poniedziałek, 30 lipca 2012

Kolektywizm i rozdawnictwo

Swego czasu burzliwa dyskusja pod moim postem z 31 maja br. z zasadniczego tematu tegoż wpisu (było nim „leberalne” moralne zbydlęcenie) zwekslowała na temat demografii i polityki prorodzinnej. Kilkoro dyskutantów zarzuciło mi „rozdawnictwo” i „kolektywizm”. Z dyskusji wyciągnąłem wniosek że owym kolektywizmem jest elementarna troska o przetrwanie Polski jako kraju i Polaków jako narodu. Zaś rozdawnictwem dzisiejsi liberałowie nazywają praktycznie każdą formę pomocy dzieciom z ubogich lub/i patologicznych rodzin. W myśl zasady że lepiej będzie jeśli w Polsce wszystko się z wielkim hukiem zawali niż żeby choć złotówka z podatków poszła na pomoc „nie moim bachorom”. A gdy sięgnąłem po argumenty z zakresu demografii (w czym dzielnie towarzyszył mi Zgryźliwy któremu dziękuję za pomoc i korzystając z okazji serdecznie pozdrawiam) inny dyskutant stwierdził że demografia może i jest nauką ścisłą ale stosowane w niej modele są bardzo niedokładne. Czyli wyszło na to że nie miałem racji twierdząc że społeczeństwo złożone z rodzin decydujących się jedynie na jedno dziecko (oraz rzecz jasna singli) i kontynuujących tę strategię w przyszłych pokoleniach, skazane jest na wymarcie. Jak widać dla przynajmniej co poniektórych liberałów demografia jest nie mniejszym wrogiem niż genetyka dla komunistów z epoki Stalina. Tyle tylko że ja musząc wybierać pomiędzy arytmetyką a jakąś negującą ją ideologią, zawsze opowiem się po stronie arytmetyki. Zaś ową ideologię będę miał w sempiternie. Dotyczy to w równej mierze socjalizmu jak i takiego liberalizmu. Choćby protestować miał cały chór uczniów apologetki egoizmu i zaprzysięgłego wroga altruizmu czyli Ayn Rand. W mojej ocenie nie mniejszej idiotki niż Magdalena Środa.
Nie będę ukrywać że po tej dyspucie byłem w dosyć pesymistycznym nastroju. Bo musiałem nawet aktywnych w polskim internecie liberałów - ortodoksów (nie mylić broń Boże z konslibami których bardzo szanuję i uważam za najbliższych sojuszników bądź z libertyńskim bydłem które od dłuższego czasu w celu uniknięcia pomyłki nazywam „leberałami” a słowo to zawsze umieszczam w cudzysłowie) uznać za szkodników nie mniejszych od socjalistów. Ci ostatni przy całej podłości i głupocie swoich działań czy zamierzeń jednak nie kwestionują celowości istnienia jakiejś socjalistycznej Polski a co najwyżej widzą ją jako składnik większej ponadnarodowej struktury. Ale chociaż nie twierdzą że jeśli diabli ją wezmą to nic złego się nie stanie bo po prostu
nie zdała egzaminu. I dziękowałem Bogu za to że na polskiej scenie politycznej owi liberałowie stanowią jedynie folklor którego nie trzeba będzie (przynajmniej w dającej się przewidzieć przyszłości) zwalczać siłą bo wystarczy ich zabić śmiechem.
Humor zdecydowanie poprawił mi się gdy w wymianie komentarzy na innych blogach czy korespondencji prywatnej okazało się że nie jest aż tak źle jak sądziłem. Jedna z tych osób na swoim blogu napiętnowała państwowych urzędasów którzy pożałowali pieniędzy na dalszą naukę zdolnej dziewczyny z domu dziecka. Post ten przeczytałem trzy razy, uszczypnąłem się w policzek aby upewnić się że nie śnię i pogratulowałem autorce iż nie  protestowałaby gdyby udzielono pomocy osobie tego wartej za pieniądze z budżetu.
Zaś dyskusja na blogu Erinti (mam nadzieję że Erinti wybaczy nam tę prywatę) z osobą która zarzuciła mi że chcę ją zmusić do „opuszczenia łba i zapieprzania na meneli” też wyjaśniła że zastrzeżenia dotyczyły dwóch istotnych aspektów. Spowodowała je bowiem obawy że pomoc ta spowoduje dalszy rozrost hordy urzędasów (a więc kolejne pieniądze pójdą w błoto) a menelstwo dostanie kolejny bodziec do dziecioróbstwa. Obawy te rzecz jasna zasługują na poważne potraktowanie. Ale na szczęście dysponuję przykładami że pomoc taka nie wcale musi wiązać się ze stworzeniem kolejnych urzędniczych etatów.
Zacznę od stwierdzenia że w sytuacji poważnego zagrożenia katastrofą demograficzną istnieje paląca konieczność właściwego „zagospodarowania” dzieci które już się na tym padole łez pojawiły. To znaczy ograniczenia do minimum dziedziczenia z pokolenia na pokolenie „zawodu” niepracującego lumpa i takiej polityki edukacyjnej aby każde dziecko chcące się uczyć i zdobyć jakiś zawód na miarę swoich potencjalnych możliwości mogło ten cel osiągnąć a w przyszłości pracować i być wartościowym człowiekiem. A więc pomoc ta powinna być dostosowana do uzdolnień osoby nią objętej a warunkiem koniecznym byłyby jej dobre chęci. Mowy być nie może aby dopłacać choć złotówkę do łobuza zakładającego nauczycielowi na głowę kosz od śmieci a do szkoły przychodzącego głównie aby robić zadymy. Takiego należałoby po prostu wyrzucić na zbity pysk i olać równo wszelkie eurodyrektywy twierdzące że każdy chuligan czy debil musi mieć maturę. Bo realizacja takich brukselskich idiotyzmów odbywa się kosztem tych uczniów którzy do szkoły przychodzą aby się czegoś nauczyć.
Wielkim problemem jest oczywiście odbudowa ze zgliszcz polskiego szkolnictwa zawodowego. Ale to temat na osobną dyskusję, nie mniej obszerną od tej poświęconej kwestiom poruszanym w niniejszym wpisie. Ograniczę się zatem do stwierdzenia że znacznie bardziej szanuję dobrego cieślę czy hydraulika niż bylejakiego maturzystę czy za przeproszeniem posiadacza licencjatu napisanego na temat konieczności dalszej integracji europejskiej czy wyższości "homomałżeństw" nad prawdziwymi, złożonymi z kobiety i mężczyzny.
W pełni zgadzam się z poglądem iż pomoc taka nie powinna być udzielana w formie pieniędzy wypłacanych rodzicom. Bowiem wtedy zastrzeżenie o zachęcie do „dziecioróbstwa” są jak najbardziej uprawnione. Gdyż w Polsce niestety istnieje liczna grupa dziadostwa dla którego najważniejszym celem w życiu jest wytrzaśnięcie jeszcze dzisiaj kolejnej „flaśki” i zalanie pały. A co będzie jutro to już mało ich interesuje, nawet w kontekście zaklinowania kaca. Grupy tej niestety nie można określić marginesem więc trzeba ją uwzględniać w planowaniu jakichś działań. Zaś rodzice będący ludźmi ubogimi ale porządnymi na pewno nie obraża się na takie formy pomocy które trafią bezpośrednio do ich dzieci.
Dlatego rzeczą przynajmniej dla mnie oczywistą jest wybranie takich form tejże pomocy które dają praktycznie stuprocentową pewność iż trafi ona do właściwego adresata. Nie pokuszę się rzecz jasna o przedstawienie kompletnej listy takich działań lecz jedynie wymienię przykładowe formy, w moim przekonaniu spełniające kryterium pomocy konsumowanej przez dzieci. W zasadzie jestem za współfinansowaniem choć w szczególnych przypadkach całkowite pokrycie kosztu nie wywołałoby mojego sprzeciwu.
•    umieszczenie dziecka w żłobku.
•    obiady w szkolnej stołówce.
•    bilet miesięczny na dojazdy do szkoły
•    miejsce w internacie czy akademiku
•    pomoc w nabyciu podręczników
Wymienione formy pomocy dają gwarancję że rodzić lump nie zamieni tego na alkohol choćby się skichał. A dziecko taką pomocą objęte będzie miało mniejsza pokusę aby dojść do wniosku że skoro społeczeństwo ma je gdzieś to ono może odpowiedzieć „nawzajem!”. Zaś rodzice traktujący swoje powinności wobec dzieci serio ale znajdujący się w trudnej sytuacji finansowej, na pewno się nie obrażą za te obiady, bilet miesięczny czy miejsce w żłobku. Bo w sposób zauważalny pomoc ta będzie widoczna w ich budżecie.
I na koniec dwa przykłady świadczące że niektóre liberalne zastrzeżenia wynikają z dbałości o czystość doktryny i nie muszą mieć cokolwiek wspólnego z realiami.
Były wójt mazurskiej gminy w której znajduje się mój letni domek swego czasu przekonał radę gminną aby pieniądze przeznaczone na obchody rocznicowe jakiegoś bezsensownego powstania czy inne bicie piany skierować do szkolnej stołówki. Pani księgowa dokonała przelewu, pieniądze trafiły tam gdzie trzeba i z tego powodu zarówno w urzędzie gminnym jak i w szkole nie przybył ani jeden etat. A obecni wójt i radni nadal znajdują pieniądze na ów cel, nie jest istotne czy z potrzeby serca czy ze strachu przed kolejnymi wyborami. Gdyby ktoś stwierdził ze takiej pomocy ma prawo udzielić jedynie prywatna fundacja, z góry informuje że w promieniu pięćdziesięciu kilometrów od siedziby gminy takowej nie ma. Więc pomysł muszę uznać (proszę wybaczyć mi szczerość) za kolejną liberalną fantasmagorię.
W pewnej szkole podstawowej mieszczącej się w mazowieckim pięćdziesięciotysięcznym mieście, dyrektor szkoły podstawowej zdobył per fas et nefas pieniądze na przygotowywanie w szkolnej stołówce kanapek dla dzieciaków które do szkoły przychodzą po prostu głodne. I poinformował nauczycieli że podczas pierwszej lekcji mają wypuszczać chętnych na kwadrans do stołówki. Z możliwości tej korzysta prawie połowa uczniów, pochłaniających kanapki z salcesonem czy topionym serem i popijających to śniadanie kubkiem posłodzonej herbaty. Na skutek tej inicjatywy w szkole nie przybył ani jeden etat, ani w administracji ani nawet w kuchni. A panie kucharki nie zażądały podwyżki ani nie zastrajkowały w proteście przeciwko dodatkowym obowiązkom. Ani chybi są altruistkami czyli gorszym gatunkiem człowieka. Tak przynajmniej orzekłby libertalib.

Stary Niedźwiedź

51 komentarzy:

  1. Szanowny Niedźwiedziu
    nie czytałem dyskusji, o której na wstępie więc nie wiem jakie argumenty padły. Wg mnie cały socjalizm zaczyna się właśnie od dobrych intencji a potem rozrasta się poprzez pączkowanie- gdyż jest to niesłychanie spójny system. Mikke kiedyś napisał o tym świetny artykuł, który zaczynał się od niewinnego pytania czy dać dzieciom darmowe mleko w szkole. I potoczyło się od rzemyczka do koniczka a nawet dalej. Chodzi o to ze NIE. Są przecież alternatywy jak prywatna dobroczynność znana sprzed wojny pod nazwą mecenat, a wspólcześnie (lub dla tych najmłodszych) Caritas i wszelka prywatna inicjatywa. Chodzi o to, że jeżeli, jak piszesz państwo da coś to wcześniej będzie musiało komuś odebrać, znacznie więcej. I nie jest to dobroczynność tylko wymuszenie wbrew wszelkiej moralności.
    Przypadki, o których piszesz są chwalebne, ale niestety odosobnione i zdrowy rozsądek podpowiada, że nie da się na tym zbudować systemu a bez niego wszelkie zapomogi będą tylko kolejnym urzędniczym widzimisię.
    pozdrawiam
    kaduffy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szanowny Kaduffy
      Jako konserwatysta aprobuję pomoc dla głodnych dzieciaków poprzez choćby darmowe obiady w szkołach. Oraz wsparcie ich uczenia się w przypadku tych które CHCĄ i POTRAFIĄ się uczyć.
      Swego czasu wielka Margaret Thatcher zlikwidowała darmowe mleko w brytyjskich szkołach. A dlaczego? Bo dzieciaki to mleko masowo wylewały i nie miały zamiaru go pić. Gdyż w ówczesnej Wielkiej Brytanii takie ubóstwo jakie w dzisiejszej Polsce dotyka lekko licząc jedną piątą ludności było zjawiskiem marginalnym. Z którym istotnie mogły sobie dać radę prywatne organizacje charytatywne. Ale dla libertalibów pokroju "Mikusia" jest to zbyt trudne do zrozumienia.
      Obecnie w Polsce społeczeństwo systematycznie ubożeje a więc skąd do wszystkich diabłów owa prywatna dobroczynność ma brać fundusze na swoją działalność? Wiara w to że wypełni ona wszystkie te zadania które liberałowie w swej łaskawości na nią cedują jest równie głupia jak twierdzenie że niejaki Owsiak załatwi wszystkie bolączki sprzętowe polskiej medycyny.
      A wymieniony przez Ciebie z nazwiska idiota od dwudziestu lat z okładem kompromitujący liberalizm pomysłami w rodzaju "podatku półgównego", do usranej śmierci nie zostanie wybrany do rady sołeckiej że o tak eksponowanym stanowisku jak przysłowiowy sołtys Wąchocka nie wspomnę. A liberalizm będzie miał szansę zaistnieć na polskiej scenie politycznej dopiero ze dwadzieścia lat po jego zniknięciu z przestrzeni publicznej. Gdy ludzie zapomną że JKM straszył na niej oraz o wygadywanych przez niego bzdurach.
      Pozdrawiam.

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  2. Szanowny Niedźwiedziu.
    Moim zdaniem żadne dziecko nie powinno być głodne,bo to głód determinuje najgorsze zachowania.Nawet dorosły człowiek z głodu np.ukradnie.Takie doraźne działania ,jakie proponujesz z pewnością są dobre,ale problemu nie rozwiązują.Państwo(rząd) jest od działań systemowych,a w tym przypadków system nastawiony jest na rabowanie rodziny na wszystkie możliwe sposoby.
    Polska ma jeden z najniższych w Europie współczynników dzietności, jesteśmy jednym z najszybciej starzejących się społeczeństw na kontynencie. Według danych Komisji Europejskiej polskie rodziny są najbiedniejsze w Europie. Aż 29 proc. polskich dzieci żyje w biedzie. Mamy też najniższe w Europie ulgi i dodatki rodzinne. Polska na pomoc rodzinie przeznacza zaledwie 0,76 proc. naszego PKB. Niemcy i Francja odpowiednio 9 proc. i 4 proc. swoich PKB. Rodziny, które decydują się na wychowanie i wykształcenie dzieci, są z finansowego punktu widzenia karane na każdym kroku. Płacą nie tylko wyższe podatki, mają wyższe koszty utrzymania. Gdy dzieci jest więcej i jedno z rodziców decyduje się na opiekę nad nimi w domu, nie przysługuje mu nawet ubezpieczenie. Po latach, gdy dzieci są wychowane i wykształcone (zaczynają pracować na dobrobyt całego społeczeństwa), rodzic (zwykle mama) za okres pracy w domu nie dostanie nawet grosza emerytury. Państwo polskie traktuje dzieci jak prywatne dobro luksusowe. Obciąża rodziny wielodzietne tak, jak obciąża bogacza, który kupuje kolejny luksusowy samochód. To krótkowzroczne i z gospodarczego punktu widzenia samobójcze.
    Można i więcej na ten temat napisać,bo to tylko,moim zdaniem zarysowanie problemu.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czcigodny Józefie
      Przedstawiona przez Ciebie w skrócie antyrodzinna (a więc i antypolska) polityka obecnego (nie)rządu to fakt a więc na pewno nie będziemy się o to spierać. Tak jak i o konieczność dożywiania przychodzących do szkoły głodnych dzieci.
      Post ten napisałem bowiem trzeba problem przemyśleć aby mieć w zanadrzu jakieś sensowne rozwiązania gdy okaże się że można coś zrobić w tej kwestii. Żeby nie wyszło tak jak z zasiłkami bezmózgiego lewaka Kuronia. Który na początku swej pożal się Boże "walki z biedą" hojnie obdzielał zasiłkami "bezrobotnych" meneli nie mających w dowodzie osobistym ani jednego stempelka świadczącego że choć raz w życiu skalali rączki jakąś pracą.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    2. Witaj Niedźwiedziu.
      Dokładnie.Lepiej spieprzyć tego nie było można.Więc wcale się nie dziwię,że teraz wszyscy się jeżą,na samo słowo"pomoc".
      Serdecznie pozdrawiam.

      Usuń
    3. Czcigodny Józefie
      Wyczyny tego trockistowskiego "opozycjonisty"(który atakował PRL gdyż była ona jak dla niego zbyt mało lewicowa!) są jednym z bezliku dowodów na to że nie należy dawać do ręki dziecku zapałek, szaleńcowi brzytwy a socjaliście nawet grosza z pieniędzy publicznych.
      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  3. Czcigodny Stary Niedźwiedziu
    Zacznę od tego, że zupełnie nie zgadzam się z krytyką egoizmu. Egoizm może być zarówno moralny, jak i niemoralny. Nie można wrzucać do jednego worka wszystkich egoistów. Egoista to człowiek, który własne dobro i dobro swoich najbliższych stawia na pioerwszym miejscu. Co jest w tej postawie złego? Do dziś nie rozumiem. Zupełnie czym innym, i skrajnie szkodliwym, jest totalna społeczna znieczulica, czy makiawelizm. Ale potępianie w czambuł egoizmu jest dla mnie niezrozumiałe. Osobiscie uważam, że świat byłby o wiele lepszy, gdyby wszyscy ludzie poczuwali się do obowiązku zadbania o siebie i swoje najbliższe otoczenie. Oczywiście w taki sposób, by nikogo nie krzywdzić. Co do Ayn Rand, to nie ze wszystkim się zgadzam, ale doceniam, że jako jedna z niewielu wierzy w samodzielność jednostki. Tyle że często podchodzi zbyt doktrynalnie do problemów. A doktrynalny liberalizm nie jest dobry. Np. w imię religii samoposiadania nie można dopuścić do zalegalizowania aborcji, czy traktowania jej na równi z antykoncepcją.

    Zgadzam się z pozostałą częścią tekstu, dotyczącą pomocy dzieciom. Sama niestety zauważam, że w mojej okolicy z owej pomocy korzysta zbyt duży odsetek patologii, która absolutnie nie potrafi jej docenić - stąd właśnie wziął się mój sceptycyzm. Nie podoba mi się, że państwo funduje naukę każdemu, a szkoły publiczne stają się przechowalniami menelstwa. Do jednej ze szkół publicznych w moim mieście stale przyjeżdża policja. Ale i faktycznie nie chciałabym skazać zdolnych dzieci z biduli na pracę w wiadomych "agencjach", tak samo uczciwych i garnących się do nauki dzieci z patologicznych rodzin. Bo dzieci nie powinny ponosić konsekwencji nieodpowiedzialności swoich rodziców. Dlatego zaproponowane formy pomocy wydają mi się rozsądne. Jestem jedynie stanowczo przeciwna zasiłkom dla samotnych matek i rodzin wielodzietnych i uważam, że takie formy pomocy powinny zostać natychmiast zlikwidowane.

    Temat demografi niestety nie budzi we mnie większych emocji, bo uważam, że dzieci będą rodzić się wtedy, kiedy państwo pozostawi obywatelom więcej wolności. Przy takiej ingerencji państwa w wychowywanie (karanie za klapsy + książeczki o homoseksualnych pingwinkach) i głębokie sięganie do kieszeni rodziców-podatników (wysoki VAT na odzież dziecięcą i ZUS) raczej niewielu ludzi zdecyduje się na dziecko. Ja jednak lubię stawiać na jakość, dlatego namawiałabym na rodzicielstwo tych, którzy są w stanie udźwignąć swoje obowiązki. Na pewno nie podoba mi się obrażanie ludzi bezdzietnych, co czynią niektórzy konserwatyści. Myślę, że jeśli ludzie troszczą się o demografię i uważają się za propaństwowych, powinni starać się namawiać na rodzicielstwo tych, którzy mają odpowiedni charakter i predyspozycje, zamiast namawiać do kolektywnego płodzenia i rodzenia. Dobrze by było też edukować w kwestii macierzyństwa - nie opowiadać bajek, jak niektóre celebrytki, że macierzyństwo jest "mission impossible", ale też nie bagatelizować takich chorób, jak depresja poporodowa. Żeby troska o naród nie zmieniła się w nagonkę na ludzi, którzy wybrali inny styl życia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czcigodna Flavio
      Nie jestem wrogiem indywidualizmu o ile nie prowadzi on do działań niszczących państwo które dla mnie przedstawia jakąś wartość i się z nim identyfikuję mimo tego że obecnie jest rządzone przez szajkę złodziei i zdrajców stanu. Bo to jak dla mnie nie jest powód aby się obrazić na Polskę.
      Za rzecz normalną uważam że rodzic wynosi z płonącego domu swoje dziecko a nie cudze i to nie jest żaden egoizm. Ale za łajdacki wręcz egoizm uważam przyznanie sobie gigantycznych premii przez zarząd firmy państwowej balansującej na krawędzi upadku. Z prawnego punkty widzenia takie działania mogą nie być przestępstwem ale z moralnego dyskwalifikują takich ludzi. Przynajmniej w moich oczach. Zaś za sztandarowy przykład altruizmu w najszlachetniejszym wydaniu uważam Matkę Teresę z Kalkuty. Której nawet pieski z indyjskiej skarbówki nie śmiały kąsać za przyjmowanie na swoją działalność pieniędzy "niewiadomego pochodzenia". Czyli mówiąc otwartym tekstem, datków od indyjskich gangsterów potrafiących zrozumieć i docenić jej działalność. Ale poziom moralny przestępczości zorganizowanej z Kalkuty to jednak za wysokie progi dla libertalibanu pokroju owej Ayn Rand.
      Odnośnie pomocy dzieciom z ubogich rodzin, wyraźnie podkreśliłem że należy jej udzielać nie wszystkim z automatu ale jedynie tym które chcą i potrafią się uczyć. Zaś ta chęć nie koliduje z ich predyspozycjami. Bo chłopak mający lęk wysokości nie może być kominiarzem choćby marzył o takim zawodzie. A dziewczyna nie umiejąca liczyć księgową.
      A co się tyczy demografii, ja jeszcze zdążę umrzeć mając w ostatnim okresie życia jaką taka opiekę. Ale jeśli obecna tendencja utrzyma się jeszcze przez dwa pokolenia, nie chciałbym być w Twojej skórze gdy skończysz siedemdziesiąt lat.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    2. Czcigodny Stary Niedźwiedziu

      Nie przypominam sobie, żeby Ayn Rand potępiała pomaganie ubogim, a zwłaszcza dobrowlne. Na pewno też nie promuje makiawelizmu.

      Nikt się nie obraża na Polskę, ale prawda jest taka, że nikt nie będzie rodził i wychowywal dzieci dla ratowania ojczyzny, czy podupadającego systemu emerytalnego. Ludzie chcą mieć dzieci dla siebie.

      Usuń
    3. Czcigodna Flavio
      Osoba o którą się spieramy jest papieżycą tak zwanego (za przeproszeniem) "egoizmu racjonalnego". Jak łatwo sprawdzić w źródłach, pogląd ten mówi że zawsze racjonalne jest dążenie do własnego największego dobra (które jest z definicji moralne i cnotliwe) a inne postępowanie nie jest słuszne. I ową cnotę przeciwstawia godnemu potępienia altruizmowi. Który z kolei poczynając od czasów Augusta Comte'a, przynajmniej w mowie normalnych ludzi, oznacza zdolność do dobrowolnego ponoszenia pewnych kosztów przez jednostkę na rzecz innej jednostki lub grupy do której ta pierwsza należy.
      Wspomniana Matka Teresa z Kalkuty (celowo sięgnąłem po drastyczny przykład)w myśl wybroczyn umysłowych owej Rand postępowała zatem niesłusznie. Bo zamiast zajmować się jak najlepszym urządzeniem się w życiu, poświęciła je zbieraniu z kalkuckich ulic jakichś zdychających dziadów.
      Chyba że Rand nadała słowu altruizm jakieś pokraczne znaczenie nieznane cywilizowanemu światu a więc walczyła ze swoimi własnymi urojeniami. Co z kolei świadczy że przynajmniej niektórzy libertarianie (zdaje mi się że to u nich robiła za główną kapłankę) mają swoja nowomowę nie mniej pokraczną od komunistycznej.
      Nikt z konserwatystów nie żąda od przysłowiowej Anny Kowalskiej, jak to niekiedy nam się wmawia, aby koniecznie urodziła dzieci dla ratowania Polski. Ale gdy słyszę protesty przeciwko planom pomagania ze wspólnych podatków (a więc również i z podatków owej Anny Kowalskiej) "nie jej bachorom", nawet jeśli zanosi się na to że wyrosną na wartościowych ludzi, muszę walczyć z brzydką pokusą aby życzyć jej aby jej protest został uwzględniony zaś ona dożyła ponad stu lat. Żeby na starość, mając na koncie dostatecznie dużo pieniędzy, zdechła samotnie w domu z głodu i z pragnienia. Bo nie będzie mogła wynająć kogoś kto by jej podał przysłowiowa szklankę herbaty. Gdyż tych ktosiów będzie grubo za mało aby obsłużyć wielką armię staruszków.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    4. Czcigodny Stary Niedźwiedziu

      Dlatego uważam, że nie we wszystkim można się zgadzać z Ayn Rand. Sama uważam, że jednostka musi ponosić jakieś minimalne koszty dla dobra wspólnego (podatki). I, jak już pisałam, nie jestem przeciwna pomocy dzieciom z patologicznych rodzin, czy dzieciom z bidula. Dzieci nie powinny ponosić konsewencji nieodpowiedzialnmości swoich rodziców.
      Jednak problemem jest to, że zbyt wielu ludzi nie umie urządzić się w życiu i zbyt często swoje obowiązki zrzuca na państwo. A dlaczego tak jest? Bo wiedzą, że zawsze państwo im da. Naukę za darmo, zasiłki, wychowa dzieci za nich - efekty są, jakie są. Dlatego nie widzę nic złego w promowaniu samodzielności, samowstarczalności i zdrowego egoizmu. Nie mylmy zdrowego egoizmu ze społeczną znieczulicą.

      Akurat uważam, że większość ludzi pomaga innym z egoizmu. I nie ma w tym nic nienormalnego. Nie wierzę, że Matka Teresa z Kalkuty (którą również bardzo szanuję) pomagała z potrzeby samopoświęcenia. Na pewno pomagała ludziom, dlatego, że ich lubiła i dobrze się z tym czuła.

      Usuń
    5. Czcigodna Flavio
      Nie wystarczy samo płacenie podatków. W końcu uniknięcie tego jest dla przeciętnego zjadacza chleba praktycznie niemożliwe w krajach w których pracodawca obligatoryjnie odprowadza do izby skarbowej zaliczki na ich poczet. A więc nie ma czym się szczycić.
      W Wielkiej Brytanii podczas II Wojny Światowej ze względu na problemy paliwowe wydano zalecenie aby podczas kąpieli w wannie poziom wody (rzecz jasna ciepłej) nie był wyższy niż ileś tam cali. I Brytyjczycy powszechnie pozaznaczali to na ściance swoich wanien aby nie przekraczać tej normy. A wedle piewczyni egoizmu powinni się w ciepłej wodzie zanurzać po szyję skoro to by im służyło. Zaś innych mieć głęboko w wiadomym miejscu. I dlatego uważam Ayn Rand za nie mniejszego szkodnika niż profesor nienadzwyczajną Środę. Na szczęście grono wyznawców obydwu tych idiotek to polityczny plankton.
      Na pewno nie jestem fanem państwa nadopiekuńczego. I tak samo jak Ty uważam za skandal finansowanie dorosłych lumpów z pieniędzy wypracowanych przez uczciwie pracujących ludzi którzy nie wyciągają łapy po pomoc. Ale wzorem takiego kraju jest Szwecja w której socjaldemokraci w pocie czoła hodują już trzecie pokolenie menelstwa aby takowe głosowało na swoich dobroczyńców zapewniając im ciągłość władzy. Ale to jest socjalistyczna bajka i konserwatyzmu nie wolno do niej mieszać.
      Ale jeśli uważasz że uczucia które Matka Teresa żywiła do innych ludzi i wynikająca z nich chęć pomagania im były jakąś formą egoizmu to proponuję w celu unikania nieporozumień rzeczownik "egoizm" występujący w takim zdumiewającym znaczeniu uzupełnić jakimś przymiotnikiem. Aby normalny człowiek nie pomylił go z egoizmem w powszechnie przyjętym w cywilizowanym świecie znaczeniu tego słowa. Tak jak demokracji socjalistycznej nikt inteligentny nie pomyli z demokracją a krzesła elektrycznego z krzesłem.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    6. Czcigodny Stary Niedźwiedziu

      W takim razie w kwestii egoizmu nigdy nie dojdę z konserwatystami do porozumienia. Bo ja uczciwych egoistów bardzo szanuję i absolutnie nie wierzę, że normalny człowiek nie pomaga innym dla przyjemności. I jeszcze dodam: nie można patrzeć na swiat zero-jedynkowo. Świat nie dzieli się na złych egoistów i dobrych "społeczników". Ci drudzy, używając populizmów o "wrażliwości społecznej" są o wiele bardziej cyniczni, niż ci pierwsi. Dlatego nigdy nie zagłosuję na partię, nawołującą do tzw. "solidaryzmu społecznego" i gadajacą o "wrażliwości społecznej". Ale to, że ktoś wierzy w samodzielność i samowystarczalność jednostek, nie znaczy, że nie popiera pomocy innym. Pisałam już, że nie zgadzam się z dogmatycznymi liberałami, którzy sprzeciwiają się pomocy dzieciom z biduli, czy z patologicznych rodzin. Pisałam też, że warto, a nawet trzeba pomagać potrzebującym ludziom z naszego otoczenia: sąsiadom, znajomym itd. Jeżeli ktoś neguje sens takiej pomocy, to jest dla mnie niemoralnym egoistą.

      Ale nie mam pojęcia, jak można potępiać egoizm w czambuł i wrzucać do jednego worka uczciwych egoistów, którzy potrafią (w granicach moralności) zadbać o siebie i swoich najbliższych z cynicznymi sobkami i ludźmi działajacymi na szkodę państwa. Sama uważam siebie za egoistkę, ale w życiu bym nie pomyślała, że ktos może mnie wrzucić do jednego worka ze zdrajcami stanu. Tylko dlatego, że wolałabym uniknąć płacenia ZUS-ów, czy wysokich podatków, by zamiast tego pomóc najbliższym. Nie ukrywam też, że wolałabym pomóc hospicjum w moim mieście, niż poświęcać się, by płacić podatki, które pójdą na przejedzenia na administrację.

      Usuń
    7. Czcigodna Flavio
      Mam wrażenie że nasz spór wynika z odmiennych definicji słowa "egoizm". Ty owym słowem określasz, wbrew powszechnie przyjętemu jego znaczeniu, także i każdy przejaw elementarnej troski o siebie, nie wyrządzającej innym ludziom krzywdy. A ja działania krzywdzące innych w stopniu większym niż można oszacować korzyść osoby takie działania podejmującej.
      Więcej na priva.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  4. Szanowna Flavio.
    Zgadzam się z Tobą bez zastrzeżeń co definicji egoizmu.Może być dobry.Bo kto ma ma poukładane w głowie,to jego dobro nie zagraża dobru innym.Do reszty wpisu się nie odnoszę,bo nie wszystko rozumiem.
    Prawdopodobne bariera pojęciowa.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Drogi Niedźwiedziu,

    zadziwiające, jak przeciwnicy (piszę ogólnie) podobnych rozwiązań, o których piszesz gorszą się na Każdą racjonalną propozycję, by państwo wspierało dzieci i młodzież z rodzin najgorzej sytuowanych, i jednocześnie milczą kiedy ich pieniądze z podatków są rozkradane i przeżerane przez stale rozrastającą się za obecnej władzuchny wielką armię rządowych i administracyjnych urzędasów.
    Popieram Cię, masz wiele racji.

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czcigodny Rzepko
      Gwoli sprawiedliwości ludzie ci protestują również przeciwko ewidentnemu rozkradaniu przez szajkę kon-Donka pieniędzy publicznych. Ale już libertyni nie protestują przeciwko wyrzucaniu ich w błoto na promocję "równouprawnienia" i "tolerancji". Czyli tłumacząc z pos-tępackiego na polski feminazizmu i pedalstwa. Ale doktryna zaślepia ich tak jak talibów nauki jakiegoś mułły. A moje boje w sprawie demografii przekonały mnie że kalkulator czterodziałaniowy jest nie tylko dla socjalisty ale i dla liberalnego ortodoksa równie groźny jak "osinowy" kołek dla wampira. Tak samo się go boją.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  6. Witaj Stary Niedźwiedziu,
    Wiele racji jest w Twoim rozumowaniu.
    Jednak państwo cały czas prowadzi taką politykę, że nie opłaca się zakładać rodzin i rodzić dzieci w Polsce. Młodzi obywatele w wieku produktywnym wyganiani sa za granicę aby tam szukac pracy, tam tez zakładają rodziny i rodzą dzieci.
    W naszym kraju, niestety, wszystko zmierza ku temu, aby nas było coraz mniej.
    Rodzenie dzieci po to, zeby potem chodziły głodne, to jest nieopłacalne. A przecież tak się dzieje tam, gdzie jest coraz większe bezrobocie. Znam takie miejscowości, w których polikwidowano zakłady zatrudniające całe rodziny, wiec problem biedy to problem całej gminy.
    W mojej szkole jest akcja pomagania biednym dzieciom przez nauczycieli. Składaja się oni po kilka złotych rocznie aby kilkoro dzieci e szkole mogło jeść obiady za darmo.

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  7. Czcigodna Pelargonio
    Co się tyczy antypolskiej działalności gangu kon-Donka, o to na pewno nie będziemy się spierać. I nie mam żadnych pretensji do młodych ludzi którzy wyjeżdżają z Polski aby pozwolić sobie na takie "luksusy" jak zdobycie jakiegoś mieszkania które da się spłacić w rozsądnym horyzoncie czasowym i odpowiedzialnego dorobienia się dziecka a nawet dzieci.
    A ponieważ niestety dzieci rodzą się częściej w rodzinach ubogich w których znajomość antykoncepcji mocno kuleje, tym trudniej jest doprowadzić do tego aby zdobyły jakiś sensowny zawód i mogły kiedyś się z niego utrzymać. I nie można tego problemu lekceważyć lub metodą liberalnych fundamentalistów mówić że to nie mój problem bo te dzieci nie są moje i nikt przed ich urodzeniem nie pytał mnie czy mam zamiar na nie łożyć. Że nie wspomnę o libertyńskim bydle twierdzącym że cały problem stworzyli "katole" bo matki nie mogły się legalnie wyskrobać.
    Więcej na priva.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  8. Chyba każdy z nas, przy obecnym systemie poparłby takie działanie. Lepsze to, niż stworzenie nowej posadki dla wybitnego eksperta od wszystkiego Aleksieja Aleksandrowicza Grada za 100tyś miesięcznie. Poza tym, jak sądzę w promieniu pięćdziesięciu kilometrów od siedziby gminy ktoś jednak mieszka. Od razu ciśnie się pytanie, dlaczego ci ludzie nie mają na działalność charytatywną pieniędzy lub chociaż na nakarmienie swoich dzieci?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czcigodny Ridzie
      Większość ludzi z "mojej" gminy o których wspomniałem z dużym trudem zdobywa pieniądze na jakie takie nakarmienie swoich dzieci czy kupienie im choćby w "lumpeksie" odzieży lub butów. Więc liberalne dyrdymały o załatwieniu problemu przez prywatne fundacje przypominają mi złota myśl Marii Antoniny. Która gdy dowiedziała się że ludzie demonstrują bo nie maja chleba, odpowiedziała że w takim razie zamiast pomstować na króla powinni jeść ciastka.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  9. Szanowny Niedźwiedziu. Dziekuje za miłe słowa, choc nie zasłużyłem. Po prostu dla niektórych ludzi, szczególnie kobiet , jakakolwiek wzmianka o demograficznej zapaści jaka przed nami jawi się na horyzoncie, niczym Miecz Damoklesa, powoduje furiacką wściekłość. Po prostu wściekłość. Też próbowałem ogarnąć ten abstrakcyjny i nielogiczny fenomen, ale spasowałem na etapie mojej rzekomej "kolektywizacji" i kuriozalnego oswiadczenia: "nie będe rodzić dla społeczeństwa". też mnie autentycznym przerażeniem napawa co zreformowana edukacja porobiła z umysłami młodych ludzi. To jest autentyczna tragedia narodowa. Zamiast rzeczowej i merytorycznej dyskusji na temat co mozna zrobić aby zapobiec tej nieuchronnej na obecnym etapie stanu umysłów, katastrofy, otrzymujesz epitety nawiedzonego kolektywisty. Straszne...
    Żebym choć pół słówkiem się zająknął, że niby obowiązkiem kobiet jest rodzić dzieci bez względu na wszystko. Że patriotyzm Polek ma polegac na szaleńczej prokreacji czy coś w ten deseń. Piszesz jak komu mądremu, że jak nie będzie dzieci, nie będzie kto mał pracować na utrzymanie emerytów i rencistów. Że jak nie będzie nastepnych pokoleń, nie będzie miał im kto na starość dupy podcierać itp. I tu muszę im przyznac rację, że to nie będzie ich problem. po prostu ludność która zkolonizuje te terenu nad Wisłą nie będzie się z milionami staruchów obcego im plemienia certolić, tylko znajda jakiś rodzaj "Ostatecznego Rozwiązania Kwestii Starych Polaków". To juz się zacznie za jakieś 30-40 lat. W sumie nie ich problem, bo starości nie doczekają...
    pozdrawiam ponuro

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szanowny Niedzisiejszy.
      Niewiele można dodać do twojego wpisu.Może tylko ten cytat:

      "Rodziny bez państwa i jego instytucji istnieją i będą istnieć - ale odwrotna sytuacja jest niemożliwa.
      Rodziny bez władzy - lepiej lub gorzej - dadzą sobie radę. Przetrwają. - Państwo - bez rodzin z dobrze wychowanym potomstwem - nie ma perspektyw"
      Ekonomista Ireneusz Jabłoński.

      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    2. @ Niedzisiejszy
      Czcigodny Niedzisiejszy
      Mnie też niekiedy jest wszystkiego dosyć. Ale wtedy biorę się w garść i dochodzę do wniosku ze jednak warto walić głową w mur. Bo wbrew oczywistym pozorom głowa konserwatysty ma szansę z murem skleconym z socjalistycznego czy pseudoliberalnego barachła. A swoją drogą nie zdziwiłbym się gdyby gdzieś w zaświatach duchy Gladstone'a i Palmerstona czyli czołowych dziewiętnastowiecznych liberałów paliły się dzisiaj ze wstydu słysząc co wygadują obecnie ludzie twierdzący że są liberałami.
      A co się tyczy pola widzenia ograniczonego do końca własnego nosa, swego czasu kilku studentów było zdumionych moim stanowiskiem w sprawie demografii i "wolności". Bo też uważali że taki "kolektywizm" kłóci się z prawicowością. Więc zaproponowałem im jako zadanie przeprowadzenie komputerowej (siłą rzeczy nieco uproszczonej) symulacji skutków utrzymania się obecnego trendu. Była to jedna z milszych chwil w mojej karierze dydaktycznej. Bo po jakiejś godzinie pijąc kawę w sąsiednim pomieszczeniu usłyszałem słowa:
      O k***a, on ma rację!
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  10. Przychodzenie po pomoc do państwa ma dla mnie mniej więcej tyle samo sensu, co przychodzenie do policjanta po poradę dotycząca życia seksualnego. Ja w ogóle jestem zwolennikiem zastosowania liberalizmu także w podatkach. Kto się opowiada za jakimś ,,altruizmem" państwowym powinien sam płacić na to podatki. W ten sposób powstanie zależność między idiotycznymi pomysłami a stanem majątkowym, co wielu powinno pomóc. Pomysł szybko wyleczył mojego kolegę, który pochwalał wyższy podatek od ciężkiej pracy w nadgodzinach. Ty płać, skoro ci się to podoba, ja nie. W ten sposób wolność magicznie zakończyłaby nasze konflikty. Wy mielibyście swój socjal, a my nasze pieniądze. Wszyscy zadowoleni.


    Ja nie chcę korzystać ani z zasiłków ani z emerytury, ani ze służby zdrowia, tak więc proszę mnie wypisać z tego stowarzyszenia i nie pobierać jakiś 3/4 podatków. Wtedy być może byłoby mnie stać na założenie rodziny.

    Mieszkam i pracuję w Holandii obecnie. Socjal jest tu jak na polskie warunki gigantyczny, ale i tak rozmnażają się wyłącznie muzułmanie. Co mnie niezwykle cieszy, bo jak bieli Holendrzy wymrą (oby jak najszybciej) to w krajach muzułmańskich nie ma państwowego altruizmu. Nie ma też żadnych problemów z demografią.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szanowny Slavomirze
      Pomysł aby pieniądze które ludzie płacą na ubezpieczenie zdrowotne czy przyszła emeryturę nie przechodziły przez łapy państwa jest oczywiście dobry bo prowizje firm ubezpieczeniowych czy funduszy inwestycyjnych na pewno są mniejsze od kwot zawłaszczanych przez państwową administrację. Oczywiście musiałby istnieć jakiś system gwarancyjny bo ja nie kupuję wizji emeryta umierającego z głodu bo jakiś naśladowca Bagsika i Gąsiorowskiego dał drapaka z kasą do Izraela. Gdzie nawet Eskimos czy Pigmej będą uznani za Żyda i z automatu dostaną azyl dla siebie i przywiezionych pieniędzy o ile przybędą z wystarczająco pokaźnym łupem. A liberałów tłumaczących że skoro ktoś miał niefart to niech zdycha dla dobra idei "wolności" to z kolei ja jako konserwatysta i chrześcijanin mam za bydło nie lepsze od komunistów.
      A skoro islam Ci odpowiada, nie bardzo rozumiem po jakiego diabła męczysz się jeszcze w tej Holandii z jej wysokimi podatkami. Nie lepiej by Ci było w jakimś kraju w którym obowiązuje szariat? I wszystko jak dla Ciebie jest OK?
      Kłaniam się.

      Usuń
    2. Slavomirze, nie będzie już powrotu do XIX-wiecznego kapitalizmu. Poza tym, przecież kapitalizm i socjalizm często się zazębiają. Oczywiście, możemy w ogóle nie pomagać.Tylko czy chcemy, żeby powstały favele biedy? Chcemy, żeby wszystkie porzucone dzieci wychowywała ulica? Nawet prezydent Brazylii to zrozumiał i wprowadził takie "rozdawnictwo", jak stypendia dla najbiedniejszych rodzin, których dzieci uczęszczają do szkoły. Nie ma nic złego w mądrej pomocy, która dociera do potrzebujących, czyli w tym wypadku dzieci. W Brazylii biedne rodziny otrzymują zasiłek edukacyjny na dziecko tylko pod warunkiem jego wysokiej frekwencji na zajęciach i dobrych wyników. I to jest, myślę, całkiem rozsądna pomoc. To jest to metaforyczne podawanie wędki, bez którego w dzisiejszym świecie się nie obędziemy.

      Usuń
    3. Szanowny Sławomirze!
      Popieram to co piszesz o podatkach. Jestem tego samego zdania, że każdy sam powinien wybrać dogodną formę opodatkowania i zakres korzystania z działań państwa z tym powiązany. To nie tylko słuszne teoretyczne ale bardzo praktyczne rozwiązanie możliwe do wprowadzenia od zaraz. Nie będzie to wprowadzone z 2 powodów: politycznych i społecznych. Te drugie wynikają z przyzwyczajenia, indoktrynacji, hipokryzji. Większość woli niewolić mniejszość nie licząc się z własną wolnością.

      Usuń
    4. Oczywiście, gdybyśmy mogli wybierać z jakich usług państwa będziemy korzystać to nasza dysputa w ogóle nie miałaby sensu. Kto by chciał ,,wspomagać biednych" (w praktyce aparat administracyjny) ten by to robił za obietnicę pomocy w przypadku problemów. Kto by chciał pomagać efektywnie (jak ja) ten wspomagałby prywatną fundację. Wszyscy zadowoleni.

      Usuń
    5. Chciałbym się jeszcze odnieść do kwestii altruizmu. Z tekstu Starego Niedźwiedzia wynika troska o sytuację demograficzną. Czy jest to troska dla samej troski? Nie bardzo. po prostu moi Szanowni Oponenci martwią się o system emerytalny, o swoje własne emerytury, by znalazł się ktoś kto za nie zapłaci. Oczywiście, nie twierdzę, że nie macie losu biednych dzieci w ogóle na uwadze.
      W wyniku działania darwinizmu w społecznościach premiowane były jednostki nieszkodliwe i użyteczne. Przysługa za przysługę, lub przynajmniej potencjał niesienia pomocy. Wojciech Cejrowski opisywał kiedyś jak właściciel restauracji w dalekim Meksyku wynosił biednym resztki. ,,Pamiętaj o tym kto ci dzisiaj dał chleb, bo ja też mogę się znaleźć na twoim miejscu".
      I tak to działało. Kto zebrał w życiu dużo przysług miał pełno darczyńców. Kto był dla społeczności niedobry, lądował na śmietniku.

      Ot, cały altruizm. Czy pomożecie komuś od kogo spodziewacie się wyłącznie zła w zamian? Albo komuś kto odwróci się plecami, gdy ty będziesz w kłopotach?
      Niekoniecznie działa to świadomie. Ale, doza minimalnego egoizmu istnieje zawsze.

      Niestety działanie państwa przerwało mechanizm. Pomoc dostaje nie ten kto zrobił dużo dobrego, tylko ten kto spełnia ,,ustawowe kryteria".

      skoro ktoś miał niefart to niech zdycha dla dobra idei "wolności"- w realnym świecie bardzo trudno o urzeczywistnienie tej zasady. Istnieje ona w historycznym wrzasku socjalistów.
      W moim otoczeniu są osoby, którym pomógłbym od razu, bez limitu środków (np. rodzice). Są takie, które mogą liczyć na niezłą pomoc, ale limitowaną (dalsza rodzina, przyjaciele, sąsiedzi itd.). Są też pijacy, którzy biją żony. Czy jest możliwe, by ktoś kto znalazł się w problemach i nie otrzyma pomocy- to stanie się to bez jego winy? Dlaczego nie miał żadnych przyjaciół? Chyba, że jest małym dzieckiem. Ale, od dawna specjaliści twierdzą, że istnienie domów dziecka to wynik naszego prawa adopcyjnego, a nie braku chętnych.

      ,,Nie ma nic złego w mądrej pomocy, która dociera do potrzebujących, czyli w tym wypadku dzieci"
      Oczywiście, ze nie ma w tym nic złego. Jednak, Milton Friedman wyliczył, że amerykańska pomoc społeczna dostarcza 40% przeznaczonych środków do potrzebujących (tych co spełnili kryteria z ustawy, nieważne czy są źli czy dobrzy). W Afryce było jeszcze gorzej. Tam histerycznie wywrzeszczana ,,pomoc" sprowadziła prawdziwe kataklizmy.

      Usuń
    6. Gdy czytam Slavomira , to już wiem dlaczego nasza cywilizacja musi upaść. Trochę szkoda, bo to najlepiej rozwinieta cywilizacja w historii ludzkości. Ale najwyraźniej coś jest w wodzie lub w powietrzu, że kod genetyczny się wyraźnie i nieodwołalnie degeneruje. Wstawki tego gościa, ponoć cięmiężonego przez gościnnych Holendrów, którzy , o zgrozo, każą Polakom pracować, za pracę im płacą, ale każą też się zahowywać jak człek cywilizowany, co nasze rodaki już absolutnie zaakceptować nie mogą. Nie będzie przeca nam jaki Holender pluł w twarz!
      To czekanie na rządy muslimów przypomina mi Żyda w Niemczech lat 30-stych cieszącego się z wygranej hitlerowców w 1933 że "teraz zapnuje wreszcie porządek w tym kraju". Tak synku, muzułmanie nie będą dawać takiego socjala jak te głupie Holendry. Nie dlatego żeby nie chcieli, bo gdy mają np w krajach Zatoki Perskiej to rozdają ile wlezie i ile tylko mogą. W Kuwejcie Szejk płaci za wszystko. Za absolutnie darmową służbę zdrowia i lekarstwa, za darmową wodę, elektryczność, gaz, za benzynę tańszą od wody, za 1/4 miliona dolarów dla młodożeńców na ich dom, 500 dolców miesięcznie na każde dziecko, stypendia dla studentów nawet studiujących za granicą w wysokości 5 tysięcy dolców miesięcznie itp itd.
      W Holandii nie będa płacić bo szybko roztrwonią jakiekowiek fundusze na budowy meczetów i koran dla każdego, nie będzie więc z czego socjalu płacić, czego tobie i innym podobnie myslącym serdecznie życzę jak najszybciej...

      Usuń
    7. czcigodny Niedzisiejszy
      Porównanie ludzi którzy dla mułłów są "użytecznymi idiotami" (jak swego czasu zachodnioeuropejskich "postępowych yntelektualystów" nazwał Lenin) do niemieckich Żydów nie mogących się doczekać dojścia Hitlera do władzy nadzwyczaj celne, pozwolę sobie z niego korzystać gdy nadarzy się okazja.
      Dziękuję za podanie szczegółów o socjalu fundowanym nad Zatoką Perską swoim poddanym przez naftowych emirów. Kładących na łopatki opowieści o gospodarczym "leberalizmie" islamu. Który istotnie występuje ale tam gdzie władza nie ma z czego dawać.
      Swego czasu jeszcze na starym "Antysocjalu" Slavomir dał się poznać jako taki rygorysta (a w mojej ocenie zamordysta) w kwestiach damsko-męskich że ta jego tęsknota za islamem specjalnie mnie nie dziwi. Bo dla niego chyba nawet sławetny inkwizytor Torquemada był pobłażliwym libertynem.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    8. Szanowny Slavomirze,
      Kiedy już spełni się twoje marzenie o Kalifacie Niderlandów nadal będziesz musiał płacić podatek na socjal. Islam będzie religią państwową, a jednym z jego filarów jest Zakāt ( زكاة‎ ) czyli OBOWIĄZEK podatkowy na socjal. TUTAJ znajdziesz kalkulator który wyliczy niezbędne minimum jakie będziesz musiał zapłacić.
      A dokładając małą złośliwość - rozumiem, że nie jadasz w ogóle wieprzowiny, nigdy też nie wypijasz choćby małego piwka, bo w twoim wymarzonym Kalifacie Holandii kosztować się to będzie kilkadziesiąt kijów, a przy recydywie nawet czapa.

      Usuń
  11. Szanowny slavomirze.

    Moim skromnym zdaniem chyba nie bardzo wiesz co piszesz.Mieszkasz i pracujesz w Holandii,czyli w zorganizowanym Państwie,od którego nic nie chcesz.Podatki,jak rozumiem płacisz pod przymusem,tak jak wszyscy zresztą.Bo kto lubi płacić podatki?. Można oczywiście dyskutować o ich wysokości i redystrybucji.W Polsce jest tak samo,jeżeli zapomniałeś.
    Te podatki służą m.in.w przyszłości Tobie.Przyszła emerytura,czy renta,a na bieżąco m.in.opieka medyczna,etc.Co prawda deklarujesz,ze nie chcesz z tego korzystać,ale jak to zrobisz?
    A tak nawiasem pisząc.Co to znaczy "stać(lub nie stać) na założenie rodziny" w takim kraju,jak np.Holandia?.
    I jeszcze jedno,jeżeli można.Słuszne spostrzeżenie,że w krajach muzułmańskich nie ma wynaturzonego altruizmu.Bo tam najważniejsze są właśnie więzi rodzinne.Nigdy tam nie byłem,ale mój kolega,który pracował dwa lata w Libii powiedział mi,ze tam głodnych dzieci nie widział.A dorosły,samotny mężczyzna(lub kobieta) nie ma tam dużego poważania.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ,,Można oczywiście dyskutować o ich wysokości i redystrybucji."
      no właśnie nie można, bo jedno odstąpienie od zasady, że podatki służą dobru wspólnemu niweczy sens zasady. Infrastruktura, policja, wojsko służą wszystkim. Świadczenie socjalne ma charakter indywidualny. Od człowieka X odbiera się część jego dochodu pod groźbą więzienia, by przeznaczyć na potrzeby człowieka Y. Niczym się to nie różni od kradzieży rozbójniczej.
      ,,Co prawda deklarujesz,ze nie chcesz z tego korzystać,ale jak to zrobisz?"
      Oszczędzę na moją prywatną emeryturę.
      Polecam świetną książkę profesora Roberta Gwiazdowskiego ,,emerytalna katastrofa i jak się obronić przed jej skutkami".

      Niestety tutejsze państwo zabiera mi 33% podatku dochodowego (żadnych zusów, rent, składek zdrowotnych itd.) i 19% podatku VAT. Gdybym nie musiał zapewniać socjalu arabom to stać by mnie było i na emeryturę i na dzieci. Ponieważ jednak jest inaczej trzeba coś wybrać.
      To prawda, że jest duży socjal w przypadku urodzenia dziecka, ale czasowy. Potem trzeba to jeszcze wykształcić.

      Usuń
    2. @ Slavomir
      Szanowny Slavomirze
      Dla mnie podstawowym celem jest sensowne funkcjonowanie państwa polskiego, zarówno dzisiaj jak i za sto lat. Jeśli troska o jego dalsze istnienie pozostaje w sprzeczności z jakąś liberalną zasadą to uważam że taką zasadę należy roztrzaskać o kant dupy. Tak jak i resztę libertalibańskich bredni.
      Kłaniam się.

      Usuń
    3. W takim razie proszę o wytłumaczenie dlaczego socjal w krajach Zachodniej Europy nie działa i dlaczego miałby zadziałać w Polsce. W przeciwnym razie o kant dupy można potłuc zasadę :,,duży socjal dużo dzieci".

      Usuń
    4. Wbrew temu co piszesz w niektórych krajach europejskich (choćby we Francji) już i w białych rodzinach widać zmiany dzietności w pożądanym kierunku.
      A złotych myśli kogoś kto nie może się doczekać kiedy w Holandii biali wymrą i władzę obejmą muzułmanie, nie sposób traktować serio. Bo albo jest sabotażystą albo człowiekiem niespełna rozumu. Libertalibańskie brednie zdecydowanie przemawiają za drugą z tych hipotez.

      Usuń
    5. Tak, ale kto się tam rozmnaża?

      Usuń
  12. Szanowny Stary Niedźwiedziu!
    Zgadzam się z Tobą gdy podajesz przykłady działań charytatywnych dokonanych przez samorząd czy dyrektora szkoły. Nie widzę natomiast w tych przykładach konfliktu z liberalizmem. Liberalizmowi przypisuje się często oderwanie od rzeczywistości. Jest odwrotnie. Dążenie do wolności to nie brak zdrowego rozsądku. Żyjemy w czasach nienormalnych, niemających z liberalizmem nic wspólnego. Żyjemy w czasach administracyjnej przemocy. Musimy sobie radzić z jej konsekwencjami. Musimy szukać dróg do wolności działania w dobrym celu. Pozwolę sobie powołać się na Panią Izabelę Brodacką-Flazman z Nowego Ekranu http://izabela.nowyekran.pl/post/12664,rybe-nozem i przytoczyć dowcip Rybę nożem: „Nurkującego lorda atakuje rekin. Lord próbuje bronić się nożem. A fe, rybę nożem?- gorszy się rekin. Zawstydzony lord upuszcza nóż i pozwala spokojnie się zjeść.”
    P.S. Ze szkołą sprawa prosta: dyrektor nie wydał szkolnych pieniędzy przeznaczonych na nauczanie.
    Wójt przeznaczył pieniądze gminne. Gmina musi reprezentować Państwo i organizować uroczystości w święta państwowe. Jednak od tego jest wójt by podjąć decyzję w jakim zakresie pieniądze wydawać. Nie spodziewam się by wójt był liberałem (konserwatywnym oczywiście) i musiał łamać swoje zasady, ale złamał je w słusznej sprawie. Właśnie po to są zasady by było się czego trzymać na co dzień i od czego odstąpić od święta.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czcigodny Marku
      Rasowy liberał - ortodoks zawsze będzie powtarzać mantrę głoszącą że wszelka działalność charytatywna może być finansowana jedynie z funduszy prywatnych. A pieniądze które wójt wydał na te obiady pochodziły przecież z podatków. Cieszę się że nie widzisz w tym niczego niestosownego. Bo każdy libertalib słysząc o tym dofinansowaniu podniósłby lament.
      Nie walczę z wolnością lecz z tępym doktrynerstwem, negacją tabliczki mnożenia i brakiem wyobraźni (choćby ta demografia!). Bo prywatna działalność charytatywna ma szansę rozwiązać problemy w kraju zamożnym. W którym darczyńcy złożą się na wystarczająco duże fundusze a skala potrzeb jest nie tak wielka z powodu małego obszaru biedy. W Polsce jest dokładnie odwrotnie. Więc wiara że ta działalność prywatna podoła zadaniom to taka sama brednia jak twierdzenie że niejaki Owsiak załata wszystkie braki sprzętowe polskiej medycyny.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    2. Szanowny Stary Niedźwiedziu!
      A propos sprzętu medycznego. Gdy taki sprzęt kupuje instytucja państwowa kosztuje on 100% ceny wywoławczej. Szpital państwowy nie ma dochodu, który pozwoliłby mu finansować takie zakupy. Wykłada np.10%, władze lokalne dokładają 20% i 70% dotuje unia Europejska. Jak widać 90% kwoty podatnik zapłaci w podatkach pochodzących spoza składki zdrowotnej do ZUS. To informacja dla tych, którzy myślą, że jak płacą za leczenie prywatnie to płacą po raz drugi. Płacą po raz trzeci. Gdy sprzęt kupuje lekarz prywatny zwykle 10 razy się zastanowi czy np. wybrać ofertę z 35% czy 20% rabatem, albo 2-letni sprzęt za 35%ceny, czy zainwestować w taką czy inną specyfikację sprzętu, bo musi się dostosować do potrzeb pacjentów. Instytucja państwowa musi się dopasować do potrzeb administracyjnych. Zbiórki na sprzęt medyczny, z Owsiakiem włącznie, na pewno pomagają ale trzeba pamiętać, że 1. ma to w socjalizmie drugie dno: umożliwia cięcia wydatków na medycynę, 2. zgodnie z zasadą, że darowanemu koniowi..., nieraz bierze się co dają nie zawsze to co byłoby najbardziej potrzebne, a również bez oglądania się na koszty adaptacji pomieszczeń czy koszty eksploatacyjne (nieraz tu tkwi haczyk). Rozpisałem się, ale dorzucę jeszcze, że czasem w państwowej instytucji można dokonać odkrycia z pogranicza historii medycyny gdy w wyniku lepszego ustosunkowania ktoś zgromadził sprzęt przeznaczony dla "konkurencji". Tymczasem zakupy sprzętu to mały pikuś. Po prostu mikroskala w porównaniu z budowaniem i remontowaniem obiektów. To jest dopiero cymes.

      Usuń
    3. :-) P.S. Jak widać punkt wyjścia dyskusji nie ma znaczenia: i tak wszystko mi się kojarzy z białą chusteczką.

      Usuń
    4. Czcigodny Marku
      Dziękuję za opisanie mechanizmu powodującego że podatnik polski płaci za "bezpłatne leczenie państwowe" nie tylko w postaci składki ZUS.
      Każdy z nas kto zetknął się z Niepublicznymi Zakładami Opieki Zdrowotnej wie już jak wielkie pieniądze wyrzucane są w błoto w "państwowych" ZOZ'ach. Ale czy podjąłbyś się misji napisania naszym czytelnikom jak ten problem prywatyzacji widzisz w przypadku choćby szpitali powiatowych że o specjalistycznych klinikach typu kardiochirurgia w Aninie nie wspomnę? Bo finansowe aspekty ich działalności są ludziom mało znane. Więc łatwo ich zastraszyć socjalistyczną wizją dostępności nawet zabiegów ratujących życie jedynie najzamożniejszym.
      Dalszą korespondencje w sprawie tego "zamówienia" proponuję przenieść na priva.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  13. Szanowny slavomirze.

    Ja również uważam,że podatki są za wysokie.A Robert Gwiazdowski,dla którego mam duży szacunek,wie co pisze.Ale na cały ten problem należ spojrzeć także z tej perspektywy:

    "Ale najlepsze zabezpieczenie na starość gwarantuje jedynie posiadanie dużej liczby dzieci i dobre ich wychowanie, a także wiedza jak inwestować z głową. I o tym również traktuje opisywana książka".

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  14. Szanowny Stary Niedźwiedziu, chciałbym przytoczyć jedną z fajniej zorganizowanych form pomocy w nabyciu podręczników, która świetnie funkcjonowała, gdy chodziłem do podstawówki za nieboszczki komuny. Znasz mnie dobrze, i wiesz, że komuny gloryfikować nie zamierzam. Co nie oznacza, że en bloc będę krytykował wszystko, co było wtedy.
    Otóż w mojej szkole (nie wiem, jak było w innych, bo do innych nie chodziłem) wszystkie podręczniki były w potrzebnej ilości dostępne w bibliotece. Biblioteka użyczała uczniom podręczników, a na ostatniej stronie była tabelka z czterema wierszami. Gdy Jaś Kowalski w roku 1982 we wrześniu wypożyczał podręcznik jako pierwszy, wpisywał swe nazwisko w górnym wierszu. A następnie w czerwcu roku 1983 książkę do biblioteki zwracał. Gdy Krzyś Nowak we wrześniu 1983 pożyczał z biblioteki książkę po Jasiu Kowalskim, sprawdzał, czy nadaje się ona do użytku. Czy nie jest popisana i czy nie ma powyrywanych kartek. Gdyby miała, to rodzice Jasia Kowalskiego musieliby kupić do biblioteki szkolnej nowy podręcznik. A jeśli była w porządku, Krzyś Nowak wpisywał swoje nazwisko w drugą rubrykę i korzystał z książki przez kolejny rok. I tak dalej, aż do czerwca 1986, kiedy to czwarte dziecko kończyło używać podręcznik. Wówczas to następowała amortyzacja książki i jeśli nadal była niezniszczona, pożyczano ją już bez wpisywania kolejnych nazwisk w rubrykę na ostatniej stronie, a jeśli uległa zniszczeniu, to szła na makulaturę.
    System ten w odróżnieniu od dzisiejszego polegał na pewnym zmniejszeniu "wolnego rynku" w obrocie podręcznikami. Bo kolejne roczniki uczyły się z tych samych książek. Dziś mamy niby "wolny rynek". Jednak użyty przeze mnie cudzysłów nie jest przypadkowy. A to dlatego, że polega on na tym, iż każdy nauczyciel zmusza rodziców do zakupu wybranego przez siebie podręcznika. Przy czym wybór ten z roku na rok się zmienia, a ma go jedynie nauczyciel, który jest pracownikiem państwowym. Rodzice już takiego wyboru nie mają. Przez co zapotrzebowanie na liczbę podręczników się zwiększa. Teoretycznie jest nawet między nimi jakaś konkurencja. Ale od drukowania tej makulatury PKB przybywa nam tyle samo, co od produkowania opon samochodowych sprzedawanych przez wulkanizatora, który wcześniej na pobliskiej drodze rozsypał sporo gwoździ.
    Dlatego zdrową decyzją w przypadku szkół publicznych byłoby zmuszenie dyrekcji do wybrania jednego kompletu podręczników na przynajmniej cztery lata. Już nawet nie musiałaby funkcjonować cała ta biblioteka. Rodzice sami by sobie organizowali handel używanymi podręcznikami. Tak jak to robią w śladowych ilościach teraz. Bo jeśli w szkole podręczniki zmieniają się co roku, to możliwości takiej odsprzedaży zwyczajnie brakuje. A nie sądzę, by istniała konieczność tak częstej zmiany podręczników. Nawet książka do historii spokojnie mogłaby się nie zmieniać przez cztery lata. A już taka do matematyki aktualna jest zawsze. Póki strony nie pożółkną i klej nie puści.
    Dlatego cały ten podręcznikowy biznes uważam za gruby przekręt nie mający z wolnością nic wspólnego. Wygrywa ten, kto ma układy z większą ilością nauczycieli. A nie ten, kto napisał lepszy podręcznik.
    Oczywiście to wszystko co napisałem dotyczyć powinno szkół państwowych. W prywatnych niech każdy sobie rzepkę skrobie.
    Serdeczne pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czcigodny Jarku
      Pod tym Twoim pomysłem podpisuję się oburącz. Bo ogranicza głupiego robote czyli drukowanie w nadmiernych nakładach książek i zmniejsza wcale nie niskie wydatki rodziców na zakup podręczników. Ale już słysze uszami wyopraźni skowyt libertalibanu o ingerowaniu w wolny rynek, połączony z nazwaniem Ciebie i mnie socjalistami. Mówiąc bez ogródek tenże skowyt z ich strony mam głęboko w wiadomym miejscu. Gdyż po pierwsze, jestem w doskonałym towarzystwie. A po drugie świadczy on o tym ze Ty i ja opowiedzieliśmy się po stronie tabliczki mnożenia.
      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  15. Szanowny Jarku.
    Brawo!!!!
    A nawiasem pisząc,to na Elementarzu Falskiego wychowałem się ja i dwójka moich młodszych braci.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  16. Czcigodny Stary Niedźwiedziu,
    Na chwilę zalogowałem się w przerwie między turnusami wakacyjnymi. Naturalnie zgadzam się z tobą. Nieważne, czy wynika to z "egoizmu" czy "altruizmu". Skoro patriotyzm jest dla mnie istotną wartością, to zaangażowanie w demograficzne przetrwanie narodu można uznać za wyraz egoizmu. W przeszłości warunkiem przetrwania państwa i narodu była siła militarna, obecnie bardziej istotna jest siła demograficzna. Nawet większość liberałów nie neguje militarnej funkcji państwa. Tylko, że teraz do realizacji tego samego celu nie potrzeba lotniskowców i czołgów, a więcej dzieci.
    Serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  17. Czcigodny Dibeliusie
    Masz rację że najważniejsze są uczynki, motywacja to sprawa drugorzędna. Ale dla nas patriotyzm jest istotną wartością więc staramy się wypracować strategię propaństwową. A nie wyszukać zbiór jakichś abstrakcyjnych hasełek i uznać je za świętość. A jeśli nie służyłyby ludziom to tym gorzej dla ludzi jak chciałby "leberał" w rodzaju Slavomira.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń