piątek, 31 sierpnia 2012

Impas. Cz. II czyli propozycja programowa

W pierwszej części „Impasu” zgrubnie opisałem ze swojego punktu widzenia mapę polityczną Polski pod kątem preferencji gospodarczych i światopoglądowych. Nie trudno zauważyć że o ile pos-tępactwo jest ostatnio reprezentowane przez tak zwany Ruch Podtarcia, lewica tradycyjnie głosuje na SLD a ludzie bardziej święci od papieża organizują  się w kanapę czy kanapy polityczne na miarę swojej liczebności, o tyle dwie liczne grupy które w poprzedniej części nazwałem (zgodnie z używanymi w III RP stereotypami) prawicą light oraz niewierzącym centrum są po prostu pozbawione reprezentacji politycznej.
PO udowodniła że jest amorficznym tworem pozbawionym cienia programu czy zasad poza przemożną chęcią trwania u żłobu i przypodobania się swojej berlińskiej przełożonej. W cywilizowanym świecie takie coś odeszłoby w niebyt (a jej tuzy za kratki) po pierwszej kadencji bycia w koalicji rządowej. Ale w Tusklandii watahy młodych troglodytów wciąż na nią głosują bo gdyby do władzy doszedł „Kaczor” to słońce przestałoby wschodzić a krowy dawać mleko. Tak przynajmniej piszą w GW no Prawda i innych niezbędnikach wykształciucha.
Do PiS mam lekki sentyment za dwie rzeczy. Bo za ich rządów nie popełniono żadnych szaleństw demolujących gospodarkę oraz wtedy nie było takich przewalanek jak teraz („afera dorszowa” za bodajże 8 złotych i 60 groszy skompromitowała jedynie kretynkę oddelegowaną przez Tuska do „walki z korupcją”). Ale obecnie prowadzą w moim odbiorze fatalną politykę informacyjną a ostatnia akcja „antyaborcyjna” spowodowała ze jakieś 90% moich przyjaciół a wśród nich 100% lekarzy powiedziało że na PiS na pewno nie zagłosują. A nad „polityką jagiellońską” przez litość nie będę się rozwodzić..
Zastanówmy się zatem jaka partia mogłaby wyartykułować poglądy dwóch wymienionych wcześniej grup elektoratu. Zacznijmy od tych poglądów.
W sferze gospodarki są oni zwolennikami jak najdalej posuniętej deregulacji. Czyli skasowania niemal wszelakich zezwoleń, koncesji i innych form uzależnienia prowadzenia działalności gospodarczej od widzi mi się jakiegoś urzędasa. Oczywiście nie dotyczy to wszystkiego bez wyjątku jak by tego chciał jakiś pozbawiony kontaktu z rzeczywistością anarcholiberał. W sektorze bankowym muszą istnieć mechanizmy zabezpieczające przed przewalankami których efektem może być (że sięgnę po wymowny dydaktycznie przykład) utrata przez emeryta jego wszystkich oszczędności. W kraju który „wydał” Grobelnego, Bagsika czy ostatnio Plichtę jest to po prostu konieczność.
Co się tyczy nielicznych (będzie tego raptem kilka) sektorów gospodarki które mają dla funkcjonowania państwa znaczenie strategiczne, od dawna w cywilizowanym świecie znana jest instytucja „złotej akcji” z powodzeniem zastępującej państwowy nadzór właścicielski. Najkrócej rzecz ujmując polega ona na możliwości zawetowania przez przedstawiciela rządu każdej decyzji rady nadzorczej po sprywatyzowaniu takiej firmy. Czyli racjonalne działanie tak ale sabotaż nie.
Odnośnie podatków płaconych fiskusowi (lokalne to temat do odrębnej dyskusji) jest oczywistością że poza podatkami pośrednimi powinien obowiązywać jedynie liniowy podatek dochodowy. Jego wysokości oczywiście nie zaproponuję bowiem poza koniecznym wykształceniem z zakresu makroekonomii jest do tego niezbędna dokładna znajomość prawdziwych zobowiązań skarbu państwa. A szulerskie sztuczki dokonywane na rozkaz pryncypała przez Jana Vincenta Rostowskiego (ksywa „Jacek”) zaimponowałyby chyba nawet „Wielkiemu Szu”.
Problemem na ogół uważanym za społeczny, choć nierozłącznie związanym z pieniędzmi jest groźba katastrofy demograficznej, poza konslibami beztrosko lekceważona przez różne mutacje liberalizmu. W myśl żelaznej zasady że Polskę mogą diabli wziąć byle nie było „rozdawnictwa”. Właśnie taka postawa spowodowała że niektóre odmiany liberalizmu wywołują u mnie już tylko odruch wymiotny.
Rozumiem zastrzeżenia tych wszystkich (Czcigodnej Flavii serdecznie dziękuje za długie dyskusje na ten temat) którzy obawiają się pójścia po  linii
najmniejszego oporu i na przykład chęci płacenia takiej samej kwoty na każde dziecko jego rodzicom. Tak jak to już zrobiono z absurdalnym "becikowym" (gwoli historycznej ścisłości uchwalonym głównie głosami "odpowiedzialnego" PO przy sprzeciwie "rozdawniczego" PiS). Co spowodowałoby że duża część tych pieniędzy trafiłaby do rak osób z marginesu i po prostu została przepita. I dodatkowo byłaby  zachętą do wzmożonego kompletnie nieodpowiedzialnego „dziecioróbstwa”.
Pisałem już o tym w „Kolektywizmie i rozdawnictwie” więc tu w skrócie przypomnę że wobec nadchodzącej groźby katastrofy demograficznej tym bardziej konieczne staje się właściwe „zagospodarowanie” każdego dziecka które ma potencjalne możliwości stać się wartościowym człowiekiem i co więcej, chce takowym zostać. I do szkoły przychodzi się uczyć a nie robić zadymy. Ale na przeszkodzie stoi po prostu bieda co w Polsce niestety zdarza się ostatnio coraz częściej. W takich przypadkach uważam za konieczne udzielanie tym osobom pomocy w formach dających praktycznie pewność trafienia takowej do właściwego adresata. Obiadów w szkolnej czy uczelnianej stołówce, miejsca w internacie czy akademiku lub biletu miesięcznego na przejazdy nikt inny nie zabierze i nie przepije. A niezamożni rodzice będący normalnymi ludźmi na pewno się za taką pomoc dla ich dzieci nie obrażą.
No i czas na najtrudniejszy problem czyli kwestie światopoglądowe.
Jak już wspomniałem, owo „niewierzące centrum” składa się z normalnych ludzi. Nie są oni wojującymi ateistami jak herszt Ruchu Podtarcia, kilka blogujących psorek nienadzwyczajnych reagujących na słowo "katolicyzm" atakiem histerii czy wszelka pomniejsza kanalia. Ale jak zdołałem się zorientować z rozmów z wieloma „centrystami” (mam takich w gronie znajomych), z kilku elementów obecnego status quo nigdy nie zgodzą się oni zrezygnować. Podobnie jak (przynajmniej w mojej ocenie) większość „katolików powierzchownych i wszyscy innowiercy. A łącznie jest to znacznie liczniejsza grupa niż to się niektórym wydaje.
Pierwsza sprawa to dostępność w aptekach środków antykoncepcyjnych (rzecz jasna nie mylą ich oni z wczesnoporonnymi). W żaden sposób nie da się udowodnić karkołomnej tezy że ich stosowanie prowadzi do przestępstwa. Więc decyzje o korzystaniu
bądź niekorzystaniu z nich  powinni podejmować po prostu ludzie bez jakichkolwiek prób przemiany nakazu religijnego w prawo państwowe.
Druga równie poważna mina to prawo „aborcyjne”, obecnie dopuszczające przerwanie ciąży w trzech grupach przypadków: zagrożenia życia lub zdrowia kobiety, ciąży będącej efektem gwałtu i „nienaprawialnych” poważnych wad rozwojowych dziecka. O tej ostatniej kategorii trudno mi dyskutować z prozaicznego powodu: nie wiem na ile obecna diagnostyka prenetalna jest wiarygodna. Ale gdyby nie ulegało żadnej wątpliwości że na obecnym etapie rozwoju medycyny rychła śmierć nowonarodzonego dziecka jest nieuchronna, nie potrafiłbym rodzicom odmówić prawa do aborcji jeśli taka by była ich decyzja. W kwestii gwałtu w gronie moich znajomych zdania są podzielone. Jestem zwolennikiem poglądu (nota bene sformułowanego przez moją znajomą, z wykształcenia teologa katolickiego) że o ile tylko ofiara by sobie tego zażyczyła, powinna być jej NATYCHMIAST podana „pigułka po”. Bowiem ta procedura wyklucza ustalenie czy do zajścia w ciążę w ogóle doszło. A dla mnie ułatwienie procesu wychodzenia kobiety z tak wielkiej traumy ma absolutny priorytet. Natomiast żadna z osób z którymi na ten temat rozmawiałem nie miała wątpliwości że zakazanie aborcji w przypadku gdy ciąża zagraża życiu matki jest po prostu morderstwem. A gdy ktoś dojdzie do wniosku że lepiej jest by umarły i matka i dziecko byle tylko nie przerwać tej ciąży to nie potrafię znaleźć cenzuralnych słów by taką postawę nazwać.
I na koniec trzecia kwestia, już nie niebezpieczna ale główne śmieszna. Mam na myśli próby utrudniania czy ograniczania „cywilnych” rozwodów.
Ślub „magistracki” jest po prostu umową cywilnoprawną. Jej specyfika polega na tym że podczas trwania małżeństwa na ogół pojawiają się dzieci i gdy umowa jest zrywana, sąd państwowy powinien (przynajmniej w teorii) ustalić takie warunki w kwestii dzieci aby zostały one rozwodem rodziców jak najmniej pokiereszowane. A próba ingerencji w wolność zawierania i rozwiązywania umów cywilnoprawnych jest niedopuszczalna.
Moim zdaniem ludzie należący do owego „niewierzącego centrum” i „umiarkowanej religijnie prawicy” stanowią bardzo liczny potencjalny elektorat. Który obecnie nie mając partii politycznej oferującej program w najistotniejszych kwestiach zbieżny z jego poglądami bądź w wyborach nie uczestniczy bądź też kieruje się nieśmiertelną zasadą "mniejszego zła". Zaś w sprzyjających warunkach czyli gdyby znalazł siłę polityczną reprezentującą jego interesy, mógłby dużo zrobić dla naprawy naszego państwa. Ale czy „lalkarze” tego nie stłumią w zarodku a „użyteczni idioci” (których cały program polityczny to nałożenie maksymalnej liczby restrykcji na sprawy łóżkowe plus analfabetyzm gospodarczy) nie popsują? Obawiam się że znowu wyjdzie na to że w Polsce pesymista to taki człowiek który wygrywa praktycznie wszystkie zakłady.

Stary Niedźwiedź

24 komentarze:

  1. Ja jednak nie mogę zaakceptować aborcji gdy do poczęcia doszło za sprawą gwałtu. Musimy odpowiedzieć sobie na pytanie: od kiedy mamy do czynienia z człowiekiem? Ja jakiś czas temu uznałem, że z człowiekiem mamy do czynienia od chwili połączenia się plemnika z jajem. Więc nie można usunąć płodu ponieważ jego ojciec jest sukinsynem. Rozumiem, że gwałt to straszna trauma dla kobiety, ale musimy zachować hierarchię wartości. To samo dotyczy badań prenatalnych i sytuacji, w której okazuje się, że dziecko ma np. zespół Downa. Nie akceptuję aborcji w takim wypadku. Jedynie zagrożenie życia matki, może być uzasadnieniem dla przeprowadzenia aborcji np. ciąża pozamaciczna.

    Pan Sowa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szanowny Panie Sowo
      W kwestii gwałtu jako powodu dopuszczalności aborcji wyraziłem swoje zdanie ale jak napisałem, w kręgu moich znajomych o zbliżonym widzeniu świata opinie są podzielone. Natomiast co się tyczy ratowania życia matki, panuje stuprocentowa zgodność. Cieszy mnie że i Ty akceptujesz ten stan wyższej konieczności.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  2. Witaj Stary Niedźwiedziu,

    Nie obraź się, ale powinieneś zmienić Swój nick na Niedźwiedź Wojtek, gdyż Twoja pisanina kojarzy się ze słynnym powiedzonkiem "Dookoła Wojtek". Krążysz dookoła tych samych tematów, krążysz i drążysz.
    A ja w zamian proponuje Ci obejrzenie audycji o tym, jak w Gdańsku są poniżani ludzie, którzy domagają się ludzkiego traktowania. O tym, jak wyrzucają z mieszkań nawet tych, którzy regularnie płacą czynsz. I to dzieje się w naszej Ojczyźnie.
    Czy też może to wszystko się śni,
    Czy nowy film znów grają?

    Po stronie prawdy: Protest przeciwko polityce mieszkaniowej Gdańska

    Innych Czytelników tego bloga też proszę o obejrzenie tego filmu.

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czcigodna Pelargonio
      Jeśli nadal owo "niewierzące centrum" będzie tak skutecznie jak do tej pory straszone wizją wycofania z aptek środków antykoncepcyjnych czy zakazem aborcji gdy jest ona konieczna dla uratowania życia matki to będzie ono wbrew swoim poglądom gospodarcazym głosować ba SLD bo tak mu nakaże instynkt samozachowawczy. Ja to widzę i dlatego o tym piszę. Nie byłoby takiej potrzeby gdyby nie nawiedzeni ideolodzy. O których, parafrazując Jana Pietrzaka, mogę powiedzieć że gdybym nie wiedział że są politycznymi analfabetami, pomyślałbym że to sabotażyści biorący od lewicy za swoją krecią robotę ciężką forsę.
      Dziękuję za link o gdańskich eksmisjach. Cóż można powiedzieć, po prostu PO w działaniu.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  3. Czcigodny Stary Niedźwiedziu,
    W zakresie obyczajowym przedstawiony przez Ciebie program jest w zasadzie realizowany. Warto tylko bronić go przed zakusami grupek skrajnej lewicy lub prawicy.
    Gorzej z programem ekonomicznym. Funkcjonujący socjalizm powoduje kryzys, biedę i zapotrzebowanie na jeszcze większy socjalizm. Wygląda na to, że wchodzimy w ekonomiczną "spiralę śmierci".
    Serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czcigodny Dibeliusie
      Stan obecny w dziedzinie obyczajowej jest akceptowany w moim przekonaniu przez przynajmniej połowę społeczeństwa. Ale w odpowiedzi na żądania pos-tepaków typu pełnego zrównania w prawach fizjologii z patologią pojawiają się z kolei wysuwane przez nieliczne lecz wrzaskliwe grupki z drugiego brzegu sceny politycznej żądania zburzenia tego stanu. A lewica wykorzystuje to po mistrzowsku. Doskonałym przykładem może być syn mojego przyjaciela, szczęśliwy mąż i ojciec dwojga dzieci. Powiedział mi niedawno ze socjalizm go brzydzi ale gdyby pojawiła się realna groźba objęcia władzy przez zwolenników szlabanu na środki antykoncepcyjne to on zażyłby lek przeciw chorobie lokomocyjnej i poszedł zagłosować na SLD. Bo jak powiedział, nie jest to zakichany interes jakiegoś ajatollaha kiedy on się kocha z żoną i w jaki sposób zabezpieczają sie przed nieplanowaną ciążą. I dlatego biję na alarm.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    2. Ale kto w Polsce chce szlabanu na środki antykoncepcyjne? Prawica chce tylko aby farmaceuci mieli prawo nie sprzedawać takich środków w swoich aptekach, jeżeli kłóci się to z ich sumieniem. Wydaje mi się to postulatem bardzo liberalnym. Chyba nawet Marek Jurek nie jest za wprowadzeniem całkowitego szlabanu na gumki itp.

      Pan Sowa

      Usuń
    3. @Panie Sowa,
      Zakaz sprzedawania niedozwolonych środków w aptekach jest sensowny. Ale jeśli istnieje NAKAZ sprzedawania jakiegoś asortymentu, to byłby rzeczywiście absurdalny.

      Usuń
    4. @ Pan Sowa
      Szczęśliwie wspomniane gumki można w Polsce kupić na każdej stacjo benzynowej. Ale już pigułki hormonalne nie są wyłącznie środkiem antykoncepcyjnym. Mojej koleżance nieco przed sześćdziesiątką (trzyma się fantastycznie i wygląda sporo młodziej) lekarz przepisał je z innej przyczyny jako źródło hormonu. W Warszawie jakiś nawiedzony pigularz spytał "a po co to pani?". Usłyszał że skoro ona ma na to receptę to nie jest to jego zas**ny interes. I lek kupiła w następnej aptece dwieście metrów dalej. Ale w przypadku jedynej apteki w małej miejscowości byłby kłopot.
      Dla mnie wolność polega przede wszystkim na tym że człowiek może kupić w aptece lek oficjalnie dopuszczony do obrotu i przepisany przez lekarza. A apteka tym się różni od pasmanterii (której właściciel może nie lubić majtek w kropki i nimi nie handlować) że jest od sprzedawania leków przepisanych na receptę tak jak pewna część ciała od wydalania metabolitów.
      Kłaniam sie.

      Usuń
    5. @ Dibelius 1.09.2012 09:36
      Czcigodny Dibeliusie
      Moim zdaniem bezdyskusyjna granicą wszelkiego widzi mi się farmaceuty jest zagrożenie dla życia innych ludzi. Gdyby z jakichś pobudek "ideowych" sabotował on leki ratujące życie (nasercowe, antybiotyki etc. - antykoncepcyjne do tej grupy oczywiście nie należą) to taka uczciwszy uszy "wolność" zamieniłaby się w ordynarną anarchię.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    6. @Stary Niedźwiedź,
      Jesteśmy zgodni co do celu: apteka ma zapwewnić niezbędne leki. Różnimy się co do metody realizacji tego celu: wolny rynek czy regulacja przez państwo. W praktyce apteki i tak nie mają pełnego asortymentu. Są większe apteki lepiej zaopatrzone i małe tylko z podstawowymi lekami, zdarzają się też braki w hurtowniach. Jestem przekonany, że apteka, której właściciel wprowadziłby "ideologiczną" selekcję leków długo nie przetrwałaby na rynku.
      Serdecznie pozdrawiam

      Usuń
    7. @Dibelius
      Gdyby sprawa dotyczyła sklepu z artykułami spożywczymi, AGD czy odzieżowego, w pełni zgadzam się z regulowaniem spraw przez wolny rynek. Bo jeśli właściciel z pobudek ideologicznych nie sprowadzałby dżemów, durszlaków czy sznurowadeł, nikt by z tego powodu nie umarł. A z apteką jedyną w okolicy jest już inaczej. Jeśli rodzina w porę nie wezwie pogotowia, brak leku ratującego życie może spowodować śmierć pacjenta. A poza tym taka jazda karetki której można było uniknąć jest pokrywana z tej części podatków przeznaczonych na opiekę zdrowotna której NFZ nie zawłaszczy na własny użytek. A ja nie chcę być okradany jedynie dlatego że jakiś talib za apteczną ladą ma muchy w nosie.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    8. Szanowny Stary Niedźwiedziu!
      Farmaceuci nie mają oporów moralnych w wydawaniu leków ratujących życie.
      Pozdrawiam

      Usuń
    9. Czcigodny Marku
      Na szczęście w praktyce jest tak jak mówisz. Nieco sobie wraz z Dibeliusem poteoretyzowaliśmy a ja starałem się udowodnić że apteka jest wielce specyficznym sklepem bo klient "kupuje" w nim swoje zdrowie a niekiedy nawet życie. Więc jeśli farmaceuta nie chce sprzedawać leków prawnie dopuszczonych do użytku, niech się zatrudni w drogerii gdzie taki problem się nie pojawi. Tak jak kelner mający opory moralne przed podaniem gościowi dania mięsnego w piątek powinien pracować nie w restauracji ale w cukierni.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    10. Szanowni Panowie,
      wybaczcie że wcinam się w dyskusję, ale obawiam się że zapomnieliście o jednym detalu - o tym jak prosto można obejść przepis o nakazie sprzedaży takich czy innych środków. Jak słusznie zauważył Dibelius, zdarzają się braki, apteki nie mają pełnego asortymentu itd. Jeżeli dany aptekarz wymyśli sobie że temu i temu klientowi takiego i takiego leku nie sprzeda (nawet jeżeli obligują go do tego przepisy), to kto go powstrzyma przed tym aby zapytany o towar kliknął dwa razy w komputer i odpowiedział "przykro mi, X właśnie się skończył"? Można niby wymyślać dalej jakieś przepisy które miałyby mu to utrudnić, ale praktyka sugeruje że najpewniej każdy z nich dałoby się łatwo obejść.
      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
    11. Czcigodny Ponury Grabarzu
      Oczywiście masz rację twierdząc że na sabotażystów trudno znaleźć lekarstwo. Ale zawsze moją irytację będą budzić nieproszeni doradcy którzy włażą z buciorami tam gdzie nikt ich nie zapraszał. Ani lekarz, ani pacjent.
      Czasami jednak bojkot coś daje. Niedaleko mojego mieszkania też była apteka której szef robił co mógł (słyszałem o tym od dwóch dziewczyn w wieku "poborowym") aby nie sprzedawać leków antykoncepcyjnych. Ostatnio przechodząc obok niej zauważyłem że lokal jest zamknięty na wszystkie spusty a z wnętrza zniknęło umeblowanie. Ani chybi dziad splajtował i nie ukrywam że sprawiło mi to przyjemność.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  4. Widzę że dyskusja nieco, za przeproszeniem, zboczyła z głównego tematu. A temat jest wbrew pozorom, żywotnie ważny dla przyszłości Polski. Jak to napisałeś Szanowny Niedźwiedziu, obecnie rządząca PO to zbieranina łasych na kasę dyletantów i ignorantów. Tu już się nie da nic z tym zrobić, to mozna tylko zakopać. Głęboko. PIS rzeczywiście, o dziwo, z perspektywy czasu (szczególnie w porównianiu do "dokonań" obecnej koalicji) to nie był żaden kataklizm, a wbrew pozorom całkiem zgrabne funkcjonowanie struktur państwa. Potrafili nawet swojego (Lipca) aresztować za korupcję. Niebo i ziemia w porównaniu do obecnej mafii.
    Niestety Kaczyński jaki jest, każdy widzi. Na pewno nie jest charyzmatycznym przywódcą. Niestety, ale takiego nie widać po prawej stronie politycznego spektrum. Mikke jaki jest też każdy widzi. Dobry publicysta, mocny fighter ale jako polityk popełniający głupotę za głupotą.
    Idee liberalne zostały do cna skompromitowane właśnie dzięki PO i KLD.
    Myślę, że w Polsce nie brakuje ludzi myslących logicznie, lecz i pragmatycznie. Nie brak ludzi nastawionych propaństwowo lecz nie z krzyżem na kolanach. Jest do zagospodarowania ponad połowa elektoratu bojkotujących wybory. To ich trzeba przekonać do głosowania na partie rozsądnej, nowoczesnej prawicy. Bo elektorat PISu czy zatwardziałych lemingów nie przekona nic i nikt. Nie może być tak że w tak duzym kraju jak Polska jedyną alternatywą dla peowskich szumowin jest katotaliban. To odstręcza bardzo wielu rozsądnych ludzi od polityki. przykładem były ostatnie wybory prezydenckie. Większość głosujacych na Komorowskiego głosowała ze wstrętu przed Kaczyńskim. Wiekszość głosujących na Kaczyńskiego nie chciało w Belwederze Foresta Gumpa. To jest tragedia polskiej polityki. Faktyczny brak wyboru...
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czcigodny Niedzisiejszy
      Nie mogę się pozbyć wrażenia że cały wysiłek "lalkarzy" (którzy w sposób mało widoczny dla niewyrobionej publiczności kręcą tym całym teatrzykiem marionetek) idzie w kierunku pacyfikowania wszelkich prób powstania właśnie sensownej gospodarczo i nienawiedzonej ideologicznie partii. Która mogłaby zebrać głosy około połowy elektoratu i "odepchlić" sądownictwo aby móc rozpocząć naprawę tej pożal się Boże III RP.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  5. Szanowny Niedźwiedziu, w pełni podzielam pogląd o konieczności powstania alternatywnej siły politycznej będącej konkurencją dla zabetonowanej sceny politycznej. Zacząć jednak należy od zrobienia porządku z PKW. Jak mawiał towarzysz Stalin "Nieważne kto głosuje, ważne kto liczy głosy". Po ostatnich wyborach wystosowałem do Sądu Najwyższego protest wyborczy, oparty na dosyć solidnych podstawach i co? Nie dość, że odpowiedź otrzymałem grubo po ustawowym terminie to jeszcze sąd napisał, że uznaje mój protest za zasadny ale pozostawia go bez dalszego biegu. To jest państwo prawa? Przecież to trąci jakimś groteskowym kabaretem. Tylko ktoś taki jak ten bimbrownik z Biłgoraju może założyć "partię polityczną" i za parę miesięcy wprowadzić ją do sejmu - tyle, że on ma błogosławieństwo sił wyższych, mediów i tfu - elit politycznych. W przypadku normalnej nowo powstałej partii jest to praktycznie niemożliwe - chyba, że w wyniku jakiegoś przewrotu. Pozdrawiam Tie Fighter.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czcigodny Tie Fighterze
      Dziękujhę za istotną informację, jeszcze bardziej pogłębiającą mój krytyczny stosunek do wymiaru (nie)sprawiedliwości tej uczciwszy uszy III RP.
      Spróbowałem zarysować w największym uproszczeniu program który mogłoby zaakceptować dosyć szerokie spektrum ludzi zaliczających się do prawicy i centrum. Czyli w gospodarce w zasadzie thatcheryzm (z poprawką na nieistniejące w UK problemy wynikające z innej skali ubóstwa). A w sferze ducha brak tworzenia prawa będącego ślepą kopią nakazów dominującej religii.
      Ale zgadzam się z Tobą że pierwszoplanowym zadaniem jest uzdrowienie sytuacji w sądach. Bo gdy się słyszy o co poniektórych wyrokach, na usta ciśnie się stadionowy okrzyk "sędzia ****!".
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  6. Stary Niedźwiedziu zacny, pesymista zawsze wygrywa wszystkie zakłady. Zwłaszcza w polskiej polityce, której świetną analizę przedstawiłeś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czcigodna Erinti
      W czasach gdy Ciebie jeszcze nie było na świecie, popularny był dowcip:
      -Jakie jest największe szczęście?
      -Żyć w komunizmie.
      -A jaki jest największy pech?
      -Miec takie zas*ane szczęście.
      Na tej samej zasadzie można powiedzieć że największym powodem do zmartwienia jest fakt iż ktoś przewidując rozwój wydarzeń na polskiej scenie politycznej zawsze ma rację. Bo on naprawdę bardzo chciałby sie mylić.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  7. Poniewaz zgodnie z prawami fizyki oraz statystyki przyszlosci przewidziec dokladnie nie mozna dokladnie, a jedynie da sie ona wyrazic w mglistych pojeciach prawdopodobienstwa, dlatego o tym, czy na rzeczywistosc patrzymy optymistycznie czy pesymistycznie, decyduje wewnetrzne nastawienie, a zatem cos, co stanowi rodzaj filtra przez ktory ogladamy swiat rzeczywisty. Chyba nie warto az tak sie przejmowac, a nuz wydarzy sie cos pozytywnego. SWiat rzeczywisty pelen jest paradoksow, zyja na nim ludzie, ktorzy potrafia sie zdobywac na czyny heroiczne, na akty bohaterstwa i lwiej odwagi, chcoaiz nikt by ich o to nie podejrzewal. Mysle, ze wsrod rodakow i tacy szlachetni ludzie takze zyja posrod nas. I to dzieki nim ten kraj, to panstwo jeszcze jako tako funkcjonuje, mimo zdrady, klamstw, oszustwa i wszelkiego bezprawia oraz plemiennych walk na szczewblu powiatu, ktore rujnuja Polske. Pozdrawiam i zycze odwagi. Arianka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czcigodna Arianko
      Masz rację że nastawienie psychiczne do świata pozwala zachować spokój ducha nawet tkwwiąc w takim bagnie jak ta "III RP". A co sie tyczy heroizmu, historia udowodniła że Polacy sa do niego zdolni w sytuacjach ekstremalnych. Ale bardzo mi brakuje w naszej rzeczywistości elementów pozytywistycznych w stylu czeskim czy fińskim. Przecież nasi południowi sąsiedzi lekko licząc trzy czwarte obecnych polskich (???) parlamentarzystów już dawno wywieźliby na taczkach.
      Pozdrawiam melancholijnie.

      Usuń