Mistrzostwa świata wkroczyły w fazę medalową. Kibicuję drużynie Chorwacji ale jestem pełen obaw. Dzisiejszy pojedynek dwóch bantustanów ani trochę mnie nie ekscytuje. Tym nie mniej obydwaj jego uczestnicy będą mieli o jeden dzień odpoczynku więcej przed wielkim finałem o złoto i małym o brąz. Stawia to w szczególnie złej sytuacji Chorwatów, którzy mają za sobą w fazie pucharowej dwa mecze do upadłego, zakończone karnymi. Natomiast ich jutrzejsi przeciwnicy Anglicy mieli wprawdzie też karne w meczu z Kolumbią, ale szwedzkich tępaków ograli bez większego wysiłku w normalnym czasie. Oby nie okazało się, że Chorwaci resztki sił stracą w przegranym meczu półfinałowym, a brąz oddadzą bantustanowi (chyba jednak belgijskiemu) już praktycznie bez walki.
Tfu, na psa urok!
A jak to było z naszymi orłami, sokołami?
Oczywiście nawiązano do tradycji engelowych "gorących kubków" czy janosikowej ekipy, rozgrywając mecz otwarcia, mecz o wszystko i mecz o honor, unikając zajęcia ostatniego miejsca w grupie z zerem zdobytych punktów. Na forach internetowych wszyscy tędzy stratedzy piłkarscy nie zostawiają na Adamie Nawałce suchej nitki, z czym nie do końca mogę się zgodzić.
Niewątpliwie trener poipełnił dwa duże błędy.
Po pierwsze, zaczął eksperymenty z ustawieniem na boisku i taktyką gry. Przez zwycięskie eliminacje do Euro 2016, przyzwoitą grę na takowych (odpadnięcie w ćwierćfinale po karnych z późniejszym mistrzem nie jest obciachem) i eliminacje do Mundialu 2018 drużyna grała systemem 4 - 5 - 1 (niektórzy twierdzą, że 4 - 4 - 2 ale nie mam zamiaru się o to sprzeczać). A tu do meczu z Senegalem wyszedł hurra ofensywny skład, dobry na Wyspy Owcze lub San Marino. O środek pola nie za bardzo miał kto walczyć i Murzyni nas ograli TAKTYCZNIE. Stan ducha piłkarzy najlepiej oddał Maciej Rybus, szczerze mówiąc dziennikarzowi, że tak jak i koledzy, nie za bardzo wiedział, co ma na boisku robić. Bo mnogość rozważanych wariantów gry kompletnie mu sie pozajączkowała.
Drugi błąd to sugerowanie się magią nazw klubów, w których grają kadrowicze. Thiago Cionek grywanie ogonów w klubie SPAL, obecnie w Serie A, może uważać za gigantyczny życiowy sukces, bowiem wcześniej po przejściu z Jagiellonii do Włoch, grywał w Seria B, a nawet Serie C. Arkadiusz Milik w Napoli głównie grzeje ławę po ciężkiej kontuzji. a i wcześniej w meczach reprezentacji wykorzystywał góra co piątą stuprocentową sytuację strzelecką. Zaś Wojciech Szczęsny w Juventusie jest bramkarzem rezerwowym, w poważnych meczach nie występuje a teraz wygrał z Davidem de Gea w dwóch klasyfikacjach: na najmniej skutecznego bramkarza mistrzostw oraz na najgłupszy błąd fazy grupowej.
Ale z drugiej strony, trener Nawałka wprowadził drużynę w latach 2016 i 2018 do finałów dwóch najpoważniejszych imprez. a po sobie nie zostawia spalonej ziemi. No i wreszcie pokazał, że jest człowiekiem honoru i podał sie do dymisji, bo ponosi odpowiedzialność z obecny blamaż.
Wspomniani już mądrale z forów dyskusyjnych najczęściej obstają za powołaniem trenera krajowego. Dokonajmy telegraficznego przeglądu dotychczasowych.
Ś.p. pan Kazimierz Górski zdobył złoto na olimpiadzie 1972, brąz na mistrzostwach świata 1974 i srebro na olimpiadzie 1976. W galerii trenerów polskiej reprezentacji nie ma żadnego poważnego konkurenta.
Na drugim miejscu plasuje się Antoni Piechniczek, który na mistrzostwach świata 1982 zdobył brąz, a na następnych w 1986 wyszedł z grupy eliminacyjnej i w 1/8 finału przegrał nie tyle z Anglią, co z niesamowitym Gary Linekerem.
Na osobną wzmiankę zasługuje Janusz Wójcik, który stworzył ostatnią godną zapamiętania drużynę narodową, czyli srebrnych olimpijczyków z Barcelony 1992. Grały tam tak wielkie talenty jak Kowalczyk, Juskowiak, Brzęczek, Koźmiński, Świerczewski, Wałdoch czy Staniek. Naturalnym posunięciem było powierzenie mu pierwszej reprezentacji, którą stanowiliby jego olimpijczycy, uzupełnieni o zaledwie kilku piłkarzy spoza tej drużyny. Ale czerstwe komunistyczne pierdziele z PZPN i kadrowicze, czyli takie zera jak choćby wesoły Romek Kosecki, w trosce o swoje apanaże, pomysł taki skutecznie upupili. Więc "srebrna" drużyna sie rozlazła a kadrę prowadziły takie trenerskie nieporozumienia, jak Andrzej Strejlau, Henryk Apostel czy Wojciech Łazarek, przegrywający w kompromitującym stylu eliminacje do wszystkich możliwych imprez. Odkurzony w roku 1996 Antoni Piechniczek oczywiście przegrał eliminacje do mistrzostw świata w 1998, chyba głównie dlatego, że nie miał kim grać. W połowie 1997 łaskawie przypomniano sobie o Wójciku, który z tej samej przyczyny przegrał eliminacje do ME 2000.
Szczególnie negatywnie w mojej pamięci zapisał sie jako działacz i "trener" niegdyś naprawdę świetny piłkarz, czyli Zbigniew Boniek. Podczas mistrzostw w Korei i Japonii systematycznie podsrywał Jerzemu Engelowi. Rzekomo go chwaląc a zarazem mówiąc, że na treningach zwracał mu uwagę na ponoć doskonale dysponowanych zawodników, którzy nie wyszli na kolejne mecze. I dopiął swego, zostając selekcjonerem drużyny narodowej. Osły z PZPN nie pamiętały lub nie chciały pamiętać o jego sukcesach trenerskich w Serie A, czyli o przeprowadzeniu drużyny Lecce do Serie B. Nikodem Dyzma polskiej myśli trenerskiej dokonał wielkiej sztuki, przegrywając wyścig do ME 2004 nie tylko ze Szwecją (ulec drużynie, w której grali Henrik Larsson czy Zlatan Ibrahimowić nie jest obciachem) ale i z Łotwą. Która w roku 2002 wygrała w Warszawie z Polską, grając ciekawym systemem 8 - 1 - 1.
Dlatego nie jestem optymistą. Jeśli zwycięży opcja "krajowa", kolejne lata może zmarnować zero pokroju Fornalika czy Smudy. A jeśli trener ma być z importu, to oby to nie był jakiś kumpel Bońka, który o trenerce wie tyle samo, co "Zibi". Czyli gówno.
Stary Niedźwiedź
Tfu, na psa urok!
A jak to było z naszymi orłami, sokołami?
Oczywiście nawiązano do tradycji engelowych "gorących kubków" czy janosikowej ekipy, rozgrywając mecz otwarcia, mecz o wszystko i mecz o honor, unikając zajęcia ostatniego miejsca w grupie z zerem zdobytych punktów. Na forach internetowych wszyscy tędzy stratedzy piłkarscy nie zostawiają na Adamie Nawałce suchej nitki, z czym nie do końca mogę się zgodzić.
Niewątpliwie trener poipełnił dwa duże błędy.
Po pierwsze, zaczął eksperymenty z ustawieniem na boisku i taktyką gry. Przez zwycięskie eliminacje do Euro 2016, przyzwoitą grę na takowych (odpadnięcie w ćwierćfinale po karnych z późniejszym mistrzem nie jest obciachem) i eliminacje do Mundialu 2018 drużyna grała systemem 4 - 5 - 1 (niektórzy twierdzą, że 4 - 4 - 2 ale nie mam zamiaru się o to sprzeczać). A tu do meczu z Senegalem wyszedł hurra ofensywny skład, dobry na Wyspy Owcze lub San Marino. O środek pola nie za bardzo miał kto walczyć i Murzyni nas ograli TAKTYCZNIE. Stan ducha piłkarzy najlepiej oddał Maciej Rybus, szczerze mówiąc dziennikarzowi, że tak jak i koledzy, nie za bardzo wiedział, co ma na boisku robić. Bo mnogość rozważanych wariantów gry kompletnie mu sie pozajączkowała.
Drugi błąd to sugerowanie się magią nazw klubów, w których grają kadrowicze. Thiago Cionek grywanie ogonów w klubie SPAL, obecnie w Serie A, może uważać za gigantyczny życiowy sukces, bowiem wcześniej po przejściu z Jagiellonii do Włoch, grywał w Seria B, a nawet Serie C. Arkadiusz Milik w Napoli głównie grzeje ławę po ciężkiej kontuzji. a i wcześniej w meczach reprezentacji wykorzystywał góra co piątą stuprocentową sytuację strzelecką. Zaś Wojciech Szczęsny w Juventusie jest bramkarzem rezerwowym, w poważnych meczach nie występuje a teraz wygrał z Davidem de Gea w dwóch klasyfikacjach: na najmniej skutecznego bramkarza mistrzostw oraz na najgłupszy błąd fazy grupowej.
Ale z drugiej strony, trener Nawałka wprowadził drużynę w latach 2016 i 2018 do finałów dwóch najpoważniejszych imprez. a po sobie nie zostawia spalonej ziemi. No i wreszcie pokazał, że jest człowiekiem honoru i podał sie do dymisji, bo ponosi odpowiedzialność z obecny blamaż.
Wspomniani już mądrale z forów dyskusyjnych najczęściej obstają za powołaniem trenera krajowego. Dokonajmy telegraficznego przeglądu dotychczasowych.
Ś.p. pan Kazimierz Górski zdobył złoto na olimpiadzie 1972, brąz na mistrzostwach świata 1974 i srebro na olimpiadzie 1976. W galerii trenerów polskiej reprezentacji nie ma żadnego poważnego konkurenta.
Na drugim miejscu plasuje się Antoni Piechniczek, który na mistrzostwach świata 1982 zdobył brąz, a na następnych w 1986 wyszedł z grupy eliminacyjnej i w 1/8 finału przegrał nie tyle z Anglią, co z niesamowitym Gary Linekerem.
Na osobną wzmiankę zasługuje Janusz Wójcik, który stworzył ostatnią godną zapamiętania drużynę narodową, czyli srebrnych olimpijczyków z Barcelony 1992. Grały tam tak wielkie talenty jak Kowalczyk, Juskowiak, Brzęczek, Koźmiński, Świerczewski, Wałdoch czy Staniek. Naturalnym posunięciem było powierzenie mu pierwszej reprezentacji, którą stanowiliby jego olimpijczycy, uzupełnieni o zaledwie kilku piłkarzy spoza tej drużyny. Ale czerstwe komunistyczne pierdziele z PZPN i kadrowicze, czyli takie zera jak choćby wesoły Romek Kosecki, w trosce o swoje apanaże, pomysł taki skutecznie upupili. Więc "srebrna" drużyna sie rozlazła a kadrę prowadziły takie trenerskie nieporozumienia, jak Andrzej Strejlau, Henryk Apostel czy Wojciech Łazarek, przegrywający w kompromitującym stylu eliminacje do wszystkich możliwych imprez. Odkurzony w roku 1996 Antoni Piechniczek oczywiście przegrał eliminacje do mistrzostw świata w 1998, chyba głównie dlatego, że nie miał kim grać. W połowie 1997 łaskawie przypomniano sobie o Wójciku, który z tej samej przyczyny przegrał eliminacje do ME 2000.
Szczególnie negatywnie w mojej pamięci zapisał sie jako działacz i "trener" niegdyś naprawdę świetny piłkarz, czyli Zbigniew Boniek. Podczas mistrzostw w Korei i Japonii systematycznie podsrywał Jerzemu Engelowi. Rzekomo go chwaląc a zarazem mówiąc, że na treningach zwracał mu uwagę na ponoć doskonale dysponowanych zawodników, którzy nie wyszli na kolejne mecze. I dopiął swego, zostając selekcjonerem drużyny narodowej. Osły z PZPN nie pamiętały lub nie chciały pamiętać o jego sukcesach trenerskich w Serie A, czyli o przeprowadzeniu drużyny Lecce do Serie B. Nikodem Dyzma polskiej myśli trenerskiej dokonał wielkiej sztuki, przegrywając wyścig do ME 2004 nie tylko ze Szwecją (ulec drużynie, w której grali Henrik Larsson czy Zlatan Ibrahimowić nie jest obciachem) ale i z Łotwą. Która w roku 2002 wygrała w Warszawie z Polską, grając ciekawym systemem 8 - 1 - 1.
Dlatego nie jestem optymistą. Jeśli zwycięży opcja "krajowa", kolejne lata może zmarnować zero pokroju Fornalika czy Smudy. A jeśli trener ma być z importu, to oby to nie był jakiś kumpel Bońka, który o trenerce wie tyle samo, co "Zibi". Czyli gówno.
Stary Niedźwiedź
Jedna poprawka: w 1986 r. z Anglią (Linekerem) przegraliśmy w grupie 0:3, a w 1/8 ulegliśmy Brazylii 0:4. Serdecznie pozdrawiam gospodarza bloga
OdpowiedzUsuńSzanowny Anonimowy.
UsuńOczywiście masz rację, cofam ten sęk. Mecz z Linekerem i spółką tak utkwił mi w pamięci (ów wybitny napastnik już do przerwy ustrzelił klasyczny hat trick), że pomyliły mi się te dwa przesławne lania. Obydwa do zera i w kompromitującym stylu. Choć w tej kategori rekordzistą jest team Frania Smudy. Złośliwi twierdzili, że tak spodobała się nazwa klubu Schalke 04, że w 2010 stworzyli w Murcji drużynę Smudasy 0:6.
Pozdrawiam serdecznie.
Szanowny Stary Niedźwiedziu,
OdpowiedzUsuńja również kibicuję Chorwacji. Dziś półfinał z Anglią i będę mocno trzymał kciuki, a może i jaką rakiję łyknę pod sukces drużyny, w której nie licząc karnych, każdego gola na mundialu strzela inny zawodnik. Podobnie jak Ty mam obawy o kondycję biało-czerwonej szachownicy i obawiam się, że dojdzie do finału Francja-Anglia, w którym już chyba będę musiał wesprzeć tych ostatnich, bo zdobycie mistrzostwa po 52 latach byłoby z kategorii montypythonowskiego żartu. Ale póki co - Slava Hrvatskiej!!!
Jeśli chodzi o drugi poruszony przez Ciebie wątek, to ja dziękuję Adamowi Nawałce przede wszystkim za pierwsze w historii zwycięstwo nad Niemcami, które miało miejsce parę miesięcy po wygraniu przez nich poprzedniego mundialu. I to nie w meczu o pietruszkę, tylko w ważnym eliminacyjnym meczu o punkty. Nawałka dokonał tego, co nie udało się wcześniej ani Górskiemu, ani Gmochowi - pozostałych naszych trenerów potykających się o Niemców dla przyzwoitości pominę.
Rzeczywiście sam koniec selekcjonera był właściwie kopią końców Engela i Janasa. Jednak wcześniej Nawałka wyprowadził nas gdzieś z odmętów czwartego koszyka podczas losowań kwalifikacyjnych i doprowadził do tego, że nasza reprezentacja nie jest traktowana przez innych jako klasyczny dostarczyciel punktów. A w roku 2009 byliśmy bardzo bliscy takiej roli, gdy w eliminacjach do południowoafrykańskiego mundialu w grupie ze Słowacją, Słowenią, Czechami, Irlandią Północną i San Marino zajęliśmy piąte miejsce wyprzedzając jedynie tych ostatnich. Nawet jeśli po mundialu spadniemy w rankingu z pozycji w pierwszym koszyku do drugiego, to i tak przed Nawałką poprzednio taka sytuacja była za pierwszego Piechniczka, czyli ponad trzydzieści lat temu.
A na nowego trenera może najlepiej byłoby wziąć jakiegoś Jugola? Oni tam mają zdolnych ludzi.
Pozdrawiam serdecznie
Czcigodny Jarku
UsuńNie mogłem nie wyliczyć błędów trenera podczas tych mistrzostw. Ale zgadzam się z Tobą, że Adam Nawałka zostawił kadrę w bez porównania lepszym położeniu, niż choćby Leo Beenhakker, że o innych jego poprzednikach, mniej "historycznych" od Piechniczka nie wspomnę. Każdy z nich przepychając reprezentację do drugiego koszyka, puszyłby się tym sukcesem niczym paw.
Poza tym, miał odwagę spojrzeć ludziom w oczy, gdy złożł rezygnację. A nie przysłał jej do PZPN mailem z oddali, jak to po kompromitacji z Łotwą zrobił Boniek.
Wyniki szkoleniowe byłych Jugosłowian stanowią niezłą rekomendację, biorąc choćby pod uwagę, w jakich klubach grają obecbie chorwaccy piłkarze. ale obawiam się, że nie mają wielkich szans, bo chyba żaden nie był kumplem Bońka w Serie A.
Pozdrawiam serdecznie.
42 year-old Account Executive Hermina Gudger, hailing from Listuguj Mi'gmaq First Nation enjoys watching movies like Benji and Jigsaw puzzles. Took a trip to Historic Centre of Mexico City and Xochimilco and drives a Mercedes-Benz 680S Torpedo Roadster. Przeczytaj caly raport
OdpowiedzUsuń