sobota, 23 stycznia 2016

Pyszałek kontra walczaki

Minęła właśnie 153 rocznica wybuchu Powstania Styczniowego. Jak wszystkim  Szanownym Czytelnikom wiadomo, redakcja ocenia politykę i historię z punktu widzenia „księgowych”, jak ludzi myślących logicznie, zdolnych do chwili refleksji i zimnego bilansu zysków i strat nazywają romantyczne bałwany, całkowicie bezużytecznie, ale za to z wielkim hukiem bijące w przeszkody sztuczne i naturalne.
Wszyscy wiedzą iż po pierwszym wielkim narodowym fajerwerku, czyli po Insurekcji Kościuszkowskiej, Rzeczpospolita Polska zniknęła z mapy Europy. Warto na chwilę zatrzymać się nad efektami drugiego, wywołanego przez stu sześćdziesięciu młokosów, biegających z karabinami po Warszawie i szukających JAKIEGOŚ generała, który by ich „poprowadził na Moskali”. Musiał być koniecznie generał. A gdy mający takiego pecha, że się na niego napatoczyli, odmawiał im, był zabijany i szukano następnego. Wzniecone w ten sposób Powstanie Listopadowe, przyniosło sprawie polskiej gigantyczne korzyści. W końcu powstało tyle wspaniałych dzieł literatury romantycznej. Których przesłanie jest niemożliwe do zrozumienia dla czytelników innych narodowości, nie trutych od dziecka toksyną kultu seppuku. A że przy okazji
  • zlikwidowano konstytucję i parlament Królestwa Polskiego oraz polskie wojsko i polski system monetarny
  • w  sądownictwie zaczął obowiązywać rosyjski kodeks karny
  • rozpoczął się proces rusyfikacji szkolnictwa i administracji
  • zlikwidowano Uniwersytet Warszawski
  • uczestników powstania karano zsyłkami i wyrokami wieloletniego więzienia
  • majątki tychże uczestników oraz emigrantów skonfiskowano
  • wprowadzono wysokie cła na produkty polskie wwożone do Rosji, przy humorystycznie niskich na rosyjskie produkty wwożone do Kongresówki
to już sprawy trzeciorzędne dla „walczaków”. Uważających , że Polacy zawsze powinni WALCZYĆ, WALCZYĆ oraz WALCZYĆ. Nieistotne, czy za wolność "waszą", czy za "naszą". A efekty tejże walki nie mają jakiegokolwiek znaczenia, interesować się tym mogą jedynie jakieś godne pogardy liczykrupy.
Awantury „Wiosny Ludów” szczęśliwie Kongresówkę ominęły, Wojna Krymska chwalić Boga też nie stała się okazją do odegrania przez Polaków roli francuskich i brytyjskich użytecznych idiotów. Ale co się odwlecze, to nie uciecze. Rewolucyjne wrzenie rozpoczęło się na przełomie lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych dziewiętnastego stulecia. I wtedy na arenie pojawił się chyba najbardziej kontrowersyjny polityk w historii Polski, czyli margrabia Aleksander Wielopolski.
Swój unikalny w gronie polskiej arystokracji tytuł odziedziczył wraz z ordynacją pińczowską po rodzie Myszkowskich, którzy uzyskali go od papieża Klemensa VIII. W roku 1846, będąc pod wrażeniem rzezi szlachty galicyjskiej, której dokonała chłopska tłuszcza, kierowana przez austriackich agentów pokroju Jakuba Szeli, po raz pierwszy wkroczył na arenę polityczną. Opublikował wówczas „List szlachcica polskiego do ks. Metternicha” sugerujący oparcie polityki polskiej o Cesarstwo Rosyjskie, jako przeciwwagę dla wrogich wtedy Polakom zarówno Królestwa Prus, jak i Cesarstwa Austriackiego. Oferta ta nie spotkała się z żadnym odzewem ze strony cara Mikołaja I. Przypomniał sobie o niej dopiero jego następca Aleksander II i w roku 1861, kiedy wrzenie w Królestwie Polskim trwało już na dobre, Wielopolski został mianowany dyrektorem Komisji Rządowej Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego. Sprawując tę funkcję, zaczął ograniczać samowolę rosyjskich urzędników i zastępować ich Polakami. Opracował też plan znaczącego zwiększenia liczby polskich szkół podstawowych i średnich. Z drugiej strony był autorem „Ustawy o zbiegowiskach”, która po zatwierdzeniu przez gubernatora księcia Michaiła Gorczakowa stała się, przynajmniej zdaniem wielu historyków, podstawą prawną do ostrzelania przez wojsko demonstrantów na Placu Zamkowym 8 kwietnia 1861, w wyniku czego zginęło około stu demonstrantów. Należy tu jednak przypomnieć, że w prawie wszystkich krajach dziewiętnastowiecznej Europy, strzelanie przez wojsko do demonstrantów zdarzało się znowu nie tak rzadko, a do prawnej „podkładki” nikt wówczas nie przywiązywał nadmiernej wagi.
W wyniku sporów z rosyjską administracją ustąpił ze stanowiska i jesienią wyjechał do Petersburga. Udało mu się zdobyć aprobatę dworu dla swojej polityki ograniczonych reform, jako remedium na gorącą atmosferę polityczną w Kongresówce. Do Warszawy wrócił w czerwcu 1862, obejmując stanowisko naczelnika rządu cywilnego Królestwa Polskiego. Wiedząc że o przywróceniu stanu prawnego sprzed Powstania Listopadowego nie ma co marzyć, próbował zrobić to, co uważał za wykonalne. Kontynuował rozbudowę polskiego szkolnictwa, utworzył Szkołę Główną, będącą do facto uniwersytetem, wprowadził ustawę o samorządzie terytorialnym, będącą istotnym krokiem w dobrą stronę. Oczynszował też chłopów, Żydzi uzyskali prawa obywatelskie. Ale w zamian za to żądał od Polaków uznania status quo i zaprzestania działań konspiracyjnych. Stronnictwo „białych” zaproponowało mu współpracę, ale z tej oferty nie skorzystał. W efekcie Rosjanie nienawidzili go za przeprowadzone reformy, zaś Polacy za pychę i brak chęci do dialogu nawet z siłami umiarkowanymi, co zostało odebrane jako przejaw niesłychanej arogancji. „Czerwoni” dokonali w roku 1862 dwóch prób zamachu na jego życie.
Ale największym błędem Wielopolskiego była próba ugaszenia ognia benzyną, czyli zarządzona w styczniu „branka” do wojska osób uznanych za aktywnych lub potencjalnych rewolucjonistów. Co stało się bezpośrednim powodem rozpoczęcia Powstania Styczniowego.
Ponieważ nie udało się go stłumić w kilka tygodni, Wielopolski utracił zaufanie Aleksandra II. Został zdymisjonowany w lipcu 1863. Wyjechał do Drezna, gdzie spędził resztę życia, nie przejawiając jakiejkolwiek aktywności politycznej.
Najbardziej krewkie walczaki stawiają go w jednym rzędzie z Hieronimem Radziejowskim i Ksawerym Branickim. I tu mamy dla nich niemiłą niespodziankę. Marszalek Józef Piłsudski, cieszący się w tym gronie uwielbieniem, podczas wygłoszonego w roku 1924 odczytu o Powstaniu Styczniowym, powiedział:
„Wielkości, gdzie twoje imię? Największe imię to margrabia! Chciałem go kochać za wielkość, bo miał on dumę swojego narodu.” („Rok 1863” – broszurowa edycja odczytu z 20 stycznia 1924 r., cyt. za: „Józef Piłsudski – myśli, mowy i rozkazy”, red. B. Urbankowski, Warszawa 1989, s. 105 – 106).
Ale to nie nasz problem. Bowiem najbliższa jest nam ocena Normana Daviesa, który ma ten luksus, że nie jest obciążony bagażem ideowych wojenek polsko - polskich. Napisał:
„[…] był przeświadczony, że jest jedynym człowiekiem na świecie, który za pomocą wprowadzonych we właściwym czasie reform i przemocy potrafi zrekompensować wady swoich rodaków.” (cyt. za N. Davies, „Boże igrzysko”, Kraków 1996,T – II, s. 383).
A co osiągnęli powstańcy? Sięgnęliśmy po źródło w postaci publikacji:

http://www.instytuthistoryczny.pl/96-kalendarium/polska-zabory-1815-1914/k0120-zabor-rosyjski/represje-po-powstaniu-styczniowym-zabor-rosyjski/581-zr-represje-po-powstaniu-styczniowym
oraz
http://wpolityce.pl/historia/277963-powstanie-styczniowe-wolnosc-wyboru-rodzaju-smierci
 
Bezdyskusyjnym dorobkiem powstania było:
  • śmierć w walkach kilkudziesięciu tysięcy powstańców
  • stracenie przez Rosjan ok. tysiąca pojmanych
  • zesłanie na Syberię ponad 38 tysięcy
  • wyemigrowanie ok. 10 tys. uczestników powstania
  • konfiskata ok. 1600 majątków
  • likwidacja Rady Stanu, Rady Administracyjnej, Izby Obrachunkowej oraz Komisji Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego
  • reorganizacja na wzór rosyjski lokalnych władz administracyjnych, skarbowych, pocztowych, szkolnych i innych, podporządkowująca je odnośnym ministerstwom Cesarstwa
  • całkowite wyrugowanie języka polskiego z wyżej wymienionych instytucji
W drugim z linkowanych artykułów napisano też coś aż tak absurdalnego, że nie sposób tego nie zacytować jako deklaracji ideowej walczaków, w zasadzie powtórzonej w dniu wczorajszym przez Antka Policmajstra:
Wbrew pozorom ten zryw wolnościowy naszych przodków nie był bezsensowny. Represje zaborców odniosły odwrotny skutek. Polski patriotyzm zszedł do podziemia, rozwinął się w kierunku pracy organicznej, co umożliwiło odzyskanie niepodległość w 1918r.
Gdyby te bzdury mogli przeczytać Powstańcy Wielkopolscy z roku 1918, zabiliby je śmiechem. Bowiem ich przodkowie rozpoczęli pracę organiczną bez wcześniejszego dokonywania seppuku i stawali na głowie, aby polskie majątki ziemskie nie wpadły w niemieckie łapy. Konspiracyjne polskie szkolnictwo działało doskonale. I co najważniejsze, straty własne starali się minimalizować, a nie maksymalizować. A kiedy nadarzyła się stosowna okazja, wykorzystali ją wzorowo.

Stary Niedźwiedź
Flavia de Luce

20 komentarzy:

  1. Niestety żadne przedstawienie oczywistych faktów nie przekona płomiennych przedstawicieli prawicy gejowskiej i konwertytów z Korwina na PiS. Oni nigdy nie zrozumieją, że te niepodległościowe zrywy były klęską narodową na ogromną skalę. Nie ujmując czci tym, którzy bohatersko zginęli potępiam tych, którzy na poziomie decyzyjnym tych nieszczęśników w objęcia śmierci popchnęli. Zresztą po wnikliwszej analizie okazuje się, że niejednokrotnie ośrodki decyzyjne leżały poza polską jurysdykcją.

    Serdecznie pozdrawiam autorów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czcigodny Tie Fighterze
      Trafiłeś w dziesiątkę z tymi ośrodkami decyzyjnymi oraz beneficjentami polskich szlachetnych zrywów narodowych. Kilka przykładów:
      Konfederacja barska - nakłonienie Rosji do zgody na I rozbiór. Głównymi beneficjentami Prusy (Pomorze i Warmia) i Austria (Galicja Wschodnia ze Lwowem).
      Konstytucja 3 maja (jej ojcem duchowym był pruski ambasador Girolamo Lucchesini) - II rozbiór.
      Insurekcja Kościuszkowska - III rozbiór. Wielkopolska dla Prus, Małopolska dla Austrii. Czyli najwartościowsze gospodarczo ziemie poza Rosją,która niczego nie zyskała, a jedynie straciła najcenniejsze tereny swojego protektoratu.
      Powstanie Listopadowe obroniło suwerenność Belgii, która w lecie 1830 wyodrębniła się z Królestwa Niderlandów. Mikołaj I planował wysłanie do Niderlandów korpusu interwencyjnego, czemu zapobiegło to powstanie.
      Na Powstaniu Styczniowym najwięcej zyskał Bismarck. W zamian za prawie nic nie kosztującą Prusy pomoc cieplił stosunki rosyjsko - pruskie (po Wojnie Krymskiej Rosja była w Europie izolowana jako zbój Madej) i ugrał życliwą neutralność Rosji w wojnach z Austrią i Francją oraz podczas zjednoczenia Niemiec.
      Powstanie Warszawskie - Hitler wykonuje mokrą robotę za Stalina.
      Kiedy wreszcie te romantyczne bałwany pojmą, że tragicznie, bo kompletnie bezużytecznie polegli Polacy byli nie podmiotem polityki, a jedynie talią kart w cudzej grze? A Legiony Polskie czy "błękitna armia" Hallera w I Wojnie Światowej oraz powstańcy wielkopolscy i śląscy, czyli lata 1914-1921, to tylko krótkotrwała poprawa stanu zdrowia psychicznego pacjenta.
      Pozdrawiam ponuro.

      Usuń
    2. ''Oni nigdy nie zrozumieją, że te niepodległościowe zrywy były klęską narodową na ogromną skalę'' Nie do konca.Tacy Czesi od XVII nigdy sie juz nie zbuntowali w XVIII wieku byli tak wynarodowieni ze nawet chlopstwo trzeba bylo uczyc jezyka czeskiego podczas gdy w tym samym czasie np. na slazku ponad 60% chlopow nie znalo nawet ''smieciowego'' niemieckiego.

      Gdyzby nie dziela Bartosza -Jastrzebiec- Paprockiego z XVI wieku duza czesc szlachty czeskiej nie wiedzialby nawet (w XIXw) ze pochodzi z Czech tak byli zgermanizowani- a bez swiadomosci dawnej szlachty czeskiej ( w wiekszosci mieszczanskiej juz wtedy) trudno by bylo mowic o jakimkolwiek ''odrodzeniu panstwa czeskiego'' w XIX/XX wieku.

      Choc faktem jest ze nie moge sie nadziwic ze oficjalnymi swietam nie sa w Polsce rocznica pokonania cesarza (i okalcji) przez Boleslawa Wielkiego,bitwy pod Gozlicami,Grunwaldem,Newlem,Kluszynem itd -wymienilem tylko same ''Parkany'' i to nie wszystkie.jak widac okazji do ''pozytywnego swietowania'' nie brakuje

      wresol dzien

      PiotrROI

      Usuń
    3. @ Piotr ROI
      Zgadzam się, że sprawa narodowa w osiemnastowiecznych Czechach nie wyglądała dobrze. Ale potem "czechizacja" ruszyła z kopyta. I wahadło przechyliło się w drugą stronę - autentyczni Niemcy stawali się lojalnymi Czechami. I tak jest do dzisiaj. Sztandarowym przykładem były minister spraw zagranicznych i kandydat w wyborach prezydenckich Karel Jan Nepomuk Josef Norbert Bedřich Antonín Vratislav Menas kníže ze Schwarzenbergu. Którego przodkiem był zwycięzca spod Lipska w roku 1813, czyli austriacki feldmarszałek Karl Philipp książę von Schwarzenberg.
      Pełna zgoda co do "zapomnianych" rocznic. Kłuszyn chyba jeszcze pozostał w szkolnych podręcznikach. Ale Newla czy Połonki raczej w nich nie znajdziesz. I obawiam się, że nikt z warszawiaków mieszkających przy ulicy Newelskiej nie zna pochodzenia jej nazwy.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    4. ''Ale potem "czechizacja" ruszyła z kopyta'' -sama to ona nie ''ruszyla'' i dziwnym trafem zaraz po powstaniu styczniowym wlasnie kiedy w na terenach dawnych Czech&Moraw pojawila sie cala masa ''przymusowych emigrantow'' z terenow dawnej Rzeplitej. Nawet Palacky podkreslal ze bez pomocy Polakow ''czechizacja'' zgermanionych Czech bylaby niezwykle trudna -ja dodam od siebie nie bylaby mozliwa.

      pozdrawiam serdecznie
      PiotrROI

      Usuń
    5. Czcigodny Piotrze
      W początkowej fazie udział imigrantów popowstaniowych mógł być bardzo ważny. Ale potem poza "degermanizacją" nastąpiła też silna i bardzo skuteczna "depolonizacja" takich terenów, jak nie tylko Zaolzie, ale i Zagłębie Karwińskie. Jeśli nawet Polacy przez chwilę byli nauczycielami, to czescy uczniowie szybko przerośli mistrzów.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    6. ''Jeśli nawet Polacy przez chwilę byli nauczycielami, to czescy uczniowie szybko przerośli mistrzów.''

      Szanowny Niedzwiedziu

      Co do Zaolzia to sie nie zgodze bo fakty temu przecza.A proces re-nacjonalizacji Czech nie roznil sie specjalnie od innych obszarow na ktorych germanizacja spotkala sie z oporem.Polecam listy Polakow ze Slazka pisane z okopow IWS.Slowacki zostalby wielokrotnie zawstydzony ich polszczyzna. Wystarczy przesledzic wypowiedzi Palackiego,Ketrzynskiego z poczatku ich dzialalnosci i z konca -to takie 2 bardzo ciekawe przypadki czeskiego&polskiego ''odnalezienia narodowego''.Warto tez wspomniec ze Rzeplita to jednak wielokrotnie wiekszy obszar.

      PiotrROI

      Usuń
    7. Czcigodny Piotrze
      W kwestii Słowackiego muszę podpisać protokół rozbieżności. Bo wprawdzie "de gustibus...", ale nic mi nie wiadomo jakoby kiedykolwiek którykolwiek z Polaków mógł z nim konkurować w materii piękna języka. Bardzo wysoko cenię też księcia biskupa warmińskiego.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  2. Szanowni Autorzy,
    Gloryfikatorzy powstania styczniowego podkreślają, że umocniło ono świadomość narodową i patriotyzm Polaków, co umożliwiło odzyskanie niepodległości.
    Ja myślę, że wręcz odwrotnie. Niepodległość odzyskali też np. Litwini, Łotysze, Czesi, którzy w XIX wieku nie wywoływali żadnych powstań. Natomiast kolejna jaskrawa, demonstracyjna klęska polskiej romantycznej myśli powstańczej mogła przekonać lokalne elity, że polskość nie ma sensu. Mogło się to przyczynić do utraty w sensie etnicznym dotychczas polskich ziem na wschodzie i na Śląsku.

    Chciałbym też nieśmiało zasygnalizować, że obecna sytuacja geopolityczna Polski niewiele różni się od tej z XIX wieku. Konflikt z sąsiadującymi mocarstwami i liczenie na egzotyczne sojusze skończy się jak zawsze. Nie jestem pewien czy pisowskie bufony zdadzą egzamin z elementarnego rozsądku politycznego.
    Serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czcigodny Dibeliusie
      Po I Wojnie Światowej niepodległość odzyskały zarówno narody mające niegdyś porządną państwowość (Czesi), jak i te, które nigdy jeszcze nie miały swoich państw (Finowie, Łotysze, Estończycy). Zgadzam się z Tobą, że Polacy wybili się na niepodległość nie DZIĘKI dwum idiotycznym powstaniom, ale POMIMO tych strat w ludziach i majątku.
      Co się tyczy obecnej sytuacji politycznej, odnowienie polskiego uczestnictwa w Grupie Wyszehradzkiej i ideę Międzymorza oceniam dobrze. Tak jak i długofalową współpracę z Chinami, jedyny realny bat na kacapską dupę. Amerykanie mogą wybrać na prezydenta nawet takie mniej niż zera, jak ten burak czy Klintonica.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  3. '' Gdyby te bzdury mogli przeczytać Powstańcy Wielkopolscy z roku 1918, zabiliby je śmiechem.'' -zbyt ''ciezki'' temat by moc go wyjasnic jednym wpisem

    Osobiscie powstanie styczniowe uwazam za blad (a nawet za robote wywiadu innego kraju w celu skierowania uwagi zaborcow na ziemie dawnej Rzeplitej)niemniej jednak Macierewicz ma sporo racji w tym co powiedzial gdyz po upadku powstania styczniowego wlasnie zaczela sie w/w ''praca organiczna'' na duza skale.

    Stare przyslowie mowi ze ''ludzie zaczynaja robic rzeczy madre wtedy gdy juz nie maja innego wyjscia''

    ps. N.Davies nie jest zadnym ''autorytetem'' dla powaznych badaczy historii gdyz cale jego ''dzielo'' to zbior (najczesciej ''poprawnych politycznie'') prac innych.Tylko w kraju postkolonialnym publikacja ktora poza datami sklada sie w wiekszej czesci z blednych hipotez jest traktowana powaznie.

    wesolego popoludnia
    PiotrROI

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czcigodny Piotrze
      Oczywiście temat jest poważny. Ale tej apoteozy seppuku mam już powyżej uszu i stąd te ostre sformułowania pod kątem tych, którzy uważają, że świat winien nas podziwiać za polityczne szaleństwa.
      Piszesz o prowokacji zagranicznego wywiadu. Czy uważasz, że Bismarck podsycał ten "patriotyzm", by za pomocą Konwencji Alvenslebena zyskać wdzięczność Rosji i jej neutralność w planowanej rozgrywce z Austrią, a potem Francją?
      Daviesa nie gloryfikuję. Po prostu odnośnie tej jednej wypowiedzi, z którą się zgadzam, podkreśliłem jego neutralność emocjonalną. Nie będąc Polakiem, nie musiał się poczuwać do wspólnoty z polskimi hurra patriotami, dla których Wielopolski jest diabłem wcielonym.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    2. ''Czy uważasz, że Bismarck podsycał ten "patriotyzm" -to jest zbyt daleko poza okresem ktorym sie zajmuje zeby jednoznacznie wskazac kto za tym stal. Faktem jest ze kazdy z zaborcow probowal setki razy konfliktowac z soba Polakow.Osobiscie spotkalem sie z hipoteza (nie badalem jej) ze za ta prowokacja stal wywiad Francji choc ''interes'' w tym mialy rowniez inne panstwa.Idac za stara zasada ''patrz kto odniosl na tym korzysc'' nie mozna tez wykluczyc ze ten inicjatywa pochodzila z samej Rosji ktora zyskala ''solidny pretekst'' do likwidacji ostatka panstwowosci polskiej -pretekst doskonale ''rozumiany'' przez ogromna czesc szlachty,mieszczanstwa,chlopstwa.

      ''Wielopolski jest diabłem wcielonym'' -bez przesady , nawet owczesnie ten Stary Kon mial ogromna wsparcie i podobnie bylo w pozniejszym okresie.Sam zreszta zacytowales ''marszalka'' -choc to jest koszmarny przyklad biorac pod uwage ze ten konfident pruski nalogowo niszczyl ludzi ktorzy wykonali ogromna prace organiczna.Wielopolski byl jednym z wielu ktorzy owczesnie strali sie pracowac organicznie lecz polityka go przerosla i niepotrzebnie pozniej dal sie wciagnac w ''samo biczowanie'' Polakow.

      dobre rano :)
      PiotrROI

      Usuń
    3. Witam o poranku,

      Polecam wykład Grzegorza Brauna na ten temat - rzuca trochę światła na wątpliwości.

      Pozdrawiam, TF.

      https://www.youtube.com/watch?v=SoOpLsRR8-k

      Usuń
  4. Więcej się dowiedziałem z tego artykułu niż z lekcji historii w szkole.

    Zygmunt

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czcigodny Zygmuncie
      O ile mi wiadomo, na lekcjach historii wspomina się o potyczkach stoczonych przez powstańców (biorąc pod uwagę liczebność obydwu stron, nazywanie ich bitwami jest dużą przesadą) i dowódcach, schwytanych przez Rosjan i straconych. W czasah PRL pojawiało się też hasło "sprawa polska podczas powstania ....(tu wstawić jedną z trzech nazw)", sugerujące, że powstanie to poza trójką zaborców jakiekolwiek znaczące siły polityczne w Europie interesowało. Wyjątkiem od tej zasady był jedynie fakt, że Insurekcja Kościuszkowska była na rękę rewolucyjnej Francji, tyle tylko że z Polakami w tradycyjnej roli użytecznych idiotów. Za moich szkolnych czasów w podręcznikach szkolnych były też podrozdziały "Szanse powstania....". Podrozdziały te zawsze wprawiały mnie w zdumienie. Bo nie mogłem pojąć, jakim cudem ci "historycy" zdali egzamin wstępny do szkoły średniej z matematyki. Najmniej informacji podawano o Powstaniu Wielkopolskim z roku 1918. Chyba na takiej zasaqdzie, że skoro było zwycięskie, to nie ma czym się chwalić, bo to nie po polsku.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miało szanse powodzenia? Pieprzysz jak słoń żyrafę. Jakimi zasobami siły żywej oraz armat dysponowała Rosja, a jakimi powstańcy? Weź posrańcu kalkulator czterodziałaniowy i policz.

      A gówniane państwo jest lepsze niż żadne państwo.
      Popatrz co się stało z Polską podczas IIWŚ (żadne państwo: przyłączenie części do Rzeszy, część GG, część pod okupacją sowiecką), a jak było z Węgrami będącymi wasalem Niemiec? Do 1944 i odsunięcia Horty'ego mieli w miarę spokojne życie, łącznie z obywatelami wyznania mojżeszowego.



      Usuń
    2. Do tego jesteś zbyt głupi, by zorientować się, że nie jestem właścicielem bloga, tylko jego czytelnikiem. Ale to mnie nie dziwi.

      Usuń
    3. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

      Usuń