środa, 6 stycznia 2016

Geniuś sprząta po sobie


W świąteczne przedpołudnie popijając dobrą herbatę, Stary Niedźwiedź włączył kontrolnie kanał TVP Info, głównie po to, by sprawdzić, czy widać jakieś objawy depetrufikacji tej szczekaczki. I usłyszał, że przebrany za dziennikarza funkcjonariusz antypolskiego frontu ideologicznego oznajmił nie kryjąc podekscytownia, że na południu Polski (potem uściślono, że w Niedzicy) doszło do spotkania Jarosława Kaczyńskiego i Beaty Szydło z Victorem Orbanem.
Po roku 2010, kiedy to Orban objął władzę na Węgrzech i rozpoczął proces zwalczanie wszy żłopiących madziarską krew, opozycyjny wtedy PiS ustami swego wodza po wielokroć oznajmiał, że i w Warszawie będzie kiedyś Budapeszt. Wielka szkoda, że w lutym ubiegłego roku w tej materii Gieniuś Żoliborza i jego podkomendni doszlusowali do Parady Oszustów, dmąc w tę samą merkelową trąbkę.
Premier Victor Orban przyjechał do Warszawy na zaproszenie Krajowej Izby Gospodarczej. Doszło również do jego spotkania z ówczesnym polskim wyrobem premieropodobnym, czyli Ewcią Peron:
http://www.wprost.pl/ar/494590/Orban-w-Warszawie-zostal-przywolany-do-porzadku.html
Z komunikatu po rozmowach wynikało, że Kopara wydukała przysłane jej z Berlina instrukcje, gaworząc że w obliczu kryzysu na Ukrainie zarówno Europa, jak i Grupa Wyszehradzka winny zachować jedność. Czyli w domyśle, zasygnalizować wrogość w stosunku do Rosji. Bo na geszefty z Rosją, typu Nord Stream 2, wyłączność ma IV Rzesza. A wschodnioeuropejskie kundle winny szczekać, gdy pani wyda taki rozkaz. A tu Orban miał czelność mieć niemiecką klempę w wiadomym miejscu i zawrzeć z Putinem kontrakt na dostawy gazu ziemnego po bardzo korzystnej cenie. Szczególnie ubawiło nas wtedy gaworzenie wyrobu premieropodobnego o jedności Grupy Wyszehradzkiej. Którą to grupę Chyży Rój i jego ekipa przez cały czas swojego urzędolenia olewali równym strumieniem.
Jeszcze głupiej niż Ewcia Peron (a sztuka to nie lada) wypadł niejaki Jan Vincent Rostowski, w gangu znany też jako „Jacek”, czyli kolejny pełowski „profesor”, nie mający nawet tytułu zawodowego magistra. Miał on czelność powiedzieć, że Orban „został przywołany do porządku i nie otrzymał żadnego rozgrzeszenia”.
Niestety okazało się, że w ten „chór wujow” wpisali się również Napolion i jego ciury:
http://300polityka.pl/news/2015/02/19/w-dniu-wizyty-orbana-w-warszawie-pis-stanowczo-odcina-sie-od-budapesztu/
Mariusz Błaszczak poinformował wtedy, że premier Orban chciał spotkać się również z Jarosławem Kaczyńskim, lecz Geniuś odmówił. Przebił go drugi Mariusz, tym razem Kamiński. Stwierdzając ni mniej, ni więcej że Ewcia Peron powinna nie bacząc na to, że  jest niejako gospodynią (formalnie nie ona zaprosiła Victora Orbana do Polski), ostro odciąć się od postępowania premiera Węgier. Bo to nie kwestia kurtuazji, lecz wartości. Napolion i jego podkomendni chętnie nawiązują do tradycji piłsudczykowskiej. Jaka szkoda, że cała ta trójka bałwanów nie pamięta marszałkowego  bon motu:
„Panowie, wam kury szczać prowadzać, a nie politykę robić!”.
Więc Viktor Orban ograniczył się po rozmowie z Koparą do kilku gładkich frazesów o przyjaźni polsko-węgierskiej. Z ciulami, tradycyjnie przedkładającymi interesy banderowskie nad polskie, nie musiał się pospolitować.
Ale sytuacja się zmieniła i przyszła koza do woza. Wielki Węgier jest już inaczej postrzegany w eurokołchozie. Wielu polityków na razie jeszcze nieoficjalnie, przyznaje że to on miał rację w kwestii „uchodźców”, a nie dotknięta gąbczastym zwyrodnieniem mózgu Makrela, sama będąca największym problemem, z jakim UE musi się zmierzyć od czasu powstania tejże organizacji. A Polska na gwałt potrzebuje w tym gronie poparcia. Choćby z tego powodu, że sankcje, którymi straszą niemieckie szmatławce, mogą być przez Komisję Europejską uchwalone wyłącznie jednomyślnie. Więc cieszy to, że prezes poszedł po rozum do głowy, szczęśliwie się go doszukał, podleczył swoją banderowską chorobę i próbuje uprać portki, w które napaskudził. A ponieważ Orban jest politykiem z najwyższej półki, a nie „bucem nadętym” czy „chujem zawziętym” (jak polityczną amatorszczyznę barwnie nazywał po wódeczce Józef Oleksy), pranie może się udać.

Flavia de Luce
Stary Niedźwiedź
Tie Fighter

14 komentarzy:

  1. A jak Orban spotkał się z Lechem Kaczyńskim? Na Wawelu w sarkofagu, czy poprzez seans spirytystyczny?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szanowna Ewo
      Dziękuję za zwrócenie uwagi na absurdalną pomyłkę. Już poprawiłem.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  2. Szkoda ze Kaczynski traci szanse zeby odejsc z klasa.Wychowal Dude i calkiem niezle pokolenie mlodych politykow. Jesli teraz wycofalby sie z polityki kabany odrywane od koryta nie mialby by na kogo ujadac. Choc z drugiej strony czy jemu wlasnie nie o to chodzi zeby cala ta banda ujadala wlasnie na niego a Szydlo z Duda (a co wazniejsze minster finasow i gospodarki) mieli ''wolne rece'' .. ? Zachowania w stosunku do Orbana z zeszlego roku rowniez nie rozumiem,szczegolnie biorac pod uwage fakt ze wiekszosc poslow PIS oficjalnie i publicznie popieralo Orbana wiec albo to byla jakas ''nieudana zagrywka'' albo PIS nie jest ''partia wodzowska''

    wesol dzien
    PiotrROI

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czcigodny Piotrze
      Jeśli miało to być ściągnięcie ognia na siebie, by ułatwić pracę Andrzejowi Dudzie i Beacie Szydło, to nic z tego nie wyszło, co zresztą nie było trudne do przewidzenia. Złodzieje i banksterzy oraz ich medialni najmici podczas tego odcinania kwiczą na prezydenta, premier i ministrów niczym zarzynane świnie.
      W pełni podzielam Twoją opinię, że prezydent i premier w pełni dojrzeli do suwerenności. Obydwoje posiadają dar mówienia do ludzi o tym, co słuchaczy interesuje. Czego nie ma za grosz Napolion, który ubzdurał sobie, że przeciętny Polak pasjonuje się tym, za co jego mamelucy ze starego PC urządzają mu owację. Do kampanii przed wyborami paramentarnymi na szczęście włączył się w ostatniej chwili i nie zdążył już wiele spieprzyć. Gdyby "pomagał" pani Szydło od początku, PiS mógłby zapomnieć o większości w parlamencie. Ziobrę można było upchnąć na wicemarszałka Sejmu, bo jako minister spawiedliwości plus prokurator generalny, w latach 2005-7 był kiepski, i to w sarmackim tego słowa znaczeniu. A każdy inny szef MON, nawet robiący z grubsza to samo, nie byłby piarowo takim obciążeniem jak Antek Policmajster.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  3. A ja myślę, że Kaczyński po prostu wtedy grał pod wybory i Orban to doskonale rozumiał. Nie sądze, żeby to zachowanie w zeszłym roku miało inne powody.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To należy sobie zadać pytanie czy to, że nie spotkał się w zeszłym roku z Orbanem mu pomogło czy zaszkodziło? Bo mogło to zadziałać w dwie strony.

      Usuń
    2. @ Anonimowy
      Różnie ludzie reagują na takie numery. Przed tym wygłupem byłem skłonny w wyborach parlamentarnych zażyć lek przeciwwymiotny i zagłosować na PiS. Po tym idiotycznym ataku na Orbana szansa na taki mój wybór spadła poniżej 5%. A gdy Paweł Kukiz nagrał w wyborach prezydenckich 20% i stworzył listę Kukiz'15, pożegnałem się z koszmzrem mniejszego zła. Poparłem nie lidera, lecz jednego z jego kandydatów, którego polityczną przeszłość znałem. Został posłem, więc mam powód do satysfakcji.
      Jak pisałem, Orban się nie obraził, bo jest politykiem.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    3. @ Grover
      W moim przypadku było to pożegnanie z Napolionem i jego mamelukami z PC.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  4. Szanowni Autorzy,
    Nadzieję zawsze warto mieć. Zjednoczona w polityce międzynarodowej Grupa Wyszehradzka jest nam w tej chwili niezbędna. Mówią to przede wszystkim Węgrzy ustami Orbána. A rozumieją to nawet czechosłowackie post-komuchy w osobach Zemana i Fico. Nie rozumieli tego nigdy niemieccy wasale polskojęzyczni na co dzień liżący potulnie przedziałek znajdujący się po drugiej stronie tego oto tu zdjęcia:
    http://en.protothema.gr/wp-content/uploads/2015/10/MERKELNUDE1.jpg
    Ale co do Napoliona, to nie mam jakichś wielkich nadziei na odwagę w polityce zagranicznej. Zawsze na spotkaniach z wielkimi świata tego był potulny jak baranek, a w Polsce udawał zdecydowanego i twardego. Niech tylko wspomnę hasło Nicea albo śmierć, czy niesławną obronę mechanizmu z Joaniny. A potem odtrąbiony wielki sukces przed obliczem Polaków.
    Stąd zgadzam się zdecydowanie z jednym z przedkomentatorów, iż Jarosław powinien dać se siana i zostawić sprawy przede wszystkim Dudzie. Wzmocnić, jak się tylko da pozycję prezydenta i odejść do politycznego lamusa. Niech sobie z Bolkiem albo z Bronkiem pogra w szachy, jeśli któryś zna ruchy. Na pewno nie jest to obiekt moich nadziei, (ani nadzieji).
    Cała moja nadzieja związana z PiS-em tkwi w tym, żeby większości wyborczych obietnic nie udało im się spełnić. I to jedyna różnica między nimi a makrelolizami z PO.
    Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czcigodny Jarku
      Napolion od dawna w Polsce pozuje na rotweilera, a na unijnych sabatach jest ratlerkiem. Dzielnie wspierają go internetowe cyngle typu "Dixi"(sed nihil ad rem), Kurka mać i pomniejszy płaz. Ostatnio napotkałem szczególnie bezczelne kłamstwo. Jakiś wazeliniarz próbował wmówić, że w kwestii "lesbonki" Lech Kaczyński dużo ugrał, zwlekając ponad rok z jej podpisaniem. Logicznie rozumując, robaczek oraz linkujący go durnie twierdzili zatem, że inny dokument ratyfikował sejm w roku 2008, a inny podpisał prezydent w roku 2009. Trzeba być wyjątkowo tępym szalikowcem, aby w to uwierzyć.
      Grupa Wyszehradzka jest teraz dla Polski na wagę platyny. Dlatego prezydent Duda wykonał kawał dobrej roboty reanimując polskie uczestnictwo. Kolejne brawo za udział w konferencji "1+16", przez sabotażystów z PO ignorowana. Natomiast klopsem była wizyta na Ukrainie i utopienie w szambie 4 miliardów złotych. Ale ta "pożyczka" nie była pomysłem prezydenta, a i premier Szydło, dopychająca budżet kolanem, chyba się do niej nie paliła. Wygląda mi to na kolejny "jagielloński" wygłup żoliborskiego Geniusia.
      Zatem redakcja popiera opinię Piotra ROI i Twoją, że Nappolionowi czas na grzyby lub na ryby.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  5. Szanowni Autorzy,
    PiS jest partią wodzowską i prezes władzy nigdy nie odda. Ci, którzy próbowali się buntować wrócili na kolanach, w workach pokutnych albo znaleźli się w politycznym niebycie. W naszym najbliższym geopolitycznym są przykłady trwale funkcjonujacych państw wodzowskich - Białoruś i Rosja. Dlaczego Polska nie miałby podążyć tą drogą?

    Grupa Wyszehradzka to cenny atut, ale nie wystarczy. Węgry i Białoruś współpracują z Rosją. Polska PiS odwraca się od Niemiec i UE, wyciąga drewnianą szabelkę na Rosję - reaktywacja śledztwa smoleńskiego, demokratyczny prezydent USA nie kwapi się do współpracy. Partyjna kontrola nad mediami szybko spowoduje efekt, jaki miała na nasze społeczeństwo propaganda prl.

    Dlatego nie jestem pewien, czy polityczny geniusz Jarosława Kaczyńskiego jest gwarancją na długofalowy sukces.
    Serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czcigodny Dibeliusie
      Stary dowcip mówi, że metafizyka to poszukiwanie w ciemnej piwnicy czarnego kota, któego tam nie ma. Z doszukiwaniem się politycznego geniuszu prezesa Kaczyńskiego jest prawie tak samo. Cała różnica polega na tym, że co jakiś czas któryś z jego szaliowców krzyczy, że ten geniusz odnalazł.
      Łukaszenka od dawna wykazuje wielki spryt i skutecznie broni suwerenności Białorusi. To że przede wszystkim w swoim interesie, jest już nie tak istotne. Więc szukanie na siłę zwady z nim i szczucie przez POpaprańców Andżeliką Borys, rzecz jasna na rozkaz Berlina, było zbrodnią stanu. Elementarny rozsądek nakazuje zaprzestanie takich wygłupów i współpracę gospodarczą, bo w kilku dziedzinach jest ona możliwa. A poza tym relacje polsko - białoruskie nie mają tak paskudnej przeszłości, jak polsko - ukraińskie.
      A długofalowo należy stawiać na inną kartę, niż Makrela, Stany rządzone przez demokratycznych dupków czy Putin, w podzięce za Tbilisi upokarzający Polskę na każdym kroku i co najmniej współwinny Smoleńska.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  6. http://www.pch24.pl/mocne-poparcie-orbana-dla-polskiego-rzadu--nigdy-nie-poprzemy-sankcji--,40462,i.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czcigodny Tie Fighterze
      Szczęśliwie pranie się udało. Gdyby premier Orban znał legendarny skecz kabaretowy, mógłby powiedzieć:
      Jarek, powiedz Schultzu, co one mogom Polsce!
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń