piątek, 8 stycznia 2016

Qui pro quo

Nawiązując do naszego poprzedniego wpisu, pranie się udało. Victor Orban potwierdził swoją klasę i ogłosił, że zawetuje każdą próbę nałożenia przez Komisję Europejską jakichkolwiek sankcji na Polskę. Oczywiście Swetru, Skatina i wszelaka drobniejsza swołocz gardłują, że wprawdzie PiS jest zły, ale oni jako polscy patrioci (jak na razie, najgłupszy dowcip tego roku), dołożą wszelkich starań, aby na razie  do sankcji nie doszło.
To wyprostowanie relacji nieprzesadnie bystrego ucznia z mistrzem nie zmienia jednak faktu, że Witold Waszczykowski, zmienny w swych wypowiedziach niczym kwietniowa pogoda w górach, nie jest mocnym punktem rządu pani premier Szydło. Stanowczej obrony polskiej racji stanu i właściwego doboru słów w dialogu z aroganckimi eurognojkami mógłby się nauczyć choćby od księdza biskupa Wiesława Meringa, który w połowie grudnia ubiegłego roku napisał kika słów prawdy do socjalistycznego aroganta bez matury. Dla wygody Szanownych Czytelników przytaczamy za portalem Fronda treść tego listu, na który Szmatławer Zeitung, WSI24, Polsrat e tutti quanti zareagowali atakiem "słynnej praczki".

Wielce Szanowny Pan
Martin Schulz, MdEP
Przewodniczący Parlamentu Europejskiego
Willy-Brandt-Ring 1
D-52477 Alsdorf
Deutschland - Niemcy

L.dz. 630/2015/Bp

Z wielkim zdumieniem i oburzeniem przeczytałem Pańską opinię o “zamachu stanu” w Polsce.
Naprawdę znam mój Kraj lepiej niż Pan: żyję w mojej Ojczyźnie już 70 lat; zapewniam Pana, że wybory Pana Prezydenta i nowego Rządu w Polsce nie są dowodem braku demokracji. Wybory ukazały, że większość zwykłych obywateli mojego kraju chce zmiany.
Problem w tym, że ci, którzy mieli dotąd władzę, na tej decycji tracą; nie chcą się zatem poddać werdyktowi wyborów i wykorzystują dla swoich interesów także Parlament Europejski.
Parlament, pod Pańskim kierownictwem, zajęty jest na pewno bardzo ważnymi sprawami, m.in. długością płomienia świec i ilością wody w spłuczce.
Nie ma dziś w Brukseli polityków wysokiej klasy, czyli ludzi poszukujących dobra wspólnego społeczeństw tworzących Unię Europejską. Poprawność polityczna idąca w parze z małostkowością nie sprzyja mądrości. Szkoda, że – jak to kiedyś mówił pan Chirac – także “Pan stracił okazję, by siedzieć cicho”.
Wiem, że nie zmieni Pan swego stanowiska i Polaków nie przeprosi. Trzeba wielkości, by uznać swój błąd.
Dlatego w “zimowe święta” (tak przecież nazywacie Boże Narodzenie) życzę Panu rozwagi, mądrości i wyobraźni.

+ Wiesław Mering
Biskup Włocławski

 

Nawiązując do popularnej w latach 80 ubiegłego stulecia komedii "Nieoczekiwana zmiana miejsc", proponujemy, by ksiądz biskup Mering zajął się kierowaniem polską dyplomacją a Witold Waszczykowski wziął się za śpiewanie godzinek.

Flavia de Luce
Stary Niedźwiedź
Tie Fighter

5 komentarzy:

  1. ''To wyprostowanie relacji nieprzesadnie bystrego ucznia z mistrzem nie zmienia jednak faktu, że Witold Waszczykowski, zmienny w swych wypowiedziach niczym kwietniowa pogoda w górach, nie jest mocnym punktem rządu pani premier Szydło''

    Ale co konkretnie zrobil Waszczykowski ? - nic nie rozumimiem z twojego wpisu

    a co pana Meringa to do jego listu dodam PYTANIE - panie ''gdzie pan byl@ jak jaja robiono sobie z pana owieczek@ ze przypomne okradnie kasy SKOK dzis padajacej albo ''obwodnica Bronislawa'' Jakos nagle zaczol pan ujadac jak pies zwany ''pluto'' co sie wielu podoba ale nie do konca nam ''poganom'' Wiec pytam po co ten caly pana ''list'' skoro '''pisowska''' gazeta zwana ''niezalezna' sama tych listow wyslala 30 tysiecy (jej czytelnicy) - to zes sie pan obudzil jak ostani ubol na kacu


    Mering to piekne francuzkie nazwiko ale osobiscie mam nadzieje ze nasza znajomosc nie zakonczy sie w @tym stylu@ a bardziej werbalnie

    pozdrawiam
    PiotrROI

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czcigodny Piotrze
      Nie będąc katolikiem, a w szczególności nie należąc do żadnej z parafii diecezji włocławskiej KRK, NIE WIEM, o czym wcześniej mówił w swoich kazaniach i o czym ewentualnie pisał w listach pasterskich ksiądz biskup Mering. A ponieważ powinienem oszczędzać wzrok, nie mogę przekopać strony internetowej diecezji na kilka lat wstecz.
      Przed wyborami Kaczyński w przemówieniu sejmowym zapewniał, całkowicie zgodnie z prawdą, że zdecydowana większość Polaków nie życzy sobie zalania ojczyzny "uchodźcami". Po utworzeniu rządu minister Waszczykowski wił się niczym robak na wędkarskim haczyku. Była mowa i o konieczności renegocjacji "zobowiązań" Ewci Peron, i o tym, że "pacta sunt servanda". Z kolei chyba Błaszczak (czyli minister spraw wewnętrznych, a nie zagranicznych) podał wersję, że przyjęci będą chrześcijanie, matki z dziećmi i nieletni bez opieki. Jeczcze ktoś inny mówił o przyjmowaniu uciekających przed wojną. Na upartego, jeśli plemie Umba Umba walczy z plemieniem Makumba, niekoniecznie na taką skalę, jak Tutsi z Hutu, to też jest wojna.
      Do ubogiej gamratki! Czy ktoś w PiS panuje nad tym chlewem? W cywilizowanym kraju jest to działka ministra spraw zagranicznych. A mam wrażenie,że danego dnia obowiązuje wersja tego, kto wcześniej przyjdzie do pracy i coś chlapnie na ten temat.
      Trzeba pamiętać też o minie pułapce, zwanej "prawem do łączenia rodzin". Czy tak trudno przewidzieć, że przyjęty pojedynczy azylant ma w rodzinnym kraju tak z tuzin najbliższej rodziny?
      Skoro wszelkie unijne sankcje mogą być nałożone na krnąbrnego członka eurokołchozu wyłącznie jednomyślnie, trzeba było już wcześniej myśleć głową, a nie dupą. Czyli:
      1. W lutym 2015 Napolion powinien był się spotkać z Orbanem, jeśli istotnie jest szachistą potrafiącym planować na kilka posunięć naprzód. A nie graczem w wilka i owce. Skoro zrobia to nawet szwabska POsługaczka, dla polskiego polityka był to psi obowiązek, a nie jakaś łaska.
      2. Jego mamelucy nie powinni byli w mediach opowiadać aż takich koszmarnych bzdur. Kamiński powinien dostać zakaz otwierania publicznie gęby na dłuższy czas. Mieliśmy zapewne szczęście, że Orban uznał go za takiego samego idiotę, jak Kopara.
      3. Po utworzeniu rządu, należało NATYCHMIAST ustalić te fundamentalne da polityki zagranicznej kwestie z Węgrami, Czechami i Słowakami.
      4. A po tych uzgodnieniach wziąć korepetycje z odwagi od Czechów (Witkacy po pijaku by nie wymyślił, że do tego może kiedykolwiek dojść) i powiedzieć Makreli, by ze swoimi pupilami poszła na drzewo banany prostować.
      A tak z innej beczki. Skoro budżet jest napięty, co powiesz o "pożyczeniu" na wieczne nieoddanie 4 miliardów złotych ukraińskim grandziarzom i neobanderowcom?
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    2. Witaj Piotrze,

      Nie bardzo rozumiem, gdzie Ty widzisz problem? W obecnej sytuacji, gdzie grozi się Polsce zewnętrzną interwencją każdy obywatel powinien gromkim głosem oponować i przeciwstawiać się takiemu bandytyzmowi na wszelkie możliwe sposoby. Zwłaszcza wobec chwiejnej polityki MSZ. Powiem więcej, cały episkopat powinien przemówić głosem arcybiskupa Meringa, a nie tylko on sam. Tu nie chodzi o wewnątrzkrajowe przepychanki, gdzie biskupi z rzadka zabierają głos - chyba, że chodzi o sprawy dla katolików fundamentalne. Tu chodzi o brutalną ingerencję w naszą suwerenność. Zatem wszyscy członkowie narodu polskiego powinni wyraźnie oddzielić się od polskojęzycznej wspólnoty rozbójniczej, która kolaboruje w wrogimi Polsce siłami i pokazać komuniście Szulcowi i jemu podobnym środkowy palec. Nie rozumiem dlaczego więc jednym prawo zabrania głosu miałoby przysługiwać, a innym nie. Co to ksiądz ma być obywatelem drugiej kategorii? Już były takie pomysły by księży pozbawić praw wyborczych, ale wyszły ze środowisk z którymi ani Ty ani ja nie chcielibyśmy mieć nic wspólnego.

      Pozdrawiam Piotrze.

      Usuń
  2. Szanowni Autorzy,
    Nie jest żadnym zaskoczeniem, że spora część ekipy rządowej nie dorównuje geniuszowi politycznemu prezesa. Bierni, wierni ale mierni. Cudów nie ma.

    Dzięki natomiast za przytoczenie listu biskupa Meringa. Na tle naszego episkopatu jego osoba okazuje się pozytywnym zaskoczeniem, budzi nadzieję.
    Serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czcigodny Dibeliusie
      Gdyby prezes był geniuszem, a nie co najwyżej Geniusiem, w lutym 2015 wydałby swoim mamelukom polecenie "cicho, końskie łby". I oczywiście spotkałby się wtedy z Victorem Orbanem. W protokole dyplomatycznym szef partii opozycyjnej stoi poniżej urzędującego premiera rządu, konieczność ścisłej współpracy w przypadku zwycięstwa PiS była oczywista. A w ględzenie, że prezes "nie miał czasu", uwierzyć mogą co najwyżej kibole Napoliona, których trzech przypada na jedną działającą szarą komórkę. I do tego komórka ta jest telefonem.
      Do tej pory spośród znanych mi ze słyszenia polskich duchownych katolickich ceniłem głównie księdza Isakowicza - Zaleskiego. Więc cieszę się, że w gronie KEP, obok księdza arcybiskupa Hosera, odkryłem następngo biskupa godnego szacunku. Bo michalikowe opowieści o dzieciach uwodzących księży ośmieszały to gremium.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń