piątek, 7 kwietnia 2017

Schematy organizacyjne różnych nurtów chrześcijaństwa a ich kondycja - cz.1

Z zamiarem poruszenia tej tematyki nosiłem się od dawna. Ale bezpośrednim impulsem stał się komentarz czcigodnego Imperatora. Pod postem „Hej, sadzali AJC na kamieni kupę”, ironicznie podsumowującym przekraczający wszelkie granice bałwochwalstwa filosemityzm wszystkich liczących się sił obecnej RP, w tym niestety i Kościoła Rzymskokatolickiego, napisał on:

„Niestety, dzisiaj to, co kiedyś było siłą Kościoła Katolickiego staje się jego zgubą (mam jednak wiarę i nadzieję, że nie ostateczną). Chodzi mianowicie o silny centralizm. Przed Soborem jeśli jakiś biskup zaraził się wirusem postępactwa - to nic się nie działo, bo papież towarzycho trzymał za mordę i taki nawet nie podskoczył.”

Dlatego postanowiłem opisać jak ja widzę związki między organizacją kościołów ziemskich należących do różnych nurtów chrześcijaństwa a ich obecną kondycją. Są to rzecz jasna uwagi amatora, mówiącego o tym co sam widzi i nie pretendujące do bycia naukowym opracowaniem, poruszającym całość tej jakże obszernej tematyki.
Zacznę od sprawy dla mnie najłatwiejszej, czyli od kościołów protestanckich, ograniczając się do pięciu jego nurtów: luteranizmu, kalwinizmu, metodyzmu, zielonoświątkizmu” oraz znanego mi wyłącznie  z trzeciej ręki anglikanizmu. W Polsce nurtom tym odpowiadają Kościół Ewangelicko – Augsburski w RP, Kościół Ewangelicko – Reformowany w RP, Kościół Ewangelicko – Metodystyczny w RP oraz Kościół Zielonoświątkowy w RP. Dalej dla wygody będę używać skrótów KEA, KER, KEM i KZ.
Cztery pierwsze w skali makro charakteryzują się tym, iż nie posiadają żadnych struktur ponadkrajowych, czy jak kto woli – ponadnarodowych. Jeśli takie nawet powstały, mają charakter teologicznych klubów dyskusyjnych a nie władzy zwierzchniej, mogącej cokolwiek narzucić kościołowi krajowemu.
Na czele kościoła stoi zwierzchnik, nazywany biskupem Kościoła (KEA, KER), superintendentem naczelnym (KEM) lub prezbitrem naczelnym (KZ),  w odróżnieniu od biskupów diecezjalnych, superintendentów lub prezbitrów, stojących na czele diecezji (KEA) lub okręgów (KEM, KZ).Najwyższą władzą ustawodawczą, złożoną zarówno z duchownych jak i świeckich, jest synod. Rolę władzy wykonawczej pełni konsystorz (KEM – Rada Kościoła, KZ – Rada Naczelna), w skład którego z urzędu wchodzi też zwierzchnik Kościoła. Jako ciekawostkę mogę podać iż w KER stanowiska zarówno przewodniczącego synodu jak i konsystorza mogą objąć wyłącznie osoby świeckie.
Jakie widzę zalety takiego ustroju? Na pewno trzy.
Po pierwsze, jeśli wierni trzymają poziom, nikt i nic nie może im z zewnątrz narzucić jakiegoś łajdactwa. Synody szwedzkich czy norweskich łże luteran, szantażowane wstrzymaniem dotacji budżetowych, zatwierdziły możliwość udzielania „ślubów” jednopłciowych. Gdy jakaś pinda z GW no Prawda kilka lat temu spytała przewodniczącego naszego synodu, kiedy i polscy luteranie pójdą za przykładem światłej Szwecji, usłyszała krótkie NIGDY.
Po drugie, rola świeckich nie sprowadza się do dawania na tacę (u nas jest to zorganizowane chyba rozsądniej bo pieniądze wkłada się do koszyczka lub skarbonki wychodząc po nabożeństwie a podczas liturgii nikt nie szwenda się z tacą  i nie przeszkadza). Mają realny wpływ na życie Kościoła, w tym i na wybór biskupów.
I po trzecie, w sytuacji ekstremalnej synod, w którym przewagę liczebną na ogół mają świeccy, może usunąć dyscyplinarnie ze stanowiska nawet biskupa Kościoła. Jak to miało miejsce u nas w przypadku niejakiego Jaguckiego który okazał się szpiclem SB. O ile ktoś z grona Szanownych Czytelników zna choć jeden przypadek pozbycia się z katolickiej diecezji lub choćby parafii komunistycznego konfidenta, będę wdzięczny za taką informację.
A jakie ten system ma wady?
Widzę co najmniej jedną. Oraz jeden wniosek praktyczny.
Gdyby ogół wiernych moralnie kompletnie się zeświniłi na przykład przyjął nauczanie kompletnie sprzeczne z tym co podaje Biblia, brak całkowicie odpornej na ich fanaberie ziemskiej „instancji wyższej” praktycznie wyklucza sprowadzenie ich do pionu i pomoc w wydostaniu się z tego szamba, do którego sami ochoczo wskoczyli. We wspomnianej już Szwecji lesba  Eva Brunne, żyjąca w związku z inną lesbą „pastorką”, robi w diecezji sztokholmskiej za double shit (po polsku biskupka). W wywiadzie dla szechterowego szmatławca powiedziała nawet że Biblia to taki zbiór bajeczek jak mity greckie. W Polsce za taki tekst każdy piętnastolatek wyleciałby z nauk przedkonfirmacyjnych na zbity pysk. Czyli szwedzcy bluźniercy podtarli się Pismem Świętym, zamieniając „sola Scriptura” na „gender only” plus "money first". Nie jest żadną pociechą że tacy z większości Szwedów protestanci, jak ze mnie czarownik Zulusów. A gdyby ksiądz doktor Marcin Luter wstał z grobu, nogi by im z pleców powyrywał.
A ten wniosek? Szwajcarscy kalwiniści już dawno temu zrezygnowali a budżetowych dotacji. Więc parafrazując klasyka, człowieki postępu mogą skoczyć im tam gdzie lewactwo może księdza superintendenta w dupę pocałować. I gdy kilka lat temu szwajcarskie pedały przyszły domagać się ślubów, superintendent zacytował im Pismo Święte i odesłał na drzewo.
Czyli może warto skromniej, ale za własne pieniądze. I co najważniejsze, w zgodzie z Pismem Świętym.
A w skali mikro, czyli na szczeblu parafii?
Przede wszystkim parafianie nie są zdani na łaskę i niełaskę biskupa. Sami wybierają sobie proboszcza z grona tych którzy ubiegają się o to stanowisko i rzecz jasna zostali ordynowani (taki odpowiednik wyświęcenia, nie będący jednak sakramentem). na pastorów przez biskupa. Kandydaci w kolejne niedziele odprawiają nabożeństwa a następnie ogół parafian, kierując się również zebraną wiedzą o kandydatach, poprzez głosowanie wybiera pastora. Biskup oczywiście może zasugerować czyjąś kandydaturę ale nie jest w stanie przepchnąć ją na siłę wbrew woli parafian.
Z wybranym pastorem zostaje podpisana „umowa o pracę” oraz wyznaczona pensja i uzgodnione inne sprawy socjalne. Bowiem kasą rządzi nie proboszcz lecz rada parafialna, co praktycznie  eliminuje wydatki na co najmniej dziwne albo osłonięte tajemnicą cele.
W przypadku jakiegoś skandalu, choćby  obyczajowego, rada parafialna ma prawo rozwiązać umowę z proboszczem a biskup nie jest w stanie temu przeszkodzić. Nie jesteśmy licznym środowiskiem więc wiadomość o takiej historii szybko rozeszłaby się po całej Polsce i łobuz na pewno nie znalazłby więcej zatrudnienia. Nie mówiąc o tym że w przypadku dużego łajdactwa uruchomiono by diecezjalny sąd dyscyplinarny, który mógłby nawet anulować ordynację, czyli mówiąc bardziej zrozumiale, wydalić z grona duchownych.
Trudno mi w powyższych zasadach funkcjonowania parafii dopatrzyć się jakichkolwiek wad. A mój przyjaciel katolik przyznał się nawet że jednej rzeczy nam zazdrości. A mianowicie tego że po jakimś roku od rozpoczęcia wydawania „Faków i szitów”, przy zastosowaniu naszych reguł gry, z niejakiego Kotlińskiego w Kościele Rzymskokatolickim nawet smród by nie pozostał.
CDN
Stary Niedźwiedź

27 komentarzy:

  1. Czcigodny Stary Niedźwiedziu,

    Czuję się zaszczycony wspomnieniem mojej skromnej osoby we wpisie, tym bardziej będąc "prowokatorem" tego wpisu. Ale odnosząc się do meritum: Twój opis przede wszystkim daje bardzo chwalebny obraz polskich luteran nie jako struktury kościelnej, ale jako ludu wiernych. Wyraźnie widać, że to ludzie zacni i konserwatywni. Być może wynika to z faktu, iż są w mniejszości i muszą na swój sposób "walczyć o przetrwanie" i dlatego ich kondycja jest znacznie lepsza niż w krajach, gdzie stanowią większość? I wybacz, ale myślę, że gdyby w podobny sposób zaczął działać w Polsce Kościół katolicki - to bardzo szybko by się zdegenerował. Być może dlatego, że katolicy są tą właśnie większością. A może nie tylko dlatego?... Wróćmy do faktów: patrząc na ogół PRAKTYKUJĄCYCH katolików widzę, że nauczanie Kościoła mają w głębokim poważaniu i wszelkie reformy tow. Franciszka (a zwłaszcza te godzące w nauczanie Kościoła) przyjmują z entuzjazmem albo w obojętnością w najlepszym przypadku. Gdyby więc dano im prawo wyboru proboszcza, to zostawałby nim fajny i lajtowy koleś, co to i na gitarce zagra i rozwodnikowi Komunii udzieli.

    Dodajmy do tego poziom liturgii i oprawy muzycznej, który dla mnie jest w polskich kościołach pod psem. Przykład mojego własnego proboszcza, który wie, że "jak będzie z ludźmi, to ludzie będą z nim". Skutkiem tego jest wpuszczanie na Mszę pożal się Boże chórki, który nie dość, że koszmarnie fałszuje, to dobiera repertuar godny dziecięcej zabawy karnawałowej, a o religijności piosenek świadczy jedynie to, że jest w nich coś o "fajniastym Jezusku", który wszystkich kocha. I dlatego też wolę pojechać nieco dalej na Mszę tzw.trydencką, o której wiem, że jest odporna na tego rodzaju dewiacje. Aha: wiem przy tym, że proboszcz jest księdzem dość konserwatywnym i rzeczony chój.. przepraszam: chórek wcale mu nie odpowiada, ale... ludzie przecież! Nie można tych brzdąkających i fałszujących dzieci wyrzucić z kościoła ani nawet kazać im zmienić repertuaru... Zastanówmy się więc, co by było, gdyby wierni mogli powołać i odwołać proboszczów!

    Dlatego jednak jestem zdania, że coś takiego, o czym piszesz może sprawdzić się jedynie w małych wspólnotach, jakimi są wspólnoty protestanckie w Polsce, w "masowym" Kościele katolickim to by jedynie pogorszyło i tak już nieciekawą sytuację.

    Druga sprawa, to kwestia pieniędzy. Wiadomo: "dajmy im pieniądze, a sk***ią się jak i my". I tak właśnie sk***ił się Kościół luterański w Szwecji. Zauważmy mimo wszystko jedno: gdyby Ewa Brunne miała nad sobą konserwatywnego (!!!) "papieża", to nie mogłaby być postępową lesbą, bo ten nie uczyniłby ją biskupką nawet gdyby sutener (czytaj: szwedzkie państwo) tak kazał. I to jest siła centralizmu.

    Ale celowo dodałem do słowa "papież" przymiotnik "konserwatywny". Gdyby więc rzeczona biskupka Brunne miała nad sobą tow. Franciszka... to sami domyślmy się dalszego ciągu.

    Reasumując: wspólnoty protestanckie można wciągnąć w bagno, ale trzeba to robić po kawałku, bo faktycznie są one kawałkami rozsianymi po całym świecie i zawsze zostanie jakiś kawałek, który będzie pływał po powierzchni trzymając poziom. Kościół katolicki bardzo trudno było wciągnąć w to bagno, o czym świadczy cała litania konserwatywnych papieży aż po wiek XX. Jednak z chwilą, kiedy uda się "im" zrobić papieżem "ich" człowieka (co teraz ostatecznie się udało), to cały Kościół można od razu wciągnąć w bagno, bo stanowi monolit, a nie wiele kawałków. Do czego, oczywiście, Panie Boże, nie dopuść!

    Pozdrawiam serdecznie,
    Imperator

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ave, Imperator!
      Co się tyczy oprawy muzycznej, zarówno w mojej warszawskiej parafii jak i w mazurskim Pasymiu liturgii towarzyszą organy a nie jakieś amatorskie brzdąkanie na gitarze czy dziecinne chórki z infantylnymi tekstami. W Warszawie dodatkowo (nie zawsze) pojawia się chór parafialny, regularnie ćwiczący pod kierownictwem osoby z dyplomem studiów muzycznych. Repertuar wzięty z naszego oficjalnego śpiewnika (podczas każdego nabożeństwa wierni śpiewają kilka pieśni).
      Zgadzam się że status mniejszościowy dopinguje do dbania o poziom i wewnętrznej "spójności". Jako ciekawostkę mogę podać że po niemal każdym niedzielnym nabożeństwie większość z nas spotyka się w domu parafialnym przy ciasteczku i kawie/herbacie.
      Nasz model "demokracji synodalnej" oczywiście zupełnie nie pasuje do Kościoła Rzymskokatolickiego z jego ustrojem monarchii absolutnej. Odnośnie obsady parafii, niekiedy (oczywiście znacznie rzadziej niż łżą "leberalne" merdia) bardzo mi żal katolickich parafian, obdarowanych przez biskupa jakimś zgniłkiem, który przerzucany na zasadzie gorącego kartofla z parafii do parafii, na jakiś czas wylądował u nich. A oni są bezsilni.
      Ale co się tyczy budżetu parafii, do tej pory nikt nie przedstawił mi jakiegokolwiek poważnego argumentu negującego wyższość naszego systemu. Model "róbta proboszczu z kasą co chceta" wręcz sprzyja deprawacji a oprzeć się pokusie nie każdy ksiądz potrafi. Co niestety szybko staje się tajemnicą poliszynela.
      Osobnym tematem, dotyczącym jednak spraw doktrynalnych a nie "ustrojowych", jest kwestia posługi duchownej kobiet. U nas kilka pań zdało już tzw. drugi egzamin kościelny (konieczny do ordynacji na pastora) ale nadal pełnią z dodkonałymi rezultatami jedynie funkcje diakonów, aczkolwiek już z takimi samymi "uprawnieniami zawodowymi" jak prezbiter czyli pastor. Po prostu nasz synod uważa że ich ordynowanie na pastora byłoby odebrane przez Kościół Rzymskokatolicki jako wykopanie topora wojennego. Efekt życia w kraju religijnej monokultury.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    2. Czcigodny Stary Niedźwiedziu,

