracje w 
kwestii Holokaustu, ewidentnie wymierzone w żydowską szajkę z The 
Holocaust Industry. To w końcu nic ich nie kosztuje. Tak jak i założenie 
kagańca Francy Timmermansowi, który szczeka już na inną nutę. W końcu 
Makrela zdaje sobie sprawę, że węgierskie weto oznacza, że tym sławetnym 
artykułem 7 tak naprawdę to może się podetrzeć. Bo Viktor Orban jest 
mężem stanu, więc nie można go kupić garścią ojro, kilkoma medalami z kartofla i fotelem do napowietrzania, jak tanią prostytutkę Tuska. 
Gdyż doskonale wie, że po upupieniu Polski Węgry byłyby następnę w kolejce do 
zniszczenia.
Ale nie należy dąć w surmy, jak to zapewne uczynią nadworne portale PiS. 
Dzisiejsza wizyta premiera Morawieckiego w Berlinie wykazała, że w 
najistotniejszych kwestiach Makrela idzie w zaparte. Z oślim uporem łże 
w żywe oczy, że Nord Stream 2 to projekt czysto biznesowy, a nawet 
bredzi, że oznacza on jakąś dywersyfikację źródeł zaopatrzenia w gaz. W 
kwestii przyznania praw mniejszości Polakom zamieszkałym w Niemczech nie 
ma z jej strony ani śladu gotowości do ustępstw. Tak jak i w kwestii porywania polskich dzieci przez Hitlerjugendamty vel Jugendgestapo. Czy w sprawie bredni o 
"syryjskich uchodźcach", którzy do granic Syrii w życiu nie zbliżyli się nawet na tysiąc kilometrów. Czyli poza pustymi gestami i kilkoma frazesami, z tej 
wizyty nie wynika dokładnie nic.
Zatem należy zachować spokój, amerykański Departament Stanu i złodziei z American Jewish Congress 
bombardować tym przyznaniem się do winy. I cieszyć się z tego, że u 
Napoliona widać symptomy powrotu do rozumu (choćby w stosunku do 
UPAdliny czy w kwestii reparacji od IV Rzeszy). I nade wszystko trzeba 
poczekać na to właściwe duże świniobicie w Berlinie.
Stary Niedżwiedź
Refael 72