      Zacznę od końca: a całym szacunkiem dla (mojego) Kościoła Świętego, ale co jego przywódców obchodzi, kogo wyświęcają na pastorów luteranie? Tutaj właśnie widzimy wyższość opisywanego przez Ciebie paktu o nieagresji nad ekumenizmem. Jak dla mnie, to możecie sobie wyświęcać, kogo Wam się żywnie podoba. Podstawą zdrowych wzajemnych relacji jest nie wtrącanie się w sprawy drugiego.

      No cóż, co do reszty mogę powiedzieć, że zazdroszczę Wam zarówno poziomu oprawy liturgii, jak i przejrzystości finansowej, ale nadal uważam, że demokracja w większych grupach się nie sprawdzi. Osobiście wybrałbym inną drogę, wolnorynkową: konkurencja pomiędzy parafiami zamiast przymusowego przypisania do jednej z nich. I wówczas pieniądze szłyby istotnie za wiernym, bo dawałby na tacę i na Mszę tam, gdzie by chciał. Przy czym jest to problem do rozwiązania również i w obecnej sytuacji prawnej: wystarczy obok sieci parafii terytorialnych stworzyć sieć parafii personalnych i problem z głowy. Nie musiałbym wówczas latać do proboszcza, aby ochrzcić dziecko w normalny (czytaj: stosowany od wieków i zawierający egzorcyzmy) sposób albo posłać do Komunii Św. bez teatrzyka i w normalnym stroju zamiast sukmany powrozem przewiązanej, co kiedyś obserwowałem podczas jednej z Pierwszych Komunii w nowym rycie.

      Opisywany przez mnie wyżej model z pewnością miałby wpływ na przejrzystość finansową parafii i przyzwoitość proboszcza.

      Pozdrawiam serdecznie,
      Imperator

      Usuń
    3. Ave, Imperator!
      Zgadzam się z Tobą iż żadnego Kościoła chrześcijańskiego nie powinny obchodzić zasady powoływania na duchownych obowiązujące w innych czy też inne przepisy związane choćby z udzielaniem chrztu lub ślubu. Oczywiście w tym drugim przypadku nie może być złamane prawo państwowe.
      Niektóre sprawy "okołopierwszokomunijne" w polskich realiach Kościoła Rzymskokatolickiego ( w skrócie KRK) wyglądają, przynajmniej dla osoby spoglądającej na to z boku, co najmniej dziwnie. Ale nie za bardzo wypada mi rozwijać.
      O tych zasadach prowadzenia finansów parafii napisałem po to aby Czytelnicy dowiedzieli się że takie w końcu proste rozwiązanie istnieje i sprawdziło się w praktyce a KEA nie zabezpieczył sobie doń żadnych praw autorskich. Oczywiście nie mam zamiaru do niczego namawiać chrześcijan innych konfesji. Mogę jedynie powiedzieć że Twój pomysł "odspawania" wiernych od konkretnej parafii wygląda bardzo rozsądnie. Oczywiście dla mieszkańców większych miejscowości i to wyłącznie w realiach KRK, w których takiego wyboru możnaby dokonać.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    4. Czcigodny Stary Niedźwiedziu,

      Sprawy zarówno "okołopierwszokomunijne", jak i wiele innych w dzisiejszym moim Kościele zalatują mocną infantylnością. Na tym dojrzałej wiary budować nie można. Księża i katecheci potępiają rodziców i dzieci, dla których od samej Komunii ważniejsze są prezenty, a "belki we własnym oku nie widzą, którą to belką jest przedkładanie przedstawienia i pompy nad sam fakt przyjęcia do serca Ciała Chrystusowego, w co my wierzymy. I z tym przyjęciem Ciała Chrystusowego też bywa kiepsko. Nie znam realiów Twojego Kościoła, ale z dostępnych opisów wyłania się przerażająca (spokojnie Stary Niedźwiedziu, bynajmniej nie dla Ciebie) prawda: luteranie na klęczkach ponoć przyjmują chleb (nie będący ciałem Chrystusa - jeśli się mylę, popraw), a katolicy przyjmują Ciało Chrystusa na stojąco, a czasem na siedząco i na łapę...

      Nie wspominając o tym, że wchodząc do luterańskiej świątyni czuję się bardziej "u siebie", bo macie NORMALNE OŁTARZE zamiast posoborowych "katolickich" stołów...

      Prawdę powiedziawszy do kościoła, który mógłbym nazwać swoją "parafią personalną" dojeżdżam 30 km w jedną stronę, więc nie sądzę, by mój pomysł dotyczył jedynie dużych miast, problem mógłby być jedynie mentalny: "to je psecie mojo parafia, jak mom chodzić gdzie indziej?". Innego problemu nie widzę i czekam z niecierpliwością na erygowanie pierwszej polskiej parafii personalnej.

      Pozdrawiam serdecznie,
      Imperator

      Usuń
    5. Ave, Imperator!
      Co się tyczy Komunii Świętej, (nazwa u nas praktycznie nieużywana, mówimy Wieczerza Pańska lub Sakrament Ołtarza), jako amator widzę tu trzy podejścia.
      KRK wierzy w TRANSSUBSTANCJACJĘ czyli w całkowitą i TRWAŁĄ przemianę chleba i wina w ciało i krew Zbawiciela. Paweł VI w encyklice "Mysterium fidei" zacytował teologię z IV wieku:
      "...to, co się zdaje być chlebem, nie jest chlebem, chociaż takie wrażenie daje smak, lecz ciałem Chrystusa, a co się zdaje być winem, nie jest winem, choć się tak smakowi wydaje, ale krwią Chrystusa ..."
      Nasz KEA i kilka mniejszych kościołów protestanckich wyznają KONSUBSTANCJACJĘ, czyli WSPÓŁISTNIENIE w chwili udzielania tego sakramentu obecnego w sposób realny ale za to nadprzyrodzony ciała i krwi Chrystusa z chlebem i winem, jak najbardziej nadal istniejącymi i nie tracącymi swojej wcześniejszej czysto ziemskiej natury. Jeśli powiesz "It's highly sophisticated", nie będę z tym polemizować. Oczywiście uznajemy wyłącznie udzielanie tego sakramentu pod OBYDWOMA postaciami, tak jak i wszystkie pozostałe kościoły protestanckie. Tak jak i w KRK, używamy opłatka, inni protestanci posługują się zwyczajnym chlebem. Marcin Luter był wręcz alergicznie uczulony na słowo "ofiara". Przy każdej okazji dobitnie podkreślał że w historii była tylko jedna Ofiara Przebłagalna więc jakiekolwiek próby "współuczestniczenia" w niej są olbrzymim nadużyciem.
      Inne kościoły protestanckie kładą największy nacisk na słowa "Tak czyńcie na moją pamiątkę". Niektóre wręcz negują obecność Zbawiciela w chlebie i winie, podkreślając dziękczynny charakter tego sakramentu.

      Przyjmowanie Wieczerzy Pańskiej to jedyna chwila kiedy wierni KEA klękają, co zauważyłeś. Jeśli zdziwił Cię brak figury Chrystysa na krzyżu, jest to jak najbardziej celowe i przypomina że Zbawiciel po swojej śmierci zmartwychwstał.

      Cieszę się że masz w swoim zasięgu kościół, w którym liturgia sprawowana jest porządnie, w sposób ułatwiający wiernym kontakt z Panem Bogiem, bez idiotycznych wynalazków, jedynie irytujących poważnych wiernych. Co mój przyjaciel Krusejder określa dobitnie słowem "posoborowie". Gdyby kogoś z nas spotkało podobne nieszczęście, byłby w znacznie gorszej sytuacji, bowiem w Warszawie są aż dwie nasze parafie a w nawet tak dużym mieście jak Łódź tylko jedna.

      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    6. W znanych mi kościołach ea (Łódź, Pabianice, Węgrów, Karpacz, Koszalin, Świdnica ) na krzyżu jednak figura Ukrzyżowanego widnieje. Nie ma figury w ea Zgierzu. Nie ma jej też w łódzkich parafiach er i em.

      Forma Eucharystii to w łódzkim er zwykły pokrojony chleb i wino, w em opłatek samodzielnie przez wiernego maczany w kielichu.

      Pozdrawiam

      Usuń
    7. Czcigodny Refaelu
      Kwestia chleb czy opłatek jest dla mnie drugorzędna, choć trudno sobie wyobrazić aby podczas Ostatniej Wieczerzy na stole znalazł się opłatek. Ale z oczywistych przyczyn medycznych, maczanie opłatka czy chleba w winie to doskonały pomysł.
      Tak samo postępuje ksiądz Tadeusz Isakowicz - Zaleski odczas mszy według liturgii ormiańskiej, z tą różnicą że to on macza brzeżek opłatka w winie, znajdującym się w małym puchrku trwale umocowanym w centrum patery z opłatkami.
      Czyli można, jeśli tylko się chce a Pismo Święte traktuje się poważnie.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    8. Czcigodny Stary Niedźwiedziu,

      No to bardzo ładnie wyjaśniłeś mi, czemu Wy, luteranie klękacie podczas Wieczerzy Pańskiej. Nie będę się wdawał tutaj w jakieś teologiczne dyskusje, na ile to jest spójne, bo to jednak nie na moją wiedzę i głowę. Przede wszystkim jestem wdzięczny za wyjaśnienie sprawy. Co wcale nie umniejsza ignorancji i braku poszanowania Świętości u współczesnych katolików.

      Zauważyłeś, że zacytowałeś bardzo konserwatywny tekst papieża-demolki Pawła VI? Jak widać jemu też podobne się zdarzały, co nie zmienia faktu, że zdemolował liturgię i teologię katolicką oraz wyhodował potworka o nazwie "teologia wyzwolenia", którego przytłamsił Jan Paweł II oraz "ten wredny Niemiec" (za którym jak bardzo tęsknię!), a teraz wyciąga z niebytu tow. Franciszek.

      Pozdrawiam serdecznie,
      Imperator

      Usuń
    9. Ave, Imperator!
      Jeśli dziwi Cię jakim cudem Paweł VI w swojej encyklice napisał coś z sensem, winien jestem wyjaśnienie. On tylko zacytował, jak przed chwilą sprawdziłem, św. Cyryla Jerozolimskiego, (315 - 386) – greckiego biskupa Jerozolimy (348-386) i doktora Kościoła, świętego Kościoła Rzymskokatolickiego, Ormiańskiego, Koptyjskiego i nielicznych protestanckich (tych, dla których Dzieje Apostolskie nie zamykają ostatecznie listę świętych).
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    10. Poza Komunią nie ma określonych momentów gdzie należy klękać. Ja osobiście klękam też do Modlitwy Spowiedniej i Ojczenasz.
      Zauważyłem, że do Komunii nie klękają jedynie osoby, które z racji wieku i/lub schorzeń mają problem z klękaniem.
      Względy medyczno-higieniczne rozwiązywane są różnie - poza ogólnym kielichem, wycieranym po każdym wiernym, są pojedyncze kieliszki lub wspomniana już maczanka.

      Usuń
  2. Czcigodny Robercie
    Trzeba pomodlić się za tych biedaków a zwłaszcza za rodziny i wszystkich bliskich ofiar tego islamskiego bydlęcia.
    Tu pewna informacja, niewielu katolikom znana. Głównym celem naszej liturgii pogrzebowej jest prośba o wspomożenie wszystkich bliskich, których zmarły opuścił. Bo on z definicji na pewno zostanie właściwie osądzony. Zdaniem naszych teologów luterańskich modlitwa za duszę zmarłego (oczywista dla każdego katolika) nie jest rzecz jasna niczym niewłaściwym, lecz jedynie zbędnym. Bowiem sprawa trafiła już na wokandę Sądu który jest nieomylny.
    Pod Twoim najnowszym postem już wpisałem komentarz.
    A wracając do Antysocjala. Wszystkimi kończynami podpisuję się pod Twoim postulatem iż jedynym rozsądnym rozwiązaniem jest po prostu pakt o nieagresji między kościołami chrześcijańskimi. Bo wszelkie ekumenizmy, przez mojego przyjaciela Krusejdera będącego katolikiem przedsoborowym nazywane "akukumenizmem", to ślepa uliczka. Efektem może być tylko spłodzenie jakiegoś teologicznego potworka, nie do przyjęcia dla tych wiernych wszystkich stron, którzy dokładnie wiedzą w co wierzą.
    Za skandal uważam papieskie całowanie Koranu. Że nie wspomnę o jakichkolwiek uniżonych tekstach pod adresem judaizmu uznającego Talmud za najwyższy autorytet. Bo w porównaniu z tym obrzydlistwem "Mein Kampf" to książka umiarkowanie rasistowska.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Szanowna Redakcjo,

    Szwedzi niebawem beda w mniejszosci we wlasnym kraju ale zostalo im jeszcze troche ''sreberek'' co ich nakradli wiec moze np. na podlasiu budowac osrodki dla ''uchodzcow'' z roznych ''szwecji'' ? W zeszlym tygodniu min.szwedzka zaprosila terorystow chcac ich ''resocjalizowac dajac im mieszkania'' -po co sie zajmowac tymi kretynami inaczej niz ich dojac ? Oni sami dla siebie sa najwiekszym niebezpieczenstwem

    Wesol dzien
    PiotrROI

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czcigodny Piotrze,
      Czy widziałeś tę "Szwedkę"? Siakoś "mocno opalona". Taka z niej Szwedka, jak ze mnie Hucuł.
      Serdeczności

      Usuń
    2. Czcgodny Piotrze
      Pomysł z tymi ośrodkami jest doskonały. Należałoby tylko wyznaczyć jakieś rozsądne zasady "fenickie" aby z jednej strony, uciekinierów przed islamskim bydłem nie obedrzeć ze skóry. Ale z drugiej, nie przyjmować za Bóg zapłać idiotów którzy przepieprzyli swój kraj. Plus jakieś testy na ideolo, niekiedy skutkujące kursem reedukacyjnym.
      Coś mi się widzi że za kilka lat nastaną złote czasy dla komentującego u nas czcigodnego Roberta, znającego biegle szwedzki.
      Druga grupa potencjalnych imigrantów to holenderscy emeryci, uciekający przed eutanazją. Chyba będę musiał o tym napisać.
      Zastanawiam się, czy ta "Szwedka" to aby idiotka. Bo narzuca się i inne rozwiąanie.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    3. Czcigodny Refaelu
      Moim zdaniem ta ciemna na gębie baba o zdecydowanie nie skandynawskich rysach to po prostu agentka ISIS. Sprawdzająca czy Szwedzi skretynieli już aż do tego stopnia że dadzą się kupić na aż tak chamsko prymitywny przekręt. A skoro już praktycznie zatracili instynkt samozachowawczy, nie jest bez szans.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  4. Szanowny Refael, globalne ocieplenie wiesz .. nie ma sie co dziwic ;) A na powaznie nic a nic szwedom nie wspolczuje.Ciezko sobie na to zapracowali a my powinnismy jedynie ich golic w zamian za udzielenie azylu.

    Wesol
    PiotrROI

    OdpowiedzUsuń
  5. Czcigodny Stary Niedźwiedziu,
    Odnoszę się z sympatią do kościołów protestanckich i jestem za wprowadzeniem niektórych elementów ich organizacji do kościoła katolickiego. Na przykład wybór proboszcza przez radę parafialną. Feudalny model Kościoła sprawdzał się przez wieki, a nawet w okresie walki z komunizmem. Ale teraz kościoły w Europie Zachodniej pustoszeją w tempie ekspresowym i nieuchronnie dotrze to do Polski. Współcześnie religia ma szansę przetrwać i rozwijać się, jeśli wierni czują, że są jej istotnym, aktywnym elementem, że od nich wiele zależy.
    Serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czcigodny Dibeliusie
      Siłą rzeczy, będąc chrześcijaninem innej konfesji, moje obserwacje tego co dzieje się w polskim KRK na szczeblu parafii są nieliczne. I nie potrafię powiedzieć, na ile odpowiadają uśrednionemu ogólnopolskiemu obrazowi tego kościoła.
      Ale nawet ja poznałem z autopsji lub relacji osób wiarygodnych kilku księży katolickich, na ogół przed czterdziestką, którzy potrafią dotrzeć do wiernych. I za cel postawili sobie doprowadzić ich do właściwej mety a nie usunąć z trasy zawodów czyli wygonić z kościoła z byle powodu.
      I to stwarza nadzieję że w Polsce wierni KRK nie zdegenerują się a ich odsetek w społeczeństwie nie spadnie do poziomu Francji czy Włoch.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    2. Szanowny Dibelius

      ''Feudalny model Kościoła sprawdzał się przez wieki, a nawet w okresie walki z komunizmem. Ale teraz kościoły w Europie Zachodniej pustoszeją''

      Pustoszeja protestanckie katolickie ''kwitna'' obecnie -sam jestem wlascicielem jednego z kosciolow ''anglikanskich'' na ktorego parku postawilem swoj ''dom wypoczynkowy''. jako ''odszczepiencowi'' moze ci sie to nie podobac ze poganin taki jak ja kupik kosciol protestancki -ale wez pod uwage ze ona dalej stoi , nikt nie zrobil w nim ''marketu'' a jak znajda sie ''wierni'' (choc chyba z US ich trezba sprowadzic) maja moja 100% zgode na korzystanie z tej jednej z parutysiecy sprzedanych swiatyn . -ja nie walcze z protestantami a glupota -chesz te swiatynie nawet jutro ci ja oddam, stoi wolna

      miejmy nadzieje ze wesol tydzien
      PiotrROI

      Usuń
    3. Szanowny Piotrze,
      Kościół anglikański jest moim zdaniem historycznym nieporozumieniem, a w Irlandii dodatkowo religią byłego zaborcy. Niewątpliwie w porównaniu z mim kk kwitnie. Jednak dane statystyczne są dość ponure.

      W stosunku do danych z 2005 r. liczba wierzących w Boga w Europie zmniejszyła się. Najbardziej zmieniła się na niekorzyść sytuacja w Portugalii, gdzie deklaracje wiary w Boga spadły z 81 do 70 proc., w Austrii (z 54 do 44 proc.) i Norwegii (z 32 do 22 proc.). Znacząco wskaźnik ten spadł w także w Finlandii (o 8 punktów procentowych), Islandii ( o 7), Francji (o 7), Belgii (o 6), Holandii (o 6), Słowenii (o 5) i Szwecji(o 5). Są też kraje, w których nastąpił wzrost liczby wierzących w Boga, ale zaledwie o dwa punkty procentowe (Rumunia, Chorwacja, Słowacja, Luksemburg, Estonia) albo jeden (Węgry i Łotwa).

      http://niedziela.pl/artykul/10660/Religijnosc-w-Europie

      Z poważaniem

      Usuń
  6. Kilka uwag do różnych fragmentów wpisu.

    Podobnie jak SN jestem wiernym KEA, jednak miałem okazję poznać pewnego katolickiego kapłana, który dociera do WSZYSTKICH wiernych. Z naciskiem na WSZYSTKICH. Wieczorami wychodzi w "odzieży roboczej" czyli sutannie i obchodzi wszystkie uliczki w swojej parafii, gdzie rozsądny człowiek nawet za dnia woli nie zaglądać. Rozmawia z "braminami", z "Sebkami", z bezdomnymi. Zasłynął z organizowania "Chrystotek" - bezalkoholowych dyskotek, gdzie oprócz sali tanecznej była "cicha" sala gdzie można było porozmawiać z księżmi i się wyspowiadać. Wiele dzieciaków uchronił przed kryminałem. Niedawno poszedł po kolędzie głosić Chrystusa do... agencji towarzyskiej. Na modlitwach adoracyjnych w domu parafialnym zawsze jest pełna sala. I dużą grupę stanowi młodzież. Wielki szacun dla tego wikarego.

    Co do formy zbierania ofiary. Miałem okazję uczestniczyć w nabożeństwach w 7 parafiach, położonych w 3 diecezjach. W parafii w Koszalinie praktykowany jest woreczek z dekielkiem, który w trakcie nabożeństwa podawany jest z rąk do rąk. Rozwiązanie IMO też niepraktyczne, gdyż też dekoncentruje.

    Chórki dziecięce - na Mszy dla dzieci jak najbardziej tak, jednak należy zadbać i o poziom artystyczny, jak i repertuarowy. Zaś dla opcji śpiewam jak (nie)umiem mogą być spotkania modlitewne typu "adoracja" czy "uwielbienie".

    na ten moment tyle, jak przyjdzie mi jeszcze coś do głowy napiszę znowu.

    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czcigodny Refaelu
      Swego czasu księdza Tadeusza Isakowicza - Zaleskiego próbowały zagryźć kundelko z krakowskiej kurii, przy całkowitej bierności kamerdynała Stasia. Mój szacunek dla księdza Tadeusza jeszcze wzrósł, w przypadku kamerdynała o jakimkolwiek szacunku nie ma mowy.
      Wspaniały ksiądz Michał o któtym piszesz, będzie dla mnie testem jakości archidiecezji łodzkiej. Jeśli będzie spychany na boczny tor a jego kariera tego duchownego z prawdziwego powołania zostanie zablokowana to pisząc o tej kurii będę musiał pilnować się żeby nie popełnić literówki.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    2. Czcigodny Niedźwiedziu,
      Ksiądz Michał po seminarium zaczął od Bełchatowa, potem były Pabianice, potem "grzeczna" dzielnica Radogoszcz-Wschód - (późny Jaruzelski). Z Radogoszcza trafił do Kurii, ale na szczęście nie zagrzał tam miejsca - trafił do MB Fatimskiej - parafia kwartału nieformalnie nazywanego Bronx. Info dla Warszawiaków - coś jak Ząbkowska-Brzeska-Kijowska, dla pozostałych: jak nie musisz to tam nie idź. Teraz wikaruje w Przemienieniu. Łaska od Boga, że proboszcz z Fatimskiej zabrał go z Kurii, gdyż Michał zmarnowałby się na urzędoleniu.

      Usuń
    3. Gwoli ścisłości: Chrystoteki były organizowane w klubach, których właściciele udostępnili swe lokale na takie bezalkoholowe imprezy.

      Usuń
  7. Szanowny Stary Niedźwiedziu,
    Dzięki serdeczne za przedstawienie, jak to jest zorganizowane w protestantyzmie. Przyznaję, iż nigdy nie miałem tyle animuszu, by zrobić jakąś głębszą komparatystykę różnych nurtów tego wyznania, a dzięki Tobie będzie wszystko w jednym miejscu. Jako, że nie czuję się specem od religioznastwa, to tyle ode mnie. Z niecierpliwością czekam na dalsze wpisy.
    Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czcigodny Jarku
      Co się tyczy protestantyzmu, starałem się w sposób popularny zreferowa stan obecny. Dodam jeszcze że w Siedmiogrodzie wśród tamtejszych Węgrów jest spora grupa kalwinistów. Przypomnij sobie że to od pastora László Tőkésa z Temeszvaru zaczął się upadek Geniusza Karpat.
      Zaraz wstawiam następny odcinek.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